Wróciła. Dla osób postronnych wyglądało to tak, jakby... No, wiadomo co zaszło. Trochę dziwnym mogło się wydawać jej wyjście bez osoby którą zaciągnęła... wiadomo gdzie, ale to też dało się wytłumaczyć. Ba, bywały takie osoby, kobiety... Może jeszcze został z tyłu, uniesiony całym aktem? To akurat się zgadzało. Prawie na pewno, o ile... Nie, na pewno by czegoś takiego nie zrobiła. Jest starsza, na pewno lepiej się kontroluje niż ona. Nic mu na pewno nie zrobiła... Nic, z czego by się nie wykurował... Nie widziała też cienia czegokolwiek niepokojącego. No i tak szybko zaczęła rozmowę. To chyba nie była kolejna gra? Była w tym świetna, ale...
Z tego zafrasowania wyrwał ją entuzjazm barmanki. To było dziwne, usłyszeć coś takiego, i ponownie poczuła niepokój. Cieszyła się bo to było znajome miejsce, może nawet bliskie jej sercu, czy też może z tego, że udało jej się wyciągnąć ważną informację dającej jej przewagę? Jednak te niewiele z perspektywy wieków nocy trochę zainfekowało jej umysł. Ale martwiła się nie ze swojego powodu... Zresztą, od razu przypomniała sobie o innej sprawie.
-To widzę, że wiele się nie zmieniło, no, jest jeszcze Debbie...... Znaczy Gibson nie jest aż taki, ale trzyma porządek... sam jest w porządku!-Dziewczę wyszczerzyło się troszkę bardziej. Muskanie zębów językiem weszło jej już w nawyk, więc błyszczały one bielą. Była dalej wyraźnie nieswoja, ale było coraz lepiej i lepiej, rozkręcała się. I nawet ten młodzik jej tak nie płoszył, acz pytania miał dość kłopotliwe. Zwłaszcza, że pojawiła się Primogen Page.
-Uhum... Jakby to... Nie jest tak jak tutaj, tam są bardziej klimaty gotyckie, ale też nie jest sztywno. Może nie tak luźno jak tu... Ale to co mówiłam, dla każdego coś innego. Ja powoli sprawdzam różne miejsca... Bo no, zanim okrzepnę w jednym... Ale już trochę zwiedziłam-Była naprawdę bardzo młoda. Albo też ktoś mógł wywnioskować, że również nie była z Seattle, w końcu taka osoba jak ona dość mocno rzucała się w oczy. Ale na razie nie pomyślała o tym. Musiała jakoś wybrnąć z innego pytania. Przynajmniej Felicity się odsunęła, ale to nic nie znaczyło. Dalej mógł jej przekazać informacje, więc musiała być dość wylewna, ale nie przesadzić.
-Chodzi Ci o Elizabeth? Um, tak, znam... na tyle, na ile można znać... kogoś takiego-Przysunęła się troszkę bardziej konspiracyjnie w stronę Raula, niemal mówiąc mu coś na ucho-To aktorka. Znaczy, bardziej teatralna, ale naprawdę dobra-Michelle nigdy nie widziała jej gry, ale wystarczyło popatrzeć na to jak się zachowuje. Nawet ona, mająca wprawę poprzez obserwację innych miała problemy by ją rozszyfrować. Odsunęła się w każdym razie, nawet zadowolona z tego jak wybrnęła z sytuacji.
-Oh, jakbym zapomniała... Występ będę miała jutro... Um... Może się mylę... Ale domyślam się co myślisz-Michelle trzymała szklankę przy barze w obu otwartych dłoniach, ale patrzyła się niemal przepraszająco-"Skrzypce, to musi być straszne nudziarstwo!" Fakt, tak się to kojarzy, ale ja staram się grać bardziej współcześnie... I fascynuje mnie ich połączenie z muzyką ciężką. Jakby nie patrzeć, wiele tonów z muzyki klasycznej znajduje swoje odpowiedniki w metalu. Fakt, teraz gram głównie z gitarą akustyczną i wokalem, więc gramy zazwyczaj bardziej "miękko", ale Sean umie też na elektrycznej i czasem na niej zagra... Um, nie zanudzam?-Jak zwykle, nie do poznania gdy mówiła do muzyce, popatrzyła zmartwiona na swojego rozmówcę. Zerknęła też na Felicity. Jak wspomniała o Shadowland to w sumie...
-...W sumie... Raul, tak?-Upewniła się, ale z grzeczności. Dobrze pamiętała jak miał na imię, Wyglądała jakby zastanawiała się jak coś ująć, ale... Po prostu znowu zrezygnowała z zadawania pytania. Musiała jednak coś innego wyartykułować. Przebłysk przyszedł szybko i nagle-...Um... Co to znaczy "puta"?-Genialne. Na swój sposób, rzecz jasna. Z takimi pytaniami lepiej było się kierować do Felicity. On był za młody. Pewnie nie będzie wiedział.
No ona nie miała pojęcia co to znaczyło. Dlatego zadała to pytanie z taką niewinnością i nieświadomością, że pewnie wielu poczułoby się dość głupio. Ale czy Raul miał w sobie tyle anarchistycznej ikry, by zignorować tą niemal nieskaloną aurę?