Szambo i Perfumeria
#1Mały, złoty zegarek z czarnym paskiem wskazywał godzinę trzecią dwadzieścia siedem. Podczas licznych „nocnych podbojów”, dziewczyna przekonała się, że te okolice czasowe, to wręcz idealna pora na to, aby zakochać się na jedną noc. To w końcu nie pierwszy raz, kiedy pojawiała się w okolicach The Underground, lecz z pewnością pierwszy, odkąd „odzyskała wolność”. Standardowa procedura poszła dość sprawnie. Kendra była wystarczająco ładna, żeby bramkarz wpuścił ją do środka. Fakt, że była sama działał oczywiście na jej korzyść. Po ominięciu płatnej szatni, ruszyła w głąb właściwego lokum. Już po kilku krokach była absolutnie pewna, że zlała się z tłumem kręcących się dookoła postaci. Idealnie. Lubiła to uczucie. Przyjemne i bardzo bezpieczne wydawało się być jedyną pijawką w tłumie niczego nieświadomych owieczek. Co prawda nie miała grama pewności, że w istocie jest JEDYNĄ, ale myśl ta nie zaprzątała jej głowy. Gdy dotarła do końca schodów, mimowolnie odtworzyła w głowie kilka poprzednich spotkań. Po upewnieniu się, że bar magicznym trafem nie został przeniesiony w inne miejsce, pokierowała swój krok na jedno z samotnych siedzeń. Oczywiście niczego nie zamawiała. Barmani z resztą doskonale znali tą taktykę, to też nie zadawali zbytecznych pytań – w końcu i tak mieli masę roboty. Rozpoczęło się więc wędkowanie. Modny makijaż? Był. Przyległy i nieco wyzywający strój? Także. Maska ze znudzonym spojrzeniem? Na miejscu. Teraz należało siedzieć, ładnie wyglądać i sporadycznie – acz nieinwazyjnie – błądzić spojrzeniem, aby nawiązać kontakt wzrokowy z kimś, kto zechciałby się na nią gapić. Później? Standardowo. Uśmiech dodający odwagi. Zamiana w słuch. Chłonięcie komplementów. Okazanie zainteresowania. Wlanie w siebie drinka, by „podrywacz” miał pewność, że obejdzie się bez komplikacji a później? Wizyta u kogoś w mieszkaniu. Ewentualnie w toalecie – ale to tylko w przypadku tych bardzo podpitych. Wbijanie kłów w domowym zaciszu było znacznie bardziej komfortowe. Poza tym wyglądało znacznie naturalniej, gdy partner po wszystkim w spokoju odpływał. Niby widok nieprzytomnej persony w toalecie w klubie także nie jest niczym niecodziennym, ale zawsze może wyjść z tego później jakaś chryja.