Władza niesie ze sobą ciężar odpowiedzialności. A któż inny jak nie my - Ventrue zdajemy sobie sprawę z tego najbardziej? - Dla Arystarcha prawda była oczywista, a reakcja publiczności jedynie to podkreślała. Któż inny, jeśli nie Klan Królewski sprawia, że Camarilla działa sprawnie, a jej prawa są respektowane? Było to oczywiście pytanie czysto retoryczne - humanista doskonale znał na nie odpowiedź. Jego Stwórca zwykł zresztą powtarzać: Camarilla bez nas zapadnie się pod własnym ciężarem. Musimy być wzorem dla innych Spokrewnionych! I to właśnie te słowa dzisiejszej nocy Grek obracał w myślach. One też stanowiły dla niego drogowskaz w tej skomplikowanej przecież sytuacji. Wspierały go także wieki doświadczenia, pamiętał bowiem czasy sprzed powstania Camarilli, której polityka i propaganda stała się teraz wyznacznikiem jego sukcesu. Ancilla udowodnił, że nie jest młodym Spokrewnionym, stulecia przemyśleń i działania w obronie Camarilli zmieniły jego sposób myślenia i działania. Mógł w każdym momencie przywołać sławne cytaty z wypowiedzi Harpii, Primogenów, Książąt oraz Justycjariuszy z innych miast Europy, które idealnie pasowały do zaistniałej sytuacji. Słowa wypowiedziane setki lat temu na europejskim dworze przez dużo poważniejszych Ventrue niż sam Feng Long. Poliglota wiedział jak walczyć zarówno piórem jak i słowem, starał się jednak używać tych narzędzi zawsze i przede wszystkim dla dobra Sekty, rozumiejąc, iż wspólne działanie zapewnia wszystkim przetrwanie i siłę. Dlatego też nie mógł milczeć w takiej sytuacji, nawet jeśli oznaczało to uderzenie bezpośrednio w dignitas swojego Primogena, poprzez wytknięcie mu złamania Prawa. Dla Europejskiego szlachcica z ciemnych wieków, którego ród przetrwał do współczesności niedopuszczalne byłoby pokazanie się gdziekolwiek z Dzikuską na granicy szału. Oczywistym przy tym także było stwierdzenie, iż Gangrele nigdy nie pomagali w sprawach socjalnych, a przez to potrafili obciążyć status klanów bawiących na salonach. Klan Toreador wie to najlepiej… Tym bardziej więc żałował, że doszło do tego incydentu, za który płacił teraz jego Klan. Wciąż jednak jeszcze miał nadzieję, iż Feng Long odpowie jakiegoś rodzaju argumentem, rozbrajając sytuację, co pozwoliłoby zarówno uratować honor Klanu Królewskiego jak i Primogena. Ventrue mogliby wtedy wciąż wyjść z twarzą z tej nieprzyjemnej sytuacji, dowodząc, iż potrafią przełożyć dobro Camarilli nad własne ego.
Dla przedstawiciela rodu Galatis, wychowanego w duchu arystokracji greckiej, zareagowanie w tej sytuacji było nie tyle kwestią wyboru, co obowiązkiem. Kręgosłup moralny i etyczny Arystarcha, wierzącego w ideały Camarilli nie dawał innego pola działania. Być Ventrue znaczy świecić przykładem bez względu na okoliczności. Jak mawiał Aleksander Wielki: Lepiej spłonąć niż zwiędnąć… Dokładnie tym samym kierował się, gdy pierwszy raz w swoim płomiennym przemówieniu skierował się przeciwko Lodinowi, poprzedniemu Księciu Chicago, pomimo iż ten także pochodził z jego własnego klanu. Wtedy przywołał kilka wypowiedzi innych Książąt oraz Justycjariuszy z klanu Ventrue skutecznie rozszarpując reputację Lodina, a właściwie to, co z niej zostało. Złe decyzje polityczne bowiem były przecież dziełem byłego Księcia, a nie Artystacha. To właśnie te ideały sprawiały, że uczony Grek nie oszczędzał nikogo wznosząc ostrze krytyki – nawet swoich współklanowiczów. Lecz paradoksalnie, to także zapewniało mu szacunek. W oczach innych Spokrewnionych uchodził bowiem za uczciwego i nieprzekupnego, którego ocena wolna była od patyny osobistych sympatii. Harpia znany był z krytykowania każdego, kto naraził w jakiś sposób wspólne dobro, uwypuklając tym samym błędy nieumarłych rezydentów Chicago. Jego mądrość i opinie zaczęły mieć niebagatelne znaczenie w krytycznych momentach zmieniając Status obywateli swojego miasta. Miał nadzieję, iż jego sposób widzenia stawał się bardziej znaczący w aktualnych niespokojnych czasach. W ten sposób starał się pokazać wszystkim pozostałym klanom jak stać się lepszym, bardziej ludzkim, odrzucając zepsucie jakie ostatecznie zabija Człowieczeństwo jakim kieruje się Camarilla. Pycha i chciwość w przypadku Lodina, czy uśpienie czujności w sprawach Tradycji Feng Longa, było nie do zaakceptowania. A czyniąc to wierzył niezachwianie, że Prawda zawsze zwycięży. Tylko ona bowiem dawała nadzieję na pokój, przetrwanie i rozwój.
Galatis pamiętał jak dużo klan zaczął wymagać od stanowiska Primogena Ventrue zaraz po powstaniu Camarilli. Wypatrywano i wybierano nieskazitelnego Arystokratę, który ponad wszystko musi respektować Prawa Tradycji na równi z wyznacznikami dignitas klanu. Powinien być wzorem bez skazy, który potrafił skutecznie jednoczyć pozostałych sześć klanów pod skrzydłami Camarilli. Honorowy i pełen taktu lider, który utrzyma unię ponad podziałami. Jedność, honor i zasady ponad wszystko.
Z drugiej strony aktualna bierność Feng Longa szczerze martwiła Ancilla. Była bowiem równa politycznemu samobójstwu. Po Arystokracie tej miary spodziewać się bowiem można było większej zręczności, a przede wszystkim umiejętności wykorzystywania osobistych porażek jeśli nie dla dobra swojego, to przynajmniej Klanu Ventrue. Harpia doskonale wiedział, że Primogen właśnie utracił swój mandat polityczny pozwalając inteligentnym członkom Rodziny na dostrzeżenie ogromnego błędu. Przecież jeszcze tak niedawno strajk Pullmana obnażył zapędy klanu Brujah, który teraz dostał pretekst do łamania łagodnego prawa. Grek znał kilka przykładów z miast Europejskich, gdzie błąd Primogena Ventrue w respektowaniu Tradycji doprowadził do wielu kontrowersyjnych sytuacji, a w szczególności dał zielone światło Brujahom do łamania ich, domagających się później takiej samej amnestii jaką zastosował wcześniej reprezentant klanu Ventrue. W tych miastach szybko dochodziło do buntu młodszych i wyjątkowo ambitnych pokoleń, które destabilizowało układy prowadząc je na skraj przepaści. To nie mogło wydarzyć się w Chicago, dlatego Harpia zareagował wcześniej uprzedzając ewentualne ruchy anarchistyczne.
Galatis miał też w głowie większy plan obejmujący nachodzące ciężkie czasy. Wiedział, że Czerwona Panika podgrzewająca anarchistyczne zapędy, ostre tarcia na linii arystokracja-robotnicy oraz wprowadzona prohibicja staną się w przyszłości powodem wielu turbulencji. Po wysoce udanej przemowie, rozumiał, że to właśnie on, a nie Feng Long będzie tym, który osądzi każdego, kto kolejny raz spróbuje złamać jakiekolwiek Prawo Sześciu Tradycji. Był to ciężki i niewdzięczny obowiązek, jednak ktoś musiał stanąć na wysokości zdania… Galatis znający bardzo dobrze politykę Camarilli pojmował niezwykle jasno, że jego Primogen przez jakiś czas nie może wydawać osądów, sam bowiem złamał prawo naruszając swój autorytet i tym samym tracąc mandat polityczny w tym zakresie. Harpia tą odpowiedzialność i idee Camarilli wziął na swoje barki przypominając tym samym, że Sekta traktuje wszystkich równo. Polityczny koszt niepoprawnego zachowania Primogena był ogromny, ale nie do odrobienia przez Feng Longa. Czas jest wszystkim, a nieumarli mają go w nieskończoność. Teraz Harpia czuł się jak ostry skalpel chirurga, który wycina z ciała Camarilli każdą oznakę słabości, degeneracji i podstaw do ewentualnego upadku, prowadzący do wpadnięcia w szpony Anarchii lub Sabatu. To złe nasiono musiało zostać zauważone i wyrwane, zanim wyda zatruty owoc.
Wierzył, iż teraz jak nigdy wcześniej jego klan potrzebuje ponadczasowych ideałów pozwalających na zjednoczenie, które będzie bezkompromisowo realizował Primogen Ventrue. To był ukryty przekaz humanisty dla każdego, kto był obeznany w meandrach polityki. Arystarch był zainteresowany reakcją członków swojego zarządu i innych Starszych pozostałych klanów, tym bardziej, iż żaden Ventrue w mieście, nawet jego potomek pełniący funkcję Ogara nie wiedział o tym co planuje Galatis w swym przemówieniu. Dlatego też udał się do członka zarządu Sullivana, który ewidentnie chciał zamienić z nim słowo.
Ventrue klaskał przez chwilę, po czym dodał na koniec:
- Dziękuję wszystkim za przybycie i wysłuchanie mojej opinii. Camarilla ponad wszystko! – ostatnie zdanie powiedział z większą werwą w głosie ponosząc zaciśnięte dłonie w górę w geście zwycięstwa. Następnie zszedł z sceny, kierował swe kroki w stronę Alana Pinkretona, a gdy dotarł powiedział mu cicho do ucha:
- Przekaż Phillipowi Norwood, że jestem gotowy na rozmowę, gdy skończę z mister Sullivanem.
Spokojnym krokiem udał się stronę członka zarządu swojego klanu. Gdy podszedł blisko, zdjął kapelusz kłaniając się, czyniąc wszystko zgodnie z protokołem etykiety.
- Mister Sullivan…Cóż za szykowny strój na dzisiejsze spotkanie, muszę przyznać, że to doskonały wybór… Czy przypadło Panu do gustu moje przemówienie? – Arystarch zapytał bezpośrednio, siadając na wygodnym fotelu obok i zakładając kapelusz na swojej łysinie.
- Forum: La Liberté
- Temat: Ostry pazur Harpii
- Odpowiedzi: 41
- Odsłony: 24283
- 07 cze 2021, 13:57
- Przejdź do posta