Tym razem Gene przygarnął pistolet ze schowka na stałe
(+Colt M1911A1). Magazynek był pełen, ale w przyszłości warto będzie się pewnie zaopatrzyć w zapas amunicji.
Też tak myślę. Niedługo zobaczymy do kogo nas to doprowadzi. — Samochód się zatrzymał na wolnym miejscu nieopodal czarnego apartamentowca.
To tutaj. — Ruchem głowy wskazał budynek pokryty czarną cegłą, mający od czterech, w najwyższym punkcie, do pięciu pięter w najniższym, jako iż znajdował się on na lekkim wzniesieniu.
Sam apartamentowiec miał cztery piętra i charakteryzował się asymetrycznym układem dużych okien, nadających budynkowi nieco nowoczesnego charakteru, wraz z pojedynczymi, niedużymi balkonami. Przyglądając się budynkowi, dało się zauważyć, że wejście do niego znajduje się od strony bocznej uliczki ciągnącej się w stronę wzniesienia. Całość, w odróżnieniu od reszty apartamentowca, obita była drewnianymi panelami, a duże szklane okna pozwalały na wgląd do niedużego lobby.
Mimo dużej ilości aut poustawianych na poboczu, wzdłuż chodników, nie było w tym miejscu szczególnie dużo ruchu. Większość restauracji, kawiarni i sklepików ciągnących się po obu stronach ulicy, była teraz, po północy, zamknięta. Podobnie światła w pobliskich domkach rodzinnych były pogaszone, za wyjątkiem pojedynczych okien na piętrze znajdujących się kawałek dalej. Ruch pieszy był minimalny. Widać było kilku pojedynczych przechodniów, ze dwie pary, w tym jedną w towarzystwie nieco większego psa, a także nieco starszą kobietę poruszającą się o lasce.
Po chwili cichej obserwacji Richard wybrał numer w telefonie.
Jesteśmy pod The Shea Apartments. Masz więcej info? … Mhm … Czekam na wiadomość. — Rozłączył się i przyglądał się budynkowi dalej, siedząc przez moment w milczeniu.
Widzisz jakieś kamery? — Rzucił pytaniem, rozglądając się po okolicy.
Ku uciesze Maddoxa, w zasięgu jego wzroku nie było żadnego monitoringu z żadnej strony, na żadnym z otaczających ich budynków. Oznaczało to, że Nosferatu nie musieli się martwić o urządzenia mogące zdradzić ich nieumarłą naturę.
Cicha okolica, brak kamer, brak kłopotów. Idealne miejsce dla szemranego typa unikającego uwagi. Można śmiało założyć, że pozostałe są podobne. — W kieszeni Richarda zawibrował telefon. Najpewniej wiadomość tekstowa od Hectora.
Ostatnie piętro, numer 405. Nie zdziwiłbym się, gdyby to miał być ten balkon wychodzący na dach. — Richard przekazując informacje kompanowi, wskazał na nietypowo ścięte ostatnie piętro, z balkonem, który zasadniczo umożliwiał wyjście prosto na dach trzeciego piętra, skąd teoretycznie była łatwa droga ucieczki lub, teoretycznie, wejścia.
Diogenes miał tyle informacji, na ile mógł liczyć w obecnej sytuacji. Gdy wreszcie opuścił pojazd, a Richard ruszył w drogę, zbliżając się do wejscia zauważył, że na lewo od szklanych drzwi znajduje się domofon. Chwytając za klamkę, ku jego zaskoczeniu, drzwi okazały się być zamknięte. Był potrzebny klucz, bądź dostęp za sprawą któregoś z domatorów. Przez wielkie szyby na prawo od drzwi, nieumarły mógł jedynie dojrzeć, nieduże, skromne lobby i drogę prowadzącą do schodów.