Starzy znajomi

Akt I | Central | Granica The Loop z Near West Side

Re: Starzy znajomi

#31
Młody Parias przez długi czas zupełnie się nie odzywał. Od mówienia wolał wsłuchiwać się w wypowiedziane zdania Jamesa i Ridera, wyciągać od nich informacje, które ujawniały mgłę tajemnicy, kto jest kim na planszy politycznej. Później panowie przedstawili nieznane Noahowi osobistości, Huntera i kogoś niosącego miano „starego Ridera”.
— Chwileczkę — przemówił z uniesionym palcem wskazującym prawej dłoni, przerywając rozmowę pomiędzy ulicznikami. — Kim jest twój ojciec, Rider? Hunter i on to ta sama osoba? Skoro angażujemy kolejnych dżentelmenów do tej sprawy, chcę wiedzieć, z kim będę miał przyjemność obcować — o ile początek zdania był w jego stylu, czyli mowa była spokojna, flegmatyczna to dokończył z wyczuwalną stanowczością.
Później poruszono wątek ewentualnej walki, balsamista analizował tę kwestię z widoczną sceptycznością. Gładził brodę, kręcił wąsem w geście dumania, jakoby oszacowywał wartość tego pomysłu.
— Jeszcze nie wiemy, co wykazała sekcja. Lokalizacja lupinów dalej jest w sferze plotek i domysłów. Nie posiadamy armii, a skoro nawet ja jestem w stanie bez większych problemów skrzywdzić zwykłego człowieka, to wątpię, aby domniemany oddział był złożony z ciepłokrwistych — niespodziewanie przerwał, sam się zaskoczył sformułowaniem ciepłokrwiści w kontekście potocznego nazewnictwa ludzi. Pokręcił głową, zapewne aura cwaniactwa i bandytyzmu, którą emanowali ulicznicy, również mu się udzielała. — Moim zdaniem jakakolwiek walka jest zupełnym nieporozumieniem, panowie. Zabijanie zostawia ślady, a skoro Galatis trąbił na temat Maskarady, to jak coś, za przeproszeniem, spierdolimy to nas powieszą za jaja — wyraził sprzeciw, ale w humorystyczny sposób, żeby nie zrażać wrażliwego Ridera, który łatwo się denerwował. — Dowiedzmy się wszystkiego, czego możemy się wywiedzieć, a potem zróbmy to w stylu Camarilli, pociągając za sznurki instytucji i organizacji ludzi. Kto wie, jak w gazetach pojawi się mistyfikacja pod postacią morderczych sekt Irlandczyków ukrywających się w lesie, to kupi to opinia publiczna i nagle służby zamkną okolicę kordonem i sprawa zamknięta. Żeby nie było, nie mam nic do Irlandczyków, to był przykład tego, jak można to zrobić — uzasadnienie przedstawił dość zemocjonowanym tonem, który podkreślał ogromne ryzyko złamania Maskarady i dobitnie negatywnych konsekwencji. Wykorzystanie ludzi jako zbiorowości wdrożonej w system zarządzającym Wietrznym Miastem wydawało się lepszym rozwiązaniem, niż tępa walka.
— Rider, dlaczego zależy ci na tym, żeby to właśnie protegowani Jamesa walczyli w twoich łowach, hm? — Tutaj już Noah ewidentnie się wkurwił. Sprawa z sadystycznymi próbami Szeryfa wciąż była świeżą raną i nawet jeżeli balsamista nie znał osobiście innych szczęściarzy, to odczuwał pewne połączenie. Irytowało go podejście do Pariasów jako mięsa armatniego, a nawet jeżeli Rider chował swoje intencje za pięknymi słówkami, to fakt był nadal taki sam: chciał wykorzystać bezklanowców.
— Rider pokazałeś dzisiaj, że zarządzanie ludźmi stanowi dla ciebie pewną trudność. Skoro nie panujesz nad gangiem pospolitych bandytów, to w jaki sposób zorganizujesz skuteczną walkę z wilkołakami, żeby straty w Pariasach nie były duże? Zważ, że każdy z nas posiada inny potencjał, nikt z nas nie jest taki sam — mówił dość prowokacyjne, kwestionował użyteczność Ridera. Noaha sprowokowała kwestia wykorzystania bezklanowców jak narzędzia, jak psy. — Pomogę ci jak najlepiej potrafię, ale walkę zostawiam tobie. A cne pierdolenie na temat wartości i wyjątkowości Jamesa zostaw na mętne pogawędki w Elizjum, bo to brzmi jak tanie próby urabiania. Czyli co? Ja mogę dostać po dupie, bo moja wartość nie jest taka, jak Jamesa? Czyli dwudziestu takich jak ja prowadzimy na szafot, bo ich można poświęcić? Cut the bullshit, Rider
— A jak potrzebujesz srebra, to sobie kup granulat srebra z mennicy. To się wykorzystuje do robienia wartościowych monet, ale sam granulat można wsypać, na przykład do loftki do strzelby. To jest najszybszy sposób, bo nie potrzebujesz do tego żadnego warsztatu.

Re: Starzy znajomi

#32
Image
Wypowiedź Ridera nie napawała optymizmem. Słowa, jakie padły z ust Brujaha brzmiały prawie, jakby ten już gotował się na śmierć w walce. Reakcja starego Pariasa była wobec tego do przewidzenia. Pokręcił głową z pewnym widocznym rozczarowaniem, podpierając palcami czoło, jakby głowa miała mu zaraz odpaść.
Image Do cholery, Rider. Jeszcze dobrze się nie ruszyłeś, a już myślisz o udaniu się na tamten świat? Znudziła ci się wieczność? — Rzucił w odpowiedzi z irytacją w głosie.
Image Jeśli zasuwasz tam tylko po to, by gryźć piach, to przynajmniej nie ciągnij innych za sobą. — Burknął jeszcze do Ridera, wymownie wskazując na niego palcem.
Spokrewnieni na ogół starali się korzystać z potencjalnej nieśmiertelności, jaka została im dana, starając się unikać wszystkiego tego, co mogłoby przedwcześnie zakończyć ich skropioną krwią długowieczność. Tymczasem ten Krzykacz sprawiał wrażenie, jakby było mu wszystko jedno, czy przetrwa, czy też nie. Było to nieszczególnie zdrowe podejście, świadczące o pewnym braku instynktu samozachowawczego.
Image Żeby nie było, pchać się w wasz konflikt nie będę. Jeśli uda mi się z nim skontaktować, to powiem mu, że go szukasz. Ale to tyle, co mogę w tej sprawie zrobić. — Niechęć do pchania się osoby trzeciej w sprawy między stwórcą a potomkiem była raczej zrozumiała. To co było między Ghostem a Riderem było ich sprawą. Faktem było, że Ghost raczej nie chciał mieć ze swoim dziecięciem wiele wspólnego, co mogło być zresztą powodem, dla którego nie doszło jeszcze do ich spotkania. To też czyniło ryzykownym angażowanie osób trzecich w próbę zorganizowania kontaktu między nimi.
Wreszcie Noah podniósł pewnie głos po wymianie zdań dwójki Ancillae, analizując całą tę krucjatę przeciwko Wilkołakom, odnosząc się do do tego, jak nierozsądnym było działanie po omacku i w tak niewielkiej liczbie. Stawianie na bezpośredni konflikt z tak niebezpiecznymi kreaturami było, w rzeczy samej, ogromnym błędem. Nawet tak doświadczony w walce z nimi wampir jak Rider powinien być świadom, że otwarta walka z nimi powinna być absolutną ostatecznością, nie jedynym rozwiązaniem. Było to szczególnie istotne w sytuacji, gdzie nie było wiadomym, czy za sprawą na pewno stali lupini, a jeśli rzeczywiście to oni, to dlaczego posunęli się do tych ataków na ludzi.
Image Posłuchaj młodego Rider. Gada z sensem. Nawet mimo jego krótkiej egzystencji, Noah zdaje się mieć więcej oleju w głowie niż ty w tej chwili, a to nieszczególnie dobrze o tobie świadczy. — Zaśmiał się pod nosem, komentując słowa Johnstona, którego logiki rzeczywiście nie można było podważyć. Istotnym było zebranie wszystkich elementów do kupy, dowiedzenie się wszystkiego, co można, i dopiero wtedy podjęcie działania.
Wspomnienie o niedawnej przemowie Harpii Ventrue, której przewodnim tematem była Pierwsza, również dawało do myślenia. Rozlew krwi mógł doprowadzić do pojawienia się kolejnych problemów. Bardzo intrygująca była postawa Noaha, który zaczął knuć niczym rasowy wampir, snując scenariusz manipulacji śmiertelnikami celem rozwiązania problemu. Nie sposób było odmówić sensu potencjalnemu planowi, jaki urodził się w głowie młodego nieumarłego. Nie wszystko można było załatwić siłą, wbrew temu co mógł myśleć Brujah. Postawa Johnstona była bardziej niż odpowiednia w tej sytuacji. James parsknął śmiechem, kiwając przy tym głową z aprobatą patrząc na swojego podopiecznego.
Image Do diabła, młody. Może to ty powinieneś przejąć stery w tym śledztwie? Kto wie, być może nawet odciągniesz widmo ostatecznej śmierci od naszego przyjaciela. — Rzucił pół żartem, będąc już znacznie bardziej wyluzowanym.
Image Co jak co, ale takie trzeźwe myślenie i żelazną logikę to trzeba docenić. Może czegoś się od Noaha nauczysz, durniu. — Zwrócił się do Ridera nieco szyderczo, wskazując na to, jak bezmyślnie podszedł on do sprawy, podczas gdy młody parias, zachowując zimną krew, wykazał się odpowiednim dystansem i rozumem.
To jednak nie był koniec przemówienia Johnstona. Dołożył jeszcze Krzykaczowi, wskazując na używanie pariasów jak mięsa armatniego, czy nawet jego nieumiejętność kontrolowania własnej trzody, swojego gangu Wilków, który w bardzo krótkim czasie po spuszczeniu ze smyczy zaczął rozróbę. I tak, w istocie, można było mieć poważne wątpliwości i obawy o to, czy rzeczywiście ten Spokrewniony byłby w stanie właściwie pokierować drużyną, by zachować wszystkich przy życiu. Spostrzeżenie Noaha odnośnie tego, czy siła mięśni i broni palnej miała być w ogóle użyteczna, było jak najbardziej słuszne.
Image No, co jak co Rider, ale faktycznie spierdoliłeś jeśli chodzi o ten twój gang. — Przytaknął na słowa swego podopiecznego, równie krytycznie wypowiadając się na temat niedawnych wydarzeń, gdzie Brujah dał kiepski popis. Wciąż, Johnston wykazał chęć wsparcia Ancillae w samym śledztwie, czym z pewnością zaplusował. Tym bardziej w oczach Greera, który na pewno odnotował fakt, że jego pupil nie zamierzał pchać się do walki z odwiecznym wrogiem Spokrewnionych. Mimo niedużego doświadczenia, był w stanie ocenić swoje możliwości i określić swoje granice.
Podczas gdy młody wampir błyszczał swoim intelektem i jasnym umysłem, tak nie mógł poszczycić się wiedzą o sposobie aplikacji srebra w połączeniu z bronią palną. Zdobycie samego srebra, z odpowiednimi środkami, zapewne nie okazałoby się aż tak trudne, jednak zrobienie z niego broni przeciwko nadnaturalnym, kudłatym potworom, to była już zupełnie inna bajka. Ani Rider, ani tym bardziej Noah, nie posiadali umiejętności pozwalających na wytwarzanie amunicji, czy to zwykłej, czy też nietypowej, jak srebrne kule. Brakowało również jakichkolwiek lokalnych kontaktów, które mogłyby pomóc w tym zakresie. Oznaczało to, że jeśli rzeczywiście Rider miałby porywać się na bezpośrednią walkę, to miał przed sobą niemałe wyzwanie, chcąc przygotować się na taką konfontację.

Re: Starzy znajomi

#33
Rider spojrzał na Noaha po czym dodał nieco zrezygnowany:
-Masz rację...Hunter to primogen Krzykaczy, wiesz idealistów klanu Brujah, a mój stary to Ghost, jest nieuchwytny niczym duch, kiedyś jeszcze na dzikim zachodzie razem łapaliśmy Wilczki, ale coś poszło nie tak i od tego czasu nie mamy dobrego kontaktu, ostatni raz łączyliśmy się 30 lat temu w czasie ataku tych stworzeń.- powiedział dokładnie tyle ile Noaha powinien wiedzieć, nie mniej i nie więcej. Nie zamierzał wyjaśniać "co poszło nie tak", wspomnienie mogłoby stać się zbyt bolesne.
-Tak Noah, dlatego od Ciebie od początku oczekiwałem tylko wsparcia merytorycznego, ja mam z tym ścierwem osobisty rachunek do wyrównania....- powiedział, a jego oczy na chwilę zabłysnęły niepokojącym blaskiem, może nawet krwistoczerwonym....Na szczęście nikt tego nie widział dzięki okularom narzuconym na nos
Kiedy padło oskarżenie o traktowanie Pariasów jak mięso armatnie Rider delikatnie się zagotował, spojrzał na Noaha, wydmuchał w jego kierunku dym po czym dodał:
-Uważam was za najlepszych żołnierzy jakich możemy mieć w tej walce: nieprzewidywalni, sprytni, wyuczeni trudnych warunków przez złe traktowanie, a w ten sposób możecie zyskać pozycję o jakiej wam się nie śniło, James zagrał na sprycie lata temu i dlatego jest tu gdzie jest, gdyby nie jego poświęcenia mordowaliby was kiedy tylko by was znaleźli. Dla Camarilii jesteście śmieciami, dla mnie jesteście nadzieją na lepszy świat- sam nie spodziewał się takiego przemówienia, ale faktycznie temat był dla niego bardzo emocjonalny, brzydziło go podejście Camarilii do Pariasów, brzydził go układ Greera i Kimboltona, ale rozumiał też, ze innej szansy Bezklanowcy nie mieli...No właśnie chyba, że pokazaliby jak dobrze są zorganizowani i jak potrafią zniszczyć to czego dotknąć boją się nawet Starzy Krwiopijcy. Mogliby przestać się ukrywać, to było marzenie Ridera, które mógłby pomóc zrealizować stojący przed nim Noah.
Następne ataki rewolwerowiec przemilczał, dając jasno do zrozumienia, że wie o co chodzi, patrzył tylko paląc papierosa w oczy Balsamisty, na kolejny komentarz o poświęceniu Pariasów dodał tylko:
-Możecie żyć jak wampiry gorszego sortu albo zaryzykować życie w walce o lepszy stan....Wybór zostawiam wam, ja tylko podaję rękę-wycedził przez zęby niejako rzucając rękawicą w twarz Johnstona
Potem wzrok przeszedl na Greera któremu Rider powiedział tylko:
-Dzięki, wystarczy- kiedy padło stwierdzenie o Noahu Rider uśmiechnął się -Wiesz dobrze James, że nie tak łatwo mnie zajebać, szczególnie jeśli jakimś cudem uda się połączyć dwóch ostatnich żywych Łowców Wilków Następnie przeszedł do tematu gangu i powiedział:
-Wiem James, przepraszam....Już czeka na nich siarczysty wpierdol...No, ale nie ma co. Dziękuję chłopaki. Jakby co to mam was obu szukać tu?- zapytał i po uzyskaniu odpowiedzi podał obu rękę, wsiadł na motor i pojechał po członków swojej nieszczęsnej bandy....Pora na trochę terroru. Ostatnie co mogli usłyszeć Pariasi to:
-Ichhhaaa Mustang Wiśta wio! zagłuszane przez turkot silnika

Re: Starzy znajomi

#34
James igrał ze starym znajomym do takiego stopnia, że ośmieszał go przed obecnością młodego. Mentor pozwalał sobie na wiele, nawet bezpośrednio obrażał rewolwerowca. Oznaczało to, że panowie musieli traktować się z dużym dystansem albo Greer po prostu miał na niego porządnego haka. Noah na zimno przyjmował komplementy, nie dziękował za nie, jedynie kiwał głową z nieukrywaną, pokorną zgodą. Wiedział, że James raczej w tym momencie wolał dopierdolić Brujahowi, sprowadzając go do poziomu nowicjusza, niżeli poklepać po głowie ucznia. W każdym razie słowa Jamesa były miłe dla ucha.
Informacje na temat Krzykaczy powiązanych z Riderem, Noah odebrał jako ciekawostki warte odnotowania, w szczególności Huntera będącego Primogenem klanu. Łowca wilkołaków także wspomniał o tym, że działał jeszcze za czasów dzikiego zachodu, więc dzięki tej wzmiance balsamista mógł zgadywać jego przedział wiekowy. Rewolwerowiec zdradzał bardzo dużo o sobie, a jeżeli nie należał do wyrafinowanych kłamców, narażał się na odwet. Johnston traktował te informacje jak zabezpieczoną broń, bo jeżeli pewnego dnia Rider coś spierdoliłby, to pewnie było kilku Spokrewnionych chętnych na poznanie jego niewygodnych prawd, jak na przykład taki Galatis.
Balsamista źle trawił dalsze słowa gangstera. Zapewne wiedział znacznie więcej od młodego wampira, być może rzeczywiście Pariasi posiadali potencjał bycia dobrymi żołnierzami, niemniej brzmiało to mętnie, jak mrzonki warte tyle, co nic. W pewnym momencie brzmiało to jak bajka, jakim cudem Pariasi ustanowiliby lepszy świat? Dalej pozostawali oni potworami, a ich wszystkich łączył głód krwi zmuszający do popełniania bestialskich, czasem nierozważnych decyzji. Nie trzeba było należeć do klanu, żeby schrzanić własną sytuację z powodu posiadania kłów. A nawet jeżeli bezklanowcy wywalczyliby siłę polityczną, z czasem staliby się jak panowie trzymający ich na łańcuchu. Władza korumpuje, nie było od tego ucieczki. Noahowi wydawało się, że Rider trochę żył nierealnymi marzeniami.
— Mimo tego, co mówisz, Camarilla przyjęła mnie w swe szeregi. Jaka jest niby lepsza alternatywa? — na głos nie osądzał, pytał o konkrety. Zamierzał poznać ideę Ridera.
Wzmianka o walce, dzięki której Noah poprawiłby swój stan, wywołała w nim zażenowanie. Palcami pomasował się po skroniach, jasno dając do zrozumienia, że usłyszał już za dużo.
— Może są rzeczywiście Pariasi, którzy skusiliby się twoją wizją, Rider. Ale ja jestem za młody i, szczerze, wolę na razie skupić się na tym, co mogę zrobić, tutaj i teraz. — tłumaczył neutralnym głosem, już łagodnym, pragnącym w pokoju wyjść z dziwnej rozmowy prowadzącej do dość kontrowersyjnych deklaracji. — Jestem po prostu gościem, który chce przetrwać, a wygląda na to, że ty chcesz podburzać nas do jakiegoś buntu. Dlaczego miałbym ryzykować własną głową, skoro mogę grać w grę Camarilli i do czegoś dojść? Zrozum, mi zależy na świętym spokoju. A twój pomysł wymaga czegoś zupełnie innego. Tak to zrozumiałem, przyjacielu — dokończył z rozłożonymi ramionami wyrażającym gest bezradności.
Podałby rękę Riderowi na pożegnanie.
— Będę często odwiedzać Elizjum, w razie czego złapiesz mnie tam. Powodzenia na drodze. — Pożegnał starego wiarusa na mechanicznym rumaku.
Jeżeli gangster odjechałby, Noah milczałby długo. Rozmowa, jaka tutaj zaszła wpłynęła na jego postrzeganie świata. Wyglądało na to, że istnieli Spokrewnieni gotowi walczyć z Camarillą, a jednocześnie nie należeli do szeregów Sabatu. Świat Mroku odkrywał kolejne tajemnice.

Re: Starzy znajomi

#35
Image
Emocje opadły, a zamiast spięcia pojawiły się pół prześmiewcze docinki ze strony opiekuna Pariasów w stronę tak powszechnie nielubianego Krzykacza. Było w tych słowach jednak wiele prawdy, a sam Rider nie mógł się z nimi nie zgodzić, jakkolwiek mogło go to dusić w środku. Był co prawda butny, jak to Brujah, ale nie głupi. Był także świadom swojej roli i Noaha w tej operacji. Ancillae miał być w dużej mierze mięśniami, pięścią i spluwą, a Noah w pewnym sensie mózgiem, szerzej i klarowniej patrzącym na sprawę z pewnego zdrowego dystansu, którego Riderowi brakowało.
Wysłuchawszy budującego przemówienia buntowniczego Spokrewnionego, James burknął pod nosem, jakby chciał powiedzieć "Taa, whatever", wzruszając przy tym ramionami i przewracając oczyma.
Image To że potrafimy sobie poradzić w trudnych warunkach, nie czyni z nas żołnierzy, stary. A przetrwaliśmy z resztą między innymi dlatego, że kierujemy się rozumem i instynktem, i nie pchamy się w szpony nieprzyjaciela. — Odpowiedział, już raczej bardziej znudzony, niźli zirytowany, słuchając jakie jeszcze mądrości miał z siebie wydusić Rider. Tym razem parsknął pod nosem rozbawiony, a może też i trochę rozczarowany.
Image Ja pierdolę, gadasz jak potłuczony. Nic się nie zmieniłeś. Dalej kierujesz się tymi swoimi oderwanymi od rzeczywistości ideałami. — Machnął ręką wyśmiewając wręcz postawę motocyklisty, przysłuchując się wypowiedzi swego, wykazującego się intelektem i instynktem przetrwania, podopiecznego.
Image Wierz w co chcesz, ale to, jak postrzegają nas inni nie zmieni się, choćbyśmy srali złotem. Mało kto z moich będzie narażał swoją egzystencję dla wątpliwych pięciu minut chwały. Bo co niby myślisz, że się stanie, jeśli przyłożymy rękę do tej siekaniny? Na Elizjum pomielą jęzorami na ten temat przez może kilka nocy, a potem wróci stara normalność. To już było, Rider. Nic nowego nie wymyśliłeś. — Surowo skomentował postawę idealisty, przedstawiając realny stan rzeczy. Bezklanowcy dla pozostałych byli i będą śmieciami. Co prawda były pewne nieliczne wyjątki, jak chociażby przyjezdny Krzykacz, ale nie było takich wampirów na tyle wielu, by dokonać jakichkolwiek znaczących zmian w sposobie postrzegania Pariasów, będących w najlepszym wypadku tolerowanymi, sporadycznie użytecznymi narzędziami, nierzadko jednorazowego użytku. Z tego względu trzymają się razem i nie ufają zbytnio Camarilli o wiele więcej niż Sabbatowi, gdzie można było liczyć na podobne traktowanie i wykorzystanie jako mięso armatnie. Byli wyrzutkami w społeczności Kainitów i nic nie miało tego zmienić w najbliższych latach, ani dekadach. Być może nawet nigdy.
Johnston, mimo krótkiego czasu egzystencji jako nieumarły, zdawał się rozumieć, że nie warto było narażać swojej egzystencji tam, gdzie szanse na wyjście cało były wątpliwe. Zamiast tego liczył na możliwość rozgrywania dłuższej gry, korzystając ze swego, potencjalnie nieograniczonego, czasu na to by, działając cierpliwie i z głową, ostatecznie znaleźć swoje miejsce w hierarchii Spokrewnionych. Na twarzy Greera widać było aprobatę dla słów trzeźwo myślącego neonaty. Był zdecydowanie zadowolony, choć głośno tego nie mówił, że Noah był jednym z tych, którzy rozumieli z czym bezklanowcy mierzyli się w swym nieżyciu i jak muszą postępować, by przetrwać.
Image Ta, zajmij się tymi swoimi pokrakami, żeby znowu czegoś głupiego nie odwalili. Mają talent do pakowania się w kłopoty. Jak będziesz coś ode mnie potrzebował, to najlepiej gadaj z Noahem. On wie gdzie mnie znaleźć, albo z kim gadać żeby do mnie dotrzeć. — Odparł, rzucając spojrzeniem w stronę młodego. W geście pożegnania kiwnął jedynie głową w kierunku odjeżdżającego motocyklisty, a gdy opadł pył wzniesiony przez koła jego maszyny, westchnął ciężko, nic nie mówiąc, a jedynie spoglądając wymownie w stronę Johnstona i wzruszając ramionami. Nie trzeba było tutaj słów, gdyż oboje rozumieli sytuację i bezsens słów nieobecnego już wampira.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość

cron