W sytuacji, w której byli Nosferatu, najwyższa ostrożność była absolutnie niezbędna do wykonania zadania. Nocna zmiana na posterunku przemierzała sporadycznie korytarze, i jeśli Diogenes lub Richard popełniliby błąd, mogliby zostać wykryci i wszystko by szlag trafiło.
W momencie, gdy Diogenes ostrzegł swojego kompana, ten również aktywował dyscyplinę i oboje przeczekali chwilę. Dźwięk nadchodzących kroków stawał się coraz głośniejszy. W końcu pojawił się bardzo lekko ubrany mundurowy, który na moment zatrzymał się niedaleko od drzwi, przy których majstrowali Spokrewnieni. Popatrzył po drzwiach, jakby coś zwróciło jego uwagę, jednak po chwili wzruszył ramionami i poszedł dalej. Jeszcze chwila dla pewności i… było czysto. Maddox rozglądając się w obie strony korytarza nie dojrzał nikogo. Nie słyszał również, by ktokolwiek miał się znowu zbliżać. Gdy wreszcie dał sygnał, Richard wrócił do grzebania w zamku.
Minęła nie więcej jak minuta, i uszy Diogenesa wyłapały otwierający się nieopodal zamek. Udało się! Magazyn dowodowy stał przed nim otworem! Teraz trzeba było jak najszybciej zniknąć z korytarza.
Właź, szybko. — Richard ponaglił swojego kompana, czekając aż pierwszy wejdzie do środka. Wtedy Ukryty, upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu, wszedł za Maddoxem i zamknął za sobą drzwi. Oczywiście zrobił to powolutku i po cichu, tak by dźwięk zamykanych drzwi nie został usłyszany przez śmiertelników na posterunku.
Oczom wampirów ukazały się regały z kartonami i leżącymi pomiędzy nimi oznakowanymi, przeźroczystymi, foliowymi workami. Panował tam względny porządek. Wszystkie kartony były oznaczone seriami numerów, tak samo jak luźno leżące worki foliowe, przez które widać było pojedyncze przedmioty takie jak pistolet, nóż, czy też różnorodne przedmioty osobiste, nieliczne miały na sobie plamy zaschniętej krwi.
No dobra, co my tutaj mamy. — Richard i Maddox mogli się teraz dobrze rozejrzeć i spróbować znaleźć to, po co przyszli.
Sprawdzając kolejne kartony i pakunki, otwierając nawet co po niektóre i znajdując coś, co przypominało kostkę kokainy - która jeśli rzeczywiście była tym, na co wyglądała, to byłaby warta sporo forsy - Spokrewnieni zdali sobie sprawę, że wszystkie materiały dowodowe w tym pomieszczeniu były oznaczone w ten sam sposób, numerami seryjnymi. Miało to sens. Jak inaczej pokatalogować wszystkie materiały dowodowe, aniżeli serią numerów, którą łatwo można było potem znaleźć w systemie? No tak, w systemie.
Cholera. Gene, w ten sposób nic nie zdziałamy. — Burknął pod nosem nieco zirytowany. Sytuacja była nieciekawa, bo nie wyglądało na to, by była możliwość znaleźć w tym pomieszczeniu cokolwiek, co pomogłoby zlokalizować przedmioty osobiste zmarłego.
Jakieś pomysły co dalej? — Richard spojrzał na Maddoxa oczekująco, mając widocznie nadzieję, że wpadnie na pomysł skąd wziąć potrzebne informacje.