— Mój Stwórca z całą pewnością był oderwany od rzeczywistości, pochłonięty obłędem, żądzą przemocy. Był potworem z krwi oraz kości — wspomnienie wywołało w nim odpłyniecie myślami. Rozkojarzenie było na tyle dotkliwe, że Noah nie usłyszał podsumowania Marcusa na temat zaoferowanych przez niego treningów walki oraz strzelestwa. Cień grozy zawitał na twarzy bezklanowca, przez krótki moment pochłonęło go przerażenie. — Miało, Marcusie. Chciał mnie złamać, lecz nie udało mu się. Pozwól, że podzielę się osobistą opinią na temat Spokrewnienia. Uważam, że jesteśmy potworami. Czającymi się wilkami w stadzie owiec, które muszą dokonać zbrodni, aby egzystować dalej. W naszym przypadku gnębi nas pytanie: kiedy i kogo. Nie zaś: jak. Jesteśmy skazani na dokonywanie złych wyborów. Dlatego jak ktoś przekonuje nas, że jesteśmy czymś więcej, niż zarazą trawiącą ludzkość, chcę mi się śmiać. — Przestawił swoją opinię wyjątkowo stonowanym głosem, opanowanym, chociaż w oczach bezklanowca tańczyły iskierki złości. To były ślepia kogoś, kto zmęczył się nieustannym przeżywaniem smutku i zamierzał teraz w sposób wulgarny, bezpośredni uzewnętrzniać emocje.
Nowy wątek w rozmowie pozwolił bezklanowcowi oddechnąć, skupić myśli na innyn kierunku, zdystansować się od wyjątkowo gniewnych rejonów własnej psyche.
— W rzeczy samej, warto zaprezentować się jako pożyteczna jednostka na dworze. Nawet jeżeli wyżej postawieni mieliby zgarnąć chwałę, to z całą pewnością nie zapomną, kogo następnym razem wysłać do nowej roboty. Zaiste, nie różni się to w niczym od inwestycji w celu osiągnięcia zysku w przyszłości — zgodził się z gliniarzem. — Cierpliwości, jak się przeciągnie, to zadzwonię.
Panowie nie musieli długo czekać, ponieważ niedługo później pojawił się sam James Greer, ponoć stroniący od polityki wampir, który pomagał młodym wampirom pływać w oceanie skurwysyństwa, intryg, przemocy. Marcus natychmiast spostrzegł, w jaki sposób Johnston patrzył na swego mentora, kiedy ten zbliżał się do baru. Oczy pełne szacunku, być może podziwu?
Kiedy gangster zauważył Spokrewnionych, podszedł do nich, a wtedy Johnston na moment powstał, żeby powitać nauczyciela uściskiem ręki.
— Uczyniłem postępy, poznałem pewne fakty oraz dość intrygujące przesłanki. Ale, gdzie są moje maniery? Poznaj proszę tego oto dżentelmena, Marcusa Gallowaya. Sądzę, że się polubicie panowie, a przynajmniej nie będziecie chcieli od razu sobie strzelić w łeb — przedstawił Krzykacza godnie, kulturalnie, finiszując żartem w celu wzbudzenia zainteresowania w opiekunie pariasów.
— Proszę, James, usiądź z nami. Opowiem ci, co zdołałem poznać. Spokojnie, będę się streszczał. Widzisz, Marcus postanowił mi pomóc w sprawie. — Wskazał ręką na wolne miejsce przy samym detektywie.
— Tak się składa, że odwiedziłem kostnicę w towarzystwie Celeste, dokonaliśmy oględzin zwłok metodami klasycznymi oraz za pomocą metod, hm, niekonwencjonalnych? — Zapalił następnego papierosa, bibuła Lucky Strike zapaliła się od ognia zapałki, Noah po chwili buchnął dymem z ust.
Pochylił się do słuchaczy, zaczął mówić cicho.
— Obrażenia wskazywały na to, jakoby ogromne pazury rozerwały ich ciała bez żadnego trudu. Były one zmasakrowane, bez intencji ukrycia czegokolwiek. To jeszcze nie stanowi żadnego dowodu. Jednak okazało się, że Celeste włada taką samą mocą jak ja, przeczytaliśmy wyparowujące aury, aby zajrzeć we wspomnienia. Martwi przed śmiercią doświadczyli ogromnego strachu. Widząc swego oprawcę, jego widok wprawił zabitych w grozę tak dotkliwą, że mieszało im się w głowie. Potwór samym sobą ich sparaliżował, a potem zamordował.
— Uznałem, że to za mało. Przeniknąłem do tartaku, gdzie denaci pracowali. Wyobraź sobie, James, że wszelkie dokumenty o działalności zabitych zostały skradzione. Widziałem wyrwane kartki w dziennikach oraz brakujące dokumenty w folderach. Ktoś chciał zatuszować sprawę, bardzo pospiesznie. Pewnie niczego bym się nie dowiedział, gdyby nie pewien przypadek.
Johnston z wewnętrznej kieszeni płaszcza wyciągnął czek na okrągłą sumkę. Podał ją Greerowi do obejrzenia.
— Nadawcą jest Bureau of Investigation, natomiast memo to łacińska nazwa czerwonego klonu, który nielicznie tutaj występuje, a tutejsze plemiona uważają te drzewa za święte. Czek znalazłem w skrytce pod szafką. Uważam, że na pewno ktoś wróci po ten czek, zobacz jaka jest na nim suma.
— I tutaj moje tropy się kończą, ale zastosowałem pewno posunięcie. Widzisz, zostawiłem wiadomość w skrytce, żeby właściciel mnie odnalazł. Tutaj, u Leona. — zaczął bardzo uważnie obserwować Jamesa. — Potrzebowałem miejsca, w którym ludzie nie wtykają nosa w nieswoje sprawy i są nawykli do obserwowania przemocy. Zamierzamy z Marcusem przejąć potencjalną osobę, wyprowadzić ja stąd, a potem przesłuchać. Dlatego informuje cię o tym, chcę, żebyś miał świadomość tego, że planuję wykorzystać to miejsce. Gadałem już z Leo, że jestem ustawiony z typem, który ma mnie znaleźć. Niczego więcej nie wie.
- Forum: Miasto Chicago
- Temat: Jak detektyw z grabarzem
- Odpowiedzi: 27
- Odsłony: 10705
- 28 paź 2021, 12:53
- Przejdź do posta