Światła we mgle

Zakończono | Prolog, Marzec 2004 | Downtown | Moore Theatre

Image

Re: Światła we mgle

#31
Neonatka z miłą chęcią odsunęła na bok oficjalne zwroty jak i przyjęła wyrazy współczucia. Bazując na wszystkim, co słyszała o Primogenie, od początku zakładała, że jest to raczej „swój chłop”, lecz nie zmieniało to faktu, że z racji różnic statusu, decyzja o tym, jak będą rozmawiać leżała po jego stronie. Wskazane miejsce zajęła bez krzty krępacji czy speszenia. Podczas wielu długich nocy nauczyła się, kiedy emanować skromnością, a kiedy pewnością siebie. Harpia Ventrue dominowała swoim autorytetem niemalże bez przerwy, więc znacznie łatwiej prowadziło się z nią dialog, z pozycji potencjalnego pionka. Gangrel sprawiał natomiast wrażenie kogoś, kto nie chce rozmawiać z byle wydmuszką bez charakteru. Nie było więc żadnych przeciwwskazań, aby nie przedstawić mu się z tej nieco bardziej prawdziwej strony. – Wiesz co… Na początku było ciężko. Bardzo ciężko. - Opowiedziała orientacyjnie z nutką żalu, równocześnie brzmiąc na kogoś, kto nabrał do całej sprawy dystansu. – Teraz powoli wychodzę na prostą. Zajęłam The Undeground w Downtown, zgarnęłam pod siebie grupkę pijawek i staram się nieco odciążyć naszą zapracowaną rodzinkę. - Podczas tego małego przemówienia, zarówno głos jak i ciało Kendry sygnalizowało, że czuła się przy mężczyźnie niczym przy starym znajomym. Jej słowa nie były raportem. Były szczerym wyznaniem dla kogoś, kto naprawdę mógłby chcieć jej wysłuchać. – Szare problemy szarej neonatki. A co u ciebie? Wszystko w porządku? - Dziewczyna posłała swojemu rozmówcy bardzo przyjazny uśmiech, równocześnie opierając się całymi plecami na oparciu.

Re: Światła we mgle

#32
Image
Ten stary, ale wyluzowany Kainita, nie tylko przełamywał stereotypy, ale i wyciągał przyjazną dłoń w stronę Spokrewnionych o znacznie niższym statusie niż on sam. Takich spokojnych dyskusji jak dwójka równych nie byłaby możliwa z kimś pokroju Primogena Ventrue.
Image Pewnie, pewnie. To zrozumiałe. Ale dobrze że idziesz do przodu. — Cicha pochwała zabrzmiała w ustach Mosesa, który siedzał trzymając między kolanami dłonie złączone palcami i patrząc na swoją rozmówczynię siedzącą obok.
Image The Underground? Co to? Jakiś klub, czy coś? — Gdy dopytywał o to, co to było za miejsce, dało się zrozumieć, że ten miłośnik jazzowej muzyki raczej nie orientował się w klubach techno.
Image Ah, czyli co, założyłaś koterię, ta? Nieźle. Prężnie się rozwijasz. Oby tak dalej. — Uniósł delikatnie kącik ust, kiwając przy tym głową. Jego twarz wręcz wprost mówiła ”Nieźle, dziewczyno”.
Image Ah, wiesz. Ciągle ten sam syf. Sabbat cały czas wisi mi nad karkiem i nie dają mi chwili wytchnienia. Tylko tutaj mogę trochę odetchnąć. — Skarżąc się na problemy z wrogą Sektą, jego wyraz twarzy nieco się zmienił, jakby chciał wypuścić powietrze i powiedzieć na głos ”kurwa, niech to się wreszcie skończy”. Wydawał się być nieco zmęczony tą wojną.

Re: Światła we mgle

#33
– Mhm. Dokładnie tak. Klimaty techno. Sporo ludzi się przewija, więc miałam nieco nadzieję przy okazji podreperować sobie budżet. Na ten moment w gotówce mam jakieś dwieście dolców. - Mówiąc to starała się zachować nutkę powagi, lecz fakt, że w pewien sposób ją to bawiło, także miał zostać zauważony. Komplement odnośnie założenia koterii przyjęła raczej skromnym przymrużeniem oczu, aniżeli ukłonem czy werbalnym podziękowaniem. Dla niej w istocie były to ogromne rzeczy, ale porównując się do mężczyzny, który wyniósł na wyżyny cały swój klan, nie miała się czym chwalić. Jeszcze naprawdę dużo jej brakowało do tego poziomu. Widząc zmęczenie na jego twarzy, gdy przeszli do tematów dnia codziennego, w pierwszym momencie poczuła, że może dobrze byłoby się wycofać. Nie chciała, aby ich pierwsza, nieco bardziej PRAWDZIWA rozmowa kojarzyła mu się z tym samym syfem, którego ten doświadcza dzień w dzień. Finalnie jednak sama skwasiła nieco minę, wyraźnie dając znak, że odczuwa to wszystko w ten sam sposób. – Podziwiam z jakim dystansem o tym mówisz. - Przelotne zmartwienie wtem ustąpiło, a kąciki jej ust znów stopniowo zaczęły unosić się ku górze. Chciała chociaż spróbować dać mu nutkę ukojenia, którego tak bardzo zdawał się potrzebować. – Jakbyś szukał jakiejś pomocy, to wiesz. Jedno słowo i jestem do twojej dyspozycji. Może nie urwę komuś głowy jedną ręką, ale językiem potrafię zdziałać cuda. - Wysuwający się stopniowo język zacisnęła nagle zębami, kończąc gest na niego głupkowatym, odsłaniającym zęby uśmiechu oficjalnie łącząc swoją absolutnie szczerą ofertę pomocy ze sprośnym żarcikiem. Oczywiście bardzo szybko pozwoliła mu przeminąć, w pełni zdając sobie sprawę, że od żartu do żenady jest aż za blisko. Ostatecznie uspokoiła nieco twarz wyczekując z właściwym parsknięciem na reakcję Gangrela. Jeżeli faktycznie udałoby jej się go rozbawić, z radością pośmiałaby się razem z nim. Jeśli nie, cóż... Należało wtedy szybko naprostować rozmowę na oficjalniejsze tory.

Re: Światła we mgle

#34
Image
Image A, no to trzymam kciuki żebyś się odbiła od dna. Z taką kasą to raczej daleko nie zajedziesz. — Kwestii samego klubu już nie skomentował, bo raczej go to nie interesowało. Nie był koneserem takiej muzyki, w odróżnieniu od, chociażby, Sierry. Co innego, gdyby grali tam dobry jazz, to pewnie by się bardziej zaangażował w dyskusję na ten temat. Zwrócił jednak uwagę na oczywisty problem Kendry. Jej obecne finanse mocno ją ograniczały i zdecydowanie potrzebowała zastrzyku gotówki, lub kogoś, kto pomógłby sfinansować realizację dalszych planów koterii.
Image Wiesz, dla mnie to już jest codzienność, więc do tego przywykłem. Mam tylko nadzieję, że w ten czy inny sposób się z tego wyrwę. — Gangrel wzruszył ramionami, krzywiąc się lekko i próbując nałożyć wymuszony uśmiech.
Image Dzięki. Na pewno będę pamiętać. W końcu nie wszystko da się załatwić siłą, nie? — Moses zdawał się doceniać chęci wsparcia ze strony Toreadorki, i choć próbował się powstrzymać, to zaśmiał się pod nosem na słowa i mimikę Kendry, próbując się podłączyć do tego humoru.

Re: Światła we mgle

#35
Widząc rozbawienie na twarzy mężczyzny, róża także puściła hamulce, podtrzymując wesołą atmosferę swoim cichym chichotem. Czuła po kościach, że udało jej się go rozbawić głównie dlatego, że uderzyła go żartem z zaskoczenia, lecz czy miało to znaczenie? Należało wraz z nim cieszyć się chwilą tą słodką chwilą, podczas której nikt nie próbował ich bezpośrednio zlikwidować. – Tak mówią. - Dodała po komentarzu Primogena, przy okazji zastanawiając się, w którym kierunku warto byłoby pchnąć ich rozmowę. Pytań i pomysłów było multum, lecz wszystkie zdawały się zbyt bezpośrednio haczyć o drażliwe tematy. Z drugiej strony opowiastki z życia szarego człowieka, także mogły zanudzić kogoś, kto przez ostatnie SETEK lat, prawdopodobnie widział już wszystko. Nie było jednak zbyt dużo czasu na kombinowanie i podejmowanie decyzji. Niezręczna cisza miała rozpocząć się lada moment i należało zrobić wszystko, aby do niej nie dopuścić. – Obiła ci się kiedyś o uszy osoba o imieniu „Leon Cooper”? - Wystrzeliła odruchowo, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, do którego tematu zaprowadzi ją to wspomnienie. Nie było już jednak opcji aby się wycofać, to też jedynie rozejrzała się dookoła, jakby chciała mieć pewność, że w pobliżu nie stoi żadna niepożądana osoba.

Re: Światła we mgle

#36
Image
Tym sposobem zrobiło się nieco przyjemniej. Rozmawianie o wojnie i stratach nie miało prawa skutkować niczym dobrym. Co innego bardziej przyziemne, lokalne sprawy. Kendra pomyślała chwilę w jaki sposób kontynuować dyskusję, bo przecież nie przyszła do Reeves’a po to, by gadać o głupotach. Small talk w zdrowych ilościach mógł być, w niektórych kręgach, dobrym sposobem na rozpoczęcie dyskusji, ale nigdy motywem przewodnim.
W końcu stwierdziła, że spróbuje zasięgnąć języka w sprawie, która nurtowała ją i jego znajomego Nosferatu od jakiegoś czasu. Rzuciwszy nazwiskiem w stronę Gangrela, ten chwilę podumał.
Image Hmm. Nie, nie wydaje mi się. Co to za gość? — Kolejna ściana. Musiał być mało znaczącą figurą w mieście, skoro praktycznie nikt go nie znał. Moses zaciekawiony sprawą dopytał Kendrę, unosząc przy tym brew.

Re: Światła we mgle

#37
No i poszło. Choć dziewczyna nie planowała ruszać tego tematu z nikim poza swoją Primogen i najbliższymi neonatami, tak jednak szansa na nawiązanie bliższego kontaktu z Reeves’em była warta tego ryzyka. To w gruncie rzeczy był najgorętszy temat, jaki miała w repertuarze i była absolutnie przekonana, że poruszenie go w formie pytania, przyniesie znacznie lepszy rezultat, aniżeli bezpośredniego „pochwalenia się” śledztwem. Po rozejrzeniu się dookoła, Ambrelash zbliżyła się nieco bliżej do mężczyzny, jakby chciała mieć absolutną pewność, że całość zostanie tylko między nimi. – Niech to zostanie między nami. - Przedstawiła już nieco ściszonym głosem, prezentując dla odmiany całkowicie poważny wyraz twarzy. – Wpadłam na ślad Harpii Brujah. Mam potwierdzenie, że wspomniany wcześniej Leon załatwił jego potomka na moment przed spokrewnieniem. Obstawiam, że był czyimś pionkiem, bo „zmarł” niedługo później. - Kendra wypuściła nieco ciężej powietrze, wykrzywiając usta w niepewnym grymasie. – Jak dużo osób mogło wiedzieć, że Ike dostał zgodę na dzieciaka? No i skąd zabójca miałby wiedzieć, o kogo konkretnie chodzi? - Choć jej pytania dotyczyły bardzo drażliwych tematów, z pewnością jasno pokazywały, że toreadorka całkowicie klucza Moses’a z listy podejrzanych.

Re: Światła we mgle

#38
Image
Zdecydowanie zaciekawiony tym, co Toreadorka miała do powiedzenia, Gangrel nadstawił ucha, nawet nieznacznie przechylając się w jej stronę. Zmarszczył brwi, gdy usłyszał wspomnienie o Krzykaczu.
Image Mówisz o Ike? A niech mnie. — Czarnoskóry wampir odparł szeptem i zaczął smyrać się po brodzie, słuchając dalszej części “raportu” Spokrewnionej.
Image To nieźle popieprzone, tyle powiem. — Skomentował całą sytuację, marszcząc brwi wyraźnie zaskoczony.
Image Kurde no, raczej niewielu. Zazwyczaj zostaje to między Spokrewnionym a Księciem, no i pewnie Szeryfem. Więc no, wiedzieli głównie ci, którym się sam pochwalił. Nie wiem kto jeszcze mógłby mieć o tym cynk. — Popatrzał podejrzliwie po gościach Elizjum, dumając.
Image Podejrzewasz kogoś z naszych? — Rzucił cicho pytaniem, wciąż obejmując wzrokiem nieumarłych w głównym pomieszczeniu i kręcac palcami przy podbródku.

Re: Światła we mgle

#39
Z wyraźną uwagą, młoda spokrewniona słuchała odpowiedzi starszego. W gruncie rzeczy po raz kolejny trafiła na ścianę. Mając potwierdzenie, że o zmarłym X na sto procent wiedział jedynie Ike i Doe, znacznie ciężej było jej szukać jakiegokolwiek podejrzanego. Mogła już co prawda uwzględnić na tej liście także Parkera, ale czy egzekucyjne ramię księcia miałoby jakikolwiek interes w tym, aby pozbyć się jednej z Harpii? Może jeśli ten miałby coś na niego. Mało wiarygodne, ale temat do przemyślenia. Na pytanie o podejrzenia Ambrelash wróciła zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Rzucanie tak mocnych oskarżeń w stronę kogokolwiek było bardzo ryzykowne i absolutnie nie należało tego robić. Nie przy braku dowodów. – Nie wiem. - Choć jej odpowiedź była wymijająca, tak wprost zdradzała, że istotnie kotłują się w niej podobne obawy. – Wiem, że nie zniknął przez przypadek. Ktoś wiedział gdzie uderzyć. Ktoś znał go na tyle, że wiedział jak nim pokierować, by zaczął szukać zemsty. - Wciąż nie mówiła głośno, lecz była pewna, że Reeves ją usłyszy. Po czymś takim, raczej nie traci się koncentracji od tak.

Re: Światła we mgle

#40
Image
Teoretycznie niewielu powinno było wiedzieć o potomku Ike Camerona, o ile sam nie paplał o tym na salonach. W praktyce, cóż, Spokrewnieni mieli dobry słuch, gumowe uszy i niejeden z nich również szerokie kontakty, pozwalające na pozostanie dobrze poinformowanym. Komu pozbycie się Camerona byłoby na rękę? Oto pytanie za milion dolców. Nikt nie przychodził do głowy. Brakowało tropów, pomysłów, a prawdopodobieństwo, że winny siedzi teraz w Elizjum było równie wysokie, co że siedzi ze swoimi kolegami z watahy Sabbatu i planuje kolejne ruchy.
Image Nie no, wiesz, zniszczenie komuś dzieciaka wkurzyłoby raczej niejednego Spokrewnionego. To dość uniwersalny zapalnik i pewnie niejeden by poleciał wypruć flaki takiemu delikwentowi. — Podczas gdy Reeves nie zanegował braku przypadkowości, tak zwrócił uwagę na fakt, że raczej wielu nieumarłych w podobnej sytuacji mogłoby się zachować podobnie jak Ike, i ruszyć na łowy.
Prawda była taka, że przeważnie Kainici nie Spokrewniali byle kogo i przez spontaniczny kaprys, a szukali odpowiedniego kandydata, obserwując go i poznając. Dopiero mając pewność co do śmiertelnika i pragnienia zapewnienia mu potencjalnej nieśmiertelności w świecie mroku, wampir podejmował decyzję, oczywiście wraz z błogosławieństwem lokalnego Księcia, o Spokrewnieniu. Tak więc Reeves miał trochę racji w tym co mówił. Nie zmieniało to jednak faktu, że usunięcie niedoszłego Childe Camerona nie było przypadkiem i ktoś tym kierował. Brakowało jedynie podejrzanych, z wyjątkiem tego całego Leona Coopera, który wąchał już kwiatki od spodu.

Re: Światła we mgle

#41
Po słowach Primogena, neonatka wyprostowała się z konspiracyjnego nachylenia a na jej twarzy malował się dziecko niepewności i zadumy. Zdawała sobie sprawę z tego, że wybranie i wychowanie potomka to ogromna sprawa. Zemsta w takim wypadku wydawała się jak najbardziej uzasadniona, lecz przez myśl jej nie przeszło, że ktoś spoza klanu impulsywnych krzykaczy, byłby gotów polecieć w tak oczywistą pułapkę. Czy było to niedoinformowanie w temacie krewnych, czy może odpowiednie wychowanie przez Sire kazało jej myśleć w dużo bardziej wyrachowany sposób? Ciężko powiedzieć. Na ten moment pozostawało jedynie przytaknąć. Zdając się na intuicję, zakładała, że siedzący przed nią starszy nie zbagatelizuje całej sprawy ani tym bardziej nie wepchnie ją w paszczę lwa. Kiwnąwszy głową przytaknęła mu w końcu, wypuszczając ciężko powietrze. Ziarno zostało już zasiane. Pokazała, że robi coś dużego dla ich małej społeczności i liczyła, że będzie pamiętał o tym w przyszłości. Oczywiście o ile ona i Diogenes tego nie spieprzą.– Pewnie masz rację. Pierwszy raz dreptam po tak niepewnym gruncie i chyba nieco dramatyzuje. – Naprostowała nieco, robiąc w rozmowie wyraźny krok w tył. Mimo wszystko spłoszył ją. Czuła się nieco złapana na niewiedzy, w temacie spokrewnionych i wolała uniknąć kolejnych faux pas. Nawet, jeśli wszystko to działo się tylko w jej głowie. – Może też trochę się boję, że przyciągnę wzrok nieodpowiednich osób, ale jeśli naprawdę gdzieś tam jest, to muszę mu pomóc. - Na salonach Kendra była raczej znana jako maskotka, która raczej z nikim poza swoim stwórcą nie miała bliskich relacji. Można było więc zadać sobie pytanie, jaki interes ma w ratowaniu niemalże obcego spokrewnionego. W razie potrzeby oczywiście miała już gotowa odpowiedź. Słynne, szlachetne „bo tak trzeba”. – Teraz mam niby ten klub, ale coś czuję, że gdy ktoś zechce mnie znaleźć, to po prostu to zrobi... - Zakończyła niepewnie, uciekając wzrokiem na lewo. Jawnie pokazywała, że nie zamierza odpuścić tematu, ale równocześnie boi się o własne życie. Liczyła, że w obliczu całej otoczki Gangrel poczuje potrzebę, by udzielić jej kilku rad, jak zabezpieczyć się przed kłopotami.

Re: Światła we mgle

#42
Image
Takie prowokacje mogły działać różnie. Zapewne niektórzy działali z większą dozą rozsądku i ostrożności, inni nie. Ike musiał należeć do tych drugich. Choć jakby się nad tym zastanowić, to czy takie sytuacje zdarzały się często? Skoro taka wiedza nie była powszechna, a Szósta Tradycja nie pozwalała Spokrewnionym na zabijanie siebie nawzajem.
Image To nie są proste sprawy, więc się nie dziwię. No i prawda to, prawda. Ktoś może zauważyć co knujesz. Jeśli jest to jakiś większy spisek, to raczej warto trzymać łeb nisko. — Wciąż cicho, ale pewnym i poważnym głosem, Reeves przestrzegł Kendrę przed działaniami, które mogłyby zwrócić na nią uwagę innych Spokrewnionych.
Image Myślę że amatorszczyzna by się za to nie brała. A jeśli faktycznie podejrzewasz kogoś z Rodziny, to tym bardziej warto się wycofać i zostawić tę robotę Szeryfowi i Ogarom. Oni wiedzą co robią. Tobie brak wciąż doświadczenia i pleców, przez co możesz przypadkiem wpakować się w niemałe kłopoty. — Kontynuował, zwracając uwagę na faktyczny brak wiedzy i umiejętności dziewczyny w zakresie takich intryg. Ona sama z kolei wiedziała, że nie ma na tyle silnego zaplecza, by móc się obronić przed kimkolwiek, kto mógłby chcieć w nią uderzyć w rezultacie węszenia za Harpią.
Image No, jak masz ten klub to skup się na tym. Rób swoje i dłubaj tam powoli ze swoją ekipą. Masz większe szanse przetrwać w ten sposób nadchodzące noce. — Pokiwał głową, kończąc swój wywód, cały czas sugerując, by Toreadorka odpuściła niebezpieczne zabawy i przeznaczyła energię na realizację swoich planów wraz z niemałą koterią, która powoli się umacniała.

Re: Światła we mgle

#43
Zrezygnowanie? Wątpliwości? Zawód? Ciężko było określić, które z nich najbardziej zdradzała twarz neonatki, lecz z pewnością był to efekt bolesnego zderzenia z rzeczywistością. Mężczyzna ewidentnie miał ważniejsze rzeczy na głowie niż jakiś tam Brujah. Ewidentnie nie wierzył również, że młoda róża mogłaby faktycznie poradzić sobie z tematem większym niż ładne wyglądanie i opowiadanie żarcików z podtekstem, dlaczego więc miałby choćby rozważać przyłożenie opuszeka palca w ramach pomocy przy tym projekcie? Cóż. Dobra passa musiała się końcu skończyć. Ostatecznie nikt z istotnych figur obecnych dziś w Elizjum nie był chętny, aby pomóc jej uzbroić południowy posterunek.
Dziewczyna nieco żałowała, że za sprzedaż informacji o Ike nie otrzymała praktycznie niczego, lecz przecież musiała próbować. Nie robiąc nic i nie podejmując ryzyka, pewnie dalej siedziałaby w mieszkaniu, odwiedzając teatr tylko po to, by podyskutować o nic nie znaczących ploteczkach. – Rozumiem. - Brzmiała na kogoś, kto pod wpływem słów Primogena stracił cały zapał i chęć do robienia czegokolwiek. Była w końcu małą, złamaną maskotką pozbawioną opiekuna, nie mająca na tyle umiejętności i zaplecza, aby walczyć ze światem. Oczywiście było to kłamstwo. Ambrelash absolutnie nie zamierzała rezygnować z dalszej gry przez jeden mały niewypał.
Reeves nie musiał jednak o tym wiedzieć. Znacznie lepszą opcją było pozostawienie go w przekonaniu, że miała słomiany zapał i szybko odpuściła. Jeżeli w przyszłości odniosłaby sukces, to zrozumiałby, że nie miał w stosunku do niej racji, natomiast jeśli nie, to może udałoby się zamieść całą aferę pod dywan. – Tak zrobię. Dziękuję za rozmowę Moses. Dała mi dużo do myślenia. - Całość przedstawienia zakończyła kwaśnym, wymuszonym uśmiechem kogoś, kto nie chce pokazać, że jest mu przykro. Nie zakładała rzecz jasna, iż zagranie na ludzkich emocjach kogoś tak starego i zahartowanego w boju było w ogóle możliwe, lecz dla niej było to naturalne zagranie. Koniec końców wciąż była przecież tylko człowiekiem.
Kiwnąwszy głową pożegnała się nieco oficjalnie i zaczęła podnosić się z miejsca. – Na mnie już chyba pora. Do następnego razu. - Zakończyła zgrabnie, gotowa ruszyć w głąb budynku.

Re: Światła we mgle

#44
Image
Sugestie zmęczonego wojną z Sabbatem wampira można było różnie odbierać. Niezależnie od tego, czy chciał uchronić neonatkę przed niebezpieczeństwem, czy autentycznie uważał, że jej zdolności były niewystarczające, nie miało już większego znaczenia. Kendra czuła jakby odbiła się od ściany.
Image Spokojnie. Jeśli Ike wciąż żyje, to prędzej czy później na pewno go znajdą. — Zapewnił Toreadorkę, widząc jak jej płomień i zapał wygasły, chcąc ją, być może, w jakiś sposób pocieszyć i podnieść na duchu. Jej gra aktorska zdawała się działać, przynajmniej teoretycznie, sądząc po twarzy i reakcji Primogena.
Image Cieszę się, że mogłem jakoś pomóc. W razie jak będziesz coś potrzebowała to zawsze możesz do mnie uderzać. Z kolei ja, jeśli coś usłyszę na temat Camerona, to dam ci znać. — Z lekkim uśmiechem dodał na koniec, chcąc zapewnić Ambrelash, że nie położył na Harpii lachy. Co prawda Kendra mogła jeszcze pociągnąć Gangrela za język, ale wolała utrzymać pozory zrezygnowanej i odpuścić, przynajmniej na razie. Kto wie, może będzie w stanie wesprzeć Toreadorkę w przyszłości w jakiś inny sposób.
Image Jasne, trzymaj się, Kendra. Do następnego. — Pożegnawszy dziewczynę, odprowadził ją wzrokiem.
Zasadniczo niczego nie ugrała i nic użytecznego się nie dowiedziała. Otrzymała jedynie ostrzeżenie oraz sugestię, by uważać i trzymać głowę nisko. Z tym, że ostrożność była dla niej instynktowna. Wszakże nie trąbiła na salonach czym się zajmuje, z kim, ani jakie ma plany. Wyłącznie wybrani zostali wtajemniczeni, a ona sama nie pchała się w szpony Sabbatu. No, ale mimo wszystko trudno było czuć się do końca pewnie, nie wiedząc czy ktoś na Dworze rzeczywiście nie współpracował z Ostrzem Kaina.
Kolejne noce zapowiadały się na długie i pracowite. Ambrelash musiała znaleźć sposób, na pozyskanie dodatkowego wsparcia dla swojej koterii i klubu. Był to ciężki orzech do zgryzienia, a czas był, niestety, ograniczony.

Re: Światła we mgle

#45
Niezależnie od tego, czy primogenem klanu Gangrel kierowała realna troska, czy po prostu brak wiary w neonatkę, to i tak odchodziła z pustymi na ten moment rękoma. W przyszłości oczywiście wszystko mogło się zmienić a mężczyzna mógł okazać się niezastąpionym sojusznikiem, lecz wpierw ta przyszłość musiała nadejść. W czasach, gdy najważniejsze figury musiały stale walczyć o życie, to nikt i nic nie gwarantowało dziewczynie, że „jutro” w ogóle nadejdzie. Piekło było bowiem puste, a wszystkie diabły ukryte były w mieście. Wychodząc z elizjum wciąż trzymała fason. Nie mogła przecież dać po sobie znać, że targają nią emocje i obawy. Na koniec oczywiście pomachała gospodarzowi, przy okazji po raz któryś puszczając oczko w jego stronę.
Podsumowując dzisiejszą noc, była w całkiem niezłej pozycji a podstawy, na których mogła zbudować swoją przyszłość zdawały się być coraz solidniejsze. Page ewidentnie zaczynała dostrzegać potencjał swojej podopiecznej i szansa, że wciągnie ją do większych spektakli rosła przy każdej wizycie. Shaw – przynajmniej pozornie - była przekonana, że młoda gra pod jej dyktando, więc istniała szansa, że gdy tylko dostanie dobre wyniki w tabelkach, to może zechcieć wykorzystać ją do czegoś bardziej znaczącego. Nowo nabyty kontakt z Sierrą mógł kiedyś w skrajnie krytycznej sytuacji uratować jej życie. Do tego Reeves miał możliwość spojrzeć na nią z nieco innej perspektywy, co za jakiś czas mogło faktycznie się opłacić. Coś jeszcze? Oczywiście! Jeśli Hook podrzuciłby jej powiązania z klanem Tremere, to już w ogóle hulaj dusza.
Pomimo tego wszystkiego, młodej róży wciąż było mało. W normalnych okolicznościach czysta gra polityczna miałaby sens, ale Settle normalne nie było. Miasto obłędu niczym nie różniło się od beczki prochu, koło której co rusz ktoś próbował rozpalić ognisko. Książę zdawała się być nieobecna. Szeryf i Ogary skupiały się tylko i wyłącznie na defensywie, czekając na kolejny, może tym razem zabójczy cios Ostrza Kaina. Wisienką na torcie był jeszcze teoretyczny zdrajca. – Wspaniale… - Skomentowała w myślach, zastanawiając się, dlaczego to wszystko tak wygląda. Nie musiała jednak myśleć długo. To była ostrożność. W przeciwieństwie do tych malutkich, oni mieli coś do stracenia. Mieli też z pewnością jakiś plan na wypadek, jakby koniec końców wszystko łupnęło. Co natomiast miała Kendra? Siebie. Podobnie z resztą jak Michelle, Jim czy Diogenes.
Prawdopodobnie przez to, między starszymi i młodymi wyrysowała się bardzo wyraźna różnica, na rzecz której oni jako neonaci sami byli w stanie się skrzyknąć i zacząć walczyć o własną przyszłość, a ci na górze dalej grali w szachy lub zapadali się pod ziemię. Czy właśnie tego dosyć miał Murdock? Oby.
Ambrelash mając w głowie nowe wnioski, ruszyła wzdłuż chodnika, coraz to bardziej oddalając się od teatru. Zaciągając się spokojnie chłodnym, nocnym powietrzem wyciągnęła w końcu telefon aby skontaktować się z jednym z tych spokrewnionych, którzy zmuszeni byli do walki o przetrwanie przez całe życie. Widząc kontakt podpisany jako „C. Mercer” poczuła nutkę niepewności. Amadeus nigdy bowiem nie patrzył przychylnie na bezklanowców, twierdząc, że przez braki w krwi, nie są w stanie działać w większej wspólnocie, ale cóż. Większa wspólnota nie pozostawiała jej wyboru. Zielony przycisk poszedł w ruch a neonatka ze słuchawką przy uchu czekała na odzew po drugiej stronie.

Re: Światła we mgle

#46
Image
Jakkolwiek by na to nie patrzeć, to rzeczywiście, neonatka w ostatnich nocach ugrała sobie naprawdę fantastyczną pozycję. Była twarzą swojej koterii, do tego znaną w Elizjum twarzą. Nie tylko to, bo dodatkowo przez pewne grono również lubianą. Miała za sobą wsparcie Elizabeth Page, Primogen klanu Róży. Udało jej się również nawiązać bliższy kontakt z fanką muzyki techno, Sierrą Baxter, która była Ogarem z ramienia Szeryfa. Samuel Hook co prawda był przyjacielem dla wszystkich, ale nawet mimo to, jego dobre słowo i pomoc zawsze były doceniane. Niewiele wyciągnęła od Reevesa, który co prawda jej w jakimś stopniu kibicował w temacie klubu, ale jednak i próbował odwieść od planów szukania Harpii Brujah, co miałoby być dla Kendry zbyt niebezpieczne.
Zdecydowanie plasowała się na zwycięskiej pozycji, nawet mimo knowań Danielle Shaw, która wykorzystywała Ambrelash do swoich celów, zabierając z niebezpiecznej lokacji jednego ze swoich. A i oczywiście trudno było nie wspomnieć o Nosferatu, z którymi Toreadorka nawiązała kontakt. No, przynajmniej z jednym. Ale ta przyjaźń miała potencjał do rozwinięcia dobrych relacji z resztą klanu Ukrytych.
Co jednak zrobić w tej chwili, gdy wizyta w Elizjum dobiegła końca i trzeba było rozważyć kolejne kroki? Noc wciąż trwała, a Kendra nie zamierzała marnować czasu siedząc za biurkiem, choć oczywiście klub wymagał atencji i musiała go doglądać, by na koniec miesiąca widzieć sprzyjające liczby w dokumentach.






Tymczasem jednak, po opuszczeniu Moore Theatre, Ambrelash wpadła na dość osobliwy pomysł. Jakiś czas temu udało się Spokrewnionej, zupełnym przypadkiem, zdobyć numer głośnego obecnie Bezklanowca. Jeśli dobrze pamiętała, to podzielenie się nim wynikło z jego inicjatywy. Facet należał do śmiałych i pewnych siebie, co pokazywał na każdym kroku. Czy był jednak właściwym Spokrewnionym do nawiązania współpracy? Aktywnie przyczyniał się do kruszenia fundamentów Camarilli, podsycając ogień pośród swoich i podnosząc głos przeciwko Starszym. Jedno co się opowiadało za nim, to jego umacniająca się pozycja. Stało za nim wielu wyrzutków, nie tylko Pariasów, ale i nieumarli, którzy czuli się deptani i opluwani przez tych z góry.
Kendra nie znała go jednak osobiście i zamierzała to zmienić, nawet mimo postawy Delano, który nie traktował Bezklanowców poważnie. Wybrała numer i przez moment nasłuchiwała wychodzącego sygnału w słuchawce telefonu.
ImageSiema! Tu Caleb! Co tam? — Po drugiej stronie odezwał się energiczny, wesoły głos Mercera, którego nie dało się pomylić z nikim innym pośród Kainitów. Miał specyficzną postawę i był nadzwyczaj wyluzowany, to jest, gdy nie wydawał z siebie okrzyków na temat burzenia obecnego, przegniłego systemu.

Re: Światła we mgle

#47
Aby The Undeground faktycznie mogło zacząć przynosić sensowne zyski, należało poświęcić mu masę uwagi i czasu. Ciężko było to połączyć z budowaniem pozycji na dworze, więc w momencie, w którym Ambrelash decydowała się ruszać w miasto, starała się wycisnąć z tego jak najwięcej. Czy kontakt z kimś takim jak Caleb był rozsądny? Ciężko powiedzieć. Z pewnością była to jednak potencjalna siła i wsparcie. Potencjalny sojusznik. W ostateczności wróg. Tym lepiej było przynajmniej zorientować się, kim właściwie jest i czym może dysponować. Słysząc jego głos w słuchawce szybko weszła w rolę, z której potencjalnie mógłby ją kojarzyć. – Uuumm... Hej! Hej Caleb! Mówi Kendra. Kendra Ambrelash! Dałeś mi swój numer kilka nocy temu. Akurat kręcę się po mieście i pomyślałam, że może miałbyś ochotę się spotkać? Wiesz, porozmawiać i takie tam. - Jej melodyjny i przyjazny głos zdradzał lekkie zakłopotanie. Budował jej sylwetkę jako kogoś, kto był w potrzebie.

Re: Światła we mgle

#48
Image
Sojusznik czy wróg? Caleb był jedną wielką niewiadomą. Na jego temat krążyły różne opinie. Jedni mówili, że walczy o swoich, mówili że dobrze, że bezklanowcy nie dają się zepchnąć na margines jak bydło. Inni byli trochę bardziej neutralni i uważali, że to co robi Caleb i jego banda, to nie ich sprawa, i w ogóle nie chcieli sobie tym głowy zawracać, bo mieli ważniejsze sprawy. No i oczywiście byli tacy, którzy grzmieli, jak to Pariasi chcieli obalić porządek i wywalić Wieżę do góry nogami, obalić Starszych i ogłosić się nowymi królami, paląc po drodze całe miasto i depcząc to, co Camarilla budowała przez ponad pięćset lat. Kogo słuchać w sytuacji, gdzie co Spokrewniony to inna opinia?
ImageO, Kendra! Zajebiście cię słyszeć! Wiedziałem że się odezwiesz, hehe. — Absolutnie nie krył swojego entuzjazmu telefonem Kendry.
ImageSpotkać się? No, w sumie czemu nie. Rozumiem, ze przemyślałaś moją propozycję? — Gdy padło pytanie, Kendra zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia o czym Caleb mówi. Było to spowodowane zapewne tym, że gdy ostatni raz z nim gadała, obecnych było jeszcze paru innych Kainitów, gdzie trudno było się skupić w momencie, gdy jeden próbował przegadać drugiego. Lider bezklanowców coś tam mówił, ale Kendra nie zarejestrowała co, bo po prostu było za głośno.
ImageOgólnie to możesz wpaść za dwadzieścia minut na Magnolia Bridge. Będę gdzieś tam na środku czekać. Okej? — Zaproponował miejsce spotkania, do którego dotrzeć Kendra nie powinna mieć żadnego problemu w wyznaczonym czasie. Z tym że będzie musiała zostawić auto kawałek dalej i przejść się pieszo na most.

Re: Światła we mgle

#49
Miło było usłyszeć tyle entuzjazmu w reakcji na swój głos. Czy był on szczery, czy nie, tak było to całkiem odświeżające po dziesiątkach rozmów, podczas których musiała uważać, aby nie spojrzeć się zbyt krzywo na swojego rozmówcę. Czym jednak była propozycja, o której mówił Kainita? Czy kontaktując się z nim, nieświadomie się na coś zgodziła? Wracając wspomnieniami do ostatniej rozmowy, kojarzyła jedynie, że coś mówił, lecz sama treść przekazu była białą plamą na mapie myśli.
Image Trochę. Mam kilka pytań, ale to już chyba lepiej w cztery oczy… - Nie chciała przyznawać się, że absolutnie nie pamiętała nic z poprzedniej rozmowy, a przynajmniej nie bezpośrednio. Pozostawało mieć nadzieję, że podczas spotkania uda jej się pokierować rozmową tak, aby ten jeszcze raz przedstawił jej cała „propozycję”. Tym razem z dodatkowymi szczegółami rzecz jasna. Był to jednak dopiero pierwszy problem. Drugim było miejsce. Ambrelash nie była jakimś wybitnym specem od planu miasta, lecz kojarzyła najważniejsze punkty. Jednym z nich był przejazd, umownie oddzielający tereny Camarilli oraz Sabatu.
Image Oh. Wow. - Wydusiła nieco zbita z tropu, absolutnie zaskoczona taką propozycją. To przecież brzmiało jak oczywista pułapka. Pułapka, z której nie potrafiłaby uciec. – To ładne miejsce, ale chyba średnio bezpieczne. Jak zależy ci na okolicy, to chyba na Lancaster Ave niedawno otworzył się taki fajny pub. Może tam?- Caleb był dla niej niewiadomą a reputacja, która się za nim niosła także dawała wiele do życzenia, z czego sam spokrewniony musiał sobie zdawać sprawę. Z pewnością istniało kilka osób, którym zaufała by na tyle, aby pójść z nimi do strefy zagrożenia, lecz Mercer nie był jedną z nich.

Re: Światła we mgle

#50
Image
Mając do czynienia z wpływowymi Spokrewnionymi, rzeczywiście trzeba było dobrze ważyć słowa, celem uniknięcia faux pas. Nie jest trudnym narobić sobie wrogów, zwłaszcza że Spokrewnieni byli pamiętliwi i lubili chować urazę. Tym razem jednak miała do czynienia z młodszym osobnikiem, pozbawionym szerokich wpływów i nie piastującym żadnej oficjalnej funkcji na dworze Camarilli. Stawiało więc to Kendrę i Caleba na równi, co teoretycznie powinno znacznie ułatwić interakcję.
Miejsce zaproponowane przez Bezklanowca nieszczególnie przypadło neonatce do gustu. Znajdowało się zbyt blisko ognia, a Kendra nie zamierzała ryzykować sparzenia się. Zamiast tego zaproponowała bardziej zurbanizowaną lokację znajdującą się bliżej centrum miasta.
ImageLancaster Ave? No niech będzie. Będę tam za pół godziny. Zajmę ci miejsce, jeśli dojadę przed tobą, hehe. — Nie wydawał się mieć nic przeciwko propozycji kobiety. Zapewne nie miał złych intencji, ale lepiej było dmuchać na zimne. Nieżycie miało się tylko jedno.
ImageTo co, do zobaczenia na miejscu, nie? — Dopytał, jakby chcąc się upewnić, że Ambrelash nie miała nic więcej do dodania przez telefon. Wydawało się, że większość rzeczy wolała omówić twarzą w twarz.

Re: Światła we mgle

#51
Moment, w którym mężczyzna ustąpił, był tym samym momentem, w którym ciało dziewczyny wypełniło poczucie ulgi. Czy jej obawy były przesadzone? Być może. Nie zamierzała jednak sprawdzać tego na własnej skórze.
Image – Tak, tak! Jasne, świetnie! Dzięki! Też niedługo będę! - Podsumowała finalnie, głosem sugerującym faktyczne zadowolenie. Nie zamierzając niepotrzebnie przeciągać rozmowy, odsunęła telefon od twarzy i wcisnęła czerwoną słuchawkę. Dalej ruszyła standardowa procedura: Taksówka – Wskazanie miejsca – Pogaduszki z kierowcą – Wysiadka. Dopiero znajdując się na Lancaster Ave, dotarło do niej, że jej strój i makijaż, który miała na sobie, mogły nieco bardziej zwracać uwagę w zasugerowanym przez nią lokalu. Głupio byłoby jednak się spóźnić na spotkanie, które sama zorganizowała, to też przebieranki nie wchodziły w grę. Będąc na miejscu standardowo odwiesiła płaszcz na wieszak, momentalnie zaczynając świecić wręcz żarówiastą, czerwoną sukienką. Cóż. Przynajmniej wyglądała dobrze. Następnie przebiegła spojrzeniem po zajętych stolikach, starając się dostrzec, czy Mercerowi faktycznie udało się dotrzeć nieco wcześniej. Jeżeli nie, to oczywiście jej obowiązkiem było zajęcie miejsca.

Re: Światła we mgle | Lancaster Ave

#52
Image
Lekki strach i panika mogły ustąpić. Nie zapowiadało się na to, by Kendra miała skończyć pod mostem, lub gorzej. Udała się komunikacją miejską na miejsce spotkania (-$5.00), gdzie dotarła na czas. Wchodząc do baru i rozglądając się, czy Bezklanowiec dotarł przed nią, mogła zauważyć, że siedział przy samym barze i zagadywał obsługę, trzymając przed sobą nieruszoną szklankę złotawego trunku. Miał na sobie ciemny podkoszulek, kamizelkę i jeansy. Nie wyglądał na biednego, ale też nie zgrywał Rockefellera. Zasadniczo to dobrze wtapiał się w otoczenie klasy średniej, z widocznym buntowniczym zacięciem.
Dopiero po chwili, gdy płaszcz zawisł na wieszaku i Spokrewniona zrobiła parę kroków na przód, Mercer kątem oka ją zauważył i odwrócił głowę, unosząc głowę z szerokim uśmiechem i machając do niej. Zszedł ze swojego stołka i ruszył w jej kierunku, trzymając w dłoni szklankę alkoholu.
Image Kendra! Siemasz dziewczyno! Przez chwilę się martwiłem, że dużo za wcześnie przyjechałem. Co tam, spokój na drodze? — Przywitał się przyjaźnie, rozciągając szeroko ramiona.
Niemała liczba ludzi bawiła się jeszcze o tej porze, to też było dość głosno. W tle leciała jakaś popularna muzyka.
Image Zająłem nam miejsce w rogu, gdzie będzie można na spokojnie pogadać, idziemy? — Wskazał palcem trochę za siebie. Faktycznie z tyłu widać było jakieś wolne miejsca. Można było liczyć na w miarę komfortową rozmowę.

Re: Światła we mgle

#53
Kiedy tylko spojrzenia spokrewnionych się spotkały, twarz Ambrelash momentalnie przetopiła się z nieco skonsternowanej, na przyjaźnie uśmiechniętą. Co by nie mówić, energia, którą emanował w stosunku do niej Mercer była w pewien sposób zaraźliwa, to też cieszyła się na jego widok, niczym przy spotkaniu starego przyjaciela.
Image– Hej! Cześć! Byłabym szybciej, ale taksiarz chyba pojechał dookoła. - Odpowiedziała, z podobną werwą w głosie co mężczyzna, lustrzanie rozkładając ramiona. To był oczywisty odruch, ale w gruncie rzeczy nie miała nic przeciwko temu, aby przytulić go na powitanie.
Image– Jasne, pewnie. Tylko wezmę sobie coś do picia. - Podchodząc do baru wybrała lane piwo. Nie było to coś, na co miała jakąkolwiek ochotę, ale zdecydowanie czekało się na nie znacznie krócej, aniżeli na kolorowego drinka. W końcu jednak parka mogła zając wskazane wcześniej miejsce i rozpocząć właściwy fragment spotkania.
Image– Mam wrażenie, że ostatni raz rozmawialiśmy w innym życiu. - Zagaiła spokojnie, bardzo uważanie przyglądając się swojemu rozmówcy. Małym small talkiem starała się kupić nieco czasu. Miała nadzieję, że widok jego twarzy oraz jego mimika obudzą zatarte wspomnienia związane ze złożoną „propozycją”.

Re: Światła we mgle | Lancaster Ave

#54
Image





Bezklanowiec okazał się nie być, przynajmniej na razie, głośnym i wulgarnym dzikusem, mimo wrażenia, jakie mógł czasami sprawiać. Jego przyjazne usposobienie najwyraźniej ucieszyło i zachęciło Kendrę.
Image Zawsze muszą sobie nabić te dodatkowe parę dolców, nie? — Zaśmiał się i poczekał, aż Toreadorka ruszy z nim do stolika, gdzie usiedli, stawiając na nim swoje trunki. Oczywiście, żadne z nich nie miało zamiaru ich wypić, ale przynajmniej wtapiali się w otoczenie, a obsługa nie musiała martwić się o goszczenie klientów, którzy nawet nic nie zamówili.
Image Weeeź. Wcale nie było to tak dawno, dziewczyno. — Mercer rozsiadł się wygodnie na swoim krześle, kiwając głową w rytm cicho przygrywającej w tle muzyki.
Image No to w sumie czemu chciałaś się spotkać? Rozważyłaś moją propozycję wreszcie? — Caleb ponownie wspomniał o swojej propozycji, szczerząc się lekko. Gdzieś jak przez mgłę, Kendra kojarzyła, że rzeczywiście, gdy ostatnio się widzieli, to o coś ją pytał. Tylko co to było? A tak, no jasne. Mercer minionej nocy pytał Kendrę o to, czy zechce pomóc mu okraść jednego z Arystokratów. No, może nie bezpośrednio, ale nieumarła była w stanie wyczytać między wierszami i wydedukować o co mu chodziło. Zapewnił wtedy, że podzieli się zyskami, jakie by one nie były. Wtedy brzmiało to na odważny żart, ale wyglądało na to, że mówił całkiem poważnie.

Re: Światła we mgle

#55
Ich spotkanie faktycznie miało miejsce stosunkowo niedawno, zwłaszcza z perspektywy nieśmiertelnego bytu. Mimo wszystko od tamtego czasu świat toreadorki zaliczył obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Utrata stwórcy. Samodzielna działalność. Odzyskanie wolnej woli. Tak. To było inne życie. Widząc, że siedzący naprzeciwko mężczyzna wczuwa się w rytm, róża nie mogła pozostać z tyłu, i również dołączyła do skromnego tańca, delikatnie bujając ramionami w rytm przygrywającej melodyjki.
ImageTak szczerze, to myślałam, że żartowałeś. - Odpowiedziała bezpośrednio, nie dając po sobie poznać, że dopiero teraz sobie przypomniała, o czym mają rozmawiać.
ImageAle powiedzmy, że byłabym chętna. Jaki mamy wtedy plan? - Brewki Kendry podskoczyły do góry, wprost dając do zrozumienia, że rzeczywiście jest zainteresowana całą akcją. Chwyciwszy kufel, wlała w siebie kilka łyków, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.

Re: Światła we mgle | Lancaster Ave

#56
Image
Wytatuowany wampir zaśmiał się słysząc odpowiedź kobiety, przeciągając dłonią po swoich włosach.
Image Heh. No wiesz, musiałem się trochę zgrywać przy twoim Sire. Widziałaś jak na mnie patrzył. — Sięgając wspomnieniem wstecz, teraz wszystko było krystalicznie czyste. Mercer na widok morderczego wzroku Amadeusa obrócił cały pomysł w żart. Chyba nie chciał sobie narobić w nim wroga w tamtym momencie.
Image A skoro mowa o twoim starym, to co się z nim dzieje? Nie widziałem go w Elizjum ostatnio. — Wskoczył na temat stwórcy Kendry, zaciekawiony jego brakiem obecności. Wyglądało na to, że nie był doinformowany w odróżnieniu od wpływowych Spokrewnionych, którzy mieli swoje oczy i uszy wszędzie.
Image Co do planu… — Rozejrzał się ostrożnie dookoła, upewniając się, że nikt nie podsłuchuje, po czym nachylił się bliżej i czekał, aż Ambrelash zrobi to samo. Dopiero wtedy zaczął szeptem objaśniać swój plan.
Image ...Wyczaiłem stosunkowo niedużą firmę jednego z tych błękitnokrwistych kurwiów, poszperałem, i ogarnąłem ile trzeba żeby ją przejąć. Trzeba dotrzeć do piątki udziałowców i przekonać do odsprzedania mi- no, nam, ich udziałów. Nie pytaj skąd o tym wiem. Spędziłem w cholerę czasu ucząc się tych pierdół i jeszcze musiałem sobie jeszcze znaleźć speca, który się na tym zna... — Plan brzmiał całkiem ambitnie. Przejęcie firmy poprzez uzyskanie większości udziałów.
Image ...Problem w tym, że nie mam ani tyle siana, ani takiej siły przebicia żeby to samemu ogarnąć. Większość moich w ogóle nie ogarnia takich spraw… — Były chęci, był plan, nie było środków i możliwości. Skończywszy mówić, Caleb czekał w miejscu, nadstawiając ucha i czekając na odzew Kendry.

Re: Światła we mgle

#57
Gdy tylko wszystkie wspomnienia wróciły na miejsce, dziewczyna uśmiechnęła się nieco szerzej, w pewien sposób rozbawiona całą sytuacją. Przecież właśnie w tej chwili pełniła rolę dziewczyny z pierwszego lepszego romansidła, która pakuje się w relację z badboyem, gdy ojciec tylko na moment odwraca wzrok. Całość nie była niestety prostą historią miłosną z happy endem a prawdziwym życiem, pozbawiony nieskończonej ilości szczęśliwych zbiegów okoliczności. Szansa na to, że intencje Mercera są szczere była dokładnie taka sama jak na to, że zamierza zwyczajnie ją wykorzystać. Każdy kolejny krok należało podejmować bardzo ostrożnie.
Image I już nie zobaczysz. Nie żyje. - Wyjaśniła krótko, a jej twarz jednoznacznie sugerowała, że nie ma ochoty wdawać się w szczegóły. Teraz liczyła się tylko obecna chwila i plan, który mógł całkiem na poważnie połączyć losy Romea i Juli. A ten w gruncie rzeczy był NAPRAWDĘ warty rozważenia. Ambrelash cholernie potrzebowała pieniędzy, jeżeli faktycznie chciała zaistnieć na scenie jako gracz, a plan Caleba naprawdę brzmiał sensownie i możliwie do wykonania.
Image Pięciu? Do zrobienia. Tylko wszystkie udziały musielibyśmy przejąć w bardzo krótkim odstępie czasu, żeby nie zdążyli zareagować. A! No i potrzebujemy jakiegoś słupa, żeby nie mieli oczywistego tropu. - Nieprzejęty wyraz twarzy toreadorki bardzo bezpośrednio sugerował, że doskonale wie o czym mówi. W istocie przecież właśnie tak było. W ciągu ostatnich lat dziewczyna miała przyjemność przeprowadzać kilka bardzo podobnych sytuacji i choć wtedy za całą koordynację odpowiadał jej stwórca, tak wciąż została wtajemniczona w pewne mechanizmy i zagrania, które ułatwiają zadanie biznesowego ciosu w plecy. Z perspektywy Kendry była to darmowa porada, udzielona w zamian za tak otwarte dzielenie się swoimi planami oraz autoreklama, pokazująca ją jako dobrze dobranego partnera biznesowego.
Image O którego z błękitnokrwistych kurwiów chodzi?- Zapytała po chwili, z nieskrywaną nutką ciekawości. Wszystko wskazywało na to, że mężczyzna faktycznie potrzebował kogoś takiego jak ona, to też zamierzała wykorzystać tą małą przewagę, aby jak najbardziej wyklarować ich potencjalny układ.

Re: Światła we mgle | Lancaster Ave

#58
Image
Zamiast romansu, była niebezpieczna gra z niesprawdzonym Spokrewnionym, którego prawie nie znała, i który równie dobrze mógł chcieć po prostu ją wykorzystać, tak samo jak Ventrue. Nie mniej, to co przedstawił brzmiało jak niezła okazja do zagarnięcia nowego źródła dochodu.
Image Co!? Ktoś dojechał Delano!? — Wyraźnie zszokowany, Mercer złapał się za podbródek całą dłonią.
Image Ale się odjebało… Przykro słyszeć. Ale no widzę, że dajesz radę mimo wszystko. — Opuścił dłoń, która spoczęła teraz na stoliku, oparta o nadgarstek.
Image Ha. Cholera, to ty chyba nieźle ogarniasz temat, co? Masz doświadczenie z tego typu akcjami? — Mężczyzna był zaskoczony, ale raczej pozytywnie. Nie tylko zaskoczony, ale również i pod wrażeniem. Może spodziewał się, że to raczej Ventrue są bardziej obeznani w takie kombinacje.
Image Nie znasz go. Stosunkowo świeży w mieście. Próbuje się wykazać. Czekaj, jak mu tam było. A, no. Olivier Des Meaux. — Mercer pstryknął palcami, gdy przypomniał sobie dokładne nazwisko Arystokraty. Miał rację. Rzeczywiście nie obiło się ono Kendrze o uszy.
Image Jeśli straci wpływy z tej firmy, to pójdzie z torbami i wróci skąd przyjechał. Haha. — Klasnął i potarł rękoma, mając na twarzy przebiegły uśmiech. Jego zadowolenie z uformowanego planu było aż nazbyt widoczne.
Czy pozbycie się jakiegoś nowo przybyłego Ventrue byłoby aż takim zwycięstwem? Czy było w tym coś więcej? Nawet jeśli Kendra próbowała odczytać, czy było w tym coś więcej, jakieś ukryte dno, to nie była w stanie wyczuć jakie mogły być prawdziwe intencje Caleba. Może chodziło tylko o pieniądze, a eliminacja Arystokraty była tylko miłym dodatkiem.

Re: Światła we mgle

#59
Zapytana o doświadczenie róża wzruszyła delikatnie ramionami, doprawiając gest pojedynczym uniesieniem brwi i nieco cwańszym uśmiechem. Wdawanie się w szczegóły nie miało w tym momencie żadnego sensu, ale wciąż warto było pokazać się jak postać obeznana w temacie.
Image Faktycznie pierwsze słyszę, ale to tylko komplikuje sprawę. Po tym opisie jestem prawie pewna, że Des Meaux jest tylko pionkiem i w rzeczywistości stoi za nim ktoś większy. – Momentalnie przez myśli toreadorki przebiegła twarz Shaw, która za pomocą Elijah’a wciągnęła ją w swoją grę. Nie zamierzała wpaść na podobną pułapkę drugi raz.
Image W grę musiałyby wchodzić naprawdę spore kwoty, żeby ta gra była w ogóle warta takiego ryzyka. Wiesz. Możemy poszukać jakiejś innej firmy. Takiej nie związanej z krewniakami. Szansa na zyski jest podobna a i ryzyko mniejsze. – W głosie Kendry można było znaleźć tyle samo chęci co i wątpliwości. Teoretycznie nie miała oporów moralnych, aby spróbować w to zagrać, ale równocześnie nie dostrzegała tam wystarczających korzyści, aby iść na noże z całym klanem arystokratów. W końcu jednak jej oczy otworzył się nieco szerzej, a przedramiona ułożyły się płasko na blacie. Nachyliwszy się do mężczyzny, posłała mu podekscytowany uśmiech.
Image Ale tobie wcale nie chodzi o pieniądze, prawda? – Twarz dziewczyny jednoznacznie zdradzała szczerą ciekawość. Była prawie pewna, że udało jej się dostrzec ukryte intencje Mercera i dopiero po poznaniu kulisów całej sprawy, zamierzała podjąć decyzję o tym, czy chce brać udział w całym przedsięwzięciu.

Re: Światła we mgle | Lancaster Ave

#60
Image
Po chwili zastanowienia Ambrelash doszła do pewnych wniosków i podzieliła się swoimi spostrzeżeniami z Mercerem, którego wyraz twarzy zmienił się na nieco znudzony, może trochę zawiedziony, niemalże jakby chciał ziewnąć.
Image Ah, okej, rozumiem. Nie należysz do śmiałych i wolisz unikać ryzykownych zabaw. Spoko, dziewczyno. — Skrzywił się w taki sposób, jakby chciał przekazać “no trudno, szkoda”. Czyżby próbował wziąć Kendrę pod włos?
Image Słuchaj. Na tym interesie każdy coś zyska. Ty dostaniesz swoje udziały, i ja też. Po co drążyć temat? — Parias nie zamierzał dzielić się swoimi planami i ambicjami. Fakt pozostawał, że rzeczywiście zyski jakieś były. Zyski którymi można było się podzielić.
Image No ale, skoro Amadeus zostawił cię z kupą siana, to pewnie masz lepsze rzeczy do roboty niż łowienie płotek. — Wzruszył ramionami zrezygnowany. Wyglądał jakby stracił zainteresowanie w tym momencie. Może rzeczywiście wierzył, że Kendra posiadała spore zasoby gotówki i kiepsko trafił. Powód był oczywiście inny, kompletnie mu nieznany.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości

cron