Znaleziono 7 wyników

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Cheng po zaprowadzeniu śmiertelnika na miejsce przesłuchania, stanął tuż przy drzwiach wozu należącego do swojego Sire. Zaplótł ręce na brzuchu i obserwował otoczenie wypatrując potencjalnych problemów. Jego uwaga była jednak skupiona na rozmowie Feng Longa ze śmiertelnikiem. Cheng Wei wielokrotnie miał okazje zobaczyć działanie dominacji na własne oczy. Mimo tego, że ów widok nie był mu obcy to było w tym coś co zawsze wywoływało u niego niepokój, zwłaszcza gdy tej mocy używał jego Sire lub inny potężny wampir. Lata bycia nieumarłym nauczyły go jak przynajmniej nie okazywać ów emocji. Podawał chusteczki z dużą dozą automatyzmu, niczym doświadczony pracownik na linii produkcyjnej. Ewidentnie nie po raz pierwszy był w podobnej sytuacji. Gdy Feng Long zwrócił się do niego, nachylił się nieco w stronę okna od drzwi automobilu.
- Zobaczę czego uda mi się dowiedzieć. - rzucił bardzo krótkie, ukradkowe spojrzenie w stronę mężczyzny - Z pewnością ktoś na przyjęciu będzie miał informacje na jego temat.
Skłonił się lekko na pożegnanie swojemu Sire i ponownie ruszył w stronę posiadłości. Przed wejściem w towarzystwo, odszukał jakieś lustro by upewnić się że krew podtrzymuje jego ludzki wygląd oraz czy jego fryzura, garnitur i buty są w należytym porządku ewentualnie poprawiając swój wizerunek na tyle na ile pozwalał mu na to czas i możliwości. Kiedy uznał, że jest gotowy wyruszył w stronę sali gdzie zgromadzeni byli goście z zamiarem wypytania o niejakiego Bradley'a Howella.

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Cheng Wei wyczekiwał na to jaką decyzje ostatecznie podejmie Skadi, przyglądając się sytuacji w sztywno wyprostowanej pozycji. Napięte mięśnie jego twarzy rozluźniły się, w wyrazie ulgi.
- Dziękuję i ze swojej strony przepraszam za niedogodności i zabranie cennego czasu. - odpowiedział wampirzycy, wykonując głęboki tradycyjny, chiński ukłon.
Wyprostował się szybko, gdy Skadi zaczęła się oddalać. Nie chcąc tracić więcej czasu, podszedł w stronę śmiertelnika. Przyjrzał mu się przez chwilę oceniając jego stan, szukając ewentualnych obrażeń których mógł doznać w kontakcie z wampirzycą. Gdy skończył pobieżne oględziny, próbował złapać kontakt wzrokowy i wydać krótki i zdecydowany rozkaz: "Wstawaj!" Chwycił przerażonego śmiertelnika za ramię by w dość brutalny sposób przyspieszyć jego powrót do pionowej pozycji. Otrzepał pospiesznie jego marynarkę, by prezentował się jako tako przed obliczem Feng Longa, po czym przyprowadził go przed oblicze swojego Sire.

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Nie po raz pierwszy podczas swojej egzystencji Cheng Wei znalazł się w przysłowiowej sytuacji między młotem a kowadłem. Szybko ocenił sytuacje, spoglądając na wampirzyce i jej ofiarę. Nie było czasu na planowanie. Zbliżył się na tyle ile mógł i starając się nie robić gwałtownych ruchów. Jeśli nie chciał stać się obiektem gniewu wampirzycy, musiał dobrze dobrać swoje słowa.
- Jeśli pani będzie tak łaskawa i zechce puścić tego mężczyznę. - odparł, starając się być uprzejmy ale również i stanowczy.
Spoglądał cały czas w stronę Skadi, wyczekując jej reakcji. Miał nadzieję, że chociaż uda mu się zwrócić uwagę gangrelki i zyskać trochę na czasie. Biorąc pod uwagę okoliczności, zupełnie nie liczył na to, że uda mu się tak łatwo mu się skłonić ją do współpracy.

- Współpracuje z mężczyzną, z którym tu pani przybyła... - korzystając z momentu rozejrzał się po okolicy, czy nie są obserwowani lub podsłuchiwani i ciągnął dalej - Musimy zamienić z nim kilka słów. - dokończył, wskazując w stronę przerażonego śmiertelnika.
Chociaż jego wzrok był skupiony na Skadi, to starał się mieć na oku też człowieka. Był gotowy by zdominować go szybkim rozkazem, gdyby wampirzyca go puściła i zaczął uciekać.

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Cheng Wei mimo sztywnej i statycznej postawy zdawał się być gotowy do działania. Kiedy Feng Long spojrzał w jego stronę zbliżył się o kilka kroków i skinął głową po jego słowach.
- Już się tym zajmuję. - odparł krótko i ruszył w stronę drzwi.
Bezceremonialnie wyszedł z sali szybkim krokiem. Podczas całego tego zamieszania, nie zwrócił szczególnej uwagi na wychodzącego śmiertelnika. W tej sytuacji nie było czasu by zadawać dodatkowe pytania by upewnić się jak dokładnie wyglądał. Liczyła się każda chwila. Ruszył w stronę wyjścia z posiadłości, rozglądając się po drodze za ciekawskim osobnikiem.

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Wraz z nagłym pojawieniem się dwójki spokrewnionych pod posiadłość podjechał czarny automobil marki Ford, w którym poza kierowcą zasiadał Cheng Wei. Gdy tylko pojazd zatrzymał się w miejscu, pospiesznie wyszedł z jego wnętrza nie czekając aż jego podwładny sam wysiądzie i otworzy mu drzwi. Bez zwlekania ruszył śladem swojego Sire, zatrzymując się jedynie przy wejściu by pozbyć się płaszcza i kapelusza.
Zjawił się w na miejscu chwilę po tym, gdy w powietrzu zawisło zadane przez filigranową wampirzycę pytanie. Gdy ktoś zwrócił na niego uwagę skinął tylko głową posyłając delikatny uprzejmy uśmiech. Większość uwagi była przyciągnięta przez dwójkę, która wparowała do środka niczym burza, korzystając z tego faktu Cheng Wei przeszedł jak gdyby nigdy nic stając nieopodal Feng Longa w stosownej odległości.
Gdy dostrzegł, że Leneghan posłał mu spojrzenie odwzajemnił je jedynie na, krótką chwilę, po czym wrócił do obserwacji zamieszania. Wyraz twarzy Cheng Weia jeśli miałby cokolwiek zdradzać, to fakt że sam prawdopodobnie nie wie o co chodzi. Założył ręce za plecy, stanął wyprostowany i zaczął przyglądając się rozwojowi wydarzeń, jedynie od czasu do czasu błądząc wzrokiem po osobach, które akurat w danej chwili się poruszyły.

Wyszukiwanie zaawansowane