Znaleziono 29 wyników

Re: It's Just Business (I)

Fakt, że tak prężnie istniejąca, konkurencyjna organizacja wyrosła tak nagle i niespodziewanie, bez żadnego znaku, mimo tego, że Meredith starała się trzymać rękę na pulsie i nasłuchiwać wszystkich wiadomości i plotek związanych z jej biznesem, był dosyć niepokojący. Ktokolwiek był autorem tego przedsięwzięcia, musiał mieć dużą ilość środków, ale i przede wszystkim odpowiednią ilość wpływów by ukryć takie przedsięwzięcie, przed jakimkolwiek przedwczesnym wyciekiem informacji. Rozmowa z obecnym tutaj artystą to pierwsza tak naprawdę okazja by się dowiedzieć czegoś ciekawego i wampirzyca miała zamiar to wykorzystać.
Słysząc te słowa jedynie uśmiechnęła się lekko. W sumie nie powinna chyba spodziewać się nawet innej odpowiedzi. Iluzjonista z jej własnego cyrku również nie lubi wyjawiać swoich sekretów ani znajomym ani obcym.
-Wygląda na to, że ma Pan już swój finał skrupulatnie zaplanowany i najwyraźniej ma to zrobić wrażenie. Co takiego nie pozwala Panu przystąpić do prezentacji finału dziś lub jutro? zapytała. Iluzjoniści tak jak i inni cyrkowcy kiedy opracują jakiś sensacyjny numer zazwyczaj nie czekają zbyt długo aby go zaprezentować. A tutaj on wykazuje niezwykłą wręcz wstrzemięźliwość. Bardzo ciekawa sprawa.
Czy jej przywrócenie ludzkiego wyglądu nastapiła w odpowiednim momencie czy też nieco za późno? Ciężko było wywnioskować, nie mogła się jednak teraz tym przejmować, musiała zachowywać się naturalnie. Gdyby nagle odeszła lub uciekła, z pewnością zostałoby to zapamiętane. Czasem pewność siebie i zimna krew daje lepsze rezultaty. A przynajmniej to podpowiadała jej natura, która bardziej skłonna była do działa, a nie do ucieczki.
-Doskonale powiedziana, jestem żywo zainteresowana sztuką cyrkową. To praktycznie magia. Jednak po obejrzeniu wielu przedstawień, większość się opatrzyła. Natomiast dzisiaj... siedziałam i patrzyłam jak oczarowana. Stąd moja nieposkromiona ciekawość, proszę wybaczyć. powiedziała Meredith przypuszczając, że podobnie zachowywałaby się jakaś zawstydzona panienka w jej ludzkim wieku.

Re: It's Just Business (I)

Meredith doskonale sobie zdawała, że jak na razie jej lunapark ma przewagę, ma bowiem pewną wyrobioną renomę, wszak kobieta na szczędziła środków i sił na to aby wszystko było możliwie najlepszej jakości - począwszy od najlepszego wyszkolenia cyrkowców, a skończywszy na najlepszym sprzęcie, oświetleniu, czy efektach pirotechnicznych, których tez nie brakowało. Nie oznaczało to jednak, że nie obawiała się straty klientów, szczególnie, że znając ludzi, poza naprawdę wiernymi fanami, wielu lubiło się rzucać na jakiekolwiek nowości, jak tylko o nich usłyszą, nie zważając nawet w najmniejszym wypadku na ich jakość. Niezbyt jej się podobał tez fakt, że o jej najnowszym konkurencie było tak mało wiadomo, a Meredith nie lubiła być w tyle z informacjami. Zdecydowanie chciałaby dzisiaj dowiedzieć się czegoś bardziej konkretnego.
Teraz właśnie miała taka okazję, była sam na sam z jedną z największych atrakcji tego cyrku, z kimś z kim na pewno warto porozmawiać. Pytanie czy jej rozmówca zechce udzielić jej jakichkolwiek pożytecznych informacji kiedy są sam na sam pozostawało całkowicie otwarte. Najchętniej dowiedziałaby się czegoś o samym cyrku, bo nie spodziewała się, że maestro wyjawi jakiekolwiek tajemnice swojego fachu bądź co bądź konkurencji.
-Cóż za zdumiewająca przenikliwość. A może umiejętność czytania z oczu, to kolejny z Pana wielu talentów? odpowiedziała pytaniem na pytanie, głównie dlatego, że bez wyraźnej potrzeby wolała za darmo nie zdradzać o sobie tak wielu szczegółów. Jej zdaniem na pierwszy rzut oka trudno było odgadnąć, że zajmuje się sztuką cyrkową, choć możliwe, że dla bardziej wprawnych oczu czymś to zdradziła.
Na kolejne spostrzeżenie mężczyzny, które składało się tak naprawdę z okrągłych słówek, jedynie uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Skoro dumny jest, że tu występuje to bardzo dobrze, Meredith nie miała zamiaru tego krytykować, a przynajmniej nie tak otwarcie w pierwszej rozmowie, choć nie wiadomo czy będzie jakaś kolejna.
-Tak Pan mówi? A czy jest możliwość zobaczenia, na przykład na którymś z pokazów, szczytu Pana możliwości? powiedziała tym razem intensywnie wpatrując się w mężczyznę i nie odrywając od niego ani na chwilę wzroku. Chciała widzieć również jego pozawerbalne reakcje.
Kolejny komentarz przypomniał jej jak bardzo interakcje z ludźmi potrafią być irytujące. Poczyniła krok w tyłu i przechyliła głowę na bok, by przynajmniej włosy nieco nakryły jej twarz, a może jeśli dopisze jej szczęście znajdzie się bardziej w cieniu. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że inni ludzi bardziej zwracali uwagę na to co dzieje się na arenie niż na nią. Oczywiście zaczęła oddychać, a przynajmniej symulować oddychanie i uśmiechnęła się lekko.
-Prosze mi wybaczyć, tyle wrażeń na scenie, a potem jeszcze przybiegłam tutaj, byleby jeszcze kogoś złapać. Trochę zabrakło mi tchu, chyba nie powinnam się tak przemęczać.

Re: It's Just Business (I)

Meredith obserwująć okiem znawcy cały występ od A do Z mogła stwierdzić, że większość występu, tak jak i zresztą towarzyszący cyrkowi lunapark nie różnił się mocno od tego co oferwał jej własny Circus of Horrors, powiedziałaby nawet, że jej własny jej bardziej różnorodny, zmienia się bowiem na bardziej przyjazny rodzinom w ciągu dnia kiedy to od czasu do czasu oferu przybyłym odrobinę brazylijskiego smaku przez muzykę, pokazy tańca czy stroje, by wieczorem przybrać mocniejsze, czy też mroczniejsze barwy. Więc najprawdopodobniej znaczniejsza niż możnaby przypuszczać utrata gości musi wynikać z ostatnich trzech występów, które są zdecydowanie bardziej realistyczne niż można by się tego spodziewać. Pytanie co dokładnie się za tym kryło i jak osiągnięto taki efekt. To właśnie na te pytania Meredith bardzo chętnie znalazłaby dziś odpowiedź.
Spokrewniona była przyzwyczajona do tego, że przyciągała spojrzenie ludzi chociażby samym strojem, jednak rzecz miała się trochę inaczej w przypadku przedstawicieli branży cyrkowej, oni wszak byli przyzwyczajeni do oglądania różnych ekstrawagancji, które nie były takie znowu codzienne. Niemniej jednak jak postanowiła przychodząc tu, tak zrobiła i udała się by zdobyć nieco więcej informacji u źródła, czyli najbardziej ciekawych osobistości tego przedstawienia. Znała dobrze jak wyglądają cyrkowe zaplecza więc nic co tutaj zobaczyła szczerze mówiąc nie zdziwiło jej za bardzo, co więcej sama lubiła taką atmosferę.
-Mmm chyba o to właśnie chodzi, by przedstawienia przyciągały nowe osoby, nie tylko stałych bywalców odparła na jego uwagę. Na kolejne słowa na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, kiedy uniosła swoje kąciki ust nieco do góry.
-Co by nie mówić, miał on swoje oryginalne walory stwierdziła, nie sądziła bowiem, by przesadne komplementy to była dobra droga do czegokolwiek, szczególnie jeśli idzie o konkurencje. A wciąż nie miała pewności, czy on na przykład nie wie dokładnie kim ona jest. W końcu jak to mówią konkurencja nie śpi.
-Na pewno nie poddaję swoich zmysłów w wątpliwość, dobrze wiem co widziałam. Jednak przedstawienie przygotowane w tak realistyczny sposób na pewno robi wrażenie. Musiał się pan niezwykle długo i skrupulatnie przygotowywać. miała pewną nadzieję, że jego samozadowolenie doprowadzi do tego, że zacznie mówić coś więcej.

Re: It's Just Business (I)

Na niektóre pytanie nie sposób było znaleźć odpowiedzi od razu - jednym z nich było właśnie to jak i dlaczego Meredith nie słyszała o tak pokaźnym cyrku i parku rozrywki, inwestycji przeprowadzonej z wyraźnym rozmachem, szczególnie, że zazwyczaj skupia się na tym co dzieje się w jej branży ogólnie i w mieście i jest na bieżąco. Jak mogło jej umknąć coś takiego? To było jednak pytanie, na które odpowiedzi teraz nie uzyska, a na głębsze analizy przyjdzie czas w dniach następnych.
Coś na co mogła znaleźć odpowiedź, albo bardziej przekonać się sama, był występ iluzjonisty i zobaczenie na własne oczy czemu ludzie są tak bardzo podekscytowani akurat jego występem. Kierowana przede wszystkim postawnowieniem by przekonać się co takiego konkurencja ma w zanadrzu, skierowała swoje kroki w kierunku cyrku z biletami w ręku. Ciągle powtarzające się zachwyty i podeskcytowanie śmiertelników nie powiedzą jej już raczej nic konkretnego, ludzie są raczej skupieni na zabawie niż na przekazywaniu sobie konkretnych informacji.
Kiedy już weszła do środka, usiadła na swoim miejscu i rozejrzała się profesjonalnym okiem oceniając każdy najmniejszy szczegół. Trzeba było przyznać, że wszystko było zapięte na ostatni guzik. Nie pozostało nic innego jak czekać na rozpoczęcie przedstawienia.
Akrobaci i człowiek z gumy, choć utalentowani nie różnili się tak bardzo od tego co miała sama w swojej ofercie. Jeżeli chodzi o prowadzącego wodzireja, to wiedziała mniej więcej co i jak powie, w końcu nawet sama była na jego miejscu i prowadziła przedstawienia swojego własnego cyrku szczególnie te większe organizowane z takiej czy innej okazji.
W końcu przyszedł czas na to, na co czekała. Meredith przechyliła głowę na bok i skupiła się maksymalnie, chcąc ocenić każdy najdrobniejszy szczegół jego występu, w końcu mogła zauważyć więcej niż przeciętny widz. Zarówno ze względu na dobry wzrok jak i na znajomość sztuki cyrkowej. Cóż znikający człowiek pod kawałkiem materiału, a nawet rozcięty człowiek na pół, były dosyć standardowymi numerami, to jeszcze nie zrobiło na niej takiego wrażenia. Co zaczęło na niej robić wrażenie i ją zaintrygowało, to stworzenie sobowtóra człowieka z widowni. Oczywiście mogli użyć bliźniaka i podłożyć go w odpowiednim momencie, jednak jej instynkt i doświadczenie mówiło, że wyjaśnienie nie jest takie proste.
Kolejny dwaj mężczyźni również wydawali się być w posiadaniu zdolności, które faktycznie wykraczały poza umiejętności zwykłego śmiertelnika. Najchętniej porozmawiałaby ze wszystkimi trzema, jednak po całym przedstawieniu okazało się, że i ona skupiła na sobie uwagę iluzjonisty. Możliwe, że był to przypadek, możliwe, że nie, niemniej postanowiłą skorzystać z nadającej się okazji i zbliżyła się do mężczyzny. Kiedy udało się jej zbliżyć zwróciła się do niego tymi słowami.
-Proszę wybaczyć najście, ale chciałam pogratulować cudownego wprost występu.

Re: It's Just Business (I)

Dostęp do odpowiednich ludzi, do których to dostęp zazwyczaj można było uzyskać tylko i wyłącznie przez włożenie koperty z gotówką do odpowiedniej ręki, albo przez znajomości, na które trzeba było zapracować na przykład poprzez zapewnianie rozrywki na poziomie, a potem organizowanie odpowiednio wystawnych przyjęć, to była zdaniem Meredith podstawa. A kiedy już uzyskało się taki dostęp można było wtedy wykonywać przed nimi odpowiednio płomienne przemowy, mające jeszcze bardziej ich przekonać do sprawy z jaką przyszła Meredith i jej zapewne radykalnych poglądów w kwestii praw kobiet.
W krwawym i agresywnym biznesie Chicago każdy upuszczał sobie trochę krwi, jednak dopóki nie przekraczało się pewnej granicy nikt nie reagował zazwyczaj. Problem polegał na tym, że ta sytuacja była inna, a co na tyle zdenerwowało Spokrewnioną by sprowokować ją do bezpośredniego działania był fakt podkradania pracowników, zdecydowanie bardziej niż jej straty. Takie zachowania nie mogła wybaczyć ani zapomnieć.
Jak tylko dotarła na miejsce dało się zauważyć, że ktoś wpakował tutaj masę kasy, co Meredith mogła stwierdzić już na pierwszy rzut oka. Pełno było tutaj atrakcji niemalże dla każdego. Ciężko było znaleźć cokolwiek co by brakowało w pełnoprawnym parku rozrywki, od tradycyjnego zamku strachów i pokoju z lustrami aż do karuzeli i dużej ilości budek z jedzeniem i nagrodami. Przez chwilę Meredith wydało się dziwne, że nie słyszała wcześniej o tak dużej inwestycji, wszak raczej stara się śledzić wiadomości z branży. Ale cóż, dowie się więcej tego wieczora tak czy inaczej. W samym cyrku trzy postacie wyróżniały się zdecydowanie najbardziej - Meredith uznała, że trzeba doświadczyć na własnej skórze tego co oferuje konkurencja. Na razie jednak miała trochę czasu, wobec tego kupiła bilet, żeby nie musieć tego robić na ostatnią chwilę i ruszyła przed siebie w kierunku karuzeli. Uznała, że to dobre miejsce, kiedy dzieci się bawią, rodzice stoją bezczynnie i na nie czekają, jednocześnie wymieniając się najnowszymi plotkami. A przynajmniej taką Meredith miała nadzieję.

Re: It's Just Business (I)

To już dwadzieścia lat, a Meredith czuła jakby to była jedynie dłuższa chwila, coś bliżej trzech lat a nie dwudziestu. Czas faktycznie zaczynał biec inaczej. Czasem się zastanawiała czy dojdzie do tego, że całe dekady będą mijać tak jak ludziom mijają miesiące.
Gromadzenie majątku to ciekawa rzecz - chyba to zostało jej przede wszystkim z czasów kiedy była słabym i kruchym człowiekiem. Ojciec ją tego nauczył. I teraz nie żałowała, że wzięła sobie tą naukę do swojego nieumarłego serca. Oczywiście idee uznawane przez większość społeczności zarówno ludzkiej jak i Spoikrewnionych, jak na przykład wyzwolenie kobiet wciąż były bardzo bliskie jej sercu. Jednak dużo łatwiej się wspomaga takie ruchy kiedy ma się bardziej pokaźną sumę w banku. Od czasu do czasu nawet przesyłała większą lub mniejszą kwotę na konto stowarzyszeń walczących o prawa kobiet. Co jak co, ale środki finansowe przydadzą się każdemu.
A krążące wokoło wilki chcące przejąć jej biznes, jej cyrk, który traktowała jak własne dziecko, musiały pojawić się prędzej czy później. Więc kiedy to się stało, nie była szczególnie zaskoczona. Zazdrość czy chęć zysku, motywacja nie była ważna, jej cyrk nie był na sprzedaż o czym dobitnie każdego informowała jeśli tylko temat schodziłby na takie kwestie. Z każdym mijającym miesiącem była coraz bardziej świadoma, że konkurencja nie śpi, zarówno w kwestii cyrku jak i hotelu Majestic. Mimo, że ten drugi nigdy nie miał w zamierzeniu stać się szczególnie popularny, miał stanowić tylko przykrywkę, to było w końcu jej mieszkanie, jej dom.
Miarka się przebrała, kiedy ktoś bezczelnie postawił drugi cyrk tak blisko. I może nie działałaby tak od razu, gdyby nie to, że podkradziono jej, jej własnych pracowników. Tego nie mogła zostawić bez odpowiedzi - zostawiając Adrienne odpowiedzialną za wszystko na miejscu, wzięła ze sobą kilku ludzi i udała się późno wieczorową porą do Cirque de Merveilles - choć nie spodziewała się tam żadnych cudów, a na wszystko patrzyła bardzo krytycznym okiem.

Re: Najlepszy show w Circus of Horrors

Wszystkie przygotowania przebiegły bezproblemowo i w dodatku spełniły jej oczekiwania. Meredith zdecydowanie lubiła takie wieczory, kiedy wszystko wychodziło na ostatni guzik zapięte. Wiedziała wtedy, że dobrała swoją trupę dobrze i jak na wylewną osobę przystało, nie szczędziła im komplementów.
Odkąd bramy lunaparku otworzyły się od osiemnastej, Meredith, kilka razy wyszła do ludzi, przechajdzając się między nimi przez kilka minut i życząc im udanego wieczoru, kilku dzieciom wręczyła nawet różową watę cukrową. Wszystko działało bardzo sprawnie, wobec czego Meredith mogła wrócić do przygotowywania się do własnego występu tego wieczoru. Była nastawiona dosyć pozytywnie, kilka podobnych imprez, takich jak ta, i jej imię będzie bardziej znane, a konto bankowe zostanie powiększone.
Jak tylko jej wzrok padł na policjantów, którzy przyczyniali się do gładkiego funkcjonowania jej interesów i jej samej, natychmiast wysłała jedną z dziewczyn, ubraną w brazylijskie pióra niczym na karnawał, która miała umilać policjantom czas, chociażby rozmową, a w trakcie przedstawienia przynosić im egzotyczne napoje i przekąski.
Pojawił się i profesor Cavendish w towarzystwie jakże oryginalnie wyglądającego cudzoziemca. W głowie Meredith urodziło się wiele pytań, jednak nie było teraz czasu by je zadać, szczególnie, że nie uszło jej uwagi, że policyjny funkcjonariusz wydawał się być żywo zainteresowany cudzoziemcem. Skinęłą na swojego ghula, Adriannę, której poleciła by dyskretnie obserwowała poczynania policjanta z widowni, a jeżeli zajdzie taka potrzeba, to by neizauważenie ruszyła za nim.
Sama miała przedstawienie do poprowadzenia. Stanęła na samym środku areny. Dobrze, że tym razem nie szczędziła sił ani środków. Czuła, że to przedstawienie będzie różnić od wielu innych i to na plus.
-Witajcie szanowni goście, panowie i panie. Zapraszam was wszystkich dziś na jedyną w swoim rodzaju wycieczkę do krainy horroru i egzotyki! rzuciła, a jak tylko skończyło dało się słyszeć dźwięk bębnów, a na scenę wyszło około 6 osób, zapaliło się czerwone światło, ludzie ubrani byli w upiorne maski, i zaczęli wykonywać niezbyt dobrze znany w Ameryce taniec, bądź też sztukę walki znaną jako capoeira. Wkrótce dołączyli do nich akrobaci, skacząc nad ich głowami na przymocowanych linach i drążkach, ich oświetlało zielonkawe światło mające przypominać kolor brazylijskiej flagi. Kolejna fala poprzebieranych za upiory na ziemi zaczęli gwałtownie i szybko się poruszać, obracać wokół własnej osi, pojawiło się coraz więcej sztyletów, które podrzucali sobie wzajemnie. Kobieta dźwigała ogromne ciężary. Muzyka z każdą mijającą chwilą robiła się coraz bardziej mroczna, płynnie przechodząc z wolnej w szybszą i na odwrót. Pojawiło się też więcej ognia, nad którym przeskakiwali akrobaci na ziemi, a ci na górze przeszli do łapania się obydwoma rękami. Punktem kulminacyjnym był magik w upiornym makijarzu, którzy zdawał się przywołać kilkakrotnie piorun na środek areny, podpalać dłońmi karty jednym sprawnym ruchem, oraz przeciął kobietę brdzo realistycznie, tak, że było widać wszystkie wnętrzności, a jednak odcięte nogi jak i jej górna połówka dalej się poruszały. Po wszystkim Meredith podziękowała za uczestnictwo i miała nadzieję, że wszyscy dobrze się bawili.

Re: Najlepszy show w Circus of Horrors

Hotel Majestic faktycznie nie sprawiał wrażenia najprzymniejszego, choć niezaprzeczalnie emanował pewnym urokiem mimionej już epoki, kiedy to poruszano się dorożkami czy powozami, a o samochodzie jeszcze nikt nie słyszał. Miał on odziaływać na wąską grupę ludzi, którzy szukaliby takiej atmosfery i nie mieli środków by zatrzymać się w najlepszych hotelach. Na tyle gości by uzasadnić jego działanie. Oczywiście penthouse należący do Meredith, tam wnętrza opływały specyficznym luksusem, nieco egzotycznym, wypełnionym antykami i brutalnymi obrazami w złotych ramach, ale standard był wysoki.
Odpowiednie postępowanie z policją, to zawsze było wyzwanie, ale odpowiednia mieszanka łapówek, zarówno na poziomie wyższym jak i zwykłych patrolujących posterunkowych, połączona z pomocą w łapaniu drobnych rzezimieszków, którzy sprawiali problemy, a nie byli w żaden sposób związani z Meredith, jak i aksamitnymi groźbami, że lepiej będzie dla wszystkich jeśli nie będzie się zbytnio przyglądać temu co się dzieje, okraszone zaproszeniem an cyrkowe występy, które wszak cieszyły się w tamtym czasie popularnością.
Meredith z rozmysłem naginała reguły, szczególnie te dotyczące wyzwolenia kobiet, sama będąc aktywną działaczką na rzecz równouprawnienia, zarówno w świecie Spokrewnionych, jak i dokładając się w ten czy inny sposób, czasem finansowo, czasem swoją obecnością do różnych ludzkich działań.
Plotki o obecności profesora Williama Cavendisha z pewnością motywowała ją do działania. Jej cyrkowa trupa musiała spisać się bez zarzutu co dano im do zrozumienia. Od akrobatów, przez magika i kobietę podnoszącą ciężary do rzucającego nożami. Wszystko w kostiumach, makabrycznych jak wskazuje nazwa cyrku, kobiety również w takich które odkrywają dużo ich ciała, z mocnym makijażem, mężczyźni w upiornych, do tego jeszcze więcej świateł i orkiestra na żywo. Oczywiście Meredith będzie osobiście prowadzić występ w cylindrze i upiornym kosiumie, z mocnym demonicznym makijarzem, oczywiście prezentując wszystkim swoje wampirze zęby i wkładając w to cała swoje doświadczenia i umiejętności. Miała zamiar wyłapać profesora już w trakcie występu, zachęcić by stał się wolontariuszem do jej sztuczek, a jeżeli nie wyjdzie to w trakcie przedstawienia, to złapać go po i zaprosić na kolacje po występie dla najważniejszych osobistości, które wyda tutaj, w swoim penthousie i nie będzie szczędzić wszystkiego co najlepsze.

Najlepszy show w Circus of Horrors

Kolejny wieczór kiedy Meredith była zaszyta w penthouse'ie upływał jej jak zwykle przyjemnie. Lubiła to miejsca, nie zależnie od tego co akurat robiła, czy było to przyglądanie się w skupieniu artefaktów, kolejna próba odczytania starożytnego pisma, czy też zgoła coś innego jak kolejna orgia, których sobie nie odmawiała, kiedy miała ochotę. Tym razem jednak czuła jak nachodzi ją ochota, czy też może wena na jeszcze coś innego. Tym razem czuła bardziej artystyczny zew. Naszła ją nagła i dosyć niespodziewana ochota na to, żeby wymyślić jakies specjalnie przygotowane cyrkowe przedstawienie, które zachwyciło by wszystkich zebranych i przeniosło ich w inny świat. Z każdą chwilą coraz bardziej wszystko się jej klarowało, jak mają wyglądać jeszcze lepsze i bardziej robiące wrażenie pokazy, jak mają wyglądać dekoracje i jak ogłosić się w gazecie, tak by przyciągnąć uwagę.
Kiedy ułożyła sobie wszystko mniej więcej w głowie i nawet zrobiła kilka zapisków najważniejszych momentów, wezwałą do siebie kluczowych cyrkowców, jak na przykład akrobatów, czy kobietę, która zajmowała się szyciem strojów. Chciała im przekazać bezpośrednio swoją wizję, tak by nie była przez nikogo zniekształcona. Dopiero później wezwała Adriannę, której przekazywała szczegółowe instrukcje co ma dopilnować i co ma się stać. Jednym z jej zadań było dostarczenie Marcusowi obiecanego w trakcie rozmowy zaproszenia.

Re: Tajemnica Thota

Szybkie zmiany pozycji dłoni dowodziły wręcz o niezdrowym podnieceniu, cóż doktor najwyraźniej był naprawdę żywo zainteresowany tematem. Może to dobrze, może to właśnie jej okazja by jej hobby i zainteresowania przerodziły się w coś przełomowego przy pomocy obecnego tutaj mężczyzny. Istniało też prawdopodobieństwo, że popełnia ogromny błąd. Jednak przesadna ostrożność nigdy nie należała do silnych stron Meredith, była w końcu Brujah, nawet jeżeli bardziej opanowana niż stereotypowa wizja o przedstawicielu tego klanu sugerowała, a oferta wydawała się być co najmniej na tyle ciekawa by warto było spróbować.
-Wiedza owszem, wolę jednak rzeczy bardziej praktyczne. Albo inaczej, chciałabym, żeby wiedza, którą posiądziemy jeżeli wszystko pójdzie dobrze, miała po prostu praktyczne zastosowanie. na kolejne jego słowa pokiwała głową, bo każda przewaga w walce z Sabatem była na wagę złota, jednak nie miała zamiaru dać się porwać złotym obietnicom, dopóki nie zobaczy konkretnych rezultatów.
-Propozycja zdobycia wiedzy o początkach każdego z klanów wydaje się fascynująca, założenie koterii prawdopodobnie również. Jestem skłonna się zgodzić, pod warunkiem, że swoje badania będzie Pan przeprowadzał jedynie u mnie, przynajmniej na początku, zobaczymy jak sytuacja rozwinie się z biegiem czasu odparła wzdychając lekko i czekając na odpowiedź.

Re: Ogary i pudle

Meredith pokiwała głową słysząc słowa mężczyzny, wszak były one jak najbardziej naturalne, większość osób byłaby zdecydowanie bardziej zainteresowana widokami czy miastem, które odwiedza niż lokalnymi opowieściami o magii i artefaktach.
-To zrozumiałe. Pogoń za legendami i plotkami o ukrytych magicznych artefaktach, to zdecydowanie specyficzne zajęcie. Może się Meredith wydawało, ale coś w tonie głosu Marcusa mówiło, że nie był on szczególnie zadowolony ze wszystkich aspektów odwiedzin w Providence. Bardziej winni chyba mogli być ludzie niż samo miasto.
-To bardzo ciekawe pytanie. Jest trochę takich miejsc na świecie, które zdecydowanie przyciągają różne mało ciekawe osobniki. Kwestią bardzo zagadkową pozostaje co ich przyciąga akurat tam, ale myślę, że to coś więcej niż zwykły przypadek dodała zamyślonym tonem. Jeżeli coś by ich nie przyciągało, to zdaniem Meredith byliby bardziej równomiernie porozrzucani po świecie.
-Oh nic aż tak rewolucyjnego, jak faraon, który byłby Spokrewniony. Jeszcze nie. Bardziej rzeczy takie jak amulety, monety, które w zamierzeniu miały być magiczne, czy rytualne noże i antyczne teksty, które chciałabym by były przetłumaczone odparła z wyraźną pasją i nawet ożywieniem w głosie. Widać było, że lubi rozmawiać na te tematy.

Re: Ogary i pudle

Nowa Anglia to było fascynujące miejsce, Meredith zaczęła w tym momencie żałować, że nie zna tego miejsca lepiej, że nie odwiedziła go częściej, tylko zawsze odkładała na później. Cóż szczęście w nieszczęściu, że będzie długo żyć i zdąży to jeszcze zrobić. A do tego czasu uzbroi się w wiedzę teoretyczną o tym regionie, kupi lub zdobędzie księgi o historii tego regionu, jeżeli chodzi o kwestie związane z archeologią to zawsze lubiła się wcześniej solidnie przygotować. A jeżeli chodzi o tego pisarza, to trzeba przyznać, że i Meredith zwróciła uwagę na jego nazwisko, jedną z jej skrytych przyjemności były pulpowe magazyny z różnymi kryminalnymi bądź przerażającymi historiami, Lovecraft na pewno się wyróżniał.
-Rozumiem jak najbardziej. Na szczęście w naszym wypadku nieszczególnie musimy się zmierzyć z czasem, możemy spokojnie odczekać. Pojedziemy kiedy uzna to pan za stosowne powiedziała uśmiechając się lekko.

Re: Tajemnica Thota

Właśnie takie wrażenie chciała wywoływać Meredith - wrażenie kobiety pełnej wdzięku, powabu, a jednocześnie o wyrazistych poglądach, która nie ma najmniejszych obaw w wyrażaniu siebie samej. W końcu, choć nie mówiła tego na głos zbyt często, była za tym by kobiety uzyskały jak najwięcej praw, również w środowisku Spokrewnionych.
-Doktor. Tak, proszę o wybaczenie. Meredith de Vrees Braga, do usług w odpowiedzi na kolejne słowa skinęła głową i usiadła w jednym z wolnych miejsc blisko Alexandra. Słuchając go dalej kiwała głową, pokazując, że rozumie.
-Ahh od razu, wprost do rzeczy. Urodzeni na północy, zawsze w pośpiechu. Ale tak ma Pan rację, interesuję się starożytnym Egiptem i Babilonią i posiadam dosyć pokaźny zbiór. Nie największy, ale pokaźny. I rozumiem, badanie samych początków naszego gatunku to fascynujący temat. Pozostaje jednak jedna kwestia. Co uzyskam na tym, że udostępnie swoje zbiory do Pana badań? cóż co by nie mówić, funkcjonowanie w każdej społeczności czy to ludzkiej, czy to Spokrewnionych wiązało się z kalkulacją zysków i ta sprawa nie była tutaj wyjątkiem w żadnym razie.

Re: Ogary i pudle

Meredith archeologią interesowała się bardziej hobbystycznie, niemniej kiedy żyje się dłużej, można stać się biegłym nawet w sprawach, które interesują nas na pół etatu, szczególnie kiedy poświęca się im sporo czasu i są one naszą pasją. A wizja odnalezienia artefaktów na pustyni była dla Meredith niezwykle kusząca i pociągająca, trzymanie w rękach rzeczy stworzonych tysiące lat temu było jej największym motorem do działania. A jeżeli do tego udałoby się, pewnie bardziej przypadkiem niż nie, odnaleźć jakąś pradawną cywilizacje spokrewnionych, o których może słyszeli najstarsi Spokrewnieni, to byłoby prawdziwe osiągnięcie życia. Jednak nawet bez tego odnajdywanie egipskich, sumeryjskich czy babilońskich artefaktów było bardzo intrygującym doświadczeniem co by nie mówić.
-Providence w Nowej Anglii. Faktycznie ciekawe miejsce, kolebka cywilizacji. Pierwsi kolonizatorzy i mnóstwo legend i zagadek. Zaginiona kolonia Roanoake między innymi, wiele ciekawych historii. Byłam przejazdem kilkukrotnie, jednak muszę odbyć tam dłuższą podróż. Jeżeli dobrze zna pan te tereny, może mógłby pan być moim przewodnikiem?

Re: Ogary i pudle

To nie do końca tak samo, Meredith mieszkała w mieście od lat, jedynie ostatnie miesiące spędziła na pustynnym Bliskim Wschodzie, stąd też nie była do końca zaznajomiona z ostatnimi wydarzeniami czy plotkami, nie miała pojęcia czy wydarzyło się coś ważnego. Stąd też częsciej niż zazwyczaj przychodziła do La Liberte, gotowa usłyszeć najnowsze plotki chociażby i na ich podstawie wyrobić sobie mniej więcej ogląd na temat tego co się działo. Nie chciała zadawać nikomu żadnych pytań wprost, takie działania mogłyby odsłonić jej brak wiedzy publicznie, a w świecie Spokrewnionych lepiej nie pokazywać nawet z najmniejszym stopniu.
-Obydwa. Zarówno wycieczka krajoznawcza, jak i wyjazd w konkretnym celu poza odwiedzaniem wykopalisk, Meredith lubiła po prostu nocne spacery wśród już odkopanych ruin. Czuła wtedy pewną łączność ze starożytnymi cywilizacjami, co z kolei sprawiało, że czuła się po prostu szczęśliwa w danym momencie.
-Tak, spędzam dużo na archeologicznych wykopaliskach, można tam znaleźć naprawdę dużo ciekawych rzeczy. A pan gdzie przebywał zanim tutaj dotarł? cóż nie chciała zdradzać zbyt wiele informacji, zanim nie usłyszy czegoś w zamian od swojego rozmówcy.

Re: Ogary i pudle

Chyba jednak Brujah nawet podświadomie wyczuje innego Brujah, bowiem Meredith nie stanowiła stereotypowego przedstawiciela swojego klanu, a słownictwo przez nią używane, zazwyczaj potrafiło zmylić innych nowo poznanych Spokrewnionych na tyle, że rzadko kto automatycznie przypisywał ją do klanu Brujah.
Ciężko tutaj było się z Marcusem nie zgodzić, dla wampira rozgłos w światku Spokrewnionych, częściej niż nie, zwiastował po prostu kłopoty bo prawie zawsze ktoś, lub nawet więcej niż jedna osoba, będzie miał mniejszy lub większy problem z Twoimi poczynaniami. Lepiej nie zwracać na siebie uwagi, a porównanie z polem minowym było nad wyraz adekwatne. Lepiej nie doprowadzać do sytuacji, w której trzeba by się przeprawiać na drugą stronę w takich warunkach.
W sumie zabawna sprawa, jak często wspomnienie o cyrku nie jest brane dosłownie, a jako przenośnia.
-Wyśmienicie. Wpiszę pana na listę ważnych gości. A jeśli chodzi o miejskie rozrywki, muszę pana rozczarować, ale też nie jestem na bieżąco, ostatni, dłuższy czas spędziłam pośród pustynnych piasków Egiptu i Jordanii. Sama muszę rozeznać się co się dzieje. I cóż, sama wolę myśleć, że teraz żyjemy bardziej niż kiedykolwiek przedtem.

Re: Ogary i pudle

Co by nie mówić, poza egipskim ubiorem, również jej 'zwykła' uroda, fizyczność sprawiała niewątpliwie dosyć oryginalne wrażenie, tak jak chyba wszystko pochodzące z Brazylii, tak i ona musiała wywoływać myśli o swoistej egzotyce. Imię, z tego co zdążyła się zorientować, również rzadko się powtarzało.
A jeżeli Marcus potrafił zobaczyć cokolwiek poza tą fasadą, to znaczy, że był z niego naprawdę dobry i wnikliwy obserwator, Niewielu potrafiło to zrobić, wszak Meredith włożyła dużo wysiłku i doświadczenia jako ktoś kto żyje z organizowania innym show pełnego błyszczących strojów i iluzji, by nikt nie potrafił jej przejrzeć.
- Nic takiego co bym sobie przypominała. Nie zwykłam też spędzać dużo czasu na słuchaniu plotek. Wolę poznawać innych przez bezpośrednie konwersacje odparła unosząc lekko kąciki ust do góry. Ktoś musiał najwyżej wspomnieć o mężczyźnie i opisać go i rzucić właściwym imieniem, nie był to chyba nikt ważny, ani żadna poważna czy oficjalna rozmowa.
-Mmm... Policja. Interesujące. Jednak zdecydowanie lepiej funkcjonować bez takiej sztywnej smyczy na szyi. Ja prowadzę swój własny cyrk. Staram się, żeby przedstawienia były zawsze na najwyższym poziomie. Jeżeli interesują pana takie rozrywki, to serdecznie zapraszam, na miejsca dla dostojnych gości powiedziała zachęcającym tonem i skinęła głową na potwierdzenie swoich słów.

Re: Ogary i pudle

Mężczyzna nie był pierwszy ani nie będzie ostatnim, który zmierzy w ten sposób kobietę od stóp do głów. Meredith zdecydowanie się do tego przyzwyczaiła. Jak chcą to niech patrzą. Aczkolwiek zdawała sobie sprawę z faktu, że sama dosyć kontrastuje z europejskim i niekiedy średniowiecznym wystrojem tego wnętrza. Cóż poradzić, trudno, ona sama taką stylistykę uważała za nudną, a już szczególnie jak idzie o dobór garderoby. Ona ubierała się tak jak miała ochotę i tak jak się czuła dobrze.
I choć bardzo możliwe nawet, że aura jaką wokół siebie roztaczała mogła być dosyć myląca i sugerować na pierwszy rzut oka przynależność do klanu Toreador, bo przecież Ventrue byli zbyt sztywni by się tak ubrać, głęboko wsadzony w tyłek kij im na to nie pozwalał. Pozory jednak nie mogą mylić, mimo oryginalności ubioru i pewnej być może nawet dostojności za tym idącej, tuż pod skórą czaił się charakter agresywny i skory do fizycznych rozwiązań. No, może nieco głębiej pod skórą niż to jak inni Spokrewnieni widzieli stereotypowego Brujah.
Po wskazaniu krzesła usiadła na nim, wszak umiałą w towarzystwie zachować pozory kultury.
-Cieszę się więc, że nie przeszkadzam. Nie chciałabym wyciągać nikogo z głębokiej zadumy odparła uśmiechając się lekko. Tak cywilizowane zachowanie stanowiło pewne wyzwanie, lecz za każdym razem jak się jej udawało, widziała w tym małe swoje zwycięstwo.
-Proszę o wybaczenie. Jestem Meredith. Ktoś musiał mi zdradzić pana imię zanim dane było nam się poznać osobiście. Tak, pewnie to było u Księcia, tam też ktoś szepnął pana imię. Czym się pan na co dzień zajmuje? tutaj chyba do głosu doszły mimo wszystko południowe korzenie kobiety, które sprawiały, że była dosyć bezpośrednia.

Re: Ogary i pudle

Meredith nie zjawiała się tak często w tym miejscu. Splendor i luksus tego przybytku, który w zamierzeniu miał być oazą spokoju dla Spokrewnionych, a w rzeczywistości był polem, gdzie rodziła się znaczna część intryg, nie był dla niej czynnikiem mocno przyciągającym do tego miejsca. Do tego oceniający wzrok innych obecnych w danym momencie w Elizjum, ze względu na jej dobór garderoby, wzorowany na strojach staroegipskich po pierwsze, a po drugie spoglądanie, tych którzy wiedzą, że jest z klanu Brujah, jakby w każdej sekundzie miała rzucić się i rozedrzeć kogoś na strzępy. Zdecydowanie wolała spędzać czas w penthouse'ie hotelu Majestic, poświęcając się badaniu antycznych tekstów i starożytnych artefaktów zebranych w trakcie sporej liczny podróży do Egiptu i na Bliski Wschód, lub spędzać czas w cyrku, który prowadzi, nadzorując przygotowania swojego zespołu do tego czy innego występów.
Czasem jednak i Meredith nachodziła chęć by spędzić trochę czasu w tym ekstrawaganckim otoczeniu i po prostu się nim nacieszyć, nie za bardzo zważając na opinie innych, głównie przez nie wchodzenie z nimi w niepotrzebne interakcje, by nie musieć reagować na ich słowa. Zawsze jednak mogła usiąść gdzieś bardziej w rogu, może nawet poczytać jakąś książkę, o ile nikt jej nie będzie zaczepiać.
Kiedy weszła do środka, zostawiła swój płaszcz, ujawniając wszystkim swoje egipskie szaty, powoli, niemalże leniwie przemierzyła "La Liberte". Wystrój tego miejsca z pewnością powalał na kolana śmiertelników, rzadki kiedy otaczały ich taki splendor i perfekcja. Na Meredith nie robiło to aż takiego wrażenia, nie traciła więc czasu na podziwianie tego miejsca. Zdecyowanie wolała antyki z Bliskiego Wschodu, niż te europejskie, niemniej potrafiła docenić całkiem interesujące obrazy.
Kiedy tak przechodziła się w poszukiwaniu dogodnego dla siebie miejsca, jej wzrok spoczął na mężczyźnie, który siedział przy jednym, ze stolików. Mało o nim wiedziała, poza imieniem i faktem, że również należał do klanu Brujah. Może to dobry moment by nieco zacieśnić relacje?
Powoli, leniwie i bezszelestnie zbliżyła się do stolika, przy którym siedział.
-Mmm...Marcus, prawda? Wyglądasz na samotnego, pytanie brzmi czy jest to samotność z wyboru czy z przymusu? zapytała przekrzywiając głowę na bok i przyglądając się mężczyźnie.

Re: Tajemnica Thota

Prawdą było, że łatwo było uznać, że Meredith niemalże zapadła się pod ziemię. Powód był bardzo prosty, nie przebywała na terenie Stanów Zjednoczonych. Wyruszyła na kolejną wyprawę po Egipcie i Iraku i spędziła tam zarówno w bibliotekach jak i wykopaliskach archeologicznych, część z nich wspomagając pewnymi sumami pieniędzy. Wszystko w poszukiwaniu wiedzy i kolejnych artefaktów z tak bardzo lubianego przez Meredith regionu.
Nadszedł jednak czas by wrócić do USA, chociażby po to by doglądać własnych interesów. Wracała z żalem, chętniej zostałaby dłużej, a to, że wypadła nieco z obiegu chicagowskich wampirów średnio jej przeszkadzało. Pogoń za starożytną wiedzą zawsze był dużo ważniejszy.
A właśnie, skoro mowa o zdobywanej wiedzy starożytnej, to właśnie udawała się na spotkanie z Alexandrem Howardem Morrim, który jak twierdził, posiada zainteresowania, które krzyżują się z jej własnymi. Nigdy nie zaszkodzi się spotkać i porozmawiać o przepowiedniach, które zdają się najbardziej mężczyznę interesować. A, rozmowa, cóż, łatwa może nie być, ale zobaczy się jak to wszystko się potoczy. Przekroczyła właśnie próg Elizjum i stanęła przed mężczyzną.
-Alexander Howard jak mniemam? zapytała i skinęła lekko głową. Już jej wygląd musiał przyciągać uwagę, bowiem nie zrezygnowała ze swojego stroju wzorowanego na staroegipskim.

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Chłopak wygłądał na prawie wniebowziętego tym, że Meredith zwróciła na niego uwagę. Przynajmniej tak się Brazylijce wydawało, że tak wyglądają ludzie przed wniebowzięciem czy jak to się tam nazywa. W każdym razie ona sama miała się tam nigdy nie pojawić. Kontynuowała więc swój szeroki godny aktorki albo sprzedawcy samochodów uśmiech.
-Oh dziękuję. To chyba najpiękniejszy komplement jaki dostanę dzisiejszego wieczoru odparła nie spuszczając wzroku ze swojego rozmówcy. Spodziewała się, że chłopak, który przed nią stoi prawdopodobnie Kleopatry nie widział ani razu w życiu, jednak oczarowywanie go swoimi umiejętności, choć nie stanowiło wyzwania, zapowiadało się na ciekawą rozrywkę. Przynajmniej jej uwaga zdawała się być odwrócona od czegokolwiek głupiego co mogą zrobić obecni tutaj Toreadorzy, nawet półsłówkami.
-Kleopatra to niezwykle ciekawa postać. Z jednej strony bardzo kobieca, brała kąpiele w mleku by w taki sposób dbać o swoją skórę. Z drugiej strony mądra i przewidująca przywódczyni państwa. Wtedy, tysiące lat temu doceniano kobiece talenty, bardziej niż teraz rzuciła, ciekawa jak chłopak zareaguje na to stwierdzenie. W międzyczasie oczywiście witała się z przedstawicielami swojego klanu Brujah, serdecznie, poprzez bezpośredni dotyk i ukłon. Była zdania, że kiedy są na terenie gdzie jest tylu Toreadorów, warto pokazywać dosyć zwarte szyki. Zresztą prawdę mówiąc nie miała też powodu by jakoś szczególnie żywić urazę czy inne gwałtowne emocje wobec któregokolwiek z nich.

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Uwaga jaką przykuwała na tego typu przyjęciach, nie była wcale zaskakująca lub onieśmielająca. Była już po odpowiednio dużej ilości spotkań i reakcji by nie robiły na niej dużego wrażenia. Tak czuła się po prostu dobrze, a dopóki nie robiła nic co naprawdę mogłoby sprowadzić na nią uwagę, uważała, że nie ma się czego obawiać. Choć oczywiście kątem oka spoglądała kto przygląda się szczególnie długo bądź w sposób oczywisty komentuje. Dobrze było pamiętać takie rzeczy na przyszłość. Takie samo zadanie miał zresztą Miguel, który miał po wszystkim przekazać wszystkie swoje obserwacji i potencjalnie plotki, które zasłyszał.
Meredith miała cichą nadzieję, że wkrótce pokaże się ktoś jeszcze z klanu Brujah. Otoczona przez Toreadorów nie czuła się tak dobrze jakby chciała. Obiecała sobie, że nie będzie robić nic co by mogło przyciągnąć uwagę, jednak kto wie co planują Toreadorzy, nie wykluczałaby jakiejś prowokacji na przykład, raczej nikt nie porwie się na otwartą czy fizyczną konfrontację. A szkoda. Jakby w odpowiedzi na te myśli pojawiła się przed nią primogen Toreador, która z rozbrającym uśmiechiem uścisnęła jej dłonie i nawet skomplementowała. Nie było dużego problemu z wyczuciem, że było to nieszczere, jednak to czego nauczyła się w trakcie swoich publicznych występów to prezentowanie czarującej osoby. Na jej twarzy pojawił się więc szeroki uśmiech i skinęła głową w ramach podziękowań i zapewniła Primogen Toreador, że to ona się zdecydowanie wyróżnia wśród obecnych tutaj dam. Tak, krótka konwersacja z Toreadorem bez wszczynania awantury. Właśnie tak trzeba będzie przeżyć ten dzień.
Kiedy ruszyła na dalszy obchód po posiadłości zaczepił ją pewien młodzieniec, którego obdarzyła takim samym 'błyszczącym' uśmiechem jak Irene wcześniej. Nawet jeżeli sam robi niewielkie wrażenie, nigdy nie wiadomo, z kim może być powiązany. A żeby pchać swoje plany naprzód Meredith potrzebuje mieć dobre stosunki nie tylko ze Spokrewnionymi, ale i z ludźmi i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Kiedy skończył mówić popatrzyła na niego z uśmiechem, który wciąż nie schodził z jej twarzy.
-Nie wiem czy to najlepsze miejsce na to, ale zrobię co w mojej mocy. Jest wiele inspirujących postaci ze Starożytnego Egiptu, które moga nawet dziś nas inspirować. Cleopatra, Nefretiti, Ramzes Wielki. Do tego wiele odkryć na przykład w dziedzinie budownictwa czy medycyny. Chyba, że masz jakieś konkretne pytania o konkretne przedmioty? powiedziała i zachęcająco skinęła głową.

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Srebrny Rolls Royce Silver Ghost zajechał pod posiadłość Francisco Belmonte prowadzy przez ghula Miguela Alameidę. Meredith siedziała rozparta na tylnim siedzeniu aż do momentu kiedy auto się nie zatrzymało, a Miguel po oddaniu kluczyków osobie pracującej jako parkingowy otworzył drzwi Meredith po czym pomógł jej wysiąść. Kobieta miała na sobie suknie w starożytnym kroju o kolorze atramentu, jej długie, czarne włosy były rozpuszczone, a biżuteria zarówno na jej szyi jak i rękach miała motywy staroegipskie.
Zaraz po wejściu zgodnie z protokołem zabrała się za pełne szacunku przywitania z ludźmi, wiele uwagi poświęcała kobietom, z którymi wymieniała zawsze kilka uprzejmych uwag. Przywitała się również uprzejmie z samym Francisco Belmonte, składając zarówno życzenia urodzinowe, jak i życzenia powodzenia w dalszych działalności biznesowej. Oczywiście takie samo kurtuazyjne traktowanie ze strony Meredith spotkało również Regenta. Oczywiście wszystko w momentach kiedy nadeszła jej kolej, nie narzucała się, ani nie wcinała. Może nie było to zgodne z jej naturą, mogło być jednakże bardzo korzystne w przyszłości i o tym musiała pamiętać.
Starała się jednak nie zajmować jakiejś centralnej pozycji i ściągać na siebie uwagę, wręcz przeciwnie, razem z ubranym w smoking, a zanim weszli również cylinder Miguelem stanęli nieco z boku i zajęli się obserwacjom ludzi i wampirów, oraz przeróżnych interakcji jakie między nimi zachodziły. Dobrze było wiedzieć kto z kim stara się nawiązać współpracę, a kto omija kogo szerokim łukiem i rzuca niezbyt przychylne spojrzenia. A kiedy wypatrzy ciekawą osobę bądź wampira sama przystąpi do rozmowy.

Wyszukiwanie zaawansowane