Znaleziono 255 wyników

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Och, świetnie, jeszcze tego mu brakowało: jakiegoś młodego młotka, co myśli, że dobrym słowem wszystkich uspokoi. A już myślał, że idealiści wyginęli. Tyle dobrego, że jego tak zwana interwencja przynajmniej chwilowo wybiła gangusów z rytmu. Już mieli obrać go sobie za cel, kiedy nagle zabłysły policyjne światła. Nadjechał czarny samochód - Richard! Widać wdepnął gaz, gdy tylko przeczytał jego wiadomość.
Kiedy tylko wóz się zatrzymał, Maddox złapał młodego za fraki i wsadził go do środka. Nie było sensu zostawiać go na pastwę tych bandziorów. Zamknął za sobą drzwi i poprawił się w siedzeniu, patrząc, jak oddalają się od grupy.
- Miałem dłuższy postój w kolejce - powiedział pół żartem, pół serio Maddox. Popatrzył tymczasem na dzieciaka z tyłu. - Życie ci niemiłe, młody? Znam lepsze sposoby na samobójstwo, które nie wymagają narażania życia innych.

Re: Night Road

Hm. Znał Richarda. To dobrze. Ale ta cisza nie napawała optymizmem. No cóż, zobaczy się z nim, to jakoś się dogadają. Pożegnał się zatem i wyruszył pod właściwy adres. Gene domyślał się już, że zawartość portfela nie wywarła na Hiltonie specjalnie pozytywnego wrażenia. Być może jednak przez wzgląd na znajomość z Ukrytym dojdą do jakiegoś porozumienia w kwestii transportu i finansów z nim związanych. Maddox był ciężko pracującym wampirem, na pewno to jakoś odpracuje.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Jednego ciosu uniknął, ale drugi już trafł go w szczękę. Zabolało. Zdecydowanie nie na tyle, by go oszołomić, ale żeby poczuł - o tak, ten cel osiągnął. Minęło trochę czasu, odkąd ktoś dał mu w twarz. Aż budziły się w nim wspomnienia z uczelni.
Maddox nie miał jeszcze szansy przejścia do ofensywy; było ich zbyt wielu, by mógł komfortowo komuś przyłożyć i nie odsłonić się tym samym na atak. Zdecydował więc, że wykorzysta to na swoją korzyść. Utrzymując defensywną pozycję, zmierzył, który ze śmiertelników jest najbliżej, a następnie posłał prawego prostego w jego klatkę piersiową. Jeżeli nie połamie mu tym żeber, to przynajmniej chwilowo wyciśnie z niego powietrze. Przede wszystkim zależało mu na dostaniu się do drzwi. Nie pasowała mu walka w takiej ciasnocie. Na zewnątrz już miałby większe pole do manewru. I mniej potencjalnych ofiar postronnych.

Re: Night Road

- Ta. Może się nawet znacie. Taki wysoki, chudy, szorstki, ale idzie się dogadać, z takim świdrującym spojrzeniem? - zasugerował Maddox. Nie wypowiadał jeszcze imienia, ale może Hilton sam ogarnie, o kogo chodzi. - Cóż... Nie będę kłamał, jestem w dość mało przyjemnej sytuacji finansowej, ale ogarnięcie jakichś dwóch czy czterech kółek na start mogłoby mi pomóc się wybić. Gdyby znalazło się coś do, powiedzmy, trzech stów, byłbym już uradowany. Albo wiesz pan co, może moglibyśmy pogadać w cztery oczy! Rozejrzałbym się, zobaczył, co i jak, może dojdziemy przy okazji do jakiegoś porozumienia.
Zawsze istniała opcja, że zdoła dogadać się z Hiltonem i dostanie od niego jakiś okej wóz za tą jego forsę i ewentualną przysługę. Ogarnianie różnego śmiecia w tym mieście to już wręcz jego specjalność.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Och, to tamci. Coś czuł, że nie pójdzie mu tak łatwo jak by chciał. Chcieli konfrontacji, w dodatku w miejscu pełnym niewinnych osób. I wyglądało to tak, jakby czekali specjalnie na niego, by zacząć podskakiwać. Pięciu dwudziestolatków. Pospolite gangusy czy pachołki Sabbatu - nieszczególnie go to interesowało. Nie był w humorze na zabawy z takim ścierwem. Ścierwo jednak miało aż nadto ochotę, by podrażnić umundurowanego wampira.
Maddox wziął na cel jednego z tych gówniarzy - tego, który wyglądał mu najbardziej na lidera. Na wszelki wypadek pobudził jeszcze krew, aktywując Potencję - chcieli pokazu siły, to dostaną pokaz siły. Z nawiązką. Podszedł do niego, skupiając na nim zimne spojrzenie, nie mrugając ani razu i następnie z całej siły wymierzył mu prawy sierpowy w pysk.
- Wszyscy kryć się! - ryknął do klienteli i pracowników, żeby przypadkiem nikt postronny nie oberwał odłamkiem.

Re: Night Road

Trzy stówki w kieszeni to nie tak wiele, ale może uda mu się znaleźć u Hiltona coś w tej cenie. Może by się z nim jakoś ułożył za gablotę. Prędko do jego uszu dotarł wesoły, wyraźnie wyuczony głos sprzedawcy numer trzy.
- Hej. Hilton, tak? Dostałem ten numer od znajomego, podobno się znacie. Mówił, że u ciebie znajdę dobre cztery cztery kółka w przystępnej cenie. Prawda to? - zapytał. Nie miał pewności, z kim ma do czynienia. Po drugiej stronie słuchawki mógł siedzieć zwykły śmiertelnik, ghul albo nawet inny Spokrewniony. Najlepiej więc było zachować ostrożność i nie ujawniać się przedwcześnie.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Siedział tu już cholerną godzinę... Gdyby nie to, że wyłysiał przez Spokrewnienie, to pewnie by już tu osiwiał. Ale wreszcie coś znalazł. Miał nadzieję, że to coś ważnego. Już nie chciało mu się tu siedzieć dłużej niż musiał. Zarośnięty blondyn około dwunastej, na tyłach knajpy. Wrzucał do kontenera jakieś śmieci. W tym właśnie kontenerze Cooper znalazł swoją forsę. Nikt inny tego dnia nawet się do niego nie zbliżał. Chwila prawdy, kiedy zbliżył się do kamery... To Hogan!
Ożywiony, Maddox wyciągnął telefon i napisał Richardowi krótką, ale bardzo treściwą wiadomość: H. Po tym wszystkim podniósł się z krzesła i udał spokojnym krokiem w stronę wyjścia.
- Mamy go. Dzięki wielkie za pomoc - oznajmił pracownikowi za kasą i, jeśli nie był już niepokojony, ruszył na zewnątrz. Teraz tylko złapać Richarda.

Night Road

Jakiś czas temu Richard dał Gene'owi cynk, gdzie ten mógłby zorganizować sobie jakiś środek transportu. Do tej pory nie myślał o tym wiele, ale jak tak się teraz zastanawiał, to faktycznie mógłby w końcu się zaopatrzyć w jakąś gablotę. Nie widziało mu się butować przez pół miasta częściej niż to konieczne. Prawda, nie czuł zmęczenia - nie w ten sam sposób, co stuprocentowo żywi ludzie - ale własne cztery koła bez wątpienia zaoszczędziłyby dużo czasu, który do tej pory spędzał na spacerach z jednego miejsca do drugiego. I przy okazji pieniędzy, bo nie będzie musiał bulić na autobus.
Usiadłszy w swojej kotłowni, Maddox wyciągnął telefon i wstukał numer podany mu przez Ukrytego: 206-920-8965. Przyłożył słuchawkę do ucha. Ciekaw był, kim jest ten cały Hilton...

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Nie widział z tej strony nikogo, kto pasowałby jakkolwiek do rysopisu jednego czy drugiego podejrzanego. Jeśli gdzieś tam był, to dobrze wtapiał się w tłum. Gdy młody z kasy zajrzał do Maddoxa, ten tylko z grzeczności poprosił o wodę. Naturalnie jej nie wypije, ale za to zapewni sobie dodatkową przykrywkę jako śmiertelnik.
I nagle go uderzyło. Co za młotek z niego. Patrzył nie w tym kierunku, co trzeba! Kontener za restauracją. Musiał przyjrzeć się nagraniom z tyłu knajpy. Tam na stówę nie działo się wiele, może raz po raz podjeżdżała dostawa ze składnikami czy coś, więc tam dużo prędzej znajdzie jakikolwiek ślad po Rothcie czy Hoganie.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Wiadomość dotarła szybko i znacznie pomogła Gene'owi w zawężeniu pola poszukiwań. Jeśli przyjąć, że o tej-a-tej godzinie Cooper przyszedł tu i odebrał przesyłkę, to by znaczyło, że Roth bądź Hogan był tutaj co najmniej godzinę wcześniej. To już znacznie ułatwiało sprawę. No dobra. Zaczął więc szukać wśród nagrań tego jednego z tego konkretnego dnia. Będzie musiał wytężać wzrok, by określić, czy w tym popołudniowym tłumie wychwyci kogokolwiek podobnego do tych dwóch. Złapał się przy okazji na tym, jak dziwiło go tyle osób na ulicy. Zdążył już do reszty przyzwyczaić się do względnego spokoju nocy.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

No i został sam ze swoim rzemiosłem. I dość szybko znalazł folder z nagraniami. Maksimum miesiąc wstecz? No dobra, nie powinno to stanowić problemu. I już jakoś zawężało pole poszukiwań. Na wszelki wypadek jeszcze wyciągnął telefon i napisał na szybko do Richarda:
"Kiedy tak dokładniej ten typ się tu pojawił?"
Gdy tylko wysłał wiadomość, zabrał się za szybkie przeglądanie nagrań. Na pierwszy ogień poszły zapisy z końca lutego i początku marca. Pokrywałoby się to już trochę z chwilą zniknięcia Camerona z radaru. A przynajmniej by się o nią ocierało.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Spokrewniony skinął tylko głową w odpowiedzi na spostrzeżenie chłopaka. Dobrze, że już od razu rozumiał sytuację. Kto wie, może znalezieniem tego typa faktycznie zaprowadzą w tej okolicy jakiś tymczasowy porządek? Nie wierzył w cuda, ale może...
Ruszył bez słowa za młodym w kierunku pokoju z monitoringiem. Prosta instalacja, dużo prostsza od tego na policji. Jeśli ogarnął tamten, to z tym również nie będzie miał problemu. Przyjrzał się uważnie monitorom i która kamera wychodziła gdzie. Aha... To ta go interesowała. Dobra.
- Myślę, że dam już sobie radę. Zobaczę, co trzeba i już się ulatniam - zapewnił śmiertelnika. Kiedy tylko ten zostawił go samego, Gene zabrał się za szukanie nagrań. Gdzieś musiały się tu znajdować i on już zobaczy, gdzie.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Człowiek przed nim wyglądał na kumatego i w poniekąd dobrym nastroju. Albo to, albo maska pracownika gastro leżała tego wieczora akurat pewnie na swoim miejscu. Nieważne. Ważne było to, że pozwoli to pewnie Gene'owi na szybsze ogarnięcie tej sprawy.
- Jesteśmy w trakcie tropienia pewnego mężczyzny, odpowiedzialnego za śmierć już kilku osób. Prawdopodobnie pojawił się w okolicy. Zauważyłem, że restauracja ma monitoring na zewnątrz. - Wskazał kciukiem za siebie. - Nie byłoby problemu, jeśli przyjrzę się nagraniom?
Proste, szczere wyjaśnienie sytuacji i zapytanie wprost. Nie uważał podchodzenia gdzieś z boku za szczególnie potrzebne. Skoro śmiertelnik przed nim sam nie okazywał znaków oporu, to i on nie będzie go prowokować.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Wyglądało na to, że jeśli ma się czegokolwiek dowiedzieć, to dowie się tego tylko w tej burgerowni. Stanął pod oszklonymi drzwiami i popatrzył na wnętrze. Klientela jeszcze siedziała w środku, wszystko działało jak powinno. To znaczy chyba; nie chadzał do takich miejsc. Poprawił maskę na twarzy, zakaszlał pod nią dla utrzymania fasady rozchorowanego, ale wciąż zasuwającego do roboty krawężnika, po czym wszedł do środka. Zmierzył szybkim spojrzeniem chłopaka za kasą i skinął do niego głową w ramach nieformalnego powitania. Kiedy tylko zwolniło się miejsce, podszedł do kasy i wyciągnął odznakę.
- Dobry wieczór. Posterunkowy Richards, SPD.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Aha, jednak ktoś tutaj się szlajał. Jakaś banda gówniarzy przesiadywała z boku ulicy. I najwyraźniej mu się przyglądała. Nie omieszkał puścić im twardego spojrzenia, bez ani jednego mrugnięcia w trakcie trwania kontaktu wzrokowego. Nie miał ochoty wchodzić głębiej w rolę i użerać się z nimi, ale pokazanie, że się ich nie boi i być może nawet wystraszenie ich co nieco? To już bardzo chętnie.
Gene skupił się na dotarciu do knajpy. Gdzieś tutaj powinno być przejście dla pieszych, żeby normalnie przedostać się na drugą stronę. Może po drodze dostrzeże jeszcze jedno miejsce, z którego mógłby zobaczyć przez kamery, co tu miało miejsce?

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Maddox przyjrzał się miejscu, w którym ktoś zostawił Cooperowi pieniądze za zlecenie. Kawałek dalej miał burgerownię. Faktycznie, może da radę wyciągnąć z tamtejszego monitoringu cokolwiek wartościowego. Skinął głową w odpowiedzi na wskazówki Richarda, schował pistolet i wysiadł z auta na parkingu. Poczekał chwilę, aż Ukryty odjedzie, a potem ruszył pewnym marszem w kierunku knajpy. Po prostu policjant na patrolu, nic ciekawego do oglądania.
W trakcie swojego trzyminutowego spaceru "Richards" nie omieszkał obejrzeć sobie uważnie okolicy. Ciekaw był, czy wychwyci tutaj cokolwiek, co nie powinno się tu znajdować. Jakiekolwiek ślady bytności Sabbatu bądź ich popleczników, a może po prostu tagi jakichś bardziej pospolitych gangusów.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Maddox otworzył schowek i wyciągnął z niego pistolet. Ach, M1911, nieśmiertelne arcydzieło amerykańskiej zbrojeniówki. Siedem pocisków .45 ACP zamknięte w solidnej, stalowej konstrukcji, która przeżyje ich wszystkich. Obejrzał uważnie broń pod każdym kątem, przypominając sobie, co i jak. Sprawdził, czy jest zabezpieczona, zobaczył stan magazynka, przymierzył rękę do chwytu... Czegoś takiego mu w nieżyciu brakowało. Richard mógł wręcz poczuć znajomość Gene'a z jego tymczasowym nowym towarzyszem.
- Jak o swój własny - oznajmił solennie. - Machać pukawką nie mam w planach, ale jedziemy na teren Sabbatu, więc lepiej wyjść uzbrojonym. Dobra, załatwmy to szybko.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

Poczuł, jak krew zaczyna krążyć po jego ciele, dodając mu koloru. Jakkolwiek miłe było to uczucie, to wiedział, że po tym wszystkim pomęczy go głód. Będzie musiał zaraz potem znaleźć sobie jakieś źródło pożywienia. Czy polowanie na terenie Sabbatu to doby pomysł? Niekoniecznie, ale może nie będzie musiał uciekać się do tej ostateczności i Richard po akcji wysadzi go w jakimś bezpieczniejszym miejscu do żerowania.
- Nie sądzę, by było to konieczne, ale miałbyś ewentualnie pożyczyć jakąś klamkę? - zapytał. Richard miał w biografii napisane "zabójca na zlecenie", więc pewnie miałby coś przy sobie na wszelki wypadek. Plus broń podręczna to też część umundurowania policjanta. Przydałaby się choćby do uzupełnienia przebrania. I ewentualnie jako straszak.

Re: Gwiazdy telewizji przemysłowej

I oto przybyła jego podwózka. Richard wiedział, jak się wozić, to pewne. Maddox poderwał się z miejsca i po skinięciu w kierunku Ukrytego głową, wsiadł na tyły, gdzie miał zdecydowanie więcej miejsca, by się przebrać.
- Gdybym miał dostawać centa za każdym razem, gdy muszę ogarnąć gdzieś kamery, miałbym dwa centy. Co nie jest wiele, ale dziwne, że ma miejsce dwa razy. W dodatku pod rząd.
Nie miał zielonego pojęcia, czego spodziewać się po potencjalnych Sabbatnikach w okolicy. Nie spotkał ich nigdy twarzą w twarz, jedynie słyszał historie na ich temat. Ale może faktycznie nie będzie musiał się specjalnie na nich napalać; po cholerę mieliby nadstawiać karku na dwóch "podrzędnych" Ukrytych, skoro mogą po prostu poszczuć na nich jakichś swoich śmiertelnych przydupasów?
Przebrawszy się w swój mundur, "posterunkowy Richards" pobudził jeszcze swoją krew, by nabrać bardziej ludzkich kolorów. Przytroczył odznakę do paska i przejrzał się w lusterku wstecznym Richarda. Chyba ujdzie.

Gwiazdy telewizji przemysłowej

To nie szybkie odkrycie znajomych Leona Coopera było dla Maddoxa zadziwiające. To akurat szło przewidzieć. Przed Nosferatu nie ma wielu rzeczy, które mogłyby zostać ukryte. Dużo bardziej zadziwiający był fakt, że aby zweryfikować informacje, które zdołał zebrać klan, musiał wybrać się z Richardem na terytorium Sabbatu. Akurat takiego obrotu spraw się nie spodziewał, chociaż pewnie powinien.
Umówiwszy się z towarzyszem z klanu, Diogenes przygotował swój sprzęt: pendrive'a oraz mundur z ostatniego razu, wciąż zapakowany i złożony w plecaku. Przysiadł w umówionym miejscu i czekał w spokoju na nadjechanie Richarda. W międzyczasie odświeżył sobie fakty: znaleźli dwóch typów, którzy znali się z Cooperem. Jeden z nich pojawił się prawdopodobnie na kamerach knajpy, do której mieli zajrzeć. Który - tego mieli się właśnie dowiedzieć. Jeśli dobrze pójdzie, będą o krok bliżej dowiedzenia się, kto i dlaczego postanowił wyciągnąć Camerona z centrum. Wyciągnął i otworzył telefon, na którym zawczasu zapisał sobie zdjęcia Hogana i Rotha, które wysłał im William. A nuż się okaże, że minie się z którymś z nich i nie będą musieli tak długo szukać?

Re: Krzykacz, denat i inne ploteczki

To nawet nie chodziło o kupczenie przysługami między sobą. Zwyczajnie będąc, bądź co bądź, menelem, Diogenes za bardzo rzucałby się w oczy. A ponieważ w Elizjum używanie dyscyplin jest niemile widziane pod groźbą co najmniej obicia ryja przez Szeryfa, nie byłby w stanie od tak sobie zniknąć i nasłuchiwać. Tutaj znacznie większe pole do popisu miała Kendra.
- Masz tam na pewno większy posłuch niż ja w ciągu najbliższych... powiedzmy miesięcy, tak optymistycznie patrząc. A nuż dowiesz się czegoś, co tobie się nie przyda, ale ja dałbym radę wykorzystać do udupienia typa w razie wypadku!
Jim? A tak, ten młody od Murdocka, którego tatuś postanowił się wyrzec, bo ten miał czelność nie siedzieć z nim wśród Anarchów. W sumie tam powinien go kiedyś poznać twarzą w twarz.
- Spoko. Im więcej, tym raźniej. Przekaż, że Gene go pozdrawia - oznajmił bez chwili zawahania. Czym jest praca Nosferatu i Spokrewnionego ogółem, jeśli nie próbą zorganizowania wokół siebie znajomości, by lepiej chronić tyłek swój i innych przed Ostateczną Śmiercią? A Gene był chętny i chronić, i być chronionym. - Dobra, to mielibyśmy jeszcze coś do obgadania? Bo jak nie, to ja bym się już zbierał. Zobaczyłbym, co się da zrobić w kwestii Mercera i tak dalej...

Re: Krzykacz, denat i inne ploteczki

- Raz jeszcze: niczego nie obiecuję. Jeśli da się coś z tego wyciągnąć, to zobaczę, co się da zrobić. I czy w ogóle gra jest warta świeczki. Równie dobrze może się okazać, że gość porywa się z motyką na księżyc i chce zdobyć dla siebie jakąś część wielkiego korpo i gówno z tego wyjdzie tak czy siak.
Maddox z chęcią rozejrzy się za informacjami na temat zarówno Mercera, jak i tego Francuza. Coś mogło być na rzeczy. A nawet jakby interes okazał się niewypałem, to info zawsze miało wartość samą w sobie. Opylić ploteczkę albo dwie komu trzeba, może wykorzystać jako kartę przetargową przeciwko danej osobie... Opcji było co nie miara.
- Właśnie, mogę cię poprosić o przysługę? - ożywił się nagle, skoro tak myślał o zbieraniu informacji. - Ja i reszta ogarniamy na luzie to, co się dzieje w mieście, ale w Elizjum jesteśmy niemal ślepi. Jakbyś dowiedziała się czegoś ciekawego, dałabyś mi znać? Zwłaszcza w sprawie tego Oliviera de Cośtam? Może ktoś na salonach wie coś na jego temat, a że twój uśmiech jest dużo bardziej czarujący niż mój, mogliby się z tobą podzielić jakimiś wartościowymi plotkami.

Re: Krzykacz, denat i inne ploteczki

Oczywiście, problemy związane z brakiem terenu. Musieliby zorganizować sobie jakieś osobne miejsce na cały interes klubu. W sumie to nie byłoby aż takie złe; na pewno nie przyciągałoby to potencjalnych kłopotów na samo The Underground. Ostatnie, czego oboje by chcieli, to policji węszącej wokół klubu. To nie powinno być chwilowo problemem; teren znajdą w swoim czasie. Być może nawet w najbliższej okolicy.
Na razie mieli jeszcze do przedyskutowania sposób na udupienie Mercera. Od tak, znikąd. Najwyraźniej parias aż tak zalazł Kendrze za skórę.
- To brzmi jak jakiś plan, ale potrzeba by mi było konkretów. Niczego nie obiecuję, ale popytam, zobaczę, czy ktoś dałby radę tutaj pomóc. Zresztą i tak miałem się jeszcze spotkać z jednym z nas, to może on będzie coś wiedział. Z Mercerem, jak mówiłem, mogę spróbować się dogadać. Skoro jest takim obrońcą uciśnionych i osłabionych, to nie powinien mieć problemu z członkiem klanu na krawędzi wyginięcia, nie?

Re: Krzykacz, denat i inne ploteczki

Wydawało się Maddoxowi, że dałby radę to jakoś ogarnąć. Mógłby wpiąć się do systemów w klubie i jakoś podłączyć kamery i całą resztę do sieci, by on i reszta mieli tu oczy i uszy. Potrzebowałby tylko jakichś wskazówek od bardziej doświadczonych Ukrytych, jak ogarnąć szczegóły, ale nie wydawało się to aż tak trudne, by wymagać inżyniera od IT czy innego tytułu.
Wtem temat zszedł na jego pierwotny pomysł założenia fight clubu.
- Więc tak, czego na początek potrzebujemy, to jakiegoś ustronnego miejsca w klubie. Masz tu jakąś może głębszą piwnicę albo obszerniejsze pomieszczenie, do którego nikt nigdy nie zagląda? Coś takiego moglibyśmy przerobić na ring. Podorabia się barierki, jakieś obicia, by przypadkiem nie roztrzaskać sobie czaszki przy pierwszej okazji... To nie jest aż tak ważne. Najważniejszy byłby tu marketing. Trzeba by tu było jakoś to po cichu zareklamować. Zaoferować jakieś wysokie stawki dla walczących i w zakładach, żeby ludzie mieli w ogóle pokusę, by podejść i wyłożyć kasę na stół. Kto wie, może nawet można by tu nieco, ale tylko nieco, poluzować reguły odnośnie nieużywania dyscyplin na oczach śmiertelników. Wyobraź sobie podniecenie ludzi na widok sypiącego się od ciosów cementu!

Re: Krzykacz, denat i inne ploteczki

Och, czyli mieli za sąsiada potomkinię jednej z wampirzych celebrytek zachodniego wybrzeża. I w dodatku reprezentującą Anarchów w samym sercu Camarilli. Jeśli to nie świadczyło o niemałym statusie wśród jednych i drugich, to nie wiedział, co jeszcze. Lepiej byłoby więc mieć ją po ich stronie niż przeciwko; ktoś taki byłby co najmniej bardzo wartościowym sojusznikiem w tym ich między- i wewnątrzsektowym przeciąganiu liny.
Maddox w spokoju słuchał wywodu Kendry na temat i Malkavianki, i pariasa. Ta, może teoria, że Mercer to syn tamtego Ventrue nie była specjalnie trafiona, ale jednak skądś musiała wynikać ta szczególna antypatia do tego szczególnego Arystokraty. W wolnej chwili będzie musiał się o tym dowiedzieć. Może nawet zagada do samego Mercera; z nim się jeszcze nie widział, więc parias nie miał powodu, by się go czepiać. Przynajmniej jeszcze.
Wyraźnie uśmiechnął się pod maską w odpowiedzi na jakże ambitne plany Kendry. Dopiero co zaczęła układać sobie poletko, a już snuje wielkie plany na przyszłość.
- Na razie sprawa z posterunkiem wygląda tak samo jak ostatnim razem: nasi nie mają z tym problemu. Rzecz w tym, że to raczej prędko nie nastąpi. Jest nas garstka, każdy ma zawalony grafik i robi, co może, żeby jakkolwiek odbudować to, co zostało z klanu. Tak więc zgaduję, że obowiązek ogarnięcia tego konkretnego biznesu spadłby na mnie, bo ostatecznie to ja wyszedłem do nich z tą propozycją.

Re: Krzykacz, denat i inne ploteczki

A, czyli nie dostaną tu ze strony Camarilli żadnego wsparcia, chyba że będzie za późno. Wyglądało na to, że potwierdzała się teza Kendry: Cama ma swoje poletko w głębokim poważaniu. Ciekawe jak wielu z chęcią opuściłby Księcia, gdyby nie wieczne zagrożenie ze strony Sabbatu.
- Chwila moment, wolnego, kamera stop. My tu mamy własne Asulum? - zapytał zaskoczony. Tego jeszcze nie grali. - Pomieszkiwałem chwilę w Los Angeles i parę razy się tam zatrzymywałem. Ta twoja Malkavianka to ktoś od Voermanek? Nie spodziewałem się, że będą rozwijać biznes do innych miast. Z drugiej strony sam niezbyt się interesuję takimi rzeczami, więc mogło mnie to ominąć.
Chwilę później rozmowa znów przeszła na temat Mercera. Typ miał wyjątkową kosę z Ventrue - to akurat nic nowego w relacji pariasi-wszyscy inni. Ale że uczepił się tego jednego gościa? Olivier des Meaux. Albo Francja, albo Quebec. Zapamięta to nazwisko, może ktoś będzie coś wiedział.
- Akurat odmowy udziału w tym jego planie to ci się nie dziwię. Gość mówi, że wie, jak zgarnąć jakiemuś Ventrue fortunę, ale nie raczy wprowadzić w choćby wstępne szczegóły, a natychmiast domaga się uwagi? Brzmi jak czerwona flaga, nie jak plan. Mogę się przy okazji rozejrzeć po okolicy tego Mercera, dowiedzieć czegoś potencjalnie ciekawego... Czy faktycznie miałby jakieś realne szanse na ugranie czegoś, czy po prostu blefuje i chce kogoś udupić bez żadnego planu, już byłby jakiś punkt zaczepienia. - Maddox parsknął na myśl, która nagle pojawiła się w jego głowie. - ...To nie tak, że pariasi to takie "nieudane" wampiry? Że mieli być z tego a tego klanu, ale coś tam poszło nie tak? To by wyjaśniało, czemu Mercer tak tego całego de Meaux nie cierpi: może ma po prostu wąty do tatusia!

Re: Krzykacz, denat i inne ploteczki

- Czy pewniak, to bym nie powiedział, ale jak tak na to patrzę, to jest większa szansa, że mamy tu do czynienia z kolejną pijawą jak z pospolitym śmiertelnikiem - uściślił Maddox. - Już paru z nas się tym zajmuje, każdy w innej dziedzinie. Mamy parę lokacji, parę nazwisk do sprawdzenia... Jakbym miał zgadywać, to jak tylko wrócę do siebie, powinno wypłynąć coś ciekawego. A jak nie dziś, to jutro.
Gene nie był starym członkiem swego klanu, jednak nawet on wiedział, że mało co zdoła się ukryć przed Nosferatu - a co dopiero całą ich zgrają przeczesującą miasto wzdłuż i wszerz.
- A tutaj jak się toczą sprawy? Interes się jakoś kręci? Porobiłaś już koło dupy szefowi?

Re: Krzykacz, denat i inne ploteczki

Mercer? A, w sensie tamten głośny parias, rzekoma twarz i głos Spokrewnionych bez twarzy i głosu w mieście, opiekun wyrzutków i w ogóle. Maddox nie był z nim szczególnie zaznajomiony poza faktem, że ktoś taki istnieje. Na SchreckNecie coś o nim pisali, ale wyglądało mu to na same ogólniki.
- Hmpf. I to ma być ten pierwszy wśród równych? Czy tam ostatnich? - zakpił Gene. Sam nie miał nic do pariasów, zresztą co takiego mu zrobili? Za kim jednak nieszczególnie przepadał, to za dupkami. I na takiego na razie wychodził mu ten cały Mercer. Tak w dużym skrócie.
Widząc, że Kendra nie chciała ciągnąć tematu, Maddox podsunął sobie krzesło i usiadł na nim oparciem do przodu.
- A wiesz co, zaskakująco owocnie. Wygląda na to, że Cooperowi faktycznie ktoś zlecił zabójstwo dziewczyny Camerona. Kto taki, to już inna kwestia. Jeden i drugi dzwonili do siebie z burnerów, ale sam fakt, że ktoś wystawił kontrakt na niby losową barmankę, której faktyczne przeznaczenie znali tylko "nasi"... Krótko mówiąc, sprawa wygląda tak samo podejrzanie jak ostatnim razem, ale robimy jakieś postępy.

Re: Krzykacz, denat i inne ploteczki

Jego "daleka kuzynka" poprosiła go jednej nocy o spotkanie. Powiedział, że jak da radę, to podejdzie. No i podszedł. Niczym się nie afiszując, przemknął przez klub, wspiął się po schodach i dotarł pod drzwi do biura. Jeszcze jednak nie miał na sobie nic wyszukanego, więc Amberlash będzie musiała tolerować jego "bezguście" jeszcze przez parę nocy. Ale kto wie, może kiedyś faktycznie sprawi sobie coś bardziej eleganckiego. Kiedyś, czyli wtedy, gdy nie będzie musiał koczować na ulicy i w ośrodku. Zapukał do drzwi głośno i pewnie, by przebić się przez głośną muzykę po swojej stronie. Chwila ciszy i otworzył drzwi.
- Pokojówka! - ogłosił żartobliwie i spojrzał na Kendrę. Wyglądała na zestresowaną. Czyżby ominęło go coś w Elizjum? A może coś mu się po prostu wydawało. Zamknął za sobą drzwi i podszedł bliżej. - Co, dopiero się wieczór zaczyna i już ciężko?

Re: Prawo do utrzymania tajemnicy

O, czyli dostanie jeszcze w ramach wynagrodzenia mundur. To już mogło jakoś pomóc. Może nawet dałby radę jakoś zmodyfikować go do tego stopnia, by mieć z niego jakiś codzienny ciuch pod "smart casual". Na pewno wygodniej byłoby chodzić między tak zwanymi "porządnymi obywatelami". Alternatywnie po prostu zachowa go na potrzebę wciskania się tam, gdzie wpuszczą tylko gliny. Tak czy inaczej, z chęcią przyjął ową "nagrodę". Zapakował ją do worka, zwinął i wcisnął do plecaka. Miał tam jeszcze sporo miejsca.
Wyskoczył z wozu razem z Richardem i spojrzał dookoła. Tak, to wyglądało jak idealne miejsce do ukrycia auta. Spojrzał na wyciągniętą w jego kierunku rękę i z ukrytym pod maską uśmiechem uścisnął ją mocno i pewnie, po męsku.
- Do następnego - powiedział na pożegnanie i udał się spacerem w drogę powrotną do schronienia.

Wątek zakończony

Wyszukiwanie zaawansowane