Polowanie na lisy

Akt I | West Side | Cook County Preservation

Polowanie na lisy

#1
Nerwy jakie towarzyszyły Nel tej nocy nie miały wiele wspólnego z głodem, choć ten z pewnością tylko go potęgował. To tęsknota nie dawała jej spokoju. Tak, łaknęła krwi lecz jej myśli i emocje owładnięte były tylko jednym... niepewność oraz irracjonalny strach przed odrzuceniem sprawiały, że chciała tego bardziej. Jednak to nie ona dyktowała warunki, musiała pogodzić się z jego decyzją. Tyle się ostatnio działo, a jej otoczenie nie mogłoby nawet przypuszczać jak bardzo obchodziły ją sprawy minionych nocy. W tym, przede wszystkim, unicestwienie Kuruka. Jeśli coś mogło zagrozić tak silnemu Gangrelowi to jedyne co jej pozostało to ukrycie się pośród leśnej krzewiny i czujne, cierpliwe oczekiwanie. I ten krótki moment tuż przed skokiem na ofiarę, który w naturalnych okolicznościach wypełniłoby jedno ciężkie, głośne uderzenie serca. Teraz jednak nic, poza jarzącymi się czerwienią oczami nie mogło wyróżnić Nel na tle jej spowitego mrokiem otoczenia. Zgarbiona w pozycji, w której tak rzadko widywali ją inni Spokrewnieni przywodziła na myśl zwierzę, lecz była innego rodzaju łowczynią. A najgłośniejszym wezwaniem dla Bestii był głód. Choć w wytwornej społeczności Elizjum słowo to uchodziło niemal za tabu, miało ono dla Nel znacznie inny, mniej obcy wydźwięk. Zmiażdżyła dłonią niewielkie leśne stworzonko, które niefortunnie się pod nią wkradło... jego drobne kostki chrupnęły łamane pod jej chłodną skórą. Lubiła polować, czuć się częścią lasu. Zupełnie tak jakby żyła razem z nim. Była to jedyna nieludzka rozrywka, której poddawała się z prawdziwą chęcią. Ofiara musiała jednak spełniać jej wymagania: nie interesowała ją zwierzyna łowna, jej celem były inne drapieżniki. Pomyślała jak cudownie byłoby zakończyć pościg wgryzając się w gardło człowieka, lecz szybko odegnała te myśli nim pozwoliłaby im sobą zawładnąć, przyjmując jego kształt. Nawet jeśli ich krew szybciej zaspokajała wampirzy głód, jedyne polowanie zdolne złagodzić jej zwierzęcy instynkt musiało zakończyć się śmiercią. Dla tej Spokrewnionej, karmienie i łowy odpowiadały zupełnie różnym przeżyciom, lecz tylko to pierwsze pozostawiało ją z tak silnym niedosytem.

TREŚĆ WIDOCZNA WYŁĄCZNIE DLA AUTORA, ADMINISTRACJI, NARRATORÓW ORAZ OSÓB UPOWAŻNIONYCH.

Re: Polowanie na lisy

#2
Towarzyszące emocje stale się utrzymywały, przynajmniej wtedy, gdy jego nie było w pobliżu. Wgryzły się i niczym pasożyt trawiły umysł Spokrewnionej, która w takich momentach zdawała się tracić grunt pod nogami. To co miało tej nocy pomóc, to polowanie, które miało skupić w pełni jej uwagę na tym właśnie nocnym rytuale, gdzie niczym dziki zwierz szukała ofiary. Nie zależało jej jednak tylko na zaspokojeniu głodu i oderwaniu myśli od dręczących jej emocji. Inny jej cel był bardziej prymitywny, instynktowny wręcz. Mimo iż jej nawyki żywieniowe nie cieszyły się popularnością, to znacznie preferowała swoją zabawę, unikając ataków na ludzi.
Cornelia udała się do jednego z terenów zielonych w West Side, szukając konkretnego kudłatego drapieżnika. W ciemnościach trudno jednak wypatrzeć było sylwetki dzikich zwierząt, aczkolwiek potrafiły je zdradzić błyszczące ślepia. Było to jednak za mało, by polowanie miało być skuteczne, to też neonatka użyła swych nadnaturalnych mocy, by lepiej widzieć w ciemnościach. Lawirowała ostrożnie między drzewami, nasłuchując odgłosów i wypatrując widoku ogoniastych stworzeń. Aktywność lisów była nocą wysoka, to też szanse na znalezienie przynajmniej jednego z nich pośród tutejszych zielonych terenów nie były małe.
Uszu wampirzycy dochodziło momentami huczenie sów, które podobnie jak ona polowały, z tym, że te latające drapieżniki szukały małych gryzoni. Musiała być nader ostrożna, gdyż zdradzała ją nieumarła aura szczególnie nielubiana przez zwierzęta, co tylko utrudniało polowanie. Udawało się jej jednak ostrożnie stąpać i w większości nie robić zbytecznego hałasu.
Minęło trochę czasu. Cornelia bacznie obserwowała swoje otoczenie, co raz słysząc dźwięki ponad jej głową, dochodzące z gałęzi drzew. Były to ptaki lub inne pomniejsze zwierzęta, które w tej chwili jej nie interesowały. Wreszcie, po pewnym czasie wędrówki i poszukiwań dojrzała stworzenie o rudo-białej sierści, obwąchującego ziemię pomiędzy drzewami. Lis nie zauważył dziewczyny, a przynajmniej nie od razu. Zrobiła raptem kilka kroków, nim nadepnęła na gałązkę, która pod ciężarem jej ciała chrupnęła, zwracając uwagę zwierzyny.
Ślepia rudego ogoniastego zwróciły się w jej stronę. Widząc większego drapieżnika zmierzającego w jej stronę, czując instynktownie czym była i rozumiejąc, że jest zagrożony, popędził na swoich czterech łapach w przeciwnym kierunku. Wampirzyca ruszyła w pogoń, i choć nie była tak szybka jak większość zwierząt, to nadrabiała brakiem zmęczenia i brakiem potrzeby łapania oddechu, jak i również nadnaturalnymi zdolnościami.
Ofiara i bestia śmigały między drzewami w wyścigu o życie i śmierć. Lis nie oglądał się za siebie. Doskonale słyszał odgłos pędzącej za nim nieumarłej kreatury i wiedział, że musi biec, by żyć. Neonatka powoli zbliżała się do czworonoga, unikając nisko wiszących gałęzi oraz stojących na drodze pni drzew. Wreszcie wyskoczyła z ogromną siłą w jego kierunku, łapiąc zwierzę i powalając je na ziemię.
Lis wierzgał w uścisku Spokrewnionej, próbując się uwolnić, lecz niestety był już stracony. Wkrótce w jego cielsku zatopiły się kły wampirzycy, która wypiła jego krew właściwie do ostatniej kropli, zasilając swoje zasoby vitae (uzyskano 2 punkty krwi).
Było to jednak za mało, by swobodnie kontynuować tę noc, to też polowanie zostało kontynuowane. Po jakimś czasie udało się znaleźć drugiego, przemierzającego teren czworonoga, gdzie pościg przebiegł podobnie, i tak samo truchło zostało całkowicie pozbawione krwi (uzyskano 2 punkty krwi).
Chcąc szukać dalej, neonatka nie natrafiłaby już na nic więcej poza starymi śladami. Raczej nie było szans znaleźć więcej ofiar na tym terenie, a przynajmniej nie w tej chwili. Jeśli cokolwiek czaiło się w pobliżu, z pewnością było świadome obecności Nel po tych szaleńczych biegach i łapczywym żywieniu się na lisach, i nie miało zamiaru wytykać nosa póki chodzący trup się tam znajdował.

Re: Polowanie na lisy

#3
Pożywiona, Nel odrzuciła truchło lisa od siebie i położyła się na plecach na leśnym podszyciu otępiając na powrót swoje zmysły. Do świtu pozostawało jeszcze kilka godzin i wampirzyca była skora spędzić je w tym miejscu, nawet jeśli wszystko co miała zamiar robić to czekanie. Nie byłby to w końcu pierwszy raz, a nie należała do nazbyt ambitnych osób... do szczęścia brakowało jej tylko jednego. Oblizała wargi i niezadowolona przetarła je dłonią, gdy pośród posoki zaplątała się sierść jej ofiary. Mimowolnie zastanowiła się, co pomyśleliby o niej bywalcy La Liberté, gdyby ją teraz widzieli i zaśmiała się z poczuciem satysfakcji... i przewagi, że udało jej się zachować cząstkę siebie z dala od ich złośliwych, oceniających spojrzeń. Z prawdziwą przyjemnością oddawała się zachowaniom, które podbudowywały w niej przynależność do klanu Gangreli... gdy tylko mogła, a przecież nie miała ku temu tak wielu okazji. Z chęcią zjadłaby więcej, ale nie była już głodna i potrafiła rozważyć inne tematy.

Sprawa zniszczenia Kuruka była zagadkowa i z jej punktu widzenia dość niepokojąca... w końcu mowa była o Spokrewnionym znacznie starszym i potężniejszym od niej, posiadającym umiejętności, których być może ona nigdy nie posiądzie. Nie potrafiła przejść obok tego obojętnie, w końcu chodziło o Gangrela i to w dodatku opiekuna Elizjum, w którym pracowała... w niemałej mierze dzięki niemu samemu. Gdzieś w tyle swojego umysłu dostrzegła też w tej sytuacji szansę... szansę, by ugruntować własną pozycję w Chicago i zbliżyć do braci, choćby ci do końca mieli spoglądać na nią z podejrzliwością. Wraz ze zniszczeniem Kuruka Dzikusy skryły się na powrót na granicy cywilizacji, co postawiło ją samą w niezwykłej, uprzywilejowanej pozycji. Jej minusem był oczywiście fakt, że raczej będzie musiała działać w pojedynkę, by nie zwrócić niczyjej uwagi... a sama świadomość wywoływała w niej lęk. Jakkolwiek nie starałaby się dopasować do schematu działania Gangreli, nie była samotniczką i najlepiej odnajdywała się w grupie. To tylko potęgowało poczucie osierocenia, które napędzało jej działania.

Nie miała innego sposobu kontaktu z nim, jak tylko czekać i pozwolić mu się wytropić. Wiedziała, że jeśli tylko trafi na jej ślad odnalezienie jej nie zajmie mu wiele czasu i miała nadzieję, że w świetle ostatnich wydarzeń on również odczuję taką potrzebę. Nawet jeśli istniały inne miejsca, w których mogłaby spędzić resztę nocy to żadne nie mogło się dla niej równać z choćby niewielką szansą na ponowne ujrzenie jego pięknej twarzy. Sama nadzieja miała nad Nel taką kontrolę, że gotowa była zrobić cokolwiek... wszystko. To była... miłość. I to taka, przy której blakły wszystkie inne ziemskie doznania. Nie sądziła, aby ktokolwiek inny na świecie mógł ją teraz zrozumieć, jej uczucie było szczere i silne. Jego... natura zastanawiała ją jednak, budziła obawy. Nie mogła pozwolić, by cokolwiek skalało to co ich łączyło dlatego odegnała je jak tylko się pojawiły. Nie będzie tego rozważać. Zamiast tego podniosła się z ziemi i nie otrzepując wilgotnych liści z płaszcza zaczęła wspinać na jedno z pobliskich drzew. Zdecydowanie lepiej - i bezpieczniej - czuła się na wysokości.

Re: Polowanie na lisy

#4
Polowanie było udane, a łowczyni w rezultacie była zadowolona. Ugasiła zarówno pragnienie, jak i również swoją morderczą pasję. Jej widoczny brak poszanowania dla egzystujących norm społecznych Spokrewnionych z całą pewnością spotkałby się z pogardą, ale na szczęście nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby ją oceniać i wytykać palcem i wyśmiewać. Była tylko ona i otaczająca ją natura, z którą mogłoby się zdawać była teraz bliżej niż z innymi wampirami.
Sytuacja Gangreli, nad którą dumała Cornelia, była nieszczególnie ciekawa. Klan był do niedawna zjednoczony, z coraz bardziej klarownym, wspólnym celem. Wszystko to jednak zostało roztrzaskane, gdy zadano ostateczną śmierć liderowi Dzikusów. Jak na ironię, kreowało to rzeczywiście szansę dla neonatki, by poprawić jej pozycję. Z drugiej jednak strony, czy rzeczywiście mogła coś zdziałać w tej sprawie, skoro szefostwo Camarilli nie zdawało się robić żadnych widocznych postępów?
Niezależnie od tego, czy istniały jakieś rzeczywiste szanse na znalezienie tropu, Cornelia musiała wpierw dowiedzieć się nieco więcej, a jedyna osoba, która mogła jej powiedzieć coś na ten temat był Elias, który pojawiał się wtedy, kiedy chciał, odnajdując swoją podopieczną za sprawą magii więzów krwi, która ich łączyła.
Nie mogła jednak liczyć na jego prędkie przybycie, to też mogła jedynie skupić na nim swe myśli i mieć nadzieję, że prędzej czy później wyczuje jej potrzebę i odnajdzie ją w tej przytulnej dziczy, spoglądając z wysokości, kryjąc się gdzieś na gałęzi jednego z drzew, gdzie żaden przypadkowy przechodzień nie mógłby jej zobaczyć.
Minęła godzina, może dwie. Trudno było powiedzieć. Jednak dla wampirzycy ten czas zdawał się niczym wieczność, gdy wyczekiwała na przybycie Eliasa, który mógł, ale nie musiał przybywać do utęsknionej siostry. Gdyby była człowiekiem, to w toku oczekiwania zapewne by usnęła. W obecnej jednak sytuacji trwała, bacznie obserwując otoczenie.
W którymś momencie usłyszała szelest nad sobą. Nie wiadomo kiedy dokładnie pojawił się nad nią jej Sire, trzymający się jedną ręką gałęzi, a drugą masując podbródek, z zaciekawieniem patrząc na dziewczynę w jej obecnej, dość interesującej pozie.
Image Znalazłaś sobie ciekawe miejsce. Hmm. — Rzekł cicho, bez emocji, stojąc nad Cornelią.

Re: Polowanie na lisy

#5
Samo czekanie nie doskwierało Nel tak bardzo, jak rosnąca świadomość swojej samoizolacji. Najbliżsi ludzie znajdowali się wiele kilometrów dalej i nawet zwierzęta pouciekały spłoszone zapachem krwi, jaki po sobie zostawiła. Dziewczyna trwała we względnym bezruchu opierając o konar i odrzucając dłonią z twarzy splątane loki. Godziny przeminęły jej na rozmyślaniu o bracie oraz nasłuchiwaniu odgłosów nocnego ptactwa. Nie była szczególnie wnikliwą osobą i niezwykle rzadko zawracała sobie głowę zawiłymi intrygami spokrewnionych Chicago. Po prostu... nie chciała być tu sama. Potrzeba ujrzenia Eli'a była jednak silniejsza od chęci znalezienia się wśród klientek La Liberte i wsłuchiwania się w ich opowieści o problemach codziennego życia. Niechętnie też by się do tego przyznała, ale nie odrzuciłaby czułego uścisku ze strony którejś z nich. Żadna z tych rzeczy nie mogła jednak pomóc jej rozwiązać problemu, który dotknął społeczności Gangreli.

Jedyną korzyścią z tak traconych godzin okazała się przelotna myśl o nabyciu własnej trzody lub ghula, lecz przecież nie stać jej było na podjęcie takiego ciężaru. Nie w sytuacji, gdy wcale nie czuła się pewnie we własnej pozycji w Chicago. A James? Czy nie powinna chociaż tego z nim skonsultować? A może wręcz przeciwnie, zbytnio się nim przejmuje? Z niemałym rozbawieniem zauważyła, że sentyment ten porównywalny był z adopcją psa bez wiedzy rodzica przy mało sprzyjających warunkach mieszkaniowych... choć była pewna, że śmiertelni niejednokrotnie bardziej przejmowali się życiem swoich futrzaków, niż członkowie Rodziny trzodą. Wśród takich rozmyślań do uszu Nel dotarł szmer ponad jej głową, a gdy ujrzała w blasku księżyca przystojną twarz Eli'a, jej własna rozpromieniła się w szczerym uśmiechu.

- Czekałam na ciebie - ową oczywistość przyznała ze szczerością świadczącą o jej pełnym zaufaniu i oddaniu swojemu stwórcy. Ostrożnie pokonała dzielącą ich odległość i rzuciła się na niego w mocnym uścisku. - I oto jesteś. Tęskniłeś za mną? - Pytanie brzmiało jak nieco ironiczny żart, lecz Nel z konsternacją dosłyszała w nim nutę desperacji. Zastygła na chwilę w bezruchu nadal go trzymając z nadzieją, że Elias niczego nie zauważył. Podejrzewała, że nie spodobałoby mu się to, a ostatnim czego chciała to go denerwować. W końcu oderwała się od chłopaka i spojrzała w górę w jego oczy. - Możemy iść gdzieś indziej jeśli wolisz? - Ton Nel nie pozostawiał wątpliwości, że choć na całym świecie nie było miejsca, w którym bardziej chciałaby być niż na tej właśnie gałęzi z Eli'em to bez wahania poszłaby gdzie tylko by jej rozkazał. Zawsze była przywiązana do brata, lecz od czasu spokrewnienia zmieniło się ono w lekką obsesję. Na chwilę problem unicestwienia Kuruka zupełnie wyparował z jej głowy.

Re: Polowanie na lisy

#6
Image
Częsta izolacja i samotność były, wbrew impulsom dziewczyny, częścią egzystencji jej współklanowiczów. Podczas gdy inni zdawali się dobrze czuć przez większość czasu odizolowani od reszty wampirzej społeczności, Cornelia nieszczególnie dobrze się z tym czuła, przynajmniej nie w tym momencie. Pragnienie spotkania się ze swoim Sire wygrało i dziewczyna spędziła sporą ilość czasu po prostu czekając na jego przybycie. Pomijając samą jego obecność, której młodej nieumarłej silnie brakowało, był on oczywiście również osobą, która mogła zapewnić jej nieco więcej informacji na temat ciągnącego się od paru tygodni, wciąż nierozwiązanego śledztwa. Jeśli udałoby się Nel przyłożyć rękę do rozwikłania tej zagadki, być może Camarilla doceniłaby jej wkład i jej pozycja znacząco by się polepszyła.
Spokrewniona miała dość czasu na przemyślenia, a kwestia zdobycia śmiertelnego sługusa to coś, co nie należało do najgorszych pomysłów. Kontakt pośród śmiertelników byłby całkiem użyteczny, no i mógłby także służyć w roli pomocnika i strażnika podczas jej dziennego odpoczynku. Podczas gdy był to trafny pomysł, młoda Kainitka nie była w stanie się przemóc, by go zrealizować. Być może z czasem, gdy przestanie obawiać się o swój byt w Wietrznym Mieście, mogłaby się odważyć, by poczynić kroki w tym kierunku. A może rzeczywiście jej mentor mógłby doradzić jej w tej kwestii, w końcu trochę już ją doedukował i nie było powodu, by odmówił dyskusji również na ten temat, nawet jeśli nie było między tą dwójką szczególnie silnej więzi.
Nagłe pojawienie się stwórcy, które wybiło Cornelię z rozmyślań, wprawiło ją w doskonały nastrój, czego ten nie miał możliwości nie zauważyć gdy przywitała go promiennym uśmiechem. Gdy stęskniona Childe Eliasa rzuciła się na niego, gałąź której się trzymał prawie chrupnęła, ale na szczęście była na tyle gruba, że wytrzymała dodatkowy ciężar tej stosunkowo niedużej istoty. Miejsca w koronie drzewa nie było szczególnie dużo dla spotkań towarzyskich, dlatego oboje musieli ostrożnie stąpać po jego gałęziach.
Image Trudno nie zauważyć. — Elias pokiwał głową z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
Image Oczywiście. — Odpowiedział z ciepłem w głosie, a przynajmniej tak brzmiał dla swojej Childe, niezależnie od tego, czy mówił szczerze czy nie.
Image Hmm, szkoda by było marnować czas siedząc tutaj. Możemy się przejść trochę po okolicy. — Odparł na kolejne zapytanie dziewczyny. Jeśli wyraziła zgodę, to zeskoczył na dół i poczekał na neonatkę, po czym ruszyli powolnym krokiem między drzewami.
Image O czym więc chciałaś ze mną porozmawiać, hmm? — Rzucił do Nel idąc przed siebie powolnym, pewnym ale również nieco luźnym krokiem, jakby delektując się zieloną okolicą.

Re: Polowanie na lisy

#7
Obecność brata odegnała inne myśli z głowy dziewczyny, w tym również te istotne. Po co właściwie poszukiwała jego towarzystwa, poza samą możliwością kąpania się w jego blasku? W tym momencie po prostu o tym nie myślała. Jej nieskrywana radość nieco kłóciła się w bladością na twarzy, do której zdecydowanie bardziej pasowałyby różowe rumieńce. Wampirze kły również były lepiej dostrzegalne pod ściągniętymi wargami. Przynajmniej na chwilę jednak, z niemałą trudnością puściła Eli'a i zeskoczyła za nim na ziemię. Nagle cały świat wydawał się lepszy... cisza lasu była poruszająca i dziwnie intensywna, jakby sama w sobie stanowiła jakiś dźwięk. Blask księżyca skrzył się w rosie gromadzącej się na leśnym podszyciu. Nel nie była artystką, lecz widok ten uwrażliwiał jej martwe serce przez co opacznie zrozumiała intencje brata.

- Masz rację, tu jest tak pięknie - szepnęła rozmarzonym tonem, choć zaraz potem jej spojrzenie spoczęło z powrotem na twarzy chłopaka i już jej nie opuszczało. W nagłym impulsie przypomniała sobie gdzie porzuciła truchło swojej ostatniej ofiary i nieco może zbyt gwałtownie skierowała ich w innym kierunku. - Często tu przychodzisz? - Spytała siląc się na obojętność, lecz w istocie była bardzo ciekawa odpowiedzi. - Przyjemnie czasem porzucić zgiełk miasta i odpocząć od problemów Rodziny. Ah, to nic ciekawego, możesz mi wierzyć - wzruszyła ramionami. Co ciekawe, wcale nie czuła się jakby kłamała choć przecież zwykle uwielbiała przebywać w Elizjach i rozmawiać o głupotach. Tak naprawdę pragnęła życia, które toczył wraz ze swoją grupą poza miastem. Być może jednak, jak jej to już kiedyś zarzucił, była zbyt przylepna, by móc się w niej odnaleźć. Miała tylko nadzieję, że był w tym wyrażeniu ukryty komplement.

- Hm? - Przez dosłownie ułamek sekundy pustka w głowie Nel sprawiła, że sama nie potrafiła odpowiedzieć na zadane przez Eli'a pytanie, ale zaraz potem dotarły do niej wydarzenia ostatnich nocy i jej mina nieco zrzedła. Przez chwilę szła w milczeniu. Kuruk nie był jej bliski, pracowali jednak razem... a poza bratem był dla niej jedynym kontaktem z klanem. Z pewnością sam nie mógł być tego świadomym (lub po prostu już do tego przywykł), lecz Nel podziwiała go za to. Nie było wątpliwości, że darzyła go życzliwym uczuciem i niejednokrotnie zastanawiała się jak wyglądałyby ich relacje gdyby wiedział o jej pochodzeniu... cóż, zakładając, że Książe nie wydałby na nią i jej brata Krwawych Łowów. Przede wszystkim jednak był łącznikiem pomiędzy całym rodem i Camarillą, szanowanym pośród Gangreli. Nie trudno było wydedukować, że w mieście działały siły którym jego unicestwienie było bardzo na rękę.

- Kuruk. Jego odejście wiele zmieni... - To było niedopowiedzenie. Jakkolwiek niewielka była obecność Gangreli w Chicago, od tamtej nocy usunęli się oni zupełnie w cień. Nel nawet nie spodziewała się, jak bardzo będzie jej ich brakować. Teraz była sama wśród obcych, z których niektórzy mogli być odpowiedzialność za zniszczenie jej współklanowicza. - Zależy mi, aby dowiedzieć się kto za tym stoi - wypaliła. Nie planowała tak łatwo odkrywać swoich kart, ale nie potrafiła ukrywać nic przed Eli'em. - Miałam nadzieję, że będziesz mógł mi coś na jego temat powiedzieć... jakie są nastroje w grupie? Czy ktoś wysnuł jakieś podejrzenia? - Nel wydawała się zdeterminowana, co wcale nie znaczyło, że brat nie będzie próbował odwieźć jej od tego planu. Potrzebowała jednak jego wsparcia, gdyż sama nie była pewna, gdzie powinna zacząć swoje dochodzenie. - I tak - dodała z czymś, co za życia uchodziłoby za niecierpliwe westchnienie - będę ostrożna.

Re: Polowanie na lisy

#8
Image
Otoczenie natury i zwierząt, z dala od zgiełku miasta, tłumów i smrodu, a także polityki Spokrewnionych, było preferowane przez Dzikusów. Zwłaszcza teraz, gdy wszystko wróciło do "normalności" po unicestwieniu charyzmatycznego lidera Gangreli, który próbował zmienić pozycję i oblicze klanu, mieszając się z elitą na czerwonym dywanie. Jednak nawet w minionym okresie przywództwa Indianina, ta więź z naturą u Gangreli wcale nie wygasła, nie została wytłumiona, więc powrót do korzeni był dla przedstawicieli tego klanu bardzo prosty, a z całą pewnością upragniony, niczym powrót do ukochanego domu.
Elias w odpowiedzi na słowa dziewczyny mruknął z uśmiechem potwierdzająco, spokojnie podążając wraz z młodą Spokrewnioną, dając się, przynajmniej w tym momencie, poprowadzić w wyznaczonym przez nią kierunku.
Image Ostatnimi czasy lubię spędzać jak najwięcej czasu w takich miejscach. Miasto stale się rozrasta i nie wiadomo jak długo będziemy mogli się tą zielenią tutaj nacieszyć, zwłaszcza tymi mniejszymi pasmami leśnymi i parkami, które mogą być bardzo szybko pochłonięte przez tę postępującą urbanizację. — Odpowiedział pewnym, ale zawiedzionym tonem, jakby podrażniony opisanym przez niego stanem rzeczy. Było w tym sporo prawdy. Takie zielone skrawki stopniowo, na przestrzeni lat, zanikały, drzewa wycinano, a na ich miejscach pojawiały się kolejne betonowe place i budynki. Nic więc dziwnego, że Elias miał do nich taki sentyment. Nie był w tym z resztą osamotniony. To samo musiała czuć znaczna większość jego współklanowiczów.
Image Problemy Rodziny to już nie nasze problemy. Nie ma sensu marnować czasu na tych Spokrewnionych i ich machinacje. — Westchnął ciężko, widocznie zdystansowany od wampirów spoza krwi Gangrel, tak jak większość z resztą. Pośród Dzikusów byli zarówno ci, którzy winili Camarillę za zaistniałą tragedię, jak i ci, którzy z natury pogardzali tą strukturą władzy. Ciężko było powiedzieć których było więcej. Nie mniej, wszyscy oni byli zjednoczeni w tej pogardzie do Sekty, która kreowała jedynie iluzję ochrony swojego gatunku, podczas gdy w rzeczywistości broniła przede wszystkim interesów tych na szczycie Wieży z Kości Słoniowej.
Kuruk dobrze traktował swych pobratymców, być może Nel rzeczywiście zyskałaby u niego kilka punktów, gdyby ujawniła swoją prawdziwą naturę. Ale ten Indianin był w porządku również wobec bezklanowców, przynajmniej tych, którzy mu w żaden sposób nie podpadli. Był to jednak osobnik, który mógł mieć równie dużo wrogów, co sprzymierzeńców, a potencjalne powody chęci jego destrukcji mogły być równie liczne.
Image Już zmieniło, i to całkiem sporo, jak sama pewnie widzisz. Wszyscy wróciliśmy do naszego dawnego trybu nieżycia, z dala od salonów, intryg i polityki. Tak z resztą jest pewnie najlepiej. Przynajmniej nikt z nas już nie ucierpi tak jak Kuruk. — Wampir podsumował, poniekąd wyrażając aprobatę dla obecnego stanu rzeczy, wierząc że nie pojawi się więcej ofiar polityki Rodziny.
Image Jak nam wszystkim. Ale Camarilla praktycznie nie ruszyła palcem żeby odnaleźć sprawcę, co świadczy albo o ich nieudolności albo przyłożeniu ręki do tego. Nie wiem co gorsze. — Faktem było, że Gangrele wciąż pragnęły odkrycia tożsamości osobnika, który unicestwił ich lidera. Samotnie jednak trudno było tego dokonać, a skoro nawet Książę i jego agenci Nosferatu napotykali przeszkody w dotarciu do prawdy, to coś było na rzeczy.
Image Jakie mogą być nastroje, moja droga? Wszyscy się rozpełzli. Ostatnie zgromadzenie, tuż po wieści o śmierci Kuruka, pokazało że wszyscy są po prostu wkurwieni i chcą urwać łeb temu, kto za tym stoi oraz wrócić do starych porządków. To drugie udało się zrealizować, a jeśli chodzi o to pierwsze... cóż, żadnych konkretnych tropów jak na razie nie ma. Chyba że Bernard albo Zora coś znaleźli w międzyczasie, ale pewnie zwołaliby zgromadzenie i by nam o tym powiedzieli. Cała ta sprawa jest cholernie dziwna. Mamy pośród nas najlepszych tropicieli, a mimo to nadal nic nie znaleźliśmy. — Krótko podsumował oczywistą sytuację w klanie oraz niepokojący, dalszy brak postępów w tej sprawie. Wspomniał również o najbardziej zaufanych przybocznych Kuruka, jego prawą i lewą rękę, którzy na tę chwilę zdawali się znajdować na szczycie hierarchii. Można było się zastanawiać czy z biegiem czasu któreś z nich nie zapragnie stać się nowym alfą i zająć miejsce dawnego lidera. Nie należało się tego jednak spodziewać przed wymierzeniem sprawiedliwości zabójcy Kuruka. Irytacja, jaka budziła się w Eliasie w związku z brakiem jakichkolwiek tropów, była widoczna i mocno odczuwalna. Można było się domyślić, że właśnie taki nastrój panował w klanie. To naturalne, że ta nader powszechna niemoc budziła tyle negatywnych emocji.
Image Ostrożna? To może nie wystarczyć. Ktoś kto miał dość siły, a także sprytu lub wpływów, by po wszystkim tak skutecznie zatrzeć za sobą ślady, musi być cholernie niebezpieczny, a ty jesteś wciąż młoda i niedoświadczona. — Odrzekł z pewną ojcowską troską w głosie, która brzmiała również jak śmiertelnie poważne ostrzeżenie. To naturalne, że chciał chronić swoją Childe przed potencjalną krzywdą z rąk kogoś o wiele silniejszego i bardziej doświadczonego.
Image Kuruk był twardym skurwielem, może nawet najtwardszym z nas, i jak widać nie powstrzymało to jego napastnika - lub napastników - przed zamienieniem go w kupkę popiołu. Sama nic nie zdziałasz. Jeśli już chcesz się w tym babrać to znajdź kogoś, kto ci pomoże. — Silne ramię i ostry pazur tego Gangrela Indiańskiej krwi były pośród wampirów dość powszechnie znane. W końcu to nie tylko charyzma ustanowiła go alfą Gangreli w Wietrznym Mieście. Nikt nie kwestionował jego siły. Nel z pewnością nie miała wielkich szans w pojedynkę z kimś, kto zdołał pokonać tego Spokrewnionego i musiała zdawać sobie sprawę, że musi najpierw znaleźć wsparcie, by na poważnie zabrać się za to niebezpieczne śledztwo.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość

cron