Spóźnione Polowanie cz.2

Prolog | West Side | Zachód West Side - osiedla

Spóźnione Polowanie cz.2

#1
Z Cmentarza

Szybkim, ale równym i spokojnym krokiem przemierzała miasto. Opuściła cmentarz, który nie był dziś dla niej dobrym miejscem na polowanie. Dyskretny, tej nocy był także wyludniony. Jedyne co udało jej się zyskać, to zaspokojenie palącego pragnienia i zyskanie czasu na znalezienie, na spokojnie, bez pośpiechu i niepotrzebnej desperacji, kolejnych żywicieli by mogła resztę tej nocy, chociaż tej... w spokoju spędzić studiując swoje książki, albo słuchać suchych wykładów Percivala... albo znosić inne jego pomysły...

Nic w każdym razie obecnie jej nie nagliło. Szła więc i szła. Dała się prowadzić swoim przeczuciom, temu wewnętrznemu instynktowi, niezawodnej intuicji, z którą przecież od lat już współpracowała. Tylko raz zignorowała swoje przeczucia i do tej pory na to wspomnienie jest zła na siebie. To mógł być wtedy jej ostatni wieczór... teraz była mądrzejsza, wiedziała nieco więcej, a i jej Stwórca uświadomił ją o rzeczach, które stara wróżka jej tylko podsunęła. Oczywiście dalej wiele nie pojmowała, nie miała pojęcia co miała wampir na myśli wspominając o pewnych zdolnościach, które on ma i które z Krwi posiadać będzie też ona. Szkoda tylko, że nic nie wyjaśnił... tyran jeden...
Miała jednak już ta pewność, że jej przeczucia, znaki, które widuje, przebłyski, które miewa, zawsze coś znaczą, choć nie zawsze potrafi je zinterpretować czy odczytać. CO miała opanowane na pewno to podążanie zgodnie z własną intuicją i instynktem. Tak też robiła i teraz.
Bardziej ludne osiedla, czy centrum miasta dają więcej możliwości, więcej jest ludzi różnego stanu i sytuacji, z których można skorzystać... jest też jednak więcej niebezpieczeństw, wścibskich oczu i perspektyw by coś poszło nie tak.
Wolała i dziś też wybrała znów mniejsze osiedle, w stronę magazynów i fabryk. Z resztą nie czuła się tak pewnie by wkroczyć w jakieś tłumy! zawsze była odludkiem i samotnikiem, stąd też pewnie i preferencje co do miejsc, w których szukała szczęścia i Krwi.
Bez pośpiechu krążyła ulicami i uliczkami. Przechodziła na drugą stronę jezdni by zajrzeć w ten czy inny boczny zaułek, osiedlową ścieżkę czy inną odnogę drogi. Na spokojnie i niespiesznie pozwalała by kierunek jej kroków określała intuicja*, a nie czysta logiczna kalkulacja.
Potrzebowała jeszcze dwóch żywicieli, by zyskać spokój i na tyle nasycić bestię by dała jej chwilowo spokój i by móc skupić się na innych rzeczach... nie samym polowaniem żyje wampir... prawda...?

Spoiler | 
* Percepcja lub przeczucie, albo to+to
OOC: Takie rzeczy w ogóle trzeba zaznaczać w postach, że jakiś rzut? Tu chyba sytuacja jest jasna.

Re: Spóźnione Polowanie cz.2

#2
Ta noc była póki co średnio udana dla Diany. Wiele nocy było dla niej trudnych, biorąc pod uwagę jak niewiele powiedział jej Percival. Może chciał, by samodzielnie wszystkiego się nauczyła, może chciał zbadać, jak poradzi sobie z trudnościami, a być może po prostu się delektował jej stanem. Tajemnicza natura Percivala sprawiała, że nie sposób było dojrzeć jego rzeczywistych motywów. Ale dziewczyna z nocy na noc radziła sobie coraz lepiej. Stopniowo odkrywała czym jest i co potrafi. Zapewne było jedynie kwestią czasu, nim zrozumie swój pełen potencjał.
Diana zaspokoiła swój głód, a jej umysł nie był już skupiony tylko na zdobyciu krwi. Bestia na powrót zakopała się głębiej, zaspokojona, przynajmniej na razie. Nieco bardziej zrelaksowana mogła teraz zająć się innymi sprawami, aczkolwiek postanowiła kontynuować polowanie w innej części miasta. W miejscu wiecznego spoczynku nie miała dużych szans na znalezienie pożywienia, a mężczyzny, którego znalazła, nie chciała wypijać do cna.
Spędziła jakiś czas błąkając się po osiedlu w okolicy jednej z industrialnych części Chicago, która o tej porze była w większości pozbawiona życia. Większość robotników nie pracowała w tych godzinach. Może pojedynczy ludzie doglądali sprzętu, dbali by wszystko było sprawne na następny dzień, ale nie miało to miejsca zawsze ani wszędzie. Fabryki teraz nie pracowały, a magazyny były w większości pozamykane. Raz na jakiś czas można było jednak dojrzeć jakąś ciężarówkę, która przewoziła cholera wie co.
Spokrewniona bez pośpiechu podążała uliczkami pomiędzy domostwami szukając kolejnej ofiary. Skupiała się na bocznych ścieżkach. W trakcie swych poszukiwań, w jednej z tych bocznych, ciemnych alejek dojrzała dwójkę mężczyzn, która wyglądała, jakby coś knuła. Nie wyglądali na przyjaznych, a ostre rysy ich twarzy powodowały, że chciało się po prostu odwrócić wzrok i iść dalej.
Wiele z tutejszych domostw było już wygaszonych. W nielicznych oknach paliło się światło. Gdzie nie gdzie usłyszeć można było i psy, które szczekały w oddali. Co jakiś czas wzdłuż głównych ulic przejeżdżało auto.
Po drodze mijała oczywiście ludzi. To jakąś parę, to jakichś mężczyzn, biedniejszych i bogatszych, mniej lub bardziej groźnie wyglądających, jednak bez wyraźnej możliwości zaczepienia ich w celu pożywienia. Nawet jeżeli dałoby się ich zagadać, nie było gdzie się z nimi zaszyć kompletnie z dala od innych przechodniów, którzy mogli się pojawić lada moment.
W pobliżu jednego ze skrzyżowań, tuż obok otwartego wjazdu stał mężczyzna odziany w sweter i szarą kamizelkę, z brązowym kaszkietem okrywającym jego głowę. Był to dwudziesto-kilku letni osobnik, który palił właśnie papierosa i wyglądał jakby na coś lub kogoś czekał. Rozglądał się to w kierunku jednej to drugiej ulicy. Był w tej chwili sam, jednak trudno było powiedzieć jak długo utrzyma się ten stan. Wampirzyca nie miała wielu opcji, ale wciąż mogła szukać dalej. Największym jednak problemem było to, że nie wiedziała jeszcze jak się za to zabrać. Jakkolwiek pusto było na ulicach, nie był to wyludniony cmentarz. Trudniej również było określić niejednoznaczne intencje obcych ludzi w tej okolicy. Jeśli to miał być jej cel, musiała szybko myśleć i jeszcze szybciej działać.

Re: Spóźnione Polowanie cz.2

#3
Szła i szła, a cisza i spokój jej percepcji i intuicji była aż nienaturalna... niepokojąca. Krok za krokiem, po prostu przed siebie. Kluczenie między ulicami, zaglądanie w alejki, czy przemykanie na skróty zaułkami na nic się zdały. W jednym z nich zastała dwóch podejrzanych typów, geniuszem ani medium być nie trzeba, żeby takich unikać. Nie potrzebne jej były kłopoty. W zasadzie, gdyby nie głód, to by pewnie w domu została. Wolała towarzystwo książek... zdecydowanie.
Polowanie jej nie szło, to nie ta noc. Wybierała odpowiednie... dla siebie... rejony. Przynajmniej póki co odpowiednie. Była niedoświadczona, to jedna sprawa, drugą było to, że nie lubiła centrum, tłumów i niepotrzebnego towarzystwa, teraz już nie tylko ze względu na swoje samotnicze usposobienie, ale także na problemy, jakie potrafią nastręczać jej, jej własne zmysły. Hałas i zgiełk, nie były jej sojusznikami.
Niestety dzisiaj i mniej ruchliwe osiedla, a nawet cmentarz nie był jej przychylny. Ludzi, albo łazili w parach, albo trafiła na samych podejrzanych typków. Źle.
Kiedy trafiła na chłopaka, może starszego od niej niewiele, zatrzymała się na uboczu. Wyglądał kogoś, albo na coś czekał. Póki co był sam... ale na ile?
Zapewne zdąży podejść i jeśli nic nie spartoli, szybko się pożywi i zostawi zachwyconego chłopaka opartego o bramę... a jak w tym czasie nadjedzie wóz, na który czeka?
To wyglądało podejrzanie. A ona nie była już ciężko zdesperowana. Nie była też ani odważna, ani skora do ryzyka.
Wiedziała, że musiała działać już jeśli w ogóle chciała próbować podejścia, ale pośpiech zawsze był złym doradcą. Nie miałaby czasu na żadną korekcję planu czy działania. Nie miała też dobrych przeczuć... złych niby też, ale w tym przypadku, brak wieści nie był dobrą wiadomością.
Zawróciła.
Nieco zawiedziona ruszyła ulicą w stronę osiedli mieszkalnych i większych bloków.
Odpuściła sobie. Skoro aktywne szukanie okazji, aktywne polowanie, choć w jej wydaniu bardzo marne, nie przynosiło rezultatów, nie miała co w to brnąć. Trochę szybszym niż spacerowym krokiem szła przed siebie. Spokojna, choć jak to ona rozglądając się czujnie i badawczo. Nie szukała już ofiary. Nie aktywnie. Jak okazja się nawinie, czemu nie, ale teraz wolała się zwyczajnie przejść, przewietrzyć, przegnać z serca kłucie rozczarowania porażką.
Ostatecznie zdołała się nie posilić, to wystarczy na razie, a noc była młoda.
Niewiele miała zaplanowane, w zasadzie to nic konkretnego. Pierwszym motorem napędowym był głód, teraz mogła się zrelaksować, odpocząć, albo postudiować. Bieganie po mieście i ładowanie się w kłopoty wykraczało poza zakres jej zainteresowań, tak samo jak wszelkie spotkania towarzyskie. Ostatni raz była na oficjalnej kolacji jeszcze z ojcem...
Najlepiej jak wróci do domu...

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość