Re: 2220 NW Market St, Old Ballard Sewers

#61
Randy odetchnął. Tak, odetchnął. Wydał z siebie to nic nie znaczące, tak głęboko zakorzenione w podświadomości, wzięcie powietrza w gardziel i jego wypuszczenie. Trochę mu się pole zawęziło po wstępnej selekcji, Nosferacka brać jak zwykle się spisała. White lubił swój klan za to wspaniałe wsparcie. Chętnie się odwdzięczy.

Trudno już orzec co sprawiło, że nagły arak mocarnego Dorsza, ale wspomniana ryba zakotwiczyła się mocno w psychice Nosferatu. Spotkania z Yvonne już nie będą takie same. Profilaktycznie, White napisał no współklanowiczów z Massachussets, czy mogą im opowiedzieć jakieś dziwne historie z przeszłości. Może jakieś tajemnicze plagi? Wszystko, co miało związek z ewentualną księgą lub z postacią Toreadora.

Z zamyślenia wyrwało go pukanie. White przekazał Van Dame, żeby był w pogotowiu. Otwarł drzwi. Mits. Nosferatu odwołał alarm u swojego Ghula. Mits nie jest obiadem.

Zaprosił współklanowicza do środka.
- Cześć, przystojaniaku. Jak sobie radziłeś? Trochę się nie widzieliśmy.
Przekroczył bydlę i wskazał na chłopca na krześle.
- Napij się jak chcesz, tylko nie do zera, bo ghula majstruję.
Ujął uszkodzony telefon i pokazał Mitsowi.
- Szukam pewnej księgi związanej z magicznym abrakadabra. Ten chłopak może mnie zaprowadzić do kogoś, kto może coś wiedzieć więcej w tej materii. Problemem jest jego zjebany telefon. Jesteś w stanie pomóc? Kwiatuszek nie odpisuje, a wysłałem Wam obu sms.
KARTA POSTACI: Randy White
Opis Postaci | 
Osobnik mający niezbyt wiele wspólnego z pięknem. Zniekształcona twarz, chropowata skóra, okrągly bebech kontrasujący ze wychudzoną resztą ciała, przygarbiona sylwetka bujająca się na boki przy ruchy oraz bardzo długie palce będące nieustannie w wolnym, płynnym, ruchu. Obecnie odziany w znoszony płaszcz, a pod spodem bluza z kapturem, do tego jeansy i buty trekkingowe.

Re: 2220 NW Market St, Old Ballard Sewers 05/05/99

#62
Gad machnął swym potężnym ogonem, uderzając to w jedną, to w drugą ścianę. Wielki i paskudny, śmiertelnie niebezpieczny, bohater wielu legend pośród śmiertelnych kanalarzy i miłośników teorii spiskowych pupil wampira otworzył paszczę, gotów rzucić się do ataku. Mimo swych rozmiarów krokodyle potrafiły poruszać się zaskakująco szybko, lecz - jak się okazało - tym razem nie było to potrzebne. Do Randy'ego, Van Damme'a, pani Patterson i półprzytomnego chłopaka przybył bowiem Mits.
I praktycznie z miejsca jeden Nosferatu zaproponował drugiemu posiłek oraz poprosił o pomoc. Telefon komórkowy, Ericsson T28 z klapką i antenką był tani i co za tym idzie, wadliwy. Wymagał pomocy kogoś, kto naprawdę znał się na temacie by móc w spokoju wykorzystać jego sekrety. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał wcale tak źle, trochę pęknięć tu i tam, nic w środku nie grzechotało, ale za cholerę nie dało się go włączyć i zajrzeć do pamięci.
Czas na burze mózgów.
S U I C I D E
I S
P A I N L E S S

K o l e j k a | 
→ ?
 → ?
  → ?
   → ?
    → ?
     → ?
      → ?
       → ?
        → ?
         → ?

Re: 2220 NW Market St, Old Ballard Sewers

#63
Mits stał przez dłuższą chwile w milczeniu. W sumie to zawsze tak robił, bo wiecie, nie był w stanie mówić.
Przez moment był całkiem zainteresowany Van Dammem, ale ostatecznie jego oczy skierowały się na postać biednego chłopaka, którego ten potwór musiał akurat wybrać na swoją ofiare. Mitsowi bylo cholernie szkoda człowieka, ale w tej chwili nie mógł nic wiecej dla niego zrobić. Jeszcze nie teraz.

Oszczędnym gestem zarówno powitał Randiego, jak i odmówił "poczęstunku". Najchętniej to by chłopaka odstawił do domu, póki jeszcze dało się to jakoś zrobić bez wplątywania go w ten cholerny syf, jakim był prawdziwy i ponury świat pod Maskaradą. Słysząc jego kolejne słowa, jedynie rozłożył ręce w geście bezradności.
KARTA POSTACI: Mits
LEGENDA KOLORÓW JĘZYKA: Włoski
Opis Postaci | 
Średniego wzrostu mężczyzna, ubrany w dopasowany garnitur z ciemnoczerwoną koszulą i czarnym krawatem. Jego dłonie skryte są w rękawiczkach, w czasie gdy reszta widocznej skóry owinięta jest w bandaże, za wyjątkiem nieprzyjemnych, nieco rybich oczu oraz ust z wiecznie odkryty, żółtymi zębami. Zupełnie jakby miał za krótkie wargi by schować swoje nieciekawe uzębienie.

Re: 2220 NW Market St, Old Ballard Sewers

#64
Mits najwidoczniej miał więcej ludzkich odruchów, niż jego towarzysz z klanu. White wzruszył ramionami, kiedy Mits odmówił poczęstunku. Usiadł przy komputerze.
- Rozsiądź się.
Wszędzie dookoła były rozłożone notatki Toreadora, Randy nie krył się z tym, że szuka czegoś okultystycznego.
- W takim razie, będzie trzeba potruć dupę Kwiatuszkowi bardziej...
To mówiąc wyjął swój telefon i napisał kolejnego smsa.
- To wszystko leżało luzem w domu tego "zmarłego" Toreadora, Gardnera.
Wskazał palcem na młodego
- Ktoś tym śmiertelnikom kazał wykraść coś z jego domu. Myślę, że chodzi o te notatki. Ich część została na miejscu, wziąlem tylko co ważniejsze rzeczy. W nich jest całe nie-życie tego gościa.
Wiadomo co to mogło znaczyć dla Maskarady.
- Jak chcesz, to możesz do nich zerknąć. Może coś przeoczyłem. Szukam wszystkich ksiąg związanych z opisywaniem czegoś w rodzaju porfirii. Przetrzepałem internet, zagadałem do naszych przyjaciół w różnych miastach. Nic.
Wysłał trzeciego sms do Kwiatuszka.
KARTA POSTACI: Randy White
Opis Postaci | 
Osobnik mający niezbyt wiele wspólnego z pięknem. Zniekształcona twarz, chropowata skóra, okrągly bebech kontrasujący ze wychudzoną resztą ciała, przygarbiona sylwetka bujająca się na boki przy ruchy oraz bardzo długie palce będące nieustannie w wolnym, płynnym, ruchu. Obecnie odziany w znoszony płaszcz, a pod spodem bluza z kapturem, do tego jeansy i buty trekkingowe.

Re: 2220 NW Market St, Old Ballard Sewers 05/05/99

#65
Krokodyl powoli otworzył i zamknął paszczę, w nie do końca zwierzęcym wyrazie znużenia - w jego żyłach krążyła w końcu wampirza krew. Nie był pierwszym lepszym gadem, spuszczonym w klozecie przez jakiegoś rozkapryszonego gówniarza czy nielegalnego hodowcę. Był prawdziwym monstrum, potworem jak i jego pan i dysponował znacznie większą inteligencją, niż mogło się wydawać. A chwilę po tym, jak Van Damme kłapnął zębiskami, śmiertelnik znowu zaczął jęczeć. Tym razem jednak był to jęk głośniejszy i wyraźniejszy. Biedak poruszył się nieznacznie i zamarł; chwilę później znowu się ruszył. I, podobnie jak gad, ziewnął.
A potem wrzasnął, przerażony.
Krokodyl machnął ogonem, zirytowany krzykiem - choć sam krzyk był bardzo na miejscu. Śmiertelnik się dobudził, najpewniej za sprawą krwi Randy'ego i przeklętej mocy vitae. Ocknął się w miejscu mu nieznanym, dziwnym, odrażającym. Zamiast swoich kumpli od kieliszka ujrzał monstrualnego gada, dwa odrażające potwory i wyszczerzony w uśmiechu szkielet pani Patterson. Każdy na miejscu tego młodego człowieka by zareagował wrzaskiem. Może niektórzy zaczęliby płakać. Ktoś inny mógł zemdleć. On jednak krzyczał i krzyczał, zaczął rozpaczliwie się rzucać, aż w końcu runął na posadzkę.
- Och kurwa... - wyrzucił z siebie cichym, roztrzęsionym głosem. Zacisnął mocno powieki, ale nie ruszył się z miejsca. Jak leżał w niewygodnej pozycji, tak leżał dalej. Bał się spojrzeć na krokodyla. Na Randy'ego i Mitsa. Na panią Patterson. Oddychał szybko i nerwowo, przerażony, że obudził się z jednego koszmaru w drugi, być może znacznie gorszy. Zanim Spokrewnieni zdołali jakoś zareagować, śmiertelnik rozchylił nieznacznie powieki i zerknął na White'a, zaskoczony, że w ogóle coś takiego zrobił.
Coś ciągnęło go do wampira.
S U I C I D E
I S
P A I N L E S S

K o l e j k a | 
→ ?
 → ?
  → ?
   → ?
    → ?
     → ?
      → ?
       → ?
        → ?
         → ?

Re: 2220 NW Market St, Old Ballard Sewers

#66
Skontaktował się z innymi Nosferatu z Seattle, czy będą w stanie mu pomóc z telefonem denata. Ostrzegł, że ma gościa "nienawykłego do piękna oblicz Nosferackiej braci".

Wampir zerknął wpierw w kierunku Van Dame, a potem przeniósł spojrzenie na zamieszanie w okolicy stołu. Młody się bał. Prawidłowo. Zerknął na Mitsa.
- Pisklę się wykluło.
Nawet jeśli to w żaden sposób nie rozbawiło towarzysza, Nosferatu zaśmiał się sam ze swojego żartu. Potem zwrócił się do zwierzęcego ghula.
- Ty tak nie darłeś japy, jak mnie zobaczyłeś. Dlatego wolę zwierzęta. Nie mają takiego pierdolca na punkcie urody.
Podszedł do chłopaka i kucnął przy nim. Nie stawiał go z powrotem specjalnie. Chciał wyraźnie zaznaczyć kto tu spełnia funkcję dominacyjną.
- Jak się nazywasz? I po co tyle krzyku? Że niby brzydki jestem?
Pokazał na swoją twarz, z nutką sztucznego poirytowania.
KARTA POSTACI: Randy White
Opis Postaci | 
Osobnik mający niezbyt wiele wspólnego z pięknem. Zniekształcona twarz, chropowata skóra, okrągly bebech kontrasujący ze wychudzoną resztą ciała, przygarbiona sylwetka bujająca się na boki przy ruchy oraz bardzo długie palce będące nieustannie w wolnym, płynnym, ruchu. Obecnie odziany w znoszony płaszcz, a pod spodem bluza z kapturem, do tego jeansy i buty trekkingowe.

Re: 2220 NW Market St, Old Ballard Sewers 05/05/99

#67
Klan Nosferatu w Seattle - nawet mimo ostatnich, dość przykrych przecież wydarzeń - ciągle był znaczną siłą.
Ze zdaniem tych, którzy unikali wzroku i chowali się po kanałach, należało się liczyć w szczególności. Stanowili naprawdę zżytą część Rodziny, być może nawet tworzyli jedyną prawdziwą "rodzinę" w tym świecie. Wysłanie prośby o pomoc w sprawie naprawy telefonu komórkowego, czy coś takiego, nie było więc niczym dziwnym. Odpowiedzi przyszły praktycznie od razu. Astrid - czyli Qu33n - obiecała zajrzeć przy najbliższej okazji. Benedict, szkalujący nieustannie pewien klan, rozważał odwiedziny z nieco innych powodów. Natomiast l33tb0y może się trochę spóźnić, bo montuje "cos u zoltkow :v".
- Richard. - ghul odpowiedział szeptem, podnosząc się niespiesznie. Naturalny odruch, jaki powstaje przy spoglądaniu na coś odrażającego, miał oczywiście miejsce; śmiertelnik chciał odwracać wzrok od oblicza Nosferatu. Z drugiej jednak strony, krew, jaką wtłoczył w niego wampir, robiła swoje. Biedak chciał patrzeć na swego pana. Bał się tego, brzydziło go to, ale nie mógł się powstrzymać. Raz tylko zerknął z przestrachem na krokodyla i Mitsa, bardzo tego żałując. Zresztą, jaki miał wybór? Oprócz niego w tym przeklętym przez Boga miejscu bezsprzecznie żywy był tylko monstrualny gad.
Pani Patterson była martwa, Mits tak samo, Randy tym bardziej.
- Co mi zrobiłeś?! - wrzasnął przestraszony, nie wiedząc co się stało. Miał do tego prawo. Był tylko człowiekiem... Maskarada chroniła przed wyciekaniem informacji o tym mrocznym świecie. Van Damme znowu kłapnął szczękami, zadowolony z dotyku Spokrewnionego. Machnął też lekko ogonem i zwrócił swój parszywy, wielki łeb w stronę Mitsa. Czy krokodyle mrugają? Bo ten konkretny właśnie kilka razy mrugnął do milczącego wampira.
S U I C I D E
I S
P A I N L E S S

K o l e j k a | 
→ ?
 → ?
  → ?
   → ?
    → ?
     → ?
      → ?
       → ?
        → ?
         → ?

Re: 2220 NW Market St, Old Ballard Sewers

#68
Informacje od współklanowiczów bardzo go ucieszyły. Teraz musiał tylko czekać.
- No siema, Ryśku. Jak się czujesz?
Klepnął go swoją okropną łapą. Zgrywał teraz kogoś dobrego i miłego? Nie. Nawet się z tym nie krył, że pytanie to szyderstwo. Jednak o swojego ghula trzeba było zadbać. Nosferatu ustawił krzesło koło młodego.
- Usiądź sobie wygodnie. To bardzo fajne krzesło.
Wziął jeszcze jedno i ustawił je naprzeciwko młodego, oparciem do przodu. Usiadł okrakiem, a łokcie oparł o wspomniane już oparcie.
- Dałem Ci fajnego drinka, młody. Podobało Ci się, prawda? Moje metody może nie są wyrafinowane ale potraktuj to jako dar, formę oświecenia, wkrótce zaczniesz rozumieć co się dzieje. Cierpliwości. Kto wie, może jak spełnisz oczekiwania to staniesz się kimś potężnym i ważnym. Mój... Nasz... Wygląd odzwierciedla to, co większość ludzi ma wewnątrz siebie. Rozumiesz, nie? Ładni z zewnątrz, a wewnątrz zgnilizna, u nas jest na odwrót. Ale po kolei, po kolei... Dojdziemy do wszystkiego jak trochę się mi tutaj rozluźnisz, Ryśku. No i mamy kwestię, która jest ważniejsza.
White uruchomił swoją gadkę, słowa napływały same, a jego spojrzenie świdrowało oczy Ritcharda.
- Opowiedz mi jeszcze raz jak to było z tym domem? Kto zlecił? Gdzie udał się Twój kolega? Pytam, bo ten osobnik może być w niebezpieczeństwie, możesz go uratować. Chyba już dosyć kumpli straciłeś dzisiejszej nocy, prawda?
Wspomnienie wydarzeń z domu Toreadora było... Miłe.
KARTA POSTACI: Randy White
Opis Postaci | 
Osobnik mający niezbyt wiele wspólnego z pięknem. Zniekształcona twarz, chropowata skóra, okrągly bebech kontrasujący ze wychudzoną resztą ciała, przygarbiona sylwetka bujająca się na boki przy ruchy oraz bardzo długie palce będące nieustannie w wolnym, płynnym, ruchu. Obecnie odziany w znoszony płaszcz, a pod spodem bluza z kapturem, do tego jeansy i buty trekkingowe.

Re: 2220 NW Market St, Old Ballard Sewers 05/05/99

#69
Nieumarli mieli czasu akurat aż nadto. Tutaj, pod ziemią, w kanalizacji, mogli siedzieć bez końca. Mieli dach nad głową, mieli internet, mieli dostawy krwi. Towarzystwo też, bo taki krokodyl, zimorodek albo inny szczur potrafił docenić wampirzego pana. W przypadku Richarda było jednak trochę inaczej, świeży ghul bowiem nie wydawał się być zbyt chętny do współpracy... wystarczy jednak wlać mu do gardła trochę krwi, by wszystko się zmieniło. Dopiero raz skosztował vitae Randy'ego, a już nie mógł się pozbyć tego przerażającego odczucia więzi i bliskości.
Mits trwał dalej w milczeniu, tak, jakby był partnerem pani Patterson. Ona zresztą też z ciekawością przysłuchiwała się odpowiedziom śmiertelnika, a Van Damme, gadzie monstrum, ponownie zaczęło poruszać wielkim ogonem. Lekko, powoli i z zaskakującą delikatnością. To w lewo, to w prawo. W prawo. W lewo. Raz nawet trzepnął nim o posadzkę i to był impuls, przez który Richard zaczął wyrzucać z siebie aż za dużo informacji. Wzdrygnął się, gdy poczuł łapę Randy'ego, zacisnął też powieki, nie chcąc oglądać odrażającego oblicza Nosferatu. Chwilę później jednak ośmielił się spojrzeć na jednego, a potem na drugiego wampira.
I na krokodyla.
- Jesteście... mutantami? Jak żółwie nindża? - zapytał, starając się zrozumieć swoją sytuację. - Pytasz o tę ruderę? Mieliśmy zebrać fanty i dostarczyć je pod wskazany adres, to wszystko. Dostaliśmy zaliczkę, kupiliśmy alko i poszliśmy do roboty, resztę kasy miała nam zapłacić później, za te śmieci... chyba już to mówiłem... prawda? - wytrzeźwiał. Nie chodzi nawet o to, że był bardzo pijany, bo nie był. Po prostu wypił mniej, niż kumple, a przymusowy sen oraz vitae pozwoliło organizmowi wydalić z siebie resztki alkoholu.
- A jebać to, gadam przecież z mutantem, siedzę nie wiem gdzie w towarzystwie aligatora, truposza i... nie wiem nawet co to jest. - stwierdził w końcu, wskazując gestem głowy na Randy'ego, Van Damme'a, panią Patterson i Mitsa. - Ja i reszta, to jest Andy, Matt, Charlie, Joe, Mandy, Marcus i Rachel, jesteśmy... jakby to powiedzieć... no, żadnej pracy się nie boimy. Nie jesteśmy gangiem! Jezusie, nie, gangi się mordują przecież od dawna, my po prostu... no, robimy to i tamto, tu i tam. Jakiś gościu zadzwonił do Andy'ego, że jest fucha. Mieliśmy włamać się do tej nory, zebrać co się da i zawieźć do jakiejś dupy na Harbor Island. Trochę wypiliśmy, bo kasa wpadła i... i potem był tam ten wysoki skurwiel... - urwał, rozglądając się nerwowo, niemalże w obawie, że oprawca powróci.
S U I C I D E
I S
P A I N L E S S

K o l e j k a | 
→ ?
 → ?
  → ?
   → ?
    → ?
     → ?
      → ?
       → ?
        → ?
         → ?

Re: 2220 NW Market St, Old Ballard Sewers

#70
Randy w milczeniu słuchał chłopaka, uważnie się jemu przyglądając. Jego oblicze teraz było bardzo statyczne, niemal nieruchome, wyglądał jak pani Patterson i Mits. Był martwy. Kiedy chłopak skończył Randy kiwnął głową.
- Ten chudy skurwiel jest już spacyfikowany, więc nie musisz się go bać. Można powiedzieć, że zajmiesz jego miejsce... Nie martw się, będziesz wyglądał tak jak do tej pory. Przez lata. Może wieki.
Powiedział rzeczowo, spokojnie. Trochę nakłamał, no ale trzeba było utrzymać ogólną ściemę, chłopak dopiero raz wypił krew.
- Mutanci? Hmm nie, nie jak żółwie ninja. Jak wiesz kim jest hrabia Drakula, to my tym samym jesteśmy. Część z nas tak właśnie wygląda jak wygląda. Tyle na razie Ci wystarczy, więcej dowiesz się, kiedy już zajmę się tym zamieszaniem, które powstało dookoła. Czemu nie było całej waszej paczki na miejscu?
Przyjrzał się swoim długim palcom. Powolnym, płynnym ruchem poruszył tymi, zakończonymi szpetnymi i brudnymi paznokciami, paluchami. Wyobraził sobie przez chwilę, że dusi nimi Yvonne. Niby by jej nie zabił, ale dawało mu to pewną - z braku innego słowa -"erotyczną" satysfakcję. Wrócił spojrzeniem do Ryśka.
- Jaki jest dokładny adres dostawy? Twój kumpel być może tam jest.
KARTA POSTACI: Randy White
Opis Postaci | 
Osobnik mający niezbyt wiele wspólnego z pięknem. Zniekształcona twarz, chropowata skóra, okrągly bebech kontrasujący ze wychudzoną resztą ciała, przygarbiona sylwetka bujająca się na boki przy ruchy oraz bardzo długie palce będące nieustannie w wolnym, płynnym, ruchu. Obecnie odziany w znoszony płaszcz, a pod spodem bluza z kapturem, do tego jeansy i buty trekkingowe.
Odpowiedz

Wróć do „Ballard”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość

cron