Znaleziono 34 wyniki

Re: Iskra w Beczce Prochu

Rider zapamiętał rozłożenie osób w Elizjum w celu przyszłej interakcji, ale na ten moment miał do pogadania z Noahem, który ewidentnie miał mu coś do przekazania. Wciągnął więc dym jeszcze raz tak by wypełnił jego martwe płuca i podszedł do grabarza z uśmiechem wystawiając mu rękę na powitanie w męskim uścisku:
-Siemasz Johnston, widzę, że masz jakieś newsy.- zagaił serdecznie zaciskając dłoń Pariasa: -Widzę, że po śmierci, zacząłeś pieścić płuca- uśmiechnął się wskazując ręką na papierosa w ręku swojego rozmówcy po czym usiadł obok niego, zaciągając się wspólnie dymem:
-w mojej trawie nic nie piszczy, twoje badania z Różaną Primogen coś wniosły do sprawy?- przeszedł od razu do rzeczy-bo wiesz...Na mieście coraz częściej słychać wycie, a srebra jak nie było tak nie ma, no chyba, że udałoby się napaść na jakąś mennicę...- Rider nie zamierzał zdradzić Noahowi prawdziwego zamiaru swojej obecności w Elizjum, chciał grać zachowawczo, w końcu Johnston był jednym z młodych pudli, który jak na razie gra do przeciwnej bramki niż Rider w "Wielkiej Grze", ale łączy ich wspólny interes...Pokonania Wilków

Iskra w Beczce Prochu

Rider nie miał teraz czasu na przebieranie się w formalny strój, zamierzał wejść do Elizjum tak jak stał, jak ulicznik, zresztą sprawa z którą przyszedł zdecydowanie nie należała do spraw grzecznych, polecił jedynie Samowi przypilnowanie motocyklów rzucając do niego groźne słowa w momencie zdejmowania okularów:
-Jeśli wyjdę i zobaczę chociaż jedną ryskę na Mustangu, albo że Ciebie tu nie będzie to dziura w głowie będzie twoim najmniejszym problemem
Po chwili "Jeździec" był już w nieumarłej części klubu i zapalając papierosa zaczął się rozglądać za tymi Spokrewnionymi którzy "sprawiali kłopoty", głównie poszukiwał Brujah, ale nie unikał żadnego klanu, w jego głowie narodził się plan który mógł zostać zrealizowany w celu upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu: pokonania Lupinów i osłabienia "krawaciarzy". Szczególnie Rider zwracał uwagę czy w Elizjum jest obecnie James Raymond lub Alice Morgan, ale każdy potencjalny sprzymierzeniec jest teraz na wagę złota.
Dym wypełniał martwe płuca nieumarłego jeszcze bardziej, kiedy z dziwną mieszanką satysfakcji i obrzydzenia obserwował stoliki w Elizjum, a myśli pędziły w jego głowie na widok każdego ze Spokrewnionych:
-Kapuś, Zdrajca, Polityk, Pies Księcia...- to tylko niektóre z wyzwisk które układały mu się w głowie w czasie oglądania sali

Re: Samotny Wilk

Rider stwierdził, że w razie potrzeby zadzwoni do Włocha później, przeniósł jednak wzrok na swojego nowego Ghula:
-Jimmy słuchaj, mam dla Ciebie pierwsze zadanie, potrzebuję kilku nowych magazynków do rewolweru. To Ameryka kupisz je pewnie w każdym spożywczaku.- mówiąc to wyciągnął z torby odpowiednią ilość pieniędzy za które Sługa mógłby kupić to o co go poprosił. -Weź ze sobą Johna, a ja i Sam jedziemy do "Wolności", tam będę na was czekał, załatwcie to jak najszybciej co? - Jimmy mógł już wiedzieć, że teraz każdy zawód z jego strony kosztuje go dużo większą cenę niż wcześniej więc zapewne czuł się bardziej zmotywowany. Po wydaniu poleceń, Rider kiwnął na Sama i sam wsiadł na swojego Mustanga, Do "La Liberte" nie było wcale tak daleko, liczył, że znajdzie tam któregoś ze swoich współklanowców którzy jeśli nie w sprawie srebra to na pewno w innej która właśnie urodziła się w głowie Krzykacza mogą okazać się niesamowicie pomocni
odjechali

Re: Samotny Wilk

Rider uśmiechał się patrząc na swojego nowego Ghula zasysającego właśnie jego krew i zaśmiał się:
-Smakuje? Szkoda, że nie jesteś jakąś ładną panienką- gdy tamten skończył pić, Rider odciągnął swój palec i schował rękę do kieszeni, a nóż ponownie powiesił przy swoim pasku:
-No to teraz chłopaki powiedzcie mi, wolicie napaść na jubilera czy może mennicę? W obu przypadkach potrzebujemy więcej ludzi, jakieś pomysły Jimmy?- spojrzał świdrującym wzrokiem na swojego Ghula po czym mówił dalej: -Oba skoki są niebezpieczne, ale nie takie rzeczy już robiłem, napadłem w życiu na bank będąc uzbrojonym jedynie w pistolet skałkowy, wiecie co to jest pistolet skałkowy?- wyciągnął swój rewolwer i zaczął mówić dalej:-W porównaniu do tego co mamy dzisiaj to straszne gówno było- następnie schował rewolwer i podszedł do swojego Mustanga mówiąc dalej:
-Niby można w to zaangażować Czarnuchów, szczególnie, że jeden z moich ma u nich wsparcie i kosę z pewnym przemysłowcem...- w tym momencie Rider pomyślał o Raymondzie i o jego konflikcie z Fengiem Longiem, sprawa była ryzykowna, ale może warta świeczki, w końcu wywołałoby to chaos który mógłby nieco zatrząść Wieżą z Kości Słoniowej, pokazałoby to siłę Młodych Wampirów, z drugiej strony czy Long faktycznie zajmował się srebrem? Gdyby tak było na pewno wsparłby nim kogoś gdy tylko doszło do pojawienia się plotek o Lupinach. Rider zaczął się zastanawiać czy zna dobre miejsce na napad z którego faktycznie mógłby pozyskać srebro, teraz nie bardzo martwił się jak z tego srebra coś zrobić był przecież z natury osobą impulsywną, zaczął wertować w głowie swoją szeroką wiedzę o chicagowskim podziemiu, może któraś z organizacji przestępczych trzymała łapę na mennicy albo jubilerce, a jeśli nie to na pewno wiedział gdzie znajduje się dobry cel do napadu (inteligencja+Znajomość Półświatka)

Re: Samotny Wilk

Rider uśmiechnął się i poklepał po plecach swojego podopiecznego niczym ojciec dumny ze swojego dziecka:
-Ha Ha, no jasne, że musieliście ich usadzić honor jest honor!- spodziewając się konsternacji na twarzy swojego Wilka zaczął mówić dalej lekko uwodzącym głosem -A ja wcale nie jestem zły, wręcz przeciwnie Jimmy- w tym momencie zdjął okulary i zaczął patrzeć chłopakowi głęboko w oczy, jednocześnie szukając przy swoim pasku noża ciągnąc dalej
-Wiesz...Od dawna potrzebowałem prawej ręki, a jeśli Ty jesteś wystarczająco odważny by robić burdel w lokalu Greera...- tutaj zaciął się robiąc lekki wyrzut w głosie -To chyba zasługujesz na odrobinę mojej krwi...Wiesz, to uczyni Cię potężniejszym...To uczyni Cię prawą ręką Alfy w naszej sforze- zaczął świdrować najodważniejszego ze swoich wzrokiem -w zamian oczekuję tylko, że będziesz trzymał chłopaków w ryzach i obiecasz, że więcej nie nawalicie takiej sprawy. Ręczysz swoją głową!- ostatnie zdanie padło jak grom z jasnego nieba, Jimmy wiedział, że propozycja Ridera była nie do odrzucenia, zyskał ogromną szansę na nową siłę...Albo śmierć, ale z drugiej strony, jego szef trzymał już w ręku nóż, odmowa w takiej sytuacji mogła skutkować szybkim poderżnięciem gardła i przykładem dla całej grupy jak załatwia się sprawy niekompetencji wśród ulicznych gangów.
Rider nie czekając dłużej na odpowiedź zgrabnym ruchem wyciągnął nóż, a lewą rękę nasadą do góry wyłożył przed swoim "najodważniejszym", uśmiechnął się jeszcze raz serdecznie acz szatańsko do swojego podopiecznego po czym naciął sobie środkowy palec tak by trysnęło parę kropel krwi i równie władczym tonem co wcześniejsze ostatnie zdanie powiedział:
-Jeśli chcesz, pij...Jeśli nie, ryzykuj...- po czym zaśmiał się, wyciągając środkowy palec bliżej ust swojego Wilka...Był jego ruch

Re: Samotny Wilk

Cholera, a więc szykował się duży skok, przez głowę przeszedł Riderowi plan ataku na mennice, nawet jeśli ze srebra nie będzie broni to całkiem nieźle się obłowi, ale do tego czasu trzeba wylizać wszelkie rany. Odłożył słuchawkę i spojrzał na swoich ludzi ojcowskim wzrokiem opuszczając na nos okulary przeciwsłoneczne:
-A więc teraz mi powiedzcie który z was był taki odważny?- podszedł do trójki swoich ludzi obserwując ich dalej spojrzeniem którego w tej sytuacji mogli się nie spodziewać...Rider był zły, ale przy tym wszystkim pełny troski o swoich ludzi...-No no przyznawać się- dodał krótko, po czym lekko syknął
-Kto z was dowodził? Nie chcecie chyba żebym i ja się zezłościł jak mój przyjaciel Greer. Powiedzcie mi, a nie ugryzę- tutaj uśmiechnął się szeroko do swoich "wilczków"

Samotny Wilk

Rider wciąż był wściekły na swoich ludzi, prowadząc pomniejszony sznur motocykli wjeżdżał do West Side. To tutaj zwykle spotykał się z Macrim. Może on pozwoli mu znaleźć tak niezbędne mu teraz srebro, a jeśli nie to przynajmniej pozwoli uspokoić się nieco staremu rewolwerowcowi. Wilki podjechały pod pocztę gdzie znajdował się automat z telefonem. Rider rzucił na nich tylko gniewne spojrzenie po czym ponownie założył okulary przeciwsłoneczne:
-Spokojnie, pogadam sobie jeszcze z wami, następnie udał się do aparatu i wykręcił znany sobie numer młodego socjopatycznego mafiosy, jeśli usłyszał po drugiej stronie głos kontaktu wypowiedział umówione zdanie:
-Czy pańska siostra jest w domu?- jeśli Macri mógł teraz rozmawiać powinien odpowiedzieć: "nie, wyszła gdzieś z koleżanką", a jeśli nie mógł powinien odpowiedzieć "tak, pomaga mojej matce". Rider wyczekiwał odpowiedzi, był ciekawy czy tym razem chociaż on Gabriel go nie zawiedzie. Motocyklista czuł w powietrzu zapach wilka, był coraz bliżej, ale co mógł poradzić? Musiał znaleźć srebro...Ta chwila trwała bardzo długo w czasie której serce Ridera gdyby nie było martwe na pewno zaczęłoby biec maraton, ale czekał na jedno zdanie od swojego włoskiego "partnera" jedno zdanie które mogło osądzić całe jego nieżycie... Zegar w jego głowie tykał niemiłosiernie: tik-tak, tik-tak, tik-tak, a Rider w swoim zdenerwowaniu szeptał w duchu jedynie: "pif paf", "pif paf", "pif paf"

Re: Starzy znajomi

Rider spojrzał na Noaha po czym dodał nieco zrezygnowany:
-Masz rację...Hunter to primogen Krzykaczy, wiesz idealistów klanu Brujah, a mój stary to Ghost, jest nieuchwytny niczym duch, kiedyś jeszcze na dzikim zachodzie razem łapaliśmy Wilczki, ale coś poszło nie tak i od tego czasu nie mamy dobrego kontaktu, ostatni raz łączyliśmy się 30 lat temu w czasie ataku tych stworzeń.- powiedział dokładnie tyle ile Noaha powinien wiedzieć, nie mniej i nie więcej. Nie zamierzał wyjaśniać "co poszło nie tak", wspomnienie mogłoby stać się zbyt bolesne.
-Tak Noah, dlatego od Ciebie od początku oczekiwałem tylko wsparcia merytorycznego, ja mam z tym ścierwem osobisty rachunek do wyrównania....- powiedział, a jego oczy na chwilę zabłysnęły niepokojącym blaskiem, może nawet krwistoczerwonym....Na szczęście nikt tego nie widział dzięki okularom narzuconym na nos
Kiedy padło oskarżenie o traktowanie Pariasów jak mięso armatnie Rider delikatnie się zagotował, spojrzał na Noaha, wydmuchał w jego kierunku dym po czym dodał:
-Uważam was za najlepszych żołnierzy jakich możemy mieć w tej walce: nieprzewidywalni, sprytni, wyuczeni trudnych warunków przez złe traktowanie, a w ten sposób możecie zyskać pozycję o jakiej wam się nie śniło, James zagrał na sprycie lata temu i dlatego jest tu gdzie jest, gdyby nie jego poświęcenia mordowaliby was kiedy tylko by was znaleźli. Dla Camarilii jesteście śmieciami, dla mnie jesteście nadzieją na lepszy świat- sam nie spodziewał się takiego przemówienia, ale faktycznie temat był dla niego bardzo emocjonalny, brzydziło go podejście Camarilii do Pariasów, brzydził go układ Greera i Kimboltona, ale rozumiał też, ze innej szansy Bezklanowcy nie mieli...No właśnie chyba, że pokazaliby jak dobrze są zorganizowani i jak potrafią zniszczyć to czego dotknąć boją się nawet Starzy Krwiopijcy. Mogliby przestać się ukrywać, to było marzenie Ridera, które mógłby pomóc zrealizować stojący przed nim Noah.
Następne ataki rewolwerowiec przemilczał, dając jasno do zrozumienia, że wie o co chodzi, patrzył tylko paląc papierosa w oczy Balsamisty, na kolejny komentarz o poświęceniu Pariasów dodał tylko:
-Możecie żyć jak wampiry gorszego sortu albo zaryzykować życie w walce o lepszy stan....Wybór zostawiam wam, ja tylko podaję rękę-wycedził przez zęby niejako rzucając rękawicą w twarz Johnstona
Potem wzrok przeszedl na Greera któremu Rider powiedział tylko:
-Dzięki, wystarczy- kiedy padło stwierdzenie o Noahu Rider uśmiechnął się -Wiesz dobrze James, że nie tak łatwo mnie zajebać, szczególnie jeśli jakimś cudem uda się połączyć dwóch ostatnich żywych Łowców Wilków Następnie przeszedł do tematu gangu i powiedział:
-Wiem James, przepraszam....Już czeka na nich siarczysty wpierdol...No, ale nie ma co. Dziękuję chłopaki. Jakby co to mam was obu szukać tu?- zapytał i po uzyskaniu odpowiedzi podał obu rękę, wsiadł na motor i pojechał po członków swojej nieszczęsnej bandy....Pora na trochę terroru. Ostatnie co mogli usłyszeć Pariasi to:
-Ichhhaaa Mustang Wiśta wio! zagłuszane przez turkot silnika

Re: Starzy znajomi

Rider wsłuchiwał się w odpowiedzi Greera co jakiś czas wydmuchując toksyczny dym ze swoich martwych płuc, przytakując lekko na słowa mówione przez Greera:
-Spokojnie Stary, nie będę Cię ciągał do tych Kudłaczy, jak umrę to ktoś musi się zajmować Bezklanowcami, a bez Ciebie czeka ich wszystkich śmierć, jesteś zbyt cenny dla naszej sprawy- powiedział poważnie co mogło zaskoczyć Noaha znającego Ridera raczej jako Bon Vivanta i prostaka, dlaczego ten Brujah miałby się martwić sprawą Wampirów bez Rodowodu? No cóż na tę chwilę to musiało jeszcze zostać zagadką.
-O nic więcej nie proszę Greer, Ghost chociaż jest na mnie wkurwiony zrozumie chyba zagrożenie, ba może już jest na tropie- mówił dalej, starając się uspokoić swojego Starego Znajomego.-A właśnie...- zawiesił na chwilę głos -Kojarzysz jakiegoś jubilera czy coś w tym stylu? Będziemy potrzebowali srebra, bo raczej wykonawcę zadania już się gdzieś znajdzie, gorzej z towarem.- tutaj Krzykacz postanowił od razu przejść do rzeczy po czym zwrócił się jeszcze raz na chwilę do Neonaty:
-A Ty Johnston? Znasz się może na chemii? Bo Ogień i Srebro są dla nas jedynym sensownym wyjściem obrony w razie jakby Wilki się rozochociły przez ten czas...Tak jak mówiłem, dzisiaj w nocy słyszałem wyraźne wycie- po tych słowach wypuścił więcej dymu i rozejrzał się po twarzach swoich rozmówców, a może dookoła by sprawdzić czy żaden Wilkołak nie czai się w pobliżu? Rider przez te 10 lat mógł stać się jeszcze bardziej paranoiczny na ich punkcie niż zapamiętał to Greer, ale...Pewnie miał dobry powód

Re: Starzy znajomi

Rider przez całą drogę zastanawiał się czemu właściwie idą...Podobno Greer przyjechał tutaj samochodem, miał pewne domysły, ale wolał nie wyciągać ich na światło dzienne. Gdy gangster powiedział coś o ich młodszym przyjacielu rewolwerowiec uśmiechnął się i dodał:
-Odszczekał mi się w Elizjum...Wtedy wiedziałem, że warto się trzymać z tym chłopakiem. Gdy rozmowa przeszła na temat Ghosta Rider nieco posmutniał i spoważniał rzucając tylko:
-Wiem Greer, wiem, że o wiele Cię proszę, ale jeśli w sprawę Wilczków zaangażowali się Najstarsza Róża i Galatis to warto by było by i on ruszył swój niemiecki zadek. Możliwe, że Rider chciał mówić dalej, ale w tym momencie temat się zmienił, a po czasie doszli do Johnstona, który właśnie oglądał jego Mustanga, Rider od razu podbiegł i sprawdził stan maszyny kiedy pozostali dwaj się witali, dokładnie wygłaskał go po kierownicy i wyszeptał klepiąc go po siedzeniu:
-Już jestem spokojnie Mustang, a następnie spojrzał na Johnstona i rzucił z uśmiechem:
-Przepraszam młody, ale dziękuję, że zaopiekowałeś się moim rumakiem!- następnie spojrzał wzrokiem pełnym gromów na resztkę Wilków która była w stanie dalej za nim iść, o ile poszła i powiedział:
-Później się policzymy, pilnujcie Mustanga- jeśli jednak ich tu nie było policzenie się z nimi zostawił na późniejszy moment. W tym momencie podszedł do reszty rozmówców i dopowiadał to o czym Johnston zapomniał:
-Feng? Primogen Krawaciarzy czy jak to oni wolą Arystokratów. Główny Przełożony Galatisa, działają jak dobrze zorganizowana mafia albo inne przedsiębiorstwo, a Skadi...Stara jest i dzika, zbyt dzika nawet jak dla mnie. Ona chyba była matką tego ważnego Indiańca, dobrze pamiętam Greer?- dodał krótki komentarz na pytanie Neonaty jednocześnie zagajając Protektora Pariasów.
W momencie gdy padło bezpośrednie pytanie do jego osoby Rider uśmiechnął się i odpowiedział poprawiając swoje okulary przeciwsłoneczne:
-Dokładnie i dlatego przychodzę do Ciebie, ponieważ nawet jeśli nie będziesz chciał zawalczyć to na pewno ktoś z mojego ulubionego klanu któremu przewodzisz byłby na to gotów. Poza tym jesteś jedynym który może mieć kontakt z moim starym, a nie będzie chciał za to powiesić mnie za kły na kościele czekając aż nadejdzie wschód...Oczywiście jeśli Ty nie pomożesz mogę jeszcze próbować z Hunterem, ale wiesz jaki on jest- Rider postanowił szybko streścić po co tak właściwie tutaj przyszedł poza oczywistą radością jaką odczuwał przy spotkaniu swojego dawnego przyjaciela. -Poza tym...-tutaj na chwilę zawiesił dokładnie przyglądając się swoim rozmówcom przez czarne szkła -Ja jestem pewien, że w mieście działają Wilczki, jak nie w tym przypadku to w innym. Przynajmniej od dziesięciu lat- rzucił enigmatycznie i wyciągnął papierosa by i on mógł zapalić w tym towarzystwie jednocześnie wyciągając paczkę by pozostali mogli spróbować. Następnie rewolwerowiec odpalił zapałkę i szluga oraz zaciągnął się dymem na tyle na ile pozwalały mu na to zmarłe w poprzednim wieku płuca i dodał enigmatycznie:
-Wycie słychać w każdej części miasta...

Re: Starzy znajomi

Rider spokojnie szedł obok Jamesa czując, że chyba powoli udaje mu się trochę rozwiązać sprawę, rozmawiał dalej ze swoim towarzyszem:
-Nie aż tak tajemnicza, ale nie wiem na ile ściany mają tutaj uszy...Wiesz o czym mówię- gdy Rider wysłuchał reakcji na jego "bieg" tylko lekko się uśmiechnął pod nosem nie dodając nic więcej. W momencie kiedy bestia na chwilę się zagotowała przy ogniu uśmiechnął się jeszcze szerzej patrząc przez czarne szkła na Greera:
-Johnston został u Ciebie przed siedzibą, a sprawa jest dosyć prosta, polubiłem tego młodego i w pierwszej kolejności chciałbym mu trochę pomóc, a kto mu nie pomoże lepiej jak my dwaj? A w drugiej sprawie, jesteś moim jedynym kontaktem w związku z poszukiwaniami Ghosta- szybko streścił Rider prowadząc Greera w stronę młodego Neonaty. Na komentarz o tym, że wielu zasmuciło się na powrót Ridera ten rzucił tylko żartobliwie:
-Zawsze byłem rozczarowaniem

Re: Starzy znajomi

Rider stał się trzymać nerwy na wodzy patrząc na Greera z uśmiechem:
-Tak, tym razem wygrałeś Greer- rzucił bez emocji, był zirytowany całą sytuacją, kiedy doszło do tematu Lupinów dodał tylko:
-Wiem, że sprawa jest podejrzana, nie wiem czy to Wilki, ale dobrze płacą. Inaczej nie byłoby mnie stać na opłacenie tych szkód, ale nie o tym chciałem z Tobą pogadać, ale to jest dość "tajemnicza" rozmowa rozumiesz?- dodał dość zmieszany całym zajściem, był wściekły i nie zamierzał okłamywać w tej chwili Greera, że jest inaczej -A co do moich ludzi...Widocznie potrzebują jeszcze więcej kar fizycznych by zaczęli wreszcie normalnie działać kurwa...- kiedy Greer przeszedł do tematu Johnstona Rider ściszył głos i wręcz szepnął do Greera
-Bestia....Sam nie jestem pewien skąd ja się tutaj wziąłem, pamiętam, że twój człowiek powiedział nam co robisz z moimi ludźmi, zdążyłem odejść tak by nikt mnie nie zauważył w razie stracenia kontroli, a potem ostatnie co pamiętam w pełnej trzeźwości to błysk światła i przeklinającego Noaha...Ja tu chyba przybiegłem- powiedział wcale nie tak bardzo rozmijając się z prawdą, faktycznie krew buzowała w nim w momencie przebiegnięcia przez tę parę ulic, nie był to jeszcze może szał, ale faktycznie bestia mogła przyćmić jego umysł. Szczególnie, że Rider dużo częściej niż inni Spokrewnieni na to sobie pozwalał, po chwili dodał tylko ze skruchą:
-Niestety nie udało mi się Cię dogonić- i uśmiechnął się nieśmiało. Po całym wywodzie wyciągnął tylko paczkę papierosów i wyciągnął ją przed Greerem:
-Przepraszam stary, ale nie będziemy się chyba pieklić tak cały czas, dziesięć lat się nie widzieliśmy. Zapal sobie, świeżo rąbnięte od Niemca.

Re: Starzy znajomi

Rider całkowicie rozumiał sytuację w jakiej postawili go jego "chłopcy" rzucił więc na nich tylko gniewne spojrzenie i powiedział:
-Potem kurwa pogadamy, odszkodowanie idzie z waszej premii po czym spojrzał na barmana i zadał krótkie pytanie:
-Ile?- po uzyskaniu odpowiedzi wyłożył należność, nie powinno to stanowić dla niego problemu po zaliczce od Galatisa którą wciąż miał w swojej torbie po czym wskazał swoim małpiszonom wyjście i poszedł za Greerem we wskazane przez niego miejsce.
-Przede wszystkim chciałem Cię przeprosić, miałem ich tu odstawić by nie robili burdy u Ciebie, tak zresztą zalecił Johnston, a wyszło jak wyszło. Zresztą młody został u Ciebie. Miło Cię widzieć James, zapalisz?- zagaił krótko starając się rozładować atmosferę, jeśli mu się to udało dodał tylko krótko...
-Wolałbym by przy tej rozmowie był młody, trochę się wydarzyło jak mnie nie było, na przykład wilki rozszarpują ludzi...Wiesz jak jest Greer- Rider był ewidentnei poddenerwowany, ale starał się nie dać tego po sobie poznać, próbował uspokoić Greera by mogli spokojnie przejść do interesów, chociaż wiedział, że będzie to trudne, a niestety nie był na tyle mocnym mistrzem prezencji by rozkochiwać w sobie Opiekuna Pariasów

Re: Starzy znajomi

Rider widząc całą sytuację stanął w pozycji bojowej i zaczął się przygotowywać, krzyknął tylko do Greera przed niepotrzebnym rozlewem krwi:
-James, zostaw ich. Pogadajmy!- jeśli to poskutkowało i James zwrócił uwagę na Ridera ten mówił dalej -Nie wiem co zrobili moi ludzie, ale opłacę Ci szkody tylko zostaw ich do cholery.
Jeśli natomiast krzyki Ridera nie zwróciły uwagi Greera na tyle by ten zaprzestał swojego mordu, Rider lekko westchnął i już nie używając akceleracji pobiegł do Jamesa by uderzyć go z pięści w plecy. Pobudzając przy okazji swoje uderzenie za sprawą krwi (Potencja), jednak nie chciał zrobić tego na tyle mocno by wywołać ogromne złamanie maskarady, chciał mu najwyżej złamać kość, a nie wyrzucić dwie przecznice dalej. Po uderzeniu na pewno sprowokował już Greera do rozmowy albo dalszej walki więc ustawiając się w gardę krzyknął tylko:
-Teraz możemy pogadać? Chcesz pojedynku?

Re: Starzy znajomi

Rider początkowo był bardzo spokojny kiedy Noah go opierdalał, ale krew zaczęła się w nim już gotować. W końcu był Krzykaczem i to stereotypowym ikonoklastą więc krew zagotowała się w nim bardzo szybko. Powiedział do Balsamisty tylko szybkie:
-Lepiej tu zostań, a ja zaraz wrócę- i najpierw zwyczajnym biegiem udał się w ustronne miejsce, a następnie wypluł papierosa na ziemię sycząc tylko:
-Nosz Kurwa! by następnie pobudzić swoją szybkość za sprawą dyscyplin. Chciał tam dobiec jak najszybciej, nie myślał teraz racjonalnie, nie tylko jego ciało, ale i myśli pędziły z prędkością światła, liczył na to, że może dobiegnie tam jeszcze przed Greerem albo chociaż zapobiegnie niepotrzebnemu rozlewowi krwi, będzie mógł to powstrzymać jeśli tam się pojawi więc biegł ile miał siły w nogach, pędził bocznymi uliczkami z taką prędkością, że dla postronnych obserwatorów wydawałby się złudzeniem, mrugnięciem, zwykłą smugą światła. Chciał dobiec na tyły pubu i tam zakończyć swój śmiertelny bieg tak by nikt nie zauważył jego zatrzymania (Akceleracja)
Gdy dotarł już na miejsce, spróbował wejść do pubu i zrobić szybki rekonesans tego co tam zastał i jak bardzo jest źle

Re: Starzy znajomi

Rider przez długi czas nic nie mówił, paląc jedynie zapalonego przed chwilą papierosa i patrząc na Noaha przez okulary przeciwsłoneczne, gdy ten poruszył temat okularów powiedział mu tylko:
-Z wiekiem dowiesz się po co zakładać szkła na nieoficjalne spotkania- ponownie Rider był może niepotrzebnie enigmatyczny, ale Noaha już mógł się przyzwyczaić do oszczędności słów Ridera w takich momentach. -Dzięki- dodał gdy usłyszał komplement odnośnie swojego ubioru
Gdy obaj Panowie przeszli na tyły Rider dalej palił namiętnie papierosa idąc za Balsamistą i słuchając jego rozmowy z "czujką" Greera jak obaj podejrzewali, chociaż na tym etapie rewolwerowiec nie miał jeszcze aż takiej pewności jak jego towarzysz. W momencie gdy Balsamista wskazał gestem na Ridera ten odpowiedział krótko:
-Rider, czego James się aż tak boi?- po czym wydmuchał dym w stronę drzwi, wkładając prawą rękę do kieszeni spodni, dokładnie tam gdzie miał schowany rewolwer, a lewą dalej trzymał papierosa

Re: Starzy znajomi

Rider prowadził motocykl bardzo spokojnie, nie szarżował, pojazd nie był przystosowany do jazdy dwuosobowej więc bez sensu było dodatkowo go nadwyrężać Mustang był i tak w ryzykownej pozycji, rewolwerowiec spokojnie wykonywał polecenia Balsamisty które miały go doprowadzić do celu i przez większość czasu milczał, gdy jednak padło pytanie o przegląd odkrzyczał tylko:
-SAM DOGLĄDAM MUSTANGA I WSZYSTKO Z NIM W PORZĄDKU- było to dumne i pewne siebie na swój sposób. Gdy obaj Panowie dojechali do budynku, zaparkował motocykl zaraz przed wejściem i zaczął się rozglądać. W jego głowie zaczęły się kłębić różne myśli, ale raczej spokojne, myślał jak tym razem wygrać partię szachową ze starym znajomym. Spojrzał na Noaha i powiedział tylko:
-Powiedzmy, że nasza relacja jest burzliwa-rzucił enigmatycznie, może liczył na to, że resztę dopowie sobie Johnston, że domyśli się, że mówi o sobie i Greerze. Rider spokojnie podszedł do drzwi i oparł się o ścianę obok poprawiając rewolwer i właśnie teraz zakładając swoje okulary przeciwsłoneczne nie tłumacząc Młodszemu do czego służą, ale przecież zawsze nadawały się jako ochrona w ten sposób nikt nie złapie z nim kontaktu wzrokowego:
-Na pewno to Tu Johnston?- zapytał kiedy wyciągał z kieszeni spodni paczkę papierosów szykując się do odpalenia kolejnego szluga

Re: Starzy znajomi

Rider spokojnie sluchał głosu Balsamisty, nie chciał go zastraszyć bardziej tylko trochę nastraszyć by zrozumiał, że może sobie fologwać na salonach, ale na ulicy są trochę inne reguły. Po jakimś czasie puścił jego rękę i kontynuował dialog
-Dzięki stary, staramy się- uśmiechnął się w kierunku swoich chłopaków, był z nich bardzo dumny, gdy Noah zaczął mówić nieśmiało swój komunikat Rider lekko posępniał, ale zrozumiał. Spojrzał na swoich chłopaków i powieidzał:
-Chłopaki to pójdziecie się napić, wampirze sprawy wymagają żebyśmy poszli tam sami. Podaj im adres młody- zwrócił się do Balsamisty, któremu chyba udało się osiągnąć efekt jaki chciał osiągnąć, gdy już podeszli do motocyklu Ridera, ten kazał Noahowi usiąść "z tyłu" i wyruszyli pod wskazany wcześniej przez balsamistę adres, Rider zaczął krzyczeć
-RACZEJ NIE POGADAMY PRZY TEJ GŁOŚNOŚCI, ALE JEŚLI MNIE SŁYSZYSZ TO OGÓLNIE MUSISZ WIEDZIEĆ, ŻE Z GREEREM TROCHĘ SIĘ Z NAMI I MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE DOJDZIE DO MORDOBICIA

Re: Starzy znajomi

Rider dokładnie obserwował każdy ruch neonaty, może faktycznie chciał go trochę zastraszyć, ale szybko przeszedł do bardzo oszczędnych w słowa komunikatów, występował teraz nie jako Rider Anicale z klanu Brujah, a jako Rider lider gangu Wilków, ta pozycja była o wiele bardziej prestiżowa. Spojrzał więc jeszcze raz w oczy Johnstona gdy ten trzymał go w uchwycie dłoni:
-W takim razie będzie trzeba się przejechać, nie możemy tu tego wszystkiego zostawić, Greer ma jakiś parking?- zapytał z wyraźną troską w głosie, z jakiegoś powodu bardzo dbał o te pojazdy. Gdy Balsamista poruszył wątek obecności reszty wilków Rider uśmiechnął się prezentując swoje kły:
-Oni? Oni są dla mnie jak rodzina, odkąd zdecydowali się ze mną podróżować wiele widzieli i są w ciągłym niebezpieczeństwie ze strony wrogich sekt albo Lupinów, nie mogę ich tak po prostu zostawić. To moje chłopaki- ostatnie zdanie wypowiedział bardzo ciepło zupełnie jakby ojciec mówił o swoich ukochanych dzieciach i spojrzał na swoją "uroczą bandę". W tym momencie puścił jednak dłoń swojego "przyjaciela" i powiedział szybko wręcz rozkazująco:
-Dobra, wsiadaj do mnie, jeszcze nigdy nikogo nie woziłem i nie wiem czy motory tak potrafią, ale Mustang na pewno potrafi, chodź- poklepał Noaha po plecach żeby poszedł za nim, a potem wskazał swoim ludziom by poszli za nimi.
Noah mógł poczuć się w potrzasku obserwujących go spojrzeń, ciekawe co o nim myśleli śmiertelnicy którzy mieli świadomość jego wampirzej egzystencji? Czy wzbudzał strach? Pewnie tak, może bali się go tak samo bardzo jak on ich. Gdy szli powoli w kierunku motorów Rider zadał młodszemu Spokrewnionemu jedno pytanie:
-Powiedz mi, czy pamiętasz swoją śmierć?- pytanie było zagajeniem jakiejś większej rozmowy, ale by ją kontynuować Rider potrzebował odpowiedzi

Re: Starzy znajomi

Rider już dawno był ulicznikiem
Zanim wyjechał przebrał się w swój nieformalny strój, a garnitur, fedorę i pantofle schował delikatnie do torby którą cały czas trzymał teraz na ramieniu. Skórzana kurtka i jeansy o wiele bardziej oddawały to kim był, nie mówiąc już o kowbojkach, które były chyba jedynym poza Mustangiem reliktem jego śmiertelnego życia. Jak zwykle jechał na przedzie kolumny łącznie ośmiu motocykli. Każdy kierowca w tej chwili miał tę samą skórzaną kurtkę z wyszytym na plecach brązowym wilkiem. Dla Ridera miało to wydźwięk ironiczny.
Gdy "Wilki" zajechały w uliczkę w której miał czekać Noah, Rider zatrzymał się mówiąc do swoich ludzi:
-To jeden z takich jak ja więc uważajcie by go nie zdenerwować- po czym zaczął wraz ze swoimi ludźmi spokojnie pochodzić do Johnstona trzymając obie ręce w kieszeniach swoich spodni z których prawa miała dostęp do rewolweru, a lewa miała bliskie okolice noża myśliwskiego, może był srebrny? Kto wie?
-Johnston! Bardzo się cieszę, że Cię widzę- powiedział typowym gangsterskim tonem, ciekawe ile takich rozmów z różnymi szemranymi typami już odbył, ale Noah nie był przecież szemranym typem mógł nie być w pełni świadomy panującej w tych kręgach etykiety, ale Rewolwerowca nie bardzo teraz obchodziła reakcja Neonaty na jego zachowanie, miał zadanie do wykonania i nie zawahałby się po prostu wyciągnąć teraz broni i zagrozić balsamiście, miał przecież przewagę liczebną. Widząc prawdopodobne zaniepokojenie Noaha "obstawą" rzucił mu tylko lakoniczne:
-Nie martw się, to moje chłopaki, o wszystkim wiedzą....Wszystkim- w tym momencie mrugnął do Johnstona, a gdy podszedł już na zasięg wyciągnięcia ręki, wystawił ją do niego:
-Cześć, będziemy gdzieś dalej jechać czy to dość blisko młody?

Re: Polowanie na Wilki (I)

Kiedy młody wampir odmówił wzięcia od niego papierosa usprawiedliwiając się tym, że "widział płuca palaczy" Rider uśmiechnął się do niego serdecznie:
-Widać, że jesteś młody, bo nie widziałeś jeszcze swoich płuc-tutaj zaśmiał się bardzo porozumiewawczo patrząc na resztę zebranych-Oj młody, jak już pierwszy raz wilczek albo inna kreatura rozerwie Ci pierś to zobaczysz, że płuca palaczy przy naszych to nic-faktycznie Rider mógł mieć trochę racji, na pewno nie raz i nie dwa jego płuca na przestrzeni dekad zostały obnażone, a zresztą to co mówił było na swój sposób logiczne. Nieużywane organy zanikały, a im dłużej Krwiopijca był martwy tym dłużej już nie używał swoich płuc, oczywiście z drobnymi wyjątkami jak wtedy gdy musiał przybierać bardziej ludzką formę dla imitacji swojego życia.. W momencie gdy Brujah usłyszał w głosie Johnstona nutkę smutku w momencie gdy został nazwany Pariasem od razu skarcił go tonem głosu i spojrzeniem
-Chyba sobie żartujesz Johnston, że się tego wstydzisz? To wam wkłada do głowy Greer?-pytanie było oczywiście z perspektywy Jeźdźca, było retoryczne niemniej dał chwilę czasu na odpowiedź dla karconego właśnie młodego-No to ja Ci powiem, że twój mentor pierdoli i ma ogromny kompleks niższości. Pariasi są tak samo wartościowymi członkami naszej społeczności jak każdy inny jej członek! Ba, masz nawet trochę szczęścia, twoja krew nie buzuje tak jak moja, nie obdarza Cię szaleństwem tak jak krew Malkavian czy nie więzi w niewolnicze łańcuchy jak krew Czarnoksiężników. Noś tytuł Pariasa z dumą!-reprymenda mogła być zaskakująca dla Noaha, ale nie dla pozostałych zebranych przy tym stoliku. Rider od zawsze słynął z ogromnej sympatii do Pariasów i egalitarnych poglądów względem nich....Ach gdyby tylko ten Spokrewniony miał pojęcie o instytucji wyższych i niższych klanów....Dobrze, że nie ma, bo mógłby bezprecedensowo wpaść w szał. Gdy Balsamista wspomniał o tym, że może go umówić na spotkanie ze swoim mentorem, oczy Motocyklisty zaświeciły pewnym blaskiem, od razu wręcz przytaknął:
-Bardzo chętnie z nim się rozmówię i chciałbym żebyś był świadkiem tej rozmowy Johnston- Starsi Spokrewnieni przy tym stole o ile interesowali się sprawą Bezklanowców mogli słyszeć o wieloletnim konflikcie pomiędzy dwoma Gangsterami skąd ten pierwszy Rider nie godził się na półśrodki i widział w Greerze miękką faję i zdrajcę swojego "klanu", a ten drugi wolał politykę ugodową, bo uważał, że tylko tak może liczyć na jakikolwiek szacunek dla swoich braci, na szczęście Noah jeszcze nie miał o tym wszystkim pojęcia, ale wszystko wskazywało na to, że dowie się o tym niedługo...
Noah wspomniał także o kwestii zadania Rider tylko spojrzał na niego z uśmiechem i powiedział:
-Nic wielkiego, zwykłe polowanie na wilki
Wypowiedzi Norwooda jedynie się przysłuchiwał, nie dodawał nic więcej, był już wystarczająco zirytowany tym wszystkim co miało tutaj teraz miejsce i nie miał ochoty uczestniczyć w przekomarzankach między Plotkarzami
Następna odezwała się Irene która zwróciła się już bezpośrednio do Ridera, a więc ten był zobowiązany odpowiedzieć:
-Pani Primogen, byłbym wdzięczny za wsparcie finansowe, ale w szczególności za kontakt do dobrego rusznikarza czy też kowala, bo wątpię by moje kontakty we włoskiej mafii pozwoliły na zakup dobrej jakości srebrnych nabojów, a pewnie mojemu partnerowi- tutaj rzucił wzrokiem na Noaha-Przydałby się jakiś nóż, jestem więc bardzo wdzięczny za możliwość udostępnienia kontaktu. Gdy Primogen skończyła Rider dodał z uśmiechem, jak wtedy gdy ktoś jest doskonale nauczony do szkoły na odpytanie, a nauczyciel i tak zadaje banalne pytania:
-Oczywiście Pani Primogen, zasadzka jest podstawą w walce z tym ścierwem. Zwiad oczywiście też zostanie wykonany i to w dwóch fazach. Śmierdzi mi tylko jedna kwestia....Te bestie zwykle nie atakują Śmiertelników, chyba, że ludzie prowadzą ostatnio jakiś wyrąb lasu o którym nie mam pojęcia.- faktycznie Lupini specjalizowali się raczej w atakach na Spokrewnionych, rzadko rozszarpywali Ludzi chyba, że zaszli im wystarczająco mocno za skórę, mógł to być ten przypadek, ale ten fakt sprawił, że Rider zwątpił w to, że może chodzić o Lupinów. Była jeszcze jedna prośba którą Primogen dała Riderowi, wytłumaczenie Najmłodszemu tego o jakich "Wilkach" mowa, ten więc spojrzał na niego, poprawił fedorę w teatralnym geście rodem z Dzikiego Zachodu i powiedział krótko:
-Wilkołaki Johnston, wilkołaki, ekoświry które polują na nas, bo uważają, że jesteśmy wynaturzeniem i niszczymy ich święte lasy. Nawet nie wiem do czego to porównać w świecie Żywych, bo takich wariatów tam kur...nie ma, ale nie zmienia to faktu, że są cholernie niebezpieczni. Bardziej zwierzęcy niż my, z o wiele lepszą regeneracją i odpornością niż my. Boją się jedynie Ognia i Srebra- wykład był krótki, ale chyba wystarczająco treściwy i obrazowy dla Balsamisty
Ostatnią osobą której musiał odpowiedzieć Rider był Arystarch ten spokrewniony tworzył naprawdę bardzo kwieciste zdania, ale nie było to na głowę Motocyklisty, ten postanowił więc przejść do rzeczy i odpowiedział krótko
-Nie musisz mi słodzić "Harpio" Galatis, wiem, że to twoja rola, a moją jest obdzierać ze skóry te zwierzęta, wiem co robić. Co do przekazywania informacji, jest to dla mnie oczywiste. Umawiamy się na to tutaj w "Wolności" czy życzysz sobie innego miejsca?-Zapytał, a po otrzymaniu odpowiedzi dodał jeszcze:
-Tak, pomoc Pani Primogen będzie tym razem nieoceniona
Potem jeszcze raz jego wzrok utkwił na Balsamiście do którego miał tylko jedno proste pytanie:
-To jak? Wchodzisz w to czy pękasz?

Re: Ostry pazur Harpii

Rider tylko przytakiwał głową na opowieść Norwooda. Nie miał przecież nic do dodania, spodziewał się, że jeśli któryś Krawaciarz był gotowy zrobić taki ruch to właśnie Galatis, chociaż i tak jego oczy wyrażały odrobinę zdziwienia. Dalsze informacje Norwooda Rider także starał się przemilczeć, ba harpia nawet trochę zaczęła go irytować, bo niby co Rider nie znał się na swojej robocie? To on czy Norwood przez czterdzieści lat jeździł na koniu uzbrojony tylko w zardzewiały rewolwer pełny srebrnych kul i odrobinę ognia mordował razem z koterią Lupinów? Wiedział jak ich tropić i wiedział, że nic nie jest pewne dlatego był podirytowany, a efekt wzmocniła jeszcze krew Krzykaczy odpowiedział harpii ze swojego klanu przez zęby:
-Dzięki...Znam się na swojej robocie, dlatego pytam o kogoś kto taką sekcję zwłok mógłby przeprowadzić
Gdy Norwood postanowił wygłosić swoje słynne "pośpiech nie jest wskazany" Rider wziął tylko głęboki wdech, krew w nim buzowała i z tego powodu już nic nie odpowiedział by zaraz nie wpaść tutaj w szał. To w końcu nie była debata gdzie takie zachowanie by mu uszło...To było Elizjum miejsce gdzie wszyscy: Krzykacze, Dzikusy, Świry, Szczury, Degeneraci, Pseudowampiry i Krawaciarze tu mogli być wszyscy, a nie wszyscy znali potęgę szału. W związku z tym przemilczał ten nieprzychylny komentarz.
Wśród zebranych był jeszcze Galatis który także starał się Ridera pouczyć, a w dodatku odrzucił jego papierosa, zmierzył go trochę wzrokiem, ale dalej starał się nad sobą panować, to nie był jeszcze etap szału...Zwykła irytacja. Cały "wykład" o Maskaradzie Rider przemilczał. Po co było powielać tylko nudne pierdolenie starych dziadów kiedy Maskaradę można młodszym przedstawić w zupełnie innym i atrakcyjniejszym świetle -Jak się nie będziesz pilnował, to Cię zajebią. Jak się za bardzo nie będziesz pilnował. To ludzie zajebią nas wszystkich- tak właśnie Rider podsumował słowa Ventrue w swojej głowie, jednak dla utrzymania swojej samokontroli postanowił nie mówić tego na głos
Wtedy to do towarzystwa dołączył brodacz, bardzo nieporadny wyglądał jakby był tu pierwszy raz, ale tak samo wyglądał przecież Rider, różnica była taka, że Rider chciał tak wyglądać, a Brodacz sprawiał wrażenie jakby starał się dopasować do tego teatrzyku. Gdy Parias doszedł do zgromadzenia, Rider od razu wystawił w jego stronę papierosy:
-Zajaraj, rozluźnisz się....Młody jak mniemam?- jeśli Noah postanowił wziąć papierosa uśmiechnął się, jeśli nie, po prostu schował je spowrotem do kieszeni marynarki. Gdy Bezklanowiec postanowił się przedstawić Rider wyciągnął w jego kierunku rękę do męskiego uścisku dłoni:
-Rider, po prostu Rider, bez zbędnych tytułów i tych ceregieli. gdy ten wspomniał o Greerze Rider lekko się skrzywił, a potem serdecznie uśmiechnął prezentując szereg zębów i kły w całej okazałości patrząc na przybysza:
-Więc pewnie jesteś Pariasem, to dobrze....Lubię takich. Będę miał dla Ciebie zadanie, na pewno będziesz chciał pokazać swoją wartość w sekcie, bo wyglądasz na kogoś pragnącego doświadczenia- tutaj przerwał dumnie patrząc w oczy swojego rozmówcy- -A co do Greera, skoro Szeryf go jeszcze nie dojebał i pozwala mu dalej przyprowadzać swoich braci to chętnie się z nim rozmówię. Może wreszcie pójdzie po rozum do głowy.
W tym momencie jednak stało się coś czego Rider się nie spodziewał. Naczelna degeneratka podeszła do ich stolika, co skłoniło Ridera do zdjęcia fedory i skinienia w jej kierunku głową....Chyba tak wymagała etykieta nie? Nie wiedział, miał zawsze gdzieś takie bzdety, jednak gdy Irene postanowiła zaproponować wsparcie w walce z jego odwiecznym wrogiem, jego oczy zrobiły się jakby większe, było to szansa na większy zysk, ale też na większą stratę, ale ponieważ Rider nigdy nie był mistrzem kalkulacji to spojrzał na nią bardzo życzliwie (na ile pozwalała mu na to wciąż buzujaca krew) i powiedział:
-Jeśli śledztwo da nam więcej niż podejrzenia, że to Wilczki Pani Primogen to będziemy potrzebować sporo srebra i ognia, a i nie zamierzam nikomu odmawiać przyjemności z mordowania tych szmat- ostatnie słowo może było trochę nieeleganckie, ale Łowca naprawdę nienawidził swojej Zwierzyny. Pewnie ktoś inny na jego miejscu trzymałby język za zębami, ale on nie. Na komentarz o tym czy nie zardzewiał przez ostatnie 10 lat postanowił odpowiedzieć tajemniczo:
-Zapewniam Panią Primogen, że nie...A nawet ją zwiększyłem stąd moje podejrzenia, że chodzi o Wilczki, gdyby tylko Ghost coś z tym robił gdy mnie nie było....- postanowił wyrazić również swoją niechęć do swojego nieudolnego Stwórcy, który zdawał się cały czas nie pozbierać po śmierci jego Childe....
Człowieku...To było jakieś 70 lat temu- przeszło przez głowę Ridera i ponownie zaczął obserwować zebranych

Re: Krwawy Haracz

Faktycznie...Skok był kiepski, a czas uciekał. Potrzebował pieniędzy....Może znowu nadszedł czas na wynajęcie się u którejś z Wampirzych szych? Nie był to głupi pomysł, szczególnie, że jest przez nich wszystkich zapewne uważany za martwego. Sprawą Lupinów i tak należało się zająć, słyszał plotki o rozszarpanych ciałach na północy, ale potrzebował więcej szczegółów. Jedyną osobą która mogła mu je dać był prawdopodobnie Ghost, który już na pewno prowadzi śledztwo w tej sprawie no bo gdyby tego nie robił pokazałby jeszcze bardziej nieudolność Wieży z Kości Słoniowej. W tym momencie spojrzał na swoich ludzi i wykrzyczał:
-Mam! Potrzebujemy trochę więcej pieniędzy. Pojadę spotkać się z moimi braćmi, są w mieście bestie na które mogę zapolować i zgarnąć dla was więcej łupu, obiecuję.- Rider nie kłamał, był cholernie lojalny wobec swoich Wilków i nie zamierzał ich w żaden nieuczciwy sposób wykorzystać. Nie był jak Ghost, traktował swoich ludzi poważnie i z należytym szacunkiem, chociaż rozumianym w jego pokrętnej definicji.
-Potrzebuję wypić troszkę krwi od kilku z was, niedużo tak żebyście mogli normalnie funkcjonować, a dzięki temu będę mógł was lepiej ochronić w razie zagrożenia - Rider mówił szczerze, stawiał sprawę uczciwie. Zupełnie nieświadomie zachowywał się jak wyidealizowani Brujah jeszcze z Kartaginy...Ach gdyby znał tę historię pewnie znienawidziłby Ventrue jeszcze bardziej niż teraz. Po tych słowach zaczął pić ze swoich ludzi, ale starał się nie wypić z jednego więcej niż ekwiwalent jednego punktu krwi. Nie chciał ich uszkodzić, a było ich dużo. Jeśli mu się udało to pił aż poczuł najedzenie, nie chciał pić ponad stan. Oczywiste jest, że wampiry ciągle łakną, ale nie o to tutaj chodziło. Gdy skończył zalizywać ranę ostatniego z tych którym przypadł tym razem zaszczyt bycia bankiem krwi zapytał:
-Wszyscy się dobrze czują? Możemy jechać dalej?- Pytanie naprawdę wynikało z troski, wcześniej dokładnie zalizał ranę każdego ze swoich ludzi i wsiadł na motocykl. Gdy wszyscy stwierdzili, że są w stanie dalej jechać zaczął prowadzić ich do La Liberte...Musiał rozmówić się z Duchem
Ciąg dalszy opowieści (jeśli nic ich nie dorwało po drodze jeszcze)
z.t

Re: Ostry pazur Harpii

Na wiadomość o śmierci Kuruka Rider lekko opuścił głowę i zdjął na moment fedorę by oddać mu umiarkowany hołd:
-Szkoda, oby tam coś po drugiej śmierci czekało- po tych słowach założył fedorę ponownie. Natomiast Riderowi humor poprawił się od razu gdy usłyszał o wpadce Longa, ba wybuchł niekontrolowanym śmiechem który nie przystawał w tej chwili pewnie żadnemu szanującemu się Spokrewnionemu, ale...Roder miał gdzieś etykietę:
-Long odjebał taką akcję? Nie no naprawdę ten "strażnik tradycji" złamał tę najważniejszą? Co na to reszta krawaciarzy?- śmiech był tak duży, że pewnie gdyby Rider musiał oddychać właśnie zakrztusiłby się powietrzem i pewnie wypluł mnóstwo śliny, a może nawet flegmy. -To dlatego tak uciekał z Elizjum....Kto go obsmarował?- w tym momencie śmiejący się Ancilae zaczął rozglądać się po sali zupełnie jakby chciał z ogromnym entuzjazmem podać komuś dłoń i zaprosić go na...Dobrą vitae, bo na dobre whiskey już nie mógł. Po chwili rozglądania się zreflektował się jednak i spojrzał znowu na Norwooda lekko poważniejąc
-Przepraszam, za bardzo mnie to rozbawiło, moje kondolencje co do straty.. W tym momencie temat zszedł na sprawę Wilkołaków w której Rider czuł się wystarczająco pewny i znał jej wagę na tyle by całkowicie spoważnieć
-A więc jeszcze nic nie wiadomo? Będę musiał tam pojechać i się tym zająć. Chciałem porozmawiać z Ghostem, ale nie widzę go tutaj.- po tych słowach dowiedział się o tym, że faktycznie jego Stwórca wyszedł przed chwilą z Elizjum co było swego rodzaju pechem. Rider spojrzał w oczy Norwooda i powiedział:
-Szkoda, jest chyba w tej chwili jedyną kompetentną poza mną osobą do tej roboty, chociaż pewnie jakiś młodziak byłby gotowy się tym zająć po to by wpaść w wasze łaski nie?- pytanie było lekko zaczepne, ale Rider czuł jakby stwierdzał fakt. Na odmowę papierosa Rider zareagował spokojnie i uśmiechnął się do Harpii:
-Nie ma sprawy, tylko spytałem
W momencie gdy do rozmawiających Krzykaczy dołączył sam sprawca zamieszania jak pewnie dowiedział się już Rider, uśmiech nie mógł opuścić jego twarzy. Od razu wystawił do niego rękę gdy ten się z nim przywitał:
-Galatis! Gratuluję, już kiedyś pokazałeś, że masz jaja, ale teraz....Szacun. Ochrzanić swojego Primogena i to będąc jednym z Krawaciarzy. Wow- Rider nie krył swojego podekscytowania tą sytuacją, jeszcze za czasów gdy Rider był młody i niedoświadczony słyszał o słynnym przemówieniu Arystarcha które przyczyniło się do obalenia innego z Ventrue, nic dziwnego więc, że Rewolwerowiec darzył Harpię z Klanu Ventrue dość ciekawym rodzajem szacunku:
-Właśnie Galatis, może Ty palisz?- zapytał wyciągając w jego kierunku otwartą paczkę fajek, na zażenowane spojrzenie Norwooda odpowiedział tylko:
-No co? Wypada chyba zapytać, nie?- faktycznie według pewnej pokrętnej logiki wypadało w tej chwili o to zapytać. Na gratulację od Galatisa odpowiedział krótko:
-Dziękuję, ale nie tak łatwo mnie zabić, chociaż pewnie w końcu wielu spróbuje- uśmiechnął się serdecznie do swojego rozmówcy.
W momencie gdy Galatis przeszedł na temat Lupinów i Maskarady Rider spojrzał na niego nieco poważniej, uśmiech zszedł na chwilę z jego aroganckiej twarzy:
-Tak, słyszałem o sprawie Lupinów i dlatego tutaj jestem w poszukiwaniu mojego Stwórcy, ale dowiedziałem się, że już go nie ma, a co do Maskarady...Camarilla ma jedną sensowną zasadę i z jakiegoś powodu akurat ona jest najczęściej łamana. Może Ty mi to wytłumaczysz Galatis? Przecież bez Maskarady ludzie od razu zaczęliby na nas polować, z łowców stalibyśmy się ofiarami. To bez sensu- pomimo nikłej inteligencji umysł Ridera przyswoił informację o Maskaradzie i podzielał pogląd Greka.
W momencie gdy otrzymał pieniądze od Bogacza pojawił się szeroki uśmiech, schował to szybko do wewnętrznej kieszeni marynarki, przeliczy to potem by następnie wsadzić to do torby wraz z resztą pieniędzy:
-Tylko jedno pytanie. Nie mogę zadziałać tutaj sam, bo w pojedynkę nawet najzdolniejszy łowca nie da rady pokonać tego ścierwa. Czy znasz Galatis jakiegoś młodziaka który byłby chętny na udowodnienie wam swojej siły? Szkoda, że nie ma Greera, bo najbardziej do takiej roboty nadają się moi ukochani Wygnańcy- zadał pytanie dość trzeźwo, ale przy okazji lekko cwaniacko

Re: Krwawy Haracz

-Dobra Panowie...W takim razie klasycznie 10 dolców i jedna paczka fajek dla mnie, resztę bierzecie wy, tak?- powiedział nie zostawiającym szansy na sprzeciw głosem władczo obserwując swoje Wilczki po to by po chwili schować papierosy do kieszeni marynarki, a pieniądze dorzucić do torby....
-1810 dolarów....To już chyba jakieś pieniądze- rzucił niby do siebie, niby do swoich gangsterów. Po czym spokojnie poczekał aż podzielą między siebie resztę łupu.
-Nie załamywać się Panowie- powiedział nieco głośniej z większa radością w głosie. -Mamy jeszcze tyle do zrobienia tej nocy, a trzeba jeszcze znaleźć jakieś lokum!- mówił dalej zupełnie jakby prowadził teraz odprawę gangu sto lat temu. -Potrzebuję jeszcze trochę krwi i magazynków do broni najlepiej srebrnych, a Wam na pewno też się przyda jeszcze trochę ruchu prawda? Więc pomyślcie jak możemy zdobyć te rzeczy- Wilki były wtajemniczone w prawdziwą naturę swojego szefa, w końcu jak miałby im wyjaśniać to, że działa z nimi tylko w nocy, a za dnia muszą go pilnować gdy ten śpi po jakiś piwnicach chicagowskich kamienic, oczywiście w grę wchodziło mówienie o jakiegoś rodzaju narkomanii, ale to kłamstwo na dłuższą metę nie miało szans się utrzymać. W związku z tym i Rider wraz ze swoimi ludźmi zaczął się zastanawiać...Gdzie jeszcze znajdzie dobrą krew i gdzie będzie mógł pozyskać nową amunicję...Szczególnie srebrną. Zaczął wertować w głowie całą swoją wiedzę o półświatku Wietrznego Miasta, ale czy coś faktycznie przyjdzie mu do głowy? Skądś w końcu pozyskał srebrną amunicję którą obecnie ma w bębenku. Tylko to mogła być droga sprawa, z drugiej strony dysponowali teraz towarem wymiennym trzecim co do zapotrzebowania na czarnym rynku zaraz obok dolarów i alkoholu więc może sprawa nie byłaby aż tak trudna do ogarnięcia. Została jeszcze krew, niby mógłby polować na losowe dziwki i meneli, ale czy to mu przystawało? Z głodu i w ostateczności tak, a dalej miał świadomość, że jego dawny prześladowca mógł złapać jego trop, może przez te lata dorwał już Ghosta i do pełni zemsty brakuje mu już tylko Ridera? Rewolwerowiec zaczął się teraz poważniej zastanawiać nad szybkim źródłem juchy i srebra w końcu...W każdej chwili bestia mogłaby go teraz dopaść, a on z jednym magazynkiem nie będzie w stanie się w pełni obronić, a ponowna ucieczka nie byłaby idealnym wyjściem.
-No i jak Panowie, wasze mózgownice działają czy już tylko kutasami myślicie?- rzucił żartobliwie dla rozluźnienia atmosfery, ale sam był jednak nieco spięty i rozejrzał się jeszcze raz po uliczce w której byli w momencie gdy wsiadał na motor

Re: Krwawy Haracz

Rider nie krył swojego niezadowolenia cała tą sytuacją. Chciał się napić i mógłby to zrobić nawet tu i teraz, jego gang i tak wiedział o wampirycznych skłonnościach szefa, ale jednak coś go kusiło do zrobienia tego nieco subtelniej, dlatego zaczął pokazywać Niemcowi rewolwerem wejście na zaplecze
-Tam, tam kommen tam!- kilka niemieckich słówek kojarzył, w końcu całe życie współpracował z Niemcem. Rzeźnik raczej powinien zrozumieć aluzję, gdy wchodził z nim na zaplecze rzucił tylko do swoich ludzi:
-Przetrząśnijcie wszystko i weźcie to co potrzebne, TAK!?- rozkaz był wynikiem trwającej w nim irytacji, bestia jeszcze się nie wyrywała, ale temperament jego krwi raczej nie ułatwiał sytuacji. Gdy tylko udało mu się wejść na zaplecze ze swoją ofiarą, bez zbędnych ceremonii wgryzł się w niego by się pożywić, nie tak by zabić ani okaleczyć, był bestią, ale nie mordercą. Chciał tylko zaspokoić głód...Po tym wszystkim zalizał ranę i wyszedł ze sklepu rzucając tylko do swoich ludzi:
-Bierzcie co macie, jedziemy to przeliczyć po tych słowach, wsiadł na swojego Mustanga i zaczął prowadzić Gang w boczną uliczkę nieco oddaloną od sklepu, jechali w ciszy, Rider był już spokojniejszy, ale dalej nie był jeszcze pełen. Liczył na jakiś dobry łup przecież Marcri nie pomyliłby się...Zajechali w boczną uliczkę gdzie jedynie reflektory ich motocykli rozświetlały noc. Zatrzymał się i zgasił reflektor. Jego ludzie zrobili zapewne to samo. Oparł się o ścianę jednego z tutejszych bloków mieszkalnych i zapytał oschłym i ochrypłym głosem
-Pokazywać kurwa fanty- rzucił do swoich ludzi

Re: Ostry pazur Harpii

Widocznie nie udało mu się dostrzec ani Greera ani Ghosta w związku z tym już miał wyjść i zacząć działać na własną rękę, jednak pojawił się Norwood, Harpia jeden z niewielu "starszych" których Rider darzył jakimś podstawowym przynajmniej szacunkiem. Na komentarz o przeżyciu, wyjął papierosa z ust i uśmiechnął się szeroko prezentując krzywe zęby:
-Nie tak łatwo mnie zabić, Norwood, ale miło, że pytasz. Coś się zmieniło we władzach?- zagaił pytanie raczej od niechcenia, dla utrzymania jakiegoś kontaktu, a nie po to by realnie się dowiedzieć. Co z resztą miałoby go obchodzić z kim teraz będzie musiał walczyć, ponieważ każda władza tych faszystów z Camarilii była dla niego jednym złem, jednak gdy Harpia zadał mu pytanie o to "co on tu właściwie robi" spojrzał Philipowi prosto w oczy i wygłosił:
-Wilczki wróciły, a Starsi znowu nie potrafią się tym zająć. Szukam Ghosta żebyśmy mogli znowu ogarnąć jakiś plan działania i wytłuc te ścierwa, a poza tym liczyłem, że spotkam Greera, o ile jeszcze "Szeryf" go jeszcze nie ujebał. Nie przejmujcie się kochani, potem znowu raczej długo tu nie zastanę, a Ty jak się czujesz?- zwrócił się do Harpii
Co to w ogóle za zbiorowisko i czemu wszyscy klaskali? Rider był w tej chwili uprzejmiejszą wersją siebie, chociaż palił nie dmuchał dymem prosto w oczy rozmówcy, raczej wyglądało to jak nawyk, jak rozmowa przy wspólnym papierosie...Właśnie wspólnym. Rider zaczął gorączkowo przeszukiwać kieszenie:
-Przepraszam, gdzie moje maniery? Chcesz macha? Albo całego szluga?- pytanie mogło wydawać się nietaktowne, ale Norwood który na pewno swojego współklanowicza znał, wiedział, że to wyraz dość dużej sympatii. No ale niestety, Brujah był w Elizjum od kilkunastu minut, a już zdążył wszystkim przypomnieć czemu właściwie tu nie bywa.

Re: Ostry pazur Harpii

Zapewne tylko jeszcze jego tu brakowało. Rider wraz z wiernymi mu Wilkami zajechał pod La Liberte, nie było go tu przynajmniej od 10 lat, więc i śmietanka towarzyska tego "eleganckiego" klubu na pewno go już zapomniała. Rider nakazał swoim ludziom przypilnować jego pojazdu, pogładził go lekko po kierownicy szepcząc
-Wrócę Mustang i przed wejściem zapalił jeszcze papierosa. Lekko odsunął się na widok ognia, wychodzącego z zapałki, ale przecież nie będzie się bał małego płomyczka. Po tym jak zaciągnął się już 2 razy i zgasił zapałkę o chodnik, schował rewolwer głębiej w marynarkę, nasunął fedorę bardziej na oczy i z papierosem w zębach wszedł do klubu, jeśli ktoś śmiał go zatrzymać to tylko szczerzył zęby w bardzo bezczelny i nietaktowny sposób. Gdy podał hasło i wszedł na górę, zapewne minął się z Primogenem Klanu Ventrue, który omotał go nieprzyjemnym chłodem. Rider słyszał oklaski
-zapewne znowu urządzają swoje teatry-pomyślał i ruszył dalej, wiedział o sprawie wilkołaków i wiedział, że Camarilla wciąż nic z tym nie zrobiła. Bezceremonialnie w całym tym zgiełku starał się dostrzec swojego Stwórcę. Wiedział, ze mają na pieńku, ale w końcu Wilki musiały ponownie zapolować na Wilki. Nie usłyszał przemowy, nie wiedział o czym są te całe szmery, ale gdyby wiedział...Na pewno wybuchłby teraz niekontrolowanym śmiechem. Z ciekawości prócz Ghosta, starał się dostrzec także Greera, zastanawiał się czy ten piesek szeryfa dalej mu służy czy może Kimbolton wreszcie "kopnął go w dupę". Na pewno pojawienie się Ridera w Elizjum po 10 latach nieobecności wzbudziło zawód, wielu Spokrewnionych liczyło, że ten wkurzający gnojek wreszcie gryzie piach, a te pełne pogardy spojrzenia salonowych piesków tylko rozweselały w duchu Ridera, który bezceremonialnie na środku sali, dalej delektował się swoim papierosem poszukując swojego Stwórcy, był w tej chwili tutaj w interesach...Interesach które mogą ponownie uratować to nieudolne miasto.

Krwawy Haracz

Warkot silników 8 motocykli ponownie nawiedził tę spokojną część miasta. Niektórzy wiedzieli już co to znaczy...Wilki ruszyły na łowy. Rider prowadził kolumnę swojej wiernej watahy która była wygłodniała, nie mogła się doczekać "świeżego mięsa" w postaci pieniędzy, które miały zasilić gang, Marcri polecił im tym razem mały niemiecki sklepik spożywczy w którym "szkopy" zaopatrywały się w te swoje kiełbasy i inne produkty...Dlaczego nie chcą się zamerykanizować?
Jednak to nie było teraz ważne. Wilki mknęły ulicami Chicago na swoich Nortonach, każdy z nich miał już przygotowaną broń, plan mieli taki sam jak zawsze. Rider i pięciu innych gangsterów miało wejść do sklepu i zastraszyć ekspedienta, a pozostałych dwóch miało w tym czasie pilnować motorów.
Z przemyśleń "WIlki" zostały wyrwane przez rękę Ridera, która właśnie została uniesiona do góry, a następnie motocykl "Szefa" skręcił w jedną z bocznych uliczek w tym momencie wszystkim ukazał się szyld "Lebensmittelmarkt" Rider wzdrygnął się, pomimo wieloletniej współpracy z Carsteinem wciąż nie przywykł do tego języka. Zaparkowali motocykle bardzo blisko wejścia zupełnie jakby mieli je zastawić. Rider westchnął i zacisnął pięść mocno na swoim rewolwerze. Poprawił fedorę, ponieważ warto wspomnieć, że dzisiaj był w "galowym ubiorze" i powiedział ochrypłym głosem do swoich ludzi
-WCHODZIMY!- ten rozkaz był aż zbyt wyraźny, po chwili Rider wszedł spokojnie do sklepu, a za nim reszta wilków. Jeśli ekspedient nie był jeszcze przestraszony to Rider spojrzał mu głęboko w oczy cały czas do niego podchodząc i powiedział z wyraźnie południowo-amerykańskim (w sensie państwa, a nie kontynentu) akcentem:
Dzień dobry, a raczej dobry wieczór. Kiełbasę poproszę-powinno już minąć wystarczająco dużo czasu by Rider mógł podejść do lady, wtedy zręcznym gestem wyciągnął rewolwer z marynarki i wycelował w ekspedienta:
-A teraz zostawi Pan kolegom kluczyk do kasy, a ze mną pójdzie na zaplecze, inaczej będę strzelał, ale nie tak by zabić tylko tak by nie mógł pan chodzić. Jasne?- ostatnie słowa Rider zakończył z wyraźnym uśmiechem

Wyszukiwanie zaawansowane