Znaleziono 45 wyników

Re: Ostry pazur Harpii

Bella przez cały czas odwzajemniała kontakt wzrokowy w typowy dla niej, chłodny, choć tym razem bardziej przenikający sposób. Siostra? Uśpiona, zmarła siostra? Wampirzyca rozumiała, że jej rozmówczyni nie ma do końca opanowanych dyscyplin, a konkretniej używania ich, jednak tamta noc była namnożeniem różnych, najdziwniejszych sytuacji. Tak czy inaczej, pod koniec wypowiedzi Diany skinęła głową i po krótkim namyśle odpowiedziała
- Cóż... jak najbardziej rozumiem jakiekolwiek zagubienie i nie umiejętność korzystania z dyscyplin, jednak przyznam, że to wszystko było dość... ciekawe - Tu na chwilę się zatrzymała, by wskrzesić na swojej twarzy sarkastyczny uśmiech- - Wierzę w tę historię o siostrze. Nic mnie już nie zdziwi, a tym bardziej nie uważam się za osobę zamkniętą na tyle, by to wyśmiać. Bardzo ciekawa, przepraszam za określenie, "przypadłość". Chciałabym dowiedzieć się o tym czegoś więcej jeśli jest taka możliwość. Ah, i oczywiście w gruncie rzeczy nie mam niczego za złe. Było nieciekawie, jednak w takim razie jakakolwiek wina leży po stronie tajemniczej siostry - Kończąc wypowiedź rozejrzała się po otoczeniu, by upewnić się, że nikt nie podsłuchuje tej rozmowy. Następnie ponownie wbiła spojrzenie w oczy Diany i kulturalnie poczekała na odpowiedź. Jeśli nie będzie chciała lub mogła udzielić większej ilości informacji to będzie to zrozumiałe. Mimo wszystko Bella żywiła nadzieję, gdyż to, co powiedziała Spokrewniona bardzo ją zainteresowało.

Re: Ostry pazur Harpii

Gdy Bella zauważyła kątem oka, że znajoma jej Spokrewniona idzie w jej kierunku, natychmiast przyjęła chłodniejszy wyraz twarzy.
-Dobry wieczór - Odpowiedziała martwym tonem głosu na przywitanie kobiety, po czym skinęła lekko głową. Zaskoczyło ją podejście Diany, albowiem nie sądziła, że po ostatniej nieprzyjemnej nocy konwersacja nawiąże się tak szybko. Mimo to nie miała lepszej opcji, a cóż, kto wie, być może wampirzyca przychodzi z istotną sprawą.
- To prawda, jestem bardzo dumna i pełna podziwu dla mojego Stwórcy - Odrzekła nieco milszym głosem, po czym wskazała delikatnym ruchem ręki na wolne krzesło przy stoliku - Proszę, usiądźmy. Jeśli mamy rozmawiać to głupio będzie tak stać - Dodała szybko i zajęła miejsce na przeciwko Diany. Obserwowała kobietę i każdy jej najmniejszy ruch, zważała na każde słowo wylatujące z jej ust. Z pewnością czuła do niej mniejsze zaufanie i była bardziej zdystansowana oraz sceptyczna. Na wiadomość o chęci wyjaśnienia całej tej sytuacji skinęła głową i zawiesiła spojrzenie w oczach wampirzycy.
- Dobrze więc. Z chęcią o tym porozmawiam. Ba, nie ukrywam, że chciałabym poznać jakieś wyjaśnienia - Powiedziała spokojnie po chwili namysłu, po czym wciąż świdrując spojrzeniem, czekała aż Diana zacznie mówić.

Re: Ostry pazur Harpii

Bella siedziała w tak odseparowanym od możliwości konwersacji miejscu jak tylko się dało. Nie miała ochoty przebywać w takich miejscach po ostatnich wydarzeniach, zwłaszcza, że nie czuła się wystarczająco wypoczęta i resztki tamtego stresu wciąż atakowały jej umysł. W dodatku cała sprawa mieszała jej myśli, które zdawały się iść w gruncie rzeczy donikąd. Choć wiedziała, że przemówienie jest sprawą istotną i gdzieś z tyłu głowy słyszała padające, mocne tezy, nie potrafiła się na tym odpowiednio skupić. Nie potrafiła ocenić, czy to resztki jej paskudnej choroby wpędzają jej umysł w negatywny stan, czy sama po prostu za dużo o tym wszystkim myśli. Tak czy siak, poddała się w walce z samą sobą, dając się tym samym własnemu wnętrzu.
Zajmując więc wręcz niewidzialne miejsce obserwowała całą salę i wszystkich zgromadzonych. Miała nadzieję, że nikt nie podejdzie do niej z zaskoczenia, choć gdyby tak się stało na pewno zachowała by resztki uprzejmości. Wyszukiwała wzrokiem potencjalne cele, do których sama mogłaby podejść. Utrzymując chłodny uśmieszek na twarzy poprawiła suknię i westchnęła na widok postaci przypominającej Dianę, która robiła się coraz bardziej klarowna.

Re: *Zaginiony Ghul (II)

Gdy Alfred do nich podszedł, Bella w milczeniu obserwowała dwóch rozmawiających. Nie wtrąciła do tej konwersacji ani jednego swojego słowa, jedynie przytakiwała lekko głową. Czuła, jakby obserwowała swojego ojca rozmawiającego o poważnych sprawach z innym dorosłym- bała się więc wtrącać. Gdy padła propozycja odwiezienia do biblioteki, Bella natychmiast udała się za Morrim licząc na to, że w swoim schronieniu pomoże jej się uspokoić. W trakcie jazdy patrzyła naiwnym wzrokiem przez okno, utrzymując przy tym uspokajający się powoli oddech.
Bella postanowiła zostać u Stwórcy by pomóc jemu oraz Frankowi przejrzenie notatek. Kolejnej nocy czuła się już sobą i mogła bez dziecinnej paniki przeanalizować całą sytuację na nowo. Nie rodziły jej się w głowie jednak żadne istotne myśli, więc całkowicie podążała za głosem Morriego. Miała w planach zrobić co w jej mocy by pomóc w dalszym śledztwie.

Re: *Zaginiony Ghul (II)

Dziewczyna chaotycznie rozejrzała się po pomieszczeniu, nieco zdziwiona i zdezorientowana nieudaną próbą odciągnięcia Diany. Tak czy siak, czując kolejne uderzenia stresu miała zamiar jak najszybciej stamtąd wyjść. W ostatniej sekundzie namysłu kątem oka zauważyła leżącą szablę, który wypuścił z ręki jej Stwórca. Pochyliła się lekko i wyciągnęła rękę po przedmiot, chwytając go tak, by nie wzbudzać wobec jej działania zainteresowania. Następnie wbiła wzrok w podłogę i szybkim krokiem skierowała się na dół. Stres potęgował jej poczucie niepewności i bezradności. Nie mogła już chłodno stwierdzić, że cała sytuacja nie zrobiła na niej większego wrażenia. Było wręcz przeciwnie. Jak z tak spokojnej i nieśmiałej kobiety zrobiła się nieobliczalna postać? W innych przypadkach na pewno by posłuchała jej rozkazu.
Gdy Bella zeszła po schodach, natychmiast podeszła do Morriego, oddając mu szybkim gestem szablę.
-Zgubiłeś, t-tato - Powiedziała, spoglądając mu rozkojarzonym wzrokiem w oczy.

Re: *Zaginiony Ghul (II)

Bella, mając świadomość, że znowu przyjdzie jej stać w jednym miejscu kolejne, nudne minuty postanowiła skierować się ku górze, idąc tym samym za mężczyznami. Idąc, rozglądała się, lecz jej umysł błądził w zupełnie innych rozważaniach. Co się w tym czasie stało? Czy za chwilę dowie się, że jej decyzja o pilnowaniu drzwi była najgorszą możliwą?
Z rozmyślań wyrwał ją obraz, jaki ujrzały jej oczy na wyższym piętrze. Na pewno działy się tutaj interesujące rzeczy, aż szkoda, że je przegapiła. Nie spodziewała się, że Diana może posunąć się do takich czynów, raczej uważała ją za zupełnie inną osobę. Podobnie nie zdarzyło jej się jeszcze widzieć Morriego w takim ataku szaleństwa. Gdy jej umysł starał się tłumić przypływy jakiegokolwiek stresu, wciąż niewzruszone spojrzenie Belli odbijało się od wszystkich obecnych.
Pomyślała nad stanięciem w obronie Stwórcy, jednak Alfred podjął już działania, które miały uspokoić mężczyznę. Bez sensu byłoby więc dorzucać oliwy do ognia i tworzyć z tego większy dramat. Jedyne, co wypadałoby jej w tym momencie zrobić to pomóc załagodzić jakoś tą sytuację. Zgadzała się w duchu z Leneghanem, cokolwiek dalej będzie, nie powinno być załatwione walką. Stała chwilę w miejscu, licząc na to, że nagle coś ją oświeci i uda jej się domyślić co się wydarzyło. Gdy jednak uznała, że jest to bez sensu, bez zastanowienia podeszła w kierunku Diany, po czym złapała ją powyżej nadgarstka i patrząc intensywnie w oczy, rzuciła:
-Chodź za mną (Dominacja, Rozkaz)
Nie wiedziała, że impuls stresu, który najwidoczniej zaatakował jej martwe wnętrze popchnie ją do wepchania się, zapewne nieproszona, w sam środek sceny. Licząc jednak na to, że kobieta posłucha jej słów, skierowała się w stronę schodów na dół, czując jak mało brakuje do utraty kontroli nad rozsądnym myśleniem.

Re: *Zaginiony Ghul (II)

Bella stała przy wejściu niecierpliwie się rozglądając. Nie chciała tkwić w tym jednym miejscu całą wieczność, prawdę mówiąc bardzo chciała wrócić do swojego bezpiecznego schronu i otrząsnąć się po, wciąż siedzących w jej pamięci, obrzydzających sytuacjach. Miała szczerą nadzieję, że wkrótce ktoś do niej wyjdzie z jakąkolwiek informacją. Opcja, że ktoś będzie chciał uciec z budynku również by jej nie przeszkadzała. Jakiekolwiek zdarzenie tylko przyspieszyło by ten tajemniczy czas.
Gdzieś obok słyszała dyskutujące ze sobą głosy, które co raz mocniej dobijały się do jej głowy. W końcu nie zostało jej nic innego niż wpuścić je do środka i przeanalizować. Chociaż poznała temat rozmowy, nie chciała się w niej udzielać. Jej wewnętrzne zadowolenie spadło z parteru do podziemi, a twarz wyrażała aż przerażającą ilość chłodu i apatii. Czując lekki ból w nogach westchnęła, po czym ponownie skupiła całą uwagę na podsłuchiwaniu rozmowy. To pomogło jej odsunąć myśli od wszelkich negatywów.
Z zaciekawieniem wysłuchiwała znanego jej głosu, a na wypowiedziane próby grożenia lekko uniosła brew.
Gdy w pewnym momencie drzwi się otworzyły i dwoje mężczyzn wyszło z pomieszczenia, odwróciła na chwilę wzrok, lecz po chwili ponownie wbiła go nielitościwie w postacie. Choć pewnie zdawali sobie sprawę z tego, że mogli być podsłuchiwani, Bella chciała przynajmniej grać pozory kulturalnej, skoro już nie dołączyła do rozmowy.

Re: *Zaginiony Ghul (II)

Bella z uśmiechem zapłaciła taksówkarzowi, chociaż niechęć zżerała ją od środka. Na samą myśl, że właśnie oddała jakąś część swoich pieniędzy na marnego śmiertelnika skrzywiła się. Postanowiła jednak swoje uczucie niezadowolenia zachować dla siebie, więc powoli skierowała się w stronę wejścia do budynku. Ostrożnie plądrowała wzrokiem otoczenie, zastanawiając się, co jeszcze będzie musiała tutaj napotkać. Weszła do środka i zrobiła kilka kroków, po czym gwałtownie się zatrzymała. Czy warto będzie wracać na górę? Nie wiedziała, co się tam aktualnie dzieje i w czym może ewentualnie przeszkodzić. Być może jej pomoc jest w tym momencie potrzebna...
Rozejrzała się analizując przy okazji w swojej głowie scenariusze swojej pomocy. Może lepiej byłoby się tam nie pchać i... zabezpieczyć wyjście? W końcu ktoś może próbować uciec, a jeśli tak się stanie, będzie jeszcze gorzej.
Dziewczyna westchnęła i cofnęła się do wyjścia. Na myśl, że będzie musiała tutaj stać udając, że wszystko jest w porządku i całkiem przypadkowo stanęła sobie przy drzwiach, westchnęła po raz drugi. Stanęła gdzieś lekko na uboczu i zatopiła spojrzenie w wystroju tego miejsca, zostając jednak w stanie świadomej uwagi. Miała ogromną nadzieję, że nikt nie zainteresuje się, dlaczego bezcelowo sobie tu stoi.

Re: *Zaginiony Ghul (II)

Gdy po krótkiej obserwacji otoczenia dziewczyna zauważyła, że Leneghan odchodzi, westchnęła i zawiesiła się na chwilę. Nie wiedziała do końca co powinna w takiej sytuacji zrobić. Nie wiedziała co się właściwie wydarzyło. Strzały, krew i widocznie wtajemniczony w to Morri. Ta ostatnia rzecz była argumentem, dla którego mogła się domyślać, że nie jest to jakaś przypadkowa strzelanina wśród śmiertelników. Jeśli były w to zamieszane wampiry, jeśli ktoś złamał Maskaradę... nie mogło się to wydać. Z tego właśnie powodu mętlik w głowie Belli narastał.
Nie było jej żal ochroniarza, wszakże gardziła takimi jak on, jednak dla utrzymania pozorów wciąż udawała przejętą. Jeszcze raz spojrzała na krwawiącą ranę i w tym momencie przyszedł jej do głowy pomysł. Co jeśli ten człowiek widział coś, czego nie powinien? Jego słowa mogły na to wskazywać, a to oznacza doniesienie o wszystkim przy pierwszej lepszej okazji. Nie chciała do tego dopuścić, tak więc zdecydowała przekształcić bieg wydarzeń w głowie poszkodowanego i zmienić mu pamięć. Wpadł jej do głowy jeden z najgłupszych scenariuszy, jednak nie miała czasu dłużej się nad tym zastanawiać. Spojrzała głęboko i intensywnie w oczy mężczyzny, po czym zaczęła chłodnym głosem:
- Spokojnie. Niecałe pół godziny temu przechodziłeś obok pobliskiego, małego sklepu, z którego nagle dobiegł Cię kobiecy krzyk. Wyrwany z zamyślenia i zaniepokojony spojrzałeś w tamtą stronę. Twoim oczom w ciemności ukazała się zamaskowana, ubrana cała na czarno sylwetka, najprawdopodobniej męska. Tajemnicza osoba wychodziła właśnie z budynku, rozglądając się. Poczułeś ogromny strach. Domyślałeś się, że wewnątrz sklepu doszło do jakiejś tragedii. Chciałeś pomóc, interweniować, jednak powstrzymał Cię przed tym wymierzony w Twoją stronę pistolet. Tak, napastnik mierzył do Ciebie z broni, nie odzywając się. Widząc ten niebezpieczny przedmiot, przypomniałeś sobie o swoim zawodzie. Ochroniarze przecież mają przy sobie broń w godzinach pracy, a ty właśnie takie odbywałeś. Przeszył Cię dreszcz, jednak resztki odwagi sprawiły, że szybkim ruchem wyciągnąłeś swój rewolwer i również wycelowałeś w mężczyznę. Miałeś wrażenie, że przeciwnik się waha. Stał w bezruchu przez kilka sekund, jednak ostatecznie strzelił, trafiając w Twoją nogę. Nie zdążyłeś nic zrobić, ponieważ napastnik uciekł bardzo szybko. Najprawdopodobniej był bardzo wysportowany. Czułeś ogromny, przeszywający ból w miejscu postrzału. Ból do tego stopnia, że łzy same naleciały Ci do oczu. Moralność nakazywała Ci wejść do sklepu i sprawdzić co się stało, jednak wygrała wola życia, która z kolei nakazywała Ci jak najszybciej znaleźć pomoc. Kuśtykając i potykając się co chwilę, dotarłeś do budynku, jakim był wieżowiec, w którym aktualnie się znajdujemy. Nie zwracając uwagę na porę, bezceremonialnie, prawie upadając wszedłeś do środka i zacząłeś szukać wzrokiem pomocy. Ból przeszywał Cię jeszcze mocniej i czułeś spływającą po twojej nodze krew. W drugiej kończynie zaś zaczęło pojawiać się uczucie niedowładu. Być może przez przeciążenie jej w trakcie drogi. Resztkami sił miotałeś się po parterze, aż w końcu natrafiłeś na ten korytarz, w którym Cię zauważyłam. Poprosiłeś mnie o pomoc. (Dominacja, zapomnienie) -
Gdy skończyła całą historię, poczuła się nieco zażenowana jej poziomem. Odrywając wzrok od oczu ochroniarza, odetchnęła cicho i ponownie wysiliła zwoje mózgowe. Świetnie, ale co powinna zrobić dalej? Zostawić go tak i zobaczyć co się stanie? A może zamówić mu taksówkę do szpitala? Ten pomysł wydawał jej się najrozsądniejszy.
- Dobrze więc. Niech Pan tu zostanie na chwilę. Pójdę szybko do budki telefonicznej i zamówię Panu taksówkę do szpitala - Rzuciła w pośpiechu, po czym niezwykle szybkim jak na nią krokiem wyszła z budynku i rozejrzała się, doszukując się w ciemności najbliższej budki. Gdy jej wzrok doszukał się jednej, równie szybkim krokiem podążyła w jej stronę. W międzyczasie jej wszystkie myśli zacięcie modliły się, aby ochroniarz nie ruszył się z miejsca.
Zamówiła taksówkę tak prędko jak potrafiła, po czym ekspresowo powróciła do budynku. Nie podobało jej się to, co robiła. Nie podobał jej się ten cały pośpiech, jednak wiedziała, że nie ma nawet minuty do stracenia, bo kto wie co może zaprzepaścić jej jakże wspaniały plan. Znajdując w korytarzu ochroniarza, podeszła do niego i chwyciła go pod ramię, wzdrygając się przy tym. Za jakie grzechy musiała dotykać śmiertelnika...
- Taksówka zaraz będzie. Pomogę Panu wyjść - Powiedziała, ponownie empatycznym tonem głosu. Udając, że jakkolwiek obchodzi ją stan nogi mężczyzny, powoli pomagała mu w drodze do wyjścia. W innych okolicznościach nawet nie pomyślała by o tym, by podtrzymywać silnego faceta. Teraz jednak wiedziała, że nie powinna puszczać go samego ze względu na pozostałości krwi na ścianach.
- Proszę patrzeć pod nogi i spokojnie oddychać. Wiem, że jest Pan ledwo w stanie chodzić. - Dodała, kontrolując by ten posłuchał się jej rady. Wyprowadziła go w miarę zgrabnie, ukrywając ogromne niezadowolenie, z wieżowca, a następnie pomogła mu wsiąść do taksówki. Gdy samochód odjechał, otrzepała sukienkę i cała ponownie się wzdrygnęła. Jedyne czego chciała to wyjaśnień całej sytuacji oraz możliwości odreagowania tak brzydzącego zajścia w swoim domu.

Re: *Zaginiony Ghul (II)

Bella szła w ciszy za Stwórcą. Dziwne, zbliżające się odgłosy w końcu dogoniły jej uszy, jednak nie wywołały większego niepokoju. Nic nie mówiąc rozglądała się po otoczeniu, które mijali. Wydawało jej się ono dziwne i zbyt formalne, jednak takie najwidoczniej musiało być. Westchnęła i zatopiła się we własnych myślach, gdy nagle na słowa o krwi wypowiedziane przez Dianę, uniosła brew. Brzmiało kusząco, jednak postanowiła zachować zimny i niczym nie rozkojarzony wyraz twarzy. Jeszcze raz dokładnie się rozejrzała i w momencie, w którym zaraz po Morrim dostrzegła ślady krwi, znikąd wybiegł postrzelony ochroniarz. Zdezorientowana wpatrywała się w niego, próbując niekoniecznie skupiać się na nęcącej krwi, a jego zachowaniu. Gdy krótką chwilę później usłyszała strzały, upewniła się, że sytuacja nie będzie należała do najprostszych. Nie wystraszyła się jak jej towarzyszka, wręcz przeciwnie. Zamknęła oczy i delikatnie zmarszczyła brwi, pozwalając hukowi opuścić jej głowę. Następnie, zerkając z małym zażenowaniem na kulącą się towarzyszkę, skinęła głową na prośbę Stwórcy.
- Dobrze.. - Odpowiedziała, choć chyba sama do siebie, po czym skierowała apatyczne spojrzenie na ochroniarza. Utrzymując pozory choć trochę przejętej, szybszym niż zwykle krokiem podeszła do mężczyzny.
- Spokojnie, co się wydarzyło? Może mogę Panu jakoś pomóc? - Pytała, ubarwiając ton głosu w empatię. Przeszyła krótkim spojrzeniem jego nogę, lecz uznając to za nienajlepszy dla jej zmysłów pomysł, powróciła do prób złapania kontaktu wzrokowego.

Re: Zaginiony Ghul (III)

Bella spełniła prośbę Stwórcy i spokojnie udała się do wskazanej budki. Idąc w jej stronę zastanawiała się o czym w tym czasie może rozmawiać pozostała dwójka. Lekko zaniepokojona pozbyła się uśmiechu z twarzy, po czym wtopiła wzrok prosto w zbliżającą się do niej budkę.
Wybrała numer i zamówiła taksówkę, przeszywając osobę po drugiej stronie telefonu zimnym głosem. Odłożyła pośpiesznie słuchawkę, a następnie skierowała się z powrotem do Morriego i Diany, skupiając na nich przez chwilę swe fioletowe oczy. Po chwili jednak uznała, że lepiej gdyby nie widzieli, jak jej spojrzenie przeszywa ich postury na wylot, dlatego też postanowiła przejrzeć się w ciemnym nieboskłonie.
Podeszła wolnym krokiem, po czym kulturalnie poczekała, aż dwójka dokończy ostatnie słowa swojej rozmowy.
- Taksówka będzie za około 5 minut - Powiedziała, ponawiając beznamiętny uśmieszek.

Re: Zaginiony Ghul (III)

Bella usiadła szybko na wskazanym siedzeniu, wsłuchując się z uwagą w słowa Morriego. Jego uśmiech nie wywoływał u niej żadnych odczuć, być może dlatego, że miała równie chłodny... wręcz lodowaty.
- Oczywiście, zrozumiałe. Chętnie pomożemy, jeśli jesteśmy potrzebne. Prawdę mówiąc, przyszłyśmy tu właśnie w sprawie śledztwa. Potrzebujemy przynajmniej kilku dodatkowych informacji, każda jest na wagę złota. Adres poszukiwanego, może jego zdjęcie... mogłybyśmy coś takiego uzyskać? Bez tego czekałoby nas tracenie zbędnego czasu... - Powiedziała, również ściszając głos. Zerknęła na swoją towarzyszkę, dając jej chwilę na ewentualne dopowiedzenie czegoś.

Re: Zaginiony Ghul (III)

Gdy dotarły na miejsce, Bella bez słowa skierowała się w miejsce, gdzie czekał na nie jej Stwórca. Słyszała podążającą za nią Dianę, lecz nawet się nie odwracała. Na twarzy utrzymywała typowy dla niej chłód. Podeszła do stolika, przy którym siedział Morri, po czym uśmiechnęła się lekko.
-Dobry wieczór - ukłoniła się lekko - - Dziękuję, że zgodził się Pan tu z nami spotkać - Przywitała się spokojnie, po czym pozwoliła Dianie zrobić to samo. Gdy kobieta skończyła mówić, Bella od razu przeszła do rzeczy, zerkając uprzednio na Dianę:
- Przyszłyśmy tu w celu zebrania nieco większej ilości informacji... Oczywiście, nie oczekuję, że poda nam Pan je wszystkie, a my nic nie będziemy robić, jednak... przydałby nam się adres, ostatnie miejsce pobytu oraz zdjęcie poszukiwanego, jeśli jest. Byłybyśmy bardzo wdzięczne -
Mówiąc to, czuła przypływ nadziei, ale również i stresu. Odczuwanie jakichkolwiek emocji nie było zgodne z jej naturą, jednak w tym momencie bardzo zależało jej na sprawie.

Re: Spotkanie w bibliotece

Bella obserwowała, jak jej towarzyszka przegląda strony książeczki telefonicznej. Był to całkiem dobry trop, więc miała nadzieję, że uda się w niej znaleźć coś pożytecznego. Wpatrywała się w kartki papieru, analizując każde nazwisko, które napotkał jej wzrok. Ze skupienia wyrwał ją dźwięk dzwoniącego telefonu. Wiedziała, że to Cobblestone, więc licząc, że się nie myli, chwyciła prędko słuchawkę.
Dowiedziała się, że Morri będzie czekał na nie w Elizjum. Chłodno podziękowała Frankowi, a następnie, odkładając telefon, uśmiechnęła się do Diany.
- Musimy udać się do Elizjum. Tam będzie czekał - Powiedziała, czując jak poczucie kontroli nad sytuacją do niej wraca. Poczekała chwilę, aż Spokrewniona przejrzy książkę do końca, zastanawiając się przy tym czy Stwórca przekaże im jakieś informacje. Gdy kobieta skończyła, obydwie wybrały się taksówką w wyznaczone przez ghula miejsce.
zt. Tam się udały

Re: Spotkanie w bibliotece

Bella grzecznie odmówiła pomocy w innej kwestii, po czym zakończyła rozmowę. Odkładając słuchawkę cicho westchnęła, mając nadzieję, że Cobblestone spełni jej prośbę. Wyszła z budki i wręcz niesłyszalnym krokiem podeszła do Diany, utrzymując delikatny uśmiech. Widziała, że kobieta jest na czymś widocznie skupiona, wyglądała jakby podróżowała wewnątrz dalekich krain swojego umysłu. Z tego powodu chwilę milczała, a gdy Diana zauważyła jej obecność, zaczęła rozmowę:
- Musimy chwilę poczekać, jak sądzę. Moja prośba została przekazana, lecz nie wiem gdzie dokładnie mamy się teraz udać. Na pewno dowiemy się niebawem - - Powiedziała pewnym siebie głosem, wpatrując się w ledwo widoczną w mroku twarz kobiety.
- W tym czasie powinnyśmy podsumować, czego dokładnie chciałybyśmy się dowiedzieć. Nie jest to dobrym pomysłem byśmy zirytowały starszego, może to mieć nieprzyjemne skutki. A więc... - Bella zawiesiła się na moment, przerzucając wzrok na otoczenie przed nią - jedną z najbardziej przydatnych informacji będzie na pewno adres poszukiwanego... lub nawet konkretne miejsce, w którym często bywał. To drugie pozwoli nam uściślić grono osób do ewentualnego przepytania. -

Spotkanie w bibliotece

Idąc u boku nowo poznanej Spokrewnionej, Bella rozglądała się po zaciemnionych ulicach North Side. Chłód towarzyszący panującej zimie idealnie zlewał się z tym, który krok w krok sączył się za dziewczyną. Z jakiego powodu znalazły się w innej dzielnicy? Cóż, miały do wykonania ważną rzecz, która potencjalnie mogłaby pomóc im w rozwiązaniu śledztwa.
Bella, nic nie mówiąc, szła wolnym krokiem, co chwila zatapiając wzrok w uliczkach, które mijały. Przeszło jej przez myśl, czy by nie zapolować, jednak rozmyśliła się argumentując to w głowie brakiem czasu do stracenia. W jej głowie myśli toczyły ze sobą zacięte dyskusje. Nie zwracała nawet uwagi na mijających ich przypadkowych śmiertelników, których normalnie obrzuciła by pogardliwym wzrokiem. Pragnęła, by jej pomysł okazał się słuszny. W przeciwnym wypadku zostaną z niczym, a to na pewno nie będzie dobrze wróżyło powierzonej jej sprawie. Jednocześnie prowadząc przemyślenia, podziwiała jak światło księżyca niczym reflektor na scenie, prowadzi je do celu. A ich cel stanowiła budka telefoniczna. Na chłodnej twarzy dziewczyny pojawił się beznamiętny uśmieszek, gdy jej fioletowe oczy zalała ciemność sącząca się z nieboskłonu. Po chwili zaczęła nucić swoją ulubioną melodię. Choć nie zerkała na Dianę, wsłuchiwała się w jej kroki zaraz obok. Kolejne myśli przedarły jej się do głowy. Tym razem była to nadzieja, że jej towarzyszka naprawdę wykaże się dyskrecją i lojalnością, oraz, że nie zawiedzie. Nie ucieknie w najmniej wygodnym momencie.
Po kilku minutach westchnęła i pozwoliła chaosowi ulecieć gdzieś na tył głowy, by jedynie lekko ją stresował. Niezauważalnie sięgnęła dłonią do małej kieszonki od wewnętrznej strony żakietu, który okrywał jej ramiona. Pod palcami wyczuła przedmiot, który darzyła ogromnym zaufaniem, a był to wisiorek z białym pentagramem. Wiedziała, że przedmiot ma działanie ochronne, dlatego ścisnęła go delikatnie i uspokoiła swój oddech. Następnie, orientując się, że przecież nie jest sama, cofnęła dłoń i delikatnie pogładziła nią swoją suknię. Spoglądając przed siebie, dostrzegła budkę telefoniczną.
Gdy dotarły na miejsce, Bella skinęła do Diany głową, dając jej do zrozumienia by poczekała cierpliwie i nie podsłuchiwała. Następnie weszła pewnym krokiem do budki i po zamknięciu dokładnie drzwiczek, wybrała znany jej numer biblioteki Morriego. Co kilka sekund zerkała podejrzliwie na stojącą kawałek dalej kobietę, a gdy po drugiej stronie słuchawki rozbrzmiał znany jej głos ghula Alexandra- Cobblestone’a, zaczęła mówić chłodnym głosem:
-Dobry wieczór. Chciałabym, by umówił mnie Pan z Alexandrem tak szybko jak to możliwe. Najlepiej w jego bibliotece. Jeśli będzie z nim Pan rozmawiał, proszę mu przekazać, że to bardzo ważna sprawa -

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Widząc wzrok mężczyzny na sobie, niezręcznie przerzuciła spojrzenie na otaczający ich ogród. Nie chciała dać po sobie poznać, że sytuacja, poza pogardą, napawała ją dodatkowym znudzeniem. Widząc kątem oka jak duch śmiertelnika fascynuje się dostarczoną nikotyną, uniosła jeden kącik ust w zgryźliwym pół-uśmiechu.
- Impresjonizm, realizm chociażby... - Powiedziała, a jej ton głosu wydawał się być nieco zamyślony. Przed jej oczami malowała się fascynująca ciemność, którą okryty był ten cały piękny ogródek.
- A Pan? Jest Pan zainteresowany jakkolwiek tą pasją? - Dodała, próbując przeciągnąć uwagę mężczyzny z prymitywnych myśli na coś nieco głębszego. Żywiła nadzieję, że da się w końcu da się wciągnąć w tę rozmowę. Spojrzeniem, przebijając się przez papierosowy dym, próbowała dostrzec oczy śmiertelnika.

Re: Fama crescit eundo

Bella wbiła spojrzenie w podłogę, bezradnie szukając jakichkolwiek pomysłów. Zawsze potrafiła znaleźć dobre wyjście z sytuacji, miała mnóstwo myśl i planów. Teraz jednak w swojej głowie zastała pustkę.
- Jasne, rozumiem. Mam nadzieję, że się uda. Po raz kolejny muszę podkreślić, że to ważna sprawa... - Powiedziała spokojnie, lecz przez jej ton głosu przeniknął cień zawodu. Czując jak frustracja wraz z desperacją opętują jej umysł, z powrotem zabłądziła wzrokiem pomiędzy zdaniami w gazecie. Gazeta... to przypomniało jej o osobie, która podarowała jej ten przedmiot.
- Już wiem - Rzuciła do siebie, po czym tajemniczy uśmiech wrócił na jej twarz.
- Umówimy się z moim Stwórcą na spotkanie. Myślę, że może coś więcej wiedzieć. Cóż, warto spróbować - Dodała. Jednak nie myliła się co do swojego geniuszu, zawsze ma jakiś plan.

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Bella spojrzała na niego kpiącym wzrokiem, a na jej twarzy pojawił się zagadkowy uśmieszek. W głębi duszy już zdążyła stwierdzić z jak wyjątkowo pustym śmiertelnikiem ma do czynienia. Ignorant, który był na granicy urażenia jej oraz jej wierzeń, a przynajmniej tak to odebrała. Postanowiła jednak nie dawać tego po sobie poznać. Na pytanie o możliwości zapalenia, kiwnęła twierdząco głową. W momencie zapalania przez mężczyznę papierosa, lekko się wzdrygnęła.
- Bajki... cóż, skoro Pan tak uważa - Powiedziała spokojnie, lecz z jej tonu głosu można było wyczuć chłód.
-Ah, odnośnie kolęd... rozumiem, nie każdy musi zwracać na nie uwagę - Dodała. Przez jej głowę przeszła nagła myśl, przypominająca jej o śledztwie. Być może znajdowała się w dobrej okazji do podpytania o coś?
- Jednak mrok nie egzystuje tylko w dziełach muzycznych, oczywiście. Można znaleźć go również w sztuce, którą się pasjonuję - Rzuciła, mając nadzieję na pociągnięcie dalej tego tematu. Chciała się dowiedzieć czy mężczyzna ma jakiekolwiek obeznanie w świecie artystycznym. Jeśli do niczego jej się nie przyda, będzie musiała z ulgą przerwać tę konwersację. W końcu z jakiego powodu dalej miałaby rozmawiać ze śmiertelnikiem, co samo w sobie budziło jej obrzydzenie, który jest jeszcze bardziej pusty niż myślała.
Dając czas na odpowiedź, skupiła się na dymie lecącym z papierosa.

Re: Fama crescit eundo

Bella na kompletny brak potrzebnych informacji w gazecie westchnęła, po czym spojrzała na Dianę.
- Niestety, nic tu nie znalazłam. Ciężko będzie znaleźć jakieś informacje na temat imprez, aczkolwiek nie jest to niewykonalne. Podejrzewam, że trzeba mieć na nie jakieś specjalne zaproszenie, musimy wiedzieć gdzie szukać. Nie spodziewam się by gdziekolwiek o tym otwarcie pisali" - Rzuciła, a następnie wytężyła umysł w poszukiwaniu jakiegokolwiek pomysłu. Jedynym źródłem informacji będą więc ludzie. Czy na prawdę pozostało im tylko chodzić po ulicach i zaczepiać losowych przechodniów, pytając o najbliższe imprezy? Plan ten brzmiał dosyć absurdalnie i dziecinnie. Na pewno zmarnowałyby na nim dużo czasu, który zawsze jest przecież cenny.
- Poszukiwany mężczyzna ma jakieś powiązanie z klanem Torreador. Jednak proszono mnie, by w dialogi z przedstawicielami tego klanu się nie mieszać - Dodała nieco ciszej. Poza tym nie miała innych informacji, które mogłyby się przydać. Ba, nie miała w zasadzie żadnych innych informacji.
- O miejscu zamieszkania nic nie wiem, a fakt, że był bogaty niewiele chyba mówi. Jest podejrzenie, że brał używki. Lecz to również niewiele. Czy na prawdę zostaje nam zniżenie się do poziomu podpytywania przypadkowych osób o jakieś imprezy? Jeśli to jedyna opcja, powinnyśmy z niej skorzystać. Być może inni Spokrewnieni będą coś na ten temat wiedzieli... - W jej głosie słychać było drobną bezradność, a spojrzenie błądzące po sali potwierdzało to odczucie.

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Głos mężczyzny od razu wyrwał Bellę z nostalgicznego stanu. Spojrzała na niego chłodnawym wzrokiem, jednak nie takim, który mógłby go jakkolwiek odstraszyć. Od razu przeszło jej przez głowę, poza tym jak jego atrakcyjny wizerunek budzi wrażenie, że może być kimś ważnym. Być może uda jej się zdobyć pierwsze informacje do śledztwa. A nawet jeśli nie, to cóż. Nie miała nic innego do roboty, czemu by więc nie wymienić kilku zdań?
- Dziękuję bardzo - Odpowiedziała na pochwałę, po czym dodała pośpiesznie, unosząc usta w lekkim uśmiechu: - Ah, muszę odmówić, nie palę
Na szczęście stali na dworze, zimno bijące od niej nie powinno zwrócić jakiejś ogromnej uwagi. Starała się również w skupieniu oddychać, by z jej ust ulatywało przynajmniej minimum pary.
- Oczywiście, możemy porozmawiać. Mam czas. Melodia, którą nuciłam jest moją ulubioną. "Cicha noc". Jakże cudownie komponuje się z atmosferą mroku, który jest jednocześnie piękny, a jednocześnie niepokojąco spokojny i... cichy. Naturalnie, jest to kolęda, jednak doszukuję się w niej drugiego, głębszego dna

Re: Fama crescit eundo

- Bardzo się cieszę - Odpowiedziała, po czym zagubiła swój wzrok w otoczeniu. Chciała już iść, gdy nagle przyszło jej coś istotnego do głowy. Do przyjęcia było jeszcze sporo czasu, być może warto by było go jakoś spożytkować. Sprawa wydawała jej się być niecierpiącą zwłoki, a poza tym kto wie, czy na nadchodzącym bankiecie znajdą którąś z poszukiwanych osób. Może okazać się, że czasu jest niewystarczająca ilość, a zgromadzonych osób będzie jeszcze więcej niż w Elizjum. Wróciła wzrokiem do Diany i z miną, jakby właśnie przypomniała sobie o czymś ważnym, dodała:
- Może mogłybyśmy wdrożyć jakieś działania jeszcze przed datą przyjęcia? Będzie ono dopiero za jakiś czas, którego marnować. Myślę, że powinnyśmy zorientować się, czy nie szykują się w najbliższym okresie jakieś, nawet drobne, imprezy. Mogą być również te tylko dla śmiertelników. Obydwie nie mamy problemu z nieco żywszym wyglądem, nie będzie więc problemu z przedostaniem się do grona ludzi. Causey nabywał sporą ilość imprezowych przyjaciół, na pewno z częścią z nich szykował różne biznesy -
Bella, licząc, że kobieta przystanie na jej propozycję, rzuciła spojrzeniem na gazetę. To było pierwsze źródło jakichkolwiek informacji, jakie przyszło jej na myśl. Wcale nie spodziewała się, że znajdzie tutaj daty najbliższych imprez, ale nie zaszkodziło sprawdzić.

Re: Fama crescit eundo

Bella, usłyszawszy wyrażenie zgody na pomoc ze strony Diany, lekko uniosła brwi. Nie była przekonana, czy tak świeżo poznana kobieta będzie chętna zaplątać się w śledztwo. Odpowiedź jednak wywołała w jej oczach błysk.
- Człowiek, o którym mowa jest podobno bogatym biznesmanem lubującym się w imprezach i tego typu towarzyskich spotkaniach. Sam w sobie artystą nie jest, choć jak już wcześniej wspomniałam, obraca się w tym kręgu. Nie mam dokładniejszych informacji na temat osób, które wymieniłam. Być może są tylko śmiertelnikami, ghulami, a może i Spokrewnionymi. Choć w tym trzecim przypadku raczej bym o nich słyszała. To chyba na tyle z tych w miarę ogólnych, bezpiecznych informacji. A jeśli chodzi o punkt zaczepienia... szczerze powiedziawszy, sądzę, że nie powinnyśmy stronić od większych bankietów czy imprez artystycznych. Powinnyśmy szukać w typowym dla niego środowisku. Na pewno zostaniemy w kontakcie. - Opowiedziała, dodając pod koniec miły uśmiech. Nie wiedziała, czy właśnie nie przekazała czegoś, co powinno być tajne, ale coś skłoniło ją do zaufania Dianie. Miała nadzieję więc, że obejdzie się z informacjami i działaniami dyskretnie.

Re: Posiadłość Francisca Belmonte

Idąc przez posiadłość, wraz z Morrim napotkali Ogara. Dziewczyna automatycznie przywróciła swój podporządkowany wizerunek i szczery uśmiech, po czym kiwnęła głową, dokładnie słuchając tego, co mężczyzna miał do powiedzenia.
- Dziękuję, również życzę Panu miłego przyjęcia - Odpowiedziała mu, po czym delikatnie przesunęła wzrokiem po otaczających ich ludziach. Z min najbliżej stojących wywnioskowała, że chłód bijący od niej może być tutaj problemem. Rozmowa z Ogarem trwała na szczęście krótko, była jedynie formalną i kulturalną wymianą paru słów. Gdy obydwaj mężczyźni odeszli, Bella, a właściwie "Szalona" skupiła się na ogarnięciu swej przykrej przypadłości.
Po otworzeniu okna, które miało na celu maskować jej zimno, rozejrzała się uważnie po otoczeniu. Po raz kolejny doznała lekkiego, estetycznego zachwytu. Kolejne miejsce, w którym panował przepych, podobnie jak w Elizjum. Była tylko jedna rzecz, która jej tu nie pasowała- śmiertelnicy. Widząc ich ogromne skupisko, jej usta wykrzywiły się w odrazie. Dobrze, że jej oczy zakrywały okulary przeciwsłoneczne, gdyż jedyne co teraz wyrażały to krytyczny i obrzydzony wzrok. Dziewczyna nie miała zaplanowanego na tę noc nic szczególnego, poza zebraniem jakichś kontaktów w gronie osób zainteresowanych sztuką. Kto wie, może natrafi na jakiegoś ewentualnego kupca jej kolejnego obrazu. Przechadzała się powoli po sali, starając się nie musieć przykuwać tylu spojrzeń śmiertelników ile jej było dane ze względu na nietypowy wizerunek.
Błądziła ukrytym spojrzeniem po wszystkim, jednak poza wystrojem nie odnalazła nic ani nikogo, przy kim mogłaby się zatrzymać na dłużej. Postanowiła więc wyjść na zewnątrz, do ogrodu. Skorzystała z prostszego wyjścia przez balkon, po czym pozwoliła, by blask księżyca dalej ją poprowadził. Skupiając się na nocnym widoku, który jak zwykle był tym przyjemniejszym dla jej oczu, zaczęła ponownie nucić swą ulubioną melodię. Spokojnie się rozglądając, natrafiła na piękną fontannę, przy której to postanowiła chwilę postać. W ogrodzie było o wiele ciszej, choć z pewnością nie była sama. Cicho liczyła na to, że to właśnie tutaj ktoś rozpocznie z nią rozmowę, z której wyniknie coś dobrego.

Re: Fama crescit eundo

Na przywitanie kobiety, Bella od razu oderwała wzrok od gazety i patrząc na Dianę uśmiechnęła się.
- Tak... mam bardzo ważną a zarazem dyskretną sprawę do Pani. Otóż... - Przerwała, po czym rozejrzała się po otoczeniu. Gdy nabrała pewności, że nikt nie jest szczególnie skupiony na tym o czym rozmawiają, ściszonym głosem kontynuowała: - Zaangażowałam się w pewne istotne śledztwo. Chodzi o znalezienie pewnego człowieka, a dokładniej Archibalda Causeya, który najprawdopodobniej powiązany jest ze światem artystycznym. Będę musiała przepytać parę osób, chociażby fanów mojej sztuki czy innych malarzy. Powinnam być również szczególnie wyczulona na osoby takie jak Sarah Mutton, Ezejasz Hirschel, Allyn Robbinson, Aaron Stoddard. Ale przejdźmy do sedna. Pani wizerunek... ten rumieniec, który sprawia, że wygląda Pani na jeszcze żywą osobę może się okazać pomocny na pewnym etapie śledztwa. Czy byłaby Pani skora pomóc mi, gdy sytuacja będzie tego wymagała? Wciąż zaznaczam, że to niezwykle poważna i równie dyskretna sprawa.-
Bella utkwiła w Dianie wzrok, w którym widać było, że jej na tym zależy. Nie chciała nikogo zawieść, a wiedziała, że pomoc kobiety może okazać się w pewnym momencie wręcz niezbędna. Zdawała sobie sprawę również z tego, że przez wydane jej zalecenia i wytyczne, przeprowadzenie tej współpracy może być trochę ciężkie, ale liczyła na to, że wszystko się uda.

Re: Fama crescit eundo

Czując rękę Morriego na swoim ramieniu, przeniosła na niego wzrok, odwzajemniając tym samym głębokie spojrzenie.
- Dobrze - Odpowiedziała cicho - Tak, dziękuję - Dodała szybko, po czym pożegnała mężczyzn skinięciem głowy. Przyjemny uśmiech natychmiast zniknął z jej twarzy i zastąpiony został martwym obliczem. Jeszcze chwilę wiodła wzrokiem za Stwórcą, a następnie rozejrzała się po całym otoczeniu. Jak do licha miałaby znaleźć w tym tłumie Dianę? Westchnęła, po czym świdrując oczami przez wszystkich zgromadzonych próbowała dostrzec kobietę. Tajne śledztwo, poszukiwania śmiertelnika... wydawało jej się to zarazem interesujące i dziwne. Choć zgodziła się na uczestnictwo w tym planie, nie była do końca przekonana czy sobie z nim poradzi.
Po kilku minutach dostrzegła znajomą, kobiecą sylwetkę. Diana rozmawiała z jakimś mężczyzną, najprawdopodobniej tym, przez którego zakończyła ich fascynującą rozmowę o okultyzmie. Nie znała tego faceta, nie wiedziała nawet czy jest jednym ze Spokrewnionych, czy może ghulem. By nie wybiegać przed szereg, grzecznie podeszła i zachowując etykietę kulturalnie stanęła z boku czekając aż ci zakończą konwersację. Nie chciała długo czekać, miała na prawdę ważną sprawę do przekazania, ale nie chciała zmuszać się do robienia z siebie niewychowanej istoty. Pozostało jej wierzyć, że Diana, jeśli nie zauważy, to wyczuje jej obecność przez pryzmat arktycznego wiatru. W międzyczasie jeszcze raz rzuciła wzrokiem na gazetę, jednak jej umysł nie kodował tego, co było w niej napisane. Jedyne co miała w tym momencie w głowie to czekające ją śledztwo. Przez to wszystko nie przedstawiła się nawet Primogen. No cóż, może w niedalekiej przyszłości napatoczy się inna okazja by to zrobić.

Re: Przed wyruszeniem na śledztwo należy zebrać drużynę

- Oczywiście - Odpowiedziała zwięźle, wyczuwając subtelną próbę zdyscyplinowania jej. Niezbyt jej się to podobało, wszakże była osobą, dla której apatia i beznamiętność były czymś naturalnym. By jednak rozmówca nie uznał jej za ignorancką kobietę, na siłę starającą się pokazać wszystkim swoją wyższość, wycisnęła z siebie najmilszy uśmiech jaki tylko umiała. Choć gryzł się on z jej osobowością, na zewnątrz wyglądał na dosyć szczery. Fiolet w jej oczach ożył i delikatnie zapłonął, dzięki czemu jej twarz zyskała trochę więcej emocji.
- Będę na tyle dyskretna i ostrożna na ile tylko potrafię - Dodała, a jej ton głosu również wydał się milszy. Robiąc wrażenie nieco speszonej i bardziej podporządkowanej niż wcześniej, spuściła na chwilę wzrok, po czym wróciła nim do oczu Leneghana. Dokładnie tak jak wcześniej, czuła bijącą od niego dumę i próbę demonstracji swej wyższości. Jej ego również nie było niskie, jednak zachowując etykietę, zdecydowała się położyć uszy po sobie. Im dłużej przebywała w towarzystwie Ogara, tym bardziej to na nią wpływało rodząc w jej wnętrzu ambiwalentne odczucia.

Re: Przed wyruszeniem na śledztwo należy zebrać drużynę

Głębokie zainteresowanie gazetą przerwał jej Morri, który pojawił się przed nią znikąd, a przynajmniej takie miała wrażenie. Na jego widok wstała i niepewnie podała dłoń do ucałowania. By zachować jakąś kulturę postanowiła dalej stać, nie wypadało przecież, by jako jedyna zajmowała miejsce na krześle. Po kilku sekundach zorientowała się, że obok jej Stwórcy stoi ten sam mężczyzna, z którym miała przyjemność pobieżnie poznać się przy obrazie. Wbiła chłodny wzrok w obojga Spokrewnionych, wymuszając przy tym suchy uśmiech. Ojciec najwyraźniej wyczuł małą niezręczność i próbował załagodzić to rozluźniającym żartem, który jednak nie wniósł wiele do wnętrza dziewczyny. Jeśli liczył na minimalne rozbawienie jej, chyba zapomniał z jaką osobą ma do czynienia. Nieporuszona Bella uniosła kąciki ust nieco wyżej, by przynajmniej powierzchownie okazać swoją reakcję.
- Tak... dobry wieczór Panom... ponownie - Powiedziała spokojnie, po czym wbiła wzrok w oczy Morriego, gdy ten zaczął do niej mowić.
- Archibald Causey... - Powtórzyła, po czym szybko dodała: - Cóż, jeśli uważa Pan, że Szalona będzie tutaj pomocna, nie pozostaje mi nic innego jak się w to z pełną chęcią zaangażować. A jeśli chodzi o Panią Harper, postaram się z nią jakoś skontaktować w tej sprawie. -
Spojrzała na Ogara, a gdy ten nagle się odsunął, usłyszała szept Stwórcy, na który jedynie porozumiewawczo skinęła głową.
Będąc świadoma tego, jak zimny wiatr owiewa mężczyzn, na jej twarzy zawitał bezwzględny uśmieszek, a spojrzeniem błądziła w oczach rozmówców.

Re: Fama crescit eundo

- Jasne, biblioteka to bardzo dobry pomysł - Odpowiedziała, a widząc, że Diana miała w planach oddalić się do najpewniej zauważonej osoby, skinęła głową i dodała:
- Do zobaczenia więc - Chwilę prowadziła wzrokiem za kobietą, po czym sama się rozejrzała. Choć w pomieszczeniu było tak dużo innych Spokrewnionych, nikt już nie wydawał się godny jej wyczerpanej uwagi. Przeszła powoli przez salę, a jej wizerunek powrócił w pełni do chłodnego. Chłodnego jak wiatr, wciąż płynący za nią, z pewnością wyczuwalny dla większości zgromadzonych. Gdzieś w głowie, nucąc w duszy jej ulubioną melodię "Cichej Nocy", jej myśli błądziły przy spotkaniu. Widziała bardzo dokładnie tytuły ksiąg, jakie powinna przedstawić Dianie, a także czuła tę tajemniczą i pochłaniającą atmosferę okultyzmu. Na prawdę nie spodziewała się, że od razu uda jej się napotkać tu osobę o podobnych zainteresowaniach. Choć możliwość odczuwania prawdziwego szczęścia i ekscytacji już dawno została w niej wypalona, nie mogła zaprzeczyć, że ta rozmowa zasiała w niej namiastkę pozytywnych odczuć.
Z zamyślenia wyrwał ją wszechobecny hałas, przez co momentalnie się zatrzymała. Westchnęła i wodząc krytycznym wzrokiem po otoczeniu natrafiła na wolne krzesło gdzieś na uboczu. Pamiętała o planie przedstawienia się Primogen, jednak przed tym skłoniła się do chwili odpoczynku.
Usiadła na krześle, a jej fioletowe oczy zatopiły się w otrzymanej od Morriego gazecie. Nie łatwo było jej się skupić, jednak chciała wykonać polecone zadanie jak najlepiej.

Re: Fama crescit eundo

Bella, na wiadomość o przyjęciu uśmiechnęła się lekko do Ogara i również skinęła głową. Chwilę jeszcze obserwowała rozmowę Alfreda z Alexandrem, nie przysłuchując się jednak uważnie, po czym, gdy Panowie odchodzili, pożegnała się z nimi chłodno. Czuli jeszcze przez dłuższą chwilę jej zimno, które za nimi podążało. Następnie spojrzała na Dianę i, nie czekając długo na kontynuację rozmowy z jej strony, rzuciła szybko, a jej ton głosu od razu nabrał barwę pełną pasji:
- A więc... wracając do okultyzmu - delikatnie ścisnęła w dłoni gazetę - - Skoro to nasze wspólne zainteresowanie, być może dobrym pomysłem byłoby spotkanie się w wolnym czasie i wymienić nieco wiedzą? Wspomniała Pani, że ma Pani jej małe braki, ja za to poświęciłam temu całe życie śmiertelne, a także... jakby to ująć... dotychczasowe "nieżycie". Chętnie przekażę, co tylko mogę - Poszerzyła uśmiech, czując jak dzięki jedynemu, poza sztuką, tematowi rozkwita w niej iskierka nadziei i szczęścia. Okultyzm był bowiem jej ogromną pasją, a wizja poduczenia kogoś, czy nawet wspólnego wymienienia się wiedzą wydawała jej się fascynującą zabawą. Czekając, aż Diana jej odpowie, zabłądziła na chwilę myślami w zbliżającym się spotkaniu z Primogen, rozglądając się przy tym pobieżnie po sali.

Wyszukiwanie zaawansowane

cron