Znaleziono 248 wyników

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

Tak stanowcze i wręcz agresywne podejście wystarczyło, by Michelle wybić z głowy jakiekolwiek wtrącanie się w ta sprawę, a nawet nie było to kierowane do niej! Szczerze współczuła osobie po drugiej stronie, co może nawet trochę pomagało Elsie, która zerknęwszy na krótki moment za siebie uśmiechnęła się. To nie był dobry pomysł polemizować z tą osobą, wiedziała o tym doskonale. Tylko ta śmiertelniczka była tak nieznacząca... Dla tamtej, że to było nic innego jak tylko gra. Potrzebowała informacji, to wszystko. I ostatecznie je otrzymała, bo batalii umysłów i woli.
I klops. Ściganie profesora po jego własnym domu byłoby przynajmniej podejrzane, a przecież miały do dyspozycji przynajmniej jedno źródło informacji, które nie ściągało na siebie takiej uwagi. Ona to wiedziała, i miała nadzieje, że ta druga, bardziej rozmowna strona również. Poza tym, czy to było aż tak ważnee by to załatwić na teraz? Może profesor nawet nie interesował się aż tak tym kto tam jest, w końcu jako profesor ma pewnie mnóstwo innych spraw na głowie... To wszystko można by mnożyć i mnożyć, ale i tak ostateczna decyzja nie należała do niej.
Stała. Patrzyła się. Dało się wyczuć u niej napięcie, jakby ta sytuacja jej też się nie podobała, ale trudno było się po niej spodziewać by w jakikolwiek sposób oponowała. Ot, koleżanka miała silniejszy charakter. Znacznie potężniejszy od jej własnego.

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

Brzmiało to jak całkiem dobry plan. Przez moment nie przejmowała sie zbytnio otoczeniem, słuchając co Elisabeth miała do powiedzenia. Przez moment nawet czuła się jakby była obok swojej sire, zwłaszcza gdy delikatnie została pokierowania do przodu w stronę baru.
Dotarły tam obie. Sytuacja stała się dosc nieprzyjemna, i gdyby to od niej zależało to kto wie, może by jakoś pokierowała rozmową mimo nieprzyjemnego zgrzytu. Zapytała chociaż, czy jest profesor którego szuka. Jednak nie teraz. Nie wtedy, kiedy zachowanie primogen wręcz krzyczało, że nie przyjmuje do wiadomości tego co właśnie zostało powiedziane. Zaczęły się pojawiać wątpliwości - co jeśli nie chciała zwracać na siebie uwagi pytając o coś takiego? To było okropnie konkretne pytania, a sama primogen w takim stanie była dość straszna.
Na pewno miała jakiś zamysł. Nie chciała jej przeszkadzać, zamiast tego obserwowała i próbowała się czegoś nauczyć. Wydawała się być jednak tak samo zakłopotana co osoba po drugiej stronie lady. Nie chciała wchodzić między te dwie siły. To mogło zaboleć.

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

Pokręciła głową. Takiej informacji nie dostała, ale chyba od tego punktu już było znacznie łatwiej się dowiedzieć, prawda? Miały wskazówki, które dawały spore pole do manewru.
-Akademik... To też moje przypuszczenie... Ale powiedziała to w taki sposób, um... Mieszkają obok, więc...[/b-Dla niej było to logiczne, że raczej nie mieszkają w bloku mieszkalnym czy też nie wynajmują razem mieszkania, tylko chodzi o pokój w akademiku. Każda osoba by to chyba tak zinterpretowała, ale wolała to podkreślić by czasem nie było, że przekazuje jej zupełnie błędne informacje i um... Ta pochwała, na którą spuściła skromnie wzrok była kompletnie niezasłużona.
-[b]...Trochę szczęścia... To wszystko
-Cały czas tak samo. Pomimo swojego wkładu i przydatności, prędzej była skłonna umniejszyć swoje zasługi niż wykorzystać je do granic możliwości. Czy paradoksalnie przez to osiągała efekt odwrotny do zamierzonego, czy to może element jakiejś gry - niekoniecznie wykonywanej w celu zaszkodzenia komuś - to inna sprawa. Albo może była po prostu skromna.
W pomieszczeniu do którego weszły było mało osób. Z tego co zauważyła głównie kadra uniwersytecka, czyli osoby, z którymi chyba nie będzie miała zbyt dużo do porozmawiania. Chyba, że właśnie o to chodziło, i znajdował się tu profesor Bloomington. To by było najwygodniejsze, ale jakby tu zapytać o to nie zwracając przesadnej uwagi...
Bar. Trochę odruchowo postawiła tam pół kroku. Popatrzyła potem na primogen by mieć pewność, że ona też miała taki sam zamiar. Albo czy jej pozwoli. Tak czy owak, taki miała cel. I chyba zrobi to samo co ona. Zamówi coś do "sączenia". To chyba wystarczy... Chyba lepiej było się najpierw zorientować u niej niż u kogoś innego.

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

Trochę onieśmielony, ale wdzięczny uśmiech. Ostatni raz powiedziała dziękuję, lekko kiwnąszy głową chłopakowi. Tylko raz się obejrzała, gdy zadziała się scenka. Dziwna para. Jakby ta dziewczyna trochę sie nim bawiła. Było go jej trochę szkoda, oby nie był jednym z tych omotanych biedaków. Ale czy sama była lepsza?
Woda była pewnie jedynie grą. Coś wypadało trzymać w dłoniach, a woda sugerowała, że jest niepijąca albo autem. Nie ociągała się, nie wypadało pozwolić jej czekać. Może zachowywała się adekwatnie do każdej sytuacji, ale dalej była to ważna osobistość.
- Coraz więcej ludzi się dostaje... Różnych... Nawet bardzo... Um-I w kluczowym momencie na chwilę się zwiesiła. Trwało to jednak tylko chwilę-Paul i Hannah prowadzą kółko. Ten pierwszy mieszka obok Joe Hausera... ma problemy alkoholowe... Joe, nie Paul... drugie lub trzecie piętro, chyba akademika... Ah, i kółkiem ponoć opiekuje się profesor Bloomington-Im dalej w las, tym mniej pewne informacje, ale jednak coś udało jej się wskórać. Jak zwykle mówiła ciszej niż inni ludzie, ale dało się ją zrozumieć.
Chodziła obok primogen krok w krok. Bardzo chciała pomóc, w jakikolwiek sposób. Już kolejna przykrość ją spotkała ostatnimi nocy.

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

I tutaj się skończyło jej szczescie jeżeli chodzi o zdobywanie informacji. Chłopak nie wiedział wiele więcej, nawet nie kojarzył nazwisk tych dwójki studentów - jedynie miejsca czy zajęcia skąd ich kojarzył, co niestety nie pomagało jej za bardzo, a przynajmniej nie doszła do tego jak mogłoby. Ale zapamiętała nazwiska, to zawsze może prędzej czy później się opłacić.
Leciutko się uśmiechnęła, nie mniej zakłopotana. Nawet mruknęła "Nic nie szkodzi" oraz "Dziekuję". Była mimo wszystko dobrze wychowana, w duchu okazywania wdzięczności i dobroci wobec innych. Zostanie Ci w końcu odpłacone po trzykroć, czy jakoś tak. Tylko kiedy musiała kogos tak potwornie skrzywdzić, żeby teraz być tak bardzo przeklętą?
Ale tym razem dziewczyna okazała sie pomocna. Drugie lub trzecie piętro, obok jakiegoś alkoholika. Pewnie chodzi o jakiś pokoj w akademiku, co już było konkretniejszym tropem. Nawet miała nazwisko! Joe Hauser. Nie będzie chyba trudno się dzięki temu dostać i popytać. Primogen powinna być całkiem zadowolona, o ile nie uzyskała znacznie dokładniejszych informacji. A skoro o tym mowa... Nie umknęło jej to, że skierowała się do innej, bardziej zamkniętej strefy. Prawdopodobnie udawała, że się zastanawiała, dając tak naprawde czas Michelle na ucięcie rozmowy w jak najmniej inwazyjny sposób. To jednak było bardzo trudne, i nie za bardzo wyszło dziewczynie. Potrzebowała konkretnego sygnału.
-...Bardzo wam dziękuję, naprawdę... Postaram się ich jakoś znaleźć-Albinoska popatrzyła teraz otwardzie w stronę Elsie, kiwając lekko głową-Um, chyba moja koleżanka... coś... chce... Wybaczcie. Miłego wieczoru!-Skinęła głowa, uśmiechając się przepraszająco i udając się w stronę swojej primogen. Miała nie przepraszać, ale to naprawde było takie trudne... Czasami wydawało się, że zwyczajnie inaczej się nie dało. Że to było najprostsze możliwe rozwiązanie. Ale czy najlepsze? Chyba... Chyba... Nie była teraz tego taka pewna.

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

...Chyba tamten był szczęściarzem. Jeszcze żył. Ale tego rodzaju zachowanie? Nie spodziewała się po takiej osobie, i nie wiedziała czym było ono spowodowane... Ale chyba dalej grała. No tak. Każda z nich miała swoją rolę.
Pierwszy raz chłopak się uśmiechnął. Wyczuła nic porozumienia, która może ją doprowadzi do jej celu. Z kolei dziewczyna wydawała się byc zdezorientowana pytaniem. Jak oni właściwie sie że sobą zeszli? Na pierwszy rzut oka całkowicie się od siebie różnili. Nie jej jednak to oceniać. Zwłaszcza, jak dostała pierwszą porcję informacji.
-...brodzenie nie daje efektów-Nadzwyczaj krótko i konkretnie podsumowała, a może nawet ucieła tą część rozmowy. Dalej miło, ale była dość stanowcza w jej poglądzie. Przeszła wzrokiem do chłopaka, z wdzięcznością i cieniem nadziei w oczach-Może jednak jakoś... Um, dogadam się z nimi? Macie moze do nich jakiś kontakt... Albo wiecie, gdzie przebywają... Albo czy jest tu... ktokolwiek z tego kółka?-Z jakiegoś powodu tym sie właśnie zainteresowała. Nawet zabrzmiała entuzjastycznie, na tyle, że poczuła się by dodac cichutko "lubię sztukę". Ot, wyjaśnienie kontekstu.

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

Wzdrygnęła się. Nieprzyjemne wspomnienia nawiedziły jej głowę - dźwięk tłuczonego szkła niezbyt przyjemnie jej się kojarzył. Czasy w rodzinnym mieście, po spokrewnieniu... Wbrew pozorom troszkę zrobiła. Znaczy, inni robili, ona w takich sytuacjach starała się nie wchodzić nikomu w drogę i przeżyć. Nie tęskniła do tego, acz teraz była troszeczkę lepiej przygotowana niż kiedyś. Przynajmniej fizycznie, czy psychicznie... Nie sprawdzała. Wolałaby w ogóle. Ale było w tym coś jeszcze. Palce dziewcząt niebezpiecznie zbliżały się do ostrych krawędzi szkła. Nie była głodna, ale taka myśl sama przeszła jej przez głowę. Wróciła wzrokiem do tej dwójki. Tam nie było nic dobrego.
Chociaż "rozmowa" to trochę za dużo powiedziane. Bardziej monolog dziewczyny, która wydawała sie być wyjątkowo rozrywkową osobą. Może tamten chłopak też, ale wydawał się być speszony... I w sumie... Nie dziwiła sie. Jakby taki dziwoląg przed nią usiadł... Tak... Nie dziwiła się... Bardziej już tego, że tamta była w Patsy, i w dodatku jej się podobało. To miejsce, którym Michelle niemal gardziła. Do główki Michelle przyszedł jeden powód, dla którego może tak być. Mógłby być jakikolwiek inny?
Jednak przed moment na pobudzonej skórze Michelle pojawił sie rumieniec. Odruchy, plus pobudzona skóra. Mogło się pojawić tam więcej krwi. Patsy's. Czy ona była... Znaczy, tak chyba można było, ale co on właściwie na to? Akceptował to? Może nawet... Ugh, może nie powinna o tym myśleć, może lepiej... Tak, skupi się na innych rzeczach, tak! O, w sumie... Tak, to chyba mógł być dobry pomysł.
Michelle siedziała tak z wyprostowanymi wzdłuż ciała rękami. Trzymała się jakoś nimi, ale w jaki sposób - trudno stwierdzić. Stół przeszkadzał w obserwacjach. Ale jednak słuchała, patrzyła co jakiś czas. Była jednak trochę bardziej bierną osobą w tej konwersacji, do czasu, aż nie wywołano jej do tablicy. Ale ona wiedziała już co powiedzieć. Tylko... Musiała to zrobić...
-...Eheheh... Sporo miejsc... Dzięki...-Wyraźnym wysiłkiem woli odkleiła jedna dłoń od drugiej, i już bardziej bezwiednie położyła ją na moment na szyi. Przetarła. Jeszcze tylko brakowało, by ją uszy zapiekły. Wzięła jednak głębszy oddech. A potem następny, już płytszy-Zawsze to samo... Trochę mam problem, um... To chyba widać... Prawda?-Opuszczenie spojrzenia. Tym razem ręka, która była na szyi opadła na stół. Może nie jakoś powoli, ale brakowało w tym na pewno gwaltowności.
-...brakuje mi śmiałości... Um... Myślałam, by... Wiecie. Trochę poprawić to... Jakimiś... Występami, czy coś... Kiedyś czytałam, taka, no... terapia szokowa...-Mówiła ciszej i ciszej, ale dalej na granicy słyszalności. Wyraźnie chciała, by ją słyszeli, ale z drugiej strony świadomość ją ściągała w dół. Dziwny efekt. Na pewno niezbyt świadomy. Próbowała jednak ze sobą walczyć, ze skutkiem... Umiarkowanym.
Nagle bardzo nie chciała tutaj być. Ale bała się ruszyć. Tu była primogen!

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

Widziała efekty od razu, i były one zróżnicowane. Przypuszczała, że zależało to od płci. Nie podejrzewała dziewczyny, która miała chłopaka o dziwne preferencje, dlatego taka reakcja była uzasadniona. Jej chłopak... Uh, już czuła się dziwnie. Może nie powinna była tak tego rozwiązywać?
Na razie było jednak przyjaźnie. Przysiadła się, i skupiła swoją uwagę na dziewczynie... Na tyle, na ile mogła. Utrzymywanie stałego kontaktu wzrokowego nie należało do tych czynności, i rąk wykonała sporą pracę, że podeszła. Wyciągnięcie dłoni z jej strony było z leciutkim opóźnieniem. Spojrzała na jej, na swoją, i z lekkim napięciem wyciągnęła własną. Uścisk nie był wcale taki słaby. W duchu delikatnie się pochwaliła, że rozgrzała się krwią.
-Michelle... Miło poznać-Były na podobnym poziomie. Jakoś obecność profesora jej nie wadziło, nie wydawał się byc nią zainteresowany. Była mu za to wdzięczna. Ale jakie to miało znaczenie, jeśli ta dwójka była tu dopiero drugi raz? Może nawet w ogóle nie byli studentami! Niedobrze... Traciła czas. Ale nie, nie... Może jednak nie? Kraken to również miejsce pełne studentów.
-Fajne miejsce, ale trochę... ciasne. Niezależnie od tłoku-Popatrzyła po całości pomieszczenia, skacząc wzrokiem z jednego miejsca na drugie. Pustka. Pustka, chłopak, pustka. Nie było tu tak źle, a i tak było trochę ludzi.
-Tu jest lepiej... Przynajmniej z tym... Co kto lubi, prawda?-Wywołanie uśmiechu. Tak można to było nazwać, bo przykrywała nim swój brak pewności siebie. I dawała chwilę czasu do namysłu. Nowy temat, szybko!
-...dopiero poznaję miejsca, nie byłam wszędzie... Coś byście polecili? Przyjechałam niedawno-W trakcie mówienia coś jej sie wyklarowało. Nieznacznie się zrelaksowała... Tak, to byl dobry początek! Tylko oni musieli zacząć pytać.

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

Scenariusz przedstawiał się podobnie jak w biurze. Michelle tylko przez chwilę mogła się cieszyć towarzystwem Elsie, która po próbie pokrzepieniu jej serca udała się na własny rekonesans. Nie oznaczało to jednak, że powinna sie lenić! Nawet jeśli zdawała się doskonale radzić. Z dyscyplinami albo bez. Ona na razie ograniczyła sie do rumieńca życia. Niewielka różnica, ale przy bliższym kontakcie może byc kluczowa.
Jej standardowa metoda poszukiwania ofi... osób natrafiała na większe trudności niż zazwyczaj. Przede wszystkim dlatego, że nie było tu samotnych osób. Wszyscy byli w jakiś grupkach, a to znacznie utrudniało jej nawiązanie kontaktu. Jeszcze stała w przejściu i ktos musiał ją wymijać!
Skup się Michelle, skup się... Chyba jednak ta parka. Tak. Nie jest to idealny wybór, ale chyba w miarę dobry. W najgorszym razie jest tamten mężczyzna. Może to jakiś profesor, ale najpierw spróbuje z nimi.
Podeszła powoli. Nie chciała ich podsłuchiwać, to zresztą pewnie ich jakieś prywatne sprawy. Jednakże nie była na tyle pewna, by podejść do nich bez niczego. Gdy ją zauważą rozbudzi swoją krew, by wywołać u tej dwójki zachwyt. Wiadomo którą dyscypliną. W tym samym momencie zdejmie z głowy kaptur.
-...przepraszam... Można się przysiąść?-Zapytała tak cicho, że ledwo ją było słychać-Jestem tu po raz pierwszy... A koleżanka... Jak zwykle...-Popatrzyła w stronę Elsie. Niekoniecznie na nią, ale w ogólnym kierunku. Nieśmiała znajoma pozostawiona sama sobie w obcym miejscu. W sumie to sama prawda.

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

W miarę pewnie czuła się tylko u siebie, a i to nie zawsze. Taki typ, takie wspomnienia. Nie naciskała na to, by tuba z plakatem znalazła się pod dodatkową osłoną. W końcu obie wyszły i skierowały się do pubu.
Drgnęła czując na ramieniu dłoń, zaciskającą się na niej. Poczuła się trochę jak stojak dla ptaka, nawet jeśli ten gest był próbą wsparcia. Jeszcze czuła na sobie te wszystkie spojrzenia, pomimo kaptura zarzucanego na głowę. Naprawdę musi przemyśleć sprawę peruki. I soczewek.
Najgorsze za sobą. Jakoś tak tego nie czuła. Nie było łatwo. Oczywiście, jakże by inaczej. Byli tam jednak spokrewnieni. Osoby które przynajmniej w pewnym stopniu ją rozumiały. Tu nie mogła liczyć nawet na tego cień.
-Wiem, o co chodzi... Pracuję nad tym... Uh...Sama się onieśmieliła widząc ten gest. Jak ona to robiła, tak lekko... Ale to nie było takie proste. Całe życie tak szybko nie przestanie mieć wplywu.
-D-dobrze... Dobry pomysł-Ośmieliła się ocenić sugestie primogen, ale chyba nie było w tym nic złego. Tylko co by mogła studiować? Może historię sztuki? Wydawało się to być całkiem naturalne, acz... Może coś wie na ten temat, chociaż troszkę... A może coś innego?
Wnętrze było zaskakująco przyjemne. Nigdy nie była w angielskim pubie, i prawdopodobnie nigdy nie bedzie, ale miała tutaj tego pewną namiastkę. Cień uśmiechu wstąpił na jej usta. Lubiła takie miejsca.
Rozglądała się za kimś młodszym. Chyba będzie troszkę lepiej zorientowany. Nie miała też pojecia, jaki był to przekrój ludzi, i jak znane jest to kółko. Ale powoli coś jej się w głowie układało.

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

Primogen trafiła w strefę komfortu, i to nie tylko własną ale również i Michelle. Od razu jakoś się przyjemniej jeździło, aż zerknęła na to jaka to była częstotliwość. Może będzie częściej przy tym jeździła, o ile akurat w międzyczasie nie będzie próbowała schować gdzieś wzroku. Jak teraz gdy sobie przypomniała, że przecież o tym rozmawiały. Trudno tak jednocześnie się chować i patrzeć gdzie się jedzie. Ostatecznie skupiła się na tym drugim.
-Faktycznie... Mówiła Pani-Jej usta na chwilę jeszcze zawisły w powietrzu, jakby miała dodać jeszcze jedno słowo, ale się wstrzymała. Wbrew pozorom dużo do niej docierało. Dużo słuchała, i próbowała się nauczyć. A jeszcze słowa pewnej spokrewnionej rozbrzmiewały w jej głowie. Czemu właśnie teraz? Wcześniej... No... Dopiero co zaczynała. Ale czemu w ogóle to robiła, czemu do niej to przemówiło na tyle, by teraz się nad tym zastanawiać?
-Tak, to musiał być stres... Tak, oczywiście-Intensywnie się nad czymś zastanawiała, co nie przeszkadzało jej słuchać, a już na pewno koncentrować na trasie. Mijała coraz to kolejne samochody, utrzymane w różnym stanie. W różnym wieku, z różnymi historiami. Na pewno było ich mnóstwo, biorąc pod uwagę do jakiego miejsca zmierzały. Dym. Hmmmm... Budził pewien delikatny niepokój, ale to chyba nie dlatego. Raczej nie. Mogła zaparkować. Zgasić silnik... Um, tamci studenci stali i... Tylko rozmawiali, spokojnie, założy kaptur i będzie w porządku.
-Oh, naprawdę... Um, nie miałam nigdy kontaktu z, uh... wykładowcami-Bo skończyła tylko szkołę średnią. No i miała wykształcenie muzyczne. Ale to wszystko. Zresztą, primogen już wychodziła, tylko jeszcze przykryła plakat kurtką. Miała zaproponować bagażnik, ale może... Tak czuła się może trochę bezpieczniej. Był na jej widoku, a nie tłukł się gdzieś z tyłu. A może...
-...mogłabym... schować do bagażnika... Jeśli Pani by chciała...-Zaproponowała, ale nie drążyła tematu. Jak będzie chciała to od razu to zrobi, a jak nie to uda się za nią do środka klubu, po zamknięciu drzwi, włączeniu alarmu, i założeniu kaptura na głowę. Przynajmniej przez krótką chwilę będzie czuła się troszkę lepiej.

Re: 4000 University Way NE, Ye College Inn

Grzebali w bagażniku. Może... Powinny się zorientować, co tam właściwie robił? Zgaszone światła, włączony silnik, ta waliza... I to wszystko obok tego miejsca, do którego dokonano włamu. Dość jednoznaczne, ale też nie mogła ot tak podejść tam. Raz, że by pewnie narobiła jeszcze więcej problemów. Dwa - była z primogen. Ona miała inne plany, i nie chciała się w to mieszać. Mimo wszystko. Zresztą, to chyba było niezwiązane. Albo wręcz... Uggggghhhhhhhh! To była taka trudna sytuacja! I już miała to sobie za złe, że ot tak to zostawiła!
Przynajmniej auto było czyste. Z jakiegoś powodu primogen wydawała się... Uśmiech zniknął z jej twarzy. Ale naprawdę wolała się upewnić, że wszystko jest w porządku! Niech ona się tak na nią nie patrzy... Chce jak najlepiej... Co, jeśli to faktycznie byłby zamach? Musiała zrozumieć. Musiała rozumieć. Prosiła, błagała w myślach by tak było. Dopiero gdy w środku odzyskała ten uśmiech... Nie rozluźniła się ani trochę. Wiedziała, że to gra. W jej głowie przebiegało tyle myśli... W ich głowach. Inne, ale krążyły wokół podobnych tematów. Ale to ona była kierowcą i musiała skupić się na drodze. Miała kawał miasta do przejechania, lepiej faktycznie coś włączyć w radiu...
Ale primogen się ta stacja nie podobała. Albo może wolała czymś zająć wzrok i ręce, nie ingerowała w każdym razie. Wiedziała gdzie konkretnie jechać, w każdym razie. Był kierunek, nawet jeśli ostatecznie nie do końca wiedziała po co jedzie. Zaraz do tego dojdzie, ale...
-Z całym szacunkiem, ale... Chyba nie ma takiej potrzeby-Niezręcznie się uśmiechnęła do lusterka, wracając spojrzeniem na jak na razie pustawą drogę. Zwodnicze. Zacisnęła palce trochę mocniej na kierownicy.
-Przepraszam za tamto opóźnienie... Um... Wie Pani, było dość nerwowo, musiałam... się upewnić że wszystko było w porządku... Z autem-Znała drogę, więc nie musiała być aż tak bardzo kierowana. Tylko dalej coś jej chodziło po głowie, coś, co stosunkowo szybko z siebie wypluła-Właściwie... Bardzo przepraszam, przez to wszystko chyba zapomniałam... Czemu jedziemy na kampus?
Brzmiało to tak szczerze, bo faktycznie nie pamiętała czy była poruszana ta kwestia czy też nie. Miał to być jeden z przystanków, ale czy podawała jej powody? Może, ale równie dobrze mogła tego nie robić.

Re: 8300 5th Ave NE, Fine Impressions Gallery

W trakcie węszenia wampirzyca skrzywiła się trochę, czując prawdziwe zatrzęsienie zapachów, z czego parę z nich zwiastowało coś bardzo niebezpiecznego. Wystarczyłby bowiem jeden płomyczek by to wszystko zajęło się ogniem sięgającym aż do samego dachu. I niezależnie od tego jak potężna by była - miałaby bardzo poważne kłopoty. Czuła to za każdym razem gdy widziała płomień - bestia się go bała bardziej niż czegokolwiek innego. Tak bardzo, że na moment zyskiwała taką siłę, że tylko wzmożonym wysiłkiem woli była w stanie utrzymać ją w środku. Ale na razie nic się nie działo. Mogła działać. Zwłaszcza, że rzeczywiście nic tu ich już nie trzymało. Były tu same.
Właśnie. Widziała jak mocno się przejmowała losem tego śmiertelnika, a w całym mieście trudno było szukać osoby, która by ją bardziej rozumiała i przejmowała niż Michelle. Ale mimo to nawet nie uraczyła jej spojrzeniem aż do momentu gdy dotarły do drzwi wejściowych. Na razie nie było niczego więcej widać. Michelle tylko popatrzyła, czy tamto auto dalej było na poprzednim miejscu czy też może już odjechali. To również była ważna wskazówka. Kto wie - może nawet były śledzone? Jeszcze tego by brakowało!
-Tak, oczywiście... Wiem-Dziewczyna podeszła do auta. Na wszelki wypadek sprawdziła przestrzeń pod autem. Tamci stali. Może... Może to tak specjalnie? Może coś podłożyli pod jej autem, na przykład materiały wybuchowe? Silnika raczej nie otworzyli, ale pod spodem... Możliwe... Musiała to sprawdzić! Ale jeśli wszystko było w porządku, to najpierw otworzyła drzwi primogen. Dopiero gdy weszła usadowiła się na siedzeniu kierowcy. Uruchomiła silnik, włączyła światła... Radio na poprzedniej stacji. Było widać jak cierpi, więc chociaż mogła spróbować na moment odciągnąć jej myśli od tego przykrego zdarzenia. Na moment...
-Kampus i akademiki... Gdzieś konkretnie chce Pani jechać?-Zapytała, ale by nie tracić czasu który miały ograniczony ruszyła w drogę. Będą mogły porozmawiać po drodze.

Re: 8300 5th Ave NE, Fine Impressions Gallery

Lista klientów. Nic ona nie mówiła dziewczynie, tym bardziej, że nie była obeznana ona z tym środowiskiem. Dla kogoś takiego jak primogen mogła ona być jakimś źródłem informacji, ale czy istotnym? W tym momencie nie. Liczyły się inne rzeczy, i zaczynała widzieć coraz szerszy obraz. Przynajmniej jak wyszła z zamyślenia wywołanego otrzymaniem plakatu. To było trochę przykre, i nie wiedziała czy chciała o tym... wiedzieć, ale też nie było to zaskakujące. Chociaż wolałaby mieć z tego rodzaju sprawami jak najmniej wspolnego, czasem było trzeba. Chciała wierzyć, że tu było dokładnie tak samo. A może właśnie mówiła o tym, co przed chwilą się wydarzyło! Ah... Na pewno, głupia!
Niepewny, ale grzeczny uśmiech. Może lepiej nie drążyć tematu. Za to ten inny był znacznie bardziej frasujący. Michelle trochę się na tym znała i widziała co chodzi po głowie nieumarłej. Martwiła się. Ona! Osoba mająca takie wpływy martwiła się o śmiertelnego artystę, który miał tutaj na nią czekać! Ale nie dziwiła jej się. Przyjechała tutaj osobiście. Chciała okazać mu szacunek. Kto wie, może też łączyło ich coś więcej i...
Nagle poczuła ogromny niepokój. To brzmiało bardzo podobnie do czegoś, co już się stało. Tylko tym razem mógł ucierpieć śmiertelny. Ale faktycznie... Chyba nic tu nie było po nich. Nie wyglądało zresztą jakby się tu miała toczyć jakaś walka czy szamotanina. A też chyba nie powinny zapuszczać się głębiej - tam alarm mógł być włączony, a wtedy będą miały duże kłopoty. O ile już nie był uruchomiony.
-Ja... Rozumiem... Troszkę-Powiedziała to może nie głosem specjalnie mądrym, ale współczującym i pocieszającym. Może tylko im się wydawało, że coś się stało. Może wypadła mu jakaś sprawa albo cokolwiek innego. Na pewno będzie chciała się upewnić, że wszystko w porządku-Dobrze... Tak będzie chyba najlepiej... Chyba... Chyba go tu i tak nie ma, prawda?
Nie zamierzała za długo czekać. Gdyby mogła jakoś go wyczuć... Ale nie czuła śmiertelników węchem. Na wszelki wypadek jednak przed wyjściem pobudziła swoją krew, by wzmocnić swój węch. Może jednak się uda? Przynajmniej się dowie, czy ktoś niedawno przechodził tamtymi zabarykadowanymi drzwiami. Ale jak nic nie wyczuje - pójdzie z primogen do auta.

Re: 8300 5th Ave NE, Fine Impressions Gallery

Oh, tam są jeszcze jakieś drzwi! Ale chyba nic tam specjalnie nie było... No i prowadziły do wewnątrz, więc jedyna droga ucieczki była tam, skąd przyszła Chyba, że ktoś specjalnie je tak zastawił, jakby chciał coś ukryć? Ona sama prawie je przeoczyła... Ale trochę się bała, nie wiedzieć czemu. Co tam może być, i co się stanie, jeśli tam zacznie szperać? I czy na pewno miały na tyle czasu, by myszkować po innych miejscach? Chyba... Powinna się skupić na czymś innym... Momencik, tutaj... O, chyba jest!
W międzyczasie przyszła primogen. Podobnie jak ona była i trochę zaniepokojona, i szczerze odrzucał ją tego rodzaju akt, co było trochę dziwne zważywszy na to, że właśnie siłą utorowała sobie drogę do środka... Słuchała tak, słuchała...
-Złodziej czekający przed miejscem zbrodni? To... trochę dziwne...-Oczywiście Michelle była tą mniej doświadczoną, ale i tak jej coś w tym nie pasowało. Coś było nie tak. Gdyby tylko wiedziała co to byłoby znacznie łatwiej zareagować na to co się tutaj działo, a tak... Nie pozostawało jej nic innego jak ostrożnie wziąć pakunek z plakatem w dłonie i przekazać go spokrewnionej. Zaraz potem popatrzyła na pierwszą stronę dokumentów w sejfie. Nie chciała tego dotykać, chociaż i tak z pewnością jej odciski były na klamce. Szlag. Może warto byłoby ją przetrzeć...
-To chyba ten... Racja, ale...-Coś chodziło jej po głowie. Coś nie dającego jej spokoju od początku, i coś, na co zwróciła uwagę sama primogen-Gdzie ta osoba, która miała tu czekać? Coś... Czy coś mogło się jej...-Nie było jej, to pewne. I ktoś włamał się do sejfu. Ktoś chyba pilnował tego obiektu, albo chociaż czekał. I tej osoby teraz nie było.

Re: 8300 5th Ave NE, Fine Impressions Gallery

No właśnie, ale skoro primogen nie wydawała się być tym faktem aż tak przejeta, to może była to w tym momencie najmniej istotną kwestia. Patrząc na wszelkie inne okoliczności, mogła mieć rację.
Wnętrze wyglądało na pracownię, ale jednocześnie... No, to miejsce, gdzie finalizuje się zakup. Jednak poza paczkami, zapachem, i otwartym sejfem nie było tu nic, co akurat w tym momencie przykuło jej uwagę. Już miała isc w stronę paczek, wśród których mogl sie ukrywać plakat (Część mogła odrzucić od razu - to byl w końcu plakat, z czym wiązały się określone sposoby pakowania) ale odezwała się do niej primogen. W sposob idealny, którego pewnie nie będzie mogła odtworzyć.
-Są paczki... I otwarty sejf-Jednak mimo to sprobowała. Zajęła się głównie przeglądaniem paczek. "Dla e."
Nie było tu chyba innego sposobu na wejście. Łatwopalne rzeczy były przykryte, ale mimo wszystko wywoływały pewien niepokój. W starciu z ogniem trzeba liczyć bardziej na szczęście niz umiejętności, acz te ostatnie nigdy nie wadzą... Tak przynajmniej sądziła.

Re: 8300 5th Ave NE, Fine Impressions Gallery

Nie musiała ale chciała. To w sumie by wystarczyło za odpowiedź, a nie doszukiwałaby się dalszych motywacji - zwyczajnie nie wypadało. Dowiedziała się więcej na ten temat tak czy owak, i zaobserwowała nawet dość rzadki moment, gdy emocje wzięły górę. Chwała Bogu, że te pozytywne. Na moment sprawiło, że i Mould uniósł sie kącik ust, ale atmosfera zagrożenia nie zmalała nawet na moment. Trzeba było uważać i jak najszybciej załatwić to co było potrzebne. Wyłączyła na moment nadwrażliwość, na razie nie będzie to potrzebne. Prawdopodobnie. Może.
Wnętrze było bardzo robocze, industrialne wręcz. Sama pracowała w miejscu które było takim czymś, ale chyba wolała trochę innego rodzaju wnętrza. Tam przynajmniej trochę to było przysłonięte ozdobami i grą świateł, tu pozostawiono wszystko jak było. I to światło było nad wyraz nieprzyjemne dla oka. Tym bardziej ją motywowało by wyjść stąd jak najprędzej.
Właściwie to już na wejściu zaczęła się rozglądać za ewentualnymi drogami ucieczki. Nawet zamknięte okno by się nadało. Zaboli, ale...
-T-tak!-Takie było słowo potwierdzenia z jej strony. Swoja drogą, ten wyłamany zamek wyglądał... Strasznie. A ona sie zastanawiała nad tym, by trochę się wprawić w otwieraniu takowych... Jak widać można inaczej. Ale dość tego tracenia czasu! Bała sie co prawda co zobaczy w tamtym pomieszczeniu, ale gnana poczuciem, że MUSI coś zrobić weszła tam dość szybko i żwawo. Dopiero będąc w środku rozejrzała sie trochę, i... Wiedziała czego szukać. Opis był zresztą dość szczegółowy. Tylko szybko - nie było wiadomo ile miały czasu.
Swoja drogą, dlaczego nie było alarmu?

Re: 8300 5th Ave NE, Fine Impressions Gallery

Odbierała znacznie więcej, a jednocześnie niewiele jej to mówiło. Było na pewno niepokojąco. Było za cicho. A zachowanie primogen nie pocieszało jej. Czy ktoś znowu będzie chciał pokazać w mieście, że jest bezkarny i może robić co tylko chce? A może to tylko zbieg okoliczności? Oby, oby, oby!
Ale nie liczyła na to. To wyglądało aż nazbyt typowo. Niby słowa były uspokajające, ale ona wiedziała aż zbyt dobrze, co takie coś ze sobą niesie. Ona sama nie była pewna, więcej - brała tą możliwość pod uwagę na poważnie. Czy to była wampirza paranoja czy coś więcej - wiedziała też, że często miała ona swoje uzasadnienie w rzeczywistości. Nigdy nie można było się czuć zbyt bezpiecznie. Jeszcze ta pozycja... I inne słowa. W jej głowie odezwał się głos sprzeciwu.
-A-ale...-Nieco płaczliwie chciała okazać swoje oddanie i chęć pomocy, ale też przeszło jej przez myśl - przecież właśnie o to chodzi. Ktoś musiał przekazać wiadomość. Znacznie bardziej przyda się w tej roli, niż jakby miała próbować zdziałać coś takiego. Przerwała, wyraźnie się reflektując-...ależ tak... Rozumiem...-Dało się jednak usłyszeć, że nie była w pełni z tego zadowolona. Mimo to uznawała zdanie przełożonego i jego sens. Może wtedy obie będą miały większe szanse.
Ale drzwi były zamknięte. Do czasu aż brutalna siła skłoniła klamkę do uległości, wraz z najbliższymi okolicami. Decyzja została podjęta, ale zanim to się stało, Michelle dostrzegła coś jeszcze, pochwycając wzrok Elizabeth. Samochód, którego właściciel bardzo nie chciał być zauważony. Był włączony, ale ze zgaszonymi światłami. Były obserwowane.
-To... Musi być Pani osobiście?-Dziwiło ją to. Czemu ona sama, osobiście się tu pofatygowała? Czy to było aż takie istotne i ważne, by to akurat była ona? W tych czasach to było aż zbyt mocno... prowokujące-To znaczy... Przepraszam...
Szepty. Skradanie. Z jednej strony ewidentnie coś było nie tak, i ktoś nie próbował ukrywać pozorów. Może to jednak przypadek? Albo ktoś się tym nie przejmował, był pewien, że wejdą głębiej w to, a jakaś dziwną, sadystyczną radość sprawiało mu obserwowanie ich w takim niepokoju.
Ale weszła za primogen. Intensywnie nasłuchując.

Re: 8300 5th Ave NE, Fine Impressions Gallery

Byłby to świetny pomysł gdyby nie jedno. Wszystko kosztuje. Gdy prosiła o jedno - drugie było oczekiwane w zamian. Co prawda ponoć mogła sięgnąć po pewne zasoby Camarilli - sama księżna jej to powiedziała! - ale bała się, że i tak predzej czy później bedzie musiała zapłacić to z nawiązką. Tak jak tamto. Dalej czekała ba wiadomość, do czego zamierza ja wykorzystać pewien gangrel...
-Oh, oczywiście!-Michelle wykazała całkiem sporo entuzjazmu jak na kogoś sprowadzonego do roli szofera. To jednak brzmiało jak coś przyjemnego. Odległość nie miala takiego znaczenia, oj tam, to tylko paliwo! Jeżeli będzie mogła zobaczyć dobrą grę aktorską... Znaczy, chyba cały czas ją oglądała, sama mówiła, że najlepszą jest ta której nie widać. Coś jak zwykle jednak musiało zmącic jej nastrój.
Zaczęło się robić niepokojąco. Groźnie. Opuszczone miejsce. Cisza. Ciemność. I była z jedną z ważniejszych osob w mieście. W środku wojny z sabatem.
-Czy to może być... coś groźnego?-Nie chciała mówić na głos, ale było wiadomo o co jej chodziło. Pułapka. Zasadzka. Najpierw ostrożnie wysłuchała się w otoczenie, czy ktos do nich idzie albo czy słyszy podejrzane dźwięki. Moc krwi nadwrażliwości poszła w ruch. Następnie, jakby niczego nie usłyszała - przełączyła się na węch. Może ktoś tu był wcześniej...

Re: 8300 5th Ave NE, Fine Impressions Gallery

Ten dualizm miastowy może nie był wyłączną domeną Seattle, ale był tutaj wyraźny. Wcale nie było takie małe, acz w porównaniu z Chicago bladło. Ale może to i lepiej? Nie przepadała w końcu za zbyt dużym zgiełkiem.
Nie tylko ona miała nadzieję, że nikogo innego tu nie było. Elisabeth była na tyle uprzejma, że podzieliła się z nią kawałkiem wiedzy. To, że ghule w starciu ze spokrewnionymi miały bardzo duze problemy to wiedziała, ale że ze śmiertelnikami? I tak jej coś tu zgrzytało nieprzyjemnie.
-Postaram się-Tak skwitowała jej siły, ale chłonęła słowa starszej jak gąbka. Wiedza była ważna. Mogła ratować życia. A skoro o tym mowa ... Może powinna bardziej przyłożyć się do rozwoju Phillipa? By wiedział... konkretnie. Ale to by musiała mu zdradzić prawdę.
Ugh, to nie rozmyślania na teraz, i tak miała pełne ręce roboty! Kiwnęła głową i poszła za primogen. Im szybciej się stąd zabiorą tym lepiej. A chyba też lepiej by była przy niej. To była ważna osoba. Może starsza, ale... W razie czego każde wsparcie się przyda.

Re: 8300 5th Ave NE, Fine Impressions Gallery

Z jakiegoś powodu była troszkę zdziwiona, że nie miała podręcznego lusterka. Jakoś miała takie oczekiwanie. Może stereotypy jej własnego klanu w tym momencie do niej przemawiały. W każdym razie odsunęła się troszeczkę, by ta mogła zobaczyć, ale nie na tyle by stracić cokolwiek z widoczności. I dlaczego to, co ona zrobiła odbierała jako wyraz kontroli? Nie bała się aż tak stracić kontroli nad bestią, albo przynajmniej tego nie okazywała. Michelle borykała się na każdym kroku ze swoją bestią. Ostatnio coraz częściej, o dziwo. Robiła tyle rzeczy by nikogo nie skrzywdzić, by ograniczyć szkody które robi, być choćby namiastką porządnego człowieka, a cały czas czuła na swoim karku ten oddech.
Kiwnęła głową. Sabat, prawie na pewno. Tylko coś Michelle się nie zgadzało, i to od samego początku.
-Tylko jak dali radę ghulom? Musiało być ich tam albo dużo, albo ktoś im pomógł... Ale kto...-Mogła chwilę poświęcić na takie rozważania. Trasa rzeczywiście nie była trudna, należało dalej uważać, ale nawigacja szła jej dość dobrze. Czuła się bardzo umiarkowanie prawie pewnie-W wolnej chwili, jeśli... Uzna to Pani za stosowne... Mogę tam popytać
Kolejna propozycja z jej strony. Rzeczywiście chciała pomóc, dowiedzieć się wszystkiego co się tylko dało, przydać się - by było bezpieczniej, a przynajmniej stabilniej na ulicach. By osoby pod jej opieką nie musiały aż tak bardzo bać się nocy, i dalej żyć w nieświadomości. By nigdy nie musiała użyć tego, czego się przez ostatnie miesiąca nauczyła.
-...ponoć robi to, kiedy ma ochotę, ale... nie jest aktywny. Ta postawa... I... ogół... Zastanawia mnie co musiał przeżyć, by teraz być w takim stanie...-Chwila szczerego współczucia dla nieznajomego spokrewnionego. Coś musiało się kiedyś w jego życiu albo nieżyciu stać, że teraz wszystko stało mu się obojętne. To nie dzieje się ot tak, bo ktoś ma taki kaprys. Chciałaby... By nie był taki ponury, ale też jeżeli taki podjął wybór...
-Mam nadzieję, że tak właśnie... Momencik...-Nim Michelle sprecyzowała o co jej chodzi, w pełni skupiła się na drodze. Ciężki kawałek, dużo się działo i było jeszcze więcej bodźców. Na szczęście w końcu to minęło i znalazły się w mniej uczęszczanym miejscu.
-...Miałam na myśli... Mam nadzieję... Felicity ponoć zna właściciela... Um... Martwię się o ten klub... Nie było co prawda ostatnio ataków, ale...-Albinoska zerknęła na wsteczne lusterko na primogen. Akurat się zbliżały do pasażu, wiec trwało to tylko chwilkę. Za dużo ryzykuje, do licha... Prowadziła, ale auto a nie towarzyską pogawędkę przy herbacie!
Ale dalej wszysto przebiegało sprawnie. Miejsca do zaparkowania było aż nadto. Wybrała sobie jakieś takie... W miarę proste potem do wyjechania, takie było jej kryterium.
-...Mam iść z Panią?-Szczerze powiedziawszy dało się wyczuć w jej głosie, że chyba to wolała. Wszędzie było ciemno, i chyba we dwójkę będą bezpieczniejsze. Ale to zależało od tego jak bardzo prywatną sprawę miała ona w tym miejscu.

Re: 8300 5th Ave NE, Fine Impressions Gallery

Z viewtopic.php?f=190&t=382

Normalnie Michelle unikałaby kontaktu wzrokowego, ale ta niewielka plamka na brodzie, której pochodzenie dla niej było absolutnie oczywiste budziła w niej przeróżne, i sprzeczne uczucia. Dalej ktoś inny mógłby to wziąć za pieprzyk, albo też... Za cokolwiek innego, ale inne opcje były co najmniej niepokojące. Na pewno nie pomyślał by o prawdzie. Ale w tym budziła się jeszcze jej natura drapieżnika, samotnego. Terytorialnego. Drażniło ja to, pomimo upychanja tego uczucia rękami i nogami w jakies ciemne zakamarki jej osobowości. Ale nic nie mówiła dopóki nie wsiadły do auta. Wysłuchała gdzie miała się kierować... Nigdy tam nie była, ale chyba udałoby jej się trafić. Musiała!
Za to mogłaby nie podskakiwać na siedzeniu gdy dzieją się takie rzeczy, acz nie można było odmówić im gwałtowności. Mocno też zdziwiło ją to kto był sprawcą incydentu, i mimowolnie pomyślała o Samuelu. Acz nawet on nie zrobiłby tego w taki sposób. Właściwie to... Chyba nie. Patrzyła tylko na rozzłoszczoną, ale też usatysfakcjonowana twarz. I kły. Boże, jak to dobrze, że tylko tyle sie stało! Najlepiej jakby w ogóle takie zdarzenia nie miały miejsca, ale... Inne obyczaje? Elisabeth określiła to trochę inaczej... Zanim pokierowała ją trochę dokładniej. Była wdzięczna. Bez słowa kiwnęła głową i ruszyła... Tylko jak zwrócić uwagę... Może...
-...Ma Pani coś na brodzie-W sumie genialne. Dała sobie chwilę czasu na podsumowanie zdarzeń tej nocy. Wbrew pozorom trochę tego było.
-Było jakieś zajście w małym barze Fuse Box. Piątka ghuli trafiła do szpitala, zrozumiałam, że rozpętała sie burda i... nie wtajemniczeni wygrali. Może mieli pomoc, Felicity nie wiedziała. Ten... ponury czasem doradza Alexandrowi. Młody jest z LA. Próbowałam im... Zasugerować, że Moore tez jest otwartym miejscem, ale... Chyba nie było zainteresowania... Za to jutro może Felicity i Raul przyjdą do Shadowland... Mam wtedy występ...-Skupienie na twarzy było widoczne. Raz, że były na drodze, dwa - usiłowała sobie przypomnieć czy o czymś nie zapomniała.

Re: The Angry Beaver Pub, sala główna

Dość powiedzieć, że było widać z drugiego końca pubu, że nie chciała mieć nic wspólnego z tą sytuacją i chciała tylko jak najszybciej przejść na drugą stronę świata zanim zostanie w cokolwiek wplątana. Nawet nie patrzyła co sie dzieje, miała wystarczająco czuły słuch by doskonale wiedzieć jak przebiega sytuacja. Skrzywiła się. Uszy jej więdły, a serduszko bolało.
Dotarła do primogen. Bliska pozycja ramion i dłoni mówiła więcej niz cokolwiek innego, ale zdobyła się na uśmiech.
-Było... specyficznie... ciekawie... ale... Chyba dobrze?-Krótkie spojrzenie było krępującą koniecznością podczas gdy zmagała się z kluczykami do auta. Wyłączyła alarm, otworzyła drzwi z obu stron. Kontynuowała rozmowę dopiero po tym jak wsiadły.
-Opowiem po drodze. Gdzie teraz jechać? Czy wracamy?-Może to przez ten moment zbierania myśli przed "zdaniem raportu", ale brzmiała dość spokojnie, tak samo jak po chwili dodała-Znaczy, to nie jest dla mnie problem, jestem do Pani dyspozycji
Potem się będzie przejmować co i jak powiedziała, na razie była słodko nieświadoma.

Re: The Angry Beaver Pub, sala główna

Naprawdę Felicity wiedziała co robi. Wymieniły się gestami - ona mrugnięciem oka, a Michelle wyrazem ulgi na twarzy. Wszystko grało jak trzeba. Nie trzeba było się aż tak bardzo martwić na zapas. Aż tak bardzo. Może tylko tym, czy primogen uzna jej informacje i postępy za wystarczające. W sumie dowiedziała się tylko jednej... Może dwóch rzeczy o których już mogła wiedzieć. Plus chyba zrobiła dobre wrażenie. I będzie gościła przynajmniej jednego anarchistę jutro u "siebie" w klubie. Długo z drugiej strony nie rozmawiały, ale wystarczająco, by... No, ktoś bardziej wprawiony wyciągnął coś. Czy to wystarczy...
...Swoją drogą, czy ona tylko i wyłącznie robiła tu dobre wrażenie, czy też szukała informacji? Coś komuś zapisała - trudno powiedzieć, czy jako wyraz kurtuazji czy rzeczywiście miało to jakiś cel - i skierowała się do wyjścia. Jeszcze jedno spojrzenie. Naprawdę musiała już iść!
Raul już będzie mógł przestudiować, popytać, i zaplanować podróż jak tylko będzie chciał. Na pewno tutaj było więcej osób które znało się na mieście i tłumaczeniu znacznie lepiej od niej, ale chwileczkę dosłownie posiedziała. Uśmiechnęła się troszeczkę gdy znowu została zapewniona, że mogła tu przyjść. Jak każdy. Jak się o tym pomyśli to brzmiało to dość wymijająco, tak samo jak wtedy. Ale wszystko rozbijało się o te drobne gesty, a teraz nie miała na to czasu.
Ale dalej kierowała rozmową z Raulem. Dalej jej się to o dziwo udawało. Bardziej to czuła niż widziała, ale reagował w sposób taki, jaki chciała. Odzyskał trochę pewności siebie, poczuł, że mógł przejąć pałeczkę. Ale dopiero na koniec rozmowy, dając mu nadzieję, że to było tylko jednorazowe, i następnym razem będzie lepiej. Ale do tego następnego razu musiało dojść... Właśnie. Przez to wydawało jej się, że jednak go zobaczy którejś nocy w Shadowland.
Kiwnęła powoli głową na słowo "Harbor". Powinien wiedzieć, musiał - to było naprawdę głośne to, co się teraz tu działo. To była przecież jedna z pierwszych rzeczy które usłyszała od księcia. Nie chciała mieć go na sumieniu, tak bardzo... Poza tym był tak młody, jeszcze mimo wszystko tyle przed nim... Ech, myślała tak, jakby była nie wiadomo jak starsza, a może generalnie była młodsza!
-P-pewnie!-Zabrzmiało to nawet entuzjastycznie. Troszkę się jednak pogubiła bo nie wiedziała, w jaki sposób się pożegnać. W końcu mrugnęła i powiedziała głośniej-To do zobaczenia!
Wszystko wyglądało, jakby jednak mu się udało dostać jej numer. Szybko mu poszło. Jeszcze skinęła głową do Felicity i udała się za swoją primogen. Może nie biegła, ale jednak dość sprawnie próbowała ją dogonić. O wszystkim opowie jej w aucie, a najlepiej w trakcie drogi, jak już się trochę oddalą. Ściany mają uszy. I zęby.

Re: The Angry Beaver Pub, sala główna

Zdecydowanie tak wyglądała. Na pewno zachowywała, a nawet to co się działo w jej głowie to odzwierciedlało, aczkolwiek nie do końca. Cały czas w środku działa się w niej walka. Chciała się zmienić, najchętniej byłaby kimś zupełnie innym, i od czasu spokrewnienia to uczucie nabierało coraz bardziej na sile. Za każdym razem kiedy dopuszczała się nowych grzechów i musiała wybierać mniejsze zło, które i tak zmieniało życia wszystkich wokół. Manipulowano nią, i jej również się to zdarzało. Otaczała ją atmosfera paranoi, i jakby te słowa i myśli przemykały się przez jej uszy do jej jaźni...
Tak jak teraz. Ale ostatecznie chyba wyszła na tym pozytywnie. Musiała tym odpowiednio pokierować, by nie wynikły z tego jakieś nieprzyjemności dla kogoś. Ale chyba nie będzie tak źle. Chyba się w miarę wywiązała... Chyba. Wszystko chyba. Ale miała dwie wieści. Ta bijatyka w pubie i ten młodzieniec. Spokrewniony z Los Angeles - i to taki młody. Przypadek taki jak ona, ale może... Może zostanie uznane to za ciekawe? No i jeszcze parę osób przyjdzie do Shadowland. To też chyba zostanie uznane za dobrą wróżbę, jeśli dobrze to przedstawi...
Zapowiedź ucieszyła Michelle. Trochę się obawiała paru rzeczy - zupełnie niewinnie, ot, jak zostanie odebrana ona i lokal - ale oczy lekko się świeciły. Wyciągnęła z torby notesik i zapisała adres na kompletnie pustej kartce. "4458 California Ave SW - przy skrzyżowaniu z Oregon Street". Wyrwała ją i podała Raulowi. Miała całkiem ładne pismo, acz pośpiech był wyraźnie widoczny.
-South West... W sumie blisko West Seattle Junction, stąd to będzie... Cały czas na południe... Potem, um... Najszybciej byłoby West Seattle Bridge, ale ta okolica, um Harbor... Sam pewnie wiesz... Ale inaczej to trochę bardziej... Jak coś to zapytaj jeszcze Felicity, albo może nawet się z nią zabierz?-Wyraźnie się przejęła w momencie gdy pojawiła się ta nazwa. Siedziba Sabatu, obecnie oblegana przez połączone siły Anarchistów i Camarilli. Nawet nie wiedziała, czy do końca bezpiecznym będzie przejeżdżanie obok, ale jak przez most to chyba... Może tak? Lepiej chyba będzie jak pojedzie z nią. A może przesadzała?
Troska. Tak, to było to. Nie chciała, by przypadkiem coś mu się stało, a już na pewno nie przez nią! A co do dziania się... poczuła na sobie spojrzenie... Zerknęła w tamtym kierunku, i akurat złapała wzrok swojej primogen. Chyba... Tak, to był wystarczający znak, nie potrzebowała wiele więcej!
-Chyba... Powinnam już iść...-Michelle dopiła płyn ze szklanki. Wolała wiele nie zostawiać przypadkowi, na wszelki wypadek też położyła ją trochę bliżej barku, by Felicity mogła ją szybko zauważyć i przejąć. Popatrzyła na Raula przepraszająco-Ale... Chyba nie będzie problemu jak tu jeszcze przyjadę? Um... Opowiedziałbyś mi wtedy o LA? Nigdy tam nie byłam... Nie znam tamtejszych...-Michelle mogła jeszcze chwilę poczekać, ale nie za długo. Nie zamierzała się zrywać jak wariatka, ale no... Na pewno wysłucha, co ma do powiedzenia.

Re: The Angry Beaver Pub, sala główna

W trakcie przedstawiania załogi Shadowland Michelle przyglądała się z nadzwyczajną uwagą na Felicity. Może była ciekawa jak zareaguje na takie wieści? Może też tak się wczuła w to co mówiła, że na moment całkowicie ja to pochłonęło. Mogło tak być, tylko one dwie, nawet jeśli z oczywistych przyczyn ta nie mogła jej odpowiedzieć. Była w tym momencie zajęta, ale jednak puściła oczko. Było gwarnie. Była jednak dalej w stanie wyłapywać co istotniejsze rzeczy, zwłaszcza jak się na nich skupiła.
Nie trwało to zbyt długo. Wróciła do rzeczywistości przez usłyszenie znajomego głosu. Raul. Chyba nie zwrócił uwagi na jej krótki stan... Odosobnienia? Oby! Poświęciła mu za to w tym momencie pełnię swojej uwagi, nawet obracając się w jego kierunku. Lekko się uśmiechnęła słysząc jego komentarz. Drugi... W sumie tez był trochę zabawny. Fakt, opisała to w taki sposób, że większość by to pewnie tak odebrała, jej! Musiała to jakoś skorygować!
-Aktorstwo to... sztuka udawania kogoś innego, tak to ujmę. Jeśli po kimś nie widać, że jest aktorem...-Uśmiechnęła się szerzej. Jak to szybko zaczynała otwierać się, zwłaszcza jak... Znowu to poczuła. Wypracowywała przewagę, i to nie na swoim terytorium. Przez okazanie słabości - pozornie, bo to nie była wcale jakaś ważna sprawa - udało się uchwycić znacznie poważniejsze uchybienie w jego własnej masce. Zagubił się. Nie spodziewał się tego pytania, tak otwartego, ale zupełnie nie związanego z obecnym tematem. Może też samo to, w jaki sposób Michelle wyglądała... Mogła nie wyglądać na osobę, której wypada tłumaczyć takie rzeczy. Można by powiedzieć "szkoda, że wcześniej o tym nie pomyślał!"
Problem w tym, że pewnie Michelle o tym tak nie myślała, albo też nie chciała myśleć. Fakt, coś w środku podpowiedziało jej, że teraz górowała nad młodzieńcem, ale dusiła to jak tylko mogła. Nie była lepsza. Była taka sama. Raz on, raz ona. Zdarza się, normalna sprawa. Uspokój się, i przestań się tak głupio szczerzyć!
Kolejne odruchy. Wciągnęła powietrze przez niewielka szczelinę która utworzyła się między jej wargami. Przez gwar nie było słychać świstu, ale ona czuła go wystarczająco dobrze. Opuściła trochę głowę, ale lekki uśmiech dalej gościł na jej ustach.
-Coś niezbyt miłego... Tak?-To było oczywiste, w sumie już od samego początku, ale czemu miałaby mieć mu to za złe? Podniosła głowę. Młody, jak ona. Wiele rzeczy nie wiedział. Jak ona. Chociaż mogły być to zupełnie inne rzeczy. Pojawił się tylko problem... Jak ona miała dalej to pociągnąć? Uśmiech utrzymała, ale nabierał on coraz większego zakłopotania, podobnie jak ogólna postawa Raula. Stało sobie takich dwóch neonatów i nie wiedziało, co ze sobą zrobić, co na swój sposób mogło być urocze dla osób postronnych. Pomachała bezwiednie dłonią-...Nie szkodzi, zdarza się! Zresztą, jakie to ma znaczenie, właściwie żadne!-Próba ratowania sytuacji, realizowana albo z mistrzowską gra aktorską, albo lekka paniką. Sama nie wiedziała co w tym momencie chciała osiągnąć, ale chyba zmiana tematu była całkiem dobrym pomysłem.
-Tak wracając do Shadowland to... Nie, nie do końca. Znaczy, zdarzają się takie osoby ale dużo osób ubiera się... Bez takich naleciałości. Dość standardowo. Różnie. I nie, nie ma takich... Ozdób. Jest trochę gry świateł, ciemni i czerni, ale... Stonowanie. Bez kiczu, słowo!-Aż dłoń którą przed chwila machała poleciała troszkę do góry z wystrzelonym kciukiem w tym samym kierunku, ale trwało to tylko moment. Zwróciła na to uwagę przez wymowne pół sekundy, i dłoń położyła się od razu na jej udzie. Nabierała nerwowości, ale z drugiej strony - otwierała się. I tego się obawiała. Pewna niezręczność narastała.
-Nie wiem, czy by Ci się spodobało, ale jakbyś miał wolny wieczór to... Nie zaszkodzi chyba chociaż zobaczyć? Debbie ma świetny głos, Sean gra dobrze na gitarze, ja... Wolę się nie oceniać, to niezdrowe-Przekrzywiona głowa była jasna oznaką bezradności w tej kwestii. Nie umiała się zdrowo ocenić. Nawet więc nie próbowała, dla swojego zdrowia psychicznego-Nie jest aż tak... super swobodnie jak tu, ale można pogadać z ludźmi i jest przyjaźnie. Mi się tam dobrze pracuje-I tak też zwieńczyła tą naprawdę długą wypowiedź. Uspokoiła się trochę, z całych sił skupiając się na tych paru ostatnich słowach które powiedziała. Może nabierze tak nieco pewności siebie. Może się uda!

Re: The Angry Beaver Pub, sala główna

Wróciła. Dla osób postronnych wyglądało to tak, jakby... No, wiadomo co zaszło. Trochę dziwnym mogło się wydawać jej wyjście bez osoby którą zaciągnęła... wiadomo gdzie, ale to też dało się wytłumaczyć. Ba, bywały takie osoby, kobiety... Może jeszcze został z tyłu, uniesiony całym aktem? To akurat się zgadzało. Prawie na pewno, o ile... Nie, na pewno by czegoś takiego nie zrobiła. Jest starsza, na pewno lepiej się kontroluje niż ona. Nic mu na pewno nie zrobiła... Nic, z czego by się nie wykurował... Nie widziała też cienia czegokolwiek niepokojącego. No i tak szybko zaczęła rozmowę. To chyba nie była kolejna gra? Była w tym świetna, ale...
Z tego zafrasowania wyrwał ją entuzjazm barmanki. To było dziwne, usłyszeć coś takiego, i ponownie poczuła niepokój. Cieszyła się bo to było znajome miejsce, może nawet bliskie jej sercu, czy też może z tego, że udało jej się wyciągnąć ważną informację dającej jej przewagę? Jednak te niewiele z perspektywy wieków nocy trochę zainfekowało jej umysł. Ale martwiła się nie ze swojego powodu... Zresztą, od razu przypomniała sobie o innej sprawie.
-To widzę, że wiele się nie zmieniło, no, jest jeszcze Debbie...... Znaczy Gibson nie jest aż taki, ale trzyma porządek... sam jest w porządku!-Dziewczę wyszczerzyło się troszkę bardziej. Muskanie zębów językiem weszło jej już w nawyk, więc błyszczały one bielą. Była dalej wyraźnie nieswoja, ale było coraz lepiej i lepiej, rozkręcała się. I nawet ten młodzik jej tak nie płoszył, acz pytania miał dość kłopotliwe. Zwłaszcza, że pojawiła się Primogen Page.
-Uhum... Jakby to... Nie jest tak jak tutaj, tam są bardziej klimaty gotyckie, ale też nie jest sztywno. Może nie tak luźno jak tu... Ale to co mówiłam, dla każdego coś innego. Ja powoli sprawdzam różne miejsca... Bo no, zanim okrzepnę w jednym... Ale już trochę zwiedziłam-Była naprawdę bardzo młoda. Albo też ktoś mógł wywnioskować, że również nie była z Seattle, w końcu taka osoba jak ona dość mocno rzucała się w oczy. Ale na razie nie pomyślała o tym. Musiała jakoś wybrnąć z innego pytania. Przynajmniej Felicity się odsunęła, ale to nic nie znaczyło. Dalej mógł jej przekazać informacje, więc musiała być dość wylewna, ale nie przesadzić.
-Chodzi Ci o Elizabeth? Um, tak, znam... na tyle, na ile można znać... kogoś takiego-Przysunęła się troszkę bardziej konspiracyjnie w stronę Raula, niemal mówiąc mu coś na ucho-To aktorka. Znaczy, bardziej teatralna, ale naprawdę dobra-Michelle nigdy nie widziała jej gry, ale wystarczyło popatrzeć na to jak się zachowuje. Nawet ona, mająca wprawę poprzez obserwację innych miała problemy by ją rozszyfrować. Odsunęła się w każdym razie, nawet zadowolona z tego jak wybrnęła z sytuacji.
-Oh, jakbym zapomniała... Występ będę miała jutro... Um... Może się mylę... Ale domyślam się co myślisz-Michelle trzymała szklankę przy barze w obu otwartych dłoniach, ale patrzyła się niemal przepraszająco-"Skrzypce, to musi być straszne nudziarstwo!" Fakt, tak się to kojarzy, ale ja staram się grać bardziej współcześnie... I fascynuje mnie ich połączenie z muzyką ciężką. Jakby nie patrzeć, wiele tonów z muzyki klasycznej znajduje swoje odpowiedniki w metalu. Fakt, teraz gram głównie z gitarą akustyczną i wokalem, więc gramy zazwyczaj bardziej "miękko", ale Sean umie też na elektrycznej i czasem na niej zagra... Um, nie zanudzam?-Jak zwykle, nie do poznania gdy mówiła do muzyce, popatrzyła zmartwiona na swojego rozmówcę. Zerknęła też na Felicity. Jak wspomniała o Shadowland to w sumie...
-...W sumie... Raul, tak?-Upewniła się, ale z grzeczności. Dobrze pamiętała jak miał na imię, Wyglądała jakby zastanawiała się jak coś ująć, ale... Po prostu znowu zrezygnowała z zadawania pytania. Musiała jednak coś innego wyartykułować. Przebłysk przyszedł szybko i nagle-...Um... Co to znaczy "puta"?-Genialne. Na swój sposób, rzecz jasna. Z takimi pytaniami lepiej było się kierować do Felicity. On był za młody. Pewnie nie będzie wiedział.
No ona nie miała pojęcia co to znaczyło. Dlatego zadała to pytanie z taką niewinnością i nieświadomością, że pewnie wielu poczułoby się dość głupio. Ale czy Raul miał w sobie tyle anarchistycznej ikry, by zignorować tą niemal nieskaloną aurę?

Re: The Angry Beaver Pub, sala główna

To co działo się na ekranie telewizora przestało mieć znaczenie. Michelle w końcu zaangażowała się w rozmowę, może też dlatego, że powoli zaczynała dotykać jej najbardziej komfortowego tematu. Za to wyraźnie skonfundowała Felicity. Dlaczego? Czy naprawdę tak było trudno teraz zinterpretować co zostało powiedziane? Niczego nie ukrywała!. A może chodziło jeszcze o coś innego? Może tamta próbowała wyciągnąć z tego wszystko co się dało?
Tak czy owak biedna, młoda wampirzyca w końcu zauważyła to zamyślenie, i wydawała się w pierwszym momencie przejęta tym taksowaniem. Jakby nie patrzeć - była lustrowana, była rozpracowywana na czynniki pierwsze. Sama się zaczęła przyglądać zmartwiona, ale nic nie mówiła. Powiedziała chyba wystarczająco dużo na ten moment. I wyszła dużo poza swoją strefę komfortu.
Sama potem sobie się dziwiła, że zagadnęła do tego drugiego spokrewnionego. Ten też... W sumie nie zareagował tak źle. Może nie idealnie, ale jak na to co wcześniej sobą reprezentował to całkiem nieźle. I o dziwo wykazał pewną dozę szacunku do wyraźnie starszej od siebie, i dopiero gdy zostało udzielone mu nieme pozwolenie rozgadał się. I to jak! Kto by pomyślał - anarchiści również mieli swoją hierarchię. W Camarilli było w sumie podobnie, więc... Tak naprawdę gdzie tutaj leżały różnice? Wszystko opierało się na statusie, szacunku, oraz nieoficjalnej władzy. Jednak Michelle nie rozumiała, ale przez to otwarte podejście naprawdę coraz mocniej pragnęła to zgłębić. Może nie jakoś szczególnie mocno, ale na tyle by, no właśnie - zrozumieć.
Była uprzejma. Nie przerywała, za to chłonęła informacje jak gąbka, nawet jeśli miały być przydatne tylko i wyłącznie dla niej - a trochę ich było. Ten młodzik był z LA! To były trochę inne okolice niż jej własne, ale było coś w tym... łączącego, że nie była jedyną przybłędą z zupełnie innego miejsca! Był to jakiś punkt łączący, ale nie chciała się z tym zdradzać - już poprzednie pytania ją mocno na to narażały. Co się stanie, jeśli zdradzi te informacje na temat siebie? Dla Camarilli chyba nie oznaczało to zbyt wiele, ale dla niej samej... Niby był sojusz, ale dalej...
I kto to była ta cała Damsel?
Zaśmiała się sucho. To nie był jej rodzaj humoru, ale nie chciała być niegrzeczna. Potem zdała sobie sprawę, że chyba nikogo tutaj nie obchodzą takie rzeczy, ale też nie mogła... O tak wyjść z siebie. To było wbrew niej samej, nawet w komfortowych sytuacjach przecież była inna niż to miejsce. Ale doceniała to. Była w tym wszystkim pewna szczerość, ale skąd miała pewność, że to wszystko to nie była zasłona dymna? Miała w końcu uważać na anarchistów, bo mogli ją wykorzystać... A primogen mogła mimo wszystko słuchać. To w końcu primogen...
-Z LA... Cieszę się, że, uh, dobrze się tu czujesz... Ja myślę, że jak ze wszystkim trzeba zrównoważyć jedno i drugie... Ale jeżeli Twoje podejście dla Ciebie działa to pewnie!-Michelle uniosła dłonie, pokazując, że nie miała nic złego na myśli. Przeszła potem spojrzeniem do Felicity. To było... trudne i ryzykowne, ale... był przecież sojusz z Anarchistami, więc...
-...Gram na skrzypcach, w zespole... w Shadowland. Gramy tylko wieczorami, więc... Nie ma problemu. Jestem wtedy wolna-Wolna. Od klątwy, od promieni śmiercionośnego słońca... Albo od pracy, ot co. Ale była zainteresowana, czy wywoła to jakąś reakcję. Zdawała się być tym żywo zainteresowana, a pytanie było - czy z przyczyn prozaicznych, czy jakiś których nie była w stanie pojąć na pierwszy rzut oka.

Re: The Angry Beaver Pub, sala główna

W telewizji dalej królowała koszykówka, ale teraz z innego kanału. Sport nie był rzeczą którą Michelle by się specjalnie interesowała, ale jak zwykle, i można by to powtarzać jak mantrę - nie oceniała. Ona miała jeszcze dziwniejsze zainteresowania i sposoby zarabiania na życie, a Ci się przynajmniej rozwijali... Ona od jakiegoś czasu czuła pewną stagnację w tym co robi... Jakby jej trochę czegoś brakowało, pomimo tych wszystkich możliwości które przed sobą miała. Czy więcej zyskała czy też straciła? W zależności od nastroju... Wyglądało to diametralnie różnie.
Ale to co powiedziała zostało podchwycone. I została nazwana sztywniakiem, przynajmniej pośrednio, ale była pewna, iż akurat nie miała tego na myśli konkretnie względem niej, więc specjalnie się tym nie przejęła. Ale Bloodbath? Czemu nazwała tamtejszych bywalców takim określeniem? Był prowadzony przez Ventrue, więc spodziewała się raczej czegoś innego. Słyszała, że to dawna rzeźnia, ale też założyła, że to po prostu przebudowany budynek a nie... No, to by kompletnie do siebie nie pasowało. Wyglądała na zdezorientowaną, fakt. Ale została przejrzana po raz kolejny. Bo rzeczywiście, o ile słyszała o tym miejscu, to nigdy tam nie była. Bała się, nowe miejsce, inni spokrewnieni. I nie wiedziała co przerażało ją bardziej - przebiegłość i dwulicowość podszyta uprzejmością, czy też otwarta agresja i niechęć.
I tak chwilkę musiała poczekać, aż inni klienci zostali obsłużeni. Ona sama jedynie umoczyła wargi w drinku. Nawet nie piła. Zacisnęła zęby i zganiła się w środku za takie odczucia. Była pełna. Nie powinna chcieć tego pić.
-...Cóż... Zależy co ma się przez to na myśli... Ja... Raczej nie wchodzę tak bardzo... Za krótko tu jestem... Ja tylko gram... I czasem posłucham-Jakie urocze podsumowanie, potencjalnie pełne dwuznaczności, a tak naprawdę - otwarcie powiedziała o całkiem wielu rzeczach. Chociaż w takiej interpretacji nie pomagał fakt, że się przyglądała powierzchni płynu, który niewzburzony zalegał w naczyniu.
Ktoś znalazł się tuż obok niej. Poznawała kątem oka po ubraniu. Dziwne, że od razu do niej nie podbił, ale może chciał wyglądać bardziej... Pewny siebie? Kul? Bóg jeden wie, co mu chodziło po głowie. I on sam. Ale dalej prowokował do tego, by zwrócić na niego uwagę. Tak bardzo tego pragnął? Może to dostać, ale...
Michelle upiła całkiem spory łyk. Spodziewała się tego co poczucie, ale to chwilowe uczucie było jej teraz potrzebne. Po prostu potrzebowała poczuć siłę. Nie działać pod jej wpływem, ale wiedzieć, że nie była też pierwszą-lepszą dziewczyną. Nie była ani lepsza ani gorsza. Ale z drugiej strony - jeżeli faktycznie czegoś chciał, to powinien w odpowiedni sposób się do niej odezwać. Ale z drugiej strony... Zaczęła mówić troszeczkę głośniej.
-Ale fakt. Nigdy tam nie byłam. Ale słyszałam o tym miejscu... Akurat jestem taka, że, um... Trochę mi czasu zajmuje, zanim wybiorę się w nowe miejsce. Nowi ludzie, klimat... muzyka. Co nieznane przeraża najbardziej. Ale można też sporo stracić nie poszerzając horyzontów. Trzeba... zachować rozsądek. Ale też czasem... zaryzykować...-Michelle popatrzyła na spokrewnionego, który nazywa się Raul. Znowu się do niego uśmiechnęła, acz słabiej i troszkę mniej pewnie niż przed paroma chwilami. Ale sam fakt, że się na to zdecydowała.
-A Ty co o tym myślisz?-Zwróciła się do niego bezpośrednio. Włączenie go do rozmowy było pewnego rodzaju ulegnięciem jego grze, ale pokierowała ją na swoich warunkach. Mógł zachować się przyzwoicie, a mógł zacząć się wygłupiać, albo udawać, że w ogóle nie słuchał. W każdym wypadku ona wyjdzie na tym lepiej.[/b]

Re: The Angry Beaver Pub, sala główna

Wiła się jak piskorz, i tylko jedna osoba wiedziała co tak naprawdę siedziało za tą niepokojąco uśmiechniętą twarzą. Może i ten uśmiech był słodki, ale coś tu jej nie pasowało. Może to ogólne odczucie, dlatego bo była krwiopijcą. Taką samą jak ona, ale jednak inną. Dało się jednak w tym wszystkim porozmawiać. Jak na to jak w najgorszym wypadku wyobrażała sobie anarchistów... Było znacznie lepiej niz myślała. Acz posmutniała trochę bardziej.
-Mam nadzieję... Że nie będzie tak źle... Ona nie jest taka zła...-Moze rozmowa toczyłaby się w tym kierunku dalej, ale jak cos pierdyknęło przy drzwiach wejściowych, tak Michelle się natychmiast obróciła w tamtym kierunku. Była całkiem czujna, zwłaszcza jak została sama z tym wszystkim. Mimo wszystko, dalej była na zwiadzie. Już co prawda miała pewną ciekawą informację, ale noc jeszcze trochę miała potrwać. To dobrze, bo chyba zaczynało się robić... Ciekawie. Może to było najlepsze słowo. Przeczuwała... Coś.
Młody spokrewniony który był pierwszą osobą, którą tu zobaczyła. Krótka wymiana... Trudno to nazwać wymianą, ale chłopak ewidentnie się popisywał. Nie imponowało to jednak Michelle, a co dopiero innym. Ale może to ona była tą dziwną, bo przynajmniej część sali to rozbawiło. Patrzyła się na tą scenę przez moment, ale chyba wolała nie nawiązywać kontaktu wzrokowego. Jej tu było wcale nienajgorzej. Zwłaszcza, że tak naprawdę nie słyszała czegokolwiek, co byłoby jakimś kłamstwem albo manipulacją. Mogły się jedynie nie zgadzać ale... No właśnie.
-Chyba rozumiem... Znaczy się... Są tam też podobni do mnie... Znaczy, też młodzi, też... Bez tej otoczki. Um... Ale tak... To są różne miejsca. I... Może dobrze, że takie są. Mnie... Mnie to nawet cieszy. Każdy coś znajdzie... Um...-W końcu jednak Michelle musiała stawić czoła nadchodzącej rzeczywistości. Dosłownie. Poczuła na sobie czyjeś spojrzenie, i jej obawy sie potwierdziły gdy obróciła głowę w odpowiednim kierunku. Zaczęła sie szybko zastanawiać jak zareagować, i czy w ogóle. I tak podejdzie, to było prawie pewne.
Nie była wcale od niego lepsza. I naprawdę chciała wierzyć, że nie była gorsza. Ale jakoś to jego zachowanie nawet u niej wywoływało niewiele obaw czy nieśmiałości. Był jak młody kogut. Mogło z niego coś wyrosnąć, ale na razie stroszył głównie pióra. Dlatego się uśmiechnęła do niego, leciutko, zajmując dłonie szklanką z drinkiem. Niech podejdzie... a-a co tam! Kill them with kindness!
Tylko tak w przenośni. Wiadomo.

Wyszukiwanie zaawansowane

cron