Jak posiać mak?

Prolog, Marzec 2004 | Downtown | Moore Theatre

Image

Jak posiać mak?

#1
Spotkanie wywołało w niej dużo emocji. Spotkanie różnych charakterów, i każdy z nich próbował w jakiś sposób ocenić sytuację i wyczuć inne osoby. Czuła się obserwowana i oceniana jeszcze bardziej intensywnie niż zazwyczaj, i wywarli na nią konkretną deklarację tego co powinna zrobić. Tak to przynajmniej odebrała. Rekrutacja. Nawet nie wiedziała od czego zacząć! To znaczy, miała pomysł, ale musiała podejść do tego ostrożniej. Faktycznie potrzebowali większej liczby osób by cokolwiek zrobić. Ale czy to też nie jest przypadkiem wielka odpowiedzialność która będzie spoczywała na ich rękach? Mogła w każdym razie spróbować. Ostrożnie. To nie będzie niczym dziwnym jeśli w obecnej sytuacji będzie próbowała w jakiś sposób się zabezpieczyć. To są niebezpieczne czasy.
Weszła do korytarza. Znała to miejsce bardzo dobrze, była tu wiele razy i przynajmniej mury wydawały się niezmienne. Stres trochę opadł, ale musiała zacząć myśleć w jaki sposób działać, jaką obrać strategię. Ale spokojnie. Coś się wymyśli.
Wszystko działało tak jak zawsze. Zostawiła odzież wierzchnią. Była ubrana w to samo co na spotkaniu z pozostałymi spokrewnionymi, czyli sobie czarną przylegającą bluzę wykonana z karbowanego materiału. Co tylko mógł zakrywać to robił to w dobry sposób, gdyż jego rękawy aż trzeba było trochę zawinąć, podobnie jak cześć podchodząca aż pod szyję. Poniżej miała natomiast gładkie szatnie spodnie rozszerzające się przy butach na niskim, ale jednak obcasie. Pasek od spodni był jednak biały ze srebrną klamrą, co ciekawie komponowało się z jej włosami które były ułożone trochę bardziej na prosto niż zwykle - pojedyncze kosmyki opadały na jej ramiona, by reszta swobodnie wisiała z tyłu. Nawet postarała się z makijażem - czerwona, ale niewyzywająca szminka i paznokcie polakierowane na ten sam kolor, i nieco bardziej podkreślone czarną kredką czerwone oczy.
Weszła do środka. Pierwsze co zrobiła to szukała wzrokiem opiekuna elizjum, Samuela Hooka. Lubiła go. Ceniła za otwartość dzielenia się gustami muzycznymi które były szczere i nietypowe. Miał siłę nieprzejmowania się tym, co mówią o nim mali. Gdy go zobaczyła uśmiechnęła się i lekko skłoniła, mówiąc "dobry wieczór". Lubiła z nim rozmawiać, acz im więcej czasu mijało od śmierci Williama Laurenta tym stawał się coraz bardziej ostrożny. A szkoda. Czasami pomagała mu w doborze muzyki do Elizjum. Mała rzecz a cieszyła.
Jeśli nie chciał z nią rozmawiać, to postanowiła działać. Znaleźć jakąś osobę co do której wiedziała, że również jest neonatą. Grupa... nie, raczej nie. Z takimi trudniej się rozmawia. Musiała być to pojedyncza osoba.

Re: Jak posiać mak?

#2
Image





Konkretna funkcja w koterii narzucała pewną presję. Michelle otrzymała zadanie i musiała je zrealizować. Właściwym było spokojne podejście do tematu, ostrożność, a takżę poświęcenie czasu na odpowiednie przemyślenie strategii. W obecnej sytuacji trzeba było uważać wykonując jakikolwiek ruch. Tak naprawdę trzeba było to robić zawsze, nawet przed Gehenną, ale teraz w szczególności, gdy plecy Spokrewnionych wyjątkowo przyciągały sztylety jak magnes.
Wnętrze Elizjum przez ostatnie lata praktycznie się nie zmieniło. Jedynie przestało się widywać pewne twarze, w szczególności tych bardziej prominentych Spokrewnionych, którzy mieli dawniej i obecnie duży wpływ na politykę Rodziny. Coraz częściej za to pojawiali się dysydenci pokroju Caleba Mercera, którzy przyczyniali się do osłabiania Wieży. Byli więc, w pewnym sensie, po przeciwnej stronie co koteria, do której należała Michelle, pracująca nad wyciągnięciem Camarilli z bagna, w którym się znajdowała, a czemu nie pomagało podjudzanie przeciwko obecnej, słabnącej i tak władzy.
Szczęściem, silny wciąż pozostawał klan Toreador, z Elizabeth Page na czele, która była wyjątkowo zdeterminowana i zaangażowana w konflikt z Sabbatem od czasu destrukcji Williama Laurenta. Stabilnością szczycił się również klan Gangrel, którego lider, Primogen Moses Reeves zagadywał właśnie Samuela. Nie przeszkodziło to Gospodarzowi, by odwzajemnić uśmiech i przywitać się z albinoską.
Image Hej, Michelle. Dobrze cię widzieć. — Zawsze można było liczyć na ciepłe słowa ze strony tego Toreadora. Aczkolwiek byli tacy, którzy potrafili go wkurzyć na tyle, by pokazał swoją mniej przyjazną twarz.
Image Ah, młoda Michelle. Witaj. — Kiedyś Gangrel w garniturze mógł szokować. Jednak Moses sprawił, że stał się to codzienny widok nie robiący na nikim wrażenia. Jego poczucie estetyki i dekorum pozostawało na wysokim poziomie, czemu nie przeszkodziły nawet częste starcia z potworami Sabbatu.

Re: Jak posiać mak?

#3
Camarilla była z nią od początku jej nowego... nowej egzystencji. Nie zastanawiała się nad tym zbyt często, ale dla niej to był po prostu naturalny stan rzeczy. Trwała już ponoć tak długo, a tradycje które stały ku jej podstaw jeszcze dłużej. Dawała stabilność i bezpieczeństwo, które teraz było zaburzane przez to co się wokół działo. Sabat... nawet anarchiści którzy opuścili wspólny front i zaczęli działać na własną rękę. Może nawet szkodzili jej. Primogen Page miała racje mówiąc, by na nich uważać.
Ale była tutaj, i powinna w jakiś sposób pracować nad zunifikowaniem tych młodszych spokrewnionych. Starsi mogli straszyć, ale może właśnie oni będą tym elementem który zjednoczy tych mniejszych i staną się siłą z którą będzie można się liczyć? Na razie jednak...
Uśmiechnęła się z wdzięcznością. To zawsze było miłe i podnosiło ją na duchu gdy Samuel okazywał jej sympatię, ale primogen gangreli, Moses Reeves, nie był osobą z którą by często rozmawiała. Mimo to kojarzyła go i nawet trochę się oswoiła. Acz zdawała sobie sprawę z tego, że to był potężny spokrewniony który robił bardzo dużo, i zasługiwał na jej szacunek.
Jedyna zmiana z tym, co planowała to był trochę szerszy uśmiech i pogodne zmrużenie oczu w stronę Samuela niewerbalnie przekazującym, że uczucie to jest odwzajemnione, oraz trochę głębszy ukłon skierowany do dwójki mężczyzn przed tym jak weszła do środka. Dobry wieczór wystarczy, nie miała do nich żadnej sprawy w tym momencie, i nie chciała przeszkadzać w rozmowie. Minęła ich przechodząc w głąb Elizjum by rozejrzeć się za tym, bądź za tymi których poszukiwała - młodymi spokrewnionymi. Musiała rozeznać się w sytuacji.

Re: Jak posiać mak?

#4
Image
Kruszone fundamenty i filary Camarilli mogły budzić niepokój. Zbyt dużo wydarzeń wpłynęło na słabnącą stabilność sekty, czego skutkiem była rosnąca obawa Rodziny o bezpieczeństwo właśnie. Ostatni bastion Camarilli w Seattle mógł upaść, jeśli Spokrewnieni nie podjęliby stosownych działań.
Dziewczyna nie planowała zawracać głowy Gospodarzowi oraz Primogenowi klanu Gangrel, choć możliwym było, iż Hook byłby w stanie doradzić Michelle w tej chwili. Skończyło się na powitaniu i ukłonie. Po tym Michelle podążyła wgłąb Elizjum, chcąc wykonać pierwsze kroki w kierunku realizacji swojego zadania, jakim było szukanie neonatów mogących wesprzeć koterię. Nie wydawało się to w obecnej sytuacji czymś, co powinno być szczególnie trudne, zważywszy że znaczącą większość populacji nieumarłych stanowili właśnie neonaci, a także kilku ancillae. Była ich większość nawet w samej grupie uderzeniowej Szeryfa Parkera, który krążył po mieście dotrzymując kroku Księciu. Jednak poza tymi jakkolwiek znanymi pijawkami, do których zaliczyć można było również kłopotliwego Caleba Mercera, Michelle nie orientowała się do końca w tym, jacy inni Spokrewnieni krążyli w ostatnich latach po mieście. A już na pewno nie miała jasności co do tego, którzy mogliby być potencjalnymi celami rekrutacji.
Pomiędzy dźwiękiem grającej muzyki klasycznej, która dominowała w sali mimo upływu lat, okazyjnie przeplatana z utworami podrzuconymi przez samego Samuela, czy to z gatunku jazza, bluesa, czy nawet rocka, rozlegały się rozmowy nieumarłych. Michelle mogła dojrzeć kilka grupek rozrzuconych po sali.
Pośród nich, Toreadorka rozpoznała w oddali twarz Primogen Page, czy przebywającą pod oknami Harpię Shaw. Obie kobiety otoczone były przez grupy adoratorów, współpracowników i sprzymierzeńców. Zabawne, w tym samym czasie przy barze siedział Mercer, buntowniczy parias, zagadujący obco wyglądającą kobietę i mężczyznę, których twarze zdradzały brak doświadczenia i niepewność. Ah, wyglądało jakby ten walczący z systemem wyrzutek również prowadził nabór, chcąc zasilić szeregi opozycji buntującej się przeciwko obecnie panującej władzy. Młodzi zdawali się łykać cokolwiek przekazywał im wytatuowany osobnik. Były to kolejne ciernie rosnące i napierające na słabnącą strukturę Wieży. Można było się zastanawiać co się stanie, jeśli ci Spokrewnieni staną się na tyle liczni, by stanowić rzeczywiste zagrożenie dla Camarilli. Wtedy będzie trzeba martwić się nie tylko o zewnętrznych wrogów, ale również i wewnętrznych, a przecież Wieża nie mogła pozwolić sobie na wewnętrzne tarcia w tej chwli. Nie wszystkich to jednak interesowało. Dla niektórych Kainitów Gehenna i trwająca wojna były doskonałą okazją na wybicie się i realizację własnych celów.
Oczy młodej albinoski dostrzegły kolejne twarze, które miała okazję wcześniej widzieć. Elegancki, ubrany w grafitowy garnitur mężczyzna w towarzystwie kogoś, kto był najpewniej jego ochroniarzem, przeszedł właśnie w od wejścia i przez całą długość Elizjum, by wymienić uścisk ręki z nieznanym Michelle osobnikiem. Tego wampira jednak nie szło pomylić z nikim innym. Był to Nathan Gray, który lata wcześniej zasłynął z popełnionego faux pas w trakcie spotkania z Księciem Doe. Ciekawe czy udało mu się odbić i poprawić reputację od tamtego czasu.
Podczas gdy nieumarła rozglądała się po sali, analizując twarze obecnych na miejscu krwiopijców, nagle poczuła, że ktoś stoi bezpośrednio za jej plecami.
Image Konstantin mówi, że czegoś szukasz. — Delikatny, żeński głos, niemalże dziecinny, zabrzmiał praktycznie nad uchem Michelle. Gdy ta się obróciła, zobaczyła niską dziewczynę w błyszczącej, odbijającej światło kurtce, jasnych blond włosach i mocnym makijażu podkreślającym jej oczy, a także maskującym bladość skóry jasną barwą pudru. To co jednak zwracało uwagę w pierwszej kolejności, to znajdujący się na jej głowie kameleon przypatrujący się Spokrewnionej, oplatając ogonem włosy właścicielki.
Neonatka nigdy wcześniej nie widziała na oczy tej dziewczyny, to było pewne. Zapamiętałaby kogoś tak osobliwego. Czego chciała i kim u licha był Konstantin?

Re: Jak posiać mak?

#5
Siłą Michelle było to w jaki sposób była postrzegana. Niegroźna, życzliwa, ale raczej nie mająca za sobą jakiejś większej siły. Ale te kilka lat spędzonych tutaj dało jej pewien ogląd na to kto tutaj mieszkał. Jednak nie do końca - zwyczajnie nie wszyscy spokrewnieni przychodzili akurat do tego Elizjum. Część w ogóle unikała tego rodzaju miejsc. Więc miała na pewno pewne pojęcie ale jednak niepełne. Nie zamierzała jednak ot tak odpuścić.
Było tu trochę osób. Pewną część z nich każdy znał, jak na przykład primogen Page albo harpię Shaw. Ostatnio zaczęło być głośniej o jednej z tych osób. Parias. Dla niej brzmiało to krzywdząco, ale słyszała też różne rzeczy dotyczące ich rodzaju. Nie miała per se do nich złego nastawienia. Ten jednak konkretny osobnik z uporem podcinał gałąź na której siedział. Jeżeli mu nie odpowiadało to co tu się działo to ruch anarchistyczny był tu dość silny. Mógł tam pójść. Nie, on coś chce na tym wszystkim ugrać, w sytuacji, gdzie nie było pewne czy wszyscy ujdą tu ze swoim istnieniem. Spojrzała na niego jedynie przelotnie. Nie zamierzała wprowadzać tego elementu chaosu. Nathan Grey... aż sobie przypomniała o Hunterze. Może Ventrue? Tylko istniała szansa, że za bardzo zdominują grupę swoimi pieniędzmi i wpływami. Miała wrażenie, że nie o to chodzi. Musiały jakoś same zbudować kapitał, ale od biedy można by było... Hunter wydaje się osobą, która nie pogardzi możliwością wykazania się. To jednak Ventrue. Zwłaszcza w tej sytuacji trzymają się dość blisko.
Szła tak powoli zmierzając niby to do jakiegoś wolnego stolika, ale jednak rozglądając się. Stanęła jednak w miejscu i obróciła się niespiesznie. Kontrolowane ruchy, nie nerwowo. Nie znała tego głosu.
Stanęła przed zupełnie jej nieznaną osobą - do licha, kogoś takiego na pewno by zapamiętała! Abstrahując od wyglądu, sposobu ubioru, oraz barwy głosu... albo to pierwszy raz gdy to tutaj przyniosła, albo jakimś cudem umknął jej uwadze solidnych rozmiarów kameleon.
Malkawian. Prawie na pewno. Ale w tym mieście malkawianie byli traktowani trochę inaczej. Nie aż tak, ale trochę. Co do Księcia Doe miała dobre zdanie, acz nie mogła teraz odpędzić wizji płonącego sierocińca za każdym razem gdy o niej myślała... mimo to, uśmiechnęła się sympatycznie. Mruknęła przyjaźnie. Tylko trochę się spięła.
-Być może znalazłam. Czy miałabyś... mielibyście może czas na chwilę rozmowy? Niezobowiązującej, oczywiście.-Na chwilę jej spojrzenie powędrowało do stolika, ale szybko wróciło do kobiety-Michelle Mould, miło mi poznać... Nie widziałam... was tu wcześniej.
...jak w jakiś sposób nawiąże teraz do kameleona to będzie chyba to dla niej za dużo.

Re: Jak posiać mak?

#6
Image
Reputacja dziewczyny chroniła ją przed groźniejszymi drapieżnikami. Raczej nikt spośród Spokrewnionych nie widział w niej zagrożenia ani konkurencji. Mimo iż dziewczyna wyróżniała się w tłumie, to sprawiała wrażenie mało kłopotliwej jednostki. Gdyby chciała, prawdopodobnie mogłaby to w dowolnym momencie wykorzystać na swoją korzyść.
Większość zgromadzonego towarzystwa, jakie zaobserwowała albinoska, była poza jej kręgiem zainteresowań w danym momencie. Znane figury pokroju członków Primogenu mogłyby, co prawda, wesprzeć koterię, ale kosztem utraty przez nią niezależności. Kendra, Serket i Jim nie byliby zadowoleni, gdyby zamiast skupić się na swoim celu, musieli usługiwać któremuś ze starszych. Z kolei niezadowoleni Bezklanowcy mieli swoje priorytety, które w żaden sposób nie pokrywały się z celami i założeniami czteroosobowej koterii, której członkiem była Michelle. Ventrue, rzeczywiście, byliby w stanie zapewnić wsparcie finansowe, może nawet otworzyć jakąś sieć kontaktów, czy coś więcej, ale tutaj znów pojawiał się problem utraty niezależności. Niewątpliwie taki sojusz wiązałby się z przysługami, a te potrafią być kosztowne. Przynajmniej jedno nazwisko przyszło jednak na myśl dziewczynie, jednak przynaleźność klanowa tego osobnika była kłopotliwa.
Głęboką analizę przerwała jej osobliwa nieznajoma, która pojawiła się jakby zniknąd. Jej obecność pobudziła nieznacznie nerwy białowłosej nieumarłej, aczkolwiek nie powstrzymało jej to przed próbą nawiązania głębszego dialogu, widząc w dziewczynie z kameleonem siedzącym na jej głowie szansę na, przynajmniej częściową, realizację zadania.
Zwierzę łypnęło okiem najpierw na Michelle, przekręcając łeb, potem na swoją właścicielkę, która po chwili odpowiedziała na pytanie albinoski, okazując pewne zainteresowanie jej propozycją.
Image Rozmowę? Jasne, czemu nie. Możemy chwilę pogadać. — Blondynka uniosła lekko kącik ust, przyglądając się Michelle swoimi wielkimi oczami.
Image Katya jestem. Koshkova. — Ostrym ruchem wyciągnęła przed siebie otwartą ręcę, prostując ją i czekając na jej uściśnięcie przez Michelle.
Katya nachyliła się do ucha neonatki, zakrywając bok swoich ust dłonią, by dodać coś szeptem.
Image ... jestem dobra we wtapianiu się w otoczenie. Konstantin mnie tego nauczył … — Mrugnęła przyjaźnie, odsuwając się od nieumarłej, prostując i spuszczając dłonie, łapiąc jedną za nadgarstek drugiej.

Re: Jak posiać mak?

#7
Konstantin ją nauczył. Kojarzyła takie umiejętności raczej z innym klanem, ale nie wykluczała, że klan malkawian również takie posiadał. Chyba, że udawała takowego dla jakiś swoich korzyści? To chyba nie kończyło się najlepiej. Nie miała w każdym razie powodów by jej nie wierzyć ani też mieć jakieś negatywne nastawienie względem niej. Może tylko trochę za bardzo się zbliżała jak na jej gust.
Dowiedziała się zresztą tego w momencie, gdy po chwili wahania wyciągnęła swoją rękę. Spokojniej, może nawet trochę ociężale, ale uścisnęła jej dłoń z uśmiechem na ustach.
-Użyteczne. Jeszcze raz, miło poznać.-Skomentowała nie wdając się w szczegóły. Ale zaraz zaczęła myśleć nad tym bardziej. Czy właśnie się jej przyznała, że używała tutaj dyscyplin? Jest to zakazane i jakby się ktoś o tym dowiedział... to znaczy, poza nią to mogła by mieć duże kłopoty. Uśmiech dalej był, ale wydawał się bardziej zatroskany. Nic wprost jej nie powiedziała, a nie mogła przecież podjąć tego tematu tutaj-Usiądźmy, dobrze?
Nie przywykła do tego, ale trochę poprowadziła. Do miejsca gdzie faktycznie mogłyby zasiąść i... ograniczyć rzucanie się w oczy. Michelle robiła to już dziesiątki razy tutaj i mniej więcej wiedziała jak do tego podejść. Zacisnęła lekko lewą dłoń i przykryła ją drugą, kładąc na blacie albo kolanie. Założyła nogę na nogę. Tak. Chyba tak będzie wyglądała na pewną siebie. Utrzymywała też kontakt wzrokowy. Tak. Tak to się robiło. Nawet, jeśli w środku była cała spięta.
-Nie wiem jak Wy, ale ja bywam tu dość często. Przyjemne miejsce. Samuel zapewnia mieszankę gościnności i porządku, lokalizacja jest rewelacyjnie dobrana.-Otworzyła zaciśniętą dłoń i kontynuowała, miło i przyjemnie-I mimo różnic, w większości... Mamy wspólny cel. Na pewno wiesz, o co chodzi.

Re: Jak posiać mak?

#8
Image
Poziom komfortu Michelle zdawał się maleć wraz ze skracanym dystansem między nią, a blondynką, która zdawała się nie mieć problemu z naruszaniem cudzej przestrzeni osobistej. Nie wydawała się jednak groźna, ani też nie zdawała się mieć wrogich zamiarów. Świadczyła o tym wyciągnięta przez niądłoń.
Image Bardzo. Większość z tych Spokrewnionych i tak nie widzi dalej niż poza czubek własnego nosa, co tylko ułatwia sprawę. Mają swoje tworzystwo, swoje oczekiwania, preferencje i wymagania, a reszta ich nie obchodzi o ile nie godzi to jakoś w ich plany. Mogą cię zauważyć kątem oka, pewnie. Ale jeśli wiesz jak, to możesz być dla niczym więcej niż tłem, które łatwo umyka pamięci. — Pociągnęła temat, mówiąc dość szybko, utrzymując przy tym stosunkowo cichy ton i starając się nie gestykulować zbyt mocno. Zdecydowanie unikała nazbyt intensywnych ruchów głową, którą okupowało w tej chwili zwierzę.
Image Jasne, prowadź. Nie ma co zalegać na środku sali. — Katya, wciskając dłonie w kieszenie kurtki, podążyła za Michelle do stołu, gdzie usiadły, by porozmawiać w spokoju. Zrelaksowana blondynka założyła nogę na nogę i jedną dłonią podparła ramię, a drugą swoją przechyloną głowę. Zaczęła mówić, delikatnie gestykulując palcami dłoni, które uwalniały się spod ciężaru głowy dziewczyny.
Image Klimat jest w porządku, chociaż przydałoby się więcej zróżnicowanej muzyki. Wiem że to teatr i w ogóle, ale i tak mam wrażenie, że czasami czegoś tu brakuje. Z drugiej strony, lepsze to niż Bloodbath, gdzie każda impreza kończyła się deszczem krwi puszczanej ze spryskiwaczy. Nie żebym tam łaziła. Słyszałam tylko od innych. — Ah tak, legendarne Bloodbath. Dawne Elizjum, należące niegdyś do Arystokraty, który okazał się być diabolistą. Tamtejsze imprezy naprawdę mogły zapaść w pamięć. Ale to już przeszłość. Tamto miejsce straciło swój status, czyniąc Moore Theatre jedynym czynnym Elizjum w całym Seattle. Nie żeby komuś brakowało tego typu miejsc, zważywszy na dość ograniczoną, bezpieczną przestrzeń dostępną dla Spokrewnionych Camarilli.
Image Lubię Samuela. To równy gość, z którym można pogadać, i który potrafi utrzymać porządek. O rety! Właśnie! Szkoda że tego nie widziałaś. Trochę wcześniej, zanim przyszłaś, Jakiś przyjezdny Spokrewniony ważniak się stawiał i udowadniał co to on nie może, zasłaniając się swoim Sire. Samuel z nim zagadał, coś mu wyszeptał i facet zbladł. Znaczy, wiesz, po prostu zrobił się malutki i grzeczny. — Spokrewniona uśmiechnęła się szerzej. Gospodarz Elizjum nie musiał najwyraźniej nawet używać siły fizycznej, by sprowadzić problematyczne jednostki do parteru. No ale miał wiele lat doświadczenia w tym co robił. Znał miasto, Spokrewnionych, miał pewien prestiż i przywileje, a jego słowo w tym miejscu wiele znaczyło.
Image Wspólny cel… Jeśli mówisz o walce z Sabbatem, to jeśli się rozejrzysz, zobaczysz jakby mało kogo to interesowało. Każdy knuje, mąci i kombinuje. Konstantin mówi, że najlepiej byłoby tych wszystkich popaprańców wywieść na front i pokazać jak wygląda rzeczywistość, to może by ruszyli tyłek i wzięli się za coś produktywnego. Jednemu zrobiłam lekcję nieżycia i pokazał na co go stać. Niektórzy uczą się bardzo szybko. — Sale Elizjum faktycznie pełne były krwiopijców, którzy potrafili dużo gadać i wbijać sobie nawzajem sztylety w plecy, a niewielu takich, którzy angażowali się jakkolwiek w konflikt osłabiający Sektę. Przecież nie musieli! Był Szeryf, były Ogary, a także Nosferatu, którzy robili co mogli, by zabezpieczyć granice. Ale rzeczywistość pokazywała, że to nie wystarczyło. Ta dziewczyna zdawała się mieć jakieś pojęcie o tym, i podejmowała kroki, by oświecić innych. Co miała jednak przez to na myśli? Trudno było z całą pewnością stwierdzić, ale można było snuć domysły.

Re: Jak posiać mak?

#9
Była bardzo bezpośrednia, przynajmniej fizycznie. Jeśli chodziło jednak o sposób w jaki się wypowiadała to balansowała sprawnie na tej granicy pomiędzy mówieniem wprost a niedopowiadaniem istotnych szczegółów. Jak z tym ukrywaniem. Cholera, była w tym naprawdę dobra skoro Michelle nie mogła jej znaleźć szukając konkretnie takiej osoby, i to jeszcze z gadem na głowie.
-...na pewno jesteś w tym bardzo dobra. Ja musiałabym mieć chociaż perukę.-Zwróciła jednak uwagę na jej przypudrowaną skórę. Działało, acz nie do końca. Może jak ktoś się nie przyjrzał albo było trochę bardziej z daleka, ale ona widziała. Może dlatego, że wiedziała na co patrzeć. Sama nie miała tego rodzaju problemu, i nigdy się z nim nie spotkała. To też chyba była dla niej pewna informacja.
Usiadły jednak. Mogła się przynajmniej trochę zrelaksować, rozmawiając najpierw o czymś innym. Nie do końca, ale powoli. Musiała również zachować ten balans pomiędzy miłą rozmową a konkretami. Przechodziły w etap intelektualno-socjalnego starcia. Ale na razie się uśmiechnęła, ba, musiała zasłonić usta dłonią gdy nieco zachichotała.
-O tym mówię... sporadycznie się taka osoba zdarzy i tak to się kończy. Jestem pewna, że Samuel by podchwycił Twoją uwagę co do muzyki. Ja jestem bardziej zachowawcza, ale... jak tu jestem jakiś czas... czemu nie?-Rozmyślnie zignorowała temat Bloodbath. Nigdy tam nie była, i jak usłyszała więcej na temat tego miejsca to uznała, że to absolutnie nie jest miejsce dla niej. Tak. To Elizjum... chyba przypominało jej trochę o domu. Tamto było czymś, co bardziej kojarzyło jej się z wypadami na które była zamawiana gdy była nastolatką. Nie aż tak dawno, znaczy się, ale... dobrze, konkret! To był moment, gdy musiała to odbić! Ściszyła jednak swój głos. Nie chciała by to wybrzmiało jakoś bardzo.
-Zgadzam się. Ale chodziło mi o... spokój. Wszyscy chcemy... spokoju. By działać, by knuć, by kombinować. A przede wszystkim by egzystować. Myślę jednak, że trochę osób wypiera to jak tylko może... Trochę.-Wybrzmiała z pewnym zwątpieniem-Nie zdają sobie sprawy, że spokój i bezpieczeństwo jest owocem wysiłku. A obecne przestają wystarczać... Większość ma silny instynkt samozachowawczy... ale... Nie wszyscy patrzą tak daleko. Czekanie i siedzenie nie wystarczy.-Było widać w niej emocje. Strach, oczywiście. Ale również chęć działania i próby przełamania tego strachu.

Re: Jak posiać mak?

#10
Image
Czas i doświadczenie robiły swoje. Towarzyszka Michelle zdawała się mieć dość tego doświadczenia, by rozumieć jak funkcjonowała społeczność Spokrewnionych, co pozwalało jej sprawnie lawirować i nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Nadmiar tej uwagi może być wszakże bardzo szkodliwy. Im więcej oczu spogląda w kierunku wampira, tym bardziej jest on zagrożony niezależnie od rodzaju zainteresowania.
Image Ahha, nie wiem, czy wiele by ci ona pomogła, śnieżynko. — Koshkova zaśmiała się przyjaźnie, wspominając o aparycji albinoski. Nie dało się ukryć, że trudno byłoby Michelle ukryć swoją tożsamość i bawić w maskaradę nawet z pomocą peruki.
Image Samuel to swoją drogą. Ale to miejsce i tak należy do Page i to ona dyryguje, więc to jej należałoby zaszczepić szerszą perspektywę na muzykę. — Oczywista oczywistość, ale było jasnym, że szanse na to były niewielkie. Bądź co bądź, Primogen klanu Róży miała swoje przyzwyczajenia i preferencje. Zmiana muzyki wiązałaby się z całkowitą zmianą atmosfery, a na to Elizabeth mogłaby się nie zgodzić. Chociaż, czy ktoś właściwie kiedykolwiek ją o to pytał?
Kobiety były zgodne. Spokrewnieni odwracali wzrok i ignorowali zagrożenie, zachowując się jakby wszystko było po staremu i dalej można było skupiać się na swoich intrygach bez obaw o jutro. Było to oczywiście błędne i można było odnieść wrażenie, że jedynie garstka Kainitów, pomijając grupę uderzeniową Szeryfa Parkera, czy nielicznych Nosferatu, miała otwarte oczy oraz impuls, by działać.
Image Prawda jest taka, że wielu Spokrewnionych stale wykorzystuje innych do sprzątania brudów, ciągnąc za sznurki i trzymając się na bezpieczną odległość od kłopotów. Książę, Szeryf i Primogen wydają polecenia, a reszta je wypełnia i przekazuje dalej i niżej, i niżej, posyłając mięcho armatnie na front żeby nie brudzić sobie rąk. — Katya wzruszyła ramionami. Rozumiała i akceptowała tę rzeczywistość. Młodsi Spokrewnieni albo sami się zabierali za porządki, albo dostawali rozkazy z góry. Tak działała Camarilla i nie dało się tego zmienić. To czy było to dobre, leżało w indywidualnej ocenie każdego wampira.
Image Do której grupy ty należysz i jaki masz plan? Skoro tu jesteś i dzielisz się takimi opiniami, to znaczy, że nie należysz do tych czekających. — Dziewczyna ściągnęła nogę na dół i pochyliła się do przodu, kładąc łokcie na stole i przypatrując się białowłosej. Zwierzę na jej głowie również przypatrywało się wampirzycy po drugiej stronie stołu.

Re: Jak posiać mak?

#11
Nieco się skrzywiła, próbując zakryć swoje odczucia pod uśmiechem. Nie lubiła tego określenia, ale też nie chciała mieć do niej urazy. Ot, naturalne. Była dziwadłem za życia, i dziwadłem teraz to osoby zwracają na to uwagę. Naturalna kolej rzeczy. Aż dziw, że jeszcze do tego nie przywykła i się z tym nie pogodziła. Fakt też, że sama w to weszła, więc chyba była sobie sama winna.
-Tak, ale... to dalej Samuel jest opiekunem. To on zajmuje się Elizjum. Trzeba dać sygnał, że jest taka... chęć. Potem można stopniowo działać wyżej. Na pewno Samuel nie miałby sam z siebie nic przeciwko... Ale to na razie drobiazgi.-Były ważniejsze sprawy, znaczy się. I nie chciała odwracać ich uwagi spoglądając na rzeczy które nie miały w tym momencie większego znaczenia. Atmosfera zaczęła gęstnieć i musiała się skupić. Przychodził moment który zadecyduje, czy spełniła swoją część na ten moment czy też nie. Czuła na sobie spojrzenia... o dziwo dwóch par oczu. No, półtora. Zaczynało się robić dziwnie.
-Nie chcę być z tych czekających.-Odpowiedziała po chwili. Dalej się bała, ale po kolejnych dwóch momentach zmobilizowała się w sobie-Za dużo od tego zależy by czekać, i nie jestem jedyną która tak uważa. Jedna osoba nie zrobi wszystkiego, ale w większej grupie znajdą się osoby do wszystkiego co potrzebne. To może być ostatni moment by coś zrobić.-Na razie brakowało konkretów. Jaki ma plan... Moment, jak to ona... Oh...
-...będzie potrzebny wywiad by mieć wiedzę na temat ich położenia... środki by zorganizować wszystko... i siła, by wprowadzić to w życie. To wszystko też będzie potrzebne do ochrony. Nie jestem na szczęście jedyną która nad tym myśli, i są osoby które znają się na tym lepiej... chociaż od kilku lat ćwiczę by móc coś zrobić... namacalnego.-Ostatnią część bardziej wyszeptała. No nie była do końca zadowolona z tego jak to wyszło, ale... skąd ona ma wiedzieć jak do tego konkretnie podejść?!
-Ale potrzeba więcej osób. I takich, które będą w stanie coś zrobić oraz takich, które będą w stanie poprzeć w znaczący sposób takie działania. Ja chcę po prostu chronić miejsce w którym żyję, i to na czym mi zależy...-Była bardzo spięta. Pod presją, i tą namacalną i wywołaną przez nałożone na niej zadanie. Nie mogła wątpić, że tak trzeba zrobić, to na pewno. Wtedy to już na pewno wszystko się zacznie sypać.

Re: Jak posiać mak?

#12
Image
Słowa białowłosej Spokrewnionej coś pobudziły u Katyi, sądząc po rosnącym na jej przypudrowanej twarzy uśmiechu. Popukała energicznie w blat stołu, po czym uniosła palec w górę.
Image Masz rację. Nie miałby nic przeciwko. Trzeba działać, nie ma na co czekać. — Odklejając się od stołu, podniosła się z krzesła.
Image Przepraszam dosłownie na chwileczkę. Muszę coś zrobić. — Szepnęła Michelle na ucho, klepiąc ją delikatnie po ramieniu i ruszając w nieznanym kierunku.
Wampirzyca wcisnęła dłonie w kieszenie swojej kurtki i spokojnym krokiem udała się gdzieś na tyły Elizjum, znikając z pola widzenia neonatki. Gdzie ona u licha poszła i co planowała? Było to dość niespodziewane, a może nawet i trochę niegrzeczne. W końcu zostawiła Michelle samą.
Minęło kilka minut. Czy dziewczyna z gadem na głowie miała zamiar w ogóle wrócić, czy się ulotniła na dobre? Trafił się białowłosej ciężki przypadek. Może warto było ruszyć i poszukać kogoś innego wartego uwagi. Może i miała, teoretycznie, całą wieczność, ale to miasto niekoniecznie.
Obecnie trwający utwór się skończył. Można było się spodziewać kontynuacji z podobnego repertuaru. Ku zaskoczeniu tych, którzy nasłuchiwali tego co grało w tle, podkład muzyczny uległ zmianie. Nie od razu, bo zaczęło się niewinnie. Spokojny wstęp klasycznego brzmienia otworzył całość, jednak po chwili utwór stał się znacznie żywszy, o współczesnym duchu i młodzieńczej energii.






Można było zauważyć w tym pewne przesłanie, oglądając się po zebranych w Elizjum i zastanawiając się nad obecną sytuacją polityczną. Starsi powoli ustępowali ze sceny, czy to samodzielnie usuwając się w cień, czy zostając usuniętymi siłą. Ich czas dobiegał końca, a ich miejsce zaczynali powoli zajmować młodzi Spokrewnieni, a ten energiczny utwór zdawał się doskonale odzwierciedlać obecny stan rzeczy.
Gdy energiczne dźwięki rozebrzmiały w Elizjum, kilka głów zaczęło się ruszać w rytm muzyki, podczas gdy ci mniej śmiali przytuptywali nogami. W oddali pojawiła się Katya, idąca w stronę Michelle z wyraźnie zadowolonym wyrazem twarzy. Usiadła przy stoliku jak gdyby nigdy nic i kontynuowała rozmowę tam gdzie ją urwała.
Image Odnośnie tych planów działania, środków, i tak dalej, bla bla bla. Masz coś, lub kogoś, konkretnego na myśli? — Podpierając się łokciami, Koshkova znów wysunęła się do przodu, patrząc z zainteresowaniem, wyraźnie oczekując konkretów, jakiegoś planu i jasnych celów do realizacji. Kameleon był jeszcze bliżej twarzy Michelle niż wcześniej.
Image Jeśli masz pomysł na to, skąd wytrzasnąć forsę, to możemy coś podziałać. Poza tym, jest w mieście przynajmniej paru, których można przekonać, by na swój sposób wsparli tę inicjatywę. I nie mówię tutaj o kasie. — Błysk w oczach był trudny do przeoczenia u tej Spokrewnionej. Chęci do działania były z jej strony, ale nie tylko to. Była gotowa działać już, teraz, w tej chwili. Kwestia tego, czy nie miała nic lepszego do roboty, czy akurat czekała na taką okazję, to było już bez znaczenia. Miała do tego jakieś kontakty, o które mogła zaczepić.

Re: Jak posiać mak?

#13
Była zaskoczona aż tak szybką reakcją. Chciała coś powiedzieć ale problemem było to, że nie wiedziała co. Prawie się podniosła, lecz ostatecznie została sama ze sobą. Miała czas. Nie tak dużo ale miała by przemyśleć co właściwie mogłaby powiedzieć. Nie było tego dużo, nie miała szczegółów, jedynie jakieś drobne fragmenty czy przypuszczenia jakie będą ich następne kroki. Mogło by się to nie spodobać, ale też musiała coś zdziałać. Nie mogła wrócić z pustymi rękami. Denerwowała się.
Przynajmniej przeprosiła. Nie miała tego za złe. Mijały kolejne minuty, ale wróciła. Może nie będzie przeszkadzać.
Utwór minął i zaczął się następny. Nie znała go, ale też fakt faktem z tyloma różnymi sprawami na głowie trochę zaniedbała obecne trendy. Aż tu nagle uderzyło. Zamarła i najpierw dotarło do niej co się stało, ale potem jakoś to zniknęło w tym co słuchała. Czy było to dobre? Jak najbardziej, jeszcze jak! Były tam różne instrumenty, ale jako osoba która miała w tym pewne - nawet nie małe - doświadczenie zasłuchała się. Zupełnie jakby jakaś nadnaturalna siła pchała ją ku temu, by odrzuciła wszystko na moment i skupiła się na tym co było ważne, co przemawiało do niej na poziomie niedostepnym nikomu i niczemu innemu. Może vitae. Palce nieco jej się ruszały w sposób, w który tylko ona rozumiała. Skończyła dopiero wtedy gdy muzyka się skończyła.
-...Oh, przepraszam! Już wróciłaś, bardzo przepraszam, nie zauważyłam!-Prawie podskoczyła. Wydawała się niezwykle speszona tym co właśnie się stało-Tak dawno nie słyszałam nic takiego, ostatnio to tylko praca i sprawunki, sama gram i... dobrze, przepraszam, konkrety, tak, konkrety!-Poprawiła się na siedzisku, założyła nogę na nogę - prawie nie zauważyła jak się przybliżyła do niej i wpatrywała się wyczekująco. Musiała się uspokoić i trochę ściszyć głos.
-Dobrze, tak szczerze to dopiero zaczynamy, i każde z nas ma konkretne zadania. Organizacja środków, schronień, baz operacyjnych... Osób które nie chcą czekać aż wszystko się rozwiąże. Właśnie to ostatnie... No, rozmawiamy. Jest nas już kilka osób, młodych. Jak ja, którzy tu mieszkają i chcą się bronić przed tym co się dzieje. Musiałabym skontaktować się jak wyglądają obecnie sprawy z finansami... pieniądze są potrzebne, ale widać, że tylko z nimi to niewiele zdziałamy.-Popatrzyła przepraszająco-Jeśli to za mało konkretnie, rozumiem. Może to za wcześnie. Ale to jest nasze miejsce, i nie chcę umrzeć siedząc bezczynnie. Ty chyba też nie, więc... Jeśli chociaż mogę mieć do Ciebie jakiś kontakt jak dotrą do mnie konkretne informacje. Wymienimy je i połączymy siły. Jedna z drugą. Wszyscy razem.-Zaangażowała się, trochę z nerwów, trochę z zakłopotania, a trochę też dlatego że w jej oczach miała o co i kogo walczyć, i pomimo obaw chciała to zrobić. Już nieważne pod kim i z kim, ale by była w stanie żyć i dać żyć tym którzy są z nią związani.

Re: Jak posiać mak?

#14
Image
Nieumarła miała chwilę na przemyślenia, a także na zagłębienie się w muzykę, która nawet w jakiś sposób ją zaskoczyła i poruszyła. Z zamyśleń została gwałtownie wyrwana, gdy blondynka usiadła znów przed nią, wznawiając dyskusję.
Image No ja lubię trochę żywszą muzykę. Coś takiego z pazurem. — Dziewczyna wydawała się być totalnym przeciwieństwem Michelle. Opanowana, wyluzowana, pewna siebie. Był między tymi dwiema nieumarłymi widoczny kontrast.
Image Ah, czyli nie jesteś w tym sama. To jakaś grupowa inicjatywa, tak? Ekstra, że nie zaczynasz od zera. Ilu w sumie was tam jest i co macie już ogarnięte? — Mina Katyi kiwającej w tym momencie głową mówiła “nieźle”. Odkleiła się od stołu i wcisnęła w oparcie krzesła, dopytując o szczegóły z ogromnym zaciekawieniem. Białowlosa Spokrewniona nie była w stanie ich na tę chwilę zapewnić swojej rozmówczyni, to też dyskusje na temat szczegółów operacji trzeba było przełożyć na kiedy indziej.
Image Jasne, mogę ci dać mój numer jak chcesz. Daj swój telefon to ci go wbiję. — Wyciągnęła przed siebie otwartą dłoń, licząc na to, że dostanie do ręki telefon komórkowy wampirzycy, by mogła szybko wklikać swój numer.

Re: Jak posiać mak?

#15
Została, acz z pewnym trudem oraz (z samej perspektywy albinoski) dość brutalnie. Ah, tak, musiała się opamiętać, miała tutaj sprawę! I musiała się postarać. Miała zainteresowanie, nawet bardzo intensywne, więc musiała sprzedać swoją grupę... koterię tak, jak najlepiej potrafiła. Szybko przemknęła myślami przez to, co było mówione na spotkaniu. Tak. Coś miała. Coś się uda z tego wyłuskać.
-Na ten moment w pełni zadeklarowana jest czwórka.-Uśmiechnęła się przepraszająco, gdy wyciągnęła telefon i wybierała książkę adresową. Wpisała jej imię i jedynie pierwszą literę nazwiska oraz podała urządzenie dziewczynie. Jakoś gdy na nią bezpośrednio nie patrzyła było trochę łatwiej się wysłowić-Każde z nas zajmuje się czymś innym. Mamy pewne środki, mamy trochę kontaktów, nie jesteśmy też zupełnie bezbronni w przypadku... bardziej bezpośredniej konfrontacji. Sprawy dzieją się dynamicznie, i jesteśmy w trakcie tworzenia głównego schronienia bardziej przystosowanego do obecnej sytuacji... Ale nie mogę na razie powiedzieć wiele więcej. Ja... szukam osób które nie chcą czekać. Które będziemy mogli wesprzeć i które wesprą nas. Nie chcę konkretnych deklaracji... Nie byłoby to w porządku gdy sama nie mogę powiedzieć tak dużo jakbym sama chciała usłyszeć. Ale już niedługo.-Przyglądała się jej, i patrzyła też ile ruchów wykonywała na telefonie. I tak źle i tak niedobrze - nie mogła jej ot tak podać bo jeszcze całe Elizjum znałoby jej numer, a z drugiej strony wolałaby by nie grzebała jej w książce telefonicznej. No ale czymś musiała zaryzykować. Przynajmniej tak mogła obserwować mniej więcej co robi.

Re: Jak posiać mak?

#16
Image
Widząc zainteresowanie ze strony Spokrewnionej, Michelle zaczęła się reklamować, uprzednio podając dziewczynie swój telefon komórkowy, co pozwoliło dziewczynie wklepać tam swój numer, podczas gdy albinoska mówiła. Po chwili puściła z telefonu Michelle sygnałdo siebie i Katya w pełni skupiła na niej sowją uwagę, opierając ramiona na stole i przyglądając jej się, a także chłonąc wszystko co próbowała przekazać z pewnym trudem.
Image Nieźle, nieźle. Dobry początek. — Koshkova wyglądała, jakby udało się jej przynajmniej trochę zaimponować.
Image Z tego co mówisz, wychodzi na to, że macie to wszystko całkiem dobrze przemyślane i powoli realizujecie kolejne cele. — Pokiwała głową, trochę podsumowując to co usłyszała.
Image Jeśli brniecie w to na poważnie, a tak to wygląda, to jeśli chcesz, tak jak mówiłam, mogę zagadać do paru gości, których cele w jakiś sposób pokrywają się z waszymi. Może będą chętni żeby wam pomóc. — Kontynuowała, znów wygodnie wciskając się w oparcie krzesła, zadowolona unosząc kącik ust.
Image No i w sumie, jeśli będziecie mieli jasność sytuacji, to na mnie też możesz liczyć. A co, nie będę gorsza. Z resztą, Konstantin by krzywo patrzył, gdybym innych posyłała do roboty, a sama siedziała na dupie i dłubała palcem w nosie. Haha. — Padła pewna deklaracja bezpośredniej pomocy ze strony Koshkovej, pod warunkiem, że Michelle zapewni jej jakieś konkrety, bo sama w końcu zaznaczyła, że nie była póki co pewna. Spokrewniona zaśmiała się przyjaźnie, odsłaniając nieznacznie swoje białe zęby.
Image Mój numer masz, więc jak będziesz gotowa, to dzwoń i skontaktuję cię z tamtymi. — Wyglądało na to, że kobiety były wstępnie ugadane co do potencjalnej współpracy. Nie było jasne dlaczego Katya była taka chętna, ale może po prostu miały podobne podejście do sprawy i w głębi chciały tego samego. A nawet jeśli miała inne motywacje, to wciąż mogła okazać się potencjalnie wartościowym sprzymierzeńcem, zwłaszcza jeśli była szansa uzyskać wsparcie większego grona nieumarłych.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość