Moldy Old World

Prolog, Marzec 2004 | Półwysep Seward Park | Willa Rossellini


Rozgrywany jest: Prolog: Oblezenie
Trwa: Marzec 2004
Dołącz do walki z Sabbatem i pomóż w odbiciu utraconych przez Camarillę terenów Seattle. Zbadaj losy oblężonej przez Sabbat Fundacji Franka Weavera.
Znajdź i zbadaj źródło rozszerzającej się pandemii, odkryj jej możliwy wpływ na Spokrewnionych i pomóż w jej powstrzymaniu.
Zrób co w twojej mocy, by wesprzeć Camarillę w odzyskaniu stabilizacji i dominującej pozycji w mieście do końca roku, celem odwołania wizyty Justycariusza.
Jako Nosferatu rozbuduj na powrót sieć SchreckNetu i rozwiń sieć informacyjną do użytku klanu oraz Camarilli jako całości.
Wykorzystaj obecną destabilizację wewnątrz Camarilli na swoją korzyść, by zająć miejsce w hierarchii i poszerzyć przy tym swoje wpływy
Działaj w grupie. Znajdź sprzymierzeńców. Dołącz do, lub załóż, koterię.
Cokolwiek zrobisz, pamiętaj że w pojedynkę nie przetrwasz nadchodzących nocy.

Moldy Old World

#1

Salon emanował niezwykłą harmonią, będąc wyrazem perfekcyjnego połączenia stuletniej tradycji z nowoczesnym minimalizmem, charakterystycznym dla włoskiego wzornictwa. Stropy zdobiły rzeźbione sztukaterie, które nadawały pomieszczeniu majestatycznego szlifu, kontrastując z surowymi, ale starannie wykończonymi podłogami z ciemnego dębu. Ściany pokryte były eleganckimi tapetami w tonacjach ecru, zdobionymi subtelnymi wzorami inspirowanymi włoskimi motywami florenckimi. Każdy detal został starannie przemyślany, zachowując autentyczność historycznej przeszłości. Meble stanowiły kwintesencję włoskiego rzemiosła. Ręcznie rzeźbione krzesła i stoły z mahoniu wzbogacone o minimalistyczne, marmurowe blaty, które dodawały wnętrzu nowoczesnej lekkości. Kanapa o miękkich, pastelowych barwach osadzona była na delikatnych, złoconych nóżkach, tworząc subtelny kontrast z monumentalnością pozostałych elementów. W salonie dominowało naturalne światło , które wpadało przez wielkie okna zdobione welurowymi zasłonami w odcieniach szampańskiego złota. Salon ożywając pod księżycem nabierał dodatkowego uroku. Blask srebrzystego światła przełamany przez okna, odbijając się od marmurowych blatów i złoconych detali mebli, tworzył delikatną aurę romantyzmu i tajemniczości. Za dnia okna zamykane były zbrojonymi roletami, które chronią wnętrze przed promieniami słońca, tworząc intymne odczucie. Dekoracje dopełniały całości, uzupełniając styl salonu. Na komodzie z marmurowym blatem spoczywała kolekcja antycznych, ręcznie malowanych porcelanowych figurek. Na ścianach obrazy mistrzów włoskiego malarstwa, które dopełniając całość, nadawały wnętrzu niepowtarzalnego charakteru.

Ogółem, bogaty salon łączący w sobie stary i nowoczesny włoski styl emanował unikatowym urokiem, tworząc atmosferę pełną historii, elegancji i współczesnej finezji. To miejsce, w którym czas zdaje się zatrzymać, pozwalając delektować się pięknem włoskiego rzemiosła na każdym kroku.

Zvonko aktualnie spoglądał przez jedno z okien, obserwując statyczne i ruchome światła miasta zdrowym okiem. Marynarka którą zazwyczaj nosił na swoich barkach aktualnie przewieszona była przez oparcie niedalekiej sofy, odsłaniając rozpiętą białą koszule kontrastującą z czarnymi szelkami, które trzymały spodnie mężczyzny przed upadkiem. Prawa dłoń uzbrojona była w dopalone do połowy cygaro, którym od czasu do czasu zaciągał się spokrewniony. Oczywiście że nikotynowy dym nic nie robił dla jego martwego ciała, jednak pozwalała Zvonko przypominać czasy sprzed Spokrewniania gdzie jak wtedy i teraz także drogie zabawki były symbolem statusu i bogactwa. Tak samo jak pierścionki na jego palcach i drogi zegarek opinający nadgarstek lewej dłoni, aktualnie ukrytej w kieszeni garniturowych spodni.

Re: Moldy Old World

#2
W półmroku bogato urządzonego pomieszczenia, Florentina Rossellini zasiada na wyjątkowo zdobionym fotelu z dębu, który nosił pieczęć weneckich sztukmistrzów z XVII wieku. Wyraźna symbolika wyryta na zgięciu mebla przedstawiała herby i symbole - wszystkie uwieńczone znaczeniem długiego rodowodu ich domu. Dwie dębowe twarze - rzeźby zdobiące oparcie fotela - wyginały się na przemian w niemym uśmiechu i krzyku, jakby obrazując dualizm samej kobiety. To miejsce, ten mebel, nawet sama starsza domu emanowała dwuznacznością.
Florentina Rossellini przypominała starszą kobietę już dawno po czasach swojej siły wieku. Zgarbiona i niezgrabna, zdawała się przypominać określenie tego, jak to starość Panu Bogu po prostu nie wyszła. Ciało objęte reumatyzmem i starczym bólem, jasno predefiniowało słabość kobiecego ciała. A jednak, gdzieś tam czuć było respekt i drapieżność samej matrony. Wdowi, trupioblady makijaż oraz ostre rysy twarzy i bielmem objęte oczy wyrażały nie tyle politowanie co wyraźny niepokój - gdzieś w niej czaiła się Bestia. Drapieżna żądza, zdeprawowana cząstka i nieludzki popęd. Co tak naprawdę ją tak nakreślało? Wyłączna drapieżność urody? Czy może fakt braku mrugania, zostawiania piętna oddechu lub nawet niepokojące ruchy? Ciężko rzecz. Nie musiała jednak ukrywać swej natury. Nie tutaj. Nie wśród Rodziny.
Jej oczy spoczywały na wielu obrazach, które zdobiły ścianę. Przedstawiały one kolejne generacje spokrewnionych, sięgając w głąb drzewa genealogicznego aż do samego Giovanniego, i później do założyciela rodu Rossellini. Przeglądanie się przodkom zdawało się być dla niej pełną formą medytacji, wewnętrznej kontemplacji. W jej umyśle budziła się jakaś nostalgia - czy też może zazdrość? Ciężko rzecz, lecz wartość, jaką niosły ze sobą te obrazy, była dla niej niezwykle istotna.
Florentina, ubrana jak zwykle w wdowią suknię, nosiła ciemnofioletowy sweter. Jej szyja była obwieszona liczną i bogatą biżuterią, która błyszczała w świetle pomieszczenia. Jednak to, co przyciągało największą uwagę, to jej długie paznokcie, którymi wertowała kolejne strony starych dzienników i zakurzonych ksiąg rachunkowych. Kielich napełniony krwią stał obok niej, gotów na pozostawienie kolejnych śladów szminki.
- Zvonko, dziecko. Podejdź tu. Przyjrzyj się tylko - starczy głos, pełen ciepła, jakże nie oddający jej charakteru - Ten kontener. Według rozpiski jeden zaginął. Nie przyjechał zgodnie z manifestem... Wiesz coś na ten temat? - wskazała palcem jedną z wielu linii, wyraźnie coś przyuważając.

Re: Moldy Old World

#3
Image






Małe królestwo niedobitków rodziny Rossellinich, którzy wciąż egzystowali we współczesnych nocach nawet po Tygodniu Koszmarów, funkcjonowało w Seattle mimo toczącego się konfliktu między dwiema sektami. Nie będąc częścią żadnej z nich nie musieli obawiać się o ich niechcianą atencję, co pozwalało rodzinie na swobodę w prowadzeniu interesów, a to na nich właśnie skupiała się uwaga nieumarłych.
Bystre oczy lokalnej głowy rodziny, w toku wertowania kolejnych stron rejestru dostaw, zauważyły właśnie nieprawidłowości w dokumentach, zdradzających nieprzewidziany i nieplanowany ubytek dóbr, jakimi Rossellini obracali. Florentina wiedziała, że owy kontener, wraz z resztą ładunku, powinien był dotrzeć do niej nie dawniej jak trzy tygodnie temu. Tak się jednak nie stało, a to mogło budzić pewne obawy, zważywszy że jego zawartość wymagała pilnej uwagi.
Przyglądając się dokumentom, Zvonko mógł być równie zaskoczony, co jego Sire. Wszakże wszystko zawsze jest dopinane na ostatni guzik, wszystkie dostawy są dobrze zabezpieczone i są zawsze na czas. Ktoś coś schrzanił i nie był to żaden z nieumarłych.
Takie rzeczy przeważnie nie miały miejsca, ale jednak element ludzki bywa zawodny, o czym świadczyły papiery w posiadaniu Florentiny. Ta konkretna zguba, jeśli trafiłaby w niepowołane ręce, mogłaby stać się cierniem w boku Rossellinich. Brakowało jednak ogłoszeń w wiadomościach telewizyjnych czy gazecie na temat tego też obiektu. W tym wypadku, brak nowin był oczywiście dobrą nowiną. Oznaczało to, że żaden ze śmiertelników nie dobrał się do wnętrza. Jeszcze. A przynajmniej można było mieć taką nadzieję…

Re: Moldy Old World

#4
Zvonko leniwie obrócił się, wdychając jeszcze jeden fałszywy oddech papierosowego dymu zanim zdusił żar niedopałka o mosiężną popielnice. Spokojne kroki delikatnych obcasów jego czarnych butów towarzyszyły cichym dźwiękom obracanych papierów, zanim mężczyzna wyciągnął dłoń by przyjrzeć się swoim zdrowym okiem samemu manifestowi. Cisza w odpowiedzi na pytanie zadane przez Donne była jednym z oznak wskazującym irytacje młodszego Spokrewnionego. Zvonko postarał się połączyć fakty dotyczące kto był odpowiedzialny za ten konkretny transport, imiona, godziny, miejsca tranzytowe. Ostatecznie mężczyzna odłożył papier na pobliski blat, zanim sięgnął do tylnej kieszeni spodni wyciągając drogą papierośnice, i pozwalając kolejnemu ręcznie zwijanemu papierosowi osiąść w kąciku jego ust. Oczywiście nie zapalił go. - Są to dla mnie nowiny jak i dla ciebie, Sire. Wykonam zaraz parę telefonów by ustalić jakie było ostatnie miejsce pobytu naszej własności i określić wstępny teren poszukiwań. Być może jeden z lokalnej trzody dał się zastraszyć lub został napadnięty. Wątpię by nasze pieniądze śmierdziały mniej niż od kacapów czy gangusów. -

Re: Moldy Old World

#5
Image
Nieznane położenie zguby powodowało rozdrażenienie obojga nieumarłych. Zvonko przeanalizował informacje we wskazanej przez Sire linijkę w księdze. Wiedział już do kogo wykonać telefon, by zasięgnąć informacji na ten temat. Poinformował Florentinę o swoich zamiarach, po czym przeszedł do działania, chcąc jak najszybciej dojść do sedna sprawy, odzyskać własność domu Rossellini i zamknąć sprawę.
Pierwsze telefony, kierowane poza granice Seattle, nie zdradziły żadnych nieprawidłowości w tranzycie. Kontener był zarejestrowany, odnotowany i przekazany dalej. W toku śledztwa i kolejnych kontaktów z zarządcami magazynów i nadzorcami portowymi, Zvonko dowiedział się, że nieprawidłowości pojawiły się dopiero tutaj, w Seattle. Ktoś namieszał w manifeście dopiero w tutejszym porcie. Oznaczało to tyle, że kontener bezpiecznie dotarł do miasta, ale z jakiegoś powodu został źle zarejestrowany, a numery kontenera całkowicie różniły się od oryginalnych. Nie był to jednak koniec niespodzianek. Skontaktowanie się z osobą odpowiedzialną za ten błąd nie było możliwe.
Sprawa śmierdziała na kilometr. Jakby ciśnienie Rosselliniego nie było wystarczająco wysokie w danej chwili, tak więcej nieciekawych wieści napływało przez telefon. Istniało podejrzenie, jakoby ktoś majstrował przy wcześniejszych dostawach. W rejestrach dało się znaleźć informacje o dostępie do paru kontenerów w ostatnich miesiącach przez osoby do tego nieautoryzowane. Brakowało jednak jasnego potwierdzenia z racji, iż dostawy trafiły na swoje miejsce w całości, a przynajmniej tak wyglądało na pierwszy rzut oka.

Re: Moldy Old World

#6
Spokrewniony potrzebował tej dłuższej chwili ciszy na uspokojenie swoich nerwów. To miasto rzeczywiście było niczym więcej niż wielkim kłębkiem chaosu za który non stop pociągały losowe osoby, próbując urwać większy kawałek dla siebie. Sytuacja na tą chwile była jednak prosta, przynajmniej jeśli chodziło o następne kroki Zvonko. Żegnając się ze swoją Sire odpowiednim ukłonem i pocałunkiem na sygnecie, Rossellini udał się do garażu posiadłości gdzie znajdowała się ich kolekcja samochodów. Wybierając odpowiednio napełnionego SUVa, Zvonko uzbroił się w kamizelke kulodporną którą ukrył pod koszulą oraz pistolet w kaburze pod pachą. Do samego samochodu na siedzenie pasażera wrzucił ukrytą w futerale na kije golfowe półautomatyczną strzelbę, zanim zasiadł w samochodzie. Otwierając rolety z pomocą pilota, co także uczynił z bramą wjazdową, udał się w kierunku lokacji gdzie kontenery ostatecznie trafiły. Sprawdzenie ich zawartości, a dokładniej tego co zostało w nich naruszone będzie pierwszym krokiem.

Re: Moldy Old World

#7
Image
Zaznajomiwszy się wstępnie z sytuacją, pewne rzeczy stały się jasne. Dwójka Rossellinich nie była zadowolona z obecnego stanu rzeczy. Po odłożeniu słuchawki, Zvonko podjął decyzję, by zbadać sprawę z bliska. Była to jedyna droga. Należało zbadać jak duże były straty, a co więcej, kto ośmielił się okraść Rossellinich. Zastanawiać się można było, czy był to przypadkowy głupiec, który nie miał pojęcia, na co się porywał, czy może było to działanie z premedytacją.
Z błogosławieństwem Signiory, której słowa zdradzały brak wątpliwości co do tego, że Zvonko w krótkim czasie zamknie sprawę, jednooki uzbroił się i wyruszył w drogę, obierając za kierunek port Seattle. Zamierzał sprawdzić znajdujące się tam kontenery, których zawartość należała do rodziiny Rossellini.
Droga do sąsiedztwa SODO, gdzie znajdowała się przystań 46, w tej późno wieczornej porze nie była nadzwyczaj długa. W przeciwieństwie do śmiertelników, którzy poruszali się głównie za dnia, utykając w korkach, Zvonko nie musiał cierpieć katuszy na drodze, gdzie ruch po zmierzchu był nieco mniejszy. Dwadzieścia minut gładkiej jazdy, i tylko kilku postoi na czerwonych światłach, ostatecznie zaprowadziło go do celu. Dotarł do przystani mieszczącej się w śródmieściu, będącym jedną z niewielu już dzielnic pozostących wewnątrz terytorium Camarilli. Sama przystań znajdowała się niebezpiecznie blisko granicy z terytoriami Sabbatu, niedaleko od miejsca, które pamiętało krwawą rzeźnię minionych nocy.
W tej późnej godzinie nie widać tu było zbyt dużej aktywności. Jedynie pojedynczy pracownicy kręcili się jeszcze między rzędami kolorowych, metalowych kontenerów, najpewniej sprzątając, prowadząc inwentaryzacje, i tak dalej. Zvonko wiedział, że celem uzyskania dostępu do swoich kontenerów, musi rozmówić z kierownikiem nocnej zmiany, mającym odpowiednie uprawnienia i mogącym zweryfikować tożsamość Rosselliniego.

Re: Moldy Old World

#8
Zvonko zawsze korzystał z momentów spokoju, często kiedy wybierał się na właśnie takie przejażdżki drogimi samochodami. Po części był to jakiś sposób medytacji pozwalający utrzymywać resztki Człowieczeństwa jakie Spokrewniony posiadał wewnątrz swojej martwej duszy. Większość jazdy jego myśli skupiały się na wyobrażeniach siebie jako złodzieja swoich straconych rzeczy, wrogów szykujących pułapki na osoby takie jak on, czy też zbyt ambitnych członków Rodziny. Wysiadając z samochodu i pewny że po charakterystycznym dźwięku systemu zabezpieczającego klamka nie otwierała drzwi pojazdu, Rossellini udał się spokojnym krokiem w stronę miejsca gdzie zazwyczaj przebywali prowadzący nocne zmiany śmiertelni - to nie był pierwszy raz gdy musiał znaleźć coś zgubionego, a ludzie lubią projektować rzeczy w podobny sposób. W momencie gdy udało mu się znaleźć odpowiednią osobę, Zvonko zwyczajnie zaświecił swoim dowodem osobistym na tyle długo by osoba ta mogła to zarejestrować. "Dobry Wieczór, potrzebuje sprawdzić stan mojej własności. "

Re: Moldy Old World

#9
Image
Wciąż było tych parę rzeczy, które powstrzymywały Zvonka przed utratą resztki tego, co czyniło go kiedyś człowiekiem, a co za tym idzie, przed całkowitym upadkiem moralnym. Jego proste rytuały, jak jazda autem, czy dbanie o relację ze swoją żoną, Vittorią, z którą związał się przeszło sto lat temu, będąc razem przeistoczonymi w wampiry. Bez niej, nocna egzystencja jednookiego wyglądałaby zapewne dokładnie tak samo, jak jego droga do wampiryzmu. Teraz jednak, mimo iż niejednokrotnie zmuszony jest brudzić swoje ręce, tak przynajmniej miał obok siebie kogoś, kto czasami odciągał jego umysł od nieustającej walki o przetrwanie i realizację ambicji.
Nie było jednak na to miejsca tej nocy, kiedy jego zadaniem było zbadanie co działo się z dobrami rodziny Rossellinich przybywających do tego portu. Był zdeterminowany, by znaleźć sprawcę. Wpierw musiał dokonać oględzin i wybadać czego brakowało, by móc zacząć dążyć do ustalenia tego, kto był za to odpowiedzialny i dlaczego się do tego posunął.
Odnajdując kompetentnego śmiertelnika i pozwalając mu zweryfikować swoją tożsamość przy użyciu kawałku plastiku z widniającymi nań informacjami o właścicielu, miał uzyskać dostęp do czterech, należących do rodziny Rossellinich, kontenerów które nadal przebywały w porcie. Mężczyzna był gotów zabrać ze sobą klucze oraz manifest z informacjami o właścicielach poszczególnych kontenerów, i udać się razem z nieumarłym, by otworzyć mu drzwi do każdego z nich. Był to oczywiście fatalny pomysł. Nie miał prawa on zobaczyć ich zawartości.

Re: Moldy Old World

#10
Zvonko był człowiekiem który szanował słowa i bardzo rzadko zdarzało mu się ich nadużywać. Ludzie przez tysiące już lat nauczyli posługiwać się gestami i przedmiotami, które pozwalały zaoszczędzić tych właśnie - a sam Rossellini wyciągając plik banknotów i odliczając rozsądną ilość studolarówek i wsadzając je w kieszeń koszuli mężczyzny zrobił właśnie to. Pieniądze za milczenie, nic więcej i nic mniej - obietnica możliwej współpracy oraz groźba problemów w przypadku niewykonania tego zadania były obie zawarte w czymś co zajęło nie więcej niż parę sekund. Jego dłonie sięgnęły po klucz i manifest, po czym i jedna poklepała mężczyznę po ramieniu - nie musiał się niczym martwić, póki pamiętał o banknotach w swojej kieszeni. Zvonko sam udał sie sprawdzić stan rzeczy i porównać je z manifestem - oczywiście wyostrzając swoje zmysły z pomocą dyscypliny Nadwrażliwości.

Re: Moldy Old World

#11
Image
Bez zbędnej dyskusji, prób przekonywania do swojej racji, i tak dalej, Rossellini wykorzystał silny, nie wymagający dialogu argument. Przekazując śmiertelnikowi pieniądze, na których widok jego oczy zrobiły się nieco większe, otrzymał w zamian klucze oraz manifest, na którym mógł znaleźć numery kontenerów, które należały do jego rodziny. Nim Zvonko udał się do celu, kierownik zmiany poprosił jedynie, by oba przedmioty wróciły do niego, gdy wampir zrobi swoje. Na tym dyskusja się skończyła. Współczesna cywilizacja działała na bardzo prostych zasadach i czasami naprawdę nie trzeba było marnować czasu na dialog, kiedy pewne rzeczy dało się załatwić w tak prosty sposób.
Mając przed oczami konkretną numerację, w niedługim czasie nieumarły dotarł do pierwszego z czterech kontenerów. Użył kluczy do otwarcia zamka i zajrzał do środka. Ah, gdyby tylko miał przy sobie latarkę. O tej porze nie było tam widać zbyt wiele. Za sprawą nadnaturalnej zdolności wampira, którą użył w tym momencie celem wyostrzenia wzroku, nawet w panującym wewnątrz mroku był w stanie co nieco dostrzec, choć wciąż nie zastępowało to źródła światła.
Wnętrze zawierało drewniane skrzynie z bronią palną Rossellinich. Były to naprawdę duże ilości broni. Wystarczające, by wyposażyć cały ich personel, zarówno ghuli jak i śmiertelników, i mieć jeszcze spory zapas na sprzedaż lokalnej mafii, z którą Rossellini nawiązali relacje biznesowe. Sprawdzając stan skrzyń i porównując wszystko z informacjami widocznymi w manifeście, Zvonko zdołał ustalić, że brakowało przynajmniej tuzin skrzyń. Zadrapania jakie dojrzał na tej znajdującej najbliżej jemu zdradzały, że kradzieży dokonano w pośpiechu i bez dbałości o stan skrzyń.
Co było następne? Ah tak, ”specjalna” przesyłka, która z niewiadomych przyczyn nie została właściwie odpisana po przybyciu do Seattle. Docierając do kontenera i otwierając go, oczom Rosselliniego ukazała się niemała niespodzianka. Wnętrze było puste. Gdzie podziali się ludzie, którzy byli w środku? Ah, to było ciekawe. Ślady wyschniętej, ciężkiej do usunięcia krwi, której strugi ciągnęły się po ścianach i podłodze od samych drzwi do wnętrza kontenera. Coś nieprzewidzianego miało tam miejsce. Czyżby ktoś ich zabił? Jeśli tak, to czemu usunął ciała, nawet dbając o jak najbardziej staranne, choć widocznie niedokładne, usunięcie śladów? To nie miało sensu.
Dalej, następny. Sprytnie przechowane narkotyki, które tak jak broń, miały trafić do partnerów biznesowych rodziny. Tak samo jak w tamtym przypadku, tak i tutaj widać było braki na tyle małe, by pozostały niezauważone bez wglądu w manifest, ale dość duże, by zostawić minimalny odcisk na finansach Rossellinich.
Ostatni zawierał drogie samochody sprowadzone z Europy. To był jedyny kontener, w którym niczego nie brakowało. Wszystkie auta były na swoim miejscu, nienaruszone i w doskonałej kondycji.
Zaczynał się powoli rysować jakiś obraz sytuacji.

Re: Moldy Old World

#12
Grymas niezadowolenia porządnie osiadł na twarzy Zvonko. Ktokolwiek był na tyle głupi żeby zadzierać z Rodziną albo nie był świadomy do kogo przesyłka miała dotrzeć, albo wiedział to aż nadto i postanowił splunąć im prosto w twarz. Priorytetm oczywiście było zabezpieczenie samych kontenerów - krótki telefon do odpowiednich osób powinien załatwić problem odpowiednich ciężarówek, kierowców i obstawy. W międzyczasie Rossellini postanowił porządnie rozejrzeć się po okolicy, poszukując jakichkolwiek śladów które mogli pozostawić po sobie złodzieje. Światło z ekranu telefonu było zawsze jakąś pomocą, wciąż lepszą opcją niż zostawienie otwartych kontenerów przy próbach poszukiwania lokalnie latarki - jakiś śmiertelnik mógł zobaczyć zbyt dużo, i krew zostałby skąpany kolejną dozą krwi.

Re: Moldy Old World

#13
Image
Splunięcie to było, niezależnie od tego, czy świadome, czy też nie. W końcu kto przy zdrowych zmysłach ośmieliłby się okradać kontenery wypełnione po brzegi bronią, czy narkotykami? To samo w sobie woła wręcz, by nie wtykać tam łap, bo niewątpliwie należy to kogoś, z kim nie należy zadzierać.
Nie było jednak sensu dalej nad tym dumać, tylko przejść do działania. Zvonko chwycił za komórkę i skontaktował się z właściwymi ludźmi, zlecając przetransportowanie w konwoju zawartości kontenerów do bezpiecznego miejsca. Byli to ci sami, którzy zajmowali się tym odkąd rodzina Rossellinich na dobre zakorzeniła się w Wietrznym Mieście. Jeszcze tej nocy całość miała zniknąć z portu.
Jedna rzecz została załatwiona. Teraz jednooki począł szukać śladów. Skoro złodzieje postąpili tak niedbale, to nie było powodu, by nie przypuszczać, że nie popełnili paru błędów podczas swojej działalności. Przyglądając się obszarowi w pobliżu kontenerów, dało się zauważyć ślady samochodu ciężarowego. Czyżby duży van? Może kierownik zmiany będzie w stanie coś na ten temat powiedzieć, zwłaszcza że przecież musi być jakiś rejestr ludzi, którzy otrzymywali uprawnienia dostępu do kontenerów. Zvonko musiał pamiętać o tym, że była z resztą mowa o rejestrze i nieuprawnionym dostępie.

Re: Moldy Old World

#14
Tak czy inaczej, Zvonko musiał poczekać aż ludzie Rodziny dotrą na miejsce a sam w miedzy czasie postarał się pozamykać kontenery na ile było to możliwe. Dopiero gdy miał pewność że żadna mniej lub bardziej widoczna istota nie będzie miała okazji zajrzeć do środka, ruszył z powrotem do samego kierownika. Tak jak poprzednio, Rossellini nie tracił zbędnych słów na powitania czy kwestie uprzejmości ze śmiertelnikiem. "Potrzebuje przejrzeć wasz rejestr na okres ostatnich dni. Ktoś naruszył moją własność, i do póki nie znajdę winnego - ty ponosisz całą odpowiedzialność. Współpraca może tylko pomóc w twojej sytuacji, więc jakiekolwiek nagrania, jakiekolwiek informacje od twoich pracowników na temat osób czy pojazdów które kręciły się wokół mojej własności będą użyteczne." Ton głosu Zvonko był oschły, ale daleki od gniewnego. Ten mężczyzna był niczym więcej jak robakiem który zakręcił się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Do póki będzie znał swoje miejsce na świecie i kooperował, Rossellini nie miał najmniejszego powodu by się gniewać. Przynajmniej w tym momencie.

Re: Moldy Old World

#15
Image





Pogoda zaczęła się zmieniać. Nadeszły chmury, a niedługo po tym pojedyncze krople deszczu zaczęły pojawiać się na betonowym podłożu. Jego intensywność powoli wzrastała, a gdzieś w oddali dało się usłyszeć ciche odgłosy burzy, znajdującej się wiele kilometrów stąd.
Wielkie, metalowe drzwi kontenerów bez problemu się zamknęły, powodując przy tym nieznaczny hałas. Było to wystarczające, by móc je zostawić do czasu przybycia ekipy bez obawy, że ktoś niepowołany przypadkiem się tam zabłąka.
Rossellini ruszył z powrotem do kierownika, wprost i bezpośrednio objaśniając śmiretelnikowi czego potrzebuje i jakie będą dla niego skutki w przypadku braku współpracy. Mężczyzna nie oponował, ani nie wymagał dodatkowej zachęty finansowej. Perspektywa sporych problemów z majętnymi i, zapewne, wpływowymi ludźmi była wystarczającą motywacją, by jak najszybciej zamknąć sprawę.
Nieco zestresowany, kierownik zaprowadził nieumarłego do swojego biura, gdzie wspólnie zaczęli przeglądać rejestry związane z aktywnością przy własności rodziny Rossellinich. Okazało się to być łatwiejsze, niż można było się spodziewać, mimo iż trochę czasochłonne. Ostatecznie jednak udało się potwierdzić, że kilkakrotnie w ciągu ostatnich paru tygodni pojawili się ludzie, którzy otrzymali dostęp do własności rodziny. Co ciekawe, wszystkie wpisy zdawały się wskazywać na jedną, konkretną firmę, która została podpisana jako powiązana z właścicielami, co oczywiście nie mogło być prawdą, gdyż nazwa firmy “Carnifex”, była Zvonkowi zupełnie obca.
Kiedy dwójka zrobiła przerwę od przeglądania papierów, mężczyzna zwrócił się do jednookiego.
ImagePrzypomniała mi się jedna rzecz. Nie wiem, czy to ma jakikolwiek związek, ale kilka dni temu, też w nocnej porze, był tutaj facet, jakiś agent FBI, który wymusił dostęp do rejestru. Nie powiedział mi o co chodziło, ani czego szuka, ale chyba znalazł to, po co przyszedł. — Kwestia tego, czy w jakikolwiek wizyta tego człowieka była powiązana z własnością Rossellinich, czy nie, pozostawała na tę chwilę tajemnicą.

Re: Moldy Old World

#16
Zvonko kiwnął jedynie głową na słowa śmiertelnika, po czym upewnił się że pozostałe informacje w rejestrze pozostaną odpowiednio czyste gdyby więcej federalnych chciało przy nich węszyć. Postarał się jeszcze dociec kto dokładnie udzielił tej całej firmie dostępu do cudzej własności, a jeśli nie znalazłby niczego takiego, zwyczajnie wyszedł by dopilnować zabezpieczenia towaru. Następnym krokiem będzie powrót do posiadłości i namierzenie informacji na temat całej organizacji "Carnifex". Najpewniej trzeba będzie złożyć im wizytę i pokazać, że ktokolwiek kradnie od Rodziny, traci o wiele więcej niż palce czy rękę.

Re: Moldy Old World

#17
Image
W papierach nie znajdowało się nic podejrzanego. Nic pośród wpisów dotyczących kontenerów należących do rodziny nie sugerowało jakichkolwiek szemranych interesów. Teoretycznie można było spać spokojnie bez obaw, że lokalne służby zapukają do willi Rossellinich. Teoretycznie.
Pozostało poczekać na przyjazd ekipy transportowej i wrócić do domu. Padający deszcz wymusił odczekanie na swoich ludzi pod dachem, skąd miał widok na bramę wjazdową. Po godzinie z hakiem, uwagę Zvonko przykuł dźwięk ciężkich samochodów i pokażnych rozmiarów ciężarówek, które przetoczyły się na teren portu. Wampir mógł wyjść teraz na deszcz i dopilnować, by wszystko przebiegło zgodnie z ustalonymi już dawniej procedurami. I tak, zarówno broń, narkotyki jak i samochody zostały załadowane do ogromnych przyczep ciężarowych pod obserwacją uzbrojonej ochrony, która wypatrywała wszelkich nieprawidłowości. Wszystko wreszcie ruszyło do wyznaczonej lokacji bez żadnych problemów.
Nie mając wątpliwości, że towar jest bezpieczny i dotrze na miejsce, nieumarły ruszył w drogę do willi. Intensywne opady nieco utrudniały przejazd, a mijając kolejne przecznice Zvonko miał nawet okazję zauważyć efekty nieostrożnej jazdy na śliskiej nawierzchni w postaci rozbitego samochodu wciąganego właśnie na lawetę.
Bezpiecznie dotarł do garażu, zaparkował i udał się do środka, gdzie w wejściu powitała go jego żona, Vittoria, której surowy wyraz twarzy zdradzał, że coś się stało podczas jego nieobecności. Nim ten zdążył zadać pytanie, kobieta otworzyła usta, gdy mężczyzna tylko się do niej zbliżył.
Image Mieliśmy gości. — Brunetka w długiej czarnej, sukni rzuciła chłodno. Nie mogła to być błachostka, skoro wywołało to u kobiety taki podły nastrój.
Image Camarilla. — Jedno słowo, a jak wiele emocji i pytań mogło budzić, szczególnie iż przedstawiciele Wieży nie zapuszczali się na te tereny od czasu, gdy zostało zawiązane porozumienie między nimi a rodziną Rossellinich. Porozumienie oczywiście polegało na tym, że jedni nie mieli sprawiać kłopotów drugim. Skoro pofatygowali się, by zapukać do drzwi ich willi, to sprawa musiała być poważna.

Re: Moldy Old World

#18
Spokrewniony zawsze lubił deszcz, ale dopiero wtedy gdy nieprzyjemny element choroby od chłodu który przynosiły spadające z nieba krople odeszły w niepamięć, rzeczywiście rozkochał się w tego typu pogodzie. Nie miał więc problemu w moknięciu przy kontenerach, w czasie gdy oczekiwał na swoich ludzi. Ledwie co zdołał trochę wyschnąć wewnątrz swojego samochodu, zanim udał się oferować mokry uścisk jedynej kobiecie do której serce Zvonko (prawie) biło tak samo przed jak i po Przeistoczeniu. Prawie zaoferował, ponieważ grymas na jej twarzy momentalnie zgasił ten delikatny przebłysk fałszywego uczucia zauroczenia. Jej słowa tylko przywróciły zimny, klasyczny wyraz twarzy Rosselliniego. Krótkie mlaśniecie zniesmaczenia na ostatnie słowo podsumowały jego nastawienie do wieści, zanim gestem dłoni zaprosił Vittorię w kierunku bardziej przyjemnie wyglądającego pomieszczenia. - I co takiego powiedzieli, moja droga? -

Re: Moldy Old World

#19
Image
Choć ubrania Rosselliniego pozostawały wilgotne, tak przynajmniej częściowo woda z jego odzienia zdołała odcieknąć i wyparować wewnątrz pojazdu, dzięki czemu jednooki nie wyglądał, jakby spędził godzinę stojąc na deszczu.
Po powrocie i nieszczególnie ciepłym przywitaniu, jakie otrzymał, ruszył wraz z kobietą wgłąb willi, udając się do salonu, pozbawionego teraz obecności staruszki. Zvonko i Vittoria mieli całą przestrzeń dla siebie.
Image Psy Szeryfa wypytywały o kontener. Ten kontener. Najwyraźniej któryś z ich agentów go znalazł i dobrał się do zawartości. — Odparła z pogardą wobec wizytującego ramienia lokalnego egzekutora Camarilli. Ciekawostką było, że przybył z wizytą więcej niż jeden. Czyżby mieli obawy przed samotnymi odwiedzinami w willi Rossellinich? Typowe. Zvonko mógł zacząć układać to sobie wszystko w głowie i zastanawiać się nad tym, jakie były szanse, że cały ten agent FBI był w rzeczywistości kimś od Wieży.
Image Próbowali straszyć naszą Sirę potencjalnymi konsekwencjami naruszeń Maskarady choć, z tego co dali do zrozumienia, takowe nie miały miejsca. Głupcy. — Czarnowłosa wampirzyca parsknęła, marszcząc przy tym brwi i zaciskając palce na swoich ramionach, trzymając ręce złączone poniżej piersi.
Image Jeszcze przed opuszczeniem naszych progów rzucili groźbą, jakoby Szeryf oraz Książę mieli wyciągnąć konsekwencje w przypadku kolejnych naruszeń. — Dodała zniesmaczona, jakby sama nie wierząc w to, jaki tupet mieli ci Spokrewnieni.
Image Jeśli w ten sposób prezentują swoje kompetencje, to nie ma się co dziwić, że Camarilla traci grunt pod nogami. — Zadrwiła z Wieży, która na tym etapie miała pod swoją kontrolą raptem trzecią część Seattle, a zamiast skupić się na swoich problemach, próbowała szukać zaczepki na terenach, które leżały daleko poza ich jurysdykcją.
Image Cóż, jeżeli będą stosować takie prowokacje, to może i lepiej będzie, jeśli Sabbat zdominuje to miasto zasilając glebę kośćmi i prochami Camarilli. Choć z drugiej strony, ta pandemia i strzelaniny, które czasami słychać nawet i tutaj, mogą tylko przybrać na sile, a to też nie jest dobre dla naszych interesów. — Ani vitae, ani same zwłoki skalane zarazą, która najpewniej została przyniesiona przez Sabbat, nie były dobre dla rodziny na dłuższą metę. Czy nawet w tej sytuacji Camarilla miałaby być mniejszym złem? A przecież nie zachęcali i nie budzili sympatii swoimi groźbami.
Image Ale dość już o nich. Znalazłeś coś w dokach? — Otworzyła szerzej oczy, wyczekując z zainteresowaniem wieści, jakie przyniósł Zvonko z zachodniej części Wietrznego Miasta.

Re: Moldy Old World

#20
Zvonko sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki po swoją posrebrzaną papierośnice, wolnym ruchem wyciągając z niej świeżego papierosa. Oczywiście nikotyna nie będąca wewnątrz krwi trzody nic dla niego nie robiła, ale tu liczył się gest, a sam rytuał był ważniejszy niż substancje. Niestety słysząc kolejne słowa swojej żony nie zdążył nawet sięgnąć po papierośnice, gdy jego palce zaczęły najpierw ściskać filtr papierosa, zanim sama tutka wypełniona tytoniem została gnieciona w dłoni Rosselliniego. Zvonko był bardzo blisko zerwania więzów swojej Bestii tego wieczoru, i tylko obecność osoby którą kochał, prawdziwie lub przez mutualny więzy krwi, sprawiał że salon nie zamienił się w małą ruinę. Mężczyzna stał spoglądając przez jedno z okien posiadłości przez dłuższą chwile, zanim obrócił się w kierunku Vittori. - Ktoś nas okradł, i ktoś węszył. Gdzie jest teraz Florentina? - Ton głosu Zvonko zmienił się dość diametralne, i kobieta doskonale go znała. Trudno było określić pokłady gniewu i nienawiści które w tym momencie oplotły serce Rosselliniego.

Re: Moldy Old World

#21
Image
Gęstość atmosfery oraz napięcie były wręcz namacalne. Wydarzenia jakie relacjonowała Vittoria doprowadzały jej małżonka niemalże do furii. Niemalże, bo bardzo cienka linia oddzielała go od oddania się swoim emocjom i otoczeniu się chaosem oraz zniszczeniem. Zachował względny spokój, póki co.
Image Trudno mi w to uwierzyć. Kto się ośmielił? Nikt z naszych kontaktów ani partnerów biznesowych nie mógłby być tak nierozważny, by kłaść łapy na naszej własności. Prawda? — Zbulwersowana nieumarła pokręciła głową, zostawiając otwarte pytanie, nim odpowiedziała na pytanie małżonka.
Image Na górze. Chciała odrobiny ciszy po interakcji z tamtą dwójką. Bardzo mocno testowali jej cierpliwość. — Florentina Rossellini z natury nie pokazywała się w sposób, który mógłby zagrozić dobrym relacjom gwarantującym pomyślne prowadzenie interesów. Nie oznaczało to jednak, że Bestia w jej wnętrzu nie szukała drogi na powierzchnię w niektórych sytuacjach, co Zvonko, szczególnie w tym momencie, był w stanie zrozumieć.

Re: Moldy Old World

#22
Zvonko nie udzielił komentarza na kolejne słowa swojej żony, zwyczajnie udając się w kierunku pokoju gdzie najpewniej przebywała ich Sire. Wewnątrz jego podartej duszy tliła się ta delikatna iskra nadziei że cała sytuacja była zwyczajnie spreparowana przez Sabat, być może z pomocą Czartów i ich sztuczek w kreowaniu żywego i martwego ciała. Niestety jakakolwiek byłaby prawda, Rodzina musiała zawsze pokazywać pewną twarz, zwłaszcza gdy jej reputacja była opluwana w tak otwarty sposób. Spokrewniony najpierw zapukał by dać o sobie znać i oczekiwać na zaproszenie do środka, a gdy ewentualnie takie nadeszło wsunął się przez uchylone drzwi prawie-spokojnym krokiem. Zvonko nauczył się szanować drobne elementy włoskiej kultury, ale nawet mimo tego Florentina była dla niego matką której nigdy nie miał. Klękając na jedno kolano przy starszej kobiecie wziął jej dłoń w swoje własne, przykrywając ją z wierzchu jedną z rąk. -Mamma, jak się czujesz? Co te psy Camy ośmieliły się ci powiedzieć? -

Re: Moldy Old World

#23
Image
Jednooki w milczeniu odszedł, natychmistowo udając się na piętro. Nie było dla niego nic ważniejszego w tej chwili, jak porozmawiać ze swoją Sire na temat tego, co zaszło w willi pod jego nieobecność. Po otrzymaniu słownego zaproszenia, wszedł do pokoju, gdzie staruszka siedziała w ciszy i półmroku, otoczona licznymi, starymi księgami spoczywającymi na półkach, niewątpliwie kontemplując teraz nad wydarzeniami mającymi miejsce tej nocy.
Nie było ze strony Florentiny oporu, gdy jej Childe pochwyciło za pomarszczoną dłoń kobiety. Powoli obróciła głowę spoglądając z góry na swe dziecię z wyrazem twarzy, który mówił więcej niż słowa. Nie była zadowolona z obecnego obrotu spraw.
Image Dziękuję za troskę, Zvonko. — Na krótką chwilę, twarz Florentiny przyozdobił ciepły uśmiech, a jej druga dłoń spoczęła na dłoniach jednookiego. To wszystko jednak szybko zniknęło, gdy przeszła do tematu wizytujących wampirów Camarilli.
Image Czuję się… zawiedziona. Zawiedziona postawą tych Spokrewnionych, zdających się szukać okazji do pokazu siły w miejscu, gdzie posiadają jej najmniej. — Anziani przybrała bardziej surowy wyraz twarzy, mówiąc o przedstawicielach Sekty, będącej niegdyś dominującą siłą w mieście.
Image Camarilla zdołała znaleźć naszą zgubę przed nami, dziecko. Przeterminowany towar zwrócił ich uwagę, a tej nocy postanowili spróbować wykorzystać to przeciwko nam. — Krótkiej pauzie towarzyszyło ciężkie westchnięcie.
Image Niedoświadczone szczeniaki miały czelność grozić nam konsekwencjami naruszeń Maskarady, opierając się wyłącznie o niepodparte niczym gdybanie oraz domysły, w pełni świadomi braku naruszeń. — Florentina opowiadała o swojej interakcji z dwójką Spokrewnionych z nieukrywaną irytacją w głosie.
Image A jeden z nich… Ah, jakże żałuję, iż nie miałam sposobności dania mu lekcji dobrych manier. — Staruszka pokręciła delikatnie głową, zawiedziona i z rzeczywistym żalem malującym się na jej pozbawionej koloru twarzy.

Re: Moldy Old World

#24
Mimo że Zvonko chciałby ukazać Florentinie twarz pocieszenia i ciepła, jeszcze za swojego śmiertelnego życia utracił taką możliwość. Czuły uścisk dłoni kobiety był jednym na co Rossellini zdołał się przemóc, w czasie gdy sama jego głowa pochyliła się do przodu by ukryć grymas czystej, chłodnej furii. Po paru dłuższych chwilach Spokrewniony podniósł czoło jedynie by złożyć lekki pocałunek na jednym z sygnetów kobiety, zanim sam zebrał się na proste nogi. - Nie martw się nimi Mamma. Zajmę się wszystkim osobiście. - Po tych słowach Zvonko rozpoczął bardzo powolną drogę do piwnicy posiadłości, gdzie znajdowały się zapasy krwi Rodziny na których miał zamiar się nasycić - nawet jeśli uszczupli to aktualny majątek i zasoby - w tym wypadku respekt był ważniejszy.

W miedzy czasie mężczyzna zawiadomił telefonicznie wszystkich Capo którzy aktualnie nie pilnowali ważnych dla Rossellini biznesów z prostą wiadomością - zebrać wszystkch. Dzisiejszej nocy jakaś grupa uczyniła z Rodziny nienawistną bestie, która nie spocznie póki nie odzyska nadszarpniętego szacunku. Jeśli Camarilla była taka naiwna, że w swojej aktualne pozycji chciała szukać wrogów w mieście które ledwo kontroluje, Zvonko osobiście pokaże im błędy ich percepcji. Jeśli ktoś jednak podszywał się pod Szeryfa, sprawa wymaga natychmiastowej reakcji od tego Spokrewnionego a sam Rossellini dopilnuje by sprawiedliwość względem szacunku dla Jego Sire została wyprowadzona. Tak czy inaczej, pokaz siły był wymagany.

Czy skończy się krwią lub tymczasowym porozumieniem? To już zależało wyłącznie od Camarilli.

Re: Moldy Old World

#25
Image





Emocje jakie targały w tym momencie jednookim były trudne do ukrycia, jednak ukrywając swój wzrok przed Florentiną miał nadzieję, że nie zostaną dostrzeżone. Palący gniew, jaki wypełniał jego martwe serce, był trudny do pochamowania. Wiedział że tej nocy musiał rozmówić się z tymi, którzy ośmielili się zaburzyć spokój domu Rossellini.
Image Idź, dziecko. Ufam iż rezultaty twoich działań zapewnią nam spokój. — Tymi słowami kobieta pożegnała swojego potomka, który udał się na najniższe poziomy willi, gdzie gromadzone były zapasy vitae. Zvonko wiedział, że w ostatnich nocach, z szalejącą pandemią, trudno było utrzymać lodówki pełne. To jednak nie przeszkodziło nieumarłemu w niemalże całkowitym wykończeniu zapasów, zostawiając niewiele dla swojej Sire oraz żony (+10PK).
Pełen energii i woli do działania, Zvonko Rossellini wykonał kilka telefonów do powiązanych z rodziną mafiozów. Dwóch zadeklarowało się do gotowości bojowej, podczas gdy pozostali byli zajęci sprawami rodziny, bądź swoimi własnymi. Być może tyle wystarczyło, by ostudzić zapędy Wieży.
Mając pod swoją komendą kilka grup uderzeniowych, pozostało wampirowi zdecydować o czasie i miejscu, gdzie to wszystko się rozegra. Zvonko musiał wszakże określić z kim konkretnie miał się spotkać, by zademonstrować siłę swojej rodziny i zadbać o to, by Camarilla więcej nie niepokoiła Rossellinich, zwłaszcza w ich własnym domu.

Re: Moldy Old World

#26
Zanim Zvonko wykonał kolejny ruch, udał się by ucałować swoją żonę - takie momenty zawsze mogły skończyć się źle, a ta jedna więź była dla Spokrewnionego bardziej istotna. niż nawet lojalność do Florentiny. - Vittoria, jeśli nie wrócę do końca jutrzejszej nocy, lub ci idioci przypuszczą atak na dom, musisz powiadomić główny dom że Cama złamała Obietnice roku 1528. - I z tymi słowami Zvonko rozstał się na ten moment ze swoją ukochaną. Rozkazy dla grup uderzeniowych były proste - część miała rozstawić się w rozsądnych miejscach w okolicach Moore Theatre, w czasie gdy pozostałe grupy powinny oczekiwać w okolicach 701 5th Ave, Columbia Center, 921 Terry Ave oraz 506 2nd Ave, Smith Tower, Ventrue Penthouse. Dowodzący grupami Capo oczywiście mają skupić się jedynie na obserwacji, i jedynie w sytuacji gdy Underboss poruszający sie z samym Zvonko wyda odpowiedni sygnał przez telefony, bądź nie udzieli odpowiedzi do końca nocy, Sam Underboss ma nadać sygnał na odpowiedni gest dłoni Zvonko, bądź gdyby sam Spokrewniony zaczął w dość nietypowy dla siebie sposób zdradzać tajemnice, które nie powinny opuścić Rodziny - bądź w przypadku otwartego konfliktu. Na sam sygnał, grupy mają zaatakować budynki z pomocą koktajli mołotowa, chociaż oczywiście Zvonko zakłada że do tego nie dojdzie.

Tymczasem sam Rossellini udał się samochodem wraz z trzonem grupy do Moore Theathre, do którego ma zamiar wkroczyć jedynie ze swoim Underbossem. Reszta grupy ma swoje zadania. I tak, Zvonko ma zamiar wejść ze strzelbą podwieszoną pod płaszczem - tradycja Elyzjum zakazuje konfliktu, nie bycia uzbrojonym. Rossellini oczywiście uda się bezpośrednio do części przeznaczonej dla Spokrewnionych, by jak najszybciej zawiadomić - najlepiej Opiekuna - o pilnej potrzebie spotkania z Szeryfem, a jeśli ten nie będzie dostępny, Seneszalem bądź Księżną.

Re: Moldy Old World

#27
Image
Nie było wiele rzeczy, ani ludzi, na których zależało jednookiemu w obecnych nocach. Niezmiennie jednak ogromną wagę przywiązywał do swojej więzi z Vittorią, która była silniejsza nawet od tego, co czuł do swojej Sire. Po czułym pożegnaniu z żoną, Zvonko wyruszył w drogę, rozstawiając swoich ludzi po mieście w kluczowych lokacjach. Miał zamiar prowadzić cywilizowaną dyskusję z Camarillą, ale będąc przy tym przygotowanym na najgorszy możliwy scenariusz. To jedyne co mógł zrobić, nie mając w mieście sprzymierzeńców pośród Spokrewnionych, a jedynie w szeregach lokalnej, włoskiej mafii. Chciał przy tym również zademonstrować, że Rossellini nie są kimś, kogo należy lekceważyć.
Wszyscy otrzymali swoje instrukcje, a wampir w konwoju udał się do teatru leżącego w sercu miasta, w samym śródmieściu. Zajechał pod oświetlony front budynku ze zbrojonego betonu i udał się w stronę obrotowych, szklanych drzwi wejściowych w towarzystwie jednego ze swoich ludzi. Wszakże pchanie się do środka z całą swoją obstawą byłoby niewątpliwie negatywnie odebrane, a Zvonko nie przyjechał tam przecież po to, by wszczynać prowokacje, a jedynie wyjaśnić zaistniałą sytuację.
Przemierzając we dwoje hol wejściowy teatru, trafili w końcu do schodów prowadzących do drewnianych drzwi, za którymi znajdowała się sala Elizjum. Po drugiej stronie znajdował się bramkarz, który nie pozwolił wejść do środka człowiekowi Rosselliniego, każąc mu zostać na zewnątrz, za drzwiami.
Zvonko był więc sam pośród całej śmietanki towarzyskiej Camarilli, sekty tak pełnej pychy, przekonanej o swojej sile i wyższości, że było to wręcz zabawne, a może nawet i żałosne, zważając na obecną sytuację. Było to widać na pierwszy rzut oka po nieumarłych, którzy zachowywali się, jakby Gehenny nie było. Jakby miasto nie było osaczone przez wroga.
Chwila obecnosci Rosselliniego w Elizjum sprawiła, że wkrótce coraz więcej oczu zaczęło spoglądać w jego kierunku, czemu towarzyszyły podszepty, podczas gdy on rozglądał się w poszukiwaniu kogoś, kto zapewniłby mu kontakt z kimś spośród najbardziej wpływowych w mieście Spokrewnionych Camarilli.
W zasięgu wzroku Rosselliniego znajdowała się nieco znajoma twarz, którą ostatni raz widział kilka lat temu. Był to postawny jegomość, Samuel Hook, pełniący funkcję Gospodarza Elizjum. Gdy ich wzrok się spotkał, Hook był akurat zajęty rozmową z innym Kainitą. Przerwał jednak to co robił i ruszył powolnym krokiem w stronę niezwiązanego z Camarillą gościa, z wyrazem twarzy zdradzającym jego niedowierzanie.
Image A niech mnie. Oczom nie wierzę. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek zobaczę przedstawiciela klanu Giovannich wewnątrz murów Elizjum. Witaj. — Przez głos nieumarłego przemawiało autentyczne zdziwienie, czemu towarzyszyło mierzenie Zvonka od góry do dołu, jakby Hook upewniał się, że faktycznie wzrok go nie myli.
Image Naturalnie, możesz w pełni korzystać z wygód, jakie to miejsce oferuje, tak długo jak przestrzegasz obowiązujących tutaj reguł, ma się rozumieć. — Dodał pospiesznie z uśmiechem, prawdopodobnie chcąc się upewnić, że nie zostanie źle zrozumiany. Po krótkiej pauzie znów się odezwał.
Image Pozwól że spytam, bo zżera mnie ciekawość. Co cię tutaj sprowadza? — Mężczyzna złączył dłonie, spoglądając pytająco na jednookiego, który był prawdopodobnie ostatnią osobą, jakiej Spokrewnieni by się spodziewali w tym miejscu.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości

cron