Polowanie w krzywym zwierciadle

Zakończono | Prolog, Marzec 2004 | Delridge | Westwood


Rozgrywany jest: Prolog: Oblezenie
Trwa: Marzec 2004
Dołącz do walki z Sabbatem i pomóż w odbiciu utraconych przez Camarillę terenów Seattle. Zbadaj losy oblężonej przez Sabbat Fundacji Franka Weavera.
Znajdź i zbadaj źródło rozszerzającej się pandemii, odkryj jej możliwy wpływ na Spokrewnionych i pomóż w jej powstrzymaniu.
Zrób co w twojej mocy, by wesprzeć Camarillę w odzyskaniu stabilizacji i dominującej pozycji w mieście do końca roku, celem odwołania wizyty Justycariusza.
Jako Nosferatu rozbuduj na powrót sieć SchreckNetu i rozwiń sieć informacyjną do użytku klanu oraz Camarilli jako całości.
Wykorzystaj obecną destabilizację wewnątrz Camarilli na swoją korzyść, by zająć miejsce w hierarchii i poszerzyć przy tym swoje wpływy
Działaj w grupie. Znajdź sprzymierzeńców. Dołącz do, lub załóż, koterię.
Cokolwiek zrobisz, pamiętaj że w pojedynkę nie przetrwasz nadchodzących nocy.

Polowanie w krzywym zwierciadle

#1
— Do centrum handlowego Westwood — powiedział kierowcy od razu, kiedy wsiedli do środka wozu, zanim padły deklaracje czy plany. Benjamin Walker zamierzał udać się ze swoją towarzyszką na południe miasta, poza strefą kontroli Wieży.
Mężczyzna potem nie powiedział nic, z drżącymi powiekami patrzył na aleje z perspektywy pasażera. Kendra siedziała sama z tyłu, bo jej towarzysz wybrał miejsce z przodu. Czasem, przy odpowiednim świetle czy okolicznościach potrafiła ona dostrzec odbicie Walkera w szybie czy lusterku. Grymas złości tańczył w parze z emocją niedowierzania na brzydkiej facjacie mężczyzny. W napięciu oglądał on mijane auta, budynki, ludzi.
— Przygotuj się, zaraz przeżyjemy desant — oparł się umięśnionym ranieniem na fotelu, gdy zerknął spod łba na dziewczynę. — Nasza pierwsza akcja, Ambrelash — podkreślił groźnie, wibrującym głosem niczym naprężona żyłka.
Nienawistne spojrzenie Benjamina Walkera łupnęło na okolicę. Kiedy taksówka zakończył kurs, pasażer natychmiast zapłacił jednym banknotem, pięćdziesiątką i nie zamierzał tracić czasu na otrzymanie reszty, bo od razu wylazł z hukiem na zewnątrz. Zanim kobieta zdążyła wyjść, jej towarzysz żwawo otworzył dla niej drzwi.
— Za mną.
Odeszli kawałek, Benjamin nie opuszczał Kendry na krok, ukradkiem rozglądając się po otoczeniu.
— Mam nóż i pistolet, dziewiątkę. Jesteś uzbrojona? — Zapytał w drodze, narzucając niemal żołnierskie tempo. — Nie zabijemy żadnego człowieka, ale nie była mowa o psach z Sabbatu. Połączymy przyjemne z pożytecznym — wyjaśnił prędko. — Może nie wpadniemy na nich, ostatnio są zajęci polowaniem na grubsze ryby.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#2
Stare porzekadło mówiło, jakoby ciekawość była pierwszym krokiem do piekła. Wszystko wskazywało na to, że w istocie tak właśnie było. Ambrelash nie tyle nie potrafiła, co nie chciała odmówić swojemu nowemu stróżowi, zwyczajnie zaintrygowana całą jego postacią oraz motywacjami, które nim kierowały. Kierunek również się zgadzał. Piekło. Pieprzone piekło, będące pod kontrolą Sabatu. Piekło, z którym zobowiązała się walczyć. W pierwszym momencie myśląc o owym wyjeździe, zakładała, że ryzyko jest ogromne. Im dalej jednak odjeżdżali od teatru, tym bardziej racjonalizowała sobie, że ryzyko przypadkowego wpadnięcia bezpośrednio na wroga wcale takie duże nie jest. Chyba. Benjamin wydawał się być szalony, lecz z pewnością nie głupi. Obiecał, że nie pozwoli jej zabić, to też czy zabieranie ją w miejsce, w którym nie potrafiłby jej obronić miało jakiś sens? Raczej nie.
Image Nasza pierwsza akcja. - Odpowiedziała beznamiętnie, na moment odrywając wzrok od krajobrazu za oknem. W umyśle dziewczyny bowiem działy się dziesiątki rzeczy i jedną z nich było zrozumienie, iż jeśli faktycznie zamierza przyłożyć rękę do aktywnego wypychania Sabatu z miasta, taka akcja jak ta, może być jej potrzebna. Musiała zobaczyć jak wygląda wojna. Potrzebowała być naocznym świadkiem plagi, buszującej poza granicami miasta, aby móc znacznie naturalniej rozpalać nieumarłe serca. Bała się, owszem. Lecz była gotowa i zmotywowana na tyle, aby mózg świadomie podejmować kolejne kroki.
Ruszając w głąb obcego terenu, toreadorka starała zachowywać się raczej naturalnie, równocześnie dotrzymując towarzyszowi kroku. Jej przeszkolenie, choć zupełnie różne od tego, które prawdopodobnie przeszedł Walter, bazowało na naturalności właśnie. Ambrelash nigdy nie była pełnoprawnym trupem. Jej skóra zawsze była ciepła. Jej serce nigdy nie przestawało bić. Jej klatka piersiowa stale łapała kolejne oddechy. Gdyby właśnie teraz, zostali dostrzeżeni przez inną pijawkę, z pewnością zostałaby uznana za potencjalną ofiarę stojącego obok napastnika, zamiast właściwe zagrożenie.
Image Tak. - Głos dziewczyny nie zadrżał nawet odrobinę. Nie miała żadnego powodu aby kłamać, lecz nie zamierzała się wdawać w szczegóły odnośnie swojego stażu z bronią. Gnieżdżącą się w niej niepewność, można było jednak wyczytać z rozbieganego spojrzenia, starającego się dostrzec równocześnie wszystko, co potencjalnie było warte uwagi. Uspokojenie ze strony Malkaviana, jakoby najeźdźcy mieli zajmować się ważniejszymi sprawami było dobre, lecz nie wystarczające, by ta mogła czuć się tak swobodnie jak zazwyczaj.
Image Ja zwykle robię to ze wspólną zgodą. - Przedstawiła rzeczowo, całkowicie ignorując opcję, w której to będą samodzielnie mordować pijawki z Sabatu. – Mogę kogoś ściągnąć na bok, żebyś go… No wiesz.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#3
Wspólnicy z pozoru różnili się od siebie, gdzie jeden z nich kwitł i promieniował życiem, a drugi zdawał się być pomazańcem śmierci, jej bladym awatarem kroczącym po Ziemi, jednak w istocie oboje byli tym samym – potworami, dla których krew stanowiła jedyny sens egzystencji.
Benjamin kiwnął głową z aprobatą, gdy dowiedział się, że jego partnerka nie była zupełnie bezbronna. Nadal w paranoicznym odruchu oglądał każdy kąt czy zakamarek dzielnicy, gotowy odeprzeć to, co wyskoczyłoby na nich znienacka.
— Zaprowadź nas w jakieś miejsce publiczne, gdzie jest dużo ludzi — polecił żołnierskim tonem. — Potrzebuję twoich oczów, Ambrelash — uzasadnił nieprzyjemnym głosem kojarzącym się z przesłuchaniem, niżeli nocną pogawędką przy przechadzce. — Prowadź i zrealizuj plan. Zwabisz ludzi i się pożywimy — oblizał wargi obrzydliwym gestem, językiem pociemniałym i niezdrowym.
Trochę zwolnił, pozwalając kobiecie prowadzić. Tymczasem kontynuował.
— Kino, bar, cholerny szpital — przedstawiał propozycje, próbując nakierować towarzyszkę na jakiś pomysł. — Możemy pojechać autobusem na końcowy i dorwać kierowcę — niewiele brakowało, aby zaczął wyliczać rytmicznym głosem jak w pieprzonej melodyjce.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#4
Sposób w jaki dziecko Malkava mówiło o żerowaniu na ludziach, napawał toreadorkę specyficzną odrazą. Samo myślenie o „zwabianiu ludzi, aby się na nich pożywić” sprawiało, że czuła się brudna, nawet jeżeli technicznie było to dokładnie to samo, co robiła na co dzień. Otrzymując zielone światło na realizacje planu po swojemu, skinęła pojedynczo głową, zastanawiając się w jaki sposób mogłaby to rozegrać, aby po pierwsze, nie złamać maskarady, a po drugie, nie narobić zbędnego hałasu. Polowania z Amadeusem były znacznie prostsze. Stwórca podobnie jak i ona sama naturalnie rozpływali się w tłumie, to też znalezienie kilka chętnych osób na wspólne igraszki zajmowało zwykle nie więcej niż godzinę. Teraz wraz z nią nie kroczył jednak dumny, przystojny i pociągający mężczyzna, który samą aparycją przyciągał do siebie ludzi, a budzący strach potwór, przywodzący na myśl raczej niebezpiecznego bezdomnego, gotowego zadźgać kogoś za kilka centów. Pomimo podniesionej poprzeczki, Ambrelash wciąż krocząc przed siebie, układała w głowie scenariusz, w którym nawet tak niezdolny aktor, byłby w stanie się odnaleźć. Wizualny kontrast między nimi był ogromny, ale przy odpowiednim blefie, może dałoby się to ukryć. Wyglądała na dużo młodszą, więc może relacja ojciec-córka byłaby wiarygodna? Poza tym dochodziły jeszcze kwestie wizualne, gdyż Kendra - jak to zawsze podczas wizyty w elizjum, wyglądała po prostu dobrze. Powinno to znacznie ułatwić zbudowane aury wiarygodności. Zatroskana córka zajmująca się chorym psychicznie ojcem? Całkiem rozczulające. Gdzie jednak należało szukać pomocy? Dobrze byłoby nie rzucać się na potencjalnych dobroczyńców w kiblu w barze, ani tym bardziej na ulicy. Zwłaszcza, że zachowanie Walkera wciąż było dla niej zagadką. Nie wiedziała, do czego jest w stanie popchnąć go rządzący nim chaos, to też wypadałoby zrobić to w miejscu znacznie bardziej odosobnionym. Najlepiej u kogoś w domu.
Image Bar będzie w porządku. Od teraz grasz mojego ojca. Złapię jakąś parkę wychodzącą z baru i poproszę ich o nocleg. - Oznajmiła spokojnie, prowadząc swojego kompana w okolicę stojącego niedaleko baru. Nie zamierzała zasadzać się bezpośrednio pod drzwiami, a raczej zająć dystans kawałek dalej. Tak by móc obserwować wychodzących z lokalu ludzi i rzucić się z prośbą o pomoc do tych, którzy ewidentnie będą zbliżać się do auta.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#5
— Twoim ojcem? — powtórzył jak głupek, unosząc brwi ze szczerego zdziwienia. Róży udało się wyłowić pierwszą emocję w męskim sercu, która nie należała do palety gniewu, obłąkania i determinacji. Przez króciutką chwilkę Benjamin zareagował jak człowiek, bo moment później znów stał się zimny, beznamiętny.
— Brzmi jak plan. Zgoda.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#6
Image





Dwójka nieumarłych omówiła plan polowania i zgodziła się na jego wykonanie. Mieli oni udawać córkę oraz ojca szukających miejsca do spania. Prosty, mało skomplikowany scenariusz. Obydwoje udali się do najbliższego, funkcjonującego o tej porze baru, gdzie widać było aktywność śmiertelników. Kendra zajęła miejsce, z którego mogła obserwować wychodzących z lokalu ludzi, szukając dwójki, która mogła zaspokoić apetyty obojga krwiopijców. Walker oczekiwał nieco z tyłu, obserwując działanie Ambrelash.
Spędzając czas na obserwowaniu lokalu, dało się dojrzeć mężczyzn samotnych, i w grupie, w różnym wieku, wchodzących do środka i innych, opuszczających go w nieznacznym stanie upojenia. Po około piętnastu, może dwudziestu minutach, zza drzwi wyłoniła się roześmiana, zadowolona para. Mężczyzna po trzydziestce z niewiele młodszą kobietą, oboje wyglądający zdrowo, czysto, schludnie, a więc prawdopodobnie reprezentowali przynajmniej niższą klasę średnią. Szli razem pod rękę i zdawali się kierować wzdłuż chodnika. Kandydaci idealni? No prawie.
Chwila moment. Coś dotarło w tej chwili do Kendry. Kto normalny opuszczając bar wsiądzie za kierownicę? Tam się przecież sączy alkohol, a to nie sprzyja bezpiecznej jeździe. Oczywiście, byli mało rozsądni ludzie, którzy dopuszczali się tego, będąc przekonanym, że po jednym, czy dwóch piwach jeszcze może. Niejeden kończył na jakimś słupie albo w rowie, czy też ze sprawą karną po nieumyślnym spowodowaniu śmierci. Chyba jeden taki kmiot właśnie próbował dostać się do swojego auta, gdzieś nieopodal baru, po przeciwnej stronie do tej, w którą udała się tamta para, mając problem z włożeniem kluczyka do zamka w drzwiach.
Ignorując szaleńca, który zapewne wyląduje w szpitalu lub kostnicy jeszcze tej nocy, Ambrelash zatrzymała szczęśliwą dwójkę, podczas gdy Walker trzymał się nadal z tyłu, przyglądając się rozmowie.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#7
Cierpliwość była cnotą, którą znacznie ciężej było udowodnić, znajdując się bezpośrednio na terenie wroga. Nic jednak nie wskazywało na to, aby (przynajmniej na ten moment) zostali przez kogokolwiek zauważeni, to też Ambrelash pozwoliła sobie na wybrzydzanie przy wyborze właściwych kandydatów. W końcu, gdy jej uwagę przykuła szczęśliwa parka, skinęła w kierunku swojego kompana, sygnalizując, że spektakl właśnie się rozpoczyna, a ona zamierza wejść na scenę. Nim w ogóle zdążyła przeciąć drogę nieznajomych, jej skóra nabrała jeszcze większej ilości rumieńców, jakby rozdzierała ją ekscytacją przed odegraniem roli życia. Uzbrojona w uśmiechniętą, lecz nieco zawstydzoną maskę, przeprosiła ich grzecznie, by za chwile zacząć snuć opowieść o swojej ciężkiej sytuacji, na której czele stał co jakiś czas uciekający z domu chory ojciec, drogie leki i cała masa innych pomniejszych zaczepek, budujących dramatyzm całej scenerii. Nie zabrakło oczywiście kilku podprogowych wstawek, przez które sama Ambrelash mogła być postrzegana jako chodzący anioł. Widząc, że jej słowa trafiają prosto do ich serc, pokusiła się w końcu o właściwą prośbę, jaką była możliwość przenocowania w ich lokum.
Image Ja… Naprawdę dziękuję. Są państwo tacy łaskawi… - Powiedziała szczęśliwym głosem, nieudolnie maskujący duszoną wewnątrz potrzebę płaczu. Po ckliwych podziękowaniach, nieco żwawszym krokiem, Kendra wróciła z powrotem po swojego zdystansowanego i wstydliwego ojca, którego trzymając za rękę, przyprowadziła z powrotem do nowo poznanej parki. – Ci dobrzy ludzie zgodzili się nas przenocować. Mieszkają kawałek dalej. - Opowiedziała naprędce, nawet na moment nie wychodząc ze swojej roli. Kiwnąwszy głową w kierunku swoich nowych gospodarzy, zasygnalizowała, iż są gotowi, aby ruszyć z nimi w drogę. Podczas krótkiego spacerku, Ambrelash niczym typowa Pani na salonach zgrabnie prowadziła small talk, wyciągając małe szczegóły z ich życia, równocześnie częstując ich fikcją, odnośnie swojej stworzonej na potrzeby chwili rodziny. Kiedy w końcu dotarli na miejsce, wraz z przekręceniem kluczyka w zamku, oficjalnie zakończył się akt pierwszy tej historii. Teraz pozostawało nie spieprzyć całej reszty.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#8
Walker w niedowierzaniu odprowadzał wzrokiem Kendrę, która bez widocznych oporów wcieliła się w postać zatroskanej córki. Nie był on przyzwyczajony do tak finezyjnego polowania i nie zdarzyło mu się jeszcze wcielać w jakąkolwiek rolę, więc nerwowo śledził poczynania wampirzycy. Ta wypatrzyła parkę wracającą z libacji alkoholowej i zbliżyła do nich, a potem nawiązała rozmowę, która, w ogromnym zdziwieniu Benjamina, zmierzała ku pozytywnemu zakończeniu. Mężczyzna zauważył również nadludzką skuteczność działania kobiety, jakby nie tylko jej słowa przekonały śmiertelników do tak niecodziennej decyzji, lecz także inna siła, niewidoczna gołym okiem. Wyglądało na to, iż po krótkiej rozmowie, cała trójka zamierzała zwrócić się ku Benjaminowi. Ten, tylko na moment wyłapał wzrokiem poruszenie pijanego kierowcy próbującego dostać się do własnego auta. Tym razem poszczęściło się samobójcy.
— Ekhem — zaczął niepewnie, gdy rozpoczęła się jego rola. Patrzył obłąkanym okiem na całe zgromadzenie. — Naprawdę dziękuję na nocleg — spróbował wysilić się na uprzejmość. — Jestem weteranem wojny w Afganistanie i nie potrafię się odnaleźć — wypalił, żeby uwiarygodnić swoje przedziwne zachowanie. — Odkąd wróciłem, wszystko jest inne. Dziwnie na mnie patrzą... Przepraszam. Ja tylko walczyłem za naszą ojczyznę. Za naszą... Ojczyznę. — Dokończył gorzko, po chwili milknąć, pozwalając lepszej aktorce grać pierwsze skrzypce.
W trakcie drogi Benjamin się nie odzywał, umożliwiając Róży robienie tego, w czym zdawała się być znakomita: rozmowie. Zamiast tego Walker czujnie, ukradkiem, obserwował przemierzaną dzielnicę, gotowy obronić własną piersią dziewczynę. Kiedy nastąpiłby bezpieczny moment pożywienia się, Walker zamierzał posilić się ludźmi. Nie wypiłby wiele, próbując dotrzymać słowa i zachować przy życiu upolowanych.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#9
Image
Podczas tego krótkiego spaceru, Spokrewnieni wymienili kilka zdań z parą, dowiadując się, że tej nocy obchodzili trzecią rocznicę swojego związku w barze, gdzie się pierwszy raz poznali. Zamieszkali razem po roku i są razem szczęśliwi. Kobieta patrzyła na swojego partnera z ogromną miłością w oczach.
Oboje okazali zrozumienie i zdawali się łączyć w bólu, a przynajmniej próobwali, z Benjaminem, który przedstawił ckliwą, aczkolwiek wiarygodną historyjkę, trafiającą w serca wrażliwych śmiertelników. Próbowali nawet na swój sposób pocieszyć mężczyznę, zapewniając go, że na pewno sobie poradzi i nadejdą lepsze dni. Cóż za wspaniali ludzie!
W końcu dotarli do domostwa, gdzie ta dwójka pomieszkiwała. Zwyczajny dom rodzinny, zadbany, z równo skoszoną trawą i kilkoma doniczkami na werandzie. W środku brzmiało szczekanie psa. Brzmiał na bardzo zaniepokojonego, a gdy drzwi zostały odkluczone i otwarte, zwierzę bardzo agresywnie zareagowało na przybyszy, szczekając, warcząc i traktując z ogromną wrogością.
Para bardzo przepraszała i zapewniała, że piesek przeważnie się tak nie zachowuje, że jest miły i bardzo lubi ludzi. Mężczyzna złapał go za obrożę i zaprowadził do jednego z pokoi w głębi domu, a Kendrę oraz Benjamina zaprosili do salonu, gdzie była sofa, szklany stolik i dwa fotele. Cały czas było słychać ujadanie psa zza zamkniętych drzwi.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#10
Benjamin zdawał się nieobecny w czasie pogawędki, czasami tylko kiwał głową czy zdawkowo odpowiadał, dając do zrozumienia, że jeszcze w jakimś stopniu kontaktował. To, co zajmowało jego myśli to obserwacja. Kiedy zbliżał się z grupką do domostwa, kalkulował w trakcie drogi, szukając wszelkich dróg wejścia i wyjścia z budynku. Sprawdzenia czy był garaż, czy dało się wyskoczyć z okien, gdzie można byłoby uciekać, gdyby nagle to miejsce zostałoby zaatakowane.
Rozważania przerwał mu pies, który zawarczał w reakcji na obecność nieumarłych.
— To pewnie przez mój zapach, przepraszam — palnął wprost. — Wyczuwa starego, rannego i zapijaczonego żołnierza. Sam bym się wkurwił, gdybym wyniuchał takiego menela — stwierdził gorzko.
Kiedy udało się wejść do środka i wykorzystać chwilkę na oswojenie się z nowym miejsce, Benjamin niepewnym wzrokiem ogarnął pomieszczenie.
— Bardzo dziękuję. Nigdy nikt nie obdarował mnie taką dobrocią — powiedział. — Czy mógłbym się umyć? Naprawdę, przepraszam za to, jak wyglądam — tłumaczył ze spuszczoną głową, czupryna tłustych włosów opadła mu na twarz. — Nie chcę niczego pobrudzić. Też czy mógłbym poprosić o czyste ubrania? Zostało mi kilka baksów — zaproponował, drżącą niczym u alkoholika ręką szukał portfela w swych kieszeniach. — Chciałem wydać na jedzenie, ale teraz mam okazję. Wyganiają mnie ze sklepów... Proszę. Czy sprzedacie mi czyste ubrania?
Zerknął na swoją córkę w zakłopotaniu, bo potrzebował jej pomocy w ubraniu prośby w piękne przedstawienie.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#11
To, jak Benjamin wczuł się w rolę, było z pewnością miłym zaskoczeniem. Co prawda istniało ryzyko, iż w skutek nieudolnego kłamstwa mógłby zepsuć całą starannie przygotowaną scenerię, lecz póki co ewidentnie nie należało go skreślać jako aktorskiego partnera. Ambrelash nawet na moment nie zdejmując maski zatroskanej córki, zbierała kolejne, rozrzucane przez Walkera kawałki układanki, na bieżąco dopasowując nowe fragmenty historii do swojego scenariusza, by nie daj boże ich wersje nie zaczęły być skrajnie rozbieżne. Zadowolona w duchu przyglądała się, jak zapijaczony weteran organizuje sobie prysznic, lecz dostrzegając scenę zakupu ubrań, nie musiała nawet patrzeć w jego stronę, aby wiedzieć, że powinna pójść za ciosem. Przyjmując wyraz przygnębionej i zażenowanej całą sytuują, przyłożyła kciuk i palec wskazujący do oczu, przyciskając je mocno. Sama była ubrana całkiem dobrze, to też narzekanie na biedę, mogłoby być odebrane dwojako. Warto było więc odegrać nieco bardziej mieszane emocje.
Image Przepraszam państwo najmocniej. - Powiedziała nieco ciszej, niby mając nadzieję, iż staruszek jej nie usłyszy. – Zawsze jak chodzi po mieście w tym stanie, to… - Zawieszając się na moment wyciągnęła z torebki portfel, który po otwarciu ukazał na światło dzienne marne dziesięć dolarów w gotówce i jakieś drobniaki. – Jeśli mieliby państwo faktycznie jakieś ubrania, których chcieliby się państwo pozbyć, to mogę oddać wam za nie pieniądze jutro. - Finalnie zerknęła porozumiewawczo na Benjamina licząc, że zrozumie jej niemy sygnał, by nie próbowali dobijać z nimi większych, finansowych targów. W końcu to przecież brak pieniędzy był powodem, dla którego nie poszli do hotelu.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#12
Image
Para zgodziła się z powodem agresji psiaka, jaki zasugerował Walker. Oczywiście, że to miało sens. Wygląd mężczyzny jak najbardziej potwierdzał tę teorię, więc nie było powodu doszukiwać się czegokolwiek więcej. No i właśnie zważając na tę mało zachęcającą aparycję, pan domu, który nie był różniącej się postury, zaoferował że podzieli się zestawem ubrań ze swojej szafy, godząc się oczywiście na to, by gość skorzystał z prysznica. Przy czym zaznaczyli oboje bardzo wyraźnie, że nie chcą żadnych pieniędzy. Po prostu cieszą się, że mogą pomóc komuś w potrzebie. Co za dobrzy ludzie. Byłoby szkoda, gdyby coś złego ich spotkało.
Kobieta została sama z Kendrą, podczas gdy Benjamin podążył za śmiertelnikiem, gdzie po otrzymał świeżą koszulę, bluzę z kapturem, lekką kurtkę i jeansy. Brakowało jedynie lepszego obuwia, które niestety było o numer za małe na Malkaviana.
Tymczasem, Ambrelash przebywając sam na sam w salonie z jej potencjalnym posiłkiem, usłyszała zapytanie o to, czy chce może herbaty albo kawy. Był to raczej jedyny moment, kiedy mogli liczyć na bycie sam na sam ze swoimi ofiarami.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#13
Benjamin kiwnął głową w geście podziękowania za gościnę i ubrania. Chwilę później udał się za gospodarzem, pozwalając mu iść przodem. Kiedy znaleźli się w nowym pokoju, Walker przyglądał się uważnie, jak śmiertelnik szukał dla niego nowych ubrań. W tym właśnie momencie zaatakował człowieka, próbując złapać go w żelazny uścisk i wbić kły prosto w szyję. Zamierzał pochłonąć tyle krwi, aby dawca stracił przytomność.
Potem Benjamin postanowiłby wziąć prysznic i przebrać się w nowe cichy. Wykorzystując środki czyszczące gospodarstwa domowego, wyczyściłby swoje sprawdzone buciory, więc nie było potrzeby zamiany obuwia.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#14
Image
Ponoć dobro wraca do człowieka. Niestety nie było tak tej nocy, nie dla mieszkańców tego domostwa. Przyjęli pod swój dach bowiem nie ludzi w potrzebie, a dwa nieumarłe potwory, które pragnęły tylko jednego, krwi. Po chwili rozmowy, udało się wampirom rozdzielić tę dwójkę, a Benjamin postanowił wykorzystać tę chwilę, gdy był sam na sam ze swoim pożywieniem.
W momencie, gdy mężczyzna przebierał między ubraniami w szafie, przesuwając kolejne koszule z zamiarem przekazania świeżego odzienia swemu gościowi, został pochwycony przez Spokrewnionego i spity na tyle, by mógł on poczuć marginalną sytość, ale nie wprawić przy tym śmiertelnika w stan wymagający hospitalizacji (+3PK).
Po utracie takiej ilości krwi, człowiek ten powoli utracił przytomność. W pewnym momencie Benjamin poczuł, że ofiara wyślizguje mu się z rąk i, gdyby nie jego szybka reakcja i silny chwyt, to ciało mogło przypadkiem osunąć się z hukiem na ziemię, zwracając uwagę jego partnerki. Tak się na szczęście nie stało i, po ostrożnym ułożeniu nieprzytomnego w bezpiecznym miejscu, Walker mógł pochwycić ubrania, obmyć się, przebrać i wyczyścić buty (+1 Wygląd).
W międzyczasie Kendra zdążyła zająć się kobietą i upuścić jej nieco krwi, pozostawiając ją oszołomioną pod wpływem ekstazy spowodowanej pocałunkiem (+1PK). Przez cały ten czas psiak nie zaprzestawał ujadać, a nawet szczekał głośniej, drapiąc również po drzwiach. Po udanym polowaniu, zalizaniu ran i ułożeniu dwójki śmiertelników tak, by po przebudzeniu nie mieli podejrzeń, nie było powodu, by zostawać tam dłużej.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#15
Benjamin pił łapczywie, brutalnie, z ledwością utrzymał kontrolę, gdy przebił kłami skórę śmiertelnika. Pił vitae, wyczuwał puls ofiary, a wraz z nim pulsował świat, jakoby utkany z fantomowych nici, popychany przeklętą siłą. Krwawa mgła zasłoniła oczy drapieżnika. Słyszał wrzaski pokonanych i skomlenia uciemiężonych, krzyczące usta otwierały się w chyboczących się ścianach. Ból narastał, rozsadzał czaszkę, wizje sponiewierały umysł, ślepia niemal zapłonęły furią.
Puls stawał się słabszy, gniew wzmagał, sensacje rozdzierały gobelin rzeczywistości pazurami, pokusa zawisła w powietrzu. Gdzieś w najgłębszym punkcie kaźni oczekiwała potęga. Wystarczyło zacisnąć zęby, przeboleć i sięgnąć po nią.
Wrzask, implozja, słabnący puls. Ku punktowi?
— Aaaagh!!! — Powstrzymał picie, krople juchy brudzące paszczę potwora skapywały na żywiciela, ręce zacisnęły się na pozbawionym przytomności ciele. Wzmożone doznania ucichły, jednak czy to robiło Benjaminowi jakąkolwiek różnicę? Wytarł swoim zużytym rękawem twarz, a potem ułożył śmiertelnika na ziemi.
Pies szczekał, jakoby jedyna żywa istota zdająca sobie sprawę z zagrożenia, jakie czyhało w domostwie.
Na pewno różnicę zrobiły szybkie obmycie się i nowe ubrania. Weteran nie zamierzał czekać na reakcję okolicy na zaalarmowanego, wyjącego w niebogłosy ogara, więc poganiając towarzyszkę, opuściłby żerowisko.
— W drogę! Szkoda czasu. — Rozkazał, a potem ruszył.
Walker zawędrował w noc, w otchłanie Miasta Obłędu, zostawiając za sobą upolowanych.

Re: Polowanie w krzywym zwierciadle

#16
Image
Doświadczenie Benjamina nie należało do najprzyjemniejszych, a bałagan jaki po sobie zostawił, zakończywszy posiłek, sprawi że para będzie zachodzić w głowę co się właściwie stało, gdy wreszcie dojdą do siebie. Na szczęście nie będzie to zmartwieniem nieumarłych, którzy do tego czasu będą już daleko stąd.
Kończąc to, po co przyszli, Ambrelash oraz Walker w nieco odświeżonej odsłonie, zebrali się do wyjścia i opuścili budynek, w którym jeszcze przez dłuższy czas rozbrzmiewał dźwięk ujadania rozjuszonego psa. Droga była czysta. Nikt nie czekał na zewnątrz ani nie zaczepiał Spokrewnionych. Polowanie można było uznać za w pełni udane.

Wątek zakończony

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości

cron