Zza krat

King County, 500 5th Ave,


Rozgrywany jest: Prolog: Oblezenie
Trwa: Marzec 2004
Dołącz do walki z Sabbatem i pomóż w odbiciu utraconych przez Camarillę terenów Seattle. Zbadaj losy oblężonej przez Sabbat Fundacji Franka Weavera.
Znajdź i zbadaj źródło rozszerzającej się pandemii, odkryj jej możliwy wpływ na Spokrewnionych i pomóż w jej powstrzymaniu.
Zrób co w twojej mocy, by wesprzeć Camarillę w odzyskaniu stabilizacji i dominującej pozycji w mieście do końca roku, celem odwołania wizyty Justycariusza.
Jako Nosferatu rozbuduj na powrót sieć SchreckNetu i rozwiń sieć informacyjną do użytku klanu oraz Camarilli jako całości.
Wykorzystaj obecną destabilizację wewnątrz Camarilli na swoją korzyść, by zająć miejsce w hierarchii i poszerzyć przy tym swoje wpływy
Działaj w grupie. Znajdź sprzymierzeńców. Dołącz do, lub załóż, koterię.
Cokolwiek zrobisz, pamiętaj że w pojedynkę nie przetrwasz nadchodzących nocy.

Zza krat

#1
Długo zbierała się na decyzję o tych odwiedzinach. Zarówno bardzo czekała na ten d zień jak i bała się go. Ale sytuacja ciążyła jej na sercu coraz mocniej i mocniej. Zwłaszcza w tych ciężkich, niepewnych nocach. Czuła, że powinna, że jeśli nie teraz, to być może nigdy już nie będzie okazji. Nie widziała ojca od lat, od chwili gdy ją z domu zabierała karetka, a jego radiowóz.
Nie wiedziała czego się spodziewać, nie wiedziała jak sama zareaguje, jak on zareaguje, ale musiała.

Ubrana raczej swobodnie, w jeansy, kremowy sweter i czarną, skórzaną ramoneskę, załatwiwszy wcześniej niezbędne formalności, wsiadła do auta, by odwiedzić więzienie. Wybrała się tam stosunkowo wcześnie jak na wampirze standardy, ale wyjścia nie było, po nocach jej nigdzie przecież nie wpuszczą.

Na miejscu zaparkowała, ze sobą wzięła jedynie kluczyki i portfel z dokumentami, by w King County bez zbędnych problemów czy niedogodności przejść niezbędne procedury.
Starała się grzecznie uśmiechać, trochę speszona i niepewna, ignorując zaciekawione spojrzenia pracowników i strażników, gdy to panna Snow po raz pierwszy w historii pokazała się na odwiedzinach, by zaszczycić osadzonego ojca swoją obecnością.
Nie wdając się zbytnio w rozmowy, pozwoliła przeprowadzić się przez wszystkie formalności i procedury, by mogła udać się na salę odwiedzin... do kabiny z szybą i telefonem... czy w jakiekolwiek inne miejsce ją zaprowadzą. W zasadzie to nie wiedziała już teraz czego się spodziewać, jak to wygląda... nigdy wcześniej tu nie była... chyba jedyna z rodzeństwa jeszcze nie odwiedziła ojca.

Re: Zza krat

#2
Image





Minęło sporo czasu, odkąd Chloe Snow widziała swojego ojca pijaka, awanturnika i kata. Lata mogły zdawać się wiecznością. Nie była zobligowana do tego, by odnawiać z nim kontakt, ani dbać o jego los. Była teraz kimś… czymś innym. A jednak… A jednak jej człowieczeństwo, jej wspomnienia i więź z rodziną ciągnęły ją do dawnych bliskich, a nie zostało ich wielu.
Ostatecznie jednak, nieumarła zebrała się w sobie i przygotowała się na spotkanie z człowiekiem, który zarówno dał jej życie, ale również je zniszczył. Skromnie ubrana, wyposażona w dokumenty, ruszyła na miejsce najwcześniej, jak była w stanie, a więc koło ósmej wieczorem, kiedy było już ciemno.
Docierając na miejsce, a była jako gość w więzieniu po raz pierwszy w swojej egzystencji, spotkała się niestety z pewnymi trudnościami, choć nie niemożliwymi do obejścia. Jak dowiedziała się od strażników tam pracujących, godziny wizyt miały miejsce w godzinach porannych i popołudniowych. Nie było możliwości zobaczyć się z więźniem po zmroku. Przynajmniej nie było to możliwe dla przeciętnego zjadacza chleba, który nie miał odpowiednich kontaktów.
Chloe była jednak Ventrue, to też teoretycznie miała nieco szersze możliwości. Nie było wątpliwości, że któryś z Arystokratów miał moc sprawczą, by móc zaaranżować wizytę z ojcem Chloe w godzinach wieczornych. Jeśli ktoś miał wskazać jej drogę we właściwym kierunku, to nie było bardziej zaufanego wampira od Joshuy Huntera, który był jednym z powodów, dla których neonatka w ogóle miała szansę na egzystencję, a co więcej, również miejsce pośród Rodziny.

Re: Zza krat

#3
Czasami zapominała jacy ludzie potrafili być służbistami, biuralistami i zatwardziałymi gnidami... albo łapówkarzami. Była Ventrue i nie powinno jej to dziwić, ale wciąż.
Tak jak ona grzecznie prosiła, błagała i zaklinała tak oni grzecznie jej odmawiali. Żadnych wyjątków. Nawet w takiej sytuacji.
Wróciła więc na parking do auta i siadając za kółkiem z trzaskiem zamknęła drzwi. Zgrzytała zębami z bezradności i złości. Sama nie była w stanie nic tam ugrać i załatwić jeśli nie chciała perfidnie uciekać się do użycia Dyscyplin. Nie chciała też nikogo prosić o pomoc, a zwłaszcza już nikogo ze swojego Klanu, wiedząc, że za tak drobną przysługę, mogą oczekiwać w zamian czegoś wiele droższego co mogłoby wykraczać poza jej zasięg nawet. Sięgnęła do schowka po telefon. W pierwszej chwili pomyślała, że może poszukać i wyłuskać jakieś kruczki prawne, na które mogłaby się powołać i uzyskać zgodę na wizytę. Mogłaby nawet bez większego trudu sfałszować odpowiednie pisma i pozwolenia, ale to nie wchodziło w grę ze względu na jej poczucie moralności i sumienie... cóż, nic nie usprawiedliwiałoby takiego fałszerstwa.
Potem jednak wpadła jej inna myśl. Hunter. Jeśli do kogoś mogłaby i miała się zwrócić, on był najtrafniejszym wyborem. Najpewniejszym i najbezpieczniejszym jednocześnie. Był jej Opiekunem, jako jeden z nielicznych znał ją, jej tajemnice i problemy, uczył ją, wprowadził we wszystko. Może nie był idealny, ale jeśli na kogoś mogła liczyć, to właśnie na niego.
Napisała więc szybko smsa. Wolała nie dzwonić jeszcze sama. Nie chciała mu przeszkadzać.

Cześć Joshua. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Mam sprawę. Mogę zadzwonić, albo możemy się spotkać?
Chloe


Wysłała krótką notkę i oparła się wygodnie na siedzeniu czekając na odpowiedź. Mogła pojechać do niego gdziekolwiek by nie był, ale w zasadzie tą sprawę mogła też poruszyć przez słuchawkę. Miała tylko nadzieję, że jej biznesmen nie jest zbyt zajęty i znajdzie dla niej kilka chwil.

Re: Zza krat

#4
Image
Trudno było uniknąć starcia z biurokracją. Każda placówka rządziła się swoimi zasadami, zwłaszcza placówka więzienna, a chcąc osiągnąć swoje poza tymi istniejącymi ramami, trzeba było uciekać się do kombinowania. Snow miała dość duże pole do popisu. Szczęściem, była członkinią klanu, którego wpływowi członkowie posiadali bardzo długie ręce, z palcami maczającymi w różnych оrganizacjach.
Mimo iż zasięganie wsparcia u współklanowiczy Chloe było ryzykowne, a przez to niechciane, tak możliwym było, iż nie dało się tego uniknąć. Nawet jej Mentor mógł oczekiwać czegoś w zamian. Ale z dwojga złego, zapewne lepiej by był to on, aniżeli któryś z wampirów niezwiązanych z dziewczyną niczym, poza krwią klanu Ventrue, którzy dla młodej neonatki mogli być równie nieprzewidywalni, co i niebezpieczni.
Spokrewniona wyciągnęła swój telefon komórkowy i wysłała wiadomość do swojego mentora, z nadzieją że uda się jeszcze tej nocy z nim porozmawiać. Pozostało jej czekać. Godzina była wciąż bardzo wczesna, to też Chloe mogła zaobserwować duży ruch na ulicy i sporo pieszych, z których część oczekiwała cierpliwie na przystanku autobusowym, zakrywając szyje przy mocniejszym podmuchu chłodnego, wieczornego wiatru.
Wreszcie, po około kwadransie, telefon Chloe odezwał się, sygnalizując nadchodzącą wiadomość sms. Ku zadowoleniu wampirzycy, była to wiadomość od Huntera.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości

cron