Ah, droga Córko. Wiesz, że prędzej czy później będziesz musiała wreszcie opanować te umiejętności. Znacznie ci to ułatwi conocne funkcjonowanie. To naprawdę użyteczne narzędzie, które otwiera mnóstwo furtek i pozwala, między innymi, właśnie na uniknięcie wielu nieprzyjemności. — Wyjaśnił spokojnym głosem, starając się dać swej podopiecznej do zrozumienia, jak ważna była Dyscyplina Dominacji.
Ah, tak. Mam trochę spraw do załatwienia, ale spokojnie. Mam czas, więc możemy usiąść i chwilę pogadać. Chodź, tutaj zaraz obok jest bar. Usiądziemy i powiesz mi o co chodzi. — Upewniając Spokrewnioną, że nie ma pośpiechu, wskazał dłonią na otwarty bar znajdujący się akurat tuż obok wieżowca.
Ten zadbany, oszklony pub utrzymany w eleganckim, nieco minimalistycznym stylu, zdecydowanie trzymał wysoki poziom mimo braku zbytniego przepychu, a jedynie z kilkoma wiszącymi na ciemno pomarańczowych ścianach obrazami w stylu sztuki nowoczesnej, na których widniały nieco abstrakcyjne kształty przykuwające uwagę gości. Za podłużnym, drewnianym barem znajdowały się rzędy butelek z różnymi trunkami, duże lustro, a nawet i telewizor.
Celem utrzymania Maskarady, Joshua zamówił dwa drinki i zasiadł wraz z Chloe na jednym z najdalej wysuniętych siedzień, w tylnym rogu, gdzie było najmniej ludzi mogących zasłyszeć konwersację dwójki Ventrue.
Ojciec…? Twój śmiertelny ojciec…? — Oparł łokieć o blat stolika i popdarł podbródek wewnętrzną częścią dłoni, słuchając w skupieniu z czym mierzyła się neonatka. Gdy skończyła mówić, pokiwał głową, spuścił dłoń na stół i odparł.
W pierwszej kolejności, jest to coś do czego czuję się zobligowany, muszę odradzić ci spotkanie z członkami twojej śmiertelnej rodziny. Jestem pewien, że nie muszę wyjaśniać dlaczego. — Jego twarz nabrała poważnego wyrazu, niemalże jakby chodziło o sprawę życia i śmierci. Maskarada tym właśnie była i Joshua z pewnością nie chciał, by jego podopieczna popełniła błąd. Ona sama egzystowała na tyle długo, by rozumieć powagę sytuacji i zagrożenie płynące z kontaktów z śmiertelną rodziną.
Jest jakiś konkretny powód, który cię tam ciągnie? Zakładam, że to coś ważnego, inaczej byś nie rozważała czegoś takiego. — Być może nie znał powodu, ale znał Chloe na tyle, iż wiedział, że nie był to kaprys dziewczyny.
Ogólnie to moje kontakty nie sięgają aż tak daleko. Wiem jednak, że nasz klan zazwyczaj załatwia wszelkie sprawy związane z więziennictwem za pośrednictwem prawników i ghuli, właśnie z powodu ograniczeń czasowych jakie nas dotykają. Wiem też, że jeśli miałabyś skorzystać z pomocy jednego z nas, a mam parę pomysłów co do tego, kto mógłby to załatwić, to bardzo trudno będzie utrzymać w sekrecie twoje motywy. Pominę już nawet fakt, że kosztowałoby to jakieś zobowiązanie, bo to akurat najmniejszy problem. Poważniejszym kłopotem byłoby to, że ktoś mógłby wykorzystać wiedzę o twoim kontakcie z ojcem przeciwko tobie. — Coraz intensywniej gestykulując, Joshua rzeczowo objaśnił sprawę dziewczynie, przedstawiając jej realia i potencjalne skutki wiążące się z jej planami. Skutki które były bardziej niż pewne, bo środowisko Spokrewnionych, również, a może nawet przede wszystkim, wewnątrz klanu Ventrue, było pełne bezwzględnych pijawek, które zrobią wszystko by zyskać przewagę nad innym krwiopijcą.