Image

Moore Theatre

#1


1932 2nd Ave
Moore Theatre
Teatr, Elizjum
Dzielnica 'Downtown', Sasiedztwo 'Pike Place Market'






HOL WEJŚCIOWY

Cóż to za miejsce! Jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne, owiane legendą! Teatr Moore'a to bowiem nie tylko najstarszy teatr w Seattle, to przede wszystkim najstarszy aktywny teatr, w którym ciągle są wystawiane sztuki, ciągle mają miejsce przedstawienia, ciągle pojawiają się aktorzy i aktorki! I to nie są słowa rzucane na wiatr, bo ten masywny, zwalisty i tak w sumie brzydki budynek - zbudowany ze zbrojonego betonu z masywną, ogromną wręcz stalową belką podtrzymująca całość - nijak nie zwiastuje tego, co się czai w jego wnętrzu. Niepozorna konstrukcja tylko czeka, by zaskoczyć niczego nieświadomego biedaka niemal barokowym bogactwem wnętrza. Dosłownie.

Front teatru jest prosty, pokryty prostymi, białymi płytkami ceramiki i terakotą, z niezbyt dużymi oknami rozsianymi na każdym piętrze od strony ulicy i masywną nadbudówką, pełną plakatów i nazw nadchodzących przedstawień i widowisk. Kiedy jednak przekroczy się obrotowe, przeszklone drzwi i zrobi kilka pierwszych kroków po czerwonym, szerokim dywanie i znajdzie się w obszernym holu wyłożonym ciemną, dębową boazerią pokrytą misternym choć niewidocznym na pierwszy rzut oka wzorem, dech naprawdę zamiera w piersiach.

Na ścianach po lewej i prawie stronie wiszą oprawione w szkle plakaty największych hitów od początku działalności teatru. Rock opera "Tommy" legendarnej grupy The Who oraz "Fopp" równie legendarnej formacji Soundgarden. Pearl Jam, Alice in Chains, Mad Season i wiele innych gigantów muzyki odwiedziło teatr i zostawiło po sobie ślad. Autentyczne, liczące ponad pół wieku plakaty największych komedii i tragedii Szekspira (od "Snu nocy letniej", poprzez "Romeo i Julię" oraz "Makbeta" aż po "Hamleta" i "Króla Leara") z gwiazdami sceny i, w paru przypadkach, aktorami i aktorkami z samego Hollywood, ze złotego okresu tej fabryki snów. "Koty" i "Hair" to stałe pozycje, regularnie zapełniające całą salę, w sumie tak jak cały dorobek Eugene'a O’Neilla i innych. Nowsze, ale już pożółkłe ze starości plakaty autorskich i oryginalnych widowisk przygotowanych przez największych artystów ze stanu Washington... dla każdego coś miłego. Żaden miłośnik sztuki z dwudziestego wieku się nie zawiedzie, to jest pewne.

Kasy biletowe są dwie, jedna po lewej i jedna po prawej stronie, natomiast na wprost od wejścia znajdują się schody prowadzące do głównych scen, gdzie wystawiane są dzieła znakomitych reżyserów - a także uczących się studentów i aspirujących do miana "wielkiego" świeżaków - przed oczyma prawie półtora tysiąca widzów. Dawniej liczba osób mieszczących się na sali wynosiła sporo ponad dwa tysiące, ale zaszły zmiany w prawie, trzeba się było dostosować i uwzględnić nowe wytyczne, niestety.

Kolejna, mniejsza już klatka schodowa, umieszczona obok toalet i zejścia do piwnic oraz magazynów (gdzie wstęp ma tylko personel teatru) prowadzi na wyższe piętra. Tam mieszczą się pokoje przeznaczone dla artystów, dla obsługi technicznej, dla właścicieli teatru oraz, co ciekawsze, znaleźć tam można jedno z dwóch foyer, aczkolwiek te na piętrze jest przeznaczone tylko i wyłącznie dla "wyższych sfer" cokolwiek to znaczy. Drugie, mniejsze foyer jest na parterze i bezpośrednio przylega do widowni.

Tak samo jak szatnia, będąca w sumie tylko długim i wąskim korytarzem, gdzie pracownicy Moore Theatre dbają o wierzchnie okrycia gości.


SALA GŁÓWNA, WIDOWNIA I SCENA

To tutaj odbywa się magia. To tutaj wystawiane są sztuki, to tutaj aktorzy sprawiają, że widzowie śmieją się, płaczą, wpadają w zadumę czy po prostu siedzą bez ruchu, z oczyma szeroko otwartymi nie będąc w stanie wydusić z siebie choćby jednego słowa. Ogromna sala, swego czasu największa w tej części stanu, teraz może pomieścić półtora tysiąca osób w łagodnych, półkolistych rzędach, powoli i stopniowo wznoszących się ku górze oraz w małych, ale i bogatych lożach oraz balkonach wiszących dokoła sceny.

Ściany są z grubego betonu obitego drewnem oraz, dodatkowo, pokryte pluszem, tak, by zapewnić jak najlepszą akustykę i jednocześnie izolować dźwięki z zewnątrz, ograniczając tym samym wszelkie źródła niepotrzebnego hałasu. Krzesła są wygodne, dodatkowo umieszczone zostały w taki sposób, że nikt nikomu nie przeszkadza. Wyciągnięcie nóg nie sprawia żadnego problemu, chociaż nie jest szczególnie mile widziane, ale za to można swobodnie oprzeć ramiona na podłokietnikach, bez obaw, że szturchnięty zostanie siedzący obok widz.

Maleńkie lampki umieszczone w podłodze w regularnych odstępach nie męczą wzroku i nie przeszkadzają w oglądaniu przedstawienia - ich blady, czerwony kolor jest naprawdę delikatny i nie rzuca się w oczy, a przy tym ułatwia nawigację i pozwala bez trudu dotrzeć do konkretnego rzędu, schodów prowadzących do loży i balkonów czy po prostu do wyjścia do holu lub foyer. To nie jest jednak jedyne oświetlenie, jest jeszcze szereg lamp przy scenie, oświetlających aktorów oraz potężnie wyglądający, kryształowy żyrandol, który gaśnie z chwilą rozpoczęcia spektaklu. Wtedy zapalają się lampy i reflektory, skupiając uwagę na najważniejszym miejscu w całym teatrze. Na scenie, będącej swoistą mieszanka sceny pudełkowej i otwartej, łączącej to, co najlepsze z obu tych odmian.

Ta znajduje się na nieznacznym podwyższeniu, na podium, by każdy z widzów mógł podziwiać kunszt aktorskich i reżyserski, zwyczajowo skryte za grubą i ciężką kurtyną, odgradzająca widzów od aktorów. Niewielka, nierzucająca się w oczy budka suflera co prawda mieści się na przedzie, na proscenium, ale jest tylko reliktem minionej epoki - suflerzy od dawna siedzą za kulisami i stamtąd, korzystając z drogi radiowej i małych słuchawek oraz mikrofonów, podpowiadają aktorom jeśli jest taka potrzeby.

Drewniany, solidny podest oferuje wystarczająco dużo miejsca na każdą chyba sztukę, zwłaszcza, jeśli odsunie się kolejne kotary i kurtynę, odsłaniając coraz to więcej miejsca (aż w końcu pojawi się kinowy ekran - filmy nie są priorytetem, ale można je tutaj oglądać wbrew pozorom).


SALA GŁÓWNA, KULISY

Za czarną, neutralną kotarą wiszącą z góry i po bokach sceny znajduje się bardzo skomplikowany, z pozoru chaotyczny i nieprzyjazny świat, gdzie aktorzy nie mają wcale tak dużo do powiedzenia. O ile scena to ich królestwo, domena gdzie mogą robić co tylko im się zachce, tak za kulisami rządzi reżyser, scenograf i cały pion techniczny odpowiadający za to, by dany spektakl po prostu jakoś wyglądał i nie przerodził się w jedną, wielką katastrofę. To znaczy owszem, dobry aktor i dobry reżyser poradzą sobie i bez tego, wystarczy dać im scenariusz i miejsce, gdzie mogą występować.

Tutaj znajduje się najbardziej potrzebne elementy dekoracji. Stojący dwu- i trójwymiarowe podesty służące do kształtowania terenu, schody, ramy obite płótnem imitujące ściany bądź dalekie elementy krajobrazu (ale też i te bliższe, jak drzewa, posągi, kolumny czy ściany budynków) oraz wiszące, będące także dalszym planem, których głównym celem jest maskowania urządzeń w stylu sznurowni i okablowania.

Wszystko jest wykonane z lekkich materiałów, podatnych na uszkodzenia, ale i bardzo prostych w naprawie jak dykta, cienkie drewno, płyta pilśniona, płótno i tektura z ogromną ilością farby. Z tego względu tylko pracownicy teatru - i to ci bezpośrednio związani z danym spektaklem - mają tam wstęp. Nikt inny ze względów bezpieczeństwa, wystarczy bowiem jeden niefortunny krok, nieodpowiedni ruch by coś poruszyć i wszystko się rozsypie jak drogocenny domek z kart, obracając w pył wszystko co się da.

Najbardziej na boki wysunięte są więc drabiny prowadzące do sznurowni, metalowych balkoników wiszących nad sceną, skąd można swobodnie opuszczać i wznosić kurtynę i poszczególne elementy dekoracji (a nawet i aktorów, jeśli zajdzie taka potrzeba, chociaż tutaj odpowiada za to sprzęt, nie siła mięśni) oraz czegoś, można w sumie określić jako reżyserkę i montażownię w jednym. Wydzielona część z pulpitem, przy pomocy którego kieruje się oświetleniem i udźwiękowieniem, a także w razie potrzeby wzywa pomoc z magazynów mieszczących się pod sceną i w piwnicach.

W dalszej części znajdują się korytarze prowadzące do pomieszczeń przeznaczonych na rekwizyty, do charakteryzatorni, przymierzalni i małych pokojów, gdzie aktorzy mogą po raz ostatni powtórzyć kwestię i przygotować się do gry lub po prostu odświeżyć się.


GARDEROBY

W przeciwieństwie do wielu innych teatrów Seattle - a bardzo możliwe, że i w całym stanie - Moore posiada ogromną wręcz ilość pomieszczeń garderobianych, dostosowanych do potrzeb niemal każdego aktora i aktorki. Od małych, gdzie warunki są niemalże spartańskie i jedyną tak naprawdę wartą uwagi rzeczą jest lustro i szafa na ubrania bądź stroje, poprzez garderoby przypominające małe mieszkanka, aczkolwiek bez kuchni i toalety, aż po obszerne, bogate małe mieszkania, wyposażone w sposób budzący zazdrość niejednego hotelu.

Tak, Moore Theatre, jako miejsce o ogromnej renomie i równie wielkiej historii, może sobie pozwolić na takie coś. Zasada jest tutaj banalnie prosta. Im wyższe piętro, tym bogatsze garderoby, znacznie lepiej wyposażone, posiadające nawet osobne linie telefoniczne. Klucze do nich posiada zwyczajowo obsługa teatru, ale zdarza się, że i aktorzy występujący regularnie w danym teatrze posiadają własne komplety - czasami dochodzi więc do sprzeczek na tym tle, gdy nagle okazuje się, że dana garderoba jest już zajęta przez jakiegoś wymęczonego, wczorajszego aktora, który po prostu wykorzystał ją jako dodatkowe mieszkanie.

Co można więc znaleźć w takim pomieszczeniu? Lustro bądź lustra, gdzie można do woli przeglądać się w stroju i upewniać się, że wszystko jest należycie dopasowane. Zdarza się, że cała, jedna ściana jest zamieniona na lustro z małymi lampkami, ale przeważnie na wyposażeniu garderoby jest jedna lub dwie toaletki. Do tego kanapa lub łóżko, fotel i krzesło, stół bądź stoliczek i szafy oraz szafki najróżniejszych rozmiarów rozmiarów, gdzie można przechowywać naprawdę wiele rzeczy (chociaż nie ma co udawać, że zwykle znajdują się tam prywatne ubrania aktorów oraz stroje przeznaczone do kolejnych występów). Coraz częściej jednak trafiają się też i telewizory z magnetowidami oraz, co dziwniejsze, komputery, zastępujące powoli maszyny do pisania.

Okna, z szybami wykonanymi z zamglonego szkła, wychodzą na ulicę - otwierają się tylko od góry, umożliwiając nieznaczne uchylenie i sprawną cyrkulację powietrza ze względów bezpieczeństwa. Moore Theatre co prawda okazał się być wolny od tego typu skandali, ale nie raz i nie dwa zdarzało się, że aktor czy aktorka w kryzysie po prostu dokonywał ostatecznego skoku przez okno, prosto na ulicę. A tego nikt nie chce, takie wydarzenie choć przykuwa uwagę, nie jest dobre dla teatru ani świata aktorskiego.


REKWIZYTORNIE I MAGAZYNY, PIWNICE

Gdzieś trzeba przechowywać wszystkie gadżety, rekwizyty, ubrania, peruki, meble i całą resztę, która dla przeciętnego widza teatralnego nawet nie istnieje. Moore Theatre posiada kilka sporych rekwizytorni i magazynów rozmieszczonych w różnych miejscach gmachu - od magazynów umieszczonych bezpośrednio przy lub pod sceną, poprzez rozległe hale i korytarze rozciągające się pod całym budynkiem tworząc z pozoru nieskończony labirynt.

Wszystko jest jednak rozmieszczone według odpowiedniego klucza, ustalonego przez dwie osoby (trzy nawet, ale póki co nikt nie jest pewny, kim jest ta trzecia) odpowiedzialne za tę właśnie część teatru. Steven Macher i Richard Kowalsky co prawda są zatrudnieni dopiero od niecałej dekady, ale ich system i klucz naprawdę pomaga i usprawnia pracę. Niektórzy twierdzą nawet, że tak wyglądał oryginalny, pierwszy system i sposób zarządzania Moore Theatre...

Jest więc tutaj przechowalnia mebli, zbrojownia, hala gdzie trzymane są elementy plenerowe, w innym pomieszczeniu gromadzone są wyroby szklane i metalowe, w kolejnym imitacje biżuterii oraz czasami nawet prawdziwa, w następnych pracowniach są instrumenty oraz dodatki do kostiumów jak i same kostiumy. Część z tych bezcennych, mających swoją własną historię przedmiotów znajduje się w magazynie najbliżej sceny i są wykorzystywane przy bieżących spektaklach, tak aby prędko trafiły na swoje miejsca w odpowiednim momencie przedstawienia.

Reszta czeka cierpliwie na swoją kolej, aż pracownicy - tak zwani rekwizytorzy - zejdą pod teatr i odnajdą niezbędne rekwizyty. Ich ilość i różnorodność naprawdę potrafi oszołomić, a swobodne poruszanie się po magazynach wymaga nie lada wprawy; korytarzy jest mnóstwo, pomieszczeń jeszcze więcej, do tego nie wszystkie są należycie oznaczone. Dla starych, doświadczonych osób, którzy pracują w teatrze od lat nie stanowi to problemu, ale jakiś nowy, świeżo zatrudniony technik czy asystent może się zgubić w gąszczu korytarzy.

I zamiast do magazynu z ubraniami taki biedak może trafić do zejścia do kanalizacji, pamiętającego jeszcze czasy prohibicji i zakazu handlu alkoholem. W teatrze, zwłaszcza tak wielkim jak Moore, są też normalne pracownie, zatrudniające stolarzy, tapicerzy, malarzy i innych fachowców, skupiających się na tym, by aktorzy i teatr wyglądali jak... jak aktorzy i teatr. Charakteryzatorzy mają swoją osobną część rekwizytorni i bardzo niechętnie wpuszczają tam kogoś innego, niż samych aktorów. Nawet dyrekcję czy przedstawicieli Seattle Theatre Group, de facto prawowitych właścicieli teatru. Sami natomiast dość często korzystają z dobrodziejstw magazynów i, gdy nikt nie patrzy, wynoszą co się da. Ale zawsze przynoszą! Wyprane, czyste i pachnące, chociaż raz można było zobaczyć plamki czegoś czerwonego na peruce i sukience.


FOYER, PARTER

Zgodnie z ogólnie przyjęta definicją i znaczeniem tego słowa, foyer to nic innego jak duże i rozległe pomieszczenie, gdzie można odpocząć w bardzo komfortowych warunkach przed rozpoczęciem spektaklu lub w czasie jego przerwy, ewentualnie już po zakończeniu, na uroczystości poświęconej danej sztuce, aktorowi, aktorce czy innej ważnej osobistości. Moore Theater nie byłby jednak sobą, gdyby i tutaj nie dokonano małych zmian - już od pierwszych lat istnienia teatru, jeszcze na początku dwudziestego wieku, nie poprzestano tylko na jednym tego typu miejscu.

Tak, w tym budynku są dwa foyer. Jedno na parterze, ogólnie dostępne i jedno na przedostatnim piętrze, przeznaczone dla tak zwanych elit i wyższych sfer. Różnice są oczywiste na pierwszy rzut oka i będąc na parterze wstęp do foyer jest z dwóch stron - z holu wejściowego lub bezpośrednio z widowni, po uprzednim uchyleniu dwuskrzydłowych, masywnych, dębowych drzwi bardzo dobrze tłumiących dźwięki. Akustyka w teatrze jest w końcu bardzo ważna, to nie jest kino, gdzie można wrzucić ile się chce głośników i już po sprawie. Tutaj liczy się prawdziwe, namacalne wręcz obcowanie ze sztuką.

A foyer tylko w tym pomaga. Przestronna sala z licznymi sofami i kanapami, na których można usiąść i zrelaksować się czekając na wznowienie występu bądź jego rozpoczęcie sprawia naprawdę przyjemne wrażenie - meble są bardzo eleganckie, bogato zdobione, wykonane z dbałością o wszelkie detale i szczegóły. Kolorystycznie są utrzymane w przyjemnej dla oka, stonowanej palecie, troszeczkę tylko kontrastującej z ciemnymi barwami drewna. Złoty, czerwony i kremowy jedwab pięknie komponują się z ciemnem dębu, orzecha czy czernią mahoniu. Posadzka jest pokryta czerwonym welurem, nie najwyższej jakości, ale za to idealnym do szybkiego czyszczenia, podobnie jak ściany pokryte boazerią z delikatnym wzorkiem.

Funkcjonalność i elegancja, tak można określić to miejsce. Życia i świeżości dodają liczne rozłożyste kwiaty w masywnych, potężnie wyglądających donicach oraz wystawione na płótnie plakaty reklamujące nadchodzące premiery oraz spotkania z ludźmi z branży, a dziesiątki - jak nie setki - kryształowych kieliszków wiszących tuż obok butelek najprzedniejszych alkoholi tylko zachęcają do konwersacji na najróżniejsze tematy.




FOYER, PIĘTRO, CENTRUM/WEJŚCIE

Dla wielu Spokrewnionych pierwsza wizyta w Elizjum zarządzanym przez Toreadorów bardzo często jest szokująca. Neutralne miejsce umieszczone praktycznie pod samym nosem bydła, może wydawać się nie do końca odpowiednie dla socjalny spotkań nieumarłych, ale jak to mówią, najciemniej jest właśnie pod latarnią. Nikt normalny nie będzie przecież szukał czegoś podejrzanego pod własnym dachem, prawda? I chociaż wszystko oficjalnie należy do STG - Seattle Theatre Group w osobie Adama Carpentera - to rzeczywistą właścicielką i jedynym prawdziwym zarządca jest Elizabeth Page. Primogen. Toreador. Wampir i miłośnik sztuki.

Wiele razy zdarzało się, że śmiertelni "przypadkowo" wędrowali schodami aż na samą górę budynku tylko po to, by natrafić na solidne drzwi z klonu i jesionu, wzmocnione stalowymi pasami, zabezpieczone dodatkowo elektronicznym zamkiem wymagającym karty dostępu (aczkolwiek znajduje się tutaj także i zwyczajny, nieco starodawny zamek na klucz). Nie ma tu żadnych ozdób, ani tablic informujących co kryje się za eleganckimi drzwiami. Są tylko schludne schody, czyste ściany i gładkie poręcze.

Dopiero po przekroczeniu progu Elizjum trafia się do niewielkiego korytarza, w którym poza wieszakami na ubrania wyglądającymi jak antyki sprzed wielu, wielu lat I dużą tablicą korkową przeznaczoną dla Spokrewnionych wymieniających się informacjami można znaleźć nieumarłego bramkarza, pilnującego porządku oraz oficjalnie witającego (czy też wypraszającego) każdego Spokrewnionego. Jest to również miejsce chyba najlepiej oświetlone ze wszystkich - pod sufitem zamontowane zostały małe, ale bardzo liczne lampy, dzięki czemu każdy wkraczający do Elizjum jest doskonale oświetlony i widoczny. Względy bezpieczeństwa, o.

Krocząc po miękkim dywanie i lawirując między szerokimi, wygodnymi małe stoliki - nie są zbyt wysokie ani szerokie, bardziej przypominają malutkie stoliczki do kawy niż szerokie i wygodne stoły restauracyjne. Są rozstawione w rozsądnych odstępach, dzięki czemu każdy może się w spokoju rozsiąść na wysokim krześle czy też głębokim fotelu. Na blacie każdego z tych lakierowanych, hebanowych mebli znajdują się nieduże lampy. Ich żarówki, skryte za czerwonymi abażurami delikatnie tylko rozświetlają mrok, ale nie komu to szczególnie przeszkadza. W końcu Spokrewnieni są Dziećmi Nocy. Ciemność to ich domena.

Ponadto to właśnie z centralnej części foyer - a więc i Elizjum - najłatwiej i najszybciej dostać się do innych miejsc i pomieszczeń.


FOYER, PIĘTRO

Zaproszenie do tego foyer jest uznawane za największy zaszczyt i wyróżnienie w całym Seattle i nie bez powodu! Całe przedostatnie piętro (a może nawet i dwa ostatnie piętra) to nic innego jak ekskluzywny, elegancki klub, będący jedną wielką otwartą przestrzenią, z wydzielonymi może dwoma czy trzema pomieszczeniami. Wstęp tutaj mają naprawdę nieliczni poza garstką wybranych - dyrekcja teatru tutaj nie zagląda, bo po prostu jej nie wpuszczą. To miejsce jest dożywotnio dzierżawione przez przedstawiciela Seattle Theatre Group. Adam Carpenter, bo o nim mowa, rzekomo dzierżawi to miejsce w imieniu jakiejś dziewczyny, ale ile w tym prawdy, nikt nie wie. Faktem jest jednak to, że za dnia drzwi na klatce schodowej są zamknięte na głucho i dopiero wieczorem, tuż po zachodzie słońca, zostają otwarte, zapraszając do środka wybranych.

Oczywiście o tym, kto wejdzie, nie decyduje Adam, skądże znowu, tylko pan Hook. Niepoprawny optymista, który wedle większości osób związanych ze światem teatralnym jest po prostu prostakiem słuchającym hałasu, a nie muzyki. Jak bowiem inaczej opisać bladego gościa, który bez przerwy mówi o muzyce, i to muzyce grunge'owej, rockowej, czy nawet i cięższych odmianach? Ale to właśnie on pilnuje wstępu do foyer i decyduje, kto może przekroczyć próg.

Wewnątrz panuje niemal wieczny półmrok, rozświetlany tylko miękkim, ciepłym światłem z licznych lamp rozmieszczonych na stolikach i wiszących na ścianach. Nie ma tutaj żadnego wielkiego żyrandola, czy wiszących kandelabrów ze świecami, nic z tego. Są tylko małe, zdobione lampki z żarówkami skrytymi pod czerwonymi abażurami, nieśmiało rozpraszającymi ciemność. Okna natomiast są zamknięte na głucho i przykryte ciężkimi, czarnymi zasłonami przypominającymi teatralną kurtynę - w pewnym sensie sprawia to wszystko całkiem romantyczne wrażenie, a wygodne, szerokie kanapy z niezliczonymi poduchami rozstawione przy każdej ze ścian tylko to potęgują.

Jedynie przy wspomnianych już, zasłoniętych oknach znajdują się fotele i pufy, masywne, puchate i miękkie meble, a małe stoliki rozrzucone tu i tam są nieustannie zastawione kieliszkami, kubkami i filiżankami (oraz, w paru przypadkach, książkami i czasopismami). W każdym z kątów stoją masywne, potężne drewniane głośniki, a centralne miejsce na jednej ze ścian zajmuje imponujących rozmiarów telewizor, podłączony do odtwarzacza kaset VHS. Jest tu nawet bar, z szerokim kontuarem z lakierowanego hebanu i znajdującą się za nim, nieznacznie tylko mniejszą, przeszkloną chłodziarką pełną niedużych buteleczek wypełnionych jasnym i ciemnym, czerwonym płynem z ręcznie wypisanymi etykietkami (A, B, AB, 0, a na jednej z buteleczek, mającej pojemność mniej więcej trzystu mililitrów, znajduje się nawet narysowane serduszko). Na najniższej półce chłodziarki leży stos kilkunastu woreczków z krwią, najpewniej skradzionych z jednego ze szpitali, a jeżeli ktoś woli krew cieplejszą, to zawsze można ją podgrzać w taki czy inny sposób. Nie ma też krzeseł, są tylko typowe stołki barowe, proste, bez oparcia, ale wygodne.

Wystarczy udać się do jednego z kilku mniejszych pokoików, przeważnie zamkniętych na klucz, który posiada Opiekun Elizjum lub sama Elsie, czyli tak naprawdę właścicielka i gospodyni Elizjum. W jednym z pokoików są dwa stanowiska komputerowe, podłączone do internetu, wyposażone w drukarki, faksy i skanery, a nawet i dżojstiki oraz parę gier, dla tych znudzonych codziennym nieżyciem. Do tego wygodne fotele i słuchawki, by nikomu nie przeszkadzać i folia na podłodze, jeśli ktoś miałby ochotę na trochę żywszy posiłek.

Reszta pomieszczeń to nic innego, jak schronienie, gdzie każdy może w spokoju odpocząć, bez obaw, że ktoś odsłoni okna, wbije kołek w pierś albo utnie łeb. Z tego względu znajdują się tam głównie łóżka, kanapy i materace wszelkiego rodzaju, tak, by każdy mógł przeczekać do zachodu słońca w jak najbardziej komfortowych warunkach. I, oczywiście, nie brakuje też folii, gdyby komuś zachciało się bawić jedzeniem...


FOYER, PIĘTRO, PRZY OKNACH

Jak przystało na sam szczyt budynku teatru, widok na miasto jest naprawdę spektakularny. Co prawda większość krajobrazu zajmują tutaj sąsiednie budowle i dopiero w oddali widać wody jednej z wielu zatok, ale czasami warto poświęcić kilka chwil na podziwianie nocnej panoramy Seattle. Rozświetlone lampami ulicznymi, neonami, reflektorami samochodów a także blaskiem księżyca i gwiazd Szmaragdowe Miasto naprawdę zapiera dech w piersiach. Problem w tym, że bardzo niewielu bywalców Elizjum decyduje się na taki krok.

Okna foyer są bowiem zamknięte na głucho. Nie da się ich otworzyć ani z zewnątrz, ani od środka. Co więcej, za dnia są zabezpieczone antywłamaniowymi roletami, dzięki czemu nikt niepowołany nie dostanie się do środka; śmiertelnicy są przekonani, że Elizjum to bardzo elitarny, nocny klub, do którego wstęp mają tylko i wyłącznie wybrani przedstawiciele świata sztuki, zwłaszcza ci powiązani z teatrem w taki czy inny sposób. Te zabezpieczenia nie budzą więc żadnych podejrzeń, ale i tak nie zmienia to faktu, że przez cały dzień i całą noc okna są zasłonięte bardzo grubymi i ciężkimi, czarnymi zasłonami przypominającymi teatralną kurtynę.

To, w połączeniu z ciemnym drewnem i czerwienią dodatków w postaci abażurów, skóry oraz samej krwi sprawia całkiem romantyczne wrażenie. O ile w centralnej części foyer znaleźć można stoliki otoczone krzesłami, a przy barze jedynie stołki, tak pod oknami rozstawione są fotele i pufy, sofy i narożne kanapy. Miękkie, masywne, głębokie i w znacznej mierze puchate meble, regularnie okupowane przez Spokrewnionych ceniących sobie luksus, wygodę oraz towarzystwo. Jedyne miejsca, które pozostają względnie niezajmowane i nie cieszą się popularnością, znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie wysokich głośników.

Te kolumny, wykonane nie tylko z tego samego drewna co blaty stolików i baru, ale dodatkowo obite na krawędziach czerwonawą skórą, potrafią dzięki swej sile wprawić w drżenia większą część całego foyer. Są oczywiście fanatycy muzyki, ciężkiego brzmienia oraz uczucia jakie towarzyszy drganiom organów wewnętrznych wynikającym z bliskiego sąsiedztwa głośników, ale stanowią rzadkość. Może to i dobrze...


FOYER, PIĘTRO, BAR

Nie każdemu jednak pasuje wieczne przesiadywanie przy stolikach. Bardzo wielu nieumarłych zwyczajnie woli udać się w głąb foyer, by zasiąść bądź też oprzeć się o szeroki kontuar, wykonany nie tylko z lakierowanego, błyszczącego i niemalże całkowicie czarnego hebanu, ale także i nieznacznie tylko jaśniejszego marmuru. Nie ma tutaj jednak żadnych foteli czy krzeseł, tylko standardowe, obite miękką i nieznacznie skrzypiącą skórą stołki, na metalowych, dość szerokich nóżkach zwieńczonych gumowymi podkładkami.

Ten drobny detal sprawia, że posadzka i dywan foyer nie zostaną w żaden sposób zniszczone. Jedyne ryzyko jest związane z faktem, że jakiś Spokrewniony może rozlać vitae - krew, jak wiadomo, jest bardzo trudna do wywabienia. A przy barze właśnie najłatwiej o taki wypadek. Za kontuarem widać bowiem nieznacznie tylko mniejszą, przeszkloną chłodziarkę, rozświetloną delikatnym błękitnym światłem. W niej znajdują się niewielkie buteleczki pełne jasnego i ciemnego, czerwonego płynu; wszystkie są opatrzone małymi etykietkami z ręcznie wypisanymi grupami krwi (A, B, AB oraz 0, na jednej zaś butelce, o pojemności nie przekraczającej trzystu mililitrów, widać nawet narysowane serduszko).

Na najniższej półce chłodziarki leży stos kilkunastu woreczków z krwią, najpewniej skradzionych z jednego ze szpitali. Jeśli jednak ktoś woli krew cieplejszą, znacznie bardziej przypominająca tą upuszczoną prosto z ciała śmiertelnik, to zawsze można ją podgrzać w taki czy inny sposób. Mikrofalówka jest dostępna, znajduje się jednak pod barem, tak, by nikomu nie przeszkadzać i nie psuć całej estetyki pomieszczenia. Zresztą, to obok niej znajduje się wieża audio. Sprzęt ten pamięta lata osiemdziesiąte - składa się z dużego, masywnego magnetofonu, trochę tylko mniejszego tunera radiowego (podłączonego jednocześnie do policyjnego radia), ogromnego wzmacniacza, korektora graficznego do którego ktoś (najpewniej Samuel) przykleił kartkę z napisem "nie dotykać bo kły wyrwę", gramofonu oraz amplitunera.

Grube, długie na wiele metrów kable są tak poprowadzone, by nikt się o nie potknął i by nie rzucały się w oczy - znajdujące się w kątach foyer wysokie, ciężkie kolumny, z których często rozbrzmiewa muzyka pochodząca z kaset magnetofonowych, płyt winylowych oraz płyt kompaktowych. Zbiór, liczący już niemalże sto kaset i drugie tyle płyt obu rodzajów jest częścią kolekcji Samuela. Hook, gdy nie pełni obowiązków bramkarza, bardzo często bawi się w dj-a i zamęcza Spokrewnionych muzyką.


FOYER, PIĘTRO, POKOJE GOŚCINNE

Centralne miejsce na jednej ze ścian zajmuje imponujących rozmiarów telewizor, podłączony do odtwarzacza kaset VHS od sieci telewizji kablowej. Wybór kanałów oraz filmów i programów na taśmach jest dość duży, więc każdy - nawet najbardziej wybredny - gość Elizjum znajdzie coś dla siebie. Oczywiście przeważnie telewizor jest wyłączony, ewentualnie stanowi tylko źródło obrazu, bo wszelki dźwięk jest wyciszony. Spokrewnieni muszą wiedzieć, co się dzieje nie tylko w ich mieście, ale także poza nim, w stanie i całym kraju oraz na świecie.

Kanały informacyjne są więc najpopularniejsze. Zwłaszcza tak zwana "piątka", z uroczą panną Herrera na którą coraz łapczywiej spogląda jeden z ghuli oraz "szesnastka", z weteranem wiadomości telewizyjnych. Joseph Pitts cieszy się zresztą szacunkiem większości młodszych Toreadorów, chociaż oczywiście o tym nie wie, na całe szczęście.

Idąc dalej, w głąb Elizjum, można natrafić na kilka niedużych pomieszczeń. Są to pokoje przeznaczone dla Kainitów, którzy niezbyt przepadają za tłokiem i ściskiem czy wręcz towarzystwem niektórych Spokrewnionych. Przez większość dnia i nocy miejsca te są jednak zamykane na klucz; wystarczy co prawda odezwać się do Samuela, Elsie czy nawet i jednego z ghuli urzędujących jako obsługa i poprosić o udostępnienie tych czterech ścian, ale nie wolno przesiadywać w nich za długo. Pokoi jest tylko kilka, wampirów - znacznie więcej.

W jednym z pomieszczeń są dwa stanowiska komputerowe, podłączone oczywiście do internetu i wyposażone w drukarki, faksy i skanery, a nawet i dżojstiki oraz parę gier, dla tych znudzonych codziennym nieżyciem. Do tego są tutaj wygodne fotele i słuchawki, by nikomu nie przeszkadzać i folia na podłodze, jeśli ktoś miałby ochotę na trochę żywszy posiłek.

Pozostałe pokoje w znacznej mierze są małymi, przytulnymi schronieniami, gdzie każdy może w spokoju odpocząć, bez obaw, że ktoś odsłoni okna, wbije kołek w pierś albo utnie łeb. Z tego względu znajdują się tam głównie łóżka, kanapy i materace wszelkiego rodzaju, tak, by każdy mógł przeczekać do zachodu słońca w jak najbardziej komfortowych warunkach. I, oczywiście, nie brakuje też folii, gdyby komuś zachciało się bawić podczas ewentualnego posiłku.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości