Apetyt rośnie w miarę jedzenia
: 19 paź 2021, 1:27
Spowite mrokiem ulice Chicago nigdy nie wzbudzały złudnego poczucia bezpieczeństwa. Nie miało znaczenia, czy mówiono o przedmieściach usłanych szczątkami ciał przemielonych na krwawą pulpę, obfitych w fabryki przemysłowe dzielnicach robotniczych w South Side czy centrum tej pieprzonej metropolii - w każdym z tych miejsc czyhali egoistyczni drapieżcy o złowrogich intencjach. Nie tylko Spokrewnieni mieli pożywkę z tak zwanej trzody, jaką zwykli określać śmiertelnych. Ci drudzy karmili się bowiem strachem i przemocą, potęgując ponure postrzeganie lokalnej rzeczywistości odwieczną, bratobójczą wojną. Wojną o wpływy. O pieniądze. O poglądy i ideały. Jakie to było kurwa żałosne; gdyby tylko wiedzieli, że Świat Mroku od tysiącleci spoglądał na te istoty ze skrytą pogardą, pociągając za sznurki ich ulotnej egzystencji, te marne życia - dla nich samych - całkowicie straciłyby na znaczeniu. Kainici mieliby na ten temat inną opinię; dla nich wciąż byliby pokarmem.
Prawdziwa wojna toczyła się w świecie nieumarłych i miała wiele więcej zawiłości. Zrodzony z cieni uczestniczył w tejże skrycie i z niebywałą gracją, lecz wystarczył jeden błąd - bynajmniej nie jego, pojawiło się w myślach - ażeby jego angaż ujrzał światło dzienne, niwecząc wszelkie zasługi nagłymi wątpliwościami. Dotychczas skrzętnie zachowana w tajemnicy obecność odszczepieńca Lasombra na Domenie Archibalda nie dotarła uszu Ostrza Kaina, które obróciłoby to miasto w pył, gdyby tylko wiedziało o jego istnieniu. Nie stanowiło to jednak przeszkody dla klanu Brujah, by zesłać na niego uwagę pieprzonych Sabbatników przez głośne memłanie jęzorem o poufnych sprawach Camarilli. Jego dalsza egzystencja w Chicago jawiła się pod znakiem zapytania, a tychże było mnóstwo; czy powinien opuścić Domenę, nim wróg odkryje jego przynależność? Uzyska wsparcie Spokrewnionych w nadchodzącej wojnie, czy zostanie rzucony na pastwę losu, aby tylko mieć to już za sobą? Czy Książę pozwoli mu pozostać w tym zapomnianym przez Boga mieście?
Ostrożność, dyskrecja, instynkt przetrwania. Pozbawiony opcji długoterminowego planowania, w obliczu gęstej atmosfery musiał zdawać się na elastyczną improwizację swych działań. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutrzejsza Noc, co więcej - trudno przewidzieć przetrwanie obecnej. Sabbat mógł uderzyć w każdej chwili, podobnie jak czarne dupki Brujah, którym się wydawało, że Rowland - to jest, Niklas Drakenberg - rzeczywiście wyznaje rasową supremację, z której zasłynął wśród śmiertelnych. Jak gdyby na świecie nie było spraw ważniejszych, niż trzoda i jej poglądy. Oczywiste było, że cała jego działalność to w istocie środek do celu, ale czego się spodziewać po drugim, najbardziej zdziczałym - zaraz po Gangrelach - klanie Krzykaczy, którzy myślą, że przemocą i ostrym słowem naprawią ten świat? Uwłaczające. Tym niemniej musiał teraz dźwigać ciężar własnych pomyłek, do których nie chciał przyznać się przed samym sobą, z sytuacji podświadomie wyciągnął jednak cenną lekcję - jeśli na jego ciemny kącik rzucono światło, sam musiał je zgasić i przywrócić cień.
Głód zmuszał jednak, aby opuścić bezpieczną strefę komfortu.
Tym razem nie przyjechał swym najdroższym automobilem. Rolls Royce Silver Ghost pozostał w jednym z garażów posiadanych nieruchomości, a Lasombra pod biurowcem Rowland Business Group zjawił się w pojeździe średniej klasy, który nie wyróżniał się nazbyt spośród parkowanych w pobliżu samochodów. Naprędce wszedł do budynku wejściem dla personelu, dając jeszcze sygnał swemu ghulowi - Tristanowi Callaghan, aby pozostał w pobliżu. Ciemnym korytarzem, w którym nie było teraz krzty światła, pokierował się ku schodom, aby wspiąć się piętro wyżej i trafić do biura drugiego sługi.
— Madelaine, Concordia, Aurora - wykonaj telefon i sprawdź, czy są dostępne. Mam dziś wyjątkowo łasy apetyt, Mallory, chcę widzieć tu każdą. — w poleceniu nie było krzty prośby, on domagał się jego wykonania. Z jakiegoś powodu miał ochotę pożywić się kobietą, więc lepiej, aby wszystkie z nich były dostępne - ryzyko polowania na obce ofiary było ostatnio zbyt duże, by rezygnować z bezpieczniejszych rozwiązań.
Prawdziwa wojna toczyła się w świecie nieumarłych i miała wiele więcej zawiłości. Zrodzony z cieni uczestniczył w tejże skrycie i z niebywałą gracją, lecz wystarczył jeden błąd - bynajmniej nie jego, pojawiło się w myślach - ażeby jego angaż ujrzał światło dzienne, niwecząc wszelkie zasługi nagłymi wątpliwościami. Dotychczas skrzętnie zachowana w tajemnicy obecność odszczepieńca Lasombra na Domenie Archibalda nie dotarła uszu Ostrza Kaina, które obróciłoby to miasto w pył, gdyby tylko wiedziało o jego istnieniu. Nie stanowiło to jednak przeszkody dla klanu Brujah, by zesłać na niego uwagę pieprzonych Sabbatników przez głośne memłanie jęzorem o poufnych sprawach Camarilli. Jego dalsza egzystencja w Chicago jawiła się pod znakiem zapytania, a tychże było mnóstwo; czy powinien opuścić Domenę, nim wróg odkryje jego przynależność? Uzyska wsparcie Spokrewnionych w nadchodzącej wojnie, czy zostanie rzucony na pastwę losu, aby tylko mieć to już za sobą? Czy Książę pozwoli mu pozostać w tym zapomnianym przez Boga mieście?
Ostrożność, dyskrecja, instynkt przetrwania. Pozbawiony opcji długoterminowego planowania, w obliczu gęstej atmosfery musiał zdawać się na elastyczną improwizację swych działań. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutrzejsza Noc, co więcej - trudno przewidzieć przetrwanie obecnej. Sabbat mógł uderzyć w każdej chwili, podobnie jak czarne dupki Brujah, którym się wydawało, że Rowland - to jest, Niklas Drakenberg - rzeczywiście wyznaje rasową supremację, z której zasłynął wśród śmiertelnych. Jak gdyby na świecie nie było spraw ważniejszych, niż trzoda i jej poglądy. Oczywiste było, że cała jego działalność to w istocie środek do celu, ale czego się spodziewać po drugim, najbardziej zdziczałym - zaraz po Gangrelach - klanie Krzykaczy, którzy myślą, że przemocą i ostrym słowem naprawią ten świat? Uwłaczające. Tym niemniej musiał teraz dźwigać ciężar własnych pomyłek, do których nie chciał przyznać się przed samym sobą, z sytuacji podświadomie wyciągnął jednak cenną lekcję - jeśli na jego ciemny kącik rzucono światło, sam musiał je zgasić i przywrócić cień.
Głód zmuszał jednak, aby opuścić bezpieczną strefę komfortu.
Tym razem nie przyjechał swym najdroższym automobilem. Rolls Royce Silver Ghost pozostał w jednym z garażów posiadanych nieruchomości, a Lasombra pod biurowcem Rowland Business Group zjawił się w pojeździe średniej klasy, który nie wyróżniał się nazbyt spośród parkowanych w pobliżu samochodów. Naprędce wszedł do budynku wejściem dla personelu, dając jeszcze sygnał swemu ghulowi - Tristanowi Callaghan, aby pozostał w pobliżu. Ciemnym korytarzem, w którym nie było teraz krzty światła, pokierował się ku schodom, aby wspiąć się piętro wyżej i trafić do biura drugiego sługi.
— Madelaine, Concordia, Aurora - wykonaj telefon i sprawdź, czy są dostępne. Mam dziś wyjątkowo łasy apetyt, Mallory, chcę widzieć tu każdą. — w poleceniu nie było krzty prośby, on domagał się jego wykonania. Z jakiegoś powodu miał ochotę pożywić się kobietą, więc lepiej, aby wszystkie z nich były dostępne - ryzyko polowania na obce ofiary było ostatnio zbyt duże, by rezygnować z bezpieczniejszych rozwiązań.