Światła we mgle

Zakończono | Prolog, Marzec 2004 | Downtown | Moore Theatre

Image

Światła we mgle

#1


Do budynku weszła z przybitym do twarzy, przyjaznym uśmiechem. Po przywitaniu się z personelem, udała się do areny spokrewnionych, by i tam pozwolić sobie na wymiany uprzejmości, ploteczek i small talking ze wszystkimi, którzy akurat znajdowali się w jej zasięgu. Miło było poczuć tą słodką dozę normalności i bezpieczeństwa. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie sprawiało jej to swoistej przyjemności. Dobrze było odświeżyć sobie umysł. Zwłaszcza przed pracą. Iluzja ta nie mogła jednak trwać całą noc, to też w końcu rozpoczęły się właściwe poszukiwania. Poszukiwania Elizabeth Page.

Re: Światła we mgle

#2
Image





Przechodząc przez próg Elizjum, Ambrelash mogła poczuć pewną dumę. Nie była już najniższym pośród plebsu nieumarłej społeczności żywiącym się byle ochłapem, jaki spadł ze stołu. Miała na koncie jakieś osiągnięcie, którego skala sama w sobie nawet nie była nazbyt istotna, a sam fakt, że ugrała coś dla siebie i miała potencjał, by dużo osiągnąć, zarówno na płaszczyźnie biznesowo-finansowej, jak i politycznej. Fakt, że rozwijała się mając za cel wsparcie Camarilli i ochronę Tradycji stawiało ją nawet wyżej. Być może prędzej, czy później, ktoś dostrzeże starania tej Spokrewnionej. Być może.
Przechodząc przez główną salę Elizjum, w pierwszej chwili dostrzegła niedaleko od wejścia jego gospodarza, który skinął głową w kierunku Toreadorki witająco i z uśmiechem. Zasiadał akurat przy barze, odwrócony plecami do lady i bacznie obserwujący otoczenie, popijając z kieliszka czerwony napój, korzystając z chwili spokoju.
Kawałek dalej odbywała się rozmowa dwójki znanych powszechnie Spokrewnionych. Byli to Moses Reeves, jak zawsze elegancki Primogen klanu Gangrel, oraz Ogar z klanu Malkavian, Sierra Baxter. Przechodząc obok, Kendra mogła zasłyszeć ich rozmowę.
Image ... Źle mnie zrozumiałaś. Uważam że wykonujecie kawał świetnej roboty na froncie. Twierdzę jedynie, że bagatelizowanie zagrożenia na południu nie wyjdzie nam na dobre. — Objaśniał kobiecie swoje stanowisko względem problemów z brakiem silnej defensywy na granicy z Greater Duwamish i i Southeast, co z resztą było kwestią, której Kendra próbowała zaradzić.
Image Słuchaj, zgadzam się z tym co mówisz, serio. Tyle że akurat ja nie mam nic do powiedzenia w tej kwestii. To Parker decyduje o rozmieszczeniu sił. Ja tylko wykonuję rozkazy, nic więcej. Poza tym, no, fakt faktem, nie było na razie żadnych sygnałów żeby coś się tam działo. A usłyszelibyśmy coś, bo z tego co wiem to Nosferatu się tam kręcą. — Odparła ze spokojem, z jednej strony zgadzając się ze słowami Primogena, z drugiej jednak zwracając uwagę na to, że interwencja sił uderzeniowych Szeryfa nie wydawała się być, póki co, konieczna.
Image A co z tym kontenerem, który znaleźli w porcie? — Gangrel rzucił pytaniem, unosząc brew.
Image Co z nim? — Odpowiedziała bez emocji. O cokolwiek chodziło, Sierra nie wydawała się być poruszona.
Image To musiała być robota Sabbatu. Zbadaliście to chociaż? — Coś poważnego musiało być na rzeczy, skoro Reeves tak się tym zainteresował.
Image Richmondowie to ogarniają, ich pytaj. Albo Szeryfa. — Malkavianka wzruszyła ramionami.
Spokrewnieni przerwali na moment rozmowę, gdy przechodziła obok nich Kendra. Przywitali się grzecznie i poczekali aż będzie dość daleko, by kontynuować dyskusję. Po drugiej stronie pomieszczenia znajdowała się kolejna znajoma twarz, wiecznie z resztą obecna w Elizjum. Nie Elizabeth, a Danielle Shaw, jak zawsze otoczona gronem adoratorów w garniturach, które nie przeszkodziły jej w zauważeniu Kendry i posłaniu jej jakby dwuznacznego uśmiechu, którego neonatka nie do końca potrafiła rozszyfrować.
Wreszcie jednak, dziewczyna odnalazła kobietę, której szukała. Elizabeth, odziana w prosty, ciemny żakiet i dopasowane spodnie. Tak jak większość, zajęta była wymianą zdań z zupełnie nieznanym Kendrze osobnikiem.
Image ... Będziesz w stanie to dla mnie zrobić? — Z pewną obawą w głosie i złączonymi na wysokości żeber dłońmi spytała brodatego mężczyznę w okularach. Nie należał do najwyższych, ale jego ubiór ukazywał klasę. Do złudzenia mógł sprawiać wrażenie, jakby był powiązany z klanem Arystokratów. Nie musiało tak jednak być, co udowodnił chociażby Moses Reeves, rozbijający wszelkie stereotypy.
Image Nie spodziewam się nadzwyczajnych trudności, więc tak. Jak tylko coś znajdę, dam pani znać, panno Page. — Mężczyzna poprawił swoje okulary, odpowiadając pewnym głosem.
Image Dziękuję. Będę naprawdę wdzięczna. — Page pożegnała mężczyznę, który ukłonił się i, minąwszy Ambrelash, skierował się do wyjścia.
Image Ah, Kendra. Jakże miło cię widzieć. Cóż za nowiny przynosisz tej nocy? — Primogen klanu Róży uśmiechnęła się i rozluźniła na widok neonatki. Cokolwiek ją trapiło chwilę wcześniej, poszło w niepamięć, przynajmniej na razie.

Re: Światła we mgle

#3
Widząc elizjum pełne życia, nie trudno było neonatce wczuć się w klimat. Prezentując pewny siebie, swobodny krok przemierzała scenę ze spokrewnionymi, wprost dając im wszystkim do zrozumienia, że nie odstaje od nich nawet na krok. I od tych dużych – i od tych małych. Dostrzegając Samuela i jego powitanie, oddała mu najserdeczniejszy uśmiech, zarezerwowany tylko dla najbliższych przyjaciół. Widząc oczywiście, że ten w końcu korzysta z chwili dla siebie, nie zamierzała zamęczać go małymi rozmówkami, to też pomachała mu niby dyskretnie, lecz tak, aby publicznie oznajmić, że są ze sobą na przyjacielskiej stopie.
Kontynuując podróż oczywiście wytężyła słuch z nadzieją, że trafi na to, co w Moore Theatre kochała najbardziej. Ploteczki. A nie mogło być inaczej, gdy jeden z najbardziej rozpoznawalnych ogarów szeryfa, rozmawiał z Primogenem. Choć rozmowa nie była przeznaczona dla jej uszu, nie mogła odpuścić sobie „przypadkowej” zmiany trasy, aby przejść nieco bliżej nich. Fakt, że Reeves oczekuje, iż ktoś zadba o południe było jak gwiazdka w czerwcu. Kolejny moment, żeby zabłysnąć. Co prawda problematyczne było to, iż wszyscy dookoła liczyli, że zajmą się tym potwory, lecz póki miała z nimi układy, należało jakoś z tym żyć. Temat kontenera oczywiście był znacznie bardziej ciekawy, ale tu nie było opcji, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Przynajmniej nie od nich. Przynajmniej nie teraz. Niby przypadkiem dostrzegając ich spojrzenia, natychmiast odkryła przed nimi radośnie rządek zębów i korzystając z przyjętej etykiety i formalności skłoniła się delikatnie, nie zwalniając kroku.
Gdy na horyzoncie pojawiła się otoczona ludźmi Harpia, Ambrelash początkowo planowała ją zignorować, nie spodziewała się, że w ogóle zostanie dostrzeżona. Widząc jednak wbite w nią, podejrzane spojrzenie, oczywiście nie mogła odpuścić sobie uśmiechu i małego ukłonu. To była część spektaklu. Czy tego chciała czy nie, na ten moment Shaw była zwycięzcą ich małej gierki a ona? Ona była tylko małą, słodziutką idiotką, całkowicie nieświadomie wpadającą pod but starszego. Im dłużej Ventrue w to wierzyła, tym lepiej dla Neonatki.
Wtem jednak w ciemnym tunelu nareszcie wyłoniło się światło. Na widok Elizabeth poczuła wręcz potrzebę przyspieszenia kroku i tylko fakt, że właśnie z kimś rozmawiała, powstrzymał ją od tak nieskrępowanego ukazania sympatii. Kiedy mężczyzna ją mijał, powierzchownie zlustrowała go wzrokiem. Nie znała go. Nie miała pojęcia kim jest. Nie wyglądał na jedną z róż, ale wychodziło na to, że faktycznie czymś dla Page się zajmował. Ciekawe. Bardzo ciekawe. – Nowiny? Mnie po prostu przyciągnął twój żakiet. - Starała się zabrzmieć nad wyraz poważnie, lecz szybko zdjęła nałożoną na moment maskę i korzystając już z uśmiechu, skłoniła się delikatnie w geście powitania. – Mam parę dobrych wieści i nieco mniej złych. - Zaprezentowała orientacyjnie, by równocześnie wymownym aczkolwiek subtelnym gestem rozejrzeć się dookoła. Ewidentnie zależało jej na tym, aby nikt niepowołany nie usłyszał jej słów. – Możemy na moment zejść… gdzieś na bok?

Re: Światła we mgle

#4
Image
Nieco szerszy uśmiech pojawił się na twarzy Hook’a, który raczej nie był przyzwyczajony do takich gestów, choć raczej nie narzekał na sympatię ze strony Spokrewnionych z klanu Róży. Oczywiście odwzajemnił ten gest, unosząc delikanie wolną rękę.
Tymczasem, sposobu na podpytanie odnośnie tajemniczego kontenera rzeczywiście w chwili obecnej nie było. Choć jeśli jest to jakkolwiek powszechną wiedzą, to zapewne prędzej czy później dobiegnie ona uszu Kendry. W końcu plotki lubią krążyć po salonach i się rozprzestrzeniać.
Nazbyt wymowna była wymiana spojrzeń między Toreadorką a Harpią. Oboje wiedziały, co znaczą, nikt inny nie musiał. To była subtelna gra, która nie wymagała nawet słów. Mogły minąć miesiące, lata, a nawet i dekady, nim okaże się, kto będzie ostatecznym zwycięzcą tej gry. Może jedna z tej dwójki, może obie, a być może okoliczności sprawią, że nie wygra nikt. Nie było oczywiście sensu rozmyślać nad tym w tej chwili, gdy wykonane zostały dopiero pierwsze ruchy na planszy.
Istotnym było za to, że Spokrewniona dotarła do swojej Primogen. Odczekała chwilę, nie chcąc przeszkadzać w jej rozmowie, która na szczęście nie trwała długo. Radość Elizabeth wyglądała na autentyczną. Uśmiechnęła się nieco mocniej słysząc komplement ze strony dziewczyny.
Image Oh, dziękuję moja droga. Mam świetnego krawca. Mogę cię z nim kiedyś poznać, jeśli będziesz chciała odświeżyć garderobę. — Odzienie mimo swoistej prostoty mogło kosztować niemało, a ktoś taki jak Page z pewnością nie ubierał się byle gdzie. Plus tego był taki, że można było spodziewać się wysokiej jakości. Oczywistym minusem był wymagany pewien status finansowy.
Image Z przyjemnością posłucham tych dobrych. — Łatwo było wywnioskować, że chciała dowiedzieć się wszystkiego, co Kendra miała do przekazania. Gdy poprosiła o znalezienie bardziej odosobnionego miejsca, Primogen nie potrzebowała dużo czasu, by zrozumieć, że jest to dla dziewczyny ważne.
Image Przejdźmy więc do pokoju gościnnego na moment. — Trzymając przed sobą obie dłonie złączone palcami skierowanymi w dół, Elsie poprowadziła swojego gościa do części Elizjum, gdzie znajdowały się pokoje gościnne. Użyła swojego klucza, by otworzyć pomieszczenie znajdujące się na samym końcu. Nie był to luksusowy apartament to prawda, choć poziom komfortu utrzymany był na równi z resztą Elizjum. Było tam dość przestrzeni, a co najważniejsze prywatności, bo ściany nie wydawały się być z tektury, by dwójka Spokrewnionych mogła w spokoju porozmawiać. Było oczywiście łóżko, gdzie Spokrewnieni mogli przespać dzień, wieszak na ubrania, szafka nocna, stolik i dwa fotele. Page zakluczyła drzwi od wewnątrz i stanęła na przeciwko Ambrelash.
Image Jesteśmy sami. Tutaj nikt nie będzie nas niepokoił. — Z zainteresowaniem w oczach, Primogen wyczekiwała informacji, jakie wymagały rozmowy na osobności.

Re: Światła we mgle

#5
Po otrzymaniu zaproszenia do pokoju gościnnego, Kendra z wdzięcznością zamknęła na moment oczy, jakby chcąc mieć pewność, że potencjalni podglądacze stojący z tyłu, nie wyciągną zbyt wiele z jej mowy ciała. Gdy tylko weszły do środka, młoda przebiegła spojrzeniem praktycznie po wszystkim. Szukała czegoś? A może po prostu podziwiała wystrój? Cóż. Oba. Mając jednak ogromną dozę zaufania do swojej Primogen, bez wahania weszła w głąb pomieszczenia. Dopiero dźwięk przekręcanego zamka wyrwał ją z „poznawczego transu”, przenosząc całą uwagę z powrotem na właściwą osobę. – Naprawdę bardzo doceniam. - Powiedziała spokojnym tonem, pozwalając sobie na ukazanie nieco bardziej neutralnego wyrazu twarzy. Błysk zaintrygowania w spojrzeniu Page niemiłosiernie kusił, aby wyśpiewać jej wszystko co miało miejsce od ich ostatniego spotkania. Jej bliskość, stanowisko i ogólna prezencja sprawiały wręcz, że nieżywe serce Ambrelash zaczynało bić szybciej, jednak nie na tyle, aby całkowicie straciła dla niej głowę. Były pewne zasady, których musiała się trzymać, jeżeli nie chciała wypaść przed nią źle, to też korzystając ze przekonania, że obie mogą czuć się w swoim towarzystwie komfortowo, dziewczyna wycofała się nieco w tył i zajęła miejsce na jednym z foteli. W magazynku nie czekało przecież jedno/dwa zdania. W Page była wymierzona wręcz cała seria. – The Underground należy do Ventrue. - Przedstawiła rzeczowo, poprawiając swoją pozycję na siedzisku. – Danielle skierowała mnie do osoby tam zarządzającej. Facet nazywa się Elijah Tyrell. Błękitni celowo dbali o to, aby jak najmniej osób wiedziało, że klub jest ich, więc gość trzyma niski profil. Klub raczej nie jest jego JEGO, a biorąc pod uwagę, kto praktycznie za darmo mnie tam nakierował i jak sprawnie przeszło zrobienie ze mnie managerki, jestem prawie pewna, że cały proces był zawczasu przygotowany przez Shaw. - W jej głosie nie było radości. Po raz pierwszy Kendra przedstawiła tą historię nie jako wielki sukces swojej osoby, lecz jako niepewny grunt, na który chcąc nie chcąc weszła. Wypuszczając ciężko powietrze, starała się wybadać, jak jest oceniana przez starszą koleżankę. – Wydaje mi się, że nieco przez lokalizacje, tak chętnie wepchnęli go w moje dłonie. Na ten moment czerpię procent od zysków i mogę sprzedawać dalej taki scenariusz, jaki mi się podoba - w zamian ładuje im do kieszeni ogrom gotówki, bez narażania ich wartościowych ludzi na niebezpiecznym terenie. - Dodała w formie tłumaczenia, jakby starając się udowodnić, że faktycznie świadomie podejmowała wszystkie decyzje.

Re: Światła we mgle

#6
Image
Ktoś zawsze obserwuje i robi sobie w głowie notatki z tego co się dzieje dookoła. Byli tacy, którzy na pewno dostrzegli Ambrelash podążającą za Primogen do odosobnionego miejsca. Neonatka nie dojrzała w nim nic szczególnego. Ot miejsce, gdzie można się ukryć przed promieniami słońca, ewentualnie spędzić miłe chwile, czy to pożywiając się, czy doznając innego rodzaju uniesień. Oczywiście, pomieszczenie to było doskonałe również do rozmowy sam na sam. Tutaj, czując się nieco bezpieczniej i pewniej, Kendra usiadła na fotelu, podczas gdy Page znalazła miejsce na przeciwko niej, obie skąpane w delikatnym półmroku tworzonym przez delikatne oświetlenie tego miejsca. W tej wygodniejszej pozycji dziewczyna opowiedziała Elizabeth o tym, co miało miejsce ostatnimi nocy, i o całej sytuacji otaczającej klub The Underground, gdzie została menadżerem.
Primogen opierając jedną nogę na drugiej, a obie dłonie trzymając na swoich kolanach, z uwagą słuchała raportu neonatki, która zgodziła się wdepnąć w sidła klanu Ventrue, chcąc osiągnąć swoje cele. Page nie zdawała się być zdominowana przez żadne emocje, a raczej skupienie jasno widoczne na jej twarzy, gdy analizowała sobie to wszystko w głowie.
Image No tak. Nie jestem zaskoczona przebiegłością, jaką wykazała się nasza Harpia, chcąc zabezpieczyć siebie i swoich. Sprawdziłam w międzyczasie niefortunne położenie klubu, więc rozumiem zasadność tej strategii. Wycofanie się na bezpieczną odległość, wykorzystując ciebie do zabezpieczenia swoich wpływów w tamtym rejonie było rozsądną zagrywką z jej strony. — Page brzmiała jakby było to coś najnormalniejszego w świecie. Dla klanu Ventrue z pewnością tak właśnie było. Ah, ale przecież dbanie o swoje interesy nie było tylko domeną Arystokratów. Była to kwestia rozsądku, przebiegłości oraz zmysłu biznesowego.
Image Nie będę tego ubierać w słodkie słówka, kochana. Powiem wprost. Musisz teraz bardzo uważać. Najpewniej każde nieszczęście, jakie dotknie ten klub, będzie przypisane jako twoja osobista porażka i wykorzystane przeciwko tobie. — Na twarzy Primogen malowała się powaga, a w głosie pobrzmiewała troska wobec jednej ze swoich, która podjęła decyzję o samodzielnym zawinięciu się w pajęczy kokon.
Image Nawet i bez tego obawiam się, że Danielle będzie w stanie ucisnąć cię pod swoim obcasem, jeśli taki będzie jej kaprys. — Wiekowa Spokrewniona zdradzała nie tyle obawę, co przedstawiała mroczną rzeczywistość, jaką było uprawianie interesów z Kainitami doświadczonymi w Jyhadzie. Danielle Shaw zdecydowanie była jednym z tych zdolnych graczy.
Image Mam nadzieję, że koszt realizacji twoich planów nie okaże się zbyt wysoki. Znajdujesz się w nieciekawym położeniu. O ile możesz to wykorzystać na swoją korzyść, bo możesz i mam nadzieję, że skorzystasz z tej możliwości, tak dopóki nie znajdziesz czegoś, co zagwarantuje ci jakąś przewagę, pozostaniesz w pewnym sensie pod jej kontrolą. Żałuję że nie przyszłaś do mnie po poradę zanim podjęłaś tę decyzję, ale tego już nie cofniemy. Teraz można jedynie postarać się w jak najlepszy sposób wykorzystać to co zyskałaś w tej transakcji. — Czy rozmowa z Page cokolwiek by zmieniła? Czy kobieta odwiodłaby Kendrę od planu sprzedania swojej duszy diabłu? Można było jedynie gdybać. Neonatka podjęła decyzję, jaką uważała za słuszną. Miała szansę, by zarobić na klubie niemałe pieniądze i wykorzystywać go jako posterunek bliski granicy z Greater Duwamish. Ceną było oddanie swojej niedawno zyskanej niezależności błękitnokrwistej nieumarłej, godząc się z potencjalnymi skutkami tej decyzji.
Image Tak więc przejdźmy do tego, co na tym zyskałaś i jaki możesz zrobić z tego użytek. Jakie będą twoje dalsze kroki, Kendra? — Pomijając to co dziewczyna musiała oddać, trzeba było właśnie skupić się na tym, co mogła zyskać. Głowa klanu Toreador była zainteresowana tym, w jaki sposób Ambrelash zamierzała wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść.

Re: Światła we mgle

#7
Ambrelash słuchała Page niczym młoda aktorka recenzentki po pierwszym spektaklu. Oczywiście Prmigen była starsza, bardziej doświadczona i bez problemu mogła ze swojej pozycji ocenić sytuacje znacznie bardziej… strategicznie. Z drugiej strony co tu dużo mówić. Mleko się wylało. Czy cyrograf okaże się dla niej problematyczny? Pewnie tak. Grunt, żeby zaczął sprawiać problemy dopiero wtedy, gdy będzie sobie w stanie z nimi poradzić. Tłumaczenia i motywy były zbędne. Jakiekolwiek uzasadnianie i klarowanie swoich decyzji na tym etapie, zwyczajnie uczyniłoby młodą neonatkę jeszcze śmieszniejszą. Liczyły się następne kroki i tylko to mogło udowodnić, iż Kendra naprawdę wie co robi. – Zgodnie z planem, zamierzam zrobić z klubu posterunek. Rozmawiałam już z moim przyjacielem z klanu nosferatu. Mam ich błogosławieństwo i mogę liczyć na ich pomoc. Oczywiście z wzajemnością. Poza tym poruszyłam kilka innych gałęzi. - Język dziewczyny wysunął się na moment, aby odruchowo przetrzeć usta i równocześnie kupić jej kilka dodatkowych sekund na zebranie myśli. – Oczywiście poza tymi, które pozwolą mi pokazać się Shaw w jak najlepszym świetle. - W końcu jednak kiwnęła głową, dając znać, że jest gotowa przejść do tych mniej negatywnych wieści. A zamierzała jej powiedzieć dużo. Naprawdę dużo. – Wraz z Jimem i Michelle założyliśmy koterię. Zaczęliśmy wspólnie budować sobie małą strefę wpływów, żeby mieć w ogóle czym walczyć z Sabatem. Poza tym naprawdę dobrze dogaduję się z tym nosferatu, o którym ostatnio wspominałam. Po miłej rozmowie doszliśmy do wniosku, że jedna Harpia to zdecydowanie za mało jak na całe miasto, więc zaczęliśmy razem badać sprawę zaginięcia Camerona. - Wspomnienie o „jednej Harpii” było wręcz oczywistym atakiem w Harpię Ventrue, która dzierżyła faktyczny monopol, jeśli chodziło o to stanowisko. – Mamy pewne informacje, że ktoś celowo sprzedał dane niedoszłego potomka Ike jego wrogom. Teraz próbujemy ustalić kto.

Re: Światła we mgle

#8
Image
Powaga sytuacji nie umykała Kendrze. Wręcz przeciwnie. Była świadoma, że w którymś momencie pojawią się kłopoty, mając jednak nadzieję, że będzie na nie gotowa, gdy przyjdzie czas. W chwili obecnej Ambrelash była dla Ventrue zasobem, którego wartość dopiero miała zostać ujawniona w nadchodzących miesiącach. Nie było sensu w związku z tym zakładać, że Shaw będzie chciała dziewczynie zaszkodzić zanim pokaże, na co ją stać.
Image Oh? A więc udało ci się nawiązać z nimi dobry kontakt? Wyśmienicie. Wiele by nam ułatwiło, gdybyśmy mogli wraz z resztą rady Primogenu zasiąść z obecną głową klanu Nosferatu przy stole i omówić szczegóły co do dalszych kroków. Książę byłaby uradowana. — Przechodząc do przyjemniejszych tematów, Elizabeth zareagowała uśmiechem na dobre nowiny.
Dobry kontakt z Ukrytymi był oczywiście nader istotny. Obecnie można było odnieść, jakby działali w dużej mierze samodzielnie i niezależnie, próbując skupić się na odbudowaniu tego, co zostało utracone wraz z Percivalem i jego grupą. Może byłoby im łatwiej, gdyby zasiedli do obrad z pozostałymi. Obecnie pozostawali jednym z kilku klanów pozbawionych przedstawiciela o randze Primogena. To z kolei skutkowało znacznie słabszą koordynacją sił.
Image Zaskakujesz mnie, moja droga. Sporo zrobiłaś w tak krótkim czasie. To doprawdy godne podziwu. Ta koteria, rozumiem że obecnie jest was troje? — Momentalnie dało się zauważyć, że Kendra zrobiła wrażenie na swojej Primogen. Kobieta była zaintrygowana postępami neonatki oraz jej koterią, co zdradzał błysk w jej oku.
Image Czyżby Sabbat obserwował poczynania Ike aż tak blisko? Te potwory uderzają we wszystkich, najbardziej wpływowych Spokrewnionych w mieście. Robią to nazbyt skutecznie. Nie podoba mi się to. Primogen Reeves również jest stale przez nich nękany, ale na szczęście jego wiek i siła zapewniają mu przewagę nad nieprzyjacielem. — Uśmiech znów zniknął z ust Elizabeth. Zastąpiło go widoczne zmartwienie. Moses Reeves wciąż opierał się atakom Ostrza Kaina, ale jak długo będzie w stanie to robić, zanim i on padnie ich ofiarą?
Image Jeśli próbujecie dotrzeć do Ike, lub tych, którzy stoją za jego zaginięciem, to nie powinniście działać sami. Być może któryś z Ogarów Szeryfa byłby skłonny pomóc, choć mają ręce pełne roboty. Istnieje również jakaś szansa, że Primogen Reeves mógłby w was wesprzeć. Jest jednym z niewielu Spokrewnionych w mieście, którzy dobrze znają taktyki Sabbatu. Jedynymi bardziej doświadczonymi od niego Spokrewnionymi są Szeryf Parker oraz Primogen Cross z klanu Lasombra. — Page mocno odradzała działanie bez wsparcia bardziej zatartych w boju Kainitów. Wskazała nawet na tych, których pomocy warto było zasięgnąć, z czego dwójka należała do rady Primogenu. Było przy tym nazbyt oczywistym, że póki Szeryf krąży po mieście u boku Księcia, nie było co liczyć na jego wsparcie w tej kwestii.

Re: Światła we mgle

#9
Miło było poczuć się docenioną. Błysk zaintrygowania w oczach Primogen był przecież czymś, czego nie dostawało się za darmo. Z drugiej strony Page była równie dobrą (jak nie lepszą) aktorką co Ambrelash, to też warto było mieć dystans do nutki prezentowanego podziwu. Na zapytanie, czy oficjalnie jest ich troje, skinęła jednie głową, jakby nie chcąc jej przerywać. – Na ten moment jeszcze badamy sprawę, na wydaje mi się, dość bezpiecznym poziomie. Gdy poczuję, że może zrobić się gorąco, z pewnością poproszę o pomoc, ale póki co, raczej tylko twoje uszy usłyszą, że coś w tej sprawie działamy. -W oczach dziewczyny nie było lepszego dowodu na to, że naprawdę ufała Elizabeth, niż odsłonienie przed nią tych kart. – Może zabrzmię jakbym miała paranoję, ale te zwierzęta naprawdę sprawnie w nas uderzają. Informacje o niespokrewnionym potomku też wydają mi się danymi „dość wrażliwymi”. Nie chcę rzucać w nikogo pustymi oskarżeniami, bo nie na to pora, ale naprawdę nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś dodatkowo wykorzystywał Sabat w jakiejś swojej bezwzględnej grze. - Wypuszczając ciężko powietrzę uśmiechnęła się gorzko, zerkając zmartwionymi i nieco zmęczonymi oczyma na siedzącą naprzeciwko kobietę. – Jeżeli Ike żyje… Jeżeli udałoby nam się go odnaleźć i okazałoby się, że naprawdę coś wie… Też brałam pod uwagę Panią Cross i Pana Reevesa. Wciąż jednak jestem tylko neonatką więc pewnie rozumiesz, dlaczego wolałam mieć coś więcej niż garstkę poszlak, którą mogliby potraktować jako stratę czasu. - Podsumowała w końcu, ścierając z twarzy nutkę zmartwienia, którą zastąpiła delikatnym, w miarę spokojny uśmiechem. – W razie czego, liczę na twój patronat. - Chociaż brzmiała, jakby próbowała rozluźnić napięcie, tak w rzeczywistości naprawdę na to liczyła. – A z tym lepiej się pospieszyć! Jestem ostatnio całkiem rozchwytywana!

Re: Światła we mgle

#10
Image
Fasady, maski i pozory były głównymi narzędziami i bronią Kainitów. Oczywiście, istniała pewna szansa na ich użycie tu, teraz, przez Elizabeth Page. Jaki jednak miałaby interes w podbudowywaniu wartości neonatki fałszywymi słówkami?
Image Niech tak będzie. Zachowajcie dyskrecję oraz ostrożność. Ufam że sobie poradzicie i będziecie mnie informować o postępach. — Kobieta odparła z powagą w głosie, odsuwając temat na bok, przynajmniej na razie. Działanie w cieniu miasta, bez ściągania zbytecznej uwagi pozostałych Kainitów, miało sens dopóki nie istniało realne zagrożenie dla egzystencji Spokrewnionych badających trop zaginionego Harpii.
Image Oh Kendra. Myślę, że nie ma sensu debatowania nad takimi pesymistycznymi teoriami bez żadnych dowodów. — Spokrewniona z pewnym ciepłem w głosie, delikatnie kręcąc głową i unosząc kącik ust, odrzuciła pomysł prowadzenia dyskusji w tym niebezpiecznym kierunku. To nie był czas ani miejsce na to.
Image Jeśli w jego zniknięciu palce maczał Sabbat, to lepiej przygotować się za wczasu. Nie chciałabym żebyś ty, moja droga, czy ktokolwiek z twojej koterii, podzielił los tych Spokrewnionych, których odebrały nam te potwory. — Troska i smutek Page zdominowały atmosferę w pomieszczeniu. Niewątpliwie wiele tych emocji powodowała pamięć o Williamie Laurencie, który był kobiecie tak bardzo bliski, a którego zniszczenie zostało wykorzystane jako spektakl do rozjuszenia klanu Toreador. Osiągnęli w tym z resztą sukces, patrząc po tym jak mocno Primogen Page zaangażowała się w konflikt z nieprzyjacielem.
Image Moje wsparcie już masz. Pomogę ci najlepiej jak będę mogła. — Przez smutek kobiety zdołał przedrzeć się delikatny uśmiech. Toreadorka nie była wojownikiem, ani nie posiadała rozległej wiedzy o wrogiej Sekcie, ale służyła dobrą radą i wskazywała Kendrze kierunki, gdzie mogła zasięgnąć pomocy w sferach, które w dużej mierze obce były głowie klanu Róży.

Re: Światła we mgle

#11
Słysząc Elizabeth mówiącą o stracie, dziewczyna bez krzty wątpliwości wiedziała, że smutek kobiety jest prawdziwy. Chcąc nie chcąc i do Kendry wróciły myśli o utraconym, nieumarłym stwórcy. Opuściwszy na moment głowę, przypomniała sobie jego twarz. Ostatnią rozmowę, która przecież wcale nie wskazywała na to, aby mieli nigdy więcej się nie spotkać. Gorycz żalu wypełniła jej wnętrze, ściskając gardło i niemalże zmusiła do krwawego płaczu. Pomimo tego, że Amadeus niewątpliwie w pełni ją ograniczał i kontrolował, tak wciąż tęskniła za nim. Nie jest przecież łatwo, uczyć się żyć całkiem od nowa. Momentalnie odrzucając od siebie te myśli zgrzytnęła zębami i przetarła zgiętym palcem lewe oko, jakby chcąc się upewnić, czy faktycznie, aż tak się rozkleiła. Ten był jednak suchy, to też nic nie wskazywało na to, iż coś zagraża jej makijażowi. – Dziękuję. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. - Odpowiedziała w końcu przyjaznym, choć wciąż nieco przygaszonym głosem. Szybkim chuchnięciem przez zwężone usta wycisnęła z siebie nagromadzone powietrze, po czym kiwnęła kilka razy głową, jakby chcąc dać samej sobie znać, że wszystko jest w porządku. – Przy okazji! Mam ze sobą kopię umowy, którą podpisałam z Tyrellem. Planowałam znaleźć jakiegoś prawnika, który by sprawdził, czy nie ma tu żadnych kruczków, ani błędów, które mogłabym wykorzystać na swoją korzyść… no i w drugą stronę też, czy nie ma czegoś, na co powinnam uważać. - Mówiąc to, dłonie neonatki faktycznie zaczęły wyciągać z torebki zamkniętą teczkę, w której owe papiery się znajdowały. – Może masz kogoś godnego polecenia?

Re: Światła we mgle

#12
Image
Dwie nieumarłe złączyły się w bólu, jakie dzieliły. Obie poniosły niepowetowanej straty, tworząc dziury, których nie dało się w żaden sposób zapełnić. Laurent był gorącym sercem Elizjum, gwiazdą świecącą w mroku, i każdy Toreador, który znał tego Spokrewnionego, odczuwał brak jego obecności. Amadeus z kolei, mimo iż powstrzymywał Kendrę przed rozwinięciem skrzydeł i staniem się swoją własną personą, był jednak jej Stwórcą. To on dał jej nieśmiertelność i pomógł nabyć umiejętności, które wykorzystuje w obecnych nocach starając się pomóc ocalić to miasto obłędu. W tych okolicznościach można było jedynie, a może nawet należało, pogodzić się z tym, co się stało i podążać dalej przez wieczną noc z głową dumnie uniesioną do góry.
Kobieta odpowiedziała na podziękowania bez słowa, skinięciem głowy i przyduszonym uśmiechem. Gdy jednak Ambrelash zmieniła temat, Elizabeth wyciągnęła dłoń przed siebie, chcąc odebrać teczkę i przyjrzeć się dokumentom neonatki.
Image Pozwól że rzucę okiem. — Jeśli Kendra nie miała z tym problemu, Page odebrała teczkę, otwarła ją i przeczytała kilka linijek z każdej strony, przeglądając całość dość powierzchownie, skupiona i w milczeniu. W końcu dotarła do końca i zamknęła teczkę, a następnie ułożyła ją na stoliku, spoglądając wreszcie na dziewczynę.
Image W normalnych okolicznościach, widząc dokument napisany tak surowym językiem prawnym, przekazałabym ci kontakt do jednego z Arystokratów. — Słowa Page wskazywały na to, że trzeba było kogoś naprawdę obeznanego do pełnego zrozumienia treści tych papierów.
Image W twojej sytuacji, moja droga, z oczywistych względów nie będzie to możliwe. Co mogę jednak zaoferować to przekazanie tej umowy człowiekowi, którego znam, i któremu ufam. Ma ogromne doświadczenie i będzie w stanie rozszyfrować ten dokument i powiedzieć ci wszystko, co musisz wiedzieć na temat zawartych w nim zapisków. — Spokrewniony w takiej pozycji jak ona byłby głupcem, gdyby nie posiadał osobistego prawnika wysokiego szczebla. Niezależnie od tego, czy zaufany człowiek Primogen był śmiertelnikiem, czy ghulem, musiał naprawdę znać się na rzeczy, skoro Spokrewniona pokładała w nim zaufanie i była absolutnie pewna co do jego zdolności. Nie miała jednak zamiaru zdradzić jego tożsamości, zapewne uważając go za zbyt cennego, by narażać go na niebezpieczeństwo.
Image Jeśli jesteś zainteresowana i skłonna rozstać się na moment z tymi dokumentami, przekażę je temu człowiekowi i odzyskasz ją w ciągu paru nocy. — Page złożyła dziewczynie ofertę nie oczekując niczego w zamian. Choć jak to zazwyczaj z Kainitami bywa, pewnie jakaś mała przysługa zapisałaby się z tyłu głowy starszej Toreador. W końcu ręka rękę myję. Pozostawała kwestia tego, czy Kendra ufała jej na tyle, by oddać na tę parę nocy swoją kopię umowy, w nadziei na uzyskanie odpowiedzi.

Re: Światła we mgle

#13
Fakt, że Elizabeth nie była w stanie rozszyfrować tego specyficznego, prawniczego języka był zarówno pocieszający jak i nie. Pocieszało z pewnością to, że to nie z Kendrą było coś nie tak i nawet ktoś kto przeżył ileś set lat, nie do końca musi sobie radzić z czymś takim. Negatywne było natomiast to, że przecież mógł być powód, dla którego całość została tak skonstruowana. Tak czy inaczej świat spokrewnionych stał na przysługach. Liczyły się tylko one i krew. Będąc neonatą, nie masz dużego pola manewru. Zwykle potrzeba dziesiątek lat, aby dorobić się czegoś własnego. To oczywiście ta optymistyczna wersja, która zakłada, że twój stwórca się nad tobą nie znęca. W oczach Ambrelash był to jednak odpowiednik ludzkiego kredytu. Można było go zaciągnąć, aby leczyć na bieżąco swoje problemy i popaść w długi, lecz można było także wykorzystywać go jako materiał do działania, aby te zwróciły się z nawiązką. Na ten moment wisiało na niej już kilka mocnych zobowiązań. Setyci. Ventrue. Teraz toreadorzy. Wszystko to jednak w konkretnym celu. Z konkretnego powodu. – Oczywiście! Bardzo chętnie skorzystam. Będę zobowiązana. - Podkreśliła, jakby zdając sobie sprawę, że nikt nie zrobi dla niej nic absolutnie za darmo, lecz różnica między Page a Shaw była taka, że nawet jeśli ta pierwsza zdecydowałaby się zagrać niefajnie, tak raczej nie była z tych, które wycisnęłyby młodą podopieczną do samego końca. – Skoro już tobie coś zalegam, to tym bardziej będę musiała zadbać o swoje cztery. - Rzuciwszy niby żarcikiem, zapięła z powrotem torebkę, na znak, że faktycznie nie zamierza zabierać papierów z powrotem. Mimo to, naprawdę zamierzała spotkać się z kilkoma osobami, aby chociaż spróbować omówić tematykę bezpieczeństwa południowej granicy i klubu The Undeground. – Swoją drogą… Myślisz, że jak uda mi się zabezpieczyć południową granicę, to mam szansę wyszarpać dla siebie tytuł ancillae? - Choć wszystko wskazywało na to, że dziewczyna będzie powoli zbierać się do wyjścia, tak musiała rzucić jeszcze tym jednym pytaniem, które wynikało z całkowitego braku pojęcia, jak naprawdę mogłaby uzyskać awans w oczach pozostałych krewnych.

Re: Światła we mgle

#14
Image
Przedstawiciele klanu Toreador byli najbardziej ludzcy i najbliżsi ludzkim emocjom. Były klany, które miały dość chłodne i krytyczne podejście do rzeczywistości, zrywając w dużej mierze z takich słabości. Było to najbardziej powszechne pośród starszych wampirów, gdyż wraz z wiekiem człowieczeństwo jest stopniowo zatracane przez większość. Klan Róży był jednak wyjątkowy w tym aspekcie. Dostrzegali piękno w sztuce, w życiu oraz nieżyciu, a także w relacjach z innymi Spokrewnionymi, czy śmiertelnikami. Postawa i emocje Elizabeth Page, która egzystowała przynajmniej dwa razy dłużej co Kendra, były mimo wszystko zrozumiałe. Ich obecność mogła być wręcz mile widziana. To że pozostała tak ludzka mimo upływu stuleci, mogło być miłym zaskoczeniem.
Image Dobrze. Zostaw mi proszę swój numer, Kendra, to skontaktuję się z tobą. — Tym oto sposobem neonatka zaciągnęła kolejny niewidzialny dług, który prędzej czy później będzie musiała spłacić. Na szczęście w przypadku panny Page, takie zobowiązanie było raczej warte swojej ceny, patrząc na to ile wsparcia zapewniła młodszej Spokrewnionej.
Image To rozsądne podejście. Trzeba dbać o swoją egzystencję, nawet jeśli mamy przed sobą perspektywę wieczności. — Wbrew pozorom, egzystencja nieumarłych mogła okazać się dość krucha. Wielu się o tym przekonało w ostatnich latach. Należało zadbać o to, by kolejni krwiopijcy nie podzielili losu tych, których dopadło Ostrze Kaina.
Image Oh, kochanie. Wiesz dobrze, że nie do mnie należy decyzja. Mogę jednak powiedzieć, że jeśli będą widoczne efekty twoich działań, to z pewnością szepnę Księciu dobre słówko na twój temat. — Delikatny uśmiech znów pojawił się na ponownie nieco zrelaksowanej twarzy kobiety. Mimo iż nie ona decydowała w sprawie potencjalnych awansów w hierarchii Rodziny, tak jako doradca Księcia miała na tę decyzyjność jakiś, mniej lub bardziej znaczący, wpływ. Warto więc było trzymać się tak wpływowego sprzymierzeńca.

Re: Światła we mgle

#15
Wszystko zostało powiedziane, to też reszta była już milczeniem. Po raz kolejny otwarłszy torebkę, wyciągnęła z niej notesik, na którym bez krzty wahania zapisała swój numer i przekazała go starszej. Chyba najwyższa pora pomyśleć o wizytówkach. – Naprawdę ci dziękuję. - W głosie Ambrelash nie pierwszy raz ogólnie, lecz pierwszy raz tak dobitnie ton przejęła wdzięczność. Page była dla neonatki na ten moment jedyna podporą na dworze. Użyczała jej swojej wiedzy, rad i czasu, choć wcale nie musiała. Jeżeli była to manipulacja, to była wręcz doskonała, lecz jeśli przemawiała przez nią szczerość, tym bardziej należało trzymać ją blisko siebie.– Nie zabieram już więcej twojego czasu. Widziałam po drodze Reeves’a i Baxter. Jak nie uciekli, to podskoczę do nich zamienić kilka słów w temacie tego, czy da się jakoś podkręcić działania w mojej wydzierżawionej domenie. A nuż widelec może i ja im się na coś przydam. - Podnosząc się z miejsca, jeszcze raz przebiegła wzrokiem po pomieszczeniu. Starała się zapamiętać jak najwięcej. Głównie dlatego, że z pewnością niedługo tu wróci i z pewnością miłym smaczkiem byłoby, gdyby zauważyła jakieś różnice. – Jestem pewna, że zobaczymy się niedługo. Dobrej nocy Elizabeth. - Zakończyła oficjalnie, nie zapominając o typowej, dworskiej etykiecie i ukłonie. W końcu nawet jeśli byłyby najlepszymi przyjaciółkami, to przecież w hierarchii sekty dzieliły ich lata świetlne. Dopiero gdyby Page oświadczyła jasno, że mogą sobie pozwolić na pełne spoufalanie lub wywiązałby się między nimi romans, młoda poczułaby się na tyle pewnie, by sobie to darować.
Gdy rozmowa oficjalnie dobiegła końca, Ambrelash ruszyła do wyjścia. Z umysłem pełnym planów oraz dodatkowymi wskazówkami uzyskanymi od Primogen, faktycznie ruszyła w kierunku, w którym ostatnio widziała dwójkę rozmawiających osób. To nie był pierwszy raz, kiedy jej plany uległy zmianie, lecz pierwszy, gdy szła w kierunku, którego nie do końca potrafiła przyswoić. Głównie przez strach, że jej udział w tym wszystkim oraz potencjalne sukcesy zaczną dzielić się na zbyt dużą liczbę osób, a sama Kendra zostałaby w tym wszystkim zmarginalizowana, ale z drugiej strony przecież Page nie grałaby na niekorzyść własnego klanu. Może obawy młodej róży faktycznie były na wyrost? Ale nawet jeśli, to przecież The Underground może lada moment zostać jej odebrane. Czy warto było pakować w niego aż tyle zasobów? A po raz kolejny patrząc z innej perspektywy, przecież jeśli klub będzie tak bardzo niestrzeżony jak do tej pory, to nawet jeśli zostanie w rękach Ambrelash, to nie jest obiecane, że nikt jej tych rąk nie wyrwie. Razem z głową i sercem z resztą. Nah. Trzeba było to zrobić. Choćby po to, żeby pokazać, iż liczy się ze zdaniem Elizabeth i jest w skłonna egzekwować jej pomysły. To zawsze dobra karta.

Re: Światła we mgle

#16
Image
Kartka z numerem została zlustrowana przez oczy nieumarłej, a następnie schowana do kieszeni żakietu. Teraz, kiedy kobieta miała możliwość kontaktu z Kendrą, ta mogła spokojnie czekać na wyniki. Mając nadzieję na zamienienie kilku słów z wcześniej widzianymi wampirami, Ambrelash postanowiła uprzejmie się pożegnać, zwłaszcza że omówiła z Primogen chyba już wszystko, co na tę chwilę było istotne.
Image Miło było cię widzieć, Kendra. Dbaj o siebie i bądź ostrożna. Dobrej nocy. — Page odkluczyła drzwi i wypuściła dziewczynę, dopiero po chwili sama wychodząc z teczką w dłoni.
Kendra kierując się w stronę wyjścia, rozglądała się w poszukiwaniu Reeves’a i Baxter. W pierwszej chwili ich nie dojrzała. Dopiero gdzieś w połowie drogi do wyjścia dojrzała Sierrę siedzącą z kieliszkiem przy barze i zagadującą Samuela. A Reeves? Gdzie on się podział? Ah, siedział pod oknem na sofie i rozmawiał przez telefon.
Image ... Oni po prostu rzucają w nas mięsem armatnim. Większość to shovelheadzi, których celem jest zrobienie zamętu i utrzymanie tam naszej uwagi. Coś się święci, Sam. Mówię ci. — Siedząca oparta o barowy blat Malkavianka opisywała sytuację Gospodarzowi, popijając karmazynowy płyn.
Image Ale jest już tak od dłuższego czasu, czyż nie? — Zaintrygowany całą sprawą Samuel dopytywał kobietę.
Image No, i w tym rzecz. Od dawna nic się nie zmieniło. Cały czas ta sama taktyka. To dziwne. Od dawna nie widzieliśmy aktywności ich watah poza produkcją shovelheadów, a o liderach nie wspomnę, bo nadal nie wiemy kim są. — Baxter zdawała się być bardziej zmartwiona tym, co było wiadomie od tego, co pozostawało tajemnicą. Nieustające ataki w niezmiennej formie, trwające od nie wiadomo jak długo, mogły rzeczywiście budzić pytania.

Re: Światła we mgle

#17
Widząc Primogena siedzącego na słuchawce, neonatka nawet przez sekundę nie miała wątpliwości, że lepiej nawet się do niego nie zbliżać. Nie była to bowiem rozmowa, do której mogłaby dołączyć bądź się wciąć – jedyną opcją było przerwanie jej, a to z kolei byłoby co najwyżej świetną podstawą, aby zniechęcić do siebie mężczyznę. Ruszyła więc w kierunku Sierry i Samuela. Chcąc nie chcąc słysząc urywek ich rozmowy, uśmiechnęła się w duchu, stopniowo układając sobie słowa, którymi lada moment ich przywita. Nie ukrywała się. Nie zamierzała wyskoczyć znikąd. Wręcz szukała spojrzenia Gospodarza, jakby chcąc przede wszystkim jemu oznajmić, że zamierza do nich dołączyć. Nie czekając jednak na oficjalne zaproszenie, zajęła miejsce obok Malkavianki, wpierw oczywiście upewniając się, czy właśnie nie podsiada Reeves’a, który przecież w każdej chwili może zechcieć wrócić kontynuować poprzednią rozmowę. – Pewnie kupują czas na coś większego. - Rzuciła oczywistością, korzystając z chwili ciszy. – Wybaczcie. Dobry wieczór. Nie chciałam podsłuchiwać. - Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny, przyjazny uśmiech kogoś, kto faktycznie mógłby przechodzić obok i przypadkiem wyłapać kilka zdań. – Ale od jakiegoś czasu pracuję w Downtown, więc wolałabym być na bieżąco z informacjami na froncie. Nie obrazicie się, jak tu z wami posiedzę? - Delikatny uśmiech zaczęło przykrywać lekkie zakłopotanie, a jej oczy przeskakiwały to z mężczyzny na kobietę i z powrotem. Oczywiście liczyła na aprobatę. Korzystając z faktu, że reputacja niewiniątka będzie ciągnęła się za nią przynajmniej jeszcze przez jakiś czas, miała nadzieję, że choćby z samej ciekawości Sierra pokusi się, na przedstawienie kilku istotnych informacji.

Re: Światła we mgle

#18
Image
Chwilowy brak możliwości zainicjowania rozmowy z Mosesem pchnął Kendrę do zaczepienia dwójki Spokrewnionych przy barze, omawiających ataki na północnej granicy. Zbliżając się do nich, Toreadorce udało się nawiązać kontakt wzrokowy z Hook’iem, który wykonał subtelne kiwnięcie głową, dając znak neonatce, że może dołączyć do dyskusji. Malkavianka przekręciła nieznacznie głowę, patrząc kątem oka na dosiadającą się obok niej wampirzycę. Nie zareagowała. Odpowiedziała dopiero, gdy dziewczyna skomentowała rozmowę dwójki.
Image Też tak myślę. Pytanie tylko co planują. — W tym momencie odwróciła łeb w stronę Kendry i zmierzyła ją wzrokiem.
Image Nie ma sprawy. Hmm. Pamiętam cię. Kendra, dobrze mówię? — Baxter nie przegoniła gościa. Co więcej, zdawała się Kendrę pamiętać. Najpewniej jeszcze z czasów, gdy trzymała się boku swojego Sire, który często bywając z nią w Elizjum dbał o to, by znała lokalnych Spokrewnionych, a także by oni znali ją.
Image Cokolwiek planują, mam nadzieję, że będziemy na to gotowi. Musimy być. — Mężczyzna rzucił pewnym głosem, mocno akcentując brak wyboru w tej kwestii. Brak gotowości Rodziny oznaczałby absolutną klęskę.
Image Jeśli ktoś ogarnie południową granicę, to będziemy gotowi. Jak tylko Nosferatu dadzą znać jak się sprawy mają z tamtejszą siecią zabezpieczeń, będziemy mogli działać bez obaw o analną niespodziankę. A skoro o tym mowa, to zachodzimy z Richmondami i O’Harą w głowę, dlaczego brak tam oznak jakiejkolwiek aktywności Sabbatu. To tam mieli swoją główną bazę wypadową kilka lat temu, a teraz jest tam cisza, oczywiście pomijając zarazę, która się tam szerzy tak samo jak na północy. — Komentując słowa Gospodarza, Malkavianka zwróciła uwagę na niepokojący spokój pod Downtown, gdzie teoretycznie powinno być najwięcej problemów z nieprzyjacielem.
Image Ten wirus obecny jest głównie na terenach okupowanych przez Sabbat, prawda? Czy napłynęły jakieś wieści od Tremere w tej sprawie? — Samuel pociągnął temat zarazy, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.
Image Na razie niewiele. Deveroux prowadzi badania, eksperymenty i tak dalej. Słyszałam że przydałby im się ktoś, kto mógłby zająć się brudną robotą żeby przyspieszyć ten cały proces. — Nazwisko Deveroux stało się ostatnio dość popularne. To Regent Tremere, która przejęła pałeczkę, gdy Ballard upadło i kontakt z fundacją Franka Weavera został zerwany. Mało kto prowadził jednak z tą grupą jakiekolwiek interesy. Mimo iż spędziła w mieście trochę czasu, tak ona i jej Czarownicy byli wciąż mało znani i brakowało zaufania, które Weaver zbudował po dekadach ciężkiej pracy. Jednak to w fundacji Faustine Deveroux pokładana była nadzieja na znalezienie źródła toczącej miasto epidemii, a także zrozumienia jej potencjalnych skutków dla Spokrewnionych i znalezienie lekarstwa.

Re: Światła we mgle

#19
Na dźwięk swojego imienia, dziewczyna uśmiechnęła się nieco szerzej, faktycznie przypominając samą siebie z nie tak odległych czasów, gdy po elizjum przechadzała się ze swoim Sire. – Mhm! Ambrelash. Od Delano. - Potwierdziła prędko, opierając się nieco bardziej przedramionami na blacie. Gdy ci wrócili do rozmowy, młoda róża z uwagą słuchała wymiany zdań starszych kolegów, szukając ukradkiem miejsca, które pozwoliłoby jej naturalnie wejść do rozmowy. – Znaczy, z tamtejszą siecią na granicy, to z tego co wiem, jeszcze trochę im zejdzie. - Wtrąciła w końcu nieco nieśmiało, jak ktoś, kto coś wie, ale równocześnie nie jest pewien, czy powinien się tym dzielić. – Złapałam z nimi kontakt, zanim zajęłam The Undeground i raczej jestem z tym na bieżąco. - Jako neonatka, doskonale wiedziała, iż musi przedstawić nieco szerszy obraz, bo kto by jej uwierzył, na samo stwierdzenie, że znikąd ma kontakt z niemal wymarłym klanem. Tym lepiej, że udało się upichcić dwie pieczenie na jednym ogniu – przedstawić zarys fabuły a także zaprezentować się jako ktoś, kto aktywnie działa. – A tak to faktycznie z Jimem nie zauważyliśmy tam ostatnimi czasy zbyt dużo „problemów”, jednak z tego co mówicie, to aż wprost sugeruje, że chcą odwrócić naszą uwagę i zmusić do przeniesienia gdzieś indziej. Na ten moment organizujemy tam posterunek w ramach dupochronu, ale jeśli planują coś większego, to na pewno przydałoby się tam jakieś wsparcie. - Młoda podniosła się nieco wyżej, przenosząc ciężar z przedramion na dłonie. Przez większość czasu jej spojrzenie skakało raz po raz z ogara na gospodarza, lecz teraz jednoznacznie zatrzymało się na córce Malkava. – A w temacie zarazy… Wiadomo dokładnie, jakiej „brudnej roboty” Deveroux potrzebuje?

Re: Światła we mgle

#20
Image
Image Sierra Baxter jestem. — Malkavianka skinęła głową unosząc do połowy opróżniony kieliszek w geście powitania.
Image Huh. The Underground. Ty tam teraz rządzisz? Fajnie. Dawno tam nie byłam. Może wpadnę którejś nocy zobaczyć jak ci się tam wiedzie. — Odparła z nutą zainteresowania w głosie. Niekoniecznie świadoma autoreklama Kendry zdawała się już działać. Hook z uśmiechem widocznej aprobaty spoglądał na Kendrę.
Image Taka baza wypadowa na granicy może się przydać jak przyjdzie co do czego. — Oczy baxter zabłysły, gdy uniosła głowę do góry zadowolona.
Image Dopóki nie będzie jasnego sygnału, że coś tam się dzieje, to Szeryf nam zielonego światła raczej nie da. Mamy konkretne rozkazy i musimy się ich trzymać — Szeryf Parker dyrygował w kwestii defensywy. Było to zrozumiałe. Problem w tym, że przez większość czasu był niedostępny. Pewnie tylko najważniejsi Spokrewnieni i jego Ogary miały do niego numer.
Image Baxter, daj Kendrze swój numer żeby mogła do ciebie przedzwonić w razie kłopotów. Będzie w końcu zależało nam na szybkiej reakcji, zwłaszcza biorąc pod uwagę położenie klubu. — Na sugestię Gospodarza Sierra pokiwała głową z aprobatą. Miało to sens. Inaczej jeśli zacząłby się robić dym, Kendra zostałaby z ręką w nocniku, a tego nikt przecież nie chciał.
Image Pewnie. — Malkavianka podyktowała swój numer, gdy Ambrelash uszykowała swój telefon komórkowy.
Image Nie mam pojęcia. Ale można śmiało zakładać, że raczej chodzi o coś do roboty na terenie Sabbatu, więc trzeba pewnie Spokrewnionego, który potrafi wtopić się w otoczenie. Nie znam szczegółów, więc lepiej pytać Czarowników bezpośrednio. — Brzmiało prawie, jak zajęcie dla znajomego Kendry z klanu Nosferatu. Problemem był tylko kontakt z Tremere, do których raczej niełatwo się dostać.
Image Jeden z nich bywa tutaj regularnie, więc jeśli ktoś będzie zainteresowany, to mogę przekazać im wiadomość. — Hook zaoferował się z pomocą w temacie kontaktu z Taumaturgami. Regularny bywalec Elizjum z klanu Tremere? Przydatne. Wykorzystanie go jako posłańca nie brzmiało jak zły pomysł. Możnaby wtedy uniknąć przykrych niespodzianek.

Re: Światła we mgle

#21
Podczas całego rozdania, to właśnie aprobata Hooka dodawała dziewczynie najwięcej energii. Ewidentnie był tam z nią a nie przeciw niej, to też mogła na spokojnie odgrywać swoją rolę tak, by kupić zainteresowanie jednej z najważniejszych malkavianek w mieście. Widząc, że temat The Undeground zainteresował ją nieco bardziej, niż pierwotnie zakładała, momentalnie przypomniała sobie plotki, jakoby przecież stojąca przed nią Ancillae była częstą bywalczynią tego typu miejsc. – Yap. Od kilku nocy. Teraz mogę szykować się do łupania Sabatu w rytmie techno. Wbijaj kiedy chcesz. - Mimo tego uśmiechu losu, toreadorka wciąż nie liczyła na cuda. Odmowa wsparcia i zasłonięcie się Parkerem było bardziej niż pewne, lecz dodatkowy as, w postaci numeru telefonu, który pod stołem podał jej Sam, pozwolił neonatce zagarnąć znaczą część leżącej na stole puli. Po wstukaniu i zapisaniu numeru, Kendra od razu wysłała do Sierry SMS’a „-;-<@”, by w razie potrzeby i ta mogła się z nią skontaktować.
Słuchając orientacyjnego opisu zadania, Ambrelash kiwała głową, zastanawiając się czy chodzi bardziej o wtopienie się w tłum, czy dosłowne wtopienie się w tło. Zależnie od wersji, mogłaby spróbować zająć się tym sama lub zainteresować tematem swojego – chyba można już powiedzieć to bez obaw – przyjaciela Diogenesa. W obu przypadkach miała w tym swój udział, to też każda opcja była dobra. – Byłabym bardzo wdzięczna Samuelu. Może i tutaj dam radę jakoś pomóc. - Jej głos zabrzmiał niczym śpiew młodej harcerki, która czerpie niczym nieskrępowaną satysfakcję z pomagania rodzinie. – W razie czego, to nie krępuj się podawać mojego numeru. Im szybciej zamkniemy temat zarazy, tym lepiej dla wszystkich. Możesz mi tylko powiedzieć kogo się spodziewać? - Podsumowała kiwnięciem głowy, nawet przez sekundę nie sugerując, że od kogokolwiek oczekiwałaby czegoś w zamian. Oczywiście oczekiwałaby, lecz po co mówić takie rzeczy na głos? Szansa na zdobycie jakiejś przysługi u magów, był idealnym sposobem, aby zacząć wychodzić na plus i PR’owo i „wartościowo”.

Re: Światła we mgle

#22
Image
Można było powiedzieć, że Kendra wiedziała jak się zakręcić, by zrobić dobre wrażenia na właściwych Spokrewnionych. Lekcje Amadeusa nie poszły w las. Toreadorka otwierała sobie coraz więcej drzwi, poszerzając grono dostępnych kontaktów, które mogły ewoluować w wartościowych sprzymierzeńców.
Image Mega. Na pewno przyjdę. — Rzuciła energicznie i z uśmiechem, wyraźnie podekscytowana pomysłem.
Telefon Sierry zabrzęczał. Chwyciła za niego i wklikała coś szybko.
Image Okej, mam cię. — Potwierdziła zapisanie numeru Kendry. Były w kontakcie w razie czego.
Image Chcesz żeby cię z nimi skontaktować, Kendra? W porządku. — Toreador dopytał, chcąc się upewnić, że Kendra rzeczywiście chce wejść z Tremere w interakcje już teraz.
Image Tego akurat nie jestem w stanie ci powiedzieć. Nigdy nie wiadomo czego można się po nich spodziewać. — Sam zaśmiał się pod nosem, gdy to powiedział, a Sierra do niego dołączyła.
Image O tak, to prawda. Szczególnie tyczy się to tych od Deveroux. To tajemnicza banda. — Trudno było powiedzieć, czy było to bardziej śmieszne, czy niepokojące.

Re: Światła we mgle

#23
Ambrelash do tej pory nie miała AŻ TAK wielkiej styczności ze spokrewnionymi wyspecjalizowanymi w zabijaniu innych spokrewnionych, ale widok jednej z nich, cieszącej się na wizję spokojnego wieczoru w klubie, w pewien sposób poszerzył jej horyzonty. W gruncie rzeczy, wszyscy byli przecież tylko ludźmi, nawet jeśli próbowali udawać, że nie. Kto wie? Może był to początek naprawdę pięknej i szczerej przyjaźni.
Gdy temat natomiast zszedł na magów a ci zaczęli wesoło się z nich nabijać, neonatka bez krępacji dołączyła do festiwalu uśmiechów. Samą Faustine widziała sama może ze dwa/trzy razy w życiu i bardziej wiedziała, jak się nazywa, niż kim naprawdę jest. Co natomiast z innymi Tremere? Raczej nie było ich zbyt wielu na dworze… ewentualnie zgodnie ze stereotypami woleli siedzieć w bibliotece, aniżeli w elizjum. – No szkoda, ale chyba nie zmienią mnie w żabę? - Dodała w ramach bezpiecznego żarciku, wypuszczając kilka razy szybciej powietrze nosem. – Ale tak, wolę się z nimi rozmówić tak szybko, jak to możliwe. Ostatnio mój grafik pęka w szwach, więc wolę wiedzieć zawczasu, ile okienek powinnam zrobić dla wiedźm.

Re: Światła we mgle

#24
Image
Koneserka muzyki i klubów techno, która “zawodowo” zajmuje się praniem pysków potworom z Sabbatu, może okazać się całkiem interesującym towarzystwem. Prędzej czy później zawita w The Underground, więc warto będzie zrobić dobre wrażenie.
Przedstawicielu klanu Tremere rzeczywiście nie było widać wielu, od czasu gdy fundacja Franka Weavera została odcięta od Dworu, a jej miejsce zajęła tajemnicza fundacja Faustine Deveroux, mieszcząca się gdzieś w najwyższym z wieżowców w Seattle. To głównie ich brak obecności i interakcji z pozostałymi Kainitami powodował, że spoglądano na nich ze znacznie większą nieufnością niż Czarowników Weavera, których reprezentanci często wizytowali w Elizjum. Szczególnie znanym Taumaturgiem był Frank Russell, kojarzony jako ta przyjazna twarz klanu Tremere. To za sprawą jego zdolności dyplomatycznych i otwartości Spokrewnieni z Seattle byli mniej zdystansowani wobec klanu Czarowników, co pozwalało na łatwe nawiązanie współpracy z ich członkami.
Zdawało się jednak, że pośród Tremere z fundacji Deveroux nie było nikogo dbającego o dobry PR. Nie można było z całą pewnością stwierdzić, czy taka była ich natura, czy spowodowane to było skupieniem na badaniach. Możliwe, że rzutowały na to obie kwestie. Nie mniej, współpraca z nimi nie mogła być łatwa przez aurę tajemniczości, jaką się okrywali. Na szczęście był przynajmniej jeden z ich klanu, który zdawał się pojawiać w Elizjum dość często, acz nie był to osobnik znany Kendrze. Gospodarz Elizjum z racji swoich obowiązków musiał wiedzieć kto jest kim, to też zrozumiałym było dlaczego akurat on wiedział kim ów Spokrewniony jest.
Image Tsk. Nie dałabym sobie za to uciąć ręki. Zależy jak rozegrasz z nimi karty. — Przez skrzywiony grymas Sierry było trochę trudno ocenić, czy mówiła poważnie, czy żartowała.
Image Warto z nimi uważać, z tym się zgodzę. Większość z nich unika kontaktu z niezwiązanymi z fundacją Spokrewnionymi, to też autentycznie nie sposób stwierdzić na jakie traktowanie z ich strony można liczyć. — Dwójka jakkolwiek prominentnych Spokrewnionych ostrzegła Kendrę przed wampirami z klanu Tremere, którzy byli aktywni w mieście. Można więc było z czystym sumieniem wziąć ich uwagi do nieumarłego serca. Gdyby tylko był sposób na szybkie wyrwanie Ballard ze szponów Ostrza Kaina, być może udałoby się poznać los Franka Weavera oraz jego Magistrów i Nowicjuszy. Ah, ale do tego była jeszcze daleka droga.

Re: Światła we mgle

#25
Z opisów dwóch spokrewnionych, wszystko wskazywało na to, że Faustine i jej towarzystwo są niemalże białą plamą na mapie. Naturalnym było więc, że Kendra zaczęła zastanawiać się, jaki był powód, podejmowania tak zakonserwowanej polityki klanowej. Czy chodziło o kwestie bezpieczeństwa? Brak zaufania do innych linii? A może zwyczajnie Deveroux czuła się lepsza od innych i wychodziła z założenia, że nie potrzebuje nawiązywać jakichkolwiek relacji z bywalcami elizjum? Choć były to same niewiadome, tak tam, gdzie inni widzieli niepewność, tam młoda róża widziała swoją szansę. Gdyby to właśnie jej udało się nawiązać przyjazne relacje z klanem taumaturgów, awans w hierarchii byłby jedynie formalnością i nie chodziło tu jedynie o przeskok do statusu Ancillae. Mając kontakt z dwoma najbardziej niedostępnymi klanami, mogła zacząć budować podwaliny do zdobycia statusu małej harpii a to było już naprawdę coś. Byle tylko nie podzielić losu innej młodej harpii z klanu Brujah… – W porządku, jasne. Będę ostrożna. - Kiwnąwszy głową, okazała wdzięczność za ostrzeżenie, lecz nagle zmarszczyła nieco brwi a jej oczy uciekły w lewy, dolny róg, szukając bliżej nieokreślonego obiektu. Niemalże jednoznacznie, próbowała sobie coś przypomnieć. – Ta ich fundacja oficjalnie stoi w Columbia Center, prawda? - Choć była prawie pewna, że w przyszłości słyszała, że tak, to wciąż potrzebowała potwierdzenia. Bowiem jeżeli w istocie tak było, to zarówno jej nowy klub, jak i czarownicy, znajdowali się w Downtown – plus minus pięć minut autem, jeżeli akurat nie wpadnie w korki – a co mogłoby zjednać ich bardziej, aniżeli perspektywa wspólnego bezpieczeństwa ICH dzielnicy?

Re: Światła we mgle

#26
Image
Co prawda Ambrelash nie miała jeszcze okazji rozmówić się z Czarownikami, ale już widziała okazję na nawiązanie nowych relacji oraz poszerzenie wpływów. Czy było to w ogóle możliwe z tymi Spokrewnionymi? Kendra niewątpliwie przekona się, jak tylko przyjdzie jej się z nimi spotkać.
Image Ta, ale to nie tak, że można sobie po prostu do nich wejść. Z nimi nie jest tak prosto. Nie znajdziesz ich jeśli oni nie będą tego chcieli. — Słowa Ogara sugerowały, jakoby Tremere używali jakichś magicznych sztuczek, by trzymać nieproszonych gości z daleka. Można było się tego spodziewać po tak hermetycznej grupie.
Image To prawda. Dlatego lepiej jest kontaktować się z nimi za pośrednictwem Czarownika, który tu wizytuje. — Potwierdziwszy informacje jakimi dzieliła sie Sierra, zwrócił uwagę na najlepszy sposób komunikacji z Tremere.
Image Wiesz, jak chcesz to możesz spróbować tam iść i zobaczyć co się stanie. — Jeśli Kendra mimo wszystko była zainteresowana jak najszybszym nawiązaniem rozmowy z Taumaturgami, to biorąc pod uwagę jak blisko znajdowała się ich fundacja, tak Toreadorka mogła spróbować swoich sił, mając jednak na uwadze to, co chwilę wcześniej powiedziała Malkavianka. Chyba nic nie stało na przeszkodzie.

Re: Światła we mgle

#27
Słysząc opis Sierry, Kendra delikatnie uniosła lewą w brew, ewidentnie nie wiedząc, co właściwie ma na myśli. – Nie no, jasna sprawa. Poczekam na kontakt z ich strony, ale chciałam się upewnić, że niczego nie pomieszałam. - Dotłumaczyła szybko, aby zapewnić rozmówców, że naprawdę nie ma w planach wparować tam na hura. – Choć teraz jak tak o tym mówicie, to trochę kusi, by zobaczyć na żywo tą sztuczkę z nieznajdowaniem. Wiem, że Ventrue u siebie też mają coś na nieproszonych gości, ale w ich przypadku chyba po prostu nazywa się to „ochrona”. - Liczyła, że prostym żarcikiem uda jej się nieco rozluźnić pozornie gęstniejącą atmosferę, ale mimo wszystko, nie zamierzała dalej ruszać tego tematu przy stojącej obok dwójce. Teoretycznie wiedziała już wszystko, co ci mogliby jej przekazać. Właściwych konkretów mógł jej udzielić już tylko czarownik. – Hmm… W sumie Elizabeth rozmawiała z kimś, kogo do tej pory nie widziałam… Czy to mógł być on? - Pomyślała instynktownie, przeczesując dłonią włosy u nasady. Teoretycznie mogłaby wyjaśnić tą kwestie od ręki, lecz przecież wciskanie nosa w sprawy Primogena, aż prosiło się o kłopoty. Z resztą, gdyby Page chciała o nim wspomnieć, z pewnością by to zrobiła. Finalnie kątem oka zerknęła na swój zegarek, licząc na spostrzegawczość stojących obok osób. – W porządku towarzystwo, mnie już powoli czas goni. Sierra – Naprawdę miło było w końcu poznać cię nieco bardziej. Wiem, że masz napięty grafik, ale serio liczę, że wpadniesz kiedyś do klubu się razem pobujać. - Szczery uśmiech i oczko puszczone do Malkavianki, było kropką nad „i”, ich dzisiejszej rozmowy. Oczywiście, jeżeli ta nie zamierzała jej zatrzymywać. – I Samuelu, na Boga… wybacz, że się tak bezczelnie gapiłam, ale uwielbiam cię w tej koszuli. - Zagryzając nieco dolną wargę, starała się okazać faktyczną fascynację jego wyglądem. Najważniejszą wiadomość niosła jednak w swoim spojrzeniu. Była to absolutna wdzięczność za wsparcie podczas całej rozmowy. Ewidentnie była mu za to winna PRZYNAJMNIEJ czekoladę. – Spokojnej nocy kochani. Do rychłego zobaczenia. - Dodała na koniec, odbijając się delikatnie dłońmi od blatu, po czym ruszyła w swoją stronę.

Re: Światła we mgle

#28
Image
Image To będzie najlepsze wyjście. A pierwsze wrażenie jest najważniejsze. — Samuel pokiwał głową z aprobatą i delikatnym uśmiechem. Docenił rozsądne podejście i cierpliwość Kendry. To prawda, że należało dobrze wypaść, po raz pierwszy wchodząc z tymi Spokrewnionymi w interakcję.
Image Dokładnie tak. Ventrue mają całą armię goryli na swoich usługach. Tylko wejść tam do nich i liczyć ile par oczu się na tobie zawiesi jeszcze w głównym holu. — Byłoby to całkiem zabawne, gdyby nie było takie prawdziwe. Arystokraci otaczają się mnóstwem personelu, dbając o swoje bezpieczeństwo.
Image Wzajemnie. Na pewno się pojawię. — Rozmowa dobiegała końca. Baxter nie miała powodu przetrzymywać dłużej Ambrelash. Nie było wątpliwości, że którejś nocy zagości w The Underground.
Image Heh. Dzięki, Kendra. — Przyjmując komplement, Hook uniósł kąciki ust zadowolony. Oboje Spokrewnionych pożegnało się z neonatką, nim ta ruszyła dalej.
Tymczasem, Kendra miała przed sobą jeszcze całą noc. Gdy pożegnała się ze Sierrą i Samuelem, mogła dostrzec, że czarnoskóry Primogen siedział na środku sofy niczym król, z nogą założoną na nogę i ramionami rozciągniętymi wzdłuż obu stron oparcia. Musiał już zakończyć swoją rozmowę telefoniczną i chyba nie miał chwilowo co robić, bądź na kogoś właśnie czekał, przeciągając wzrokiem przez całe pomieszczenie i po wszystkich widocznych gościach.

Re: Światła we mgle

#29
Takie wieczory Ambrelash uwielbiała najbardziej. Nie dość, że każdą rozmowę bez krzty kłamstwa mogła uznać za udaną, to jeszcze informacje, które złapała, dawały jej całą masę nowych perspektyw i kart do wykorzystania w dworskich rozgrywkach. – Całkiem nieźle jak na płotkę. - Pomyślała sama do siebie, faktycznie zbierając się powoli do wyjścia. Pierwotnie zamierzała wrócić do klubu i kontynuować prace nad zwiększeniem dochodów, lecz dostrzegając kątem oka, iż zajęty dotychczas primogen na zajętego już nie wyglądał, musiała obowiązkowo zmienić plany. Z błyskiem pewności siebie oraz uśmiechem na ustach, ruszyła w kierunku mężczyzny z nadzieją, że ona pierwsza dostrzegła jego dostępność. – Dobry wieczór Panie Moses. - Odezwała się uprzejmie, delikatnie uginając kark. – Kendra Ambrelash. Córka Amadeusa. - Pomimo tego, iż była pewna, że mężczyzna będzie ją kojarzył choćby z widzenia, wolała zachować podstawy formalności i szacunku do wyższych rangą. – Czy mogłabym dotrzymać Panu towarzystwa? - Przez ostatnie kilka lat stawianie się w pozycji służalczej maskotki było dla niej codziennością, więc nagła zmiana zachowania mogła być dwojako odebrana przez osoby, które nie śledziły jej rozwoju – a primogen klanu Gangrel z pewnością takiego obowiązku nie miał.

Re: Światła we mgle

#30
Image





Jak ryba w wodzie. Mniej więcej tak wydawało się, że czuła się Kendra Ambrelash, sprawnie lawirując po salonach i wymieniając uśmiechy oraz uściski dłoni z odpowiednimi Spokrewnionymi. Bądź co bądź, egzystowała jako Spokrewniona już długie dekady, a jedynym powodem, dla którego nie stała obecnie wyżej w hierarchii Rodziny był, tak naprawdę, sam Amadeus. Toreadorka była teraz wolna, bez łańcucha na szyi, bez lin wiążących jej skrzydła i, korzystając z wiedzy i umiejętności nabytych przez dekady swojej egzystencji, starała się poszerzyć grono swoich kontaktów i sprzymierzeńców.
Spokrewniona z klanu Róży miała jednak wiele pracy przed sobą. The Underground wymagało jej uwagi i musiała zadbać o to, by cyferki w papierach na koniec miesiąca robiły wrażenia. No dobrze, ale mogło to poczekać jeszcze pięć minut. Skoro akurat Moses siedział zrelaksowany i nie zajmowany akurat przez nikogo, to przecież można było przed wyjściem jeszcze go zaczepić.

Gangrel szeroko się uśmiechnął widząc zbliżającą się w jego kierunku neonatkę.
Image Oj weź, darujmy sobie tego pana. Po prostu Moses. — Mimo poziomu elegancji, jaką reprezentował, nie należał do snobów i nie był zainteresowany używaniem oficjalnych zwrotów grzecznościowych przez i w stosunku do niego.
Image Dobrze wiem kim jesteś, Kendra. Znałem twojego staruszka. Szkoda go, naprawdę. To przykre jak duże straty odniósł twój klan. — Wampir odkleił plecy od oparcia, nachylając sie i opierając łokcie o własne kolana. Sympatyzował z klanem Toreador, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
Image Chodź, usiądź. — Prostym gestem głowy wskazał, by Toreadorka usiadła obok niego. Zdecydowanie miał czas, a nawet i chęci, na swobodną pogawędkę ze swoim gościem.
Image Jak sobie radzisz w tych nocach? — Zaciekawiony dopytał o samopoczucie dziewczyny. Trwający chaos różnie wpływał na lokalnych Kainitów. Reeves zdawał sobie radzić całkiem nieźle mimo tego, że Sabbat stale deptał mu po piętach i wprowadzał niemały zamęt w jego egzystencji. Był z niego twardy zawodnik.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości

cron