Znaleziono 216 wyników

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Oczywiście, że wejście do środka nie będzie takie proste. Skoro już pierwszy typ go spławił, to nie widział sensu w dalszym próbowaniu. Oznaczało to więc tyle, że będzie musiał wspinać się od tyłu. Nie było innego sposobu, by nie siedzieć pod drzwiami do rana... Cholera...
Ukryty Niewidzialną Obecnością, Maddox powrócił na tyły budynku i spojrzał na ciężarówkę. Wespnie się po niej, złapie za coś i podciągnie się na dach. To brzmiało jak plan. Nie szczególnie dobry plan, ale jakiś. Dasz sobie radę, Gene - mówił do siebie w myślach. Przeżyłeś gorsze gówno, przeżyjesz i to. Już i tak jesteś trupem, więc tylko się poobijasz...
Pokręcił głową. Jebać. Jak mus, to mus. Zaciskając kły pod maską, zaczął się wdrapywać na ciężarówkę. Stamtąd spróbuje wykonać konkretny skok i złapać się czegoś solidnego, by móc się czym podciągnąć na dach...

Wykorzystam tu punkt(y) SW

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Przeszedł się naokoło i nie znalazł nic, co mogłoby mu pomóc wejść w miarę komfortowo na ostatnie piętro. Zobaczył, co prawda, ciężarówkę, ale wizja skakania po autach i wspinania się po ścianie była dla niego jeszcze gorsza niż wspinaczka po drabinie i przypadkowe spojrzenie w dół. Jego żołądek nie operował już tak samo jak za życia jako śmiertelnik, ale wciąż na samą myśl brały go mdłości. Nie, już wolał podejść od frontu.
- Kuuuurwa... - zaklął pod nosem. Wyglądało na to, że będzie musiał robić to samo, co robią Spokrewnieni: udawać. Nacisnął przycisk na domofonie i gdy tylko odezwał się stamtąd czyjś głos, przemówił skonsternowanym tonem: - Halo? Hej, przepraszam, że tak późno, ale dałoby radę otworzyć drzwi? Zapomniałem kluczy.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

I oto dotarli pod jeden z adresów - ten, który przypadł Maddoxowi. Gene obejrzał uważnie otoczenie. Wydawało się ciche i spokojne, pozbawione kamer. Wyglądało jak idealne miejsce dla jakiejś młodej pary z dzieckiem... albo szemranego typa, który cenił sobie prywatność i zachowanie pozorów. Już widział oczami wyobraźni, jak mieszkający tu ludzie mijają Hogana, myśląc, że ten pracuje w jakiejś firmie ochroniarskiej. Dobry chłopak, dzień dobry na klatce mówi... A tymczasem za zamkniętymi drzwiami prowadzi ciemne interesy z Bóg wie kim.
- Ostatnie piętro... - powtórzył za Richardem i spojrzał w górę. Obejrzał uważnie balkon. Od wizji wchodzenia od tej strony aż przeszedł go dreszcz.
Chowając pistolet za paskiem, ubrany już "po swojemu", Diogenes bez słowa wyszedł z samochodu i natychmiast aktywował Niewidzialną Obecność. Nie będzie kręcił się wokół budynku bez zapewnienia sobie osłony. Jeszcze ktoś nabierze podejrzeń. Podszedł do drzwi frontowych i - oczywiście - dostrzegł domofon. Drzwi były zamknięte. Albo znajdzie gdzieś klucz - a wątpił, że ktoś jakiś upuścił - albo zadzwoni na domofon i wysępi od kogoś z zewnątrz otwarcie drzwi. Granie dostawcy o tej porze raczej odpadało. Powinien jeszcze rozejrzeć się wokoło. Obawiał się, że będzie musiał faktycznie poszukać innej drogi, jakichś schodów pożarowych albo drabiny.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Gene podążył wzrokiem za palcem Richarda. A, no tak, przecież koleguje się z zabójcą na zlecenie. Posiadanie przy sobie więcej niż jednej klamki było oczywiste, ale najwyraźniej nie na tyle, by Maddox zakonotował to sobie za pierwszym razem. Z chęcią skorzysta z oferty. Gdyby Hogan faktycznie zadekował się w tamtym miejscu - lub gdyby ktoś inny, związany z Hoganem, oczekiwał tam towarzystwa - to warto byłoby stawić się z więcej niż pięściami i kłami. Otworzył schowek i wyciągnął zeń znajomy już sobie pistolet.
- Nie ma opcji. Jak dla mnie, to on jest tylko narzędziem w rękach kogoś innego. - Diogenes pokręcił głową. - Może nawet kogoś od nas, kto wie? Jakby nie patrzeć, pozycja Harpii jest dość prestiżowa - na tyle, żeby zechcieć pozbyć się obecnej i wskoczyć na jej miejsce. Nie mówię, że tak musiało być, ale mogło. Nie siedzę w Camarilli długo, ale wiem tyle, że jak chcesz gdzieś dojść na dworze Księcia, to najkrócej po trupach, nieważne czyich.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Faktycznie kogoś miał. W sumie nie powinien się tak dziwić. Richard siedział w mieście dłużej niż Maddox, więc spokojnie miał czas i środki na ogarnięcie sobie własnej ekipy wspólników.
- Brzmi dobrze. Tak zróbmy - powiedział Gene. - Kto go znajdzie, daje znać reszcie i zgarniamy go.
Ukryty miał szczerą nadzieję, że właśnie tej nocy znajdą człowieka odpowiedzialnego za zniknięcie Camerona. Na pewno będzie to dla niego dużo łaskawszy los niż dać się złapać Szeryfowi. Albo gorzej - dać się złapać Brujah.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Hm. Dycha. Niewiele, ale może pokryje koszty benzyny czy czegoś. Kroczek po kroczku...
Maddox wsiadł do wozu i ruszyli z parkingu. W tym samym czasie Richard przekazał nowinę ze strony Hectora. A więc ich cel nie jest aż taki tępy. Zadekował się w jednym z trzech konkretnych lokacji. Musieli przeczesać wszystkie albo jedną z nich i liczyć, że akurat w tej się ukrywał. Tyle dobrego, że było ich dwóch.
- Najlepiej będzie się rozdzielić i przeszukać wszystkie miejsca w tym samym czasie - uznał Gene. - Znałbyś kogoś, kto mógłby nam ewentualnie pomóc? Ja bym już podszedł pod najbliższy adres i tam się rozejrzał.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Maszyna informatyczna Nosferatu ruszyła już pełną parą. Dotarcie do Hogana nie zajmie im wiele czasu. Diogenes wręcz nie mógł się doczekać kolejnego przełomu w ich śledztwie.
- No raczej, że jestem gotów! - przytaknął Richardowi z ukrytym pod maską uśmiechem. Skoro już byli w trasie, to nie widział sensu w postoju dłuższym niż to konieczne. - Skoro tak czekamy... Byłem u tego twojego znajomego od aut. Pozdrawia. Mam już jakiś wóz, ale będę musiał nad nim trochę popracować, żeby przypadkiem nie padł w środku drogi.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Parking, prawdziwy szwedzki stół dla wampira! Maddox wyskoczył z wozu i zaczaił się nieopodal miejsca, gdzie zatrzymał się nadjeżdżający merc. Już czuł ekscytację z pożywienia, lecz nie mógł dać się ponieść emocjom. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Czekał i obserwował, tak jak powinien drapieżnik. Mężczyzna, po trzydziestce. Powinien spokojnie wystarczyć. Gene wykorzystał pierwszą okazję i wpił się w śmiertelnika. Wyciągnął z niego tyle, ile potrzebował - ni mniej, ni więcej. Gdy skończył, zalizał ranę w jego szyi. Grunt, to nie dać po sobie znać. Też chyba powinien zadbać, by nic mu się bardziej nie stało przez resztę nocy, co? Otworzył więc auto jego kluczami i posadził właściciela na siedzeniu kierowcy. Wyjdzie, że zmęczenie zmiotło go z planszy zaraz po tym, jak dojechał i nie zdążył nawet wrócić do domu. I przy okazji zajrzał mu do portfela w poszukiwaniu gotówki. Po ostatnich wydatkach musiał się przynajmniej częściowo odkuć. Gdy skończył, co miał do zrobienia, udał się z powrotem do Richarda, odżywiony i potencjalnie nieco bogatszy.
- Jestem. I jak?

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Maddox nie lubił tego uczucia. Ba, który wampir je lubił? Chyba tylko masochista albo ktoś aktywnie próbujący wywołać Bestię z lasu. Czyli pewnie Sabbat. O ile się w tym zakresie oszczędzał i starał regularnie odżywiać, jednocześnie nie przeginając, to akurat dzisiaj był zmuszony do wypalenia nieco zbyt dużej ilości krwi jak na swój komfort. Przeklęte dresy... Gdyby nie tłumy wokół, nawet nie miałby tego problemu.
- Cokolwiek się znajdzie, to skorzystam - powiedział, machając ręką. W desperacji pewnie zabrałby się za szczura albo jakiegoś zdziczałego kota, ale to go nijak nie odżywi. On się napije, Richard przedzwoni do kogo trzeba i wszyscy zadowoleni.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Podjechali pod uczelnię. Seattle University, alma mater Maddoxa i najwyraźniej także Adamsa. Będą mogli o czym porozmawiać, kiedy przyjdzie im ponownie wpaść sobie w drogę na mieście. Zasalutował niedbale odchodzącemu Pariasowi, po czym skorzystał z okazji i zaczął przebierać się w mniej "służbowe" ciuchy. Narzucił na barki kurtkę i naciągnął kaptur na łysy czerep.
- Szczeniak, do tego zupełnie zielony - przyznał bez szczególnych emocji w głosie. Od tak nie wiedzieć, że znajduje się na terenie Sabbatu? Jeśli Mercer faktycznie chciał dbać o wyrzutków Spokrewnionych, powinien zaktualizować syllabus. - Z drugiej strony wydaje się kumaty. Jak ogarnie, co i jak, to może wyrośnie z niego coś wartościowego. A propos wartościowego... Podwieziesz mnie na jakiś dobry "teren łowiecki"? Kły mnie świerzbią po tej robocie.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

- Uparte sukinsyny, nie ma co - skomentował Maddox, oglądając śledzący ich wóz przez boczne lusterko. Richard jechał to w lewo, to w prawo, próbując ich zgubić, a ci cały czas siedzieli im na ogonie. Przez chwilę przeszło Gene'owi przez myśl, by w razie ostateczności sięgnąć po klamkę Ukrytego i zapewnić mu wsparcie, ale ostatecznie uznał to za zbyteczne. Narobiłby tym więcej szkody niż pożytku. Zresztą po jakimś czasie Richard w końcu ich zgubił.
- Pewnie, podaj telefon. - Gene wziął komórkę Davida i wpisał swój numer, podpisany jako "Diogenes". Tak samo podał jemu swój telefon, by ten sam się wpisał. - Dzwoń, gdy tylko będziesz czegoś potrzebować. I tak nie mam wiele do roboty przez większość nocy.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Wyglądało na to, że będą musieli przełożyć "rozmowę kwalifikacyjną" na później. Richard dostrzegł kłopoty. Ktoś ich śledził? Tamte dresy? A może Sabbat ich wywęszył? Na razie nie było sensu wdawać się w teorie. Musieli ich zgubić, dopiero potem sobie podyskutują na ten temat - jak już będą bezpieczni. Tutaj już zda się na instynkt Richarda, który natychmiast zabrał się za gubienie pościgu.
- Proponuję zapiąć pasy, tak na zaś - zasugerował Davidowi, samemu sięgając po swój pas. Nie było gwarancji, że ucieczka nie okaże się dużo bardziej "emocjonująca" niż do tej pory.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Student IT, ogarnięty w masie rzeczy związanych z komputerami? Brzmiał jak idealny materiał na Nosferatu. Z jednej strony miał pecha, że trafił mu się los Pariasa, a nie Ukrytego, chociaż z drugiej strony z taką ładną buźką może jeszcze przy okazji zdoła coś ugrać u "piękniejszych" Spokrewnionych. Może dałoby się go jakoś zapoznać z Hectorem. Odbudowa SchreckNetu potrzebowała kogoś nieco więcej niż Maddoxa, który obijał twarze i raz od czasu majstrował przy komputerach. Przydałby się ktoś kumaty. Im więcej takich, tym lepiej.
- Kumaty dzieciak - rzucił komentarzem, słysząc słowa Davida o SN. Popatrzył raz na Richarda, raz na Adamsa. - Powiem tak: ostał się nas może z tuzin i wszyscy robimy, co możemy, by jakkolwiek podnieść się z gówna, w które Sabbat nas wrzucił.
Darował sobie opowiedzenie młodemu, co takiego zaszło na terenie Ukrytych w noc oblężenia. Praktycznie każdy, kto interesuje się historią wojny Camarilli i Sabbatu w Seattle wie, co się tam stało, zwłaszcza że nie miało to miejsca wcale tak dawno temu. Jeśli Davida ciekawiły szczegóły, to nie powinien mieć problemów z dopytaniem wśród Spokrewnionych.
- Ja sam nie miałbym nic przeciwko, ale problem w tym, że ja tu tylko sprzątam. Musiałbyś pogadać z naszym adminem. Jak znam życie, pewnie wkrótce się do ciebie odezwie, skoro jesteś tak zainteresowany pomocą w szczytnym celu.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Maddox widział zaskoczenie i strach w oczach Davida. Nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy młody się tak przerazi w swoim nowym życiu jako nieumarły. Lepiej będzie, jak już teraz oswoi się z tą wizją; każde następne spotkanie z wampirzą naturą Spokrewnionych okaże się dlań wówczas łagodniejsze. Dostrzegł jednak dyskomfort dzieciaka, więc dla grzeczności zasłonił twarz z powrotem swoją maską.
- Powiedzmy, że nasze cele i cele Szeryfa nie są sobie takie dalekie - powiedział Gene. Świeżak czy nie, jako Nosferatu był pod klanowym NDA, tak więc jeśli miał Spokrewnionym spoza towarzystwa Ukrytych cokolwiek mówić na temat ich celów, to musiał ostrożnie dobierać słowa. Skoro David tak często wspominał Szeryfa, to istniała szansa, że to on dla niego pracuje i być może zechce podzielić się info o tym, co robił tu z Richardem. - Na Sabbat nie polujemy, ale jest szansa, że będzie trzeba kiedyś zacząć. Bardziej przeczesujemy teren w poszukiwaniu informacji. Wiesz, standard w klanowej branży.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Och, doradca finansowy? To co, młody bawił się w inwestora? Ambitny. Tylko może powinien zacząć ogarniać sobie te spotkania przez telefon. Albo Umawiać się z owym doradcą w jakimś miejscu bliżej centrum, tylko po to, by przypadkiem nie nadziać się na szpadle.
Cóż, teraz przynajmniej wszyscy wiedzieli, że mają przed sobą Spokrewnionych. Maddox nie widział więc sensu trzymać się przykrywki. Zsunął z twarzy maskę i spojrzał Adamsa. To może być dla niego szok, stanąć twarzą w twarz z Ukrytym być może po raz pierwszy w życiu po życiu.
- Maddox, z "działu IT" - przedstawił się uprzejmie, a nawet lekko się ukłonił dla wzmocnienia dramaturgii. - Wierz mi, młody, lepszy taki start, w jako tako kontrolowanym środowisku, niż dziko na ulicy. Ale tak, myślę, że na warto byłoby na chwilę opuścić broń. - Spojrzał na Richarda i skinął głową. Niech na razie wyluzuje i skupi się na drodze. W razie czego, to będzie na Gene'a. - Więc tak, bo wygląda na to, że nie bardzo kojarzysz realia: prawie całe Seattle jest w stanie takiej, powiedzmy, zimnej wojny - na samym skraju zrobienia się gorącą. W centrum jeszcze jest w miarę bezpiecznie i tylko dostaniesz w pysk za, bo ja wiem, niebycie dostatecznie głęboko w dupie księcia czy coś. Ale poza nim łomot za niepilnowanie się byłby najmniejszym z twoich zmartwień. Więc dobra rada na koszt firmy: nie opuszczaj centrum, jeśli nie masz dobrego powodu. I przy okazji broni, tak na zaś.

Re: Night Road

Gene został sam na sam ze swoim "nowym" autem. Pierwsze, co zrobi, jak tylko wyjedzie z tego parkingu, to uprzątnie ten syf w środku. Chryste, co poprzedni właściciel tutaj robił? Usiadł za kierownicą i przekręcił klucz w stacyjce. Raz, drugi i trzeci. Dopiero za trzecim się udało. Okej, silnik jeszcze działał, tylko wymagał silnej ręki. Gdyby przyszło mu podjechać z tym wozem do mechanika, pewnie dostałby rachunek trzy razy wyższy niż wartość nowego Troopera. Będzie musiał rozglądać się zatem za pojedynczymi częściami w zależności od potrzeby. Najpierw pewnie poszukałby nowych świateł; ostatnie, czego teraz chciał, to mandatu za rozwalone oświetlenie, bo przypadkiem wpadł na policję.
- Dobra, staruszku - powiedział i poklepał auto po desce rozdzielczej. - Zobaczmy, na co cię jeszcze stać. - To rzekłszy, ruszył wozem w kierunku drogi.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Maddox przechylił głowę w niemym geście zgody z Richardem. Co by nie mówić, to dla wampirów z Camarilli i Ruchu Anarchów miasto faktycznie znacząco się zmniejszyło. Prędzej czy później wszyscy bardziej poczytalni Spokrewnieni wejdą sobie w drogę i bliżej się poznają. Może to właśnie wtedy ogarną dupy i wykurzą Sabbat z Seattle. Nic tak nie jednoczy jak postawienie pod murem przez zagrożenie egzystencjalne. Albo wykopią Sabbat razem, albo każdy z osobna wykopie sobie własny grób.
- Wyluzuj, młody - powiedział spokojnie do Davida. - Jeszcze nic ci się nie stało. No i w sumie mógłbyś podziękować za wyciągnięcie cię stamtąd. Myślisz, że kogo by się tamci uczepili, gdybym od tak sobie zniknął? Zwłaszcza że wyglądasz coś stanowczo za blado - na terenie sam-wiesz-kogo.
A, czyli faktycznie się z Calebem znali. To by oznaczało, że albo mają przed sobą Pariasa, albo po prostu wyrzutka, którego starsi postanowili wyrzucić na zbite kły. Jedno nie wykluczało drugiego. No cóż, on sam do Mercera i Pariasów osobiście nic nie miał. Richard niech mówi za siebie.
- Grunt, że mamy to, po co przyjechaliśmy - przypomniał Ukrytemu za kółkiem. - Ale chyba wstrzymam się przez jakiś czas z przebierankami. Jest szansa, że któryś z nich mnie w nim zapamiętał. Posterunkowy Richards powinien wziąć sobie urlop. A właśnie, byłbym zapomniał... - Wyciągnął zza paska pistolet, którego Richard mu użyczył. Schował go na miejsce w schowku.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Maddox spojrzał raz jeszcze na młodego za sobą. Ten wyglądał jakoś niezdrowo blado. Czy wtedy na ulicy też taki nie był? To chyba nie tak, że nerwy zżerały go już wtedy. Coś podpowiadało Gene'owi, że mogli właśnie poznać któregoś ze "swoich".
- Wszedł mi w drogę i próbował zgrywać bohatera - wyjaśnił pokrótce sytuację Richardowi. Potem dodał dużo ciszej, by tylko on go słyszał: - Coś mi on nie leży. Myślisz, że to ktoś "od nas"?
Powinien to jakoś sprawdzić, tylko jak? O ile dobrze kojarzył, nie znał żadnych dyscyplin, które mogłyby mu pomóc jakoś "odczytać" go w mało inwazyjny sposób. Może w takim razie pomogłoby rzucenie mu jakimś nazwiskiem znanym wśród Spokrewnionych.
- Młody, kojarzysz takiego gościa jak Caleb Mercer?

Re: Night Road

Pojechał z Hiltonem na parking. Znalezienie Izusu nie było takie trudne. Wystawało z tego rzędu samochodów jak on sam w tłumie. Maddox obszedł go, przyjrzał się uważnie z każdej strony. Rozbite jedno światło, syf w środku, ale wydawał się poza tym względnie okej. Kompletny grat porzucony przez właściciela w momencie, w którym przestał być z niego pożytek. Jakież to poetyckie. Cóż, jeśli nie wyciągnie z niego wiele kolejnych mil albo jeśli nie uda mu się do końca wszystkiego ponaprawiać, może jakieś złomowisko zainteresuje się skupem samochodów.
Powrócił spojrzeniem do sprzedawcy. Na jego oczach wyciągnął portfel, a z niego plik pieniędzy. Trzysta dolarów co do centa.
- Jestem szczurem, ale za to uczciwym szczurem - oznajmił i wręczył mu zapłatę w zamian za klucze.

Re: Night Road

Gene siedział jak posąg i wysłuchiwał w ciszy, co takiego Hilton ma do zaprezentowania. O ile cenił sobie szczerość u ludzi, to sposób, w jaki ten go traktował, bo nie miał tyle forsy, co reszta działał mu na nerwy. Zimne spojrzenie Maddoxa było tego bardzo dobrą oznaką. Niemniej, gdy usłyszał o SUVie, nie mógł ukryć zainteresowania w postaci uniesienia jednej brwi.
- Ten Izusu - oznajmił. Duża przestrzeń w środku. Mógłby posłużyć za mobilne schronienie. Zaczernić okna, sprzątnąć wnętrze, to i owo wymienić i będzie spoko. A drzwi jakoś naprawi.

Re: Night Road

Maddox spotkał się wreszcie z Hiltonem. Człowiek wyglądał dokładnie tak, jak wyobrażał sobie dilera używanymi samochodami. Brakowało mu tylko tego wyćwiczonego szerokiego uśmiechu, ale to pewnie dlatego, że nie widziało mu się marnować energii na kogoś jak on. No cóż, jeden irytujący detal mniej, żaden problem. Usiadł naprzeciwko mężczyzny i wsłuchał się w jego wykład o tym, jak bardzo nie stać Maddoxa na dobry wóz.
- Jesteś być może najszczerszym sprzedawcą w całym Seattle - przyznał Hiltonowi. - Tak czy siak chętnie się rozejrzę. W końcu po to tu przyszedłem, nie? Nawet z jakimś gratem dam sobie radę. Na pewno będzie się prowadzić dużo lepiej niż Humvee w Zatoce. - A w szczególności lepiej niż Humvee po spotkaniu z IED. - Ewentualnie mogłoby się zdarzyć, że się jakoś dogadamy. Robimy z Richardem w podobnej branży, a że się z nim znasz, to pewnie wiesz, że jesteśmy całkiem zaradni, jeśli chodzi o wszelkiej maści problemy.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Och, świetnie, jeszcze tego mu brakowało: jakiegoś młodego młotka, co myśli, że dobrym słowem wszystkich uspokoi. A już myślał, że idealiści wyginęli. Tyle dobrego, że jego tak zwana interwencja przynajmniej chwilowo wybiła gangusów z rytmu. Już mieli obrać go sobie za cel, kiedy nagle zabłysły policyjne światła. Nadjechał czarny samochód - Richard! Widać wdepnął gaz, gdy tylko przeczytał jego wiadomość.
Kiedy tylko wóz się zatrzymał, Maddox złapał młodego za fraki i wsadził go do środka. Nie było sensu zostawiać go na pastwę tych bandziorów. Zamknął za sobą drzwi i poprawił się w siedzeniu, patrząc, jak oddalają się od grupy.
- Miałem dłuższy postój w kolejce - powiedział pół żartem, pół serio Maddox. Popatrzył tymczasem na dzieciaka z tyłu. - Życie ci niemiłe, młody? Znam lepsze sposoby na samobójstwo, które nie wymagają narażania życia innych.

Re: Night Road

Hm. Znał Richarda. To dobrze. Ale ta cisza nie napawała optymizmem. No cóż, zobaczy się z nim, to jakoś się dogadają. Pożegnał się zatem i wyruszył pod właściwy adres. Gene domyślał się już, że zawartość portfela nie wywarła na Hiltonie specjalnie pozytywnego wrażenia. Być może jednak przez wzgląd na znajomość z Ukrytym dojdą do jakiegoś porozumienia w kwestii transportu i finansów z nim związanych. Maddox był ciężko pracującym wampirem, na pewno to jakoś odpracuje.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Jednego ciosu uniknął, ale drugi już trafł go w szczękę. Zabolało. Zdecydowanie nie na tyle, by go oszołomić, ale żeby poczuł - o tak, ten cel osiągnął. Minęło trochę czasu, odkąd ktoś dał mu w twarz. Aż budziły się w nim wspomnienia z uczelni.
Maddox nie miał jeszcze szansy przejścia do ofensywy; było ich zbyt wielu, by mógł komfortowo komuś przyłożyć i nie odsłonić się tym samym na atak. Zdecydował więc, że wykorzysta to na swoją korzyść. Utrzymując defensywną pozycję, zmierzył, który ze śmiertelników jest najbliżej, a następnie posłał prawego prostego w jego klatkę piersiową. Jeżeli nie połamie mu tym żeber, to przynajmniej chwilowo wyciśnie z niego powietrze. Przede wszystkim zależało mu na dostaniu się do drzwi. Nie pasowała mu walka w takiej ciasnocie. Na zewnątrz już miałby większe pole do manewru. I mniej potencjalnych ofiar postronnych.

Re: Night Road

- Ta. Może się nawet znacie. Taki wysoki, chudy, szorstki, ale idzie się dogadać, z takim świdrującym spojrzeniem? - zasugerował Maddox. Nie wypowiadał jeszcze imienia, ale może Hilton sam ogarnie, o kogo chodzi. - Cóż... Nie będę kłamał, jestem w dość mało przyjemnej sytuacji finansowej, ale ogarnięcie jakichś dwóch czy czterech kółek na start mogłoby mi pomóc się wybić. Gdyby znalazło się coś do, powiedzmy, trzech stów, byłbym już uradowany. Albo wiesz pan co, może moglibyśmy pogadać w cztery oczy! Rozejrzałbym się, zobaczył, co i jak, może dojdziemy przy okazji do jakiegoś porozumienia.
Zawsze istniała opcja, że zdoła dogadać się z Hiltonem i dostanie od niego jakiś okej wóz za tą jego forsę i ewentualną przysługę. Ogarnianie różnego śmiecia w tym mieście to już wręcz jego specjalność.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Och, to tamci. Coś czuł, że nie pójdzie mu tak łatwo jak by chciał. Chcieli konfrontacji, w dodatku w miejscu pełnym niewinnych osób. I wyglądało to tak, jakby czekali specjalnie na niego, by zacząć podskakiwać. Pięciu dwudziestolatków. Pospolite gangusy czy pachołki Sabbatu - nieszczególnie go to interesowało. Nie był w humorze na zabawy z takim ścierwem. Ścierwo jednak miało aż nadto ochotę, by podrażnić umundurowanego wampira.
Maddox wziął na cel jednego z tych gówniarzy - tego, który wyglądał mu najbardziej na lidera. Na wszelki wypadek pobudził jeszcze krew, aktywując Potencję - chcieli pokazu siły, to dostaną pokaz siły. Z nawiązką. Podszedł do niego, skupiając na nim zimne spojrzenie, nie mrugając ani razu i następnie z całej siły wymierzył mu prawy sierpowy w pysk.
- Wszyscy kryć się! - ryknął do klienteli i pracowników, żeby przypadkiem nikt postronny nie oberwał odłamkiem.

Re: Night Road

Trzy stówki w kieszeni to nie tak wiele, ale może uda mu się znaleźć u Hiltona coś w tej cenie. Może by się z nim jakoś ułożył za gablotę. Prędko do jego uszu dotarł wesoły, wyraźnie wyuczony głos sprzedawcy numer trzy.
- Hej. Hilton, tak? Dostałem ten numer od znajomego, podobno się znacie. Mówił, że u ciebie znajdę dobre cztery cztery kółka w przystępnej cenie. Prawda to? - zapytał. Nie miał pewności, z kim ma do czynienia. Po drugiej stronie słuchawki mógł siedzieć zwykły śmiertelnik, ghul albo nawet inny Spokrewniony. Najlepiej więc było zachować ostrożność i nie ujawniać się przedwcześnie.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Siedział tu już cholerną godzinę... Gdyby nie to, że wyłysiał przez Spokrewnienie, to pewnie by już tu osiwiał. Ale wreszcie coś znalazł. Miał nadzieję, że to coś ważnego. Już nie chciało mu się tu siedzieć dłużej niż musiał. Zarośnięty blondyn około dwunastej, na tyłach knajpy. Wrzucał do kontenera jakieś śmieci. W tym właśnie kontenerze Cooper znalazł swoją forsę. Nikt inny tego dnia nawet się do niego nie zbliżał. Chwila prawdy, kiedy zbliżył się do kamery... To Hogan!
Ożywiony, Maddox wyciągnął telefon i napisał Richardowi krótką, ale bardzo treściwą wiadomość: H. Po tym wszystkim podniósł się z krzesła i udał spokojnym krokiem w stronę wyjścia.
- Mamy go. Dzięki wielkie za pomoc - oznajmił pracownikowi za kasą i, jeśli nie był już niepokojony, ruszył na zewnątrz. Teraz tylko złapać Richarda.

Night Road

Jakiś czas temu Richard dał Gene'owi cynk, gdzie ten mógłby zorganizować sobie jakiś środek transportu. Do tej pory nie myślał o tym wiele, ale jak tak się teraz zastanawiał, to faktycznie mógłby w końcu się zaopatrzyć w jakąś gablotę. Nie widziało mu się butować przez pół miasta częściej niż to konieczne. Prawda, nie czuł zmęczenia - nie w ten sam sposób, co stuprocentowo żywi ludzie - ale własne cztery koła bez wątpienia zaoszczędziłyby dużo czasu, który do tej pory spędzał na spacerach z jednego miejsca do drugiego. I przy okazji pieniędzy, bo nie będzie musiał bulić na autobus.
Usiadłszy w swojej kotłowni, Maddox wyciągnął telefon i wstukał numer podany mu przez Ukrytego: 206-920-8965. Przyłożył słuchawkę do ucha. Ciekaw był, kim jest ten cały Hilton...

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Nie widział z tej strony nikogo, kto pasowałby jakkolwiek do rysopisu jednego czy drugiego podejrzanego. Jeśli gdzieś tam był, to dobrze wtapiał się w tłum. Gdy młody z kasy zajrzał do Maddoxa, ten tylko z grzeczności poprosił o wodę. Naturalnie jej nie wypije, ale za to zapewni sobie dodatkową przykrywkę jako śmiertelnik.
I nagle go uderzyło. Co za młotek z niego. Patrzył nie w tym kierunku, co trzeba! Kontener za restauracją. Musiał przyjrzeć się nagraniom z tyłu knajpy. Tam na stówę nie działo się wiele, może raz po raz podjeżdżała dostawa ze składnikami czy coś, więc tam dużo prędzej znajdzie jakikolwiek ślad po Rothcie czy Hoganie.

Wyszukiwanie zaawansowane

cron