Dzika Sprawiedliwość (I)

Akt I | Northwest Side | Tereny zielone nieopodal cmentarza

Dzika Sprawiedliwość (I)

#1
Erika nie traciła czasu po spotkaniu z Księciem. Jak wspominała, jest konkretną babą, a jak są do zrobienia konkretne rzeczy, to tym lepiej.
Po spotkaniu zaraz zasięgnęła języka, chciała, a nawet musiała spotkać się ze Skadi. Starsza jej Klanu miała bowiem wiele w tej sprawie do gadania. Zginął jej potomek, Kuruk... aktywista rzec można wśród Gangreli. Ethan chyba z nim współpracował, gdy byli w Chicago poprzednio, ale nie miała pewności, ona była bardziej zainteresowana krwawą, wykonawczą stroną działalności Stwórcy. Była jednak widać typem odludka, klasyczny Dzikus i to Erika musiała narobić trochę szumu i wystawić się by to Starsza mogła zdecydować czy do spotkania w ogóle dojdzie.

Erika więc ubrała długa do ziemi, czarną sukienkę z jakiegoś lejącego, ciężkiego materiału, na szerokich ramionkach, z gorsetem, spływająca luźno do ziemi. Na nogi włożyła płaski obcas, na wierzch ciemny, wiosenny, długi płaszcz, włosy związała w luźny warkocz na plecach, a piórom pozwoliła sterczeć jak chciały. U boku szedł Pit, jak zwykle zadowolony, ze sterczącymi uszami i błyszcząca czarna sierścią. Wybrała takie ubranie, żeby było względnie wygodnie. Luźna sukienka nie będzie krępować ruchów, płaskie buty pozwolą biegać i skakać, w rybce i szpilkach byłoby ciężko.
Szła ścieżkami swobodnym krokiem, jakby naprawdę była na spacerze. Od czasu do czasu spoglądała w jedną czy drugą stronę, w sumie nie wiedziała czego się spodziewać. Czy Skadi zdecyduje się na spotkanie, jak zareaguje na takiego Gangrela, czy w ogóle będzie chciała przekazać jakieś szczegóły sprawy zniszczenia jej Dziecka... Tyle pytań. Zostało tylko pospacerować.

Re: Dzika Sprawiedliwość (I)

#2


O tej porze roku park był wyjątkowo spokojny i cichy, oraz absolutnie opustoszały. Mało kto pomyślał by zapuszczać się nie dość że nocą, to dodatkowo w chłód pomiędzy słabo oświetlone ścieżki i zagajniki, będące idealnym miejscem na kradzież czy jeszcze bardziej okrutne niespodzianki, jakie zapewne nie jednemu obywatelowi Chicago przychodziły do głowy. Przyzwyczajonej do samotności dzikusce z pewnością mogło to przypaść całkiem do gustu. Aż do tego jednego momentu.

Nie było przy tym żadnego dźwięku, żadnego drgnięcia okolicznych cieni czy nawet drobnego ruchu gałęzi na granicy wzroku. Zarówno Spokrewniona jak i jej czworonożny kompan jednocześnie poczuli za sobą obecność kogoś, czegoś o wiele groźniejszego niż ich dwójka. Presja jaka wypełniła nocne powietrze równie dobrze mogła należeć do ogromnego dzikiego kota, będącego o krok od zaciśnięcia morderczych szczęk na ich kręgosłupie. Doświadczenie Eriki z łatwością mogłoby zidentyfikować działanie Prezencji, której tu zwyczajnie nie było. To jej Bestia zrozumiała że to co za nią stało, w stanowczo zbyt bliskiej odległości, zwyczajnie nie klasyfikowało się już w jakimkolwiek stopniu na podobieństwo człowieka.

- Nie dość że cuchniesz grzechem, to przychodzisz do mnie jako drugiej, kundlu. Daj mi dobry powód dla którego nie nabić cię na najbliższe drzewo i pozwolić by słońce zapewniło ci odpowiednio okrutny koniec. - Głos który odezwał się za plecami Eriki kiedyś mógł spokojnie uchodzić za nawet delikatny i dziewczęcy, jednak wraz z nim podążał warkot czegoś powtórnego i dzikiego, plącząc się z wyraźnymi głoskami w groteskowej tonii.

Re: Dzika Sprawiedliwość (I)

#3
Nie liczyła czasu i kroków przebytych na ścieżkach. Nie liczyła też na zbyt wiele tej nocy, gwarancji spotkania nie było, jedynie jej nadzieja.
W końcu jednak coś się wydarzyło. Nie tak jak kobieta by sobie to wyobrażała albo życzyła, ale Starsza się pojawiła.
Tuż za jej plecami, wroga i potworna. Erika zatrzymała się natychmiast, a Pit obrócił i stanął w pozycji obronnej. Kobieta musnęła jego kark palcami i zwierzę się uspokoiło i cofnęło choć pozostało baczne i nieufne.
-Starsza Skadi.- powiedziała spokojnie i odwróciła się powoli dopiero kiedy tamta skończyła mówić.
-Racz wybaczyć wcześniejsze spotkanie z Księciem. Bez niego nie miałam nawet pewności, że kolejnej nocy nie będę musiała stąd spieprzać, nie mówiąc już o możliwości innych spotkań czy działania. Do każdego ważnego spotkania musiałam się też przygotować.- wedle praw to Książę w mieście był najważniejszy i tradycji z nim trzeba było dotrzymać. Erika nie miała sobie nic do zarzucenia. A jeśli w Chicago coś się pozmieniało w tym względzie to miała prawo chyba nie wiedzieć. Niuanse...
-Szkoda ryzykować pożar takiego miejsca jak zaczęłabym się fajczyć. Ale do sedna. Grzech nie mój tak jak i ciało, moja wola i mój Klan jednak. W Chicago mamy pod górkę, a po Zniszczeniu Twojego Dziecięcia jeszcze bardziej. Jestem Erika, jestem Gangrelem i jak każdy inny chce dorwać skurwiela, który za śmierć Kuruka odpowiada. To dla mnie jest i dla Klanu też powinien być priorytet... Potem można polować na wilki czy szukać łowcy. Póki ta sprawa nie jest wyjaśniona, a sprawca Zniszczony, godzi to w status i imię każdego Gangrela, całego Klanu i Twoje jako Starszej i Stwórcy. I właśnie Ty Starsza Skadi, jeśli w ogóle ktokolwiek możesz wprowadzić mnie bardziej w poszukiwania, jeśli są jakieś tropy. Albo możesz nabić mnie na drzewo i stracić cennego sojusznika.- mówiła spokojnie, choć w czarnych oczach można było dostrzec iskry gniewu, gdy mówiła o śmierci wspolklanowicza, zwłaszcza takiego jak Kuruk.

Re: Dzika Sprawiedliwość (I)

#4
Ślepia Starszej momentalnie uchwyciły się wzroku Eriki, nie odpuszczając jej oczu nawet na moment. Dolna część twarzy brudna od juchy oraz wszystkiego co zdążyło się za jej pomocą przykleić, wygięła się w grymasie irytacji. - Dużo szczekasz, kundlu. Przez moment mogłoby mi się nawet wydawać, że starasz się dać mi jakąś lekcje. - Mimo że kroki które dziewczyna stawiała pozbawione były jakiegokolwiek dźwięku, każdy moment z jakim Starsza zbliżała się wydawał się jedynie pogłębiać poczucie niepokoju otaczające Skadi niczym pierwotny miazmat dzikości. MImo że to ona zadzierała głowę do góry by kontynuować kontakt wzrokowy, wciąż wydawała się górować ponad kobietą na wszystkich innych sferach, za wyjątkiem bezpośredniej fizycznej.

- Czas który zaoferowałam Księciu i jego psom wciąż się nie skończył. Nie mam zamiaru łamać mojego słowa i ingerować w sprawy Camarilli do tego momentu. Jeśli myślisz że niańczyłam Kuruka na tyle by widzieć gdzie przebywał w czasie mojego letargu, to twój Sire musiał mocno skrzywdzić cię jako jednego z nas. - Pogarda była namacalna w zwierzęcym warkocie podążającym za dziewczęcym głosem. Jednak uczucie bezpośredniego zagrożenia które agitowało Bestie w zapewne więcej niż jeden sposób wcale nie zanikało. - Jeśli chcesz im pomóc, droga wolna. Jeśli chcesz pomóc MNIE, przyniesiesz mi sprawcę lub sprawców w całości. Czy to rozumiesz, kundlu? -

Re: Dzika Sprawiedliwość (I)

#5
Erika trzymała się twardo. Czuła jak jej Bestia warczy co najmniej zaniepokojona obecnością i nastawieniem Skadi, ale trzyma ją na wodzy. Kobieta nie była pierwszym lepszym szczeniakiem, który wiał z podkulonymi ogonem przy najmniejszym zagrożeniu. Nie lekceważyła jednak Starszej, byłoby to skrajną głupota.
Wysłuchała jej słów i z żelaznym spokojem przyjęła na klatę kolejne wyzwiska. Swoją drogą, w jej stronach kundlem nazywano wilkołaka, nie wampira Dzikusa... Może tutaj na wilkołaki wołali Puszek.
Na jawna zaczepkę nie odpowiedziała, milczenie było tu najlepszym wyjściem. Dyskusje nie miały sensu i nie były celem tego spotkania. Skadi zostawiła więc ostatnie słowo. Sama uderzyła w sedno.
-Nikt nie mówi o niańczeniu. Jeśli jednak mam umoczyć w tym szpony muszę mieć jakiś punkt zaczepienia. Nie chciałam też wchodzić Ci potencjalnie w drogę. I to oczywiste, że życie skurwieli odpowiedzialnych za tą zbrodnie należy do Ciebie Starsza. - mówiła śmiało i z przekonaniem, ale spokojnie. Nie drgnęła też, stała nieruchoma jak posąg, tak rozna aparycja od Skadi.
-Dasz mi jakiś trop, wskazówkę? Cokolwiek o od czego mogę zacząć? Czy musze przepytywać bywalców Elizjum, którego był opiekunem i tracić czas? Miał wrogów? Ktoś mu się otwarcie stawiał? Nie musiałaś go nianczyc, ale na pewno już coś wiesz co może pomóc i mnie w pościgu.

Re: Dzika Sprawiedliwość (I)

#6
Milczenie starszej trwało dłuższą, wyjątkowo nieprzyjemnie wlekącą się chwile. Ostatecznie coś w jej postawie musiało niemalże niezauważalnie się zmienić, ponieważ ciężka aura zagrożenia zelżała o tą delikatną, lecz wyczuwalną drobine. Spojrzenie Skadi przeniosło się na moment w kierunku towarzysza Eriki, zanim błyszczące ślepia przejrzały cienie rzucane przez okoliczne drzewa i pozbawione liści krzewy. - Śmierć Kuruka przebudziła mnie z długiego letargu. Nie mam pojęcia w jakie polityczne gierki się bawił, a one same jeszcze przed moim snem mało mnie interesowały. Wykonywał swoje zadanie, i tyle mnie interesował. I nie, nie powiem ci czym ono było, nie jest to istotne. - Ostatecznie jednak oczy, całkowicie pozbawione jakichkolwiek drobin elementu który można było określić jako “ludzki” powróciły by uchwycić spojrzenie Eriki ponownie. Warkot ciągle podążał za słowami Spokrewnionej, z pewnością będąc częścią klątwy Gangrela po jednej z jej napadów Szału. - Żebyś zrozumiała sytuację, kundlu. Ja znajdę moja zwierzynę, jednak z szacunku do niektórych istotnych osób w tym mieście, pozwalam im spróbować zrobić to zanim zacznę używać moich metod. Jeśli chcesz sobie zaskarbić okruchy od Camarilli, pomagając mnie pomożesz także i im, i sobie. Pozostał tuzin nocy, dłużej nie będę zwlekać. Jeśli znajdziesz winnego, lub winnych, to ja odnajdę ciebie. -
Drobna istota odwróciłą się, odsłaniając swoje plecy wyższej Spokrewnionej i zwyczajnie zaczęła oddalać się w kierunku pobliskich drzew. Jeśli Erika nie próbowała fizycznie jej powstrzymać, wszelkie następne słowa zostały pozostawione bez odpowiedzi, a sama Skadi rozpłynęła się wśród nocnego półmroku, jak tylko jej sylwetka została skryta za grubszym konarem.

Re: Dzika Sprawiedliwość (I)

#7
Kobieta w milczeniu słuchała słów Starszej. Nie było co komentować. Niestety niewiele się dowiedziała, a nie znając bliżej samego Kuruka nie miała żadnego zaczepienia.
Dzielnie znosiła postawę i słowa wampirzycy, choć skłamała by, gdyby twierdziła, że nie odczuła ulgi gdy otaczającą ich atmosfera stała się lżejsza.
Na zakończenie skinęła głowa. Nie miała co gadać, co miało być powiedziane, zostało powiedziane.
Odprowadziła Starszą wzrokiem, aż ta nie zniknęła za zaroślami. Dopiero wtedy pozwoliła sobie rozluźnić nieco postawę. Pogłaskala Pita.
-Polowanie czas zacząć... Ciekawe co nam z tego wyjdzie...- rzuciła jakby do zwierzęcia po czym sama odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w stronę miasta.

<Zt>

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości

cron