Biznes w rytmie techno

Zakończono | Prolog, Marzec 2004 | Downtown | Chinatown | The Underground


Rozgrywany jest: Prolog: Oblezenie
Trwa: Marzec 2004
Dołącz do walki z Sabbatem i pomóż w odbiciu utraconych przez Camarillę terenów Seattle. Zbadaj losy oblężonej przez Sabbat Fundacji Franka Weavera.
Znajdź i zbadaj źródło rozszerzającej się pandemii, odkryj jej możliwy wpływ na Spokrewnionych i pomóż w jej powstrzymaniu.
Zrób co w twojej mocy, by wesprzeć Camarillę w odzyskaniu stabilizacji i dominującej pozycji w mieście do końca roku, celem odwołania wizyty Justycariusza.
Jako Nosferatu rozbuduj na powrót sieć SchreckNetu i rozwiń sieć informacyjną do użytku klanu oraz Camarilli jako całości.
Wykorzystaj obecną destabilizację wewnątrz Camarilli na swoją korzyść, by zająć miejsce w hierarchii i poszerzyć przy tym swoje wpływy
Działaj w grupie. Znajdź sprzymierzeńców. Dołącz do, lub załóż, koterię.
Cokolwiek zrobisz, pamiętaj że w pojedynkę nie przetrwasz nadchodzących nocy.

Biznes w rytmie techno

#1
Rozmowa przebiegła szybko, ale co najważniejsze, przebiegła pomyślnie. Po otrzymaniu wszystkich, niezbędnych danych, na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech, całkowicie gryzący się ze sposobem, jakim przed chwilą się posługiwała. Miała godzinę. Idealnie, by odwiedzić jeszcze dom i nieco się odświeżyć. Kilka szybkich pożegnań i lada moment była już w samochodzie. Makijaż wciąż trzymał się świetnie. Brak pocącej się skóry zdecydowanie nie był czymś, za czym kiedykolwiek planowała tęsknić. Strój jednak należało zmienić głównie ze względu charakteru, jakie będzie miało nadchodzące spotkanie. Chcąc nie chcąc zetrze się z kimś, komu terytorium planowała odebrać. Nie może wyglądać jak rozkwitający motyl, udowadniający, że jest gotów zmierzyć się ze światem. Musiała wyglądać jak ktoś, kto wie czego chce i potrafi to sobie wziąć.
Choć serce ciągnęło ją do wielokolorowych sukienek i masy dodatków, dzięki którym mogłaby zostać królową klubu nie schodząc ze sceny, tak czuła, że to nie jest najlepszy pomysł. Analizując wszystko, co wiedziała o swoim rozmówcy, sensowne wydawało jej się, by korzystając ze stereotypów założyć, że podobnie jak Harpia, on także jest arystokratą. Dobrze więc byłoby pójść w garniturowe klimaty oraz zainwestować w korpo ozdobniki. Wtem jednak uderzyła ją nieco inna myśl, stojąca w opozycji do głównego nurtu. Nie była już trzymana w ukryciu. Nie musiała podlizywać się każdej pijawce, z którą tylko miała kontakt. Chciała zrobić na nim dobre wrażenie, by zdominować go swoim blaskiem a nie pokazać, że nadaje się na dobrego psiaka. Drugi głos niemal wprost pakował ją w trudniejszą sytuację, lecz ciężko było powiedzieć, że nie ma racji… Obcisłe, skórzane spodnie wylazły w końcu z dna szafy. Za nimi dołączył biały, zapinany na guziki od przodu top nie sięgający dalej niż do końca żeber, ale za to z długimi rękawami. Kolejno kolorowe bransoletki. Kilka pierścionków. Wisiorek z różą. Okrągłe kolczyki. Białe buty na obcasie. Trochę chemii na włosy, by poprawić ich objętość.
Oglądając się w lustrze w zupełności nie uznałaby, że wygląda na kogoś, kto idzie na spotkanie biznesowe, ale wyglądała tak, jak chciała wyglądać. Czuła się świetnie i powoli zaczynało dochodzić do niej, że obroża, którą miała do tej pory na szyi naprawdę zniknęła. Że kojec jest otwarty. Że jest wolna. Pierwszy raz od dawna, dostrzegła w lustrze samą siebie i kłamstwem byłoby powiedzieć, że jej się to nie podobało. Pamiętała, że kochała swojego mentora, lecz nasuwało się pytanie, czy te uczucia były prawdziwe, czy to wszystko było spowodowane krwią.
Pod klubem The Underground była na piętnaście minut przed umówioną godziną. Doskonale wiedziała, gdzie ma iść. Pozostawało jednak problem, w postaci wejścia do środka. Nie miała żadnego, papierowego zaproszenia, więc pozostawały jej dwa wyjścia. Jedno z nich jednak gwarantowało pewne spóźnienie, to też nie biorąc go nawet pod uwagę, ruszyła w stronę bramkarza.
Z pewnością nie była pierwsza, która tej nocy zamierzała wejść na ładne oczka, ale ona miała coś, czego trzoda, którą właśnie mijała mogła jej zazdrościć. Naturalny blask, boską iskrę i doskonały uśmiech. Czuła się świetnie, to też pokazywała to każdą częścią siebie. Stając niemalże naprzeciwko mężczyzny, przerwała mu rozmowę z dwójką chłopaczków, którym chyba właśnie odmawiał możliwości wejścia do środka. Z resztą - rząd ząbków, które właśnie mu prezentowała z pewnością był dużo ciekawszy od nich – Hej, cześć. Mogę? Jestem umówiona z VIP. - Jej głos brzmiał jak melodia a sam ton nie był kierowany do bramkarza a raczej starego znajomego. Choć do tej pory nie zwracała większej uwagi na tutejszych bodyguardów, tak przecież nie wykluczone, że podczas swoich licznych odwiedzin, miała okazje już na niego wpaść.


Re: Biznes w rytmie techno

#2
Image
To był dobry wieczór, a przynajmniej dobrze przebiegał. Rozmowa z Danielle Shaw, Harpią Ventrue, przebiegła nader sprawnie i bezproblemowo. Oczywiście, prędzej czy później przyjdzie rachunek za pomoc, ale cokolwiek to będzie, Ambrelash była gotowa stawić temu czoło. Tymczasem, po uprzejmym pożegnaniu i opuszczeniu Elizjum, Toreadorka skorzystała ze swobody, jaką zapewniał jej zegar odliczający godzinę, i udała się do swojego schronienia, by nieco zmienić strój na odpowiedni do okoliczności i tego, co chce reprezentować. W żadnym razie nie będzie pozowała na grzecznego pieska na smyczy, o nie. To nie ona. Jako wolny ptak, nieskrępowana już przez swojego Sire, trzymającego dotychczas smycz, mogła być po prostu sobą i wreszcie przejąć inicjatywę jako prawdziwy, ambitny drapieżnik. Nim opuściła schronienie, odpowiednio się przygotowała i przybrała twarz Spokrewnionej, gotowej podbić świat.


Dotarła na miejsce na czas, a nawet został jej zapasowy kwadrans. Już przez zamknięte drzwi dziewczyna mogła usłyszeć dźwięk przytłumionej, dudniącej wewnątrz muzyki techno, która rozpalała śmiertelne serca. Nie widziało się Kendrze stanie w powoli przesuwającej się kolejce. Nie była bydłem, by miała czekać na swoją kolej. Podeszła do mężczyzny, który najwyraźniej w spokojny, cywilizowany sposób wyjaśniał chłopcom dlaczego ich próby przekupstwa i szantażu na niego nie zadziałają.
Uzbrojona w czarujący uśmiech, i nie tylko, podeszła do bramkarza, inicjując interakcję. Witając się i prosząc o wstęp brzmiała jak ktoś, kto był tutaj milion razy i jest dobrze znany. Niezależnie od tego, czy tak było, czy nie, brunet zdawał się spoglądać na Ambrelash z nieukrywaną sympatią.
ImageHej dziewczyno! Jasna sprawa, właź śmiało. Baw się dobrze! — Odpowiedział z uśmiechem i radością, jakby dziewczyna była jego dobrą kumpelą, lub znaną bywalczynią klubu, której grzechem byłoby kazać czekać w kolejce. Drzwi stały dla niej otworem. Przechodząc przez nie trafiła do szatni, gdzie, jeśli miała przy sobie jakieś pukawki, to musiała je tam zostawić. I to było tyle, jeśli chodziło o formalności. Po schodach mogła zejść prosto do głównej hali, gdzie muzyka brzmiała z głośników, a światła mrugały i mieniły się w rytm techno, tak jak i tańczące sylwetki na parkiecie.

Re: Biznes w rytmie techno

#3
Na odpowiedź mężczyzny, pokusiła się na puszczenie oczka w jego stronie. Była przekonana, że to wystarczająca nagroda. Może za jakiś czas, jak już będzie właścicielką tego miejsca to nawet pozna jego imię? Kto wie. Odbębniając na szybko standardowe „procedury”, ruszyła przez salę w kierunku umówionego miejsca spotkania. Nie spieszyła się. Wiedziała dokąd iść i miała wystarczająco dużo czasu, aby przy okazji pochłonąć nieco klubowej atmosfery. Czuła, jak głośna, nabasowana muzyka odbija się w jej klatce piersiowej. Zapach rozgrzanych, ludzkich ciał wymieszanych z alkoholem i perfumami zaostrzał jedynie jej apetyt na to miejsce. Była jak naładowana bateria. Gotowa do działania, nie ważne jakie ono miałoby być. Kiedy wchodziła na piętro, w jej sercu płonął ogień. Próżno było szukać w niej choćby grama zwątpienia, to też do loży weszła niemal jak do siebie. Z resztą, była to przecież tylko formalność, zanim tak się stanie. Nim jednak wpakowała się do środka i zajęła miejsce, przebiegła wzrokiem po pomieszczeniu. Chciała dobrze przyjrzeć się swojemu rozmówcy i jednocześnie upewnić się, że będą tylko we dwójkę.

Re: Biznes w rytmie techno

#4
Image
Stojący na straży klubu mężczyzna zaintrygowany pociągnął wzrokiem za wschodzącą przez drzwi dziewczyną. Możliwe że Kendra zapadnie mu w pamięci, a przynajmniej na to mogła liczyć, bo w końcu zakładała, że to nie jedyny raz, kiedy odwiedzi The Underground.
Jeszcze kilka minut w zapasie było, to i można było sobie nieco pofolgować i nacieszyć się klubową atmosferą, wsłuchać się w rytmiczne dźwięki oraz poobserbować roztańczoną młodzież. Ludzie świetnie się tutaj bawili i nawet przy barze można było zauważyć uśmiechnięte twarze rozmawiających ze sobą, a może nawet i romansujących, śmiertelników.
W końcu jednak trzeba było ruszyć na piętro, gdzie oczekiwać miał Spokrewniony związany w jakiś sposób z tym przybytkiem. Przepełniona energią, niepodważalną pewnością siebie i siłą, podążyła po metalowych stopniach do góry, gdzie znajdowały się miejsca dla VIPów. Kendra zlustrowała znajdujące się przed nią siedziska, które w większości zajmowane były przez bogato wyglądające dzieciaki, aż zauważyła, gdzieś po środku, całą lożę zajmowaną przez samotnego jegomościa o dłuższych włosach i delikatnym zaroście. Nie wyglądał jak typowy Arystokrata i stosunkowo łatwo można by go pomylić z jednym z bywalców. Zdradzała go jednak postura i aura autorytetu, którą dało się wyczuć, przyglądając się w jaki sposób rozmawia przez telefon. Jego mimika twarzy i oszczędne, acz wyraziste ruchy dłońmi ukazywały jego powagę. Na stoliku przed nim znajdował się kieliszek z nieruszonym szampanem.
Kiedy Toreadorka chciała zrobić krok do przodu, do stolika Arystokraty podszedł ktoś z obsługi, mężczyzna, trzymając w ręce jakiejś dokumenty. Zapraszającym ruchem dłoni, a następnie puknięciem palcem w stół, wampir wskazał śmiertelnikowi, by położył papiery przed nim, wciąż rozmawiając przez telefon. Kolejny gest sugerował, by podano mu coś do pisania. Otrzymawszy długopis, rzucił okiem na dokumenty, przewrócił kartki, po czym złożył na papierach swoją sygnaturę i oddelegował mężczyznę do jego zajęć.

Re: Biznes w rytmie techno

#5
Gdyby nie fakt, że przybyła do klubu w interesach, prawdopodobnie całą noc spędziłaby na parkiecie. Obowiązki jednak wzywały, a sabat nie zamierzał czekać, aż ta się wybawi. Widząc mężczyznę, którego jednoznacznie mogłaby określić mianem Elijah’a Tyrell’a, natychmiast ruszyła w jego stronę, by zająć miejsce w opustoszałej loży. To, iż znała jego głos, z pewnością sporo ułatwiał. Skłamałaby jednak mówiąc, że była zachwycona całą sytuacją. Mężczyzna nie czekał na spotkanie z nią. Czy było to celowe przedstawienie mające za zadanie pokazać, że nie traktował jej poważnie, czy naprawdę był tak zajęty… Niezależnie od tego, jaka była prawda, dziewczyna odebrała to jako ewidentne naplucie w jej stronę. Oczywiście nie zamierzała pokazywać foszków, w końcu przyszła tu jako taki sam drapieżnik, jak on sam. Okazywanie, że jest urażona całą sytuacją przysługiwałby księciu bądź primogenowi, lecz nie neonatce. Nie zamierzała jednak czekać na żadne oficjalne zaproszenie. Mając pewność, iż owy mężczyzna jest tym, z którym miała się spotkać, weszła do środka i gdy ten w spokoju przewracał swoje karteczki i podpisywał dokumenciki, ta wygodnie rozsiadła się na kanapie po boku i założywszy nogę na nogę czekała. Była pewna, że sam fakt, że weszła jak do siebie był wystarczającym sygnałem by podkreślić, że jego umówione spotkanie właśnie przybyło. Jej twarz wciąż grała a uśmiech numer trzy, stale przyczepiony do jej twarzy sygnalizował, że cała sytuacja absolutnie nie robiła na niej wrażenia. Wręcz przeciwnie. Wyglądała na kogoś, kto ma dobry wieczór, którego nic nie mogło go zepsuć. W końcu, kiedy już nie tak samotny jegomość oddelegował mężczyznę do innych zajęć, dziewczyna postanowiła wtrącić się przed jego odejściem, tym bardziej podkreślając swój autorytet. – Przy okazji przynieś jeszcze jeden kieliszek. - W momencie dorzucania polecenia, kobieta patrzyła na mężczyznę, który przecież był z obsługi. Czy wymaganie od niego tego, do czego został zatrudniony było faux pas? Raczej nie. W końcu, gdy naprawdę zostali sami, uśmiech dziewczyny zaczął się topić i ukazał pod sobą równie poważną twarz, jaką sama mogła zobaczyć naprzeciwko siebie. – Dobry wieczór Elijah. - Jej głos nie brzmiał wrogo, lecz jak najbardziej starała się, aby brzmiał dość formalnie. – Ktoś cię tu przysłał, czy mamy może bardzo podobny gust co do klubów?

Re: Biznes w rytmie techno

#6
Image
Tańce i swawole to preferowana forma spędzania czasu, tak więc szkoda, że póki co trzeba było zająć się interesami. Na wszystko jednak przyjdzie pora, na przyjemności również. Przyjemnością na ten moment było wejście do loży vipów jak do siebie, zwracając na siebie uwagę najwyraźniej zajętego Arystokraty, który miał nazbyt dużo zajęć w czasie, kiedy umówiony był na spotkanie z Kendrą.
Dziewczyna weszła jak do siebie, a jakże by inaczej! Z uśmiechem, z energią, z pazurem! To jej czas, przybyła królowa, więc niech że się jegomość oderwie od telefonu i podejmie rozmowę ze swoim gościem. Facet z obsługi nieco zdziwiony kiwnął głową na znak przyjęcia zamówienia i ruszył. Tymczasem Elijah odłożył telefon i uśmiechnął się delikatnie, spoglądając na dziewczynę.
Image Kendra Ambrelash, czy to już ten czas? Proszę o wybaczenie. Tyle się dzieje, a czas leci jak szalony. — Pochylając nieznacznie głowę, położył dłoń na piersi. Trudno było wyczytać z jego twarzy i mowy, czy jego przeprosiny były szczere, czy miała to być jedynie część większej gierki.
Image Ale rzeczywiście, ten wieczór należy do jednych z bardziej udanych, choć ogrom obowiązków potrafi zaburzyć spokój. — Uniósł kącik ust, przechylając lekko głowę.
Image Co mnie tu przywiodło, to właśnie moje obowiązki. Ten klub… — Uniósł i zakręcił wskazującym palcem, pociągając wzrokiem wzdłuż sufitu..
Image ... należy do mnie. — Należy do niego, czy nim zarządza w imieniu kogoś innego? Oto pytanie, na które raczej Ambrelash nie miała szans otrzymać odpowiedzi.
Image Tak więc rozgość się i czuj się jak u siebie. Mi casa es su casa. — Nadzwyczaj przyjazne usposobienie, najpierw Shaw, a teraz i tego całego Elijah Tyrella, naprawdę mogły budzić spore podejrzenia. Może to po prostu należało do nadwornej etykiety Ventrue, może taką strategię obrali uprawiając interesy z Kendrą. Próbowali podejść ją dobrymi uśmiechami, miłymi gestami i gościnnością? O co chodziło?
Image Co z tobą? Co ciebie sprowadza w moje skromne progi? Szukasz sprzymierzeńców, czy może twoje cele są bardziej ambitne? Rozmawiajmy szczerze, nie ma powodu, by ukrywać nasze prawdziwe intencje. — A jednak, intencje Ventrue względem Kendry były jak najbardziej nieznane, skryte pod szytym grubimi nićmi płaszczem elegancji i pozorów. Tyrell oczekiwał, że dziewczyna odkryje swoje karty jako pierwsza. A co jeśli znał już jej cel i tylko ją sprawdzał? Amadeus dobrze ją przygotował na takie scenariusze. Z pewnością miała w głowie już jakiś plan działania, który miała zamiar wprowadzić w życie, tu i teraz, w tej rozmowie.

Re: Biznes w rytmie techno

#7
Tak, czas rzeczywiście płynął jak szalony. Zwłaszcza tej nocy, kiedy obskakiwała krewnych jak szalona. Bez problemu więc uniosła delikatnie jeden z kącików ust, by przekazać niewerbalną wiadomość spod znaku „zgadzam się”. Informacja o tym, iż ów jegomość jest właścicielem The Underground była co najmniej wstrząsająca. Oczywiście nie należało tego okazywać, lecz w duchu kobieta z trudem powstrzymywała się od zgrzytnięcia zębami. Tyle biegania. Tyle planowania. Tyle zmarnowanego czasu. Wszystko to po to, by dowiedzieć się, że to na marne? Czy harpia zagrała jej na nosie? W końcu mogła przecież od razu powiedzieć, że teren jest oficjalnie zajęty. Czy była to część jakiejś większej gry? Niewątpliwie. Pieprzeni Ventrue. Cichy, rozbudzony głos z tyłu głowy dziewczyny zaczął po raz kolejny podburzać jej podejrzliwość. W końcu Elijah mógł sobie wesoło porozmawiać z Shaw w ciągu ostatniej godziny praktycznie o wszystkim. Całe to spotkanie mogło być zaplanowane od a do z. Instynkt bezpieczeństwa próbował gwałtownie pociągnąć za lejce, by w miarę bezpiecznie wyjść z owej konfrontacji, lecz narastająca ambicja uderzyła ją znienacka. Nic nie było stracone. Ta rozgrywka dopiero się zaczynała. – W sumie nie powinnam być zaskoczona. To naprawdę świetnie prowadzony lokal. - Powiedziała wciąż dość stonowanym głosem, opierając wygodnie łokieć na oparciu. – I cieszę się, że zamierzamy od razu grać w otwarte karty, gdyż tak się składa, że to czego przede wszystkim szukałam, to miejsca dokładnie takiego jak to. - Zdziwienie i lekka niepewność zaczęło przeradzać się w widoczne zadowolenie a może nawet lekkie rozbawienie obecną sytuacją. – Czaiłam się na ten klubik od dłuższego czasu, ale dziwnym trafem nikt z maluczkich nie potrafił mi potwierdzić, do kogo oficjalnie należy ta domena. Dopiero dzisiaj dostałam twój numer i nazwisko. - Opowieść, którą snuła, była w większości prawdą, to też nie musząc skupiać się na treści i mogła pozwolić sobie na wsparcie jej barwniejszą modulacją. Z każdym słowem bowiem, brzmiała coraz bardziej przyjaźnie, jakby naprawdę uwierzyła, że już są wesołymi przyjaciółmi, którzy mogą powierzyć sobie najśmielsze sekrety. Dowodem na to, miały być z resztą fakty, które ten zweryfikować mógł w pięć minut. Co w końcu mogło bardziej ugruntować jej szczere intencje niż… szczerość? – Tym bardziej doceniam, że udał ci się znaleźć dla mnie nieco czasu. - Powietrze wypłynęło z nozdrzy Ambrelash z widoczną i odczuwalną ulgą. W końcu mogła pozwolić sobie na wewnętrzny relaks, była przecież wśród przyjaciół. A przynajmniej taki stan emocjonalny zamierzała odegrać. W istocie daleko było jej do naiwnej neonatki, spokrewnionej dwie noce temu. Tyrell miał niemal na pewno cel, do którego zamierza dojść w tej rozmowie i na to należało uważać. Jeżeli natomiast nie miał to cóż. Należało go pożreć. – Od dawna tu stacjonujesz? - Przejście do tego pytania pozornie było płynne, lecz w rzeczywistości był to zaplanowany atak. Wiedziała, że biorąc na zakładnika ogrom prostych, acz pozornie wartościowych, odkrytych kart zbuduje swój obraz, jakby od początku nie zamierzała niczego ukrywać. Jej pytanie nie było teoretycznie dużo więcej warte niż informacje, które dostarczyła, lecz dla każdej osoby, która obserwowałaby ich rozmowę, widoczne stałoby się, że jeżeli Elijah zamierzał faktycznie potoczyć tą rozmowę przyjaźnie, musiał udzieli odpowiedzi.

Re: Biznes w rytmie techno

#8
Image
Z pewną irytacją i niedowierzaniem Kendra mogła przyjąć informację o uwłaszczeniu klubu przez tego tu, siedzącego obok niej, długowłosego elegancika w czarnej koszuli. Pomimo budującego się w niej, rosnącego rozdrażnienia całą sytuacją, gdzie Ventrue zapewne bawili się jej kosztem, Toreadorka zachowała względnie zimną krew, chociaż nie było to łatwe, gdy w środku iskrzyła paranoja i podejrzliwość. Wewnętrzna walka Ambrelash z jej instynktami okazała się, póki co, zwycięska. Mimo zdobycia użytecznych zdolności i wiedzy za sprawą nauk Amadeusa, dziewczyna wciąż posiadała spore braki, intencjonalnie pozostawione właśnie przez jej Sire, i nie w pełni rozumiała działania wszystkich tych machinacji, których najwyraźniej właśnie stała się częścią. Fakt że nie wiedziała do końca jak funkcjonują inne klany, choćby, a może i w szczególności, klan Ventrue, mógł nieco utrudniać sprawę i prędzej czy później podkopać pewność siebie dziewczyny przy pierwszym popełnionym faux pas.
Image Prawda? Dużo ludzi przychodzi się tu bawić i robić interesy. Atmosfera temu sprzyja. — Obyło się bez podziękowania za komplement, a zamiast tego potwierdził, zwracając uwagę na wysokie zainteresowanie klubem.
Image To zrozumiałe. Miejsce takie jak to przyciąga uwagę. Dobrze, że wszystko się wyjaśniło i nie błądzisz już po omacku. — Odpowiedział z rosnącym uśmiechem. Elijah absolutnie nie był zdziwiony zainteresowaniem Kendry klubem. Można by rzec, że sprawiał wrażenie zadowolonego, czy to samym jej zainteresowaniem, czy otwartością.
Image The Underground jest pod moją opieką już dłuższy czas. Kilka lat na pewno. Ale kto to liczy. — Zaśmiał się delikatnie, zdradzając iż był związany z tym miejscem odpowiednio długo, by znać je, swoją klientelę oraz okolicę, właściwie na wylot.
Image Co ciebie tak interesuje w tym miejscu? Wiesz gdzie w tej chwili się znajdujemy, prawda? Dwie przecznice dalej, na południu, można już wypatrywać nieprzyjaciela. — Nadeszła znów kolej Tyrella, na zadawanie pytań. Nie mogło być dużym zaskoczeniem to, że zainteresowanie Kendry miejscem niemalże na granicy z terenami Sabbatu budziło pytania, wszakże okolice klubu nie należało do najbezpieczniejszych dla Spokrewnionych.

Re: Biznes w rytmie techno

#9
Żadna odpowiedź, którą otrzymała, nie była zadowalająca. Wręcz przeciwnie. Kiedy ona szykowała się do wyścigu, mężczyzna już dawno siedział na mecie i popijał krwawe martini. Nic dziwnego, że nie traktował jej jako zagrożenie. W końcu jak bardzo bezmyślna musiałaby być, aby próbować wyrywać cudzą domenę z rąk kogoś, kto rządził nią od paru lat? Czy to nie liczyłoby się w złamanie którejś z tradycji? Z resztą, bez znaczenia. Na wieść o tym, że Tyrell jest właścicielem The Undrground od przynajmniej kilku lat złożyła usta w dziubek, jakby chciała zagwizdać – nie wypadało robić tego jednak w pomieszczeniu, to też skończyła na bezdźwięcznym uwolnieniu stróżki powietrza. – Zdaję sobie z tego sprawę i właśnie dlatego tu jestem. - Przedstawiła orientacyjnie, na moment unosząc ramiona do góry. – Nasze miasto płonie. Nasi bliscy znikają. Postanowiłam więc dołożyć swoją cegiełkę i zrobić z tego miejsca mały posterunek... - Dziewczyna przerwała na moment, by subtelnym ruchem języka nawilżyć usta. – …ale zgaduję, że ubiegłeś mnie o kilka lat. - Ambrelash w końcu uśmiechnęła się przyjaźnie, jakby wprost sygnalizując kapitulację. – Teoretycznie to wszystko. Mogłabym teraz uścisnąć twoją dłoń, przeprosić za zmarnowany czas, pożegnać się i odejść, ale przecież nasza historia wcale nie musi się kończyć takim banałem. W końcu z jakiegoś powodu los skrzyżował nasze ścieżki. - Brwi Kendry podskoczyły wesoło, sygnalizując, że faktycznie liczy na jakiś komrpomis. – Nie potrzeba tu detektywa aby domyślić się, że twój grafik jest wypchany po brzegi. Z pewnością mogłabym ci pomóc w wielu rzeczach. Na przykład jako partnerka. - Choć wewnątrz w dziewczynie kłębiły się pewne wątpliwości, tak na zewnątrz emanowała pewnością siebie.

Re: Biznes w rytmie techno

#10
Image






Czy rzeczywiście wszystkie karty już dawno były rozdane, a wygrany kasował żetony? Była to realna możliwość. Drugą stroną medalu była sama reputacja nieumarłej, powszechnie znanej jako nieszkodliwa, przyjazna pijawka. Kto więc mógł widzieć w niej zagrożenie, skoro wszystko, cała jej aura mówiła, że nie trzeba się nią przejmować. To że jej nie doceniano, miało swoje plusy i minusy. Minusem było oczywiście to, że niekoniecznie była brana poważnie. Reputacja Kendry była obosiecznym mieczem, czego musiała być świadoma.
W obecnej sytuacji niejeden Kainita podwinąłby ogon, podziękował za gościnę i wrócił w swoje strony. Domena była zajęta. Budynek należał do Ventrue. Co więcej można było powiedzieć, skoro tak się sprawy miały. Toreadorka nie miała jednak zamiaru wyjść z postawą zbitego psa, a spróbować coś ugrać mimo nieciekawej sytuacji, która uniemożliwiała jej przejęcie tego miejsca. Tyrell słuchał z uwagą i zainteresowaniem, co do powiedzenia ma jego ambitny gość.
Image Chcesz więc pomóc, powiadasz. Trwają ostateczne noce, wróg stoi u bram, a ty odważnie robisz krok na przód i chcesz stanąć w pierwszej linii obrony. Intrygujące. — Wyraz twarzy Tyrella mówił ”Nieźle”. Zdawał się być co najmniej pod wrażeniem.
Image Bardzo ciekawe, że poruszyłaś ten temat. Całkiem niedawno robiłem czystki i pożegnałem poprzedniego menadżera klubu, za którego sprawką byłem zmuszony marnować cenny czas. Miałem już potencjalnego następcę na oku, ale mogę jeszcze zmienić zdanie. To jest, jeśli przedstawisz mi powody, dla których byłabyś dobrym wyborem na to stanowisko. — Czyżby szczęśliwy zbieg okoliczności miał otworzyć Ambrelash potencjalną drogę do sukcesu? Pozycja menadżera w tym klubie otworzyłaby sporo możliwości, a w przyszłości, kto wie, może pojawi się jakaś sposobność, by wygryźć Ventrue całkowicie.
Elijah dał neonatce szansę, by przedstawiła się z jak najlepszej strony i przekonała go, że zajmie się klubem lepiej, niż jakiś śmiertelnik, czy ghul. To była jej szansa, by zabłysnąć i wykorzystać okazję, która może się nieprędko powtórzyć.

Re: Biznes w rytmie techno

#11
Głowa dziewczyny wraz z torsem skręciła nieco na bok, jakby zamierzała zacząć od tego, by zaprezentować się wizualnie. Skóra na twarzy naciągnęła się mocno, prezentując szereg bialutkich zębów. Widząc, że mężczyzna jest gotowy zagrać w jej grę, ta także nie zamierzała opierać się roli, w jakiej została postawiona. Chciał prezentacji? Proszę bardzo. Kendra nie zamierzała wyjść stąd z pustymi rękoma a póki co, pomimo przeciwności, rozmowa szła względnie dobrze. Weszła tu z aurą energicznej oraz pewnej siebie i choć uległość na pewno wiele by ułatwiła (bo kto nie lubi czuć nad kimś władzy), liczyła, że świeże pazurki młodej neonatki także przypadną mu do gustu. – Przeznaczenie. Absolutnie przeznaczenie. - Zażartowała z pełną swobodną, po czym wzięła szybki wdech, tak bardzo charakterystyczny dla ludzi, którzy szykowali się do spontanicznego monologu. – Z pewnością potrafię nie rzucać się w oczy, jeśli nie mam na to ochoty. Zdaję sobie sprawę, że to nieco mylące, lecz prawda jest taka, że mam w sobie blask tak jasny, że niejednego mógłby spalić na miejscu. - Brwi dziewczyny podskoczyły po raz kolejny, jakby chciały subtelnie podkreślić, że w tych słowach jest więcej powagi, niż można byłoby przypuszczać. – Znają mnie wszyscy i raczej mało kto mnie nie lubi. To chyba też o czymś świadczy? Prawda? - Wyraz twarzy momentalnie z wesołego przeskoczył na coś, co przywodziło na myśl niepewną siebie, przestraszoną dziewczynkę. Rzecz jasna tylko na chwilę. W końcu chodziło tylko o opowiedzenie historii. O zbudowanie postaci. Pokazanie charakteru i plastycznych zdolności aktorskich. Nie zamierzając niepotrzebnie przeciągać, wróciła do pozytywnie-neutralnej miny, z delikatnie uniesionym kącikiem ust. Żarty się skończyły. Teraz zamierzała mówić poważnie. – Znam się na klubach. Znam się na ludziach. Znam się na krewnych. Wiem, że raczej nie mówi się o mnie w jakichś superlatywach, ale to przecież jasne, że Amadeus nie trzymał mnie pod ręką tylko dlatego, że opowiadam śmieszne żarciki. Potrafię być przydatna. Piekielnie przydatna. - Czy stawianie się w roli narzędzia było dobrą opcją? Ciężko powiedzieć. Na pewno jednak była to lepsza opcja, niż pozostawanie przy masce bezużytecznej pijawy. – Mój ojciec powiedział mi kiedyś, że każde dzieło musi mieć swoją ramę. Oczywiście zaryzykujesz biorąc mnie w ciemno, ale gwarantuję, że razem moglibyśmy być prawdziwym dziełem sztuki.

Re: Biznes w rytmie techno

#12
Image
Postawiona przed jedyną w swoim rodzaju szansą, Kendra postanowiła pokazać się najlepiej jak mogła, poczynając od aparycji i uśmiechu, emanując pewną drapieżną energią, przechodząc do opisania wszelkich swoich zalet, jakie przyszły jej do głowy. Elijah przyglądał się i, podpierając podbródek wskazującym palcem, słuchał co kandydatka ma do przekazania na swój temat. Neonatka przedstawiła się w nadzwyczaj jasnym świetle, jako znana i lubiana przez wielu gwiazda, prawdziwa perła socjalna, a do tego klubowiczka, która wiedziała jak operować w społeczności śmiertelników, a także nieumarłych.
Ventrue słuchał do końca, unosząc kąciki ust i delikatnie kiwając głową. Przyjął do wiadomości wszystko, co przekazała mu dziewczyna i analizował to w głowie, albo i już przeanalizował i wyciągnął pewne wnioski, bo po przemowie Toreadorki padło z ust Tyrella pytanie.
Image Nie da się ukryć, że potrafisz się zareklamować. Jesteś ogarnięta socjalnie, to dobrze. Jest to jak najbardziej przydatne. Powiedz mi jednak, bo w końcu chodzi o zarządzanie klubem… Jakie masz doświadczenie w zarządzaniu biznesem, finansami i zespołem? Będziesz w stanie zmaksymalizować zyski jakie to miejsce przynosi? Poprzedni menadżer zawiódł, osiadając na laurach i zaniżając przychody, a każdego miesiąca musi być osiągnięty konkretny pułap, by można było mówić o zwrocie inwestycji ponad minimalną rentowność. — Spokrewniony pochwalał zalety, jakie przedstawiła dziewczyna, lecz oczekiwał również umiejętności typowo biznesowych. Skoro miała zarządzać klubem jako menadżer, oczekiwało się od niej, że zapewni odpowiednie przychody każdego miesiąca. Musiała się dobrze zastanowić, czy będzie w stanie podołać wyzwaniu, ogarniać papiery, ludzi, zamówienia i co nie tylko.

Re: Biznes w rytmie techno

#13
Błysk w oku róży nie zgasł nawet na moment, pomimo tego, że mężczyzna nie dał się ponieść chwili i nie zakochał się w kobiecie z miejsca. Jego pytania były jak najbardziej zasadne i zdrowo rozsądkowe, lecz były także czymś, czego naiwnie liczyła, że uda jej się uniknąć. Gdy on więc opowiadał o jakichś przychodach, pułapach, tabelkach i rentowności, ta instynktownie zaczęła przypominać sobie wszystkie swoje styczności z wielkim biznesem. Wielokrotnie była z osobami, które prowadziły interesy, to fakt. Nie raz miała okazje im pomagać. Z pewnością potrafiła o nich rozmawiać, jakby wiedziała o czym mówi. Z pewnością czegoś się od nich nauczyła, lecz kłamstwem byłoby stwierdzenie, że jest ekspertem w tej dziedzinie. Chcąc nie chcąc, musiała kłamać. To była jej szansa i nie zamierzała tego spieprzyć. Mimo wszystko to, że zabrzmi wiarygodnie to jedno, lecz czy faktycznie uważała, że sobie poradzi? Że go nie zawiedzie? Trochę tak, lecz stawiając jedynie na siebie, mogłaby pominąć jakieś aspekty. Tu jednak wychodził na powierzchnie jej kolejna kwalifikacja, o którą zapytał arystokrata – a dokładnie umiejętność prowadzenia zespołu. Jakże wspaniale, że była liderką własnej koterii, którą CAŁKIEM SAMA zorganizowała i której wskazała kierunek. Tak. Na tym się znała. Bawienie się w tabelkowy biznes natychmiast odeszło więc na dalszy plan, bo przecież w każdej chwili mogła poradzić się Serket. – Prowadziłam przez kilka lat grupę teatralną. Łącznie z organizacją występów, pisaniem scenariuszy i reklamą. Znajdowałam sponsorów i koordynowałam podpisywania umów na ogromne sumy na pomysły mojego Ojca. Wkręcałam się na eventy, na których wdawałam się w romanse z majętnymi jegomościami i kierowałam ich decyzjami w konkretne kierunki. - Mówiła bez zawahania, wyliczając na palcach każdą jedną rzecz, w końcu jednak machnęła delikatnie ręką, sygnalizując, że mogłaby dalej wymieniać, ale nie widzi w tym sensu. – Pewnie będę potrzebowała kilku dni, by zapoznać się z kalendarzem, popatrzeć z czego ile zarabiamy oraz przemyśleć, jak mogę to podkręcić. Nie wykluczam kilku potencjalnych inwestycji, ale oczywiście to już coś, o czym będę mogła mówić mając konkretny plan. To co mogę obiecać bez przygotowania, to to, że na pewno przyciągnę kilku nowych stałych klientów. - Wiedziała, że jej odpowiedź jest nieco wymijająca, ale równocześnie liczyła na to, że fakt, iż nie obiecuje gruszek na wierzbie oraz okazuje potrzebę przygotowania zagra na jej korzyść.

Re: Biznes w rytmie techno

#14
Image
Czar nieumarłej może nie zadziałał, ale wciąż była na dobrej drodze, by zawrzeć relacje biznesowe z Arystokratą, który wyczekiwał konkretnych informacji o kompetencjach aplikantki starającej się o stołek menadżera klubu. Choć nie należała do specjalistów, to miała przynajmniej jakąś styczność ze światem biznesu. Niestety nie było to wystarczająco, by było się do czego przyznawać, to też Ambrelash musiała nieco nagiąć prawdę, a trochę odpowiedzieć wymijająco, chcąc zaimponować błękitnokrwistemu. Jednak poczas, gdy obracanie pieniądzem nie należało do jej mocnych stron, to mogła z dumą pochwalić się swoimi zdolnościami przywódczymi, którymi najbardziej zabłysnęła w ostatnich nocach, formując koterię Spokrewnionych o konkretnym celu. Właśnie na umiejętnościach organizacyjnych postanowiła skupić swoją dalszą, werbalną prezentację. Elijah słuchając dalszej części autoreklamy swojego gościa, oparł się ponownie o siedzisko i założył nogę na nogę.
Image No dobrze. Wiem już chyba wystarczająco. Narysowałaś mi obraz dość kompetentnej jednostki, więc myślę, że możemy dać temu szansę. — Tym optymistycznym akcentem Tyrell zakończył przesłuchanie Kendry. Toreadorce udało się zagwarantować sobie przynajmniej szansę na sprawdzenie się w roli menadżera klubu. Jej złoty język i posiadanie realnych kompetencji bardzo mocno zadziałały na jej korzyść. Za Kendrą była najłatwiejsza część. Prawdziwe wyzwanie, zwłaszcza w pierwszym miesiącu, było dopiero przed nią.
Image Sfinalizujemy całość jutro o tej samej godzinie. Do tego czasu przygotuję dla ciebie dokumenty do podpisania. — Ah, została jeszcze papierologia. Nazwisko Kendry miało oficjalnie widnieć w dokumentach, co było z jednej strony pewnym prestiżem, ale z drugiej strony ostrzem, które w każdej chwili mogło znaleźć się między jej żebrami.
Image Jeśli masz jakieś pytania, to śmiało. — Po zakończonej rozmowie rekrutacyjnej był czas na pytania ze strony wstępnie zaakceptowanej kandydatki, o ile jakieś miała.

Re: Biznes w rytmie techno

#15
Gdy mężczyzna wspomniał o dokumentach, w umyśle dziewczyny natychmiast pojawiły się wizje kruczków prawnych. To niemal oczywiste, że jutro o tej samej godzinie, będzie podpisywać nie tyle umowę, co cyrograf. Ogarnięcie wszystkich podstaw prawnych i tym podobnych to coś, czego nie da się po prostu zrobić w jedną noc, to też wiedziała, że czytając ją, będzie musiała zdać się tylko i wyłącznie na swoją obecną wiedzę. Ajć. Tak czy inaczej osiągnęła to, co chciała osiągnąć, tak więc problemy dnia następnego musiały zaczekać za drzwiami. Teraz należało cieszyć się małym zwycięstwem.
– Poza kwestią finansową? - Pytanie wypłynęło z niej niemal automatycznie i bez grama skrępowania. To był oczywisty “szczegół”, o którym arystokrata do tej pory nie raczył wspomnieć. Z drugiej strony przecież miał do tego prawo. Zorientowanie się na tym polu leżało tylko i wyłącznie w interesie toreadorki. – To tak. Jak najbardziej. W gruncie rzeczy nic o tobie nie wiem. Jesteś enigmą. Zagadką. Znakiem zapytania na salonach. Ciemną plamą na mapie. Człowiekiem widmo. - Pomimo rzeczy, które mówiła, jej głos brzmiał jakby rozmawiała ze starym znajomym, bez grama dystansu i niepewności. – Poza tym kilka osób z mojego otoczenia wie, że się tutaj kręcę. Potrzebujemy jakiegoś wspólnego scenariusza. Jeśli zależy ci na pozostaniu za kulisami, mogę przedstawić wersję, że klub podlega pode mnie. Mogę także nagłośnić, że nawiązaliśmy współpracę. Raczej mało kto uwierzy, że tak po prostu odpuściłam, a wolałabym mieć kontrolę nad oficjalną wersją - Oczywiste było, że wersja, w której młoda neonatka porywa się na przejęcie całego klubu i udaje jej się to w krótkim okresie czasu byłby dla niej PR-ową bombą. Zwłaszcza, że jedynie wąskie, z pewnością kontrolowane grono osób wie, że The Undeground należy do Tyrell’a i to, że z jakiegoś powodu chcą, aby pozostało to tajemnicą, niemal całkowicie likwidowało szansę na dekonspirację.

Re: Biznes w rytmie techno

#16
Image
Wszystko miało swoją cenę. Ceną sukcesu i dodatkowych zer na koncie było sprzedanie duszy diabłu. No, może nie tyle diabłu, co pijawkom z klanu Ventrue. Złożony podpis będzie miał głębsze znaczenie, niż samo zatrudnienie na prawie wymarzonej pozycji w pożądanym przez neonatkę klubie techno. Była to cena, którą musiała zapłacić chcąc osiągnąć coś więcej. Była to w pewnym sensie inwestycja. Kendra nie mogła określić, czy się ona zwróci, ale miała zamiar dołożyć wszelkich starań, by tak się stało.
Image Szczegóły odnośnie wynagrodzenia pojawią się jutro, w zestawie dokumentów, które będziesz podpisywać. — Zapowiada się ciekawa noc. Kendra spędzi nazajutrz po łokcie w papierach, czytając duży i drobny druk.
Image Nie jesteś jedyną, która potrafi być niewidzialna. U ciebie wymagają tego pewne pewnie sporadyczne okoliczności, a u mnie… Cóż, powiedzmy że na tym polega moja conocna egzystencja. Szczerze? Dobrze mi z tym. — Tyrell uśmiechnął się dumnie, czując się komfortowo z dala od świateł reflektorów i zbędnej atencji. Podczas gdy prestiż i sława są kuszące, tak nadmiar uwagi może w zaszkodzić. Tak, to prawda. Im więcej ludzi cię zna, tym więcej jest wrogów ostrzących sobie ostrze na twoje plecy.
Image Wiesz co, zdam się na ciebie. Zważywszy że od jutra i tak rzadko będę się tu pojawiać, to dla mnie nie ma znaczenia jaką wersję wydarzeń będziesz rozpowiadać, tak długo jak klub będzie generować odpowiednie przychody. — Spokrewniony wzruszył ramionami, spoglądając wymownie na dziewczynę. Najwyraźniej jedyne, co go interesowało, to wypłacalność klubu i suma, jaka pojawi się na jego koncie każdego miesiąca. Póki cyferki się zgadzały, Kendra miała swobodę w przedstawianiu takiego obrazu sytuacji, jaki chciała. Czy było to dobre? Z jednej strony tak. Z drugiej... co jeśli którejś nocy obróci się to przeciwko niej.

Re: Biznes w rytmie techno

#17


Gdy mężczyzna mówił, dziewczyna słuchała. W końcu dobrze było, by on również choć minimalnie zarysował swoją postać, jeżeli mają za pomocą biurokratycznych więzi połączyć swoje losy. Z tego co wiedziała o artystokratach, to faktycznie istniał stereotyp, jakoby lubowali się w rządzeniu zza kurtyny. Jeżeli rzeczywiście tak było, to Kendra mogła być dla niego cholernie użyteczna zarówno przy prowadzeniu tego biznesu jak i w przyszłości. Mimo wszystko jednak czuła, że coś jest z nim nie tak. To, jak bardzo Tyrell pozwolił sobie na udostępnienie Ambrelash dosłownie całego klubu, z którego nie dość, że będzie otrzymywać korzyści w pakiecie z możliwością kontroli nad wersją wydarzeń nasuwało pewną myśl, jakoby ten przybytek nie był jego jedynym. Ba. Może miał jedynie znaczenie marginalne. Może brał pod uwagę potencjalną utratę go ze względu na sabat i zamierzał za jej pomocą wycisnąć z niego ile się da? A może zwyczajnie operował na zupełnie innych stopniach władzy i to co dla Kendry zdawało się być sufitem i osiągnięciem, dla Elijah’a było jedynie podłogą w piwnicy? Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, rodziło ogrom zagrożeń ale i ogrom szans. Bezpieczne byłoby wycofanie się i nie igranie z ogniem, lecz róża trzymała właśnie w dłoniach dwie pochodnie i absolutnie nie zamierzała brać pod uwagę negatywnego scenariusza. – Ah. Rozumiem. - Górny rząd zębów stopniowo zaczął zatapiać się we wciąganej do wnętrza ust dolnej wardze. Oczywiście nawet na moment nie rozbijając przyjaznego uśmiechu. Podobał jej się sposób w jaki działał nieznajomy i nawet jeżeli nią manipulował, to sprawił, że poczuła się ważna. Wciągał ją do gry, w której chciała wziąć udział i teraz pozostawało tylko tego nie spieprzyć. – Jestem pewna, że czeka nas dobry czas Panie Tyrell. - Powiedziała z uwodzącą nutką, po czym zaczęła podnosić się z miejsca. – Usłyszałam wszystko, co chciałam usłyszeć. Widzimy się jutro o tej samej porze. - Ułożywszy otwartą dłoń na klatce piersiowej skłoniła się teatralnie, jakby zamierzała w ten sposób oficjalnie zakończyć swój występ. – Dobrej nocy partnerze. - Dodała na koniec, po czym bujając wesoło biodrami, ruszyła z powrotem na dół. Była podniecona jak diabli. Wizja wszystkiego, co ku niej pędziło rozpalała jej serce. Wręcz nie mogła doczekać się, aż od jutra to wszystko będzie jej. No. Przynajmniej częściowo. Zdobycie środków, które umożliwią działanie koterii? Zrobione. Co prawda wiązało się to z dodatkowymi obowiązkami, ale przecież jak wszystko będzie świetnie działać, to może sama zatrudni nawet jakiegoś ciepłokrwistego, by zajmował się papierkologią za nią. Przez krótką chwilę zastanawiała się także jak idzie pozostałym członkom jej drużyny, lecz odsunęła tę myśl na później. Powinni spotkać się za jakiś czas i omówić postępy, lecz teraz? Teraz należało świętować. Przepełniona do granic możliwości endorfiną ruszyła na parkiet. Plan był prosty: Potańczyć- Rozkochać kogoś w sobie - Dać się zaciągnąć do toalety - Wbić w szczęściarza ząbki - Z pełnym brzuszkiem wrócić do domu i pójść spać.

Re: Biznes w rytmie techno

#18
Image
Sukces — To jedno słowo opisywało dokonania Kendry tego wieczoru. Przychodząc do tego miejsca, nie miała nic poza swoimi ambicjami, charyzmą i pewnością siebie. Klub The Underground miał wkrótce przejść oficjalnie pod jej zarząd. Jak to jednak możliwe, że stało się to tak szybko? Powód tak sprawnego przekazania Ambrelash roli menadżera był nie do końca jasny, lecz można było spekulować co za tym stało. Nie warto jednak było kusić losu i dopytywać o szczegóły. Osiągnęła, przynajmniej częściowo, to co chciała. Potem będzie można martwić się rachunkiem za to wszystko. Optymizm górował i tego miała zamiar się trzymać.
Image W rzeczy samej. Do zobaczenia wkrótce. — Zadowolony, z uśmiechem na ustach pożegnał swego gościa, wstając i z wyprostowaną ręką oraz otwartą dłonią zapraszając ją do wyjścia.
Kendra całym swoim ciałem dawała teraz znać w jak dobrym jest humorze. Było to widać i czuć. Niejeden śmiertelnik zwrócił na nią uwagę, gdy podążała na dół, utrzymując na niej wzrok, podczas gdy ta zastanawiałą się nad tym, jak rozwiązać problem z papierkową robotą oraz kiedy zobaczyć się z członkami swojej koterii. Z pewnością rozmyślanie nad tym okaże się łatwiejsze po pożywieniu, a przecież w tym miejscu nie brakowało smacznych kąsków, które z resztą same oglądały się za Spokrewnioną.
Dziewczyna zajęła miejsce na parkecie pomiędzy śmiertelnikami i zaczęła tańczyć w rytm muzyki. Jej energia była wręcz onieśmielająca! Jej ruchy, jej wdzięk, cała jej aura, w której czuć było niesamowitą pewność siebie i siłę charakteru! Wszystko to sprawiało, że spośród wszystkich gapiących się na nią ludzi, którzy w myślach rysowali sobie pewnie barwne scenariusze interakcji i fantazjowali o spędzaniu z nią czasu, nikt do niej nie podszedł. Ci którzy stali z boku, byli jak porażeni, nie będąc w stanie zrobić kroku. Z kolei ci tańczący trzymali pewien dystans, nawiązując co jakiś czas, nieśmiale, kontakt wzrokowy z wampirzycą.

Re: Biznes w rytmie techno

#19
Sukces. Jakież słodkie było to uczucie. Od śmierci Amadeusa w głowie Kendry bez przerwy kłębiły się obawy. Bała się zagrożenia ze strony innych spokrewnionych. Nie czuła się pewnie, podejmując decyzje samodzielnie. Stale patrzyła pod nogi bojąc się potknięcia. To wszystko było już jednak za nią. Czy kiedykolwiek w całym swoim życiu czuła się bardziej wolna? Nie. W całym nieżyciu tym bardziej. Jej ciało choć pozornie było niewolnikiem rytmu uwalnianego z głośników, tak w rzeczywistości to ona nadawała mu sens. Od jutra nawet dosłownie. Do perfekcyjnie idealnego zakończenia tego dnia brakowało już tylko słodkiej krwi, spływającej w głąb jej gardła. Emanując swoją perfekcyjną formą i pełnią mocy tańczyła żywo, raz po raz szukając spojrzenia kogoś, kto zdecyduje się ją zdobyć. Kto zapragnie jej tak bardzo, by wpaść w pajęczynę, z której nie będzie ucieczki. Bez problemu dostrzegała pożądanie w oczach klubowiczów, lecz ku jej zdziwieniu, nikt nie miał w sobie na tyle werwy, aby spróbować ją posiąść. Ludzie nie mieli nawet śmiałości by przeciąć z nią spojrzenie. Niemalże panicznie zwiększali dystans, gdy choć tylko pojawiała się szansa otarcia o jej skórę. Płomień zwycięstwa, który przez ostatnie noce podsycał jej ego i pewność siebie buchnął po raz kolejny, jeszcze bardziej zasilając jej prezencję. Róża w rozkwicie. W końcu te pieprzone worki z krwią zaczynały orientować się, gdzie ich miejsce. Nikt nie powinien przecież mieć nawet prawa spojrzeć na nią bez jej zgody. Jeśli chciała kogoś stąd, mogła go mieć. Całego. Na zawsze.
Nutka szaleństwa wkradła się na twarz toreadorki, a smak vitae, wypływającej z rozgryzionej nieświadomie wargi wręcz stukała metalowym prętem w klatkę, w której dusiła się bestia. Ruchy Kendry stopniowo zaczynały zwalniać, jakby dotarło do niej, że nie jest otoczona przez ludzi a przez trzodę. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Czując, jak świat dookoła zaczyna wirować, skupiła się tak, jak tylko było to w tej chwili możliwe i ruszyła przed siebie. Wciąż była alfa. Wciąż emanowała tą dziwną energią, która sprawiała, że ludzie schodzili jej z drogi. Muzyka jednak nawet na moment nie przestała grać, nieustannie próbując zmusić ją do dalszego, chocholego tańca. Dlaczego ten podkład tak bardzo przypominał dźwięk jej własnego głosu? Czy inni też tak to słyszeli? Kiedy tylko dotarła do łazienki, natychmiast dorwała się do kranu, żeby zanurzyć dłonie w zimnej wodzie. Euforyczny haj był uzależniająco przyjemny, ale jednocześnie istniało coś, co nie pozwalało jej się cieszyć nim w pełni. Gdy przeniosła wzrok na lustro, nie dostrzegła w nim siebie. Osoba po drugiej stronie wyglądała doskonale. Jej pewny siebie uśmiech zwalał z nóg, lekko przymrużone oczy dodawały pazura a dziwna aura, której nie potrafiła wytłumaczyć faktycznie sprawiała, że patrzenie na nią wymagało „przełamania się”. Przełknęła ślinę, zdając sobie sprawę, że kobieta którą widzi, nie jest nią. W pierwszym momencie uderzyła ją myśl, że w końcu zrzuciła cały ten stres, który przez ostatnie noce nosiła na barkach zwyczajnie i nie radzi sobie z pozytywnymi wiadomościami, ale to była zbyt wygodna wymówka. Lustrzane odbicie nie było wcale czymś, co chciałaby oglądać. Cichy głos w głowie kontynuował zapewnianie, że ta ma pełne prawo wziąć wszystko to, czego tylko zechce lecz słuchanie bestii z lustra nie mogło być dobrym pomysłem. Musiała odzyskać kontrolę. Teraz. Powoli wypuszczając oddech, walczyła o to, by znów zdusić swoje demony.
Natychmiast przypominając sobie o swoim stwórcy zaczęła zadawać sobie pytanie, czy to ze względu na podobne stany trzymał ją tak nisko. Czy aby na pewno była w stanie poradzić sobie bez niego? Przecież tak niemiłosiernie łatwo było ulec swoim żądzom. Do tego koniec końców była całkiem sama. Miała przyjaciół z koterii, ale na ile mogła im ufać? Nie. To nie pomagało. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Nie miało znaczenia, to że jest martwa. Nie miało znaczenia to, jak ogromną potęgą dysponuje i jak wiele mocy może zyskać w przyszłości. Teraz, kiedy nie była skrępowana więzami krwi, musiała być czujniejsza. Musiała pamiętać, że sama wewnątrz także jest tylko człowiekiem. Że wszyscy ci, których mija każdego dnia mają swoją historie. Swoje problemy. Swoje wzloty i upadki. Patrząc w swoje własne oczy nieustannie czuła, że może być kimś wielkim, ale nie mogła zapomnieć, że jeszcze kilka sekund temu, zamiast własnego odbicia widziała swoją zepsutą i przepełnioną pychą wersję. Człowieczeństwo. To była jej moc. To była jej prawdziwa siła. To ono sprawiało, że była lepsza, niż te wszystkie pieprzone pijawki z Camarilli, Anarchów czy Sabatu. Nie mogła o tym zapomnieć. Nie mogła pozwolić, by jej serce kiedykolwiek przestało bić, gdyż wtedy… wtedy byłaby martwa naprawdę. Na zawsze. Potrzebowała wokół siebie prawdziwych ludzi. Prawdziwych przyjaciół. Kogoś, przy kim mogła będzie zdjąć maskę i czuć naprawdę. Wybuchając cichym śmiechem, przeniosła polane wodą dłonie na kark, jakby chcąc symbolicznie ostudzić swoje zapały. Było już późno. Ona była zmęczona. – Ehh, Amber, Amber, Amber… Nigdy nie potrafiłaś się po prostu cieszyć dobrym dniem, co? - Szepnęła cicho, czując, że zostawiła za sobą ten mały atak paniki. Dla dodatkowego otrzeźwienia klepnęła się kilka razy w twarz, ignorując, że może rozmazać nieco podkład na policzkach. To nie miało już znaczenia. Z resztą świetnie symulowało nutkę potu. Wypadało wracać do domu. Ranek był przecież tuż tuż.

Koniec wątku

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości

cron