Na spotkanie brzydala

Prolog, Marzec 2004 | Denny Park. To ten pomiędzy Denny Way, a John Street


Rozgrywany jest: Prolog: Oblezenie
Trwa: Marzec 2004
Dołącz do walki z Sabbatem i pomóż w odbiciu utraconych przez Camarillę terenów Seattle. Zbadaj losy oblężonej przez Sabbat Fundacji Franka Weavera.
Znajdź i zbadaj źródło rozszerzającej się pandemii, odkryj jej możliwy wpływ na Spokrewnionych i pomóż w jej powstrzymaniu.
Zrób co w twojej mocy, by wesprzeć Camarillę w odzyskaniu stabilizacji i dominującej pozycji w mieście do końca roku, celem odwołania wizyty Justycariusza.
Jako Nosferatu rozbuduj na powrót sieć SchreckNetu i rozwiń sieć informacyjną do użytku klanu oraz Camarilli jako całości.
Wykorzystaj obecną destabilizację wewnątrz Camarilli na swoją korzyść, by zająć miejsce w hierarchii i poszerzyć przy tym swoje wpływy
Działaj w grupie. Znajdź sprzymierzeńców. Dołącz do, lub załóż, koterię.
Cokolwiek zrobisz, pamiętaj że w pojedynkę nie przetrwasz nadchodzących nocy.

Na spotkanie brzydala

#1
Bezpośrednio z Elizjum

Chloe może nie była mistrzem kierownicy, jakimś rajdowcem czy wyścigowcem, ale prowadziła swobodnie i pewnie. Nic za kółkiem jej nie stresowało i nie sprawiało problemów, jakby auto było integralną częścią jej ciała. Światła za światłami, skrzyżowanie za skrzyżowaniem i przecznica za następną. Była uważna i skupiona. Walker miał rację, może byli wciąż na swoim terenie, ale nigdy nic nie wiadomo.
Zaparkowała kawałeczek dalej, by spokojnie mogli na miejsce dojść pieszo i mieć wystarczających kilka chwil na rozeznanie się w okolicy, rzucenie okiem na lewo i prawo, upewnienie się, że nie mieli ogona i takie tam paranoiczne bzdury.
Gdy wysiedli zamknęła auto, a kluczyki razem z dłońmi wcisnęła do kieszeni bluzy. Ściągnęła nieco ramiona jakby było jej zimno. Nie narzekała, ale ostatecznie z jej ust i nosa buchała para przy każdym oddechu.
ImageMówiliście, że Hector sam nas znajdzie... hm... ok... - Westchnęła będąc już w parku i rozglądając się od czasu do czasu. Nie czuła się zbyt pewnie lub komfortowo, ale nie miała zamiaru marudzić. Wszystko dzieje się po coś. Wizyta w parku też.
Zobaczymy ile będą musieli czekać na Nosferatu i czego ten ostatecznie będzie od nich chciał. Przygryzając wargę, z rękoma w kieszeni, czekała razem z towarzyszami.

Re: Na spotkanie brzydala

#2
Cienkusz wciąż przyzwyczajał się do dwójki nowych towarzyszy. Świat nocy, który od niedawna stał się również jego światem, nie przestawał go zaskakiwać, a oni byli tego doskonałym przykładem. Ciągła, szalona nieprzewidywalność zachowań i słów Walkera oraz przecząca faktom żywotność i uprzejmość Chole nie dawały mu spokoju. Toteż chłopak zerkał znad ekranu telefonu to na jedno, to na drugie wciąż niepewny, co tak naprawdę tutaj robi. Miasto sunęło cicho i spokojnie za szybą Chevrolet'a, kusząc pustką ulic i swobodą ruchu.

Nie wiedział dlaczego Chole zaparkowała dalej od miejsca docelowego. W razie czego wolał mieć ewentualny sposób ucieczki bliżej, niż dalej, szczególnie, że wzdłuż jednego z boków prostokątnego parczku ciągnął się wygodny parking. Nie protestował jednak. I tak miał tu iść na piechotę. Spojrzał na niewielkie plamy światła niskich latarni ukrytych pośród cieni parkowych drzew. Hector wybrał dobre miejsce - David, przyzwyczajony do pozamiejskich przestrzeni, prędzej nazwałby Danny Park skwerem, niż parkiem. Zieleń wciśnięta była tutaj pomiędzy kopertowy układ alejek zbiegających się w niewielkie rondo pośrodku. Oczywistym było więc, gdzie należało iść. Rozmiary przestrzeni i jej układ idealnie ułatwiały odnalezienie się, a jednocześnie osłona drzew dawała pożądaną prywatność. Jeśli Hector gdzieś tu był, to prawdopodobnie już wiedział, że przyszli.

Re: Na spotkanie brzydala

#3
Walker nie odzywał się w czasie jazdy. Zamiast tego patrzył na ulice miasta z wielkim zniesmaczeniem i pogardą w oczach. Drżała mu żuchwa, kiedy zaciskał zęby w nerwowym nawyku, bo zaprawdę walczył przeciw sobie, aby nie pokazać tego, co w nim tkwiło. Zdawało mu się, że trzymał bramy zamknięte, jednak przez szczeliny oraz szpary przeciskało się napięcie. Był napięty jak naprężona sprężona, gotowy wystrzelić, gdy nastąpi gwałtowne rozprężenie.
Wysiadł ostatni, zamykając drzwi auta z trzaskiem. Rozejrzał się nagle, po żołniersku, szybko lokalizując perymetry, gdzie w ślepym punkcie widzenia ktoś mógłby zostawić pułapkę. Benjamin trwał w przeświadczeniu, że wojna nigdy się nie zmieniała i trwała zawsze, więc nie dawał sobie nawet momentu na relaks. Posiadał zdolności lokalizowania niewidocznych, więc nie omieszkał z nich skorzystać.
Przez chwilę ciekawiło go, w jaki sposób widzieli to miejsce jego towarzysze i dziękował Bogu, że tylko on tkwił w tym gównie po uszy. Z czystej pragmatyczności traktował kompanów jak biomechaniczne radary, ponieważ on sam dostrzegał skrajnie inny obraz rzeczywistości, który zniekształcał postrzeganie i prowadził na manowce.
— Słodki Jezusie... — wyszeptał, spoglądając na środek skwaru. Gotowało się w nim, poczucie zszokowania kotłowało się z kawałkami zwierzęcej impulsywności, jeszcze kontrolowanej. Ujarzmionej. — Gdzie on jest, Adams? — wycedził głosem zniecierpliwionym. — Tam, po środku tego kurwidołka? — wskazał głową na centralny punkt, a potem zerknął na drogę do niego prowadzącą, przypominającą bardziej pole minowe, niżeli dróżkę.

Re: Na spotkanie brzydala

#4
Image
Jadąc w kierunku wyznaczonym przez tajemniczego Nosferatu, Snow nie natrafiła na szczególne trudności, pomijając jednego palanta, który stał na światłach tuż przed pojazdem wypełnionym nieumarłymi, gadając przez telefon i nie zwracając uwagi na to, że przed momentem zrobiło się zielone. Dopiero klakson z tyłu sprawił, że kierowca dojrzał co dzieje się wokół niego i można było ruszyć na przód.
Nie minęło dużo czasu, nim Spokrewnieni dotarli do pięknego, zazielenionego terenu parku miejskiego, będącego tak naprawdę jednym z niewielu w tak bliskiej odległości od serca Seattle. Oczywiście, nie brakowało pasm zieleni i drzew przebiegających wzdłuż ulic, aczkolwiek były to tylko subtelne dodatki, podczas gdy pełnoprawne parki w tym rejonie można było policzyć na palcach jednej ręki.
Było tam stosunkowo gęsto, z dużą ilością drzew i krzewów, wyznaczonym i odgrodzonym miejscem do wyprowadzania psów, gdzie widniało ogłoszenie o zaginionym labradorze, a nawet i z placem zabaw dla dzieci, który o tej porze powinien być pusty. Powinien, bo na ławeczce nieopodal siedział młody, zgarbiony chłopak w obdartych jeansach, flanelowej koszuli i czapce z daszkiem oraz rękawiczkami bez palców, w których trzymał telefon. Nie wyglądał na wampira i nie sprawiał wrażenia interesującego. Ot, samotny przybłęda, który pewnie wymieniał się wiadomościami tekstowymi ze znajomymi. Walker widział tylko pobojowisko i chodzące trupy. Nie mógł nacieszyć swoich oczu widokiem natury tak jak dawniej.
Przechadzając się przez park, dało się dojrzeć starszą kobietę idącą powoli wzdłuż ścieżki z niedużym kundelkiem na smyczy. Latarnie na środku minęła para przechodniów. Nie było tam jednak nikogo, kto mógłby zdradzać oznaki braku życia. Czyżby Hector się spóźnił? Czy może ich wystawił? Czy może obserwował grupę wampirów, który maszerował przez park? Zza ich pleców zabrzmiał głos.
ImageMówią, że troje to już tłum. — Odwracając się, nieumarli zobaczyli tego samego chłopaka, który siedział wcześniej obok placu zabaw. Spod czapki wyglądał niewysoki, niepozorny jegomość mogący mieć nie więcej jak dwadzieścia parę lat. Oczywiście, dla Benjamina wyglądał dokładnie tak jak wszyscy inni.
ImageNie spodziewałem się, że będzie was aż tylu. — Czy to mógł być Hector? Nie wyglądał na Nosferatu. Albo kogoś wysłał na swoje miejsce albo miał na sobie naprawdę dobre przebranie.

Re: Na spotkanie brzydala

#5
Że Ukryty zaszedł jego, to nie było jakoś specjalnie niezwykłe, choć Adams wbrew pozorom potrafił być czujny. Że zaszedł dziewczynę, to mogło mieć miejsce. Ale, że zaszedł Walkera? To zaniepokoiło cienkusza. Dotąd miał Benjamina za doświadczonego paranoika na sterydach. Czyżby w byłym żołnierzu więcej było paranoi i dziwactw, niż umiejętności? Oby nie.

Nim jego szalony towarzysz zdążył zrobić coś szalonego, David zdobył się na niezwykłą odwagę, by nadać kierunku sytuacji i przemówić.
ImageWysłałem ci SMS'a. - Przypomniał młody - Jestem David. - Dodał i poczekał, aż nieznajomy się przedstawi. Było kurewsko mało prawdopodobne, by podszedł ich jakiś zwykły dzieciak, ale wolał się upewnić.

Re: Na spotkanie brzydala

#6
Dziewczyna szła spokojnie ze swoimi towarzyszami. Weszli do parku, minęli kilku śmiertelnych i zatrzymali się stosunkowo niedaleko okrągłego środeczka ślicznego parku. Szkoda, że Walker nie mógł go zobaczyć takim jakim był dziś... budząca się zieleń, ostre, chłodne powietrze, ławeczki. Dla Chloe ten widok był kojący, dla mężczyzny zaś, gdy widział wszystko jako przeklęte, zniszczone apokalipsą lub stare albo w jakiś sposób wypaczone... to nie były przyjemne krajobrazy.
Z rozmyślania wyrwał ich głos chłopak, który doszedł niedługo za nimi. Mijali go przy placu zabaw, to nie on siedział zgarbiony na ławeczce? On. Tak jak i ją, jego obecnie trudno było odróżnić od śmiertelnego człowieka. Nosferatu - musiał jakoś się kamuflować by móc wyjść w jakieś publiczne miejsce... albo zwyczajnie jego klanowa klątwa była dla niego łaskawsza niż dla innych.
Snow uśmiechnęła się na powitanie.
ImageDobry wieczór. Jestem Chloe. - Przedstawiła się również zaraz po tym jak przywitał się Młody. Nie powiedziała jednak teraz nic więcej. Nie ona była organizatorem ów spotkania, ani nawet jego inicjatorem. Doczepiła się do mężczyzn, z boczku, spokojnie więc wolała pozwolić im zacząć rozmowę i zobaczyć w którym kierunku to pójdzie... czy w ogóle powinna tu być, mieszać się w to, czy w ogóle była w stanie tej ekipie jakoś pomóc lub na coś się przydać. Ostatecznie spotkanie z Nosferatu zapowiadało się obiecująco.
Nic nie dzieje się przypadkiem.

Re: Na spotkanie brzydala

#7
Benjamin szedł za Adamsem, licząc pod nosem. Weteran niemal wyszczerzył kły na staruszkę wyprowadzającą pieska, nieprzychylnym okiem obdarzył dzieciaka na placu zabaw, wnerwionym spojrzeniem śledził wszelki ruch, który pojawiał się w parku.
— Raz w nerkę. Dwa w szyję, piłować do kości. Trzy, w serce — mamrotał, zirytowany, głaszcząc rękojeść kurewsko wielgachnego noża przy pasie, ukrytego pod bluzą, wiernie oczekującego na dobycie.
Niespodziewanie chłopak wykorzystał nieuwagę wampirów. Zaskoczył ich, Walker nie zareagował na to spokojnie. Zerknął na gówniarza ze wściekłością, wydobywając nóż z charakterystycznym świstem.
— Jasna cholera — syknął, reagując szybko, ogniście. — Niebezpiecznie jest się tak podkradać — wycedził. — Szukamy Hectora. Mamy mu pomóc. — Schował nóż, panując już nad sobą... Ledwie.

Re: Na spotkanie brzydala

#8
Image





Cała trójka została zaskoczona przez zadziwiająco cichego osobnika, który zdołał zbliżyć się do nich niemalże na odległość ramienia, bez podrażniania czujnych zmysłów któregokolwiek ze Spokrewnionych. Najmniej zaaferowana pojawieniem się nieznajomego była Chloe, która ubrała uśmiech i grzecznie się przywitała. Najbardziej agresywnie zareagował Walker, który złapał za ostrze, niemalże gotów zaszlachtować potencjalnego napastnika.
Chłopak zlustrował całą grupę, spoglądając spod czapki. Na moment zawiesił wzrok na Davidzie.
ImageDavid, hmm? Słyszałem o tobie. Podobno lubisz pakować się w kłopoty. — Zaśmiał się pod nosem.
ImageCiebie nie znam. — Spojrzał na Benjamina, przechylając nieznacznie głowę.
ImageChloe… Chloe Snow z IT? — Uśmiechnął się szerzej i pokiwał energicznie głową, pociągając wzrokiem raz jeszcze po całej grupie i znów zatrzymując się na Walkerze.
ImageTo ja. Musiałem założyć nieco bardziej wyjściową twarz, sami rozumiecie. — Wzruszył ramionami, wykrzywiając usta, gdy wyjaśniał swoją maskaradę.
ImageCzyli mówicie, że chcecie się przysłużyć Camarilli. Jest coś z czym moglibyście pomóc, ale ta robota uwzględnia wyprawę na północ, a chyba wiecie, co tam się dzieje. Piszecie się na to? — Podniósł łeb, patrząc po zebranych.

Re: Na spotkanie brzydala

#9
Chloe może nie była bohaterem, było wiele rzeczy, które budziły jej strach, kilka, na których myśl przyspieszało jej tętno i ogarniała panika, ale taka sytuacja nie mogła wyprowadzić jej z równowagi. Może zaskoczenie przez Nosferatu i nie było przyjemne i pokazało, że nawet czujną, trzyosobową ekipę truposzy można podejść, ale nie wywołało w nie złości czy strachu. Dlatego uśmiechała się delikatnie i przyjaźnie. Na agresywną reakcję Walkera tylko uniosła nieco obie otwarte dłonie w uspokajającym geście. Nie było co się pieklić.
Hector zaś spokojnie zaczął mówić, z wracając się do nich kolejno. Jak to Nosferatu swoimi informacjami dysponował, a to, że skojarzył ją, dziewczyny nie zaskoczyło. Doktor Snow była rozpoznawalna w kręgach IT zarówno wśród żywych jak i już umarłych.
ImageZgadza się. Bardzo miło mi poznać. - Skinęła głową uprzejmie.
ImageMa się rozumieć, nie musisz się tłumaczyć - dodała ciepło. Nawet na takim odludziu w zasadzie pokazanie się Nosferatu w jego pełnej krasie, mogło być ogromnym ryzykiem dla Maskarady... a to tylko same kłopoty.
ImageWolałabym uniknąć bezpośredniego brutalnego starcia z jakąś sforą, ale sądząc po rozmiarze tego noża, Benjamin może mieć zgoła odmienne zdanie na ten temat... - Westchnęła szczerze. Nie chciała iść walczyć bezpośrednio na front, bo to jej mocna strona nie była, ale ostatecznie i w walce bezpośredniej powinna dać sobie radę.
ImageNiemniej jednak zakładam, że robotą, którą masz dla nas, nie jest wysłanie mięsa armatniego na pierwszy front, także chętnie wysłuchamy o co chodzi. - Dodała i pokiwała pewnie głową. W końcu ostatecznie mogli zdecydować po poznaniu więcej szczegółów, teraz jedynie mogli przytakiwać w ciemno.

Re: Na spotkanie brzydala

#10
No proszę. Informacje pośród Ukrytych naprawdę szybko się rozchodziły. Ale może to i dobrze? Jeśli z jakimś klanem planował w przyszłości współpracować, na pewno będą do nosferatu.

W odpowiedzi na pytanie David tylko skinął głową. Miał nadzieję, że wyjdzie na małomównego, choć prawda była taka, że słowo "gotowy" zwyczajnie nie przechodziło mu przez gardło. Wizja bezpośredniej konfrontacji z innymi spokrewnionymi wcale mu się nie podobała, ale jaki miał wybór?

Re: Na spotkanie brzydala

#11
Walker uspokajał się po zaskoczeniu, jakie zgotował im dzieciak. Po wyjawieniu powodów, dlaczego przybrał taką maskę, Benjamin jedynie wzruszył ramionami.
— Niezależnie, jak wyglądasz, dla mnie wszyscy wyglądacie... — rozejrzał się, kiedy to mówił. W jego oczach mieniło się szaleństwo — Tak samo.
Dał sobie monet na pozbieranie myśli, ale wychodziło mu to z trudem. Coś wwierciło go od środka, do takiego stopnia, że warknął w bliżej nieokreśloną przestrzeń: zamknij się!
— Przybyliśmy, aby pomóc wam z siecią — wysapał powód pojawienia się, powoli odzyskując równowagę, sprawniej formując słowa. — Musimy wiedzieć, jakie pułapki zastawił na nas Sabbat. Nienawidzę tych skurwysynów — prawie pochłonął się w emocji gniewu, ale powstrzymał wybuch w ostatnim momencie. — Znam się na technice i potrafię walczyć. Co konkretnie trzeba zrobić?

Re: Na spotkanie brzydala

#12
Image
Słuchając trójki nieumarłych, Nosferatu wcisnął dłonie w kieszenie spodni, przyglądając się im po kolei. Dwójka z nich była raczej nastawiona na skryte i subtelne działania, aniżeli walkę. Tylko jeden wampir spośród nich był typem, który mógł potencjalnie poradzić sobie w starciu z wrogiem, gdyby miało dojść do bezpośredniej konfrontacji, ale sam wydawał się mieć problemy, których postronni mogli nie rozumieć.
ImageOczywiście, że nie mam zamiaru wysyłać was prosto w objęcia ostatecznej śmierci. Nie po to się z wami spotkałem. — Hector skomentował słowa młodej Arystokratki, która wolała raczej toczyć bitwę w cyberprzestrzeni, podobnie z resztą jak David, który nie odezwał się na to ani słowem.
Przeciągając wzrokiem po trójce Spokrewnionych, Ukryty zatrzymał się na Benjaminie, przyglądając mu się z zaciekawieniem.
ImageWszystko z tobą w porządku? — Rzucił do Walkera przekrzywiając łeb.
ImageA, już wiem co jest grane. Jesteś Malkavianem, prawda? Nie zazdroszczę. — Skomentował, doznając objawienia i unosząc palec wskazujący nieco w kierunku brodacza, na końcu kręcąc głową ze współczuciem.
ImageJeśli chodzi o sieć, to jest jedna rzecz, z którą przyda się pomoc kilku zdolnych par rąk. — Pociągnął temat pomocy, wspominając o robocie, która miała zainteresować zebranych.
ImageGdzieś na północy miasta jest zamknięta sieć, która należy do Sabbatu. Możliwe, że używają jej do koordynacji i wymiany informacji, może nawet czegoś więcej. Jeżeli uda nam się do niej dobrać to jest szansa, że wreszcie będziemy mieć jakiś, chociaż minimalny pogląd na to, co oni tam odwalają. Cholera, może nawet dowiemy się co nieco o ich strukturze. — Wampir starał się mówić prosto, rzeczowo i na temat.
ImageByliśmy blisko jej znalezienia, ale zorientowali się, że zaglądamy im do tyłków i się zabezpieczyli. Teraz możliwe, że zdalny dostęp ma tylko paru uprawnionych adminów, o ile w ogóle. Oprócz tego pozostaje wyłącznie bezpośredni, fizyczny kontakt z serwerownią. — Nosferatu wzruszył ramionami, robiąc pauzę i rozglądając się dookoła kontrolnie, zanim wznowił monolog.
ImageZanim nas odcięli, udało nam się zapisać adres sieciowy jednego z użytkowników tej sieci. Wątpliwe, by był to jeden z adminów, ale może wiedzieć gdzie znajduje się serwerownia, albo doprowadzić nas do kogoś, kto wie. — Popatrzał po zebranych krwiopijcach, upewniając się, że nadążają za przekazywaną im wiedzą na temat zadania.
ImagePodsumowując, musicie znaleźć tego użytkownika. Jak już uda wam się go dopaść, to musicie wykorzystać go do znalezienia lokacji serwerowni Sabbatu. Jest tylko jeden mały zgrzyt… — Kończąc wypowiedź uniósł dwa palce, wskazujący oraz kciuk, prawie złączone ze sobą.
ImageJeśli ktoś od nich się kapnie, że się tam kręcicie, to mogą szybko zawinąć serwer i puf, zniknąć całkowicie. Potem znalezienie go będzie o wiele trudniejsze. — Wszystko wskazywało na to, że robota wymagała naprawdę dużej subtelności, co nie mogło być łatwe zważywszy na to, że mieli, najpewniej siłą, wytrząsnąć z nieprzyjaciela informacje o istotnej, może nawet kluczowej dla Sabbatu, lokacji.
ImageNie będę ściemniać, że to łatwa robota. Możliwe nawet, że wpadniecie na Ostrze Kaina, ale pewnie Benjamin sobie z nimi poradzi, co nie, wojowniku? — Hector uniósł głowę, unosząc prawy kącik ust szeroko, odsłaniając zęby.

Re: Na spotkanie brzydala

#13
To prawda, Chloe czuła się dużo pewniej i swobodniej w cyberprzestrzeni niż w tej realnej, ale jaki był wybór? Trzeba było działać i tu i tu, życie i nieżycie się toczyło i trzeba było mu stawić czoła, ucieczka w sieć nie była wyjściem.
Dziewczyna słuchała Nosferatu z coraz większym niepokojem na twarzy. Nie spodziewała się łatwiej czy przyjemnej roboty, ale to co prezentował Hector... wykraczało poza jej możliwości... może nie tyle co umiejętności co wykraczało grubo poza strefę komfortu i mocno rypało jej poczucie moralności.

Początek wywodu był obiecujący. Podpięcie pod sieć Sabatu? Miodnie, tylko wskażcie jej co trzeba... i tu zaczęły się komplikacje. "Gdzieś na północy", "Byliśmy blisko", "Musicie dopaść typa i wycisnąć z niego info", "jeden mały zgrzyt...".
ImageCzyli... mamy tylko jeden adres sieciowy użytkownika sieci... nie wiadomo jakiego szczebla... słabo... - westchnęła niemal już zrozpaczona młoda wampirzyca. Musieli udać się na północne, kontrolowane przez Sabat rejony miasta, by dorwać ów frajera z adresu... Aż jej serce ścisnęło ze strachu. Nie opuszczała dotąd bezpiecznych granic Twierdzy, swojego schronienia i firmy... trzymała się centrum by nie wdepnąć w jakieś gówno przypadkiem, a teraz miała sama się wystawić tym skurwysynom? Może nic paskudnego się nie stanie, jako paskudne nie liczymy oczywiście potencjalnego starcia z jakąś bandą, bo to jej akurat nie przeraża. Ale Chloe mimo, że ma jakieś wyjątkowe chody Tam U Góry, to przy tym ma nieziemskiego pecha. Tylko wyściubi nos poza bezpieczne granice z miejsca natknie się na Alice, sforę Jego, albo na Tego zwyrodnialca we własnej osobie... jakby łatwo było uporać się z Więzami... szlag!
ImagePrzecież to szaleństwo... tylko zdążymy wbić typowi na chatę już pół tamtejszej populacji tych gnid będzie wiedziała, że Camarilla przekroczyła ich granice... Mamy pretendować, że robimy militarny wypad, zwiad, albo prowokację żeby się nie kapnęli, że szukamy serwerowni? - Jęknęła zrezygnowana. To NIE brzmiało jak dobry plan. Ciekawe co na to jej towarzysze, może mają jakieś pomysły.
ImageDajcie mi zdalny dostęp, albo wepnijcie do ich sieci to złamie każde zabezpieczenie, nawet się nie zorientują, ale wygryzanie sobie drogi do serwerowni to już inna baja...

Re: Na spotkanie brzydala

#14
David w milczeniu obserwował jak Chole przejmuje inicjatywę. Wcale mu się nie paliło do dowodzenia. Nie paliło mu się również do komentowania sprawy, bo była tak beznadziejna, jak się spodziewał. Niby wiedział, co będzie tu grane, bo jeśli była jakaś robota w bezpiecznych granicach, to ktoś ją już robił. Bez infiltracji wrogiego terytorium nie mogło się obyć i niejako na to się godził. Już kilka razy, choć nieświadomie, kręcił się po czerwonej strefie i wiedział, że nie jest tak, że za każdym rogiem czyha tam wróg.

To, co najbardziej mu się w robocie nie podobało to wizja bezpośredniego kontaktu z członkiem Sabbatu. Zwyczajnie nie wyobrażał sobie siebie biorącego kogoś na zakładnika, nie mówią już o przesłuchiwaniu. Samo wyśledzenia typa mogło jednak być ciekawe i rabialne. Może to wystarczy?

Z przemyśleń Davida wyrwało narzekanie dziewczyny. Miło wiedzieć, że ktoś tu był bardziej sceptyczny niż on. Wyglądało też na to, że miał przed sobą większego speca od technologi od siebie. Widać sceptycyzm w tej dziedzinie skaluje się wraz z umiejętnościami.
ImageJa bym się najpierw skupił na poszukiwaniach. Jak odszukamy typa bez zwracania na siebie uwagi, to będziemy kombinować co dalej. - Zaproponował Cienkusz by dać sobie i innym jakiś punkt zaczepienia.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości