Nora

Zakończono | Prolog, Marzec 2004 | Centrum | Queen Anne | Ośrodek dla bezdomnych


Rozgrywany jest: Prolog: Oblezenie
Trwa: Marzec 2004
Dołącz do walki z Sabbatem i pomóż w odbiciu utraconych przez Camarillę terenów Seattle. Zbadaj losy oblężonej przez Sabbat Fundacji Franka Weavera.
Znajdź i zbadaj źródło rozszerzającej się pandemii, odkryj jej możliwy wpływ na Spokrewnionych i pomóż w jej powstrzymaniu.
Zrób co w twojej mocy, by wesprzeć Camarillę w odzyskaniu stabilizacji i dominującej pozycji w mieście do końca roku, celem odwołania wizyty Justycariusza.
Jako Nosferatu rozbuduj na powrót sieć SchreckNetu i rozwiń sieć informacyjną do użytku klanu oraz Camarilli jako całości.
Wykorzystaj obecną destabilizację wewnątrz Camarilli na swoją korzyść, by zająć miejsce w hierarchii i poszerzyć przy tym swoje wpływy
Działaj w grupie. Znajdź sprzymierzeńców. Dołącz do, lub załóż, koterię.
Cokolwiek zrobisz, pamiętaj że w pojedynkę nie przetrwasz nadchodzących nocy.

Re: Nora

#31
Gene musiał przyznać przed samym sobą, że musiał czytać instrukcję dwa czy trzy razy, żeby do końca zrozumieć, co robić, nawet gdy ta była rozpisana tak, by świerzak mógł przez nią przebrnąć. W sumie rozumiał metody Hectora: ostatnie, czego chce enklawa nieśmiertelnych drapieżników siedzących w internecie, to żeby jakiś śmiertelny cwaniak wbił im się na serwer - stąd takie zabezpieczenia.
Zrobiwszy wszystko, czego oczekiwał Ukryty, Maddox wpisał swój login, przekleił hasło z keygen.exe i wszedł. Próba generalna...

> Działa!
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Nora

#32
Image
Mimo iż minął moment, zanim Nosferu załapał o co chodzi, to w końcu udało mu się przebrnąć przez cały proces wedle kolejnych punktów w instrukcji. Maddox musiał przy tym pamiętać, by zrobić sobie jakąś notatkę, w razie gdyby zapomniał, skoro miał to powtarzać co dwadzieścia cztery godziny.



> No i ekstra :) Więc wbijaj tam i dołącz do pogaduszek.
> Ogólnie cała nasza ekipa, czyli ci których widzisz w memberlist
> przyjechała do miasta po eksterminacji grupy Percivala lub na krótko przed.
> Dlatego nie mamy dostępu do starej sieci, bo po prostu nie ostał się nikt
> kto by mógł pomóc nam odzyskać backupy z dysków.
> Czeka nas sporo roboty. Ale jesteśmy ambitną bandą neonatów ^^
> Jak masz jeszcze jakieś pytania, to pisz tu albo tam, czy na fon. Jak wolisz.
>



Ze słów Hectora wynikało, że ze starej gwardii nie przeżył chyba nikt. Cała obecna ekipa była bandą świeżaków, gdzie każdy przyjechał z innej części Stanów Zjednoczonych. Mogło to być nieco frustrujące, gdyż wszystko musiało być zbudowane zupełnie od zera. Ale żeby cała gromada Percivala została unicestwiona? Włącznie z Primogenem Percivalem i legendarnym Howardem Phillipsem, który był postrachem kryminalistów w mieście? Wydawało się to nieco dziwne, żeby nie powiedzieć podejrzane. Nie sposób było się więc dziwić temu, że Hector wprowadził takie zabezpieczenia i zadeklarował absolutny brak dostępu Spokrewnionym spoza klanu. Ostrożności nigdy za wiele.

Re: Nora

#33
Maddox zakonotował sobie, aby machnąć sobie na wszelki wypadek notkę z tym, jak to się wszystko ustawia. Przyklei ją gdzieś na laptopie może rozkręci obudowę i tam ją wsadzi, by nikt niewtajemniczony przypadkiem nie dowiedział się, jak wejść przez jego konto. Ale na razie był po prostu podekscytowany faktem, że wreszcie ma sposób kontaktu z resztą klanu. Ilu tu było ludzi! Widział tu Hectora, widział Richarda... Reszty ferajny nie znał, ale miał nadzieję, że wkrótce pozna.
Jedno go tylko dołowało: na liście członków nie widział ani jednego imienia, które jakkolwiek kojarzył sprzed ataku Sabbatu. Czyżby faktycznie Gene był ostatnim "rodowitym" Nosferatu? A może pozostałe resztki starej gwardii siedziały w ukryciu i zwyczajnie Hector jeszcze do nich nie dotarł? Szczerze mówiąc, wolał tą drugą opcję. Jakkolwiek miło było wiedzieć, że jednak nie jest aż tak źle z populacją klanu, to jednak jeszcze milej byłoby zobaczyć jakiś bliżej znajomy krzywy ryj. Może w ten sposób zdoła pomóc Ukrytym: pomoże w poszukiwaniach śladów po innych Nosferatu? Tak, to brzmiało jak dobry pomysł. Tylko jakoś go rozłożyć w czasie...

> Jak tylko będę potrzebował info, dam znać.
> Tak samo jak którekolwiek z was będzie potrzebować czegoś ode mnie, to walcie jak w dym!
> I tak nie mam wiele do roboty przez większość nocy.
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Nora

#34
Image
Przemyślane posunięcie zamaskowanego komputerowca niewątpliwie zwiększyło bezpieczeństwo jego narzędzia oraz cyfrowej tożsamości. Zakluczone drzwi nie gwarantowały wszakże stuprocentowej pewności, że ktoś niepożądany nie wtargnie do środka i nie spróbuje dobrać się do komputera.
Brak znajomych twarzy, czy może raczej pseudonimów i imion rozpisanych w pliku tekstowym udostępnionym w sieci SchreckNetu, był zdecydowanie niepokojący. Jaki los spotkał lokalnych Ukrytych, którzy przemierzali tunele Seattle jeszcze zanim Maddox opuścił miasto? Czy rzeczywiście zostali unicestwieni we własnym królestwie? To byłby wybitnie okrutny los, zostać kupką popiołu leżącą pod gruzami własnego domu. Optymistyczny umysł snułby pozytywne scenariusze, zakładające że Nosferatu pozostają w ukryciu. Realistyczne podejście wymuszało jednak pogodzenie się z tym, że ich czas dobiegł końca.



> Tak w ogóle z ciekawości, ile wiesz o tym, co dzieje się obecnie w mieście?
>


Re: Nora

#35


> Wiem, że szaleje pandemia i nikt nie wie, skąd się wzięła.
> Podobno Tremere próbują się czegoś na ten temat dowiedzieć. Myślałem, czy by tam koło nich nie powęszyć, gdyby nadarzyła się okazja.
> Poza tym standardowo siedzimy jako cała sekta po szyję w gównie, bo gdzie nie spojrzysz, tam Sabbat.
> I Anarchowie, ale oni raczej TAKIEGO bydła nie robią, żeby otwarcie się na nas rzucać.
> A co? Coś mnie ominęło?




Naturalnie nie wspomniał tutaj o ustawicznych brakach kadrowych w Camarilli. O tym wiedział każdy, kto siedział wśród Spokrewnionych dłużej niż trzy dni. Hector raczej nie wydawał się Maddoxowi zainteresowany zabawą w politykę, no chyba, że miałoby to na celu ugranie czegoś dla klanu. Chociaż, jeśli się tak zastanowić, to byłoby spokojnie modus operandi każdego ze Spokrewnionych, nie tylko Ukrytych: politykować dla zysku swojego klanu i swojego własnego - a w jakiej kolejności to już kwestia indywidualna. Czy Gene by się w tym odnalazł? Pewnie nie. Chyba że z konieczności.



> Sabbat znowu zorganizował w Camie wakat?


ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Nora

#36
Image
Podczas gdy gierki polityczne nie były zazwyczaj domeną Nosferatu, tak obecnie, gdy byli pozbawieni Primogena i w dużej mierze zostawieni samym sobie, można było rozważyć zaangażowanie w nią. Mogło się to potencjalnie okazać dobrym ruchem chociażby ze względu na stopniowe przywrócenie stabilności, jak i również zapewnienie lepszego kontaktu między głowami poszczególnych klanów.



> Ta. Zaraza zdaje się szaleć głównie na południu i północy miasta.
> Zauważyłeś jakie dziwne to jest, że rozwija się głównie na terenach okupowanych przez Sabbat?
> Głowimy się tutaj na ile jest to zbieg okoliczności, a na ile rzeczywiste powiązanie…
> Czarownicy pewnie nie pogardziliby pomocą. Chyba.
> No, ale mało kto jest zainteresowany nawiązywaniem z nimi bliższych relacji :P
> Pewnie byłoby łatwiej gdybyśmy mieli pod ręką Franka Weavera.
> On akurat, z tego co słyszałem, przynajmniej wyrobił sobie jakąś reputację i zaufanie.
> A tą Deveroux niewielu zna, to i nie chcą ryzykować robienia z nią interesów :]



Tremere z reguły nie byli obdarzani zaufaniem i podchodziło się do nich z odpowiednią dozą ostrożności. Podczas gdy fundacja Weavera sprawdziła się dość, by Spokrewnieni byli skłonni do otwartej współpracy z tamtejszymi Tremere, tak fundacja Faustine Deveroux, która tak naprawdę zaistniała dopiero po oblężeniu Ballard, była wciąż obca. Z rzadka można było zaobserwować ich reprezentantów poza swoją kryjówką. Nie posiadali zaufanej, publicznej twarzy, jaką dla Weavera był Frank Russell.



> Anarchowie trzymają się z dala od nas i od Sabbatu.
> Przydaliby nam się teraz. No ale jest jak jest :/
> A jeśli chodzi o kolejnych zaginionych to
> Parę tygodni temu Harpia Brujah przepadł jak kamień w wodę.
> Wiesz, ten greaser, Ike Cameron.
>


Re: Nora

#37


> W sumie nawet się nad tym nie zastanawiałem.
> Co najmniej podejrzane. Sabbat raczej nie przestrzega konwencji genewskich, co?




Maddox był młodym Spokrewnionym, nie znał jeszcze wszystkich zagrożeń ze strony "Ostrza Kaina" tak dobrze jakby chciał, ale jak się tak zastanowić, to faktycznie bardzo podejrzane, że akurat na ich terytoriach szaleje ten syf. Nie byłby wcale zaskoczony, gdyby to faktycznie był jakiś ich plan na udupienie Camarilli poprzez zagłodzenie. Albo pożywiasz się na potencjalnych nosicielach zarazy, samemu w ten sposób stając się nosicielem i rozprzestrzeniając ją przy każdym kolejnym polowaniu, albo ryzykujesz głodówkę. A głodny wampir to zły wampir.



> Cameron...
> Ta, coś kojarzę.
> Sorry, nie jestem aż tak rozeznany w tym, kto co gdzie dla kogo robił.
> Mogę się rozejrzeć po swojej okolicy, popytać, posłuchać itd.
> Może ktoś coś słyszał na ulicy. Zwłaszcza na moim poziomie.
> Kto wie? Może gość zaszył się na północy i Anarchowie kryją mu tyłek?



ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Nora

#38
Image


> Żebyś wiedział. Te potwory nie znają granic, więc kto wie…



Podczas gdy choroba szalała w mieście od jakiegoś czasu, Spokrewnieni nie znali jej źródła, a co gorsza, obce było również jej działanie na nieumarłych. Nikt nie miał zamiaru ryzykować żywienia się na zakażonym. Mogło się nie stać nic, ale nie warto było kusić licha.



> Luz, my w mieście aż tak długo też nie siedzimy
> więc na wielu płaszczyznach błądzimy po omacku.
> No ale jeśli chodzi o miastowe szychy to staramy się trzymać rękę na pulsie.



Mimo krótkiego czasu spędzonego w mieście, Nosferatu mogli poszczycić się niezłymi postępami. Acz trzeba było wciąż dużo czasu, by rzeczywiście przywrócić stan, gdzie Ukryci w Seattle mogli uchodzić za skutecznych handlarzy informacjami.



> Podobno któryś z Brujah się tam kręcił i coś wywiedział
> ale na razie bez konkretów.
> Warto by złapać za trop, jaki się tam pojawił.
>


Re: Nora

#39
Wyglądało na to, że faktycznie Spokrewnieni spoza Sabbatu są w potrzasku. Tutaj, w centrum, mieli jeszcze zdrowych ludzi oraz nie musieli obawiać się o nadzianie się na kołek i wystawienie na słońce przez jakiegoś na wpół zdziczałego wampira. Tacy na terenie Camarilli rzadko żyli przez więcej niż może kilka nocy. Maddox nie byłby wcale zaskoczony, gdyby zaraza dotykała również terytorium Anarchów. Pewnie, technicznie nie byli już w sojuszu z Camarillą. I pewnie, wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Ale powiedzmy sobie szczerze: czy ktokolwiek nawet wstępnie zaznajomiony z polityką sekt Spokrewnionych odważyłby się stanąć plecami do Sabbatu? Na jego oko, i zapewne na oko całej masy innych wampirów w mieście, Sabbat po prostu chciał podzielić jednego silnego wroga na dwóch nieco słabszych. Jak tylko skończą z jednym, natychmiast zabiorą się za drugiego.



> Mogę się tam rozejrzeć, jakby było trzeba.
> Np. w ramach montażu dodatkowych kamer.
> Kto wie, może jak nie będzie z tego systemu ostrzegania przed Sabbatem, to znajdzie się jakiś hak albo dwa na Anarchów.



ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Nora

#40
Image
Nawet dla nieumarłego trzymającego się z dala od polityki, sytuacja była dość klarowna. Nie było wątpliwości, że wrogiej sekcie sytuacja między Camarillą a Anarchami była jak najbardziej na rękę. Ostrze Kaina nie musiało, póki co, zawracać sobie głowy małą płotką, która nie stanowiła żadnego realnego zagrożenia. Tą zakąskę można było zostawić na sam koniec. Tylko czy Anarchowie rzeczywiście byliby aż tak naiwni, by myśleć, że upadek Camarilli w Seattle w żaden sposób na nich nie wpłynie? Czy byli gotowi patrzeć, jak miasto płonie, z nadzieją że ich to wszystko ominie?



> Wpadnij do miejscówki Brujahów w Jackson Place i popytaj
> Ktoś z tamtej ferajny powinien coś wiedzieć.
> Do Anarchów bezpośrednio lepiej na razie nie uderzać
> Nie są do nas zbyt przyjaźnie nastawieni.
>



To że najpierw dają w ryj, a potem zadają pytania, jest dość powszechną wiedzą. Camarilla się tam nie zapuszcza, bo i po co. Relacje dyplomatyczne zostały zerwane, a oni po prostu wolą być sami sobie. Destrukcja Thorburna skutecznie podzieliła Spokrewnionych. Szkoda tylko, że w efekcie mogą ucierpieć wszyscy. A jeśli ostatecznie nie ostanie się kamień na kamieniu, to nawet nie będzie komu szukać winnych.

Re: Nora

#41
Osobiście Maddox nic nie miał do Anarchów. Wręcz przeciwnie; nawet ich szanował za to, że mają jaja walczyć o coś, w co wierzą, nieważne jak bardzo Wieża z Kości Słoniowej tego nie lubi. Być może w innych okolicznościach sam byłby ich częścią. Co mu jednak niespecjalnie w nich pasowało, to brak jakiejkolwiek struktury. Gene był w końcu wojskowym, wychował się na hierarchii i całej reszcie, nawet jeśli ta hierarchia nie raz i nie dwa zdążyła go srodze wydymać. Ale nawet jeśli nie do końca widział się jako członek Anarchów, nie widział tym bardziej powodów, by robić sobie z nich wrogów. Z każdym idzie się dogadać, jak nie ma mózgu przeżartego przez swoje własne rozszalałe żądze.



> Zabiorę się tam w najbliższym czasie, jasne.
> Pytać o kogoś konkretnego?



ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Nora

#42
Image
Ciągła walka i bunt przeciwko strukturze Camarilli był motywem przewodnim Anarchów. Camarilla, jaka by nie była, tak jednak zapewniała pewne bezpieczeństwo, strukturę i porządek. Dzięki temu młode wampiry nie wystawiały łbów za wysoko i nie przekraczali granic, które istnieją, by chronić nieumarłą społeczność Spokrewnionych.



> Imion brak.
> Będziesz musiał trochę powęszyć.
> Jeśli niczego tam nie znajdziesz to daj znać, pokombinujemy dalej.
>


Re: Nora

#43


> Jasne
> Jak tylko się czegoś dowiem, dam znać
> o7




No dobra. Na chwilę przerwie dyskusję i rozrusza nieumarłe mięśnie. Noc jeszcze młoda, to chętnie przejdzie się po okolicy, jeszcze gdzieś powęszy. Może już teraz rozejrzy się za dobrą drogą do Jackson Place. A może odłoży to na chwilę i zajmie się czymś innym. Wyrobi się tak czy inaczej...
ALL IN ALL, IT'S JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.
ALL IN ALL, YOU'RE JUST ANOTHER BRICK IN THE WALL.

Re: Nora

#44
Image


> Ok, to czekam na info. Narazie o/



Po wymianie zdań z Hectorem, mając już swobodny dostęp do SchreckNetu, a także zestaw narzędzi hakerskich, o których dowie się, gdy będzie mu to potrzebne, mógł ruszyć znów w miasto. Sporo działo się w Wietrznym Mieście. Wsparcie tak zaangażowanego Spokrewnionego jak Maddox, mogło niewątpliwie pchnąć do przodu pewne niewyjaśnione sprawy. Może nawet i rozwiązać niektóre zagadki. Była do tego wciąż długa droga, ale tak długo, jak wykonywano kroki na przód, a nie stano w miejscu, tak była nadzieja, że uda się przetrwać Gehennę…

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 58 gości