Wyjście z baru przyjął z ulgą. Lepiej pewne rzeczy zachować między sobą. Z dala od śmiertelnych ale też innych spokrewnionych. Oparł się ciężko o ścianę. Może rozmowa potoczy się trochę spokojniej. Nie byli w końcu wrogami. No, w świetle ostatnich wydarzeń może trochę nimi byli.
— Może jeszcze nie dojrzałem do takich zmian? Może potrzebuję kilkudziesięciu lat na karku żeby mi się już nie chciało ciułać na rzecz wieży i chujków w garniakach? — jego Sire miał dekady przewagi. Wiele, wiele lat na solidne przemyślenie pewnych spraw. A nawet jeśli Murdock podjął taką, a nie inną decyzję to nic nie było pewne i zawsze mógł kiedyś zmienić zdanie i wrócić do Camarilli. Dużo rzeczy mogło się zmienić, choćby w najbliższym czasie.
— Właśnie, kurwa, próbuję. — wyrzucił z siebie niejako z pretensją. Nie miał zamiaru zachowywać się jak dzieciak i płakać tu "ojcu", że mu ciężko i źle od kiedy go zostawił. Chciał coś zrobić. Zadbać o siebie i innych. Nakleić metaforyczną szarą taśmę na dziurę w ścianie. I póki co czuł się w tym osamotniony. Ale nie zamierzał się poddawać. Wracając do tego, po co tu przyszedł - informacje. Wskazówki. Cokolwiek.
— Widziałeś się z nim? Powiedział ci coś więcej? Gdzie go znaleźć? Jak się skontaktować? Bo to, że niektórzy z naszych zapadają się pod ziemię z obawy - rozumiem. Ale Ike? On miałby zniknąć? Coś tu nie gra. — może Jim był za nisko w hierarchii by mieć dostęp do wszystkich planów i posunięć Camarilli. Więc albo nieobecność harpii była planowana i związana z zadaniami, które dostał... Albo wynikała z przyziemnych pobudek, takich jak lęk o swoje zimne cztery litery.
Re: Szukajcie a znajdziecie
- Forum: Miasto Seattle
- Temat: Szukajcie a znajdziecie
- Odpowiedzi: 22
- Odsłony: 5111
- 27 paź 2023, 0:50
- Przejdź do posta