Nie trudno było odczuć podnoszące się ciśnienie, gdy słuchało się słów narcystycznego Degenerata, który równie dobrze mógł być zwykłym pozerem i nikłych, o ile w ogóle istniejących, dokonaniach i wkładzie w sprawy Spokrewnionych. Oczywiście, nie można było jednak tracić głowy i poddać się emocjom, które mogły powodować chęć sprowadzenia Mathiasa do parteru, gdyż oznaczałoby to utratę jedynej znanej drogi do celu. Niestety, mimo irytacji, stopniowej utraty cierpliwości i rosnącego gniewu, Niklas nie mógł pozwolić sobie na to, by unosić się dumą i arogancją, nie tutaj, nie teraz. Zarówno on jak i Erika musieli z pokorą znosić jego gadaninę i ten cholerny monolog, gdyż droga do poszukiwanych Gangreli prowadziła przez niego i nie było innych widocznych alternatyw. Lasombra słusznie utrzymywał więc swe fantazje na wodzy i nie pozwolił, by zagroziły one przebiegowi śledztwa.
Drakenberg nie przerywał, gdy gospodarz galerii prowadził swój monolog. Chyba lubił brzmienie swojego głosu i lubił mieć kontrolę, być może dlatego, że w rzeczywistości nie miał żadnej. Gdyby miał znaczący status i wpływy, z pewnością byłoby o nim głośno słychać. Z drugiej jednak strony, Niklas nie prowadził aktywnego życia towarzyskiego, więc równie dobrze to mogło być powodem, dla którego jego imię było mu obce. Tak czy inaczej, goście Toreadora nie mieli zamiaru pozbawiać go tej iluzji kontroli, ani pozbawiać go autorytetu. Mógł sobie pofolgować w tym konkretnym, krótkim momencie, wewnątrz tej nic nie znaczącej, pustej z resztą, galerii sztuki.
Spoglądając w trakcie tego przemówienia na Erikę, Drakenberg mógł dojrzeć jak z ledwością utrzymuje nad sobą panowanie. Jej irytacja w istocie zdawała się sięgać zenitu. Zamiast przejść szybko do rzeczy, Pierce pieprzył bez sensu na temat, który nie wnosił absolutnie nic do sprawy. Kto wie, czy nie marzyło jej się, by urwać facetowi łeb i zrobić z niego kolejny element tejże wystawy. Wiedziała jednak, podobnie jak jej pomocnik, że musi znieść to traktowanie oraz postawę i niezamykającą się jadaczkę Degenerata. Gdyby nie waga tej sprawy, niewątpliwie dosadnie powiedziała by mu co myśli o nim i jego domniemanych dokonaniach. Tymczasem jednak starała się zachować względny spokój, choć było po niej widać, jak bardzo miała dość tego osobnika i tego miejsca, i z jaką trudnością powstrzymuje się przed rzuceniem w stronę aroganckiego gospodarza wielu niepochlebnych i niecenzuralnych komentarzy.
Otaczające wampira rzeźby niewiele mu mówiły. Najbliżej znajdowały się te, przedstawiające Japońskich samurajów, tematycznie pasując do płaskorzeźby, która znajdowała się przed trójką nieumarłych. Nieco dalej można było dojrzeć już rzeźby Europejskich rycerzy z podobnego okresu, a także płaskorzeźbę przedstawiającą bitwę z udziałem tychże żołnierzy. Niestety, wiedza Niklasa, lub raczej jej brak nie pozwoliła zidentyfikować umiejscowienia na płaszczyźnie historycznej, ani określić artystycznej wartości żadnej z tych rzeźb. Nie przypominały w żaden sposób obrazów, jakie widniały na jego ścianach. Co prawda rycerskie zbroje Europejskie były czymś, do czego mógł odnieść się właściwie każdy, nawet najmniej obeznany z historią i sztuką, ale nie na poziomie, jaki był wymagany, by zainteresować Toreadora, będącego nie tylko kuratorem sztuki, ale i osobą mogącą się pochwalić znajomością historii.
Dało się zauważyć, że mimo iż Pierce nie miał problemu z utrzymaniem kontaktu wzrokowego ze śmiertelnikiem, który wcześniej mu towarzyszył, nie był w stanie zrobić tego samego ze swoimi obecnymi gośćmi. W rzeczy samej, zetknięcia spojrzeń jego i Eriki oraz Niklasa były bardzo krótkie, przelotne. Mimo aury autorytetu, jaką roztaczał, mimo siły jego surowego charakteru, zdawał się chyba odczuwać pewien dyskomfort, gdy przychodziło do kontaktu wzrokowego z tą dwójką Kainitów. Było to co najmniej intrygujące, a z pewnością i łechtające ego Odszczepieńca.
Mathias kiwnął głową zadowolony w reakcji na potwierdzone słownie zawarcie współpracy, która miała być owocna dla obu stron, będąc gotowym, by zdradzić dwójce nieumarłych szczegóły zlecenia.
Spokrewniony, który jest waszym celem, zwie się Julius Emanuel Loretta. Ten dwulicowy... krętacz... — Ponownie zrobił pauzę, powstrzymując się przed wyrzuceniem ze swych ust bardziej wulgarnych obelg opisujących jego rywala, utrzymując nadal stoicki spokój i godność mimo targających nim emocji.
...Porwał moją drogą Celię. Celia Clément to cudowna, młoda artystka; malarka i rzeźbiarka. Julius przetrzymuje ją teraz w swej zakichanej willi. Dobrze wiedział jak bliska i ważna jest ona dla mnie ona oraz jej twórczość. Ta młoda, wschodząca gwiazda ma potencjał, by zdobyć serca ludzi w całym stanie. Nie, nie tylko stanie. Ona może sięgnąć znacznie dalej. Ten zazdrosny sous-merde wykorzystał moje zaufanie i moją nieuwagę, by ją zabrać i wykorzystać. Musi za to zapłacić. — Opowiadał z ogromną powagą i płomieniem w oczach. W jego słowach czuć było intensywne emocje. Ta kobieta naprawdę była dla niego nadzwyczaj wartościowa i czuł się wyraźnie dotknięty tą zdradą. Gdzieś w tej przemowie wślizgnęło się coś, co brzmiało na język Francuski. Niewykluczone, iż była to jakaś obelga, choć bez znajomości języka nie sposób było mieć pewności.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wszystko co ma, zawdzięcza mnie. MNIE! To ja wyciągnąłem go z rynsztoka i wprowadziłem w świat Chicagowskiej kultury. Powinien całować mnie po stopach za wszystko, co dla niego zrobiłem. Beze mnie byłby nikim. Niewdzięczny, pozbawiony honoru sans-couilles. Jeśli myślał, że pozwolę mu na to, by kontynuował budowę swej reputacji wykorzystując moją Celię, to się mocno przeliczy. — Słowa Mathiasa sugerowały, że był on dla Juliusa kimś w rodzaju mentora, a może nawet sponsora, a sam Julius był jedynie pozerem, który miał zaistnieć wyłącznie za sprawą swego nauczyciela. Niuanse polityki Toreadorów były co prawda obce Niklasowi i Erice, ale mogli łatwo zrozumieć tę zdradę i emocje jakie powodowała.
Znajdziecie Celię i przyprowadzicie ją z powrotem do mnie. Ale to nie wszystko. Julius zapłaci za to co zrobił. Demaskując go i pokazując czym jest naprawdę, pozbawię go tego, na czym mu najbardziej zależy. Jego reputacji. Głupiec będzie żałował swojej decyzji. Zamiast pławić się w świetle reflektorów, wróci na ulicę, skąd przybył. — Czuć było gniew Pierce'a, który planował bezwzględnie rozprawić się ze swoim dawnym pupilem. Reputacja była dla Spokrewnionego wszystkim. Najcenniejszą walutą i kartą przetargową. Nie było ważne, czy był z klanu Toreador, czy jakiegokolwiek innego. Zniszczona reputacja oznaczała koniec wampira w kręgach lokalnych Kainitów, a zależnie od wpływów tych, którym zaszedł za skórę, mógł znaleźć się w znacznie gorszej pozycji i być zmuszonym omijać nawet większy obszar, niż tylko jedno miasto.
Julius trzyma w swojej posiadłości kolekcję tomów, a właściwie kilka kopii tego samego tomu, jedynych jakie istnieją. Cała tożsamość Juliusa, całe jego jestestwo opiera się na historii bohatera tejże opowieści. Wszystkie historie i plotki, jakie opowiadał na swój temat na salonach, wszystkie osiągnięcia, jakimi się chwalił, wszystkie jego wzloty i upadki, wszystko pochodzi z tego właśnie tomu. Nie potrzebuję wszystkich kopii, tylko jednej. To książka w błękitnej oprawie o tytule "L'aventure de Jules". Wszystkie kopie tej opowieści będą dobrze ukryte. Zapewne w jednym miejscu. Sugerowałbym sprawdzenie miejsc, które mogą zdawać się istotne dla Juliusa. Mimo jego pochodzenia, ma dość duże ego, co będzie dla niego zgubne. — O ukrytym tomie i jego związku z przeszłością Juliusa Toreador opowiadał tak, jakby sam pomógł swemu pupilowi zbudować jego tożsamość i renomę. Prawdopodobnie tak właśnie było i był najpewniej jedynym, który znał prawdziwą tożsamość tego Spokrewnionego. W odwecie miał zamiar wywlec jego sekret na światło dzienne i zniszczyć jego reputację, która zbudowana była na kłamstwie.
Mój człowiek... — Wykonał gest głową w stronę znajdującego się przy schodach śmiertelnika, którego Spokrewnieni widzieli już wcześniej, gdy przybyli na miejsce.
...Poda wam dokładny adres willi Juliusa. Nie obchodzi mnie, w jaki sposób to rozegracie, czy po cichu, czy siłowo. Jedyne czego chcę uniknąć, to jego destrukcji. To jego reputację chcę zniszczyć, nie jego samego. Ostateczna śmierć byłaby dla niego zbyt łaskawa. Najważniejsze jest to, by Celia wróciła do mnie cała i zdrowa, i macie dostarczyć mi razem z nią tę książkę. Jakieś pytania? — Ton głosu Degenerata sugerował trochę, jakoby skłaniał się nawet ku użyciu siły wobec jego wychowanka. Nawet jeśli było to tylko mylne wrażenie, to nie zdawało mu się robić to różnicy w żadną stronę. Spoglądał teraz surowym wzrokiem to na Erikę, to na Niklasa, czekając na możliwe pytania, lub deklarację zrozumienia i gotowości do wykonania zadania.