Spóźnione polowanie

Prolog | West Side | Wielki kompleks cmentarny nad rzeką

Spóźnione polowanie

#1
Groby, grobowce, alejki, ławeczki, ścieżki mniejsze między grobami i główne aleje dzielące sektory. Cmentarz jakich wiele, choć ten naprawdę wielki i rozległy, a obok rzeka. Diana na wielu już bywała, choć ten chyba lubiła najbardziej. To dziwne, ale nawet na spacer było to miejsce odpowiednie, spokojnie, bez zbędnych tłumów. Ona jednak była dziwaczką, więc i wolała cmentarz niż park czy śliczną alejkę.
Teraz też.
Tyle się zmieniło od Nowego Roku. Po śmierci ojca nie sądziła, że coś jeszcze może zdarzyć się takiego, co wstrząśnie w posadach jej światem. A jednak. Całe życie goniła za czymś co wymykało się wszelkim definicją, za czymś mistycznym, niewidocznym... dobrze ukrytym przed nieświadomymi oczami. A teraz gdy to doścignęła, znalazła... albo raczej gdy TO znalazło i porwało w swe szpony ją... nie wiedziała co dalej. Z jednej strony ogromne perspektywy, a drugiej paraliżujący strach. Była przytłoczona i zagubiona. Chciała odkryć, poznać, dotknąć tego drugiego świata, ale nigdy nie wspominała, że chce stać się jego częścią. A teraz proszę... wampiry istnieją... wszystko o czym z taką pasją czytała, co studiowała, co inni wyśmiewają... jest prawdą.
Piękne i przerażające zarazem.

Głębiny tego świata jednak były jeszcze przed nią. Miała osobiście większe problemy i własne rozterki. Głosy w głowie? No jasne, choć one nie stanowiły największego problemu. Były natarczywe, czasami wręcz nie do zniesienia, czasami leciutkie, aby szepty, ale to brak pewności co do rzeczywistości był największym zmartwieniem. Na przestrzeni ostatnich tygodni doświadczała już rzeczy, które okazywały się jedynie figlami jej umysłu. Co było prawdą... co istniało... a co było tylko jej wyobraźnią, albo bodźcem podsyłanym przez Percivala? Wciąż nie była pewna jak powinna podejść do tego problemu... Nie wierzyć w to co widzi, wierzyć? Jak to rozróżnić. Nim ją przemieniono mniejszy problem z tym był, teraz tak dużo bodźców...
Ostatecznie, przynajmniej na razie, przyjęła taktykę wierzyć. Wierzyć, że to co ją otacza, co widzi, słyszy i czuje jest naprawdę. Że ta wierzba płacząca tam jest i jest wierzbą a nie dębem. Że ten starszy pan stoi nad grobem... własnym... naprawdę...
Tak, to chyba będzie dobra taktyka, choć musiała przy tym być bardzo ostrożna. W końcu od dziecka zawsze była inna... niech i tak będzie.

Teraz też szła. Raczej dość szybkim, nerwowym krokiem. głowę miała jak zwykle pochyloną, ramiona ściągnięte, ale rozglądała się często. Przegapiła bezpieczny moment na polowanie i teraz była głodna, a przecież na wsparcie Percivala specjalnie liczyć nie mogła. Najlepiej puścić ją na głęboką wodę i niech sobie radzi. Wolała się nawet nie zastanawiać nad jego pobudkami, celami... czy jest gdzieś niedaleko o ją obserwuje czy ma całkiem w rzyci co stanie. Zepchnęła więc myśli o swoim Stwórcy na bok, by skupić się na znalezieniu żywiciela. Cmentarze były jej ulubionymi miejscami nie tylko na spacery, ale także na polowania. Były z dala od ulic, wścibskich nosów sąsiadów, a jednocześnie nawet w nocy samotne jednostki często spotykało się wśród alejek.
Dziś nie miała złych przeczuć, przynajmniej jeszcze nie. Była głodna i w zasadzie nie miała się nawet co na przeczucia oglądać. Musiała napić się krwi. Lekcje Percivala, choć zdawały się lakoniczne, bardzo suche, były jednak konkretne i dosadne. Mimo spóźnienia, nie chciała przecież stracić panowania i jeszcze nieopatrznie kogoś zabić. Nie była taka. Stała się wampirem, nie musiała stawać się jednocześnie potworem.
Rozglądała się więc za samotnymi osobami, odwiedzającymi groby bliskich lub zwyczajnie spacerującymi, czy przemykającymi na skróty w drodze do domu. Obojętna jej była płeć, rasa, czy wiek żywiciela. Nie robiła nigdy nikomu krzywdy. No i oczywiście dzieci odpadały... no ale jakie dziecko by w nocy na cmentarzu...
Otuliła się szczelnie płaszczem, wcisnęła dłonie pod pachy, choć wcale nie musiała, taki odruch i pokonywała kolejne uliczki. Nawet szumy i szepty w uszach nie były nadto irytujące, choć tu na pewno silniejsze niż na ulicy. Głód jasno ją determinował i skupiał całą jej uwagę na znalezieniu krwi.

Re: Spóźnione polowanie

#2
Można było odnieść wrażenie, że cmentarz stał się Dianie bliższy niż jakiekolwiek inne miejsce. Przez lata ciągnęło się bowiem za nią widmo śmierci, które odebrało jej bliskich. Ostatecznie sama przekroczyła ten próg, choć nie do końca. Była martwa, jej serce nie biło. Chodzący trup, ot co. Kolejny potwór kroczący po świecie między nieświadomymi niczego ludźmi.
Diana miała teraz przed sobą, potencjalnie, całą wieczność na to, by znaleźć jakiś sens w swym nieżyciu. Musiała jednak wpierw uporać się z tym, co dręczyło ją tu i teraz. Trudno jej było ufać rzeczywistości, która stopniowo wywracała się przed nią do góry nogami za sprawą przeklętej krwi i wpływu swojego stwórcy. Upływ czasu nie zdawał się niczego ułatwiać, a ciągłe uczucie z tyłu głowy, jakoby on miał być gdzieś w pobliżu, mógł jedynie potęgować jej niepewność. Stłumienie tych myśli pomagało, przynajmniej na krótkie chwile.
Przemierzając cmentarz trudno było dojrzeć jej teraz jakichkolwiek gości. Była to wszak późna pora, a śmiertelnicy nie mieli w zwyczaju tłumnie schodzić w tak nieprzyjemne miejsca w tak późnych godzinach. Tak naprawdę miała większe szansę spotkać ducha, niż kogokolwiek żywego, kto samotnie odwiedzałby miejsce wiecznego spoczynku.
Dziewczynie udało się dojrzeć dwójkę ludzi, siwego, łkającego lekko seniora, wraz z młodszym mężczyzną po trzydziestce, który trzymał go za ramię. Stali nad grobem kogoś bliskiego, prawdopodobnie członka rodziny. Nie był to jednak atrakcyjny cel łowów dla Diany. Nie była nawet dość doświadczona, ani na tyle zdesperowana, by w ogóle rozważać taką próbę.
Idąc ścieżką jeszcze przez jakiś czas nie natrafiła na żadnego, samotnie błąkającego się po cmentarzu człowieka. Jedynym jej towarzystwem wciąż były jedynie niezrozumiałe szepty, oraz nieliczne duchy krążące wokół własnych - najpewniej - nagrobków. Diana musiała szukać dalej. Głód rósł.

Re: Spóźnione polowanie

#3
Dziewczyna denerwowała się... albo raczej denerwowało się to COŚ wewnątrz niej. Czuła niemal jak Bestia wierci się niezadowolona. Nie mogła przecież stracić kontroli i narobić kłopotów. Była na to za mądra... a jednak jakimś trafem zwlekała do takiego momentu z polowaniem. Jakby przespała ostatnie dwa czy trzy dni... noce w zasadzie. Co ona robiła, że nie przyszło jej do głowy uzupełnić swoje własne siły witalne? Dziury w pamięci? Nieee, no bez przesady, jeszcze tego brakowało, by jej się film urywał!
Kiedy w swoich poszukiwaniach wreszcie trafiła na żywego człowieka... to było ich dwóch. Starszy pan z synem albo wnukiem, pochylonych nad jakimś grobem. Od razu wykluczyła ich jako cel. Nie dość że facet w sile wieku, to jeszcze starszy towarzysz. Ruszyła dalej. Przecież ktoś tu musi być jeszcze. Nie ma co się pakować na dwie osoby, kiedy i z jedną czasami ciężko bez doświadczenia i kontroli nad zdolnościami, które powinna mieć... według Percivala.
Łatwo mu mówić... psia krew.
Nikogo jednak nie znalazła. Zatrzymała się w miejscu myśląc intensywnie. Co robić? Wyjść z cmentarza i może na ulicy szukać szczęścia? Kiepsko, tam zawsze było więcej potencjalnych kłopotów i niechcianych oczu.
Nie zdecydowawszy jeszcze co zrobić wróciła alejką do miejsca, gdzie był mężczyzna z dziadkiem.
Została na bezpiecznym dystansie, ukryta w cieniu drzew.
Czuła ponaglenia głodu. Ledwo trzymała kły na wodzy. Ale co zrobić? Ich było dwóch... starszy pan pewnie nie był szczególnym zagrożeniem, ale komplikacją już jak najbardziej. Byli jednak najbliżej, a jej desperacja rosła proporcjonalnie do głodu. Przecież nawet jak coś pójdzie trochę nie tak, to i tak tu nikogo więcej nie ma, zdąży zadziałać... zrobić coś...
Przyglądała się mężczyznom, nieświadomie wyjęła ręce z kieszenie i gestykulowała delikatnie obmyślając potencjalne sposoby podejścia do tego polowania.
-Przechodząc upadnę i krzyknę z bólu. Zwrócę ich uwagę. Mężczyzna pewnie podejdzie by sprawdzić czy nic mi nie jest i pomóc wstać, jak kucnie lub wyciągnie rękę, to mogę go ukąsić w nadgarstek. Potem już z górki. - Myślała wskazując dyskretnymi ruchami, planowane miejsce tej akcji.
-Albo podejdę zwyczajnie. W milczeniu. Stanę obok, nad grobem, dzieląc ich smutek. Przytulenie byłoby zbyt nachalne prawdopodobnie... ale mogę po chwili zapytać o godzinę. Zbliżę się by zerknąć na zegarek i też mogę wpić się przegub. A potem może i pan starszy... - Dwie ofiary są lepsze niż jedna, a po napiciu z wnuczka, będzie mogła wziąć mniej z dziadka, a kontrolę lepszą już nad sobą mieć będzie. Zawsze coś.
-Mogę iść. Niby, że coś zauważę, podejdę do nich z tyłu, niby coś z ziemi podniosę, wnuczka stuknę w ramię. Coś Pan upuścił. Wyciągnę delikatnie dłoń, a kiedy on wyciągnie swoją, będzie okazja. - Każdy scenariusz miał wady i plusy. Co począć.
-Zawszę mogę podejść od tyłu, bez pardonu wbić się w kark jednego, a potem dziadka... nie... on jest za wysoki. Musiałabym wskoczyć mu na plecy... - Jęknęła w myślach, zwiesiła bezradnie ramiona i wywróciła oczami. Co robić?!
Skupiła się na potencjalnych możliwościach. Która jest najlepsza? Która najlepsze przeczucia wzbudza, a która te złe?* Zawsze dobrze wychodziła słuchając swoich przeczuć. Teraz nie mogło być inaczej. Jej zmysły przecież były wrażliwsze, bardziej czułe, a i wiedza nieco większa... te zmysły normalne, jak i te... nienormalne.
A może w ogóle nie powinna się do nich zbliżać? Wykluczyła ich z marszu na początku, ale liczyła na inną ofiarę... teraz była lekko do muru przyparta.

Spoiler | 
* - Percepcja + Przeczucie ?

Re: Spóźnione polowanie

#4
Diana była w kropce. Doskonale wiedziała, że nie będzie w stanie pożywić się na tej dwójce. Jak miałaby to zrobić? Rozdzielić ich? Ale jak? Dziewczyna nie miała żadnego sensownego planu, który zagwarantowałby zachowanie Maskarady. O tych podstawach pamiętała. Instrukcje odnośnie ukrywania swojej aktywności przed oczyma śmiertelników były tak naprawde jedną z niewielu rzeczy, jakie Percival objaśnił jej klarownie zanim spuścił ją ze swojej smyczy.
Wiedziała więc, że nie mogła ryzykować. Musiała znaleźć inny obiekt zainteresowania, co niestety okazywało się być nader trudne. Może polowanie na cmentarzu nie było jednak najlepszym pomysłem? Wszak było to miejsce, gdzie przebywali głównie umarli, a ci nie mogli zapewnić wampirowi pożywienia. Różne myśli mogły kołatać się teraz w głowie dziewczyny, jednak musiała skupić się na zaspokojeniu głodu.
Rozglądając się raz jeszcze udało się dojrzeć jej samotnie stosunkowo młodego mężczyznę podążającego główną ścieżką. To miała być jej szansa. W głowie biły się różne scenariusze, które przed chwilą rozważała. To jedyne, co w tej chwili miała w zanadrzu.
Podążała teraz ostrożnie za osobnikiem. Najlepszą szansą byłoby pożywić się na nim, gdy wejdzie w głąb którejś, z bocznych ścieżek. Obserwowała go spokojnie i dojrzała, że przystanął nad jednym z grobów. Oczyścił go nieco dłonią, po czym stanął nad nim w milczeniu, złączając palcami zakryte skórzanymi rękawiczkami dłonie na wysokości pasa.
Diana postanowiła podejść ostrożnie i po prostu porozmawiać z człowiekiem, okazać trochę empatii. Niektórzy ludzie nie lubią rozmawiać z obcymi o swoim bólu po stracie kogoś bliskiego, ale ten mężczyzna zdawał się już dawno pogodzić ze śmiercią swojego brata i nie był oporny w dyskusji. Opowiadał, że nie zawsze się dogadywali, ale gdy przychodziło co do czego, to dbali o siebie nawzajem. W trakcie prowadzenia swojego monologu przyklęknął nad grobem, by położyć na zimnym kamieniu swoją dłoń, składając hołd umarłemu. Nawet nie zauważył, kiedy Diana znalazła się za nim i wbiła się w jego szyję. Pochłonęła zdrową ilość vitae (uzyskano 3 punkty krwi), tymczasowo zaspakajając swój głód. Mogła teraz podjąć decyzję, czy wziąć z niego więcej, czy spróbować po prostu ułożyć go w komfortowej pozycji i opuścić to miejsce.

Re: Spóźnione polowanie

#5
Stała tak w mroku i rozważała opcje. Żadna nie była dobra, każda okupiona wysokim ryzykiem. Czas jaki dała sobie na obmyślenie odpowiedniego podejścia zesłał jej jednak dogodniejszy cel. Kątem oka dostrzegł ruch i w sąsiedniej alejce. Samotny gość cmentarza. Od razu zostawiła w spokoju dziadka z wnuczkiem i jak cień ruszyła za samotnikiem.
Kły miała już gotowe. Tłumiła jak mogła agresję Bestii, chciała mimo wszystko zrobić to po swojemu, delikatnie i subtelnie, bez szamotania, czy zwykłej napaści. Poprawiła kołnierz i wcisnęła zabandażowane dłonie do kieszeni płaszcza idąc i wyczekując odpowiedniego momentu. Mężczyzna zatrzymał się nad grobem. Odczekała chwilę i podeszła. Czuła, że powinna zagadać, zwyczajna rozmowa. Ludzki gest empatii, dla strapionej duszy. Podejście okazało się prawidłowe. Mężczyzna ze spokojem podjął rozmowę, opowiedział o bracie, nad którego grobem stali.
Wymienili kilka zdań, niby w nocy, nad grobem na środku cmentarza, a jednak rozmawiali dość swobodnie, nieco nostalgicznie, ale nawet ona nie była jakoś szczególnie spięta.
Kiedy mężczyzna przykucnął czy pochylił się do pomnika, skorzystała z okazji bez wahania. Spokojnie, ale pewnie wbiła kły w jego szyję.
Nie brutalnie, przemoc nie była jej bliska, nie spieszyła się też z piciem. Lubiła to uczucie, poruszające i w jakiś sposób rozgrzewające i ożywiające, wiedziała też, że mężczyzna, po chwilowym zaskoczeniu się rozluźnia i daje zalać fali ekstazy.
W trakcie wsunęła mu rękę pod płaszcz i przycisnęła do serca, by kontrolować intensywność jego bicia. Miała tak czułe zmysły, w tym dotyk, że mogła zarejestrować na dłoni najmniejszą zmianę w pracy tego mięśnia. Nie chciała go zabić. Bestia wzięłaby wszystko bez mrugnięcia okiem, ale teraz decydowała ona.
Zaspokoiła się na tyle, by móc bezpiecznie i bez pośpiechu pójść gdzie indziej szukać okazji.
Rany po kłach zalizała i dołożyła starań by nawet kropelka krwi nie zabrudziła mu kołnierza. Samemu zaś mężczyźnie pomogła usiąść na ławeczce przy mogile, jeśli tak była, a jeśli nie to pozwoliła mu przycupnąć przy grobie brata. Nie wzięła tyle by zrobić mu krzywdę, ale jego błogi odlot da jej kilka minut by bezpiecznie zniknąć.

Upewniła się, że mężczyzna dla postronnego wydaje się przykucniętym gościem nad grobem bliskiego, po czym oddaliła się.
Znowu wcisnęła dłonie w kieszenie i już znacznie spokojniejszym, równym krokiem udała się ku wyjściu z terenu cmentarza. Tu nie miała co liczyć na więcej, zła noc na polowanie na cmentarzu. Może ulice będą łaskawsze. Otworzyła swój umysł i zmysły i dała prowadzić się przeczuciom, to zawsze popłacało.

<zt>

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość