Zakłócanie ciszy nocnej

Zakończono | Prolog, Marzec 2004 | Centrum | Jackson Place | The Green Door Seattle


Rozgrywany jest: Prolog: Oblezenie
Trwa: Marzec 2004
Dołącz do walki z Sabbatem i pomóż w odbiciu utraconych przez Camarillę terenów Seattle. Zbadaj losy oblężonej przez Sabbat Fundacji Franka Weavera.
Znajdź i zbadaj źródło rozszerzającej się pandemii, odkryj jej możliwy wpływ na Spokrewnionych i pomóż w jej powstrzymaniu.
Zrób co w twojej mocy, by wesprzeć Camarillę w odzyskaniu stabilizacji i dominującej pozycji w mieście do końca roku, celem odwołania wizyty Justycariusza.
Jako Nosferatu rozbuduj na powrót sieć SchreckNetu i rozwiń sieć informacyjną do użytku klanu oraz Camarilli jako całości.
Wykorzystaj obecną destabilizację wewnątrz Camarilli na swoją korzyść, by zająć miejsce w hierarchii i poszerzyć przy tym swoje wpływy
Działaj w grupie. Znajdź sprzymierzeńców. Dołącz do, lub załóż, koterię.
Cokolwiek zrobisz, pamiętaj że w pojedynkę nie przetrwasz nadchodzących nocy.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#31
Aha, na taką właśnie reakcję liczył. Czyli miał do czynienia z kimś wtajemniczonym. Może nawet z samą Felicity. Sposób, w jakim się wypowiadała świadczył aż nazbyt, że wie, skąd Gene przyszedł i kogo sobą reprezentuje (czy sam faktycznie reprezentował kogokolwiek, to już inna kwestia). Taką wrogość wobec Camarilli mogli wykazywać tylko Anarchowie - bo Sabbat nawet nie próbowałby rozmowy.
- Nie jestem tu po to, żeby robić dym, a już na pewno nie w imię Wieży - zapewnił kobietę Ukryty. Wieża - tak Anarchowie nazywali Camarillę. Wieża z Kości Słoniowej. Dostrzegał, skąd ten pomysł. Dostrzegał też sposób, w jaki anarchistka na niego patrzyła. Tak drapieżnik spogląda na potencjalną ofiarę. - Mam sprawę do Murdocka. Jedną, konkretną. Dowiem się, czego chcę się dowiedzieć i już mnie tu nie ma.
Dyskretnie zerknął jeszcze na stół do bilarda. Tamten to bez dwóch zdań musiał być Murdock albo ktoś inny. W innym wypadku czemu spojrzenie kobiety za ladą wędrowałoby akurat tam?
- Postawmy sprawę jasno - powiedział i spojrzał kobiecie w oczy. Jeżeli chciała pokazywać się jako drapieżnik, niech wie, że rozmawia z innym drapieżnikiem. - Mam gdzieś, co takiego dzieje się między wami a Camą. Sam jestem jej częścią tylko i wyłącznie z lojalności wobec swoich, a już na pewno po tym, co te skurwiele z Sabbatu zrobiły w Magnolii.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#32
Image
Wywołana, zamierzona reakcja, zadowoliła Maddoxa, który zamierzał grać w otwarte karty i nawiązać bezpośredni kontakt najszybciej jak to możliwe. Barmanka słuchała z uwagą, co jej gość z drugiej strony kolczastego ogrodzenia miał do przekazania. Nie wydawała się być zaskoczona zainteresowaniem osobą Murdocka.
Image Jeśli wiesz na co się porywasz, to śmiało. Tam jest. — Ruchem głowy i oczu wskazała na grupę zebraną wokół stołu bilardowego. Wszyscy wydawali się być skupieni na grze i wymianie zdań między sobą.
Image Skłamałabym, że mnie to nie rusza, bo to akurat była ogromna strata dla całego miasta. — Mimo braku miłości do Camarilli, kobieta zdawała się rozumieć powagę sytuacji i skutków tragedii, jaka dotknęła klan Nosferatu, a jakie odczuwają wszyscy, zarówno Wieża, jak i Anarchowie. Z dawnej, rozbudowanej sieci informacyjnej korzystali zapewne wszyscy. Anarchowie może nie w takim stopniu, ale niewątpliwie mieli sprzymierzeńców pośród Ukrytych.
Image Postaraj się nie rozjuszyć Murdocka, słońce. — Dobra rada od sympatyzującej anarchistki? Może ta wizyta nie pójdzie tak źle, jak można by się było spodziewać. Tylko jak teraz zaczepić Murdocka bez prowokowania go do wyrzucenia Diogenesa za drzwi?
Nikt nie zwrócił na Nosferatu uwagi, gdy ten podszedł do grupy. Nawet bez użycia dyscypliny niewidoczności zdawał się być dla tej bandy niezauważalny, przynajmniej na razie.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#33
Cóż, miło było usłyszeć przynajmniej odrobinę współczucia ze strony anarchistki. Tak jak Gene mówił i myślał już parę razy: nie widział żadnego problemu z wprowadzeniem interesu Ukrytych na teren Anarchów. Ze SchreckNetu korzystali wszyscy cywilizowani Spokrewnieni. Koniec rozejmu czy nie, szkoda byłoby zaprzepaścić okazję do przywrócenia jakichkolwiek normalnych stosunków między Nosferatu z Camarilli a ruchem wampirzych anarchistów. Kto wie, może nawet znalazłaby się w mieście jeszcze garść innych Ukrytych myślących podobnie jak on?
Maddox podszedł do grupy grającej w bilard. Byli zupełnie skupieni na grze. Nie miał zamiaru im przerywać. Gdyby Murdock "przypadkiem" zerknął w jego kierunku, bo na przykład zobaczył nagle ruch kątem oka, Gene tylko skinie na niego głową, a sam stanie z boku, czekając, aż skończą. Albo przynajmniej zrobią sobie przerwę.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#34
Image





Odbudowanie kontaktów z Kainitami, którzy odkopali topór wojenny i dumnie go trzymali, machając w kierunku każdego wampira z opresyjnej sekty, mogło z biegiem czasu skutkować, potencjalnie, pozytywnymi efektami. Nie było sensu się gryźć, skoro pewna filozofia nieżycia pokrywała się miejscami i po stronie buntowników, i klanu Nosferatu, którego członkowie byli lojalni byli przede wszystkim wobec siebie nawzajem. Warto było pewnie porozmawiać na ten temat z Hectorem i resztą Ukrytych.
Oczekiwanie na koniec gry, niestety, trwało dość długo. Przez ten czas dało się wyczuć intensywne emocje, gdy zebrani kibicowali graczom krzycząc, klaszcząc i gwiżdżąc. Gene nie widział dobrze całej gry, bo momentami zasłaniały mu plecy zebranych widzów. W pewnym momencie dojrzał, że stojąca obok niego dziewczyna z irokezem i kolczykami przygląda mu się z nieukrywanym zdziwieniem, unosząc brew.
Image Na chuj ci ta maska, koleś? Jesteś chory czy coś? — Rzuciła wulgarnie, za nic mając sobie jakiekolwiek konwenanse. Kultura osobista? A po co to komu? Szczęście w nieszczęściu, że to właśnie maska zwraca uwagę, a nie jego paskudna gęba, która niejednemu mogłaby spędzić sen z powiek.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#35
Gra zajmowała im długo. Każdy był aż nazbyt zaangażowany. Atmosfera przy samym stole była pewnie tak napięta, że dałoby się ją kroić nożem. Tymczasem jego zaczepiła jakaś dziewczyna w irokezie. Wyglądała idealnie na takie miejsce jak to.
- Żeby się ludzie nie porzygali od tego, co mam pod nią - wyjaśnił bardzo rzeczowo. - Chcesz zobaczyć? - Nie czekając na odpowiedź, uchylił bok maski, ukazując paskudnie zagojoną "uśmiechniętą" bliznę. Chciała wiedzieć, na co mu maska, to z nawiązką przedstawi swój powód. Niech więcej nie musi pytać. - Pojęcia nie masz, jak ostre mogą być brzytwy do golenia! - dodał i w ramach dodatkowego zilustrowania, co miał na myśli, zbliżył palec do twarzy i patrząc punkówie w oczy, przejechał nim od ucha do ucha.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#36
Image
Niektóre mecze sportowe, jakie w życiu mógł zobaczyć Diogenes nie budowały takiego napięcia. Tutaj naprawdę dało się odnieść wrażenie, jakby stawka była większa niż życie. Mogło tak być, bo na krawędzi leżała niemała sterta zielonych, acz nieco zmiętych, banknotów. Wciąż, więcej niż Nosferatu widział na oczy w ostatnich miesiącach. Czyżby gra w stylu zwycięzca zgarnia wszystko?
Dziewczyna nabliżyła się, przyglądając gębie wampira. Trochę się skrzywiła w pierwszej chwili, choć poza tym nie zdawała się być szczególnie zrażona, ani nawet nie wyglądało na to, by robiło to na niej jakiekolwiek większe wrażenie.
Image Huh, jesteś jednym z tamtych brzydali. Czyli nie wyrżnęli was wszystkich, co? — Z ogromną lekkością i absolutnym brakiem elegancji w słowach zareagowała na to, co pokazał jej zamaskowany gość.
Image Jakim cudem trafiłeś tutaj? Chcesz dołączyć do naszej zajebistej rodzinki, czy po prostu przyszedłeś pograć w bilarda? Stawki są zajebiście wysokie. Ale chyba Murdock to wszystko zgarnie. Takie spontaniczne akcje to tutaj norma, wiesz. — Dopytywała zaciekawiona powodem obecności Maddoxa.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#37
Ach, a zatem miał do czynienia z kolejną Spokrewnioną. Same odległe kuzynostwo w tym barze! Miło widzieć innych nieumarłych w jednym miejscu, zwłaszcza więcej niż jedną osobę naraz.
- Tak jakoś wyszło. - Maddox wzruszył barkami w odpowiedzi na komentarz anarchistki. - O dołączeniu jeszcze pomyślę, nie wykluczam tego, a z grą obawiam się, że nie mam dość forsy, by ryzykować. Ogółem miałem właśnie sprawę do Murdocka. I przy okazji pomyślałem, że może zorganizuję jakiś "rozejm" między waszym ruchem a resztkami mojej bandy. Ale to jak mówię: przy okazji. Mamy czas, całą jebaną wieczność.
Kiedy tak tłumaczył, jego wzrok powędrował z powrotem w kierunku grającego Anarcha. Na tej grze dało się nieźle obłowić, to prawda. Może faktycznie dołączy? Z pewnością mógłby w ten sposób przynajmniej stanąć na równym gruncie z miejscowymi.
- Takie sumy macie tu co noc? - zapytał dziewczynę.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#38
Image
Uciśnięci między młotem a kowadłem, a więc między Camarillą a Sabbatem, banda buntowników trzymała się dość mocno razem. Może nawet bardziej niż Ukryci. Nawet jeśli nie spędzali całych nocy na wspólnej grze, to na pewno trzymali się w zwartej grupie. Subtelna różnica od tego, co działo się po drugiej stronie ogrodzenia, gdzie Spokrewnieni byli sami dla siebie, kierowani ambicjami, walką o stołki, kontrolę, wpływy i bogactwa. Tam przebywając w grupie zawsze trzeba było stać plecami do ściany. A tutaj? Jedna wielka rodzina.
Image No to wpadaj gościu, nie ma co siedzieć z tamtymi pijawkami. Niech się tam nawzajem wytłuką. My tam mamy spokój od całego tego gówna. — Chuderlawa dziewczyna szturchnęła przyjaźnie Maddoxa w ramię, zachęcając by zostawił Camarillę za sobą.
Image My tam nic do waszej tunelowej ekipy nie mamy ogólnie. Ale no, wy mimo wszystko jesteście z tamtymi dupkami, więc trochę słabo. — Z jednej strony, nie było między Nosferatu, a Anarchami, żadnych zgryzów. Z drugiej, samo ich powiązanie z Camarillą sprawiało, że mogli być niechętni do zawierania bliższej znajomości.
Image Z kasą to różnie bywa. Ale zazwyczaj kilka dolców idzie zgarnąć. Możesz zawsze spróbować się z Murdockiem, hehehe. — Dziewczyna zaśmiała się pod nosem, podpuszczając Maddoxa, by zagrał przeciwko wielkoludowi.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#39
Odnosił wrażenie, że faktycznie lepiej byłoby mu pracować z Anarchami niż przeciwko nim. Pewnie jednej nocy czy innej dostanie od kogoś losowo po mordzie, ale prędzej na tym by się skończyło niż gdyby nagle okazało się, że ma na pieńku z całym Primogenem czy kimś jeszcze w Camarilli. Z drugiej strony przede wszystkim stał po stronie Nosferatu jako klanu. I o ile dobrze kojarzył, sami Nosferatu także mieli taką mentalność: dobro klanu na pierwszym miejscu, dopiero potem sekta.
- To raczej kwestia przetrwania. Znaczy chyba. Tak jakby siedzimy wszyscy w centrum, najbliżej nam fizycznie do Wieży, a że idzie nas policzyć chyba już tylko na palcach, to większość się trzyma właśnie ich po prostu po to, by przetrwać do następnej nocy - pomyślał głośno Maddox. - Nie wiem, ja się w politykę staram nie bawić, to ona w pierwszej kolejności mnie wrzuciła w całe gówno. Ale zagadam, może znajdzie się wśród nas paru chętnych do przynajmniej... bo ja wiem... rozmów o interesach. A potem zobaczymy.
Podpuszczała go do gry. Jeszcze przeciwko Murdockowi. Mógł stracić resztki forsy albo spontanicznie się wzbogacić, ale na pewno mógł zbliżyć się do brodacza. W sumie... Zobaczył do portfela. Niewiele, ale jeszcze dałby radę zaryzykować.
- Wiesz co? Jebać. Zagram - oznajmił pewnie i wyciągnął dwa lekko pomięte banknoty jednodolarowe. Niewiele, ale nie widział nigdzie przepisu ustalającego minimum stawki wejściowej.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#40
Image
Okazjonalne mordobicie pewnie było spodziewane pośród nabuzowanych Krzykaczy. Jednak rzeczywiście, to nie było to samo, jak nadepnięcie któremuś ze Starszych na odcisk i oglądanie się każdej nocy przez ramię w obawie, że z cieni wyłoni się kołek albo coś gorszego.
Image Tam pieprzenie. My tam sobie radzimy bez tych spiętych, przewrażliwionych pierdolców. Przetrwamy z dala od Wieży tę i kolejne noce. A Cama niech z Sabbatem się tłuką, hah. — Anarchowie potrafili o siebie zadbać. Nie było co do tego wątpliwości. Jednak czy siedząc odizolowani nie kusili losu? W końcu jeśli Sabbat wygra i przejmie miasto, to nie było się co spodziewać, by dali tym buntownikom zielone światło na swobodną egzystencję. Byli dla Sabbatu najmniejszym zagrożeniem, więc równie dobrze mogli zostawić ich sobie na koniec. W tych okolicznościach osłabianie Camarilli może nie było najlepszym wyjściem. Może gdy się to wszystko uspokoi, a Ostrze Kaina zostanie wypchnięte z Seattle, wtedy Gene mógłby zmienić obóz.
Image Murdock! Masz kolejnego chętnego do gry! — Dziewczyna wrzasnęła głośno, unosząc się na palcach, zwracając na moment uwagę mężczyzny. Następnie zadowolona z siebie spojrzała na Diogenesa.
Image No co? Chcesz to masz. Fajnie będzie, zobaczysz. — Fajnie? Może niekoniecznie, zważywszy że Gene miał przy duszy ostatnie kilka dolarów, które mógł za chwilę stracić. No, ale przynajmniej dawało mu to okazję do rozmowy z Murdockiem, więc jeśli uda mu się coś od niego dowiedzieć, to nawet strata zielonych nie zaboli tak mocno. A może się Ukrytemu poszczęści i zdobędzie informacje, a do tego trochę forsy.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#41
Ta, okej, dobra, sami swoi, trzymamy się razem i tak dalej. Ale problem w tym, że tak jakby wszyscy w tym budynku i poza nim byli zagrożeni przez Sabbat. Camarilla może była pełna dupków, ale była za to dość silna, by przetrzymać Ostrze Kaina dłużej niż gdyby to upadło na Anarchów. Gdyby nie przyszedł tu po to, by móc się czegoś dowiedzieć, powiedziałby wprost, że Anarchowie w Seattle są w stanie jakkolwiek funkcjonować tylko dlatego, że Sabbat jeszcze nie widzi w nich zagrożenia. Ale co jeśli Camarilla upadnie? Szanował oddanie wobec idei, ale też przydałoby się odrobinę krytycznego myślenia.
Dziewczyna zwróciła na siebie uwagę Murdocka. Tym samym wreszcie mogli spotkać się wzrokiem. Maddox przeszedł bliżej do stolika, by pokazać się gospodarzowi w pełnej krasie. Skinął głową w geście powitania.
- Pomyślałem, że zaszaleję - powiedział jakby od niechcenia i położył swoje dwa dolce obok reszty gotówki z zakładów.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#42
Image
Oczekując na swoją kolej rundki w bilarda, Gene analizował sobie w głowie całą tę sytuację polityczną. Jak na ironię, mimo iż polityka go nie interesowała, to nie było od niej ucieczki. Tam Camarilla, która w zamian za bezpieczeństwo wewnątrz określonej struktury i praw tłamsi młodszych Spokrewnionych, tu Anarchowie, którzy odrzucają obowiązujący status quo, egzystując poza systemem, a dalej Sabbat, który za nic ma sobie człowieczeństwo i całkowicie oddaje się swojej potwornej naturze. Ah, gdyby tylko dało się to wszystko olać i znaleźć sobie bezpieczny kąt z dala od całego tego syfu, podziałów, wojen i tak dalej. Spokrewnieni opanowali jednak glob i trudno było znaleźć miejsce na ziemi, gdzie dałoby się egzystować w pełni wolnym, a już na pewno nie teraz, nie w trakcie trwania Gehenny, gdzie nie wiadomo było nawet, czy Rodzina doczeka kolejnych nocy.
Anarch skończył rozgrywkę ze swoim przeciwnikiem, zgarnął z krawędzi stołu pieniądze, przeliczył je i schował do kieszeni.
Image Powodzenia, haha. — Dziewczyna radośnie poklepała Maddoxa po ramieniu. Ten podszedł do Murdocka chcąc wyzwać go na pojedynek. Anarch nie odmówił.
Image Spoko, kładź hajs na stół i łap za kij. Gramy w klasyczną ósemkę. — Rzucił neutralnym, acz rozkazującym tonem, mierząc swojego przeciwnika surowym wzrokiem. W jego głosie rozbrzmiewała siła autorytetu.
Gdy na stole znalazła się forsa, przeciwnik Diogenesa wyłożył taką samą sumę. Murdock złapał za trójkąt i przygotował stół do gry, układając bile losowo, oczywiście kładąc ósemkę na samym środku.
Image Rozbijaj. — Ukryty mógł nakredować kij i zaczynać. Uderzenie! Bile rozpierzchły się po stole, ale na nieszczęście Maddoxa, jedyna bila, jaka wpadła do dziury, była biała. Cholera jasna! Co za kiepski początek gry. Przyszła kolej na Murdocka.
Image Nie widziałem cię tu wcześniej. Kim jesteś? — Zapytał spokojnie, przygotowując się do strzału.
Sukces! Wpadła czerwona pełna. Anarch mógł kontynuować. Przeanalizował ułożenie bil, obszedł połowę stołu, przymierzył się, i ponownie uderzył. I… trafiony! Zielona pełna pokulała się i wpadła do dziury. W tłumie rozbudziły się głosy gratulujące gospodarzowi kolejnego udanego strzału. Zapewne wszyscy, a przynajmniej większość, liczyła na jego zwycięstwo.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#43
Murdock. Do niedawna zastępczy Primogen Brujah w Camarilli, teraz praktycznie pretendent do roli lidera Anarchów Seattle. Tak blisko niego. Nawet kiedy po prostu grał w bilard, emanował władczością. Coś musiało być w tych historiach, które słyszał w klubie. Maddox nie zamierzał być mu uległym. Da mu miejsce, by móc się poruszyć, ale nie pozwoli mu wziąć się za kogoś innego niż podobnego sobie drapieżnika.
- Kurwa - przeklął, wbijając białą bilę do łuzy. Jeszcze nic straconego, to dopiero początek rozgrywki. Tymczasem gdy przyszła kolej Murdocka, odpowiedział mu na pytanie. - Maddox. Z Magnolii. - To powinno wystarczyć, by połączył kropki.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#44
Image
Gra w bilard z prawdziwym lokalnym drapieżnikiem. A to dopiero heca. Mimo statusu, jaki posiadał Murdock, a także dominującego charakteru, Gene nie miał zamiaru pochylać przed nim głowy, a już na pewno się przed nim płaszczyć. Chciał by był widziany przez Anarcha jako jemu równy. Logika oraz instynkt przetrwania nakazywał jednak, by nie stawiać się zbyt mocno, gdyż mogło to mieć efekt odwrotny do zamierzonego. W ten sposób mogli kontynuować grę.
Mężczyzna przyjrzał się dobrze swojemu oponentowi, dumając przez krótką chwilę i utrzymując z nim przez moment kontakt wzrokowy, nim skomentował jego pochodzenie.
Image Nie przypuszczałem, że ktoś z was przetrwał. — Jego zaskoczenie było zrozumiałe, nie mając jeszcze pełnego obrazu sytuacji Diogenesa, który zdołał uniknąć mrocznego losu prawdopodobnie tylko i wyłącznie przez swoją nieobecność.
Kolejne uderzenie kijem posłało pełną pomarańczową bilę na właściwe miejsce. Tłum zachwalał sukces Murdocka, któremu brakowały jeszcze cztery, plus czarna ósemka, do zwycięstwa. Ruszył w drugą stronę, stając po drugiej stronie stołu bilardowego, by zamierzyć się na czwartą już w jego kolejce bilę.
Nie wyglądało to dobrze. Czy Ukryty w ogóle dostanie kolejną szansę na użycie swojego kija? Nie było co do tego pewności, patrząc po tym jak doświadczonym graczem był Murdock. Gene mógł poczuć ulgę, że nie postawił wszystkich swoich oszczędności, a jedynie dwa dolary, bo prawdopodobnie wyszedłby z pustymi kieszeniami, a piesza droga do domu byłaby długa.
Skupiony Anarch sunął kawałkiem drewna wbijając kolejną bilę! Tym razem jednak tłum nie wiwatował. Zamiast tego usłyszeć można było szepty i głosy rozczarowania. W łuzie wylądowała bowiem nie pełna, a niebieska połówka! Pierwszy sukces Diogenesa został naznaczony przez wpadkę jego przeciwnika. Zawsze to coś. Można było teraz wykorzystać okazję i spróbować wykonać przynajmniej kilka celnych uderzeń, jeśli los miałby być łaskawy.
Ku zaskoczeniu wszystkich zebranych, pierwsze w tej kolejce wykonanie Nosferatu okazało się być bardzo udane. Róg stołu powitał bowiem kolejną, tym razem żółtą połówkę.
Image Mhm. Nieźle. A jesteś tu, bo…? Zakładam, że gra w bilarda o parę dolców nie była głównym celem twoich odwiedzin. — Zaczął drążyć, chcąc wybadać dlaczego Ukryty był tak daleko od domu, na niekoniecznie przyjaznym mu terenie.
W trakcie wymiany zdań, Maddox znalazł kolejny powód, do zadowolenia z siebie, gdy czerwona połówka trafiła do środkowej łuzy. Miał szansę się odbić i pokazać, że też jest dobry w te klocki.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#45
- Robimy, co możemy, żeby się odbić od dna - powiedział zdawkowo Maddox, obserwując grę Murdocka. Gość robił kijem tak jakby tylko tym się zajmował przez ostatnie parę miesięcy. Może tak właśnie było. Odkąd porzucił urząd Primogena, nie miał pewnie wiele do roboty i sam sobie ustalał obowiązki. Kto wie, może właśnie obowiązkiem było u niego finansowanie baru przez grę? Łączyłby przyjemne z pożytecznym.
O ile Gene zachowywał zimną krew, nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu pod maską na widok wpadki Krzykacza, który wbił przypadkiem bilę Ukrytego. No dobra, czyli teraz jego kolej. Przymierzył się... i wbił już poprawną bilę do łuzy. A potem udało mu się jeszcze jeden raz. Czyżby wreszcie miał szansę go dogonić?
- Fajna rozrywka, ale prawda, nie jestem tu po to - przyznał rację Murdockowi. - Ogółem sprawa jest taka: nie cierpię polityki. A "wyższe sfery" znowu gadają swoje, aż łeb boli i chcę dla świętego spokoju przynajmniej część tego szumu wyciszyć. - Na chwilę podniósł wzrok znad stołu, by popatrzeć na Brujah. - Cameron zniknął. Każdy gada, co o tym sądzi, więc pomyślałem, że zagadam do kogoś z jego kręgów, może dowiem się czegoś sensownego. Byleby tylko Wieża zamknęła mordę przynajmniej na noc czy dwie.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#46
Image
Ta wolność i swoboda w spędzaniu czasu wedle własnego widzimisie miała swoje zalety. Nie będąc nikomu podporządkowanym można było podbijać świat na własnych zasadach i realizować swoje plany, a nie pracować na realizację cudzych ambicji. Oczywiście, wszystko miało swoje plusy i minusy. Wszystko miało swój koszt.
Image Ja pierdolę, kolejny… — Anarch zrezygnowany pokręcił głową, jakby nie pierwszy raz to przerabiał.
Image Wy tam naprawdę macie kłopoty z komunikacją między sobą. Kolejny powód, dla którego trzymam się z dala od tego burdelu. — Zacisnął zęby widocznie zirytowany.
Tymczasem, mając już trzy punkty na koncie, trzeba było się przemęczyć i spróbować dobić kolejne. Przy odrobinie szczęścia odkuje się za niefartowny początek rozgrywki. Nosferatu po zajęciu strategicznej pozycji pomyślnie wbił fioletową połówkę. Gapie zaczynali wyglądać, jakby byli pod wrażeniem umiejętności zamaskowanego obcego.
Image Już powiedziałem wszystko mojemu... — Tutaj Murdock urwał na moment i się poprawił. Gene mógł się domyśleć, że miał na myśli swojego Childe, o którym wspomniała Kendra.
Image ...Jednemu z waszych co się stało i dokąd iść. To że nikomu dalej tego nie przekazał to już nie mój problem. — Spokrewniony wzruszył ramionami, czekając na kolejne uderzenia Maddoxa.
Gdy pomarańczowa połówka wylądowała tam, gdzie planował umieścić ją Maddox, pomruki za jego plecami stały się jeszcze intensywniejsze. Coraz mniej brakowało do zwycięstwa.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#47
Czyli raz jeszcze sprawa powracała do tematu dzieciaka Murdocka. Prędzej czy później faktycznie będzie musiał go odnaleźć. Ale ponieważ był tutaj, a nie gdzieś na ulicy, pędząc za widmem Wilsona, to wykorzysta okazję i wypyta gościa o to, ile może.
Wbijając kolejną bilę do łuzy, wpadł na pewien pomysł.
- Co powiesz na zakład? - zaproponował. - Jeśli wygram, powiesz mi, co wiesz na ten temat. Wygrasz ty i zakończymy temat tu i teraz, a ja ruszę szukać twojego dzieciaka. - Spojrzał mu prosto w oczy. Niech wie, że on wie. Zaraz wrócił do gry. - Tak czy inaczej pozbędziesz się kolejnego problemu z życia.
Chyba że po prostu lubisz, jak ktoś ci co noc truje dupę o to samo - dodał w myślach.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#48
Image





Być może Jim wolał samemu prowadzić śledztwo, a być może dokładne detale, jakimi podzielił się z nim Murdock nie wyszły w rozmowie z Kendrą. Tak czy inaczej, Maddox był trochę do tyłu i musiał pozawracać głowę Anarchowi, jeśli miał wejść na trop Camerona, a co za tym idzie i Wilsona.
Image Mhm. Niech ci będzie. Jeśli wygrasz. I pod warunkiem, że przestaniecie mi się zwalać na łeb. — Facet miał zdecydowanie dość tego cyrku i chciał mieć po prostu spokój. W końcu nie po to tam siedział, by Camarilla męczyła mu tyłek.
Skoro tak, to Nosferatu miał dodatkową motywację, poza dwoma dolcami, żeby wygrać tę grę. Był blisko, nawet bardzo. Jakie były jednak szanse, że wbije kolejne trzy sztuki zanim zrobi to jego zaprawiony w boju przeciwnik? Trzeba było się przekonać. Ustawił się, nachylił, przyłożył kij i… Murdock nie dowierzał, gdy zobaczył jak zielona połówka zakręciła się na krawędzi łuzy i wpadła do środka. Kolejka Diogenesa wciąż trwała. Co za passa!
Znów zmiana pozycji, obejście stołu, zajęcie miejsca i kolejne wymierzone uderzenie. Gdyby serce Ukrytego wciąż biło, to teraz waliłoby ono jak młot, na widok kasztanowej połówki, będącej siódmą już bilą, lądującą w gnieździe. Absolutnie fenomenalny strzał, który pobudził widownię, sprawiając że niektórzy nawet zaczęli mu kibicować.
Uff! Przed Spokrewnionym pojawiła się szansa. W tej chwili czarna bila stała przed nim otworem. Ostania kula stojąca między nim, a zwycięstwem. Murdock intensywnie przyglądał się obiektowi, jakby chciał by za sprawą jego groźnych ślepi, w obawie przed jego gniewem, ósemka spanikowała i nie dała się trafić zamaskowanemu brzydalowi. Wszyscy byli skupieni na tym jednym momencie, przypatrując się Diogenesowi i jego ruchom, gdy znów przybrał pozycję, gotowy do uderzenia.
Nie miał czystej linii strzału, gdyż cztery pełne bile stały na drodze. Gdyby przypadkiem źle ucelował, mógłby powielić wcześniejszy błąd Murdocka i wbić jego bilę do łuzy, a to byłoby tragiczne w skutkach. Musiał więc dobrze przemyśleć swój ruch, zaplanować strategię i zrealizować plan.
Przymierzył się, wycelował, jeszcze chwila i… uderzenie! Bila potoczyła się wzdłuż stołu z niemałą prędkością, odbiła się od niebieskiej kuli, która ruszyła w swoją stronę, a czarna zmieniła kierunek o jakieś trzydzieści stopni do rogu. Ale moment! W tym samym czasie niebieska toczyła się w stronę środkowej łuzy, wolniej oczywiście, ale zbliżała się nieuchronnie. Murdock zrobił się jakby większy, czekając na swoją szansę, tłum zamarł, aż wreszcie stało się to, na co wszyscy czekali.
Dźwięk wpadającej bili rozległ się w pomieszczeniu, gdzie zapanowałaby absolutna cisza, gdyby nie grająca w tle muzyka. Czarna ósemka zniknęła ze stołu, a niebieska odbiła się o krawędzi. Rozemocjonowani gapie zaczęli głośno gadać między sobą, nawet krzyczeć, niektórzy klaskali i gratulowali Maddoxowi, inni klepali Murdocka po ramieniu. Wygrana należała do Nosferatu.
Image No, tego się nie spodziewałem. Nieźle ci poszło. Czyżbym trafił na zawodowca? — W momencie, gdy już sprawa stała się jasna, Anarch nie okazywał żadnych negatywnych emocji. Wręcz przeciwnie. Można było odnieść wrażenie, jakby był naprawdę pod wrażeniem umiejętności Ukrytego, i do tego stopnia, że zaczął snuć teorie, jakoby ten miał mieć wcześniej sporą styczność z bilardem.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#49
Okej. Tego się szczerze nie spodziewał. Nie wiedział, że potrafi tak dobrze grać w bilard! Ej, może faktycznie dałby radę na tym zarobić?
W jednej chwili wszystko ucichło. No, prawie wszystko, bo muzyka dalej grała. I nagle ludzie wokół wybuchli okrzykami radości bądź rozczarowania (w zależności, kto na kogo stawiał) w odpowiedzi na niespodziewaną wygraną Maddoxa. Gene uśmiechnął się szeroko pod maską i uniósł pięść w geście triumfu. Spojrzał następnie na Murdocka i wyciągnął do niego rękę. Gniewny dupek czy nie, dobry z niego gracz.
- Dzisiaj to chyba czysty fart, dawno nie grałem, ale może zrobiłbym z tego karierę, czemu nie! - przyznał Brujahowi. W jednostce mieli parę różnych gier dla odreagowania wszelkiego gówna, które miało miejsce na zewnątrz, w tym bilard. Gene nie był jakoś wybitnie uzdolniony, ale coś tam umiał. I ewidentnie coś z tego się ostało po latach. Pamięć mięśniowa? Być może.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#50
Image
Wbrew temu, co zapowiadało się na początku gry, Ukrytemu udało się odgryźć i zrobić wrażenie na zebranych, włącznie z jego przeciwnikiem. Murdock złapał dłoń Maddoxa, dając mu poczuć swój żelazny uścisk.
Image Szczęście początkującego mówisz. Też dobrze. — Puściwszy dłoń Nosferatu, Anarch złapał za banknoty i podał je zwycięzcy (+$2.00), który był teraz parę dolców do przodu.
Image Dobra, umowa to umowa. Przejdźmy się i powiem ci co chcesz wiedzieć. — Murdock odstawił kij, zamienił jeszcze kilka słów z gośćmi, w tym zapewne paroma innymi nieumarłymi, a przed wyjściem zatrzymał się jeszcze, by powiedzieć coś barmance.
Wyszli głównym wyjściem i ruszyli wzdłuż ulicy. Murdock obejrzał się, upewniając że zapewne, czy Spokrewnieni byli sami.
Image W wielkim skrócie, bo naprawdę nie cierpię się powtarzać, a Ike nie chciał żebym komukolwiek mówił co się stało. Ktoś zarżnął jego niedoszłego potomka. Dziewczyna nazywała się Liberty. Nawet sam miałem okazję ją poznać, bo Ike chwalił się nią praktycznie całemu klanowi. Ike miał pozwolenie Księcia, więc było przyklepane. No, ale jakiś skurwiel zadźgał ją w alejce obok jej miejsca pracy. — Ike poszedł do Murdocka i prosił go, by nikomu nic nie mówił? Chyba naprawdę musiał mu ufać, skoro nawet jego współklanowicze z Camy nic nie wiedzieli.
Image Podzwoniłem, rozmówiłem się z moimi kontaktami i dostałem info na temat gościa, z którym ostatni raz ją widziano. Dałem namiary Cameronowi i ruszył na swoją krucjatę. — Wszystko układa się w sensowną całość. Śmierć niedoszłego potomka, chęć zemsty. Harpia Brujah dostał namiary, udał się tam i przepadł jak kamień w wodę. Co się z nim stało?

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#51
Nieźle, wyszedł na plus. Może gdyby miał więcej kasy, dałby radę jeszcze się wzbogacić. Ale to potem. Na razie miał do ogarnięcia rozmowę w cztery oczy z Murdockiem. Chowając gotówkę do kieszeni, Gene ruszył na spacer z Krzykaczem. Teraz pora pobawić się w konfesjonał.
Czyli było tak, jak mówili Brujah. Cameron szykował się do spokrewnienia tej całej Liberty, chwalił się wszystkim, jednak ktoś go ubiegł i zamordował dziewczynę. Ale tutaj już nie było nic o tym, że Murdock miał w owym morderstwie jakikolwiek udział. To tutaj Maddox zwracał honor. Z kolei musiał wiedzieć, kto mógł to zrobić. W końcu dał Ike'owi namiary na potencjalnego zabójcę. No okej, ale w takim razie, gdzie Cameron się podziewał od tego czasu?
- No dobra, to w takim razie gdzie jest teraz Cameron? - zapytał wprost Murdocka. - Za jakim typem go wysłałeś?
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#52
Image
W tym momencie Gene miał względną jasność sytuacji. Wiedział jakie były motywy Camerona, wiedział co nim kierowało. Nie była to chęć dołączenia do Anarchów, a zemsta. Nie była to jednak zemsta na Murdocku, bo najwyraźniej był najbardziej zaufanym sprzymierzeńcem Harpii, który wbrew temu, co ich dzieliło, pomógł greaserowi najlepiej jak mógł.
Image Gdybym wiedział gdzie jest, to pewnie Wilson by już dawno go znalazł i przytargał do domu. — Murdock pokręcił głową, zaciskając usta wkurzony.
Image Ostrzegałem go. Mówiłem mu żeby sam nie pchał się do Ballard. Wbrew rozsądkowi, zaproponowałem mu nawet, że pójdę razem z nim. Ale że jest uparty jak osioł, to olał to i poszedł sam. — Dzielnica Ballard w północnej części miasta była oblężona przez Sabbat. To komplikowało sprawy.
Image Nie chciał nikogo w to angażować bardziej, niż to konieczne, bo miało to miejsce na jego terenie, obok Tractor Tavern, gdzie pracowała Liberty. — Osobiste porachunki w związku z morderstwem na jego terenie. Opór Camerona dało się pewnie w jakiś sposób zrozumieć i usprawiedliwić, choć wciąż kłóciło się to z logiką i jakimś instynktem samozachowawczym.
Image Gość nazywa się Leon Cooper. Namierzyłem go w małym hoteliku na zachodzie Ballard. — Facet miał znajdować się na samym skraju miasta, na terytorium wroga. Szykowała się niebezpieczna wyprawa.
Image Mówiłem to jemu, powiem i tobie. Idź po rozum do głowy, znajdź kogoś, kto będzie krył ci plecy. Jeśli pójdziesz sam, to duża szansa, że już nie wrócisz. Powiedziałem swoje. Co z tym zrobisz, nie mój kurwa problem. — Uniósł dłonie w geście wskazującym jasno, że Anarch umywa ręce od tego, co stanie się z Maddoxem. Dał mu dobrą radę i mógł z niej skorzystać, lub nie. Szczęściem, Nosferatu miał do kogo się zwrócić. Dwójka Krzykaczy, których poznał wcześniej mogła mu potencjalnie pomóc.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#53
Ballard, więc to tam udał się Cameron. Daleko poza terytorium Camarilli czy Anarchów. I do tej pory nie wrócił. A ten Leon Cooper? Należał do Sabbatu czy po prostu się napatoczył? Parę odpowiedzi już dostał, ale przy okazji pojawiły się kolejne pytania. Murdock okazał się faktycznie pomocny pomimo przydługich podchodów. I nie był jednak aż takim oschłym dupkiem, jak myślał z początku Maddox. Znaczy oschły był, ale nie był dupkiem.
Teraz tylko wymyślić, jak w ogóle dostać się do tego hotelu na skraju miasta, wyciągnąć stamtąd Camerona lub cokolwiek, co z niego zostało i wrócić do centrum żywym. Ta, to będzie ciekawe zadanie.
- Tyle mi wystarczy. Dzięki - powiedział w końcu Murdockowi. - Zmywam się. Jeśli przeżyję, może wpadnę na kolejną rundę. Na razie.
Maddox usunął się w cień przy najbliższej okazji. Musiał przetworzyć wszystko, czego się dowiedział. Cameron znajduje potencjalnego potomka. Leon Cooper zabija ją i znika w Ballard - w głębi terytorium Sabbatu. Cameron dowiaduje się, kto to zrobił i gdzie go znaleźć, po czym znika i nikt o nim już nie słyszy.
- Kurwa mać - przeklął pod nosem. Wyciągnął telefon i wykręcił numer do Hectora. - Hej, Hector. Wiem, gdzie możemy znaleźć Camerona, ale ci się nie spodoba: Ballard. Rozchodzi się o jakiegoś Leona Coopera. Kojarzysz kogoś takiego?
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#54
Image
Wraz z garścią informacji otrzymanych od Anarcha, pojawiło się też trochę niewiadomych. Podążając za okruszkami zapewne uda się znaleźć odpowiedzi, które zaprzątały teraz głowę Diogenesa. W tej chwili jednak były większe zmartwienia.
Image Spoko. Nie daj się zabić. — Wampir kiwnął głową w geście pożegnania, wpychając ręce w kieszenie kurtki i wracając w stronę Bobra.
Interakcja z dawnym Primogenem Brujah poszła lepiej, niż można było zakładać. Atmosfera mogła być na początku trochę napięta, to prawda. Maddoxowi udało się jednak z tego wybrnąć i nawiązać z nim dobrą komunikację, a dzięki temu dowiedział się kilku przydatnych szczegółów, które mogą mu pomóc dojść do sedna sprawy.
Nie wiele myśląc, Nosferatu złapał za swoją komórkę i wybrał numer admina SchreckNetu.
ImageSiema. Ballard? To trochę komplikuje sprawy. Mam nadzieję, że nie masz zamiaru zasuwać tam samemu. — Hector okazał się być równie zmartwiony co Diogenes. Podobnie jak Murdock, zwrócił uwagę na to, by nie zapuszczać się w tamte rejony w pojedynkę.
ImageLeon Cooper… Nie, nic mi to nazwisko nie mówi. — Osobnik był dla Nosferatu nieznany.
Jak więc znaleźć tego mężczyznę, skoro neonata nie wiedział nic poza tym, że facet zadekował się w małym hotelu na zachodzie dzielnicy. Teoretycznie, mimo tego, że pozornie był to mało znaczący detal, może warto było o tym napomknąć, jeśli była szansa, że pomoże namierzyć mordercę.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#55
- Ta, mogę być na tyle szalony, by od tak podejść i zagadać do Anarchów, ale żeby samemu ładować się na ziemię Sabbatu? Aż tak źle jeszcze nie jest - odpowiedział adminowi Gene. Skorzystał przy tym z okazji i zapalił papierosa z dala od ludzi. - Dalibyśmy radę dowiedzieć się czegoś o tym typie? Jak dla mnie to trochę nie halo, że nagle ktoś od tak postanowił zabić kandydatkę na Spokrewnionego. A co dopiero dzieciaka Harpii. Pewnie pieprzę od rzeczy, ale co o tym myślisz? Prowokacja ze strony Sabbatu? - zasugerował.
Miał jeszcze do omówienia w sumie jedną sprawę.
- Właśnie, jest szansa - niewielka, ale szansa - że będziemy mogli rozejrzeć się nieco po terenie Anarchów. Mają do nas problem o trzymanie z Camarillą, tak, ale pomijając tą jedną rzecz, jest między nami względnie okej. Ich słowa.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#56
Image
Rozsądek zwyciężał, co nie było żadnym zaskoczeniem. Mało który Spokrewniony odważyłby się pokusić na takie szaleństwo. Na szczęście była przynajmniej dwójka Spokrewnionych, a do tego Krzykaczy, którzy zapewne nie omieszkaliby wesprzeć Maddoxa, gdyby ten miał udać się do Ballard.
ImageDobrze że udało ci się stamtąd wyjść w jednym kawałku. — Hector pochwalił neonatę. To że udało mu się nawiązać dialog z Anarchami było niemałym osiągnięciem.
ImageW sumie to jest to niewykluczone jak by spojrzeć na to co się działo. Śmierć Williama, uderzenie w Fundację, zniszczenie tuneli, a teraz to. — Podczas gdy nie było jednoznacznego potwierdzenia teorii Diogenesa, tak absolutnie nie dało się jej wykluczyć patrząc na wydarzenia w ostatnich latach.
ImagePoszukam, popytam i dam ci znać, jeśli coś znajdę na jego temat. — Na pomoc Hectora zawsze można było liczyć. Jednak można było się spodziewać, że minie chwila, zanim haker przeszuka wszystkie swoje źródła i odezwie się do Maddoxa, który z jakiegoś powodu postanowił nie dzielić się wszystkimi informacjami na temat sprawcy, jakie pozyskał od Murdocka.
ImageSerio? To dobre wieści, biorąc pod uwagę, że ponoć ostatnich gości z Camy przegonili pod groźbą kuli w łeb. — Wieści na temat dwójki Brujahów, którzy próbowali się rozmówić z Anarchami trafiły i do pozostałych Nosferatu. Możliwe że była to nawet powszechna wiedza, służąca za ostrzeżenie, by trzymać się z dala od Bobra i okolic.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#57
Diogenes naprawdę nie byłby zaskoczony, gdyby się okazało, że każdy nieszczęśliwy wypadek w nieżyciu któregokolwiek z jeszcze stojących na nogach wysoko postawionych członków Camarilli był w większym lub mniejszym stopniu powiązany z Sabbatem. Paranoja? Być może. Sensowna? Miejscami. To nie tak, że Sabbat musiał ograniczać się do otwartej wojny i rzucania ludziom do gardeł; na sto procent było wśród nich paru mniej obłąkanych, którzy cenili tą mityczną umiejętność zwaną subtelnością.
- No, tylko nie polecałbym szarżować. Nie mają problemu z nami, ale z Camarillą już tak, a że oficjalnie jesteśmy jej częścią, to może nam się raz od czasu oberwać odłamkiem - ostrzegł Hectora w sprawie Anarchów. Jakkolwiek autonomiczny klan Nosferatu by nie był, jego "filia" w Seattle oficjalnie stała po stronie Wieży z Kości Słoniowej. Czy z powodu ideologii, czy z czystej praktyczności trzymania się silniejszego (i poczytalniejszego) gracza w wojnie o los miasta - to już nieważne. Jesteś częścią Camy, to miej się na baczności. - A, jeszcze jedno. Pamiętasz, jak wcześniej pytałem o sytuację z tym klubem techno? Wiadomo już, czy by nam zawadzała? Bo zgaduję, że jeszcze dzisiaj Amberlash będzie do mnie dzwonić, a się zobowiązałem.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#58
Image
Głowiąc się nad realiami obecnej sytuacji i wszystkiego co miało miejsce dotychczas, Maddox rozważał najgorsze możliwe scenariusze, uwzględniające nawet zdradę na najwyższych szczeblach! Czyste szaleństwo! Kto przy zdrowych zmysłach budowałby swoją reputację i wpływy przez dziesięciolecia, by pozbawić się tego na rzecz nieludzkich potworów Sabbatu?
ImageJasne, dzięki za info. Dobra robota. — Wampir docenił ostrzeżenie Diogenesa. Praca nad zawarciem nieco bardziej przyjaznych relacji z Anarchami była wymagana, by móc nieco swobodniej angażować się z nimi w kontakt.
ImageNic nowego się nie dowiedziałem od tamtego czasu. Jedyne co mogę powiedzieć, to że raczej nie powinno być kłopotu z tym, by zasiąść przy stole z Tyrellem i pogadać, jeśli będzie to konieczne. Na bezpieczeństwie raczej zależy mu tak samo jak każdemu innemu — Ewentualna możliwość dyskusji z Ventrue zdawała się być, według Hectora, na tę chwilę, otwarta.

Re: Zakłócanie ciszy nocnej

#59
Przynajmniej udało się jakoś przetrzeć szlak dla Nosferatu. Tyle dobrego. Tak długo, jak nie będą szczególnie szaleć i obnosić się z członkostwem klanu w Camarilli, nie powinno być teoretycznie problemu. Jeszcze nic nie zostało zapisane w kamieniu, klamka nie zapadła, ale jeśli podejść do tego ostrożnie, to będzie spoko.
- Jasne. To dam znać. A tymczasem wracam do siebie. Odezwę się później - powiedział do Hectora i zakończył połączenie. Sprawa załatwiona. Spotkał się z Anarchami, dowiedział więcej na temat sprawy Camerona i przy okazji "przyklepał" sprawę Kendry. A propos...
"No prob, możesz działać w tym swoim klubie. Jak coś, to jeszcze możemy pogadać z twoim szefem" - napisał jej w wiadomości. Dopiero wówczas ruszył w drogę powrotną do "domu".
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości

cron