Arthur Rowland zniknął z życia publicznego. Joseph Mallory, zgodnie z zaleceniami swojego nieumarłego pana, przeprowadził szereg operacji medialnych, aby zakryć fałszywą tożsamość cieniem. W gazetach pojawiły się informacje o delegacji Arthura do Starego Świata, aby rozpocząć podróż po krajach potrzebujących pomocy w odbudowie po Wielkiej Wojnie. Filantropia była dobrym pretekstem, tak więc Lasombra mógł w pełni skupić się na zmiażdżeniu swych wrogów. Rozpoczęła się podwójna Maskarada, gdzie z jednej strony wampir nie mógł ujawnić swej natury ludziom, a z drugiej strony musiał unikać jakichkolwiek kontaktów z organizacjami powiązanymi z jego alter ego. Musiał także określić, jak miała działać pani Rowland na czas nieobecności męża. Drakenberg zdawał sobie sprawę, że jeżeli świat przejrzy jego kłamstwa; odkryje, że żadnej podróży Arthura nie było, reputacja fałszywej tożsamości legnie w gruzach. Czy Sabbat połknął haczyk? Czas pokaże.
Jak na ironię losu, Drakenberg poznał osobiście godność wroga dzięki niedawnym wypadom do Elizjum. Pewien Krzykacz otwarcie deklarował rozprawienie się z rasizmem na przestrzeni dekad oraz popierał postulaty Komunistycznej Partii Pracy, a także wyrażał podejrzenia o działalność Ku Klux Klanu w Chicago. Przedstawiał się on starym imieniem, wywodzącym się jeszcze z ery świetności afrykańskiego państwa Kanem-Bornu, które upadło w XIX wieku. Tak jak Niklas, Gana był Ancille posiadającym doświadczenie liczącym wiele dziesięcioleci. Niestety, pan Kure Gana zupełnie nie funkcjonował w życiu mieszkańców Wietrznego Miasta: nie pojawiał się w brukowcach, nie organizował konferencji, nie wspomagał ani gangsterów, ani polityków, ani sił policyjnych. Nie istniał. Aby go pokonać, Drakenberg musiał przede wszystkim odkryć jego Maskę, musiał odnaleźć powiązania Maski z istniejącymi w mieście organizacjami, odkryć charakter powiązań, zdemaskować śmiertelne sługi — potrzebował dowodów i haków. Zapowiadał się długi konflikt. Tylko raz Niklas przyłapał Kurę Ganę na rozmowie z podopiecznym neonatą, czarnoskórym chłopakiem, który nosił się po wojskowemu. Młody Brujah nie przychodził do Elizjum, po prostu pewnej nocy odebrał mentora z parkingu. Po zasięgnięciu języka, Lasombra poznał imię młodego: Bastien, prawdopodobnie pochodził za Haiti.
Pierwotnym planem Drakenberga było zorganizowanie tajnego spotkania z trzodą, w której skład wchodzili przywódcy Ku Klux Klanu w Illinois. Tak się stało. Po nocach obfitujących w wysyłanie korespondencji po wytypowanych adresach członków klanu, po zorganizowaniu bezpiecznej kryjówki na czas spotkania i upewnieniu się, że nikt nie przeszkodzi w rozmowach, padło na portowy magazyn w Central. Była pełnia księżyca. Przez ogromne, zakratowane okna hali przedzierało się jasne światło, a wraz z iluminacją, rodziły się długie cienie. Rzucały je oświetlone kolumny stalowe, utrzymujące obszerną antresolę mieszczącą biura. Za dnia w magazynie rotował towar, który trafiał na statki kursujące po kanale Erie, łączącym Wielkie Jeziora Ameryki. Teraz, kiedy nie było żadnego pracownika, budynek żył własnym życiem. Upiorne dźwięki rozchodziły się po obszernej przestrzeni.
Niklas Drakenberg, wraz z ghulem Tristanem Callaghanem, czekali na przybycie gości w biurze. Lasombra siedział wygodnie na fotelu kierowniczym, gangster palił papierosy oraz spoglądał na halę przez oszklone ściany. Widać było, że Irlandczykowi nie podobała się lokalizacja, bowiem marudził pod nosem, że nie przepadał za portem. Panowie mieli około dziesięć, może piętnaście minut przed właściwym spotkaniem, więc jeśli Niklas chciałby ustalić jakiś plan albo po prostu pogadać z bandziorem, była to najlepsza chwila.
Jak na ironię losu, Drakenberg poznał osobiście godność wroga dzięki niedawnym wypadom do Elizjum. Pewien Krzykacz otwarcie deklarował rozprawienie się z rasizmem na przestrzeni dekad oraz popierał postulaty Komunistycznej Partii Pracy, a także wyrażał podejrzenia o działalność Ku Klux Klanu w Chicago. Przedstawiał się on starym imieniem, wywodzącym się jeszcze z ery świetności afrykańskiego państwa Kanem-Bornu, które upadło w XIX wieku. Tak jak Niklas, Gana był Ancille posiadającym doświadczenie liczącym wiele dziesięcioleci. Niestety, pan Kure Gana zupełnie nie funkcjonował w życiu mieszkańców Wietrznego Miasta: nie pojawiał się w brukowcach, nie organizował konferencji, nie wspomagał ani gangsterów, ani polityków, ani sił policyjnych. Nie istniał. Aby go pokonać, Drakenberg musiał przede wszystkim odkryć jego Maskę, musiał odnaleźć powiązania Maski z istniejącymi w mieście organizacjami, odkryć charakter powiązań, zdemaskować śmiertelne sługi — potrzebował dowodów i haków. Zapowiadał się długi konflikt. Tylko raz Niklas przyłapał Kurę Ganę na rozmowie z podopiecznym neonatą, czarnoskórym chłopakiem, który nosił się po wojskowemu. Młody Brujah nie przychodził do Elizjum, po prostu pewnej nocy odebrał mentora z parkingu. Po zasięgnięciu języka, Lasombra poznał imię młodego: Bastien, prawdopodobnie pochodził za Haiti.
Pierwotnym planem Drakenberga było zorganizowanie tajnego spotkania z trzodą, w której skład wchodzili przywódcy Ku Klux Klanu w Illinois. Tak się stało. Po nocach obfitujących w wysyłanie korespondencji po wytypowanych adresach członków klanu, po zorganizowaniu bezpiecznej kryjówki na czas spotkania i upewnieniu się, że nikt nie przeszkodzi w rozmowach, padło na portowy magazyn w Central. Była pełnia księżyca. Przez ogromne, zakratowane okna hali przedzierało się jasne światło, a wraz z iluminacją, rodziły się długie cienie. Rzucały je oświetlone kolumny stalowe, utrzymujące obszerną antresolę mieszczącą biura. Za dnia w magazynie rotował towar, który trafiał na statki kursujące po kanale Erie, łączącym Wielkie Jeziora Ameryki. Teraz, kiedy nie było żadnego pracownika, budynek żył własnym życiem. Upiorne dźwięki rozchodziły się po obszernej przestrzeni.
Niklas Drakenberg, wraz z ghulem Tristanem Callaghanem, czekali na przybycie gości w biurze. Lasombra siedział wygodnie na fotelu kierowniczym, gangster palił papierosy oraz spoglądał na halę przez oszklone ściany. Widać było, że Irlandczykowi nie podobała się lokalizacja, bowiem marudził pod nosem, że nie przepadał za portem. Panowie mieli około dziesięć, może piętnaście minut przed właściwym spotkaniem, więc jeśli Niklas chciałby ustalić jakiś plan albo po prostu pogadać z bandziorem, była to najlepsza chwila.