Za tamtym Pariasem! (II)

Akt I | West Side | South Lawndale

Za tamtym Pariasem! (II)

#1
Trochę czasu zabrał powrót do schronienia celem zebrania dodatkowych pieniędzy na zapłatę za przejazd taksówką, jednak wreszcie Malkavianka dotarła do mieszkalnego osiedla w dzielnicy South Lawndale, zapełnionego szeregami domków. Było to dość gęsto zaludnione miejsce, gdzie można było zaobserwować sporo przechadzających się ludzi nawet w późnych godzinach, jak i również przemierzające głównymi ulicami automobile.
Taksówka zajechała oświetloną latarniami ulicą pod stosunkowo nieduży, piętrowy dom ze ścianami o jasnej kolorystyce zachodzącej w zieleń. Zadbany, równy trawnik wręcz zapraszał, a podjazd gościł skromny automobil gospodarza. Sam dom charakteryzował się szerokim gankiem podpieranym przez nieco grubsze, drewniane kolumny. Nie czuć tu było przepychu, w żadnym wypadku, ale widać też było, że nie mieszkał tu biedak bez gustu. Domostwo było mimo wszystko skromne, ale czyste i zadbane, a kolory jego elementów były dość miłe dla oka. Zza zakrytych zasłonami okien na parterze biło światło i, przez krótki moment, Diana mogła nawet zauważyć cień ludzkiej sylwetki powoli przemieszczający się z jednego pomieszczenia do drugiego. Tak, gospodarz był w domu. Czy był jednak sam? Jakie były szanse, że Paul także był obecny w tym momencie? Jeśli był, to znacznie ułatwiłoby to zadanie dziewczyny. A jeśli nie, cóż. Profesor Halsted powinien coś wiedzieć, wnioskując po jego zachowaniu.
Image Jak się będzie opierał, to chyba jakoś się z niego wydusi to co chcemy wiedzieć, prawda siostrzyczko? Jak nie po dobroci, to... No wiesz. — Dana nie oponowała przeciwko użyciu środków siłowych żeby osiągnąć cel. Mrugnęła sugestywnie w stronę wampirzycy, cicho sugerując taką właśnie alternatywę.
Bycie łagodnym rzadko działało w świecie mroku. Percival z resztą dobitnie to swojej Childe wyjaśnił, gdy przygotowywał ją do nieumarłej egzystencji. To, że Dianie udało się sporo zrobić bez posuwania się do bardziej agresywnych metod było głównie zasługą jej intelektu, a także niepozornego wyglądu. Spokrewniona stale robiła użytek ze swoich atutów, i póki co doskonale to działało. Co jednak jeśli miał którejś nocy przyjść moment, gdy słowa i manipulacje nie będą wystarczyć? Być może Harper nie musiała się tym przejmować wiedząc, że ma teraz kogoś, kto stanie w jej obronie, gdy coś pójdzie nie tak.
Przed oczami wampirzycy były drewniane drzwi, zza których także padało światło przez koronkowe zasłony. Nadszedł czas znów nałożyć maskę, przyjąć odpowiednią postawę i znaleźć odpowiednie słowa, by uzyskać pożądane informacje.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości