Za tamtym Pariasem! (I)

Akt I | Central | Okolice baru w Central, gdzie miała miejsce napaść

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#31
Dana wzruszyła jedynie ramionami z przekornym uśmieszkiem. Przedstawiła sensowne argumenty opowiadające się za realizacją nabycia pierwszego ghula, a Diana nie zdawała się mieć żadnych kontrargumentów. Oczywiście, miała pewne obawy i opory, i nie było to nic dziwnego w jej sytuacji. W chwili obecnej jednak za wcześnie było, by o tym myśleć. Priorytetem było dostanie się do szpitala i zobaczenie się z Lesterem. Siostra Malkavianki przytaknęła na jej pomysł uwzględniający kwiaty i drobne kłamstewko. Nie pozostawało więc nic innego jak ruszyć w drogę, z powrotem do centrum miasta.
Bezpiecznie, sprawnie i dość szybko przedostała się do Central, choć tym razem taksówkarz, tak jak i w drodze do domu, policzył jej kilka centów więcej, niż chociażby kilka nocy wcześniej. Co prawda ceny mieściły się w normie, ale jednak niesmak zawyżonym kosztem przewozu mógł pozostać. Do tego jeszcze doszła kwestia kupna kwiatów, które miały pomóc stworzyć iluzję i pomóc Spokrewnionej dostać się do pacjenta. W efekcie tych wydatków, w kieszeni pani Harper zostały niecałe dwa dolary, co oznaczało tyle, że najpewniej nie starczyło by jej już na drogę powrotną. Mogło się to później okazać pewnym problemem, ale w tej chwili nie było czasu na to, by się o to martwić.
Dotarła, już z kwiatami, pod szpital publiczny, gdzie kręciło się niewielu już ludzi o tej porze. Pojedyncze osoby wychodziły lub wchodziły do środka, najczęściej z ponurymi minami. Był to dwuskrzydłowy, biały budynek wysoki na trzy piętra. Wewnątrz brakowało luksusu, choć warunki nie były tragiczne, i było widać względną czystość i porządek, ale nie brakowało między tym wszystkim dźwięków bólu i rozpaczy roznoszących się po murach szpitala. Było ciężko, ale oddane swojemu zawodowi pielęgniarki, a także lekarze, mimo mocno ograniczonych możliwości, robili co w ich mocy, by pomóc pacjentom.
Kobieta, która biegała między stanowiskiem recepcji, a poszczególnymi pomieszczeniami, nie miała czasu ani chęci weryfikować tożsamości kobiety. W pośpiechu sprawdziła tylko nazwisko i wskazała jej drogę, gdzieś na końcu korytarza po prawej, gdzie w dzielonym przez pół tuzina pacjentów pomieszczeniu miał znajdować się sportowiec. Po drodze minęła inne sale, gdzie znajdowali się chorzy, cierpiący ludzie, którzy walczyli o powrót do zdrowia. Było co jakiś czas słychać płacze, jęki, a nawet krzyki. Ilu z tych ludzi tak naprawdę miało szans wrócić do zdrowia? Rzeczywistość była taka, że z poważniejszych zachorowań ludzie już nie wychodzili, a silne złamania kończyły się przeważnie amputacją kończyn. Tam trzeba było doprawdy modlitwy i Boskiej interwencji. Widok księży w szpitalach nie był szczególnie rzadki, jednak często pojawiali się, by odprawić chorego na tamten świat. Ten szpital co prawda był jednym z tych lepszych, co było widać już przy wejściu, ale nawet tam najbardziej wykształceni specjaliści mieli swoje granice i nie byli cudotwórcami. Po drodze, Diana mogła poczuć woń krwi. Na szczęście Bestia była zaspokojona, gdyż w innym wypadku te zapachy mogłyby pobudzić wampirze żądze.
Docierając do wskazanej sali, Spokrewniona zobaczyła pośród innych mężczyzn w różnym wieku, również ze złamaniami, leżącego stosunkowo młodego facet z gojącymi się ranami twarzy i usztywnionym karkiem. Dwójka pacjentów, która akurat nie spała, zwróciła mętny wzrok w stronę nieznajomej. Był jeszcze trzeci, siedzący pod oknem z opuszczoną głową i szlochający, i w żadnym stopniu nie zainteresowany obcymi przybyszami. Mężczyzna, który najpewniej był Lesterem, leżał na plecach z zamkniętymi oczami. Zdawało się, że akurat spał. Diana miała kiepskie przeczucia, gdyż bejsbolista wyglądał fatalnie i trudno było się spodziewać współpracy.
Image Gość wygląda jakby przejechała go ciężarówka. — Dana, stojąc z założonymi rękoma, mruknęła pod nosem, jednak na tyle głośno, by nieumarła ją usłyszała. Komentarz może niestosowny, i na szczęście przez obecnych niesłyszalny, ale dobrze oddający rzeczywistość.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#32
Kobieta zatrzymała się na progu by móc chwilę się rozejrzeć. Dana trafnie podsumowała widok Lestera. Diana mruknęła tylko potwierdzająco. Miała kiepskie przeczucia co do "rozmowy", jeśli facet był w ogóle w stanie cokolwiek mówić. Nabrała od progu pewności, że zwykle sposoby nie dadzą tu rady.

Weszła na salę. Skinęła głowa tym co na nią spojrzeli z cichutkim dobrywieczór i podeszła powoli do łóżka Lestera. Widok był straszny. Miejsce było straszne. Nie czuła się tu dobrze. Było jednak coś do zrobienia. Popatrzyła chwilę na chorego. Co tu robić!? Położyła bukiet na szafce przy łóżku lub do jakiegoś dzbanka na parapecie lub inne wolne miejsce. Robiła to cicho i powoli rozglądając się dyskretnie. Musiała ustalić kilka rzeczy nim wybierze z którego pomysłu podejścia skorzystać.
Czy pozostali pacjenci dobrze ją widzieli, gdy była przy łóżku?
Czy były parawany, które mogła przestawić by zyskać trochę prywatności?
Czy na szafce był jakiś nieprzezroczysty kubek?
Czy był może topek na tabletki, albo strzykawka?

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#33
Miejsce było wyjątkowo niekomfortowe dla Diany, a sytuacja była bardzo nieciekawa, jednak nie tragiczna. Dwoje mężczyzn, którzy nie spali, jeden starszy, nieco podsiwiały, z licznymi zmarszczkami, drugi młodszy, z ręką w bandażu, skinęli głową w geście powitania, przyglądając się jej przez chwilę, gdy kładła bukiet na stoliku obok łóżka śpiącego mężczyzny. Pozostali albo spali, albo nie zwracali na dziewczynę uwagi. Szlochający w kącie biedak także się nie odwracał. Harper nie widziała co było tamtemu mężczyźnie, więc nie była w stanie wydedukować dlaczego był tak zrozpaczony. Nie był to jednak jej problem, była tam w innym celu.
Pomiędzy łóżkami, które dzieliło parę metrów, nie było żadnych parawanów ani zasłon. Przestrzeń była otwarta i nie było tam miejsca na prywatność. Gdyby nieumarła próbowała robić coś podejrzanego, to dałoby się to łatwo zauważyć, zwłaszcza że głowa Lestera była unieruchomiona przy użyciu metalowej konstrukcji opierającej się na jego ramionach.
Na szafce przy łóżku pana Wooda nie było żadnych narzędzi medycznych. Stał tam jednak kubek do połowy napełniony wodą, wraz z improwizowaną, giętką, gumową słomką, którą Lester musiał używać, by się napić. Jego oczy były cały czas zamknięte. Można było spróbować go wybudzić i zobaczyć, czy uda się z nim porozmawiać.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#34
Sala była duża, ale otwarta, nie było parawanów, którymi można by było się zasłonić. To był mały problem, dziewczyna musiała kombinować. Plan jednak złożył się sam. Był prowizoryczny, ale mógł się udac.
Poruszając się spokojnie, jak najbardziej naturalnie, przecie nic nie kombinowała, sięgnęła po kubek.
Dyskretnie przegryzła opuszek palca wskazującego i kubek chwyciła od góry tak, by skaleczony palec był od wewnętrznej strony i krew mogła skapywać do wody.
Stanęła nad Lesterem, kubek trzymała blisko siebie by nie rzucal się w oczy. Stała jakiś czas jakby z żalem zamyśliła się nad chorym przyjacielem, dając czas vitae by ściekała do wody. Potem zamieszała zawartość.
-Lester. Obudź się. Napij się.- mówiła łagodnym tonem i lekko dotknęła ramienia mezczyzny. Nie chciała go gwałtownie wyrwać ze snu a budzić łagodnie.
- Zwilze Ci usta. Pij.- przełożyła kubek do drugiej ręki, zranionym palcem przejechała po jego wardze by faktycznie usta mu zwilżyć. Potem skaleczenie zalizala i podsunęła mężczyźnie do ust słomkę wciąż mówiąc do niego łagodnie i starając się go powoli obudzić i zainteresować piciem.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#35
Szczęściem dla nieumarłej, pod ręką było dość użytecznych elementów, by zrealizować plan, którego słuszność potwierdziło jej 'duchowe wsparcie'. Diana szybko przeanalizowała sytuację i dostępne środki, chwytając za stojący nieopodal, do połowy opróżniony, kubek z wodą. Dwójka mężczyzn leżących nieco dalej wciąż się jej przyglądała, targani zapewne ciekawością, bądź zwyczajną chęcią przypatrzenia się młodej dziewczynie.
Najwyraźniej nie zauważyli, gdy Malkavianka upuściła swojej krwi do kubka. Nie było żadnej reakcji, tak więc wszystko wskazywało na to, że nikt nie miał podejrzeń co do tego, co tak naprawdę się działo. Ot, ktoś z rodziny bądź znajomych przyszedł odwiedzić połamanego chłopaka, napoić wodą. Nic wielkiego. Wreszcie, stojąc nad Lesterem z kubkiem wody zmieszanej z własną vitae, delikatnie obudziła mężczyznę. Ciężko i powoli otworzył zmęczone ślepia, próbując przyjrzeć się kobiecie, mogąc poruszać jedynie gałkami ocznymi, mając unieruchomioną głowę.
Zdążył jedynie spytać kim jest kobieta, zanim ta zaoferowała się z kubkiem wody, której nie sposób było odmówić w jego sytuacji. Nie zwrócił uwagi na kolor napoju, gdy ten przyjmował go do gardła. Zwrócił jedynie uwagę na dziwny smak, a po opróżnieniu kubka ponowił pytanie o tożsamość nieznajomej. Teraz, gdy vitae Malkavianki było w ciele mężczyzny, ta musiała poczekać aż pojawią się widoczne efekty jej działania, podejmując się w międzyczasie dialogu z panem Wood'em. (Utracono 1 Punkt Krwi)

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#36
W głowie miała mentlik i słyszała coraz większy szum. Co właściwie wyprawiała. To pytanie przodowalo. Tworzyła ghula... Bez zgody Stwórcy... Ale potrzebowała jej? O braku jego wiedzy nie było mowy, cały czas czuła gdzieś jego oczy.
Ale po co to wszystko? Dla informacji? Nie niszczyła właśnie człowiekowi życia? A może właśnie je ratowała? Czas pokaże.

Kiedy skończył pić, odstawiła kubek. Zetknęła pytającą na siostrę. To już? Vitae działa? Nie widać żadnych żadnych efektów... Lester tylko się obudził i słabo zadał pytanie.
Wróciła do niego spojrzeniem i uśmiechnęła się łagodnie.
-Może pielęgniarka dodała jakieś lekarstwo. Spokojnie. Jestem przyjaciółką. Nazywam się Diana. Odwiedzilam Cię w szpitalu. Ron powiedział mi gdzie leżysz.-mówiła powoli, ciepłym, spokojnym tonem. Dawała mężczyźnie czas by nadążył jednocześnie grając na zwłokę i dając jej krwi rozejść się po jego organizmie i zacząć działać. Jeśli w ogóle to tak miało działać.
-Lester, co mówią lekarze?- zapytała przysiadając na lozku. Miała Martwiona minę, prezentowała troskę, no do rany przyłóż. Niech się trochę oswoi z jej obecnością, nim przeszła do konkretów.
-Powiedz mi co się stało? Jak do tego doszło, dlaczego? Kim jest ten gówniarz? Mogę Ci pomoc.- jeszcze bardziej sciszyla głos. Mówiła spokojnie, ale starała się żeby zabrzmiało to tak, jakby nie zostawiała mu wyboru poza mówieniem, a jednocześnie obiecywała jakaś nieuchwytna nagrodę.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#37
Co za szaleństwo. Co ona robiła? Jaki to miało sens? Przecież jej jedynym celem było dowiedzieć się tylko więcej o napastniku mężczyzny, a tym czasem ta wlała w niego swoją vitae, czyniąc z niego, poniekąd, swojego poddanego. Czy za tym impulsem, który pociągnął Dianę do podjęcia tejże decyzji, kryło się działanie przeklętej krwi Malkavian? Niezależnie od tego jak i dlaczego w zasadzie do tego doszło, vitae Spokrewnionej krążyło już w organizmie okaleczonego mężczyzny. Dana wyglądała na bardziej niż zadowoloną, gdyż z ogromnym zainteresowaniem i błyskiem w oku oraz uśmiechem na ustach przyglądała się teraz mężczyźnie, niemalże trzęsąc się z ekscytacji.
ImageCo... ? Diana... ? Nie... Nie znam cię... — Odparł cicho, niechętnie, w ogóle nie rozpoznając kobiety. Mlasnął ustami i oblizał się, marszcząc brwi.
ImageCo to za lekarstwo... Dziwnie się czuję... — W dość szybkim tempie opuściła go senność i niemoc. Widać było, że staje się pobudzony. Brał głębokie, powolne wdechy. Coś się działo. Wampirza krew robiła swoje, ale było jasnym, iż mężczyzna nie wiedział co się właściwie dzieje.
ImageChcę tego więcej. Niech mi dadzą więcej. — Znowu mlasnął, mówiąc już nie ospale, a z pewną energią. Rozciągnął i rozruszał swoją szczękę, która chwilę wcześniej ledwo się otwierała. Powoli nabierał sił, a Dana spoglądała na siostrę z zadowoleniem.
ImageCo mówią? To samo co zwykle. Ale kij z tym. Niech mi dadzą więcej tego no, cokolwiek to jest, to chyba wyjdę stąd za dwa dni, nie tygodnie! Haha. — Zaczął marudnym tonem, który zmienił się po chwili w bardziej optymistyczny, śmiejąc się nawet pod nosem. Jego uwaga widocznie skupiała się dość mocno na tym, co go teraz pobudzało i niewiele poza tym zdawało się go interesować.
ImageTen który mnie tu wpakował? Ugh, jeszcze tego psychola nie znaleźli? Co za barany. — Odpowiedział na pytanie o chłopaku, zdegustowany i zirytowany, ale i również nieco bardziej gadatliwy. Pewnie wzruszyłby ramionami, gdyby nie stała na nich metalowa konstrukcja.
ImageNa razie pomóż mi wołając od nich więcej tego fajnego leku, ślicznotko. Leżę tu od dwóch tygodni i do niedawna nie mogłem nawet przeżuć sam jedzenia, a teraz czuję jakbym nagle odżył. — Rzucił z lekkim, niemalże zalotnym uśmieszkiem, gdy poprosił o pomoc. Harper na własne oczy zobaczyła, jak jej vitae dość szybko zmieniła postawę Lestera i dodała mu sił.
Image Jak mu dasz jeszcze trochę, to pewnie z radością opowie o wszystkim. I jeszcze pewnie zaprosi cię na kawę. Chyba mu się spodobałaś. Hehe. — Siostrzyczka rzuciła cokolwiek cennym komentarzem. Miała zapewne racje, że będzie bardziej niż chętny, jeśli spełni się jego życzenie, a zrealizowanie go nie było wcale trudne do zrealizowania.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#38
Facet szybko się ożywiał. Diana zaś sztywniała zaskoczona rezultatami działania Vitae. Zetknęła na Dane, czego się jeszcze spodziewać? Lester zaczął domagać się więcej lekarstwa mało skupiając się na czym innym. Dziewczyna chwilę nie mogła się ruszyć ani słowa powiedzieć. Właśnie zrobiła ghula!! Właśnie leczyły się jego obrażenia! Co na to lekarze... Takie ozdrowienie... Cud normalnie...
- Uspokój się. Sprawdzę czy pielęgniarki nie miały przygotowanej następnej dawki...- wydusiła po słowach siostry. Nie bardzo jej się podobała myśl by dać mu jeszcze więcej, ale może faktycznie nieco się uspokoi i zacznie chętniej Z nią rozmawiać?

Wzięła więc jego kubek i wyszła z sali. Na korytarzu rozejrzała się za termosem z herbatą, dzbankiem z wodą lub poszła do łazienki po kranówe jeśli nic innego nie było. Powtórzyła czynność z dodaniem Vitae do kubka i nowym soczkiem wróciła na salę.
-Masz. I pielęgniarki kazały Ci odpoczywać. Jak się przeciążysz to nici z kuracji.- powiedziała podając mężczyźnie napój przez słomkę tak jak ostatnio. Mówiła karcącym tonem nieznoszącym sprzeciwu jak do niegrzecznego dziecka.
-A teraz opowiedz mi o tamtej nocy. Kim jest chłopak, skąd się znacie i jak do wszystkiego doszło.- poprosiła... A może kazała mężczyźnie zacząć gadać, patrzyła mu w oczy. Liczyła że skoro poczuł się dobrze, że Vitae działa to że powinien tez już czuć coś do niej...
Czuła , że po wszystkim, jak wróci do domu, to udusi Dane gołymi rękami...

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#39
Widok błyskawicznie odzyskującego energię mężczyzny był zadowalający. Jego powrót do sił, jak i również coraz bardziej przyjazny stosunek do kobiety, świadczyły o dużych szansach pozyskania pożądanych informacji na temat ściganego Spokrewnionego. Jeszcze chwilę temu zdawało się, że sportowiec nie będzie w stanie wydusić z siebie żadnego złożonego zdania, by za sprawą wampirzej vitae wszystko się zmieniło. Mała dawka wystarczyła, by pobudzić jego ciało. Kolejna zapewne miała szansę znacząco skrócić jego proces leczenia, choć rzeczywiście można było się głowić nad tym, jak zareagują tutejsi lekarze. Nie było to jednak istotne w tym momencie. Lester chciał więcej, a Diana uległa jego prośbom i udała się, z pustym już kubkiem, wzdłuż korytarza, celem dyskretnego zorganizowania mu napitku, co by wreszcie wydusił z siebie to, po co Malkavianka do niego przyszła.
Nie miała problemu ze znalezieniem naczynia z wodą, którą wlała do pustego kubka wraz z kolejnymi kroplami cennej vitae prosto z jej żył. Powróciwszy, dała sportowcowi napitek, który ten wlał w siebie błyskawicznie, delektując się z zamkniętymi oczyma przyjemnością, jaką dawało mu 'lekarstwo'. (Utracono 1 Punkt Krwi) Opróżnił naczynie i oddał je Dianie, by ta mogła odstawić je z powrotem na stoliku. Uśmiechnął się, spełniony i, wreszcie, gotowy do rozmowy. Spokrewniona zadała mu, ponownie, pytanie na temat napastnika, który odpowiadał za jego obrażenia. Pan Wood westchnął cicho pod nosem, jakby niechętnie wracając myślami do tamtego momentu.
ImageEch. To facet, z którym chodziłem na uczelnię, zanim się nie przeniosłem, żeby mieć szersze możliwości rozwoju kariery. Mieliśmy na pieńku, bo trochę mu dogryzałem, no i to tyle. — Wyjaśnił krótko, przy czym, gdy wspomniał o konflikcie, Diana mogła odnieść delikatne wrażenie, że Lester nie mówił jej wszystkiego.
ImageGość nazywa się Paul Allen. Podejrzewam, że dorwał się do jakiś narkotyków i mu po prostu odbiło. Gdybyś go widziała, rety. Był blady jak nieboszczyk i miał coś w oczach, normalnie takie dzikie, zwierzęce spojrzenie, wiesz? — Świetnie, imię i nazwisko. To, w połączeniu z wcześniej uzyskanym, wizualnym opisem jego osoby, było całkiem solidną garścią informacji. Ten wampir najwyraźniej nie dbał o zamaskowanie swojego nienaturalnego wizerunku, bądź może nawet nie wiedział, że jest to możliwe.
ImageOn ogólnie zawsze był chuderlakiem i do tego cienkim fizycznie, więc tym bardziej przeżyłem szok, gdy złapał mnie, podniósł i rzucił jak workiem ziemniaków. Skubany. — Nawet wspominając o nadnaturalnej sile oponenta, mówił o Paulu z pewną pogardą. Można było łatwo wydedukować, że za nim nie przepadał. Ciekawe czy było tak jeszcze zanim doszło do tego ataku.
ImagePotem jak się na mnie rzucił, to dałem radę się bronić twarz tylko przez chwilę. Dość szybko przestałem kontaktować i straciłem przytomność po kilku uderzeniach w głowę od tego typa. Dopiero tutaj usłyszałem, że poobijał jeszcze obsługę innych klientów, którzy próbowali go powstrzymać. — Jeśli wampir dysponował taką siłą, to nic dziwnego, że tak szybko przełamał gardę Lestera. Dzikie ślepia i agresywne zachowanie mogły wskazywać na wpadnięcie w szał, czego Diana co prawda nie widziała na własne oczy, ale wiedziała dość na ten temat od Percivala.
ImageCała historia. Z tego co mówili, to potem zwiał i nikt go nie widział. Nie wiem jakim cudem go jeszcze nie złapali. — Zakończył raportować zdarzenie, uzupełniając, w większości, obraz którego Harper miała do tego momentu jedynie fragmenty. Tylko co dalej?

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#40
Diana słuchała jego słów. Uniosła jednak brew kiedy wspomniał o dogryzania. Prychnęła delikatnie.
-On mało co Cię nie zabił i chcesz mi wmówić, że to przez dogryzania sobie na studiach? Żal taki żywił do Ciebie, znalazł po czasie i połamał? Nie obrażaj mojej inteligencji Lester.- westchnęła i przysiadła na łóżku. Faktycznie kreowała się na zmartwiona przyjaciółkę, a skoro Vitae działała miała ułatwione zadanie.
- Tacy jak on nie robią takich rzeczy bez solidnego powodu...- dodała ze smutkiem i położyła mu dłoń na jego dłoni. Cóż za presja!
- Wiesz gdzie on mieszka? Gdzie przebywa, czym się zajmuje? Coś czego nie wiedzą gliny i dlatego go nie znaleźli? I z jakiego powodu przyszedł po Ciebie do baru? Dlaczego chciał Cię zabić?- zadała kolejne pytania, a ostatnie miało zabrzmieć przerażająco... Uswiadomic facetowi, jeśli jeszcze tego nie pojmował, że tamten chciał go zabić... Nie obić dla przestrogi, a pozbawić życia.
- Powiedz mi prawdę.- zakończyła patrząc mu w oczy i sięgając po Demencję. Chciała wyostrzyć to, co teraz czuł, czy to strach czy to coś do niej, byle zmusić go do całkowitego otwarcia przed nią. Ryzykowała trochę, ale jeśli nic więcej jej nie powie, to tak czy siak, miała na tą chwilę kilka nowych informacji.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#41
Oczywiście, że kit jaki Lester wciskał nie przeszedł. Kobieta od razu wiedziała, że jest w tym coś więcej i nie miała oporów, by wytknąć sportowcowi marną próbę zrobienia z niej idiotki. W tym momencie wyraz jego twarzy się zmienił, ukazując pewne zażenowanie. Spojrzał na nieumarłą, wzdychając ciężko, sprawiając wrażenie, że może chciałby powiedzieć coś więcej, ale nie może. Nie był jeszcze związany krwią na tyle silnie, a co za tym szło jego umysł nie był jeszcze na tyle zdominowany pragnieniem zadowolenia obiektu swoich rosnących uczuć. Widocznym było jak bił się w środku ze sprzecznymi myślami, gdy Diana dotknęła jego ręki. Wzbraniał się wciąż, przeżywając widoczne wewnętrzny konflikt.
Widząc, że nie wydobędzie, przynajmniej na tę chwilę, nic więcej na ten temat z Lestera, Spokrewniona przeszła do kolejnego zestawu pytań. Facet podniósł wzrok, już pewniej, wyglądając na spokojniejszego.
ImageNie mam pojęcia gdzie mieszka... — Początek jego wypowiedzi nie budził szczególnego optymizmu.
Image...Ale chyba znam kogoś, kto mógłby wiedzieć. — Kontynuował, nie przerywając, i natychmiastowo budując nadzieję na znalezienie Paula. Im szybciej, tym lepiej, bo nie wiadomo było kiedy miało dojść do kolejnej tragedii z jego udziałem.
ImageAllen był pupilem jednego z profesorów. Mieli dobry kontakt, w sumie prawie jak ojciec i syn, więc jeśli ktokolwiek mógłby wiedzieć, gdzie go znaleźć, to właśnie on. Masz na czym zapisać? — Dopytał, nim kobieta znalazła coś, na czym mogła zanotować informacje, jakie miały następnie paść z ust Lestera.
ImageProfesor Richard Halsted. Pamiętam, że ponoć mieszkał gdzieś w West Side, ale to tyle. — Diana nie uzyskała tyle informacji, ile by chciała, ale wiedziała przynajmniej dość, by spróbować znaleźć tego człowieka w książce telefonicznej i spróbować do niego zatelefonować z publicznej budki. Nie miała przy sobie już zbytnio pieniędzy na dalekie podróże taksówką, ale wystarczyło jej na pewno na wykonanie paru telefonów. Wampirzyca mogła mieć tylko nadzieję, że zdąży dojść po okruszkach do celu zanim tamten straceniec znowu odwali coś, o czym będzie słychać w mieście.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#42
Diana pozwoliła mężczyźnie zebrać się w sobie i mówić dalej. Niestety nie przełamał się jeszcze i tajemnicy nie zdradził. Szkoda... Może innym razem. W tej chwili i tak potencjale informacje, które zataił raczej wiele by nie wniosły. Dostała inny trop, który mogła zbadać.
-Dziękuję Ci.- Powiedziała wstając powoli. Nie musiała niczego notować, miała doskonałą pamięć i to co mówił mężczyzna zapisywało się w jej umyśle.
-Zdrowiej szybko. Dobranoc.- pożegnała się bez zbędnych ogródek i ceregieli. Nie miała zamiaru tracić czasu.
Skinęła jeszcze pozostałym na pożegnanie i opuściła sale.
-To było wariactwo. - Westchnęła do bliźniaczki opuszczając szpital.


Dziewczyna ruszyła ulica. Zmierzała do pierwszej budki telefonicznej. Tam wepchnęła się z siostrą i wzięła za okazała książkę telefoniczno-adresowa.
-może będziemy miały szczęście i znajdziemy ich tu. - mruknęła. Szukała zarówno profesora, jak i samego zbiegłego łobuza. Też mógł widnieć w spisie ... Szkoda nie sprawdzić, skoro i tak wertowała kartki. Przewracała strony póki nie znalazła i nie zapamiętała numerów i adresów wampira i profesora... Wszystkich potencjalnych imienników też.
Jeśli znalazła co chciała, zaczęła od wybrania numeru pierwszego Paula Allena.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#43
Uśmiech Lestra w reakcji na podziękowania ze strony kobiety zdradzał, iż rad był pomóc jej na tyle, na ile mógł. Kiedy ta dość pospiesznie się z nim pożegnała i, ku jego zaskoczeniu, ruszyła prędko do wyjścia, krzyknął do niej, gdy ta przekraczała próg pomieszczenia.
ImageEj, zobaczę cię jeszcze? — Podciągnął się gwałtownie do góry, prawie do pozycji siedzącej, patrząc za uciekającą wampirzycą. Był nią odrobinę zafascynowany z racji jej vitae, którą został nakarmiony.
Po opuszczeniu budynku, wznowiła rozmowę z Daną, która była ucieszona z pomyślnego przesłuchania, i jednoczesnego związania mężczyzny krwią, czyniąc z niego ghula.
Image Świetnie poszło! Wrócimy jeszcze po niego, prawda? — Jej uśmiech i błysk ślepi jasno pokazywał, jak zainteresowana była nawiązaniem trwalszej znajomości z mężczyzną. Jeśli miał by on wrócić do formy, to może rzeczywiście okazałby się użyteczny.
Gdy Malkavianka trafiła wreszcie na publiczną budkę i sięgnęła po książkę adresową, znalazła niemałą liczbę mężczyzn o godności Paul Allen. Dzwoniąc do pierwszego z nich (-$0.02), przywitał ją spokojny głos starszego pana. To z pewnością nie był student, którego szukała. Jeśli chciała próbować dalej i obdzwonić każdego Paula Allena w mieście, to musiała liczyć się z tym, że o ile w ogóle go znajdzie, to może spędzić na tym trochę czasu, a nie miała przy sobie zbyt dużo środków, by sobie na to pozwolić przy dwóch centach za wykonanie telefonu. Większe szanse miała na znalezienie wspomnianego profesora. Nie tylko jego nazwisko było znacznie mniej popularne, ale również wiedziała w jakiej dzielnicy miał on mieszkać.
Image Sporo tych Allenów. Gdyby to było takie łatwe, to by go chyba już dawno znaleźli. Spróbuj z profesorem. — Towarzyszka wampirzycy zachęcała ją do skupienia się na osobie, o której miała więcej informacji pozwalających na możliwy kontakt.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#44
Diana cały czas zastanawiała się co będzie z mężczyzną. Był teraz ich ghulem, ale co to znaczyło? Dana wydawała się wręcz niezdrowo zadowolona. Niepokojące.

Szukanie numerów pokazało że Alkenów było jak psów. Szukanie igły w stogu siana. Pierwszy strzał okazał się pudłem. Diana odczuwała już zmęczenie tymi poszukiwaniami. Za dużo kontaktu z ludzmi. Z drugiej strony to była jej pierwsza sprawa dla detektywa. Bez doświadczenia i z jej usposobieniem okazało się to bardzo trudne.
-Wiem... - jeknela zrezygnowana opierając się plecami o ścianę budki i zamykając oczy.
Teraz gdy wyszła ze szpitala znowu miała silniejsze wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Właśnie zrobiła ghula... Ciekawe co na to Percival...
-Co teraz będzie z tym facetem?- Zapytała wciąż trzymając słuchawkę w dłoni.

Westchnęła i wybrała numer do profesora. Znała jego adres , więc mogła numer zweryfikować. Bez strzałów w ciemno.
Jeśli ktoś odebrał o tej porze, cóż... Musiała skorzystać z okazji i nie tracić czasu na gadu gadu.
-Dobry wieczór. Profesor Halsted? Przepraszam, że O tej godzinie. Mówi Diana Williams. Jestem koleżanka Paula Allena ze studiow. Właśnie wróciłam do Chicago. Chce go odwiedzić, zrobić mu niespodziankę, ale zgubiłam jego adres. Zawsze Pana lubił... Pomyślałam, że mógłby mi Pan pomoc. Wie Profesor gdzie go znajdę? - Diana podała fałszywe nazwisko. Najpopularniejsze jakie przyszło jej do głowy. Jeśli nie trafi w kogoś konkretnego to zawszeogla uchodzić za randoma. Mówiła Spokojnie starając się brzmieć jak przeciętna może niezbyt rozgarnięta laska. Takich nie brakowało. Jak najmniej podejrzeń.
- Proszę mi pomóc. Proszę, proszę.- sama czuła się zażenowana i miała nadzieję że profesorem poczuje coś podobnego i nie zastanawiając się wiele na temat jej relacji z Allenem da jej adres by pozbyć się rozmówcy i niechcianego uczucia.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#45
Ostatnie noce były niezwykle intensywne dla Diany. Pośmiertnie została zmuszona do wyjścia ze swojej strefy komfortu i częstego wchodzenia w interakcje z różnymi ludźmi. Jednak nic z tego nie było tak szalone, jak to, co uczyniła w szpitalu. Karmienie śmiertelnika swoją krwią i tworzenie tym samym własnego sługi było dalekie od planów dziewczyny, a jednak stało się, i teraz zastanawiała się nad jego losem.
Image Przekonamy się pewnie, co? Będzie trzeba sprawdzić potem co u niego. — Dana odpowiedziała z zachęcającym uśmiechem, widocznie licząc na dalszy rozwój zdarzeń.
Malkavianka doszła do wniosku, że sprawdzanie wszystkich numerów do P. Allena mijało się z celem, i pochłonęłoby nie tylko czas, ale i ograniczone fundusze, jakie obecnie miała przy sobie.
ImageDobry wieczór. Tak, zgadza się, z tej strony Profesor Richard Halsted. Z kim mam przyjemność? — W telefonie zabrzmiał przyjemny głos dojrzałego mężczyzny. Tak jak nakazywała uprzejmość, tak też się należycie przedstawił, dopytując przy tym o tożsamość swojego rozmówcy. Gdy dziewczyna w odpowiedzi zdradziła mu swoje imię i cel telefonu, po drugiej stronie na moment zapadła grobowa cisza. Po kilku sekundach tej nerwowej przerwy, Halsted wreszcie znów się odezwał.
ImageJa... Przykro mi. Nie mogę pani pomóc. — W jego, przyciszonym już, głosie było słychać nie tylko nutę niepewności, ale przede wszystkim nerwy. Coś wiedział o Allenie ale to ukrywał.
ImageProszę tu więcej nie dzwonić. — Dodał po chwili, po czym odłożył słuchawkę. Coś zdecydowanie było na rzeczy i chyba należało złożyć dobremu profesorowi wizytę.
Image Huh, co za chamstwo. Facet brzmiał jakby miał coś na sumieniu. Może go odwiedzimy? — Towarzyszka Harper zasugerowała jej oczywistą w tej chwili drogę. Należało sprawdzić adres mężczyzny i udać się czym prędzej na miejsce. Ta nadzwyczaj krótka rozmowa okazała się być jasną wskazówką, za której śladem Spokrewniona mogła teraz podążyć. Książka telefoniczna wskazywała na adres domu w dzielnicy Near North, a więc stosunkowo niedaleko. Teoretycznie miała dość pieniędzy na przejażdżkę taksówką w tamto miejsce, jednak potem będzie musiała się martwić co dalej.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#46
Chamstwo!
Diana chwilę wyglądała jakby zarobiła w twarz. Rozłączył się od tak po prostu?! Fuknął na nią i odłożył słuchawkę jak zwykły gbur!?
-Burak... - warknęła odkładając słuchawkę. Taki kształcony profesor, a zachować się nie umie!
Dał dziewczynom jednak pewien sygnał. Coś ukrywał... albo kogoś. Zareagował w dość oczywisty sposób. Gdyby była tą głupią małolatą, która zagrała przez ucho telefonu, to pewnie nic by nie załapała. Psor miał jednak pecha i trafił na wampirzyce, do tego dość bystrą... z siostrą bliźniaczką u boku, która też swoje do powiedzenia miała.
-Jedziemy do niego. Jeśli nie ukrywa chłopaka osobiście, to na pewno wie coś więcej. - Przytaknęła z zaciętym wyrazem twarzy. Brzmiała na zdeterminowaną, choć może nieco zmęczoną tą gonitwą.
Wyszła z budki i ruszyła ulicą wypatrując taksówki.
-Musimy tylko zajechać do domu po pieniądze... bo nie będziemy miały jak wrócić od profesorka do schronienia. Lepiej żeby nas świt w polu nie zastał. Jak nie masz zamiaru oskubać staruszkowi portfela... to nie ma wyjścia. - Westchnęła. Na koniec dodała ostrzegawczym tonem. Lepiej, żeby Dana nie próbowała takiego numeru. O ile dla tamtej to mogło być normalne lub oczywiste wyjście, o tyle kradzież nie była akceptowalna przez Dianę. I tak ostatnimi czasy musiała kłamać jak najęta... trzymajmy jakiś poziom!

Jeśli więc złapały taksówkę, kazała się zawieść do domu. Tam uzupełniła portmonetkę o kilka dodatkowych dolarów, po czym wróciła i podała adres psora.

W ten czy inny sposób pewnie dotarły. Diana w ostatniej chwili kazała się wysadzić kilka budynków wcześniej. Tak na wszelki wypadek by nie wypłoszyć mężczyzn, albo nie dać się tak od razu jawnie zauważyć.
-Mam nadzieję, że facet powie co chcemy wiedzieć bez cyrków. Nie mam Dominacji, żeby zmusić go do gadania, a kłamstewka już nie zdadzą egzaminu, skoro rzucał słuchawką. - Westchnęła już po zapłaceniu za kurs, stojąc z bliźniaczką na chodniku.
- Rękoczyny w moim wykonaniu byłyby żałosne... poza tym nie wchodzą w grę.

Re: Za tamtym Pariasem! (I)

#47
Pierwszy zryw emocji spowodowany nieprzyjemnym, nieoczekiwanym też, zakończeniem rozmowy, o ile można było to nią nazwać, minął dosyć szybko. Diana zdała sobie prędko sprawę z tego, jak klarownym drogowskazem okazała się ta sytuacja. Łatwo było wampirzycy wyłapać nerwy, jakie targały mężczyzną w momencie, gdy ta wspomniała o jego poszukiwanym studencie. Nie potrafił kryć emocji, a więc marny był z niego kłamca. Skoro tak urwał rozmowę, to oczywiście, że musiał coś wiedzieć, nie było co do tego wątpliwości. Pozostało tylko udać się pod jego adres, który dziewczyna zapamiętała z książki telefonicznej.
Ciągłe podróże taksówką były jednak dość kosztowne, przez co Spokrewniona nie miała wyjścia, jak udać się z powrotem do swojego domostwa, by wybrać trochę środków, mających pozwolić jej na kontynuowanie śledztwa w innej części miasta. Tam otworzyła swój sejf, wybrała dwadzieścia dolarów, które stwierdziła, że powinny jej wystarczyć na tę noc, po czym ruszyła w stronę dzielnicy South Lawndale, położonej w West Side.

| przejście do South Lawndale

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość