Pomijając uwagę odnośnie niezdrowego zainteresowania ruchami Primogena Ventrue, Alfred nie miał nieprzyjemności odczuć niechęci ze strony Sullivana. Mimo wszystko był to dość tolerancyjny i otwarty osobnik, w odróżnieniu od pozostałej dwójki, przy której najmniejszy błąd mógłby skutkować odnotowaną czerwoną krechą. O nich jednak Ogar nie musiał się martwić, gdyż chociażby LeBlanc nie miała w zwyczaju w ogóle wdawać się w dyskusje z Arystokratami jego szczebla, chyba że byli w posiadaniu czegoś dla niej wartościowego.
Po zakończeniu krótkiej wymiany zdań z członkiem Zarządu, Leneghan postanowił zaczepić co poniektórych gości, mając nadzieję na nawiązanie współpracy z którymś z obecnych tu możnych, zainteresowanych rozwojem technologii jednostek. Podczas gdy udało mu się utrzymać dyskusję, Alfred nie mógł nie odnieść wrażenia, że gdyby nie jego nadzwyczajnie przyciągająca osobowość, to zapewne nie miałby czym zainteresować tych ludzi. Nie tylko nie miał właściwie żadnego realnego zrozumienia współczesnej technologii, ale również nie posiadał zacięcia do finansów i biznesu. Jedynie jego wiedza o broni palnej utrzymywała zainteresowanie śmiertelników. I tak, gdy docierał do sedna sprawy w dyskusjach na temat fabryki, jedyne co był w stanie zrobić, to sprawnie stworzyć iluzję, jakoby wiedział o czym mówi i miał ciekawy pomysł na biznes, jednak nie będąc w stanie przedstawić żadnych szczegółów. Podczas gdy zyskał zainteresowanie przynajmniej paru biznesmenów, którzy maczali palce w militariach, to nie mogli oni działać w ciemno. Ventrue otrzymał parę wizytówek w toku rozmów i został poproszony o kontakt, gdy będzie w stanie przedstawić konkretny plan na swój biznes.
Tymczasem Regent Tremere dumał nad ludzkością i człowieczeństwem, spoglądając z boku na to, od czego stopniowo oddalał się z każdym mijającym stuleciem. Rogerius mimo upływu wieków wciąż trzymał się swojego człowieczeństwa, wciąż trzymał Bestię w ryzach. Przebywanie w otoczeniu ludzi z pewnością w tym pomagało. Przynajmniej w otoczeniu tych, którzy zachowywali swą względną wolność emocjonalną i duchową, pozostając poza bezpośrednią kontrolą wampirów, czego nie można było powiedzieć o wielu gościach na tym przyjęciu, będących pod wpływem dyscyplin Spokrewnionych.
Widok uspokojonych, oddalających się w różne strony duchów było tym, co przykuło teraz uwagę Regenta. Odmieniona za sprawą śpiewu Spokrewnionej atmosfera niewątpliwie wpłynęła na zachowanie gniewnych dusz, jednak doświadczony taumaturg wiedział, że to nie było wszystko. Pośród obecnych musiał być ktoś jeszcze, kto miał kontakt ze światem duchów.
Używając dyscypliny Nadwrażliwości, znajdując się ponad tłumem, de Tassis był w stanie wyraźnie zobaczyć zmieniające, mieszające się kolory i wzory w aurach dwójki wampirów, które w tej chwili nie miały przed starym wampirem żadnych tajemnic. Ogar Ventrue wykazywał względny spokój, zmieszany przez krótką chwilę z lekkim zakłopotaniem w toku dyskusji z członkiem zarządu Ventrue, a później pewną dozą nadziei, gdy rozmawiał ze śmiertelnikami. Ten wampir był, zdawało się, zupełnie zaabsorbowany przez swoje interesy. Zupełnie inny zestaw kolorów dojrzał jednak u młodej, zachowującej pozory Malkavianki, której aura zdradzała taumaturgowi jej, słabnący już, wewnętrzny niepokój, stres, strach i niepewność, czego nie było widać po jej twarzy i ruchach. Sposób w jaki lustrowała salę, jednakże, wprawnemu obserwatorowi jasno pokazywał, że mogła szukać, lub spoglądać na coś dla większości nieuchwytnego. Z tej dwójki nieumarłych, to ta dziewczyna zdawała się być najbardziej prawdopodobnym kandydatem.
Odzyskująca spokój, wampirzyca mogła jeszcze trochę nacieszyć się przyjemną atmosferą na balu. Diana robiła co mogła, by spełnić oczekiwania swojego stwórcy, którego mogła by przysiąc, przez ułamek sekundy widziała gdzieś w tłumie, spoglądającego w jej stronę ze swym charakterystycznym uśmiechem. Szybko zniknął z zasięgu wzroku Spokrewnionej, która mogła się jedynie głowić nad tym, co chodziło po głowie Percivala, mając nadzieję, że spoglądał na nią z aprobatą.
Dziewczyna stopniowo przyzwyczajała się do uczucia bycia obserwowaną, aczkolwiek w pewnym momencie to uczucie stało się nieco intensywniejsze niż zwykle. Nie sposób było powiedzieć, czy to znów on dręczył jej umysł, czy też ktoś inny zainteresował się jej osobą. Nie widziała pośród tłumu dookoła nikogo, kogo oczy mogłyby być skierowane w jej kierunku.
Publicznie dostępna biblioteka oferowała wiele ciekawych tytułów z różnych gatunków literackich i dziedzin wiedzy, pośród których były tytuły rzadkie i dość stare, jednak właściwie nic o nadnaturalej tematyce, co mogłoby przykuć uwagę Malkavianki.
Ogrody z kolei oferowały nieco swobody i przestrzeni. Znajdowało się tam znacznie mniej ludzi. Jedynie garstka, w porównaniu z tłumem w sali głównej, gdzie odbywał się występ Toreadorki, prowadziła tutaj swobodne dyskusje na świeżym powietrzu. Nie sposób było niezauważyć tutaj flirtującej, eleganckiej pary stojącej przy fontannie, której atmosfera tych pięknych ogrodów zdecydowanie pomagała zbliżyć się do siebie. Tutaj można było odetchnąć, pomyśleć, znaleźć siebie. Było to widać po jednym czy dwóch samotnie spędzających tu czas osobnikach, którzy albo spoglądali w niebo, albo podziwiali zieleń, popijając wino z kieliszków. Oczywiście to również było miejsce dobre do rozmów biznesowych, które odbywały się z dala od postronnych.
Śmiertelnik całkowicie nieświadomy tego, że nadnaturalna istota manipuluje jego umysłem po prostu kiwał głową, przyjmując niemalże za pewnik to, co opowiadał mu wampir. Na jego twarzy malowało się zażenowanie całą sytuacją. Feng Long bez problemu poradził sobie z zaimplementowaniem nowych wspomnień mężczyźnie, który nerwowo pocierał czoło i policzki, nie wiedząc jak właściwie odpowiedzieć. Nie był zadowolony z tego, jak wedle słów nieumarłego potoczyła się ta noc. Z jednej strony był zażenowany przez to co zrobił, a z drugiej zdenerwowany przez niebezpieczeństwo, w jakim się znalazł w obliczu cyganki z nożem, którym go z resztą poraniła. Był wdzięczny nieznajomym za pomoc i wyciągnięcie go z tarapatów, a przy tym przeprosił za całą sytuację i zarzekał się, że już nigdy więcej nie pozwoli sobie na takie zachowanie. Zapewniał z resztą, że nie był typem człowieka, który tak natarczywie ugania się za kobietami. Podziękował za milczenie i obwieścił, że nie będzie więcej zabierać dwójce mężczyzn czasu i wróci do domu, bo na bal w tym stanie na pewno nie będzie mógł się już udać.
Jeden problem z głowy. Ventrue zadbał o to, by osobnik, który chwilę temu był krok od śmierci z rąk Gangrelki Skadi, nie zachował wspomnień tego, co naprawdę się wydarzyło. Maskarada była bezpieczena. W tej sytuacji raczej nie trzeba było się obawiać o innych śmiertelników z tego balu, którzy mogliby się za nią udać. Wyglądało na to, że tylko jeden nazbyt zaciekawiony głupiec wpadł na taki pomysł. Ten jednak był teraz w drodze do swojego domostwa, pozbawiony pamięci o wampirzycy, która niemalże go rozszarpała.
Potomek Primogena, Cheng Wei, cierpliwie obserwował cały proces, wykonując przy tym ciche polecenie swojego mentora. Mógł się spodziewać, że w przyszłości będą momenty, gdzie sam będzie musiał niejednokrotnie użyć swych mocy w taki właśnie sposób, bez obecności i wsparcia swego Sire, który tym razem osobiście zajął się sprawą.
Otrzymując instrukcje nie miał zamiaru zwlekać. Oddalił się w stronę posiadłości, gdzie zasięgnął języka pośród gości. Pytając o Bradleya Howell'a spotkał się zarówno z wzruszeniem ramion ludzi, którzy nie mieli pojęcia kim jest wspomniany człowiek, jak i również potwierdzeniem z ust kilku śmiertelników, że był to ambitny dziennikarzyna gotowy złapać każdą okazję, byle by wybić się z jakimś ciekawym artykułem w gazecie. To, czy z kimkolwiek rozmawiał przed opuszczeniem posesji pozostawało niewiadome. Impulsy ludzi pracujących w tym fachu były jednak zrozumiałe. Scenariusz, w którym jego ciekawość była powodowana pogonią za pieniądzem i sławą, zdawał się być cokolwiek prawdopodobny. Po działaniu Primogena Longa nie było oczywiście szans na to, by kiedykolwiek, gdziekolwiek, pan Howell wspomniał o jakiejkolwiek wersji tego zdarzenia. Najpewniej będzie chciał wyrzucić z głowy to żenujące dla niego, zaimplementowane przez wampira wspomnienie. Tak czy inaczej, problem zdawał się być rozwiązany.