Krew i whiskey

Akt I | Alkowa na drugim piętrze

Image

Krew i whiskey

#1
Zapewne mógłby już teraz wyprawić się na miasto, kontynuować śledztwo, lecz nawet nieumarli mogą chcieć odpocząć od miejskiego zgiełku i wszechobecnego, szeroko pojętego ludzkiego i nieludzkiego skurwysyństwa. Uznał zatem, że wybierze się zamiast tego do Elizjum. Napije się, zagra w karty, pogada, a nuż dowie się czegoś ciekawego i akurat w temacie, którym teraz się zajmował.
Wkroczył do La Liberté, podał ghulowi hasło i wkroczył do tej "lepszej" części przybytku. Po szybkim kieliszku od razu skierował się na drugie piętro. Nie miał chęci na podziwianie koncertu Toreadorki, który akurat miał miejsce na scenie. Potrzebował chwili ciszy i spokoju, czegoś do oderwania myśli od śledztwa. Z chęcią przyjął do tego celu karty i zabrał się za układanie pasjansa. Wiszenie nad kartami i zastanawianie się, co gdzie ułożyć, by móc kontynuować grę wydawała się dość... alegoryczna, a jednak nawet relaksująca. Może wpadnie tutaj na kogoś znajomego, zamienią słowo albo dwa. Noc jeszcze młoda, wszystko może się zdarzyć...
INVENIAM VIAM AVT FACIAM

Re: Krew i whiskey

#2
Kiedy detektyw wygodnie rozsiadł się przy stoliku i zaczął rozkładać pasjansa, niespodziewanie wyłoniła się za nim ręka, która zabrała mu jedną kartę z talii.
—Pasjans? Sądziłem, że tylko ja jestem takim nudziarzem, aby grać w pasjansa — rozpoczął interakcję zaczepnym żartem, aby nieco rozbudzić towarzysza.
A potem Johnston zerknął serdecznie na swojego kolegę, z którym porywał ludzi na ulicy, i usiadł obok niego.
— Czekałem na ciebie, Marcusie, ale nie byłem pewien czy się pojawisz. Ostatnim razem bardzo dobrze współpracowaliśmy, a tak się składa, że ponownie potrzebuję partnera. Tym razem w bardziej, hm, intratnym interesie.
Balsamista zręcznie przekładał kartę pomiędzy palcami i zaczął kręcić wąsem, aby sprawiać wrażenie kogoś wybitnie poinformowanego, skrywającego informacje warte każdego centa.
— Słyszałeś o irlandzkim gangu O’Donnel?

Re: Krew i whiskey

#3
Jakby znikąd cudza dłoń wyciągnęła mu kartę z ręki. Znajomy głos. Johnston. Wydawał się w dobrym humorze. Miło wiedzieć, że przynajmniej jedna osoba miała tutaj pozytywny nastrój.
- Nie jestem specjalnie w nastroju, żeby grać z kimś o większe pieniądze - odpowiedział Noahowi. Zaprosił go do stolika, po czym kontynuował swoją grę jak gdyby nigdy nic. - Wybacz, że rzadko mam czas na wizytę w Elizjum. Mam ostatnio dość... napięty grafik, że się tak wyrażę.
As, dwójka, trójka... Zerknął na boczne rządki. Tak, jeszcze uda się coś przenieść bez dalszego sięgnięcia po talię.
- Interes, powiadasz... - Dopiero teraz Marcus podniósł wzrok na Pariasa, który od tak bawił się jego kartą. Brzmiał i wyglądał jakby miał mu do przedstawienia jedyną taką ofertę w jego nieżyciu. W sumie czemu nie? Sam potrzebował jakiegoś źródła zarobku, gdyż policja nie wypłaca pensji zmarłym. - O'Donnel... Być może obiło mi się o uszy, aczkolwiek byłbym pewnie bardziej zaznajomiony z... "rodzimą" przestępczością. Co z nim?
INVENIAM VIAM AVT FACIAM

Re: Krew i whiskey

#4
Johnston przestał patrzeć na Marcusa, a zerknął na jego pasjansa. Lubił rozwiązywać wszelkie problemy, dlatego też, bez pytania o zgodę, przeniósł jedną kartę do prawidłowego rzędu, a trzymaną kartę odłożył z powrotem do talii.
— To jakaś płotka, podobno wolny od wpływów Spokrewnionych — tłumaczył, kiedy manipulował kolejnymi kartami na stole.
— Sęk w tym, że potrzebuję forsy, a nie mogę pełnić mojej profesji tanatopraktora. Chciałbym, żebyśmy wybadali ten gang, a potem ustalili, co możemy z nim zrobić. Pod O’Donnelami pracują jakieś pomniejsze męty i mają związek z alkoholem.
W końcu spojrzał na Marcusa z cwanym uśmiechem na ustach.
— Co powiesz na dobrą whiskey? Taką... Zdobywczą?

Re: Krew i whiskey

#5
Marcus niespecjalnie przejął się interwencją Johnstona w jego grę. Jeżeli miał ochotę, mógł się dołączyć, to jeszcze wolny kraj. W pewnej chwili zdawało się, że mimowolnie pozwolił Noahowi samemu układać karty w płynnym przejściu między jednym wampirem a drugim.
- No to jest nas dwóch. Sam zaczynam cienko prząść. Chorowita fizjonomia, światłowstręt i mało etyczna dieta nie dają wielkiego pola do popisu w kwestii pracy. - Pewnie znajdzie się w mieście parę ofert specjalnie na nocną służbę. Z drugiej strony czy naprawdę miał ochotę na powrót do radzenia sobie z ludźmi w ograniczony, staromodny sposób? Z trzeciej zaś strony wizja założenia własnego interesu jako prywatny detektyw, gdzie sam sobie jest szefem i to on ustala zasady...
I tu nagle padła ciekawa propozycja ze strony Johnstona. Galloway nie mógł się nie uśmiechnąć. Potem zamilkł i na jego twarz wstąpił wyraz zainteresowania. Jakkolwiek ironicznie nie brzmiała ta oferta - czy Noah dostrzegł wówczas tą ironię, tego nie wiedział - mogłoby to przynieść im obu jakiś zysk. I przy okazji pokazać idiotom, którzy w pierwszej kolejności przyczynili się do powstania tych gangów, że ich "Szlachetny Eksperyment" czyni ludziom więcej złego niż dobrego.
- Zamieniam się w słuch.
INVENIAM VIAM AVT FACIAM

Re: Krew i whiskey

#6
Współpraca Spokrewnionych szybko pokonywała pasjansa, kiedy ich skoordynowane ruchy przemieszczały karty. Noah tak się wciągnął, że przez chwilę zapomniał o rozmowie, gdyż musiał udowodnić, że jest szybszy w wykonywaniu ruchu, niż jego towarzysz.
— Czekaj, powoli. Mamy tutaj zablokowanego króla pik, hm... — wymruczał pod nosem, kombinując.
Kiedy gra się zakończyła, bezklanowiec posprzątał karty w idealnie równą talię.
— O’Donnelowie mają siedzibę gdzieś na południu miasta. Zróbmy przechadzkę po barach irlandzkich, popytajmy, wybadajmy okolicę. W sumie to wszystko, co wiem. Resztę informacji musimy uzyskać sami. Nakładaj płaszcz, detektywie.

Re: Krew i whiskey

#7
Przez chwilę zupełnie zapomniał o całym bezbożnym świecie, skupiony przede wszystkim na grze. Jednak dało się grać w pasjansa w dwie osoby i szło z tego wyciągnąć odrobinę przyjemności. W końcu właśnie po to tutaj przyszedł.
Kiedy zakończyli grę, mogli kontynuować rozmowę o interesach.
- Może okaże się, że jednak nie są taką płotką i trafimy do nich od razu - pomyślał głośno. Miał w sumie taką nadzieję. Ruszył się wraz z Johnstonem w kierunku szatni. Tylko odebrać płaszcz i wyjść. - Masz jakiś wstępny plan, jak chcesz to rozegrać?
INVENIAM VIAM AVT FACIAM

Re: Krew i whiskey

#8
Marcus zadał kluczowe pytanie. Kiedy Noah przykazał numer szatniarzowi, otrzymał swój płaszcz i kaszkiet. Zakładał wierzchnie ubranie, w tym samym czasie odpowiadając gliniarzowi.
— Idziemy do nich. Wyczuwamy towarzystwo, a jak będzie dało się z nimi pogadać, tkamy im bajkę, że otwieramy niedaleko pub i potrzebujemy dostawcy. W czasie rozmowy prezentujesz swoje talenty interpersonalne, a ja robię za jakiegoś nudnego inwestora. Moja nadwaga i pogodność ducha nada temu wiarygodności.
Noah założył kaszkiet na głowę.
— A jak nie będą chcieli pogadać, to dajemy im w pysk.

Re: Krew i whiskey

#9
Wysłuchał jego planu. Bardzo prosty, praktycznie idiotoodporny. Powinien się udać. A jeżeli któryś z tych Irlandczyków w trakcie negocjacji otrzyma spontaniczną kontuzję żeber czy szczęki, to tym lepiej: większa siła argumentu, że lepiej wziąć pod uwagę dogadanie się z ich małą spółką.
- Brzmi sensownie. Chodźmy - oznajmił Marcus i razem wyruszyli na południe.
INVENIAM VIAM AVT FACIAM

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości

cron