Starzy znajomi

Akt I | Central | Granica The Loop z Near West Side

Starzy znajomi

#1
Noah Johnston stawał się ulicznikiem.
Oczekiwał na spotkanie z Riderem, stojąc w uliczce pomiędzy wysokimi kamienicami. Było już kilka minut po północy, większość mieszkańców Wietrznego Miasta spała w łóżkach, a nieliczni przechodni śpiesznym krokiem wracali do domów. Mieli się czego obawiać, wskaźnik przestępczości rósł z każdym dniem, na ulicach ginęli ludzie, a pod osłoną nocy bandziory dokonywali zbrodni. W Chicago zarabianie kulki stawało się codziennością, jednym z powodów tragicznych śmierci było szlajanie się po zmroku, w rejonach opanowanych przez gangi.
W takim właśnie miejscu czekał Parias na swojego nowego znajomego. Dawniej trzymałby się z daleko od ciemnych uliczek, dzisiaj stały się one jego głównymi szlakami komunikacyjnymi, ponieważ chciał omijać ludzi, trzymać się z dala od niewinnych. Noah nie stał się bandytą, nie szukał zaczepki, wykorzystywał jedynie reputację miasta i jego groźnych zakamarków, bo w ten sposób zmniejszał także prawdopodobieństwo napotkania osób, którzy go znali - a było ich sporo. Nawet teraz, kiedy był w pełni napojony, czuł z tyłu głowy obecność potwora wiecznie niezaspokojonego. Potwora łatwo ulegającemu złości.
Gdyby nie samokontrola, Johnston rzuciłby się wtedy na Ridera za obelgę skierowaną w stronę Jamesa. Jako młody wampir odczuwał irytację zupełnie inaczej niż człowiek, wydawała się ona namacalna, każdy przejaw prowokacji zachęcał do wyrządzenia krwawej krzywdy. Agresja nieustannie kusiła, wydawała się naturalnym przejawem nieumarłej egzystencji, drapieżność skierowana do ekstremum.
Mężczyzna rozmyślał. Opierał się o ścianę, w pobliżu migającej z powodu usterki latarni. Trzymał ręce skrzyżowane na piersi i raz na jakiś czas rozglądał się, zachowując czujność. Miał nadzieję, że ten gbur noszący za duży garnitur zapamiętał adres i nie wystawiłby go do wiatru.

Re: Starzy znajomi

#2
Rider już dawno był ulicznikiem
Zanim wyjechał przebrał się w swój nieformalny strój, a garnitur, fedorę i pantofle schował delikatnie do torby którą cały czas trzymał teraz na ramieniu. Skórzana kurtka i jeansy o wiele bardziej oddawały to kim był, nie mówiąc już o kowbojkach, które były chyba jedynym poza Mustangiem reliktem jego śmiertelnego życia. Jak zwykle jechał na przedzie kolumny łącznie ośmiu motocykli. Każdy kierowca w tej chwili miał tę samą skórzaną kurtkę z wyszytym na plecach brązowym wilkiem. Dla Ridera miało to wydźwięk ironiczny.
Gdy "Wilki" zajechały w uliczkę w której miał czekać Noah, Rider zatrzymał się mówiąc do swoich ludzi:
-To jeden z takich jak ja więc uważajcie by go nie zdenerwować- po czym zaczął wraz ze swoimi ludźmi spokojnie pochodzić do Johnstona trzymając obie ręce w kieszeniach swoich spodni z których prawa miała dostęp do rewolweru, a lewa miała bliskie okolice noża myśliwskiego, może był srebrny? Kto wie?
-Johnston! Bardzo się cieszę, że Cię widzę- powiedział typowym gangsterskim tonem, ciekawe ile takich rozmów z różnymi szemranymi typami już odbył, ale Noah nie był przecież szemranym typem mógł nie być w pełni świadomy panującej w tych kręgach etykiety, ale Rewolwerowca nie bardzo teraz obchodziła reakcja Neonaty na jego zachowanie, miał zadanie do wykonania i nie zawahałby się po prostu wyciągnąć teraz broni i zagrozić balsamiście, miał przecież przewagę liczebną. Widząc prawdopodobne zaniepokojenie Noaha "obstawą" rzucił mu tylko lakoniczne:
-Nie martw się, to moje chłopaki, o wszystkim wiedzą....Wszystkim- w tym momencie mrugnął do Johnstona, a gdy podszedł już na zasięg wyciągnięcia ręki, wystawił ją do niego:
-Cześć, będziemy gdzieś dalej jechać czy to dość blisko młody?

Re: Starzy znajomi

#3
— Jasna cholera... — Neonata zupełnie nie spodziewał się widoku całej bandy oprychów, na czele której jechał Rider. Teraz już wiedział, skąd się wzięła ksywa Bruji, pasowała jak ulał. Skrajne zaskoczenie w balsamiście wywołała również aparycja lidera grupy, skórzane kurtka i jeansy leżały na nim idealnie, jakby strój całkowicie go definiował. I te buty... Noahowi szczęka opadła z podziwu. Nigdy nie miał odwagi ubierać się jak twardziel, nawet James nie wyglądał tak kozacko jak Rider, w pojedynku na style zdecydowanie wygrał łowca wilkołaków.
— Do... Do... Dobry wieczór — wydukał wielce zestresowany, widząc oddział twardych sukinsynów skracających dystans.
Poczuł się mały w obecności Ridera i jego ekipy. Widać, że znał on zasady ulicy od wielu lat, kiedy Noah dopiero się uczuł. Fantazjowanie o byciu ulicznikiem wyparowało z jego głowy, zatęsknił za strojeniem zmarłych na pogrzeb. Johnston teraz trochę żałował podskakiwania do Ridera w Elizjum, lecz musiał zebrać się do kupy, żeby się nie skompromitować.
Dlatego wyciągnął rękę, aby się po męsku przywitać.
— Jeszcze kawałek, jedna przecznica — w głowie chciał zabrzmieć jak chytry urwis, ale w rzeczywistości ton miał jak zwykle zestresowany. — Myślałem, że przyjedziesz sam...

Re: Starzy znajomi

#4
Rider dokładnie obserwował każdy ruch neonaty, może faktycznie chciał go trochę zastraszyć, ale szybko przeszedł do bardzo oszczędnych w słowa komunikatów, występował teraz nie jako Rider Anicale z klanu Brujah, a jako Rider lider gangu Wilków, ta pozycja była o wiele bardziej prestiżowa. Spojrzał więc jeszcze raz w oczy Johnstona gdy ten trzymał go w uchwycie dłoni:
-W takim razie będzie trzeba się przejechać, nie możemy tu tego wszystkiego zostawić, Greer ma jakiś parking?- zapytał z wyraźną troską w głosie, z jakiegoś powodu bardzo dbał o te pojazdy. Gdy Balsamista poruszył wątek obecności reszty wilków Rider uśmiechnął się prezentując swoje kły:
-Oni? Oni są dla mnie jak rodzina, odkąd zdecydowali się ze mną podróżować wiele widzieli i są w ciągłym niebezpieczeństwie ze strony wrogich sekt albo Lupinów, nie mogę ich tak po prostu zostawić. To moje chłopaki- ostatnie zdanie wypowiedział bardzo ciepło zupełnie jakby ojciec mówił o swoich ukochanych dzieciach i spojrzał na swoją "uroczą bandę". W tym momencie puścił jednak dłoń swojego "przyjaciela" i powiedział szybko wręcz rozkazująco:
-Dobra, wsiadaj do mnie, jeszcze nigdy nikogo nie woziłem i nie wiem czy motory tak potrafią, ale Mustang na pewno potrafi, chodź- poklepał Noaha po plecach żeby poszedł za nim, a potem wskazał swoim ludziom by poszli za nimi.
Noah mógł poczuć się w potrzasku obserwujących go spojrzeń, ciekawe co o nim myśleli śmiertelnicy którzy mieli świadomość jego wampirzej egzystencji? Czy wzbudzał strach? Pewnie tak, może bali się go tak samo bardzo jak on ich. Gdy szli powoli w kierunku motorów Rider zadał młodszemu Spokrewnionemu jedno pytanie:
-Powiedz mi, czy pamiętasz swoją śmierć?- pytanie było zagajeniem jakiejś większej rozmowy, ale by ją kontynuować Rider potrzebował odpowiedzi

Re: Starzy znajomi

#5
Neonata przybił mocną sztamę z Riderem, ale nie spodziewał się, że ulicznik zatrzaśnie mu dłoń. Motocyklista, nie rozluźniając chwytu, mówił na temat swoich maszyn i ludzi, wzbudziło to w Johnstonie dyskomfort, ponieważ właśnie był poddawany zastraszaniu. Nie spodobało mu się to, lecz z drugiej strony nie miał odwagi, żeby jawnie zaprotestować, więc stał jak kołek i wysłuchiwał starszego wampira. Czyżby ucierał nosa młodzikowi za spotkanie w Wolności? Wkrótce jego sztama stała się wątła jak zwiędły kwiatek. Kilka razy spuszczał wzrok, kiedy Brujah patrzył mu w oczy.
Noah wykorzystał ten moment, żeby jeszcze raz rozejrzeć się po kamratach Ridera, dał sobie chwilę na analizę sytuacji i doszedł do kilku wniosków, których postanowił nie ujawniać. Kiedy Rider puścił dłoń balsamisty, pomasował on rękę z wyraźną ulga na twarzy. Uśmiechnął się nieśmiało, odbierając całą sytuację jak żart, uśmiech był oczywiście sztuczny, wyrażał wielkie zaniepokojenie.
— Istotnie, twoja drużyna i ty robicie piorunujące wrażenie — powiedział na serio, z domieszką podziwu w głosie. — Z całą pewnością będzie o was głośno na mieście — dokończył oczywistością. Co by nie powiedzieć, gang Ridera do dyskretnych nie należał.
Kiedy ancilla poklepał neonatę po ramieniu, a potem zaproponował udanie się w drogę, ten stał dalej w miejscu.
— Głupia sprawa, bo widzisz — zaczął nieśmiało — Umówiłem spotkanie i James spodziewa się tylko nas obu. Wiesz, wolałbym się nie kompromitować — zaczął tłumaczyć się ulicznikowi z krwi i kości. — W tej dzielnicy, kawałek od nas jest taki bar: Leon's Haven. Właściciel ma tam telefon. Twoi chłopcy mogliby tam napić się i poczekać.
Kiedy mówił o pubie, ręką wskazał kierunek, w którym trzeba byłoby pojechać.
— Opowiem ci o mojej śmierci, Rider. Pojedźmy we dwóch. Chyba nie pękasz?

Re: Starzy znajomi

#6
Rider spokojnie sluchał głosu Balsamisty, nie chciał go zastraszyć bardziej tylko trochę nastraszyć by zrozumiał, że może sobie fologwać na salonach, ale na ulicy są trochę inne reguły. Po jakimś czasie puścił jego rękę i kontynuował dialog
-Dzięki stary, staramy się- uśmiechnął się w kierunku swoich chłopaków, był z nich bardzo dumny, gdy Noah zaczął mówić nieśmiało swój komunikat Rider lekko posępniał, ale zrozumiał. Spojrzał na swoich chłopaków i powieidzał:
-Chłopaki to pójdziecie się napić, wampirze sprawy wymagają żebyśmy poszli tam sami. Podaj im adres młody- zwrócił się do Balsamisty, któremu chyba udało się osiągnąć efekt jaki chciał osiągnąć, gdy już podeszli do motocyklu Ridera, ten kazał Noahowi usiąść "z tyłu" i wyruszyli pod wskazany wcześniej przez balsamistę adres, Rider zaczął krzyczeć
-RACZEJ NIE POGADAMY PRZY TEJ GŁOŚNOŚCI, ALE JEŚLI MNIE SŁYSZYSZ TO OGÓLNIE MUSISZ WIEDZIEĆ, ŻE Z GREEREM TROCHĘ SIĘ Z NAMI I MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE DOJDZIE DO MORDOBICIA

Re: Starzy znajomi

#7
Balsamista patrzył jak gang wsiada na motocykle, żeby pojechać do wskazanego przez niego baru. Oczywiście podał im adres, a kiedy już odjeżdżali, pomachał im prawą ręką na pożegnanie, jednocześnie lewą gładząc się po wąsie. Widok oddalających się oprychów wielce go uradował.
Parias sceptycznie wykonał polecenie usadowienia rzyci na pojeździe przywódcy gangu. Noah nie za bardzo wiedział za co ma się złapać, żeby nie stracić równowagi w czasie jazdy, więc chwycił za bary jeźdźca w celu oparcia się. Dziwnie się czuł z tyłu, sam wehikuł nie wyglądał tak czadersko jak strój jego kierowcy i młody wampir był nieco zażenowany. Dwóch facetów właśnie śmigało na maszynie, która mogła się rozpaść pod wpływem ich ciężaru, umięśniony motocyklista oraz pasażer z widoczną nadwagą mogli stanowić pewne ryzyko.
Niemniej Johnston odegnał z głowy negatywne myśli i skupił się na kierowaniu Ridera do miejsca spotkania z Jamesem. Wykrzykiwał na głos kierunki.
— TERAZ W LEWO!!! MATKO BOSKO, JAK SILNIK BURCZY, KIEDY OSTATNIO ROBIŁEŚ PRZEGLĄD, CO?! — przekrzykiwał burczący napęd, dawno już tak nie wysilał gardła. W takim darciu ryja było coś... Przyjemnego. — NIE DOJDZIE DO CZEGO?! WY JESTEŚCIE JAKIMIŚ WROGAMI CZY CO?! WASZE PODZIELONE ZDANIA NIE MUSZĄ PROWADZIĆ DO ROZLEWU KRWI, MACIE INNE PODEJŚCIA DO BEZKLANOWCÓW, ALE TO NIE POWÓD BICIA PO RYJU! TYLKO, POWIEDZ MI, DLACZEGO SIĘ TAK NAMI PRZEJMUJESZ?! MASZ W TYM JAKIŚ INTERES?!
Pilot nagle spostrzegł ostatni zakręt, panowie znajdowali się już blisko budynku.
— DOBRA, W PRAWO! W PRAWO! POTEM TRZYSTA METRÓW I SIĘ ZATRZYMAJ. CHRYSTUSIE, BĘDĘ MIAŁ ZAWAŁ.

Re: Starzy znajomi

#8
Podczas tej krótkiej wymiany zdań, Rider zdradził młodemu pariasowi naturę więzi z członkami swojej trzody. Być może czuł się na tyle pewnie, że nie miał powodów do obaw, a być może tego nie przemyślał. W wiecznej grze nieumarłych, gdzie wykorzystywane słabości przeciwnika było stałą i powszechną praktyką, takie informacje bywały bardzo cenne. Buntowniczy Brujah miał wielu przeciwników, to też tym bardziej musiał uważać i chronić swoich ludzi przed tymi, którzy mogliby chcieć wykorzystać ich, by dobrać się do Ridera. Noah na pierwszy rzut oka nie wydawał się być dla tego łowcy wilkołaków i jego ludzi zagrożeniem sam w sobie, ale co jeśli ktoś, kiedyś miałby wykorzystać tego niedoświadczonego młokosa jako narzędzie, lub broń, przeciwko niemu lub innemu Spokrewnieniu.
Podczas drogi do miejscówki, do której adres Noahowi dał wcześniej Greer, hałas generowany przez silnik motocykla był na tyle głośny, że Spokrewnieni musieli krzyczeć do siebie, mimo że siedzieli właściwie przyklejeni do siebie na siedzeniu maszyny, która wcale nie oferowała zbyt dużej ilości miejsca dla pasażerów. Wspomnienie o relacji z opiekunem pariasów mogło powodować różne reakcje i przemyślenia. Nie było dla Noaha do końca jasne, czy dwójka Ancillae się dogadywała, czy nie. Rider doskonale wiedział jak zmienne były ich relacje, zależnie od tego jak mocno wkurzył Jamesa. Bywały noce, gdzie potrafili zachowywać się jak dwójka druhów, paląc razem papierosy i przekomarzając się która marka jest lepsza, by innym razem pozbawiony cierpliwości Greer przywalił Brujahowi w gębę z siłą młota budowlanego.
Spokrewnieni wreszcie dotarli na miejsce, pod niewysoki, przypominający opuszczony klub, budynek. Zza okien nie dobiegało żadne światło, choć jeśli by się bliżej przyjrzeć, to można było zauważyć, iż są one zasłonięte od środka. Aktywność śmiertelników była w tym miejscu nieduża. Bardzo niewielu przewijało się tam przechodniów, a jeszcze mniej pojazdów. Jeśli faktycznie był to klub, to umiejscowienie było fatalne, choć kto wie, czy nie celowe. Zachodząc przed frontowe, dość słabo oświetlone drzwi i próbując je otworzyć, wampiry zdałyby sobie sprawę, że są one zamknięte.

Re: Starzy znajomi

#9
Noah zanotował w pamięci fakt posiadania przez Ridera ludzkiej drużyny, która znała prawdę o Spokrewnionych. Jeżeli uchyliliby zwykłym ludziom kurtynę tajemnicy, z całą pewnością ponieśliby poważne konsekwencje, włącznie z ich liderem. Johnston rozważał, w jaki sposób Camarilla ukarałaby Brujaha? Obecnie nowicjusz nie miał żadnych powodów, aby zaszkodzić swojemu chwilowemu towarzyszowi, gdyż nie żywił do niego wrogich zamiarów. Nie wiedział, w jaki sposób pleść sieci intryg, nie umiał jeszcze przekuć informacji w broń. Noah uważał taki sposób walki za wyjątkowo zdradliwy, lecz był świadom tego, iż być może byłby to jedyny skuteczny oręż w jego rękach, bowiem nie władał potężnymi mocami i nie posiadał czystej, surowej siły. Obecnie jednak przypominał gąbkę, uczył się, małymi kroczkami zdobywał reputację i nowe kontakty. Szeryf miał rację w jednej kwestii: wyjście przed szereg wymaga osiągnięcia pozycji.
Dojechawszy na miejsce, Parias oczekiwał kontynuacji prowadzonego wątku z Riderem. Kiedy starszy się wypowiedział, balsamista dał sobie więcej czasu, niż zazwyczaj na odpowiedź. Rozmyślając, podchodził w kierunku drzwi przybytku, który wyglądał na klub. Lokalizacja była dziwna, Noahowi wydawało się, że przebywali obecnie w najmniej uczęszczanym rejonie dzielnicy Central. Co prawda było późno, lecz okolica nie zachęcała do zapuszczania się tutaj, gdyby nie obecność kowboja, Johnston czułby się nieswojo. Budynek wydawał się niemal perfekcyjną kryjówką wampira: z dala od wścibskich spojrzeń, dogodne drogi komunikacyjne do pobliskich osiedli. Intuicja podpowiadała wampirowi, iż stał właśnie przed swoistą bazą. Być może fortecą? Czy już był obserwowany?
Parias zatrzymał się w połowie drogi do drzwi. Zamknął powieki, skupił uwagę na tym, czym był naprawdę: świadomością człowieka zapieczętowaną w vitae Bestii. Więźniem zaplątanym w łańcuchy pragnienia. Wyzwolił mroczny dar, wzmocnił swoje zmysły Nadwrażliwością. Był czujny.
Ostrożnie stanął przed wejściem. Najpierw dotknął drzwi, być może nadnaturalny dotyk wykryłby wibracje? Być może słuch wyłapałby dźwięki? Po krótkim momencie kontemplacji otoczenia, Noah zapukałby. Mocno. Pięścią.

Re: Starzy znajomi

#10
Rider prowadził motocykl bardzo spokojnie, nie szarżował, pojazd nie był przystosowany do jazdy dwuosobowej więc bez sensu było dodatkowo go nadwyrężać Mustang był i tak w ryzykownej pozycji, rewolwerowiec spokojnie wykonywał polecenia Balsamisty które miały go doprowadzić do celu i przez większość czasu milczał, gdy jednak padło pytanie o przegląd odkrzyczał tylko:
-SAM DOGLĄDAM MUSTANGA I WSZYSTKO Z NIM W PORZĄDKU- było to dumne i pewne siebie na swój sposób. Gdy obaj Panowie dojechali do budynku, zaparkował motocykl zaraz przed wejściem i zaczął się rozglądać. W jego głowie zaczęły się kłębić różne myśli, ale raczej spokojne, myślał jak tym razem wygrać partię szachową ze starym znajomym. Spojrzał na Noaha i powiedział tylko:
-Powiedzmy, że nasza relacja jest burzliwa-rzucił enigmatycznie, może liczył na to, że resztę dopowie sobie Johnston, że domyśli się, że mówi o sobie i Greerze. Rider spokojnie podszedł do drzwi i oparł się o ścianę obok poprawiając rewolwer i właśnie teraz zakładając swoje okulary przeciwsłoneczne nie tłumacząc Młodszemu do czego służą, ale przecież zawsze nadawały się jako ochrona w ten sposób nikt nie złapie z nim kontaktu wzrokowego:
-Na pewno to Tu Johnston?- zapytał kiedy wyciągał z kieszeni spodni paczkę papierosów szykując się do odpalenia kolejnego szluga

Re: Starzy znajomi

#11
Ta dość pusta i mało przyjemna miejscówka znajdująca się na tak zwanym zadupiu, o dziwo będącym wciąż wewnątrz granic serca Wietrznego Miasta, zdawała się być idealnym miejscem dla unikającego uwagi Spokrewnionego, a w szczególności kogoś takiego jak James Greer, który skutecznie odgradzał swoje nieżycie wysokim murem, nawet w relacji z Noahem.
W momencie aktywacji swojej nadnaturalnej Dyscypliny, Parias mógł usłyszeć odległe szczekanie psów gdzieś ulicę dalej, czy warkot silnika przejeżdżającego obok automobilu. Skupiając się na samym budynku, mógł usłyszeć przytłumiony dźwięk muzyki.
Pierwsze uderzenia w ciężkie drzwi nie miały efektu. Ktokolwiek był w środku, albo nie słyszał, albo był daleko od drzwi. Może jedno i drugie. Kolejne uderzenia skutkowały jednak wreszcie głośnym odzewem.
ImageIdź na tyły. — Głos nie był znajomy, ale przynajmniej dał jasne instrukcje. Z tyłu musiały budynku być inne drzwi. Tych gospodarz najwyraźniej z jakiegoś powodu nie otwierał.
Udawszy się tam, w niedużą alejkę, Spokrewnieni zobaczyliby metalowe drzwi z okienkiem, które w momencie ich przybycia zostały otwarte. W tym momencie wyglądała z wnętrza para ludzko wyglądających ślepi, przyglądających się gościom.
ImageNo, o co chodzi? Nie widziałem was tu wcześniej. — Rzucił pytaniem, patrząc nieco podejrzliwie na mężczyzn. Oczy i głos zdradzały stosunkowo młody wiek. Nie mógł mieć więcej jak trzydzieści z hakiem na karku, chociaż wiadomo było, że pozory potrafią być mylące.

Re: Starzy znajomi

#12
— Tak, to tutaj — odpowiedział na pytanie Ridera z nutą irytacji i niepewności w głosie.
Neonata, z powodu braku odzewu po drugiej stronie, zerknął na towarzysza. Wyciągnął on papierosy oraz założył okulary przeciwsłoneczne, w momencie odpalania fajka młody wampir uniósł brwi, nie ukrywając zdziwienia. Zastanawiał się po jaką cholerę Riderowi były potrzebne ciemne szkła na nosie, kiedy panowała noc? Bardzo niepraktyczna decyzja.
— Chcesz zrobić wrażenie na Jamesie? Zapewniam, takie sztuczki na niego nie działają — tłumaczył neutralnym głosem — Ale mi się podoba twój wygląd, lepiej ci w kurtce skórzanej, kowbojkach i tych okularach. Jesteś spójniejszy, niż wtedy... — Nie dokończył, ponieważ zza drzwi dobiegł głos rozkazujący udanie się na zaplecze.
Johnston wzruszył ramionami, kiwnął motocykliście głową w geście aprobaty, a potem ruszył na tyły.
Przejście zabezpieczały drzwi z okienkiem, co sugerowałoby, że właśnie to wejście było najczęściej uczęszczanym. W momencie, w którym ujawnił swoją obecność mężczyzna pilnujący budynku, Noah skupił myśli na krwi w jego oczach, uaktywnił Widzenie Aury, żeby poznać metafizyczną paletę barw ulatujących z duszy nieznajomego. Po chwili odpowiedział.
— Dobry wieczór panu. Nazywam się Noah, przyszedłem w odwiedziny do pana Greera —odpowiedział kulturalnie, ładnie się uśmiechając. — A to jest mój towarzysz... — Wskazał otwartą rękę na Ridera, żeby sam się przedstawił.

Re: Starzy znajomi

#13
Rider przez długi czas nic nie mówił, paląc jedynie zapalonego przed chwilą papierosa i patrząc na Noaha przez okulary przeciwsłoneczne, gdy ten poruszył temat okularów powiedział mu tylko:
-Z wiekiem dowiesz się po co zakładać szkła na nieoficjalne spotkania- ponownie Rider był może niepotrzebnie enigmatyczny, ale Noaha już mógł się przyzwyczaić do oszczędności słów Ridera w takich momentach. -Dzięki- dodał gdy usłyszał komplement odnośnie swojego ubioru
Gdy obaj Panowie przeszli na tyły Rider dalej palił namiętnie papierosa idąc za Balsamistą i słuchając jego rozmowy z "czujką" Greera jak obaj podejrzewali, chociaż na tym etapie rewolwerowiec nie miał jeszcze aż takiej pewności jak jego towarzysz. W momencie gdy Balsamista wskazał gestem na Ridera ten odpowiedział krótko:
-Rider, czego James się aż tak boi?- po czym wydmuchał dym w stronę drzwi, wkładając prawą rękę do kieszeni spodni, dokładnie tam gdzie miał schowany rewolwer, a lewą dalej trzymał papierosa

Re: Starzy znajomi

#14
Badając aurę obcego, Noah nie był w stanie rozpoznać żadnych kolorów. Sama aura zdawała się być jasna. Facet spojrzał przez okienko po obu wampirach, po czym zaśmiał się krótko i ignorując komentarz Ridera, odpowiedział pariasowi, wciąż się śmiejąc.
ImageHahaha, jasna cholera. Macie kiepskie wyczucie czasu, chłopcy. James wyjechał stąd dosłownie parę minut temu. — Wreszcie śmiech ustąpił. Mężczyzna przyjrzał się mocniej Johnstonowi, jakby coś właśnie do niego dotarło.
ImageCzekaj, czekaj. Noah, ta? Szef mówił, żeby w razie czego cię wpuścić. Jak chcesz to możesz zaczekać w środku. James dostał telefon z Leon's Haven o jakiejś bandzie dzikusów na motorach, która zaczęła robić tam zamieszanie. Posprząta tamten bajzel i pewnie niedługo wróci. — Facet rozpoznał Johnstona. Greer widać zadbał o to, by jego podopieczny nie miał kłopotów z dostaniem się do środka w razie, gdyby postawił tam swoją nogę. Nie odniósł się jednak do Brujaha, co budziło pytanie odnośnie tego, czy zdecyduje się w ogóle go wpuścić do środka, czy każe mu czekać na zewnątrz jak kołek.
Ale zaraz, zaraz. Leon's Haven? Dzikusy na motorach? Nie mogło być. Musiało chodzić o motocyklowy gang Ridera, który pojechał się tam chwilę odprężyć, podczas gdy ich szef zajmował się wampirzymi interesami. Najwyraźniej sobie popuścili, korzystając z braku obecności Ridera, zazwyczaj trzymającego grupę za jaja i dbającego o to, by nie wszczynali burd. Nie byłby to problem w innych okolicznościach, ale pech był taki, że najwyraźniej bar ten okazał się być pod jakąś protekcją Greera, który osobiście pojechał rozprawić się z problemem.
Nie wiadomo było, jaka była tam sytuacja, a co za tym idzie, jak daleko posunie się opiekun pariasów, rozprawiając się z chłopcami Ridera. Co zrobić? Mogli cierpliwie poczekać na miejscu, Rider mając nadzieję, że jego drużyna nie skończy ze złamaniami, albo czym prędzej zasuwać do baru, celem rozbrojenia sytuacji i zadbania o zdrowie trzody Brujaha. W tym drugim przypadku wampir narażał się na to, że Greer nie powita go z radością.

Re: Starzy znajomi

#15
Reakcja Noaha była zmienna niczym woda. Najpierw kulturalnie się uśmiechnął, kiedy usłyszał zgodę na wejście do środka, potem znieruchomiał na wieść o burdzie, a potem spojrzał na Ridera ze złością i niedowierzaniem.
— Na rany Chrystusa! — zaczął rozdrażniony. — Co to za ludzie? Zostawiasz ich na moment i pierwsze, co robią to burda?! — bezpośrednio oskarżył Ridera o brak dyscypliny w jego ekipie wiarusów.
Parias nie dbał o reakcję swego kompana, bo natychmiast zbliżył się do okienka i spojrzał mężczyźnie po drugiej stronie prosto w oczy.
— Dobry panie, byłem lekarzem. Z całą pewnością będą ofiary, a lepiej, żeby służby rannych nie zabrali. Proszę, jeśli posiadacie jakiekolwiek opatrunki i mocny alkohol, dajcie mi je. Teraz — pomimo jawnego zdenerwowania Johnstona, próbował on otrzymywać wysoką kulturę osobitą, jakby w ten sposób pokazując, z jakiej gliny był ulepiony.
Z torbą wypełnioną medykamentami czy bez niej, parias ruszył w kierunku motoru Ridera.
— Musimy czym prędzej tam dojechać. Trzeba powstrzymać walkę zanim dojdzie do ogromnej tragedii!

Re: Starzy znajomi

#16
Rider początkowo był bardzo spokojny kiedy Noah go opierdalał, ale krew zaczęła się w nim już gotować. W końcu był Krzykaczem i to stereotypowym ikonoklastą więc krew zagotowała się w nim bardzo szybko. Powiedział do Balsamisty tylko szybkie:
-Lepiej tu zostań, a ja zaraz wrócę- i najpierw zwyczajnym biegiem udał się w ustronne miejsce, a następnie wypluł papierosa na ziemię sycząc tylko:
-Nosz Kurwa! by następnie pobudzić swoją szybkość za sprawą dyscyplin. Chciał tam dobiec jak najszybciej, nie myślał teraz racjonalnie, nie tylko jego ciało, ale i myśli pędziły z prędkością światła, liczył na to, że może dobiegnie tam jeszcze przed Greerem albo chociaż zapobiegnie niepotrzebnemu rozlewowi krwi, będzie mógł to powstrzymać jeśli tam się pojawi więc biegł ile miał siły w nogach, pędził bocznymi uliczkami z taką prędkością, że dla postronnych obserwatorów wydawałby się złudzeniem, mrugnięciem, zwykłą smugą światła. Chciał dobiec na tyły pubu i tam zakończyć swój śmiertelny bieg tak by nikt nie zauważył jego zatrzymania (Akceleracja)
Gdy dotarł już na miejsce, spróbował wejść do pubu i zrobić szybki rekonesans tego co tam zastał i jak bardzo jest źle

Re: Starzy znajomi

#17
Minęła chwila, nim nieumarli przetrawili informacje, jakie przekazał im swoisty strażnik fortecy Jamesa i wpadli w panikę. Młody parias szczególnie, unosząc głos, dał nieco upust emocjom, pośród których była widoczna irytacja problemami stworzonymi przez gang wilków, jak i również wyraźne zmartwienie o ich zdrowie. W końcu nikt z tutaj dwójki zebranych nie chciał zwrócić uwagi lokalnych służb, czy to policji, czy medyków. Stworzyłoby to tylko niepotrzebne problemy dla szefa tej mało ucywilizowanej grupy.
ImageO w mordę, tamta banda to twoja? O stary, ale masz przewalone. — Mężczyzna zza drzwi zwrócił się do Ridera nieco szyderczym tonem, śmiejąc się pod nosem. Rzeczywiście, Brujah mógł się spodziewać, że w świetle tych wydarzeń raczej nie zostanie powitany z otwartymi ramionami.
ImageHaha, chyba żartujesz. Nawarzyli sobie piwa, to będą je musieli teraz wypić. Są zdani na łaskę Jamesa. — Odpowiedział Noahowi, dając mu jasno do zrozumienia, że nie przyłoży ręki do pomocy sprawcom zamieszania. Trudno było się dziwić. Parias nie pomyślał przy tym, że przecież miał się teraz skierować do baru, gdzie przecież serwowano alkohol. Nie powinno być problemu, by w razie czego przebłagać barmana, albo po prostu zapłacić mu za butelkę jakiegoś spirytu.
Plan Noaha, by udać się we dwójke prosto do Leon's Haven, szlag grafił, gdy Rider stwierdził, że sam się tam uda, o dziwo na własnych nogach. Zamiast użyć swojej maszynya, Brujah podjął niebezpieczną decyzję, by użyć wampirzej dyscypliny Akceleracji, celem jak najszybszego dostania się do baru, znajdującego się przynajmniej kilka przecznic dalej.
Niedopalony, żarzący się pet padł na ziemię, a nieumarły pobudził vitae, rozpędzając się za sprawą magii wampirzej krwi do nadnaturalnych prędkości, zostawiając pariasa samego ze swoim motocyklem pod kryjówką Greera. Motocyklem, którego ten nie umiał z resztą prowadzić, przez co był zmuszony czekać jak kołek. Po chwili okienko w drzwiach wejściowych się zamknęło, co mogło zwrócić na moment uwagę niewątpliwie zaskoczonego, zostawionego samemu sobie, Johnstona.
W ogniu emocji, działając pod impulsem, Rider nie myślał klarownie, przez co nie do końca był świadom swojej rzeczywistej prędkości i tego, jak mogli postrzegać go postronni. Gnając między budynkami, przemierzając kolejne ulice w drodze do baru, skupiony wyłącznie na swoim celu, nie zwracał uwagi na to, czy minął po drodze jakichś śmiertelników, będąc przekonanym, że nikt go nie zauważy.
Wreszcie dotarł na tyły klubu, a stanąwszy przy tylnych, zamkniętych jeszcze drzwiach, mógł już usłyszeć rozróbę wewnątrz. Działo się. Wszedłszy do środka, jego oczom ukazało się proste, acz stonkowo przytulne pomieszczenie z barem, gdzie goście siedzieli albo trzymali się z boku, podczas gdy Greer agresywnie okładał gang wilków. Co najmniej trójka z nich leżała na dechach obita, ranna, a może nawet i połamana, podczas gdy wampir, zachowując pozory Maskarady, wyprowadzał kolejny ciosy i kopnięcia w kierunku wyraźnie podpitych agresorów. Opiekun Pariasów nie zauważył wejścia Krzykacza, to też kontynuował pacyfikowanie problematycznych jednostek, starając się jak najmocniej unikać niszczenia mienia w lokalu. Ludzie zdawali się być nieszczególnie poruszeni zamieszaniem, obserwując z zainteresowaniem całe zajście, podczas gdy barman pucował ladę, wycierając rozlany wcześniej trunek. Lokalne towarzystwo musiało być przywykłe do takich sytuacji i brutalnych scen. Ludzie jedynie uważali, by ich trunek się nie rozlał, gdy walczący zanadto się do nich zbliżą.
Sytuacja była nieciekawa. Mimo iż Brujah przybył najszybciej jak mógł, nie zdążył powstrzymać lokalnego protektora przed spuszczeniem łomotu bandzie wilków. Niewielu i bardzo rzadko miało okazję zobaczyć Jamesa Greera w postawie bojowej, ale jeśli już do tego dochodziło, to lepiej było uważać, by nie stanąć mu na drodze, co właśnie zamierzał uczynić Rider, chcąc uratować swoją trzodę przed wizytą w szpitalu.

Re: Starzy znajomi

#18
Balsamista nie chciał czekać, dlatego pobiegł kawałek za Riderem, ponieważ wiedział, że we dwóch mieli większe szanse na przegadanie sytuacji i złagodzeniu jej. Jednak, kiedy Pariasowi udało się dobiec do uliczki, w której przed chwilą zniknął mu z oczów Rider, zauważył w niej wyłącznie rozmazany błysk, a potem pustkę. Gangster zniknął.
— Niech cię szlag, Rider! — Rozdrażniony bezklanowiec przeklął towarzysza, rzucił gniewie kaszkietem o bruk i złapał się za głowę.
Przez dobrą minutę klnął pod nosem, żeby dać upust złości, potem podniósł kaszkiet z ziemi, wytrzepał go brudu i schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Uspokoił się.
Postanowił poczekać na bandziorów, mając nadzieję, że dogadaliby się. Noah koniec końców zrealizował swoje zadanie: doprowadził Ridera przed oblicze Jamesa. Reszta to sprawa Krzykacza.
Johnston stanął w cieniu twierdzy Jamesa, obserwując perymetr. Skrzyżował ręce i czekał. Mógł zapukać raz jeszcze i poprosić o wejście, ale Noahowi nie chciało się tłumaczyć. Poza tym wiatr i chłód nie były mu straszne.

Re: Starzy znajomi

#19
Rider widząc całą sytuację stanął w pozycji bojowej i zaczął się przygotowywać, krzyknął tylko do Greera przed niepotrzebnym rozlewem krwi:
-James, zostaw ich. Pogadajmy!- jeśli to poskutkowało i James zwrócił uwagę na Ridera ten mówił dalej -Nie wiem co zrobili moi ludzie, ale opłacę Ci szkody tylko zostaw ich do cholery.
Jeśli natomiast krzyki Ridera nie zwróciły uwagi Greera na tyle by ten zaprzestał swojego mordu, Rider lekko westchnął i już nie używając akceleracji pobiegł do Jamesa by uderzyć go z pięści w plecy. Pobudzając przy okazji swoje uderzenie za sprawą krwi (Potencja), jednak nie chciał zrobić tego na tyle mocno by wywołać ogromne złamanie maskarady, chciał mu najwyżej złamać kość, a nie wyrzucić dwie przecznice dalej. Po uderzeniu na pewno sprowokował już Greera do rozmowy albo dalszej walki więc ustawiając się w gardę krzyknął tylko:
-Teraz możemy pogadać? Chcesz pojedynku?

Re: Starzy znajomi

#20
Image
W pierwszej chwili w całym tym zgiełku, któremu towarzyszyły głośne rozmowy i dźwięk okładanych pięściami gęb, opiekun Pariasów nie usłyszał niespodziewanego gościa. Gdy ten jednak krzyknął, w stronę Ridera skierowały się pary śmiertelnych oczu, łącznie z barmanem, i nieprzyjemnie zaskoczonym Jamesem, trzymającym za fraki ledwo dychającego wilka. Rozmowy na moment ucichły, a ludzie zaczęli przyglądać się to obcemu, który przerwał walkę, to Jamesowi, który na niego wściekle spoglądał. Jego świadomość, że śmieci, które właśnie sprzątał, należały do nikogo innego jak samego Ridera, widocznie bardzo go wkurzyła.
Spokrewniony puścił śmiertelnika, który na wpół przytomny padł na dechy obok reszty, a pozostała dwójka stojących jeszcze mężczyzn ze strachem spojrzała po sobie i na Ridera. Wiedzieli, że schrzanili sprawę i wampir wyciągnie z tego konsekwencje. Teraz tylko czekali na to, co stanie się dalej. Greer zaczął powoli kierować się w stronę Brujaha z gniewnym błyskiem w oku, mówiąc do niego podniesionym głosem.
Image Ty pieprzony zasrańcu. Wyłóż kasę na ladę, zabieraj stąd swoje nierozgarnięte małpiszony i idziemy pogadać. Nie będę robić tego tutaj. — Wściekły Greer wskazał palcem na ladę, za którą stał niezadowolony barman ze ścierką w ręce, mierzący wzrokiem Krzykacza od stóp do głów. Jego ręce były pokryte juchą należącą do chłopców Ridera. Sprawił im tęgie lanie i wyglądało na to, że większość z nich miała być wyłączona z użytku przez następne noce.
Image Nie marnuj czasu, dalej. — Ponaglił wampira, spoglądając na niego niecierpliwie. Był w nastroju bojowym i raczej nie miał zamiaru obściskiwać się z Riderem po opuszczeniu razem lokalu. Rozmowa mogła potoczyć się różnie, ale w obecnej sytuacji nie mogła pójść dobrze. Ludzie powoli zaczynali wracać do swoich rozmów, podczas gdy wilki, z pomocą swoich jeszcze stojących o własnych siłach kompanów, próbowały wstać z podłogi i kulawym ruchem dojść jakoś do wyjścia.

Re: Starzy znajomi

#21
Rider całkowicie rozumiał sytuację w jakiej postawili go jego "chłopcy" rzucił więc na nich tylko gniewne spojrzenie i powiedział:
-Potem kurwa pogadamy, odszkodowanie idzie z waszej premii po czym spojrzał na barmana i zadał krótkie pytanie:
-Ile?- po uzyskaniu odpowiedzi wyłożył należność, nie powinno to stanowić dla niego problemu po zaliczce od Galatisa którą wciąż miał w swojej torbie po czym wskazał swoim małpiszonom wyjście i poszedł za Greerem we wskazane przez niego miejsce.
-Przede wszystkim chciałem Cię przeprosić, miałem ich tu odstawić by nie robili burdy u Ciebie, tak zresztą zalecił Johnston, a wyszło jak wyszło. Zresztą młody został u Ciebie. Miło Cię widzieć James, zapalisz?- zagaił krótko starając się rozładować atmosferę, jeśli mu się to udało dodał tylko krótko...
-Wolałbym by przy tej rozmowie był młody, trochę się wydarzyło jak mnie nie było, na przykład wilki rozszarpują ludzi...Wiesz jak jest Greer- Rider był ewidentnei poddenerwowany, ale starał się nie dać tego po sobie poznać, próbował uspokoić Greera by mogli spokojnie przejść do interesów, chociaż wiedział, że będzie to trudne, a niestety nie był na tyle mocnym mistrzem prezencji by rozkochiwać w sobie Opiekuna Pariasów

Re: Starzy znajomi

#22
Image
Gniewnie spoglądający na Krzykacza barman wyliczył mu szkody. Spoglądając po mokrych kawałkach szkła, rozczłonkowanych krzesłach i uszkodzonej, zalanej alkoholem podłodze, nie było wątpliwości co do autentyczności tych kosztów. Należała się nawet drobna nawiązka za te kłopoty. Po przekazaniu mężczyźnie należących mu się $20, udał się na tyły razem z Jamesem przez drzwi, którymi sam wparował wcześniej do środka.
Image Whatever. Nie potrafisz nawet ogarnąć własnej bandy. Żenujące. — Odparł krótko nabuzowany nieumarły, widocznie powstrzymujący się przed wymierzeniem Riderowi ciosu. Jego pięść cały czas pracowała, otwierała się i zamykała, a ten chodził w te i z powrotem na odcinku trzech metrów. To była jedna z tych nocy, kiedy naprawdę można było się zastanawiać, czy opiekun Pariasów nie miał w sobie krwi klanu Brujah.
Image Wilki. — Parsknął kręcąc przy tym głową.
Image I co, dlatego tu wróciłeś? Żeby wyręczyć jakiegoś Archonta z roboty ich odstrzelenia? Nawet nie ma pewności, że to faktycznie wilkołaki. — Wzruszył ramionami wyrażając swoje sceptyczne podejście do kwestii lupinów, w dalszym ciągu wydeptując linię w betonowym podłożu. To nie pierwszy raz, kiedy ktoś tej nocy wyraził sceptycyzm odnośnie działalności wilkołaków.
Image Czemu Noah tu nie przyszedł z tobą w takim razie? — Greer zatrzymał się, przyglądając się Riderowi, podejrzliwie marszcząc brwi. To było dobre pytanie. Rider mógł przecież przyjechać tam na motorze razem z Johnstonem, tymczasem zostawił go ze swoją maszyną i pobiegł samemu.

Re: Starzy znajomi

#23
Rider stał się trzymać nerwy na wodzy patrząc na Greera z uśmiechem:
-Tak, tym razem wygrałeś Greer- rzucił bez emocji, był zirytowany całą sytuacją, kiedy doszło do tematu Lupinów dodał tylko:
-Wiem, że sprawa jest podejrzana, nie wiem czy to Wilki, ale dobrze płacą. Inaczej nie byłoby mnie stać na opłacenie tych szkód, ale nie o tym chciałem z Tobą pogadać, ale to jest dość "tajemnicza" rozmowa rozumiesz?- dodał dość zmieszany całym zajściem, był wściekły i nie zamierzał okłamywać w tej chwili Greera, że jest inaczej -A co do moich ludzi...Widocznie potrzebują jeszcze więcej kar fizycznych by zaczęli wreszcie normalnie działać kurwa...- kiedy Greer przeszedł do tematu Johnstona Rider ściszył głos i wręcz szepnął do Greera
-Bestia....Sam nie jestem pewien skąd ja się tutaj wziąłem, pamiętam, że twój człowiek powiedział nam co robisz z moimi ludźmi, zdążyłem odejść tak by nikt mnie nie zauważył w razie stracenia kontroli, a potem ostatnie co pamiętam w pełnej trzeźwości to błysk światła i przeklinającego Noaha...Ja tu chyba przybiegłem- powiedział wcale nie tak bardzo rozmijając się z prawdą, faktycznie krew buzowała w nim w momencie przebiegnięcia przez tę parę ulic, nie był to jeszcze może szał, ale faktycznie bestia mogła przyćmić jego umysł. Szczególnie, że Rider dużo częściej niż inni Spokrewnieni na to sobie pozwalał, po chwili dodał tylko ze skruchą:
-Niestety nie udało mi się Cię dogonić- i uśmiechnął się nieśmiało. Po całym wywodzie wyciągnął tylko paczkę papierosów i wyciągnął ją przed Greerem:
-Przepraszam stary, ale nie będziemy się chyba pieklić tak cały czas, dziesięć lat się nie widzieliśmy. Zapal sobie, świeżo rąbnięte od Niemca.

Re: Starzy znajomi

#24
Image
Opiekun pariasów pozostał niewzruszony. Uśmiech Brujaha nie zdawał się wywoływać w nim, przynajmniej na tę chwilę, żadnych emocji. Był nieco bardziej opanowany, ale jego irytacja całą sprawą i zaangażowaniem Ridera wciąż była nazbyt odczuwalna.
Image Tajemnicza rozmowa, eh? — Powtórzył pytająco, wbijając ślepia w Krzykacza, chcąc zrozumieć co miał przez to na myśli. Wszakże niczego szczególnie tajemniczego, przynajmniej na pierwszy rzut oka, nie było w kwestii wilkołaków, lub cokolwiek stało za znanymi śmiertelnikom atakami w lasach.
Image Chyba żartujesz, chłopie. — W odpowiedzi na relację Ridera prychnął pod nosem, spoglądając na niego z politowaniem i przecierając przy tym dłonią swą twarz. Greer chyba się domyślał, czego dopuścił się jego odrobinę niepożądany znajomy.
Image Ty naprawdę napytasz sobie biedy. — Dodatkowo skomentował działania Krzykacza, który rzeczywiście prosił się wręcz o kłopoty działając w charakterystyczny dla niego sposób. Raczej nic nie wskazywało jednak na to, by jego nawyki miały się zmienić. Gdyby było inaczej, nie byłby tak powszechnie nielubiany przez społeczność Spokrewnionych, którzy w większości po prostu go tolerowali i nic poza tym.
James ze zdziwieniem spojrzał na podarek od gangstera, niechętnie wyciągając rękę, by go odebrać. Zlustrował bliżej paczkę tytoniowego wyrobu, wyraźnie zawiedziony.
Image Nie są to Lucky Strike'i, ale ujdą. — Wzruszył ramionami, leniwie wyciągając papierosa i odpalając przy użyciu zapałki. Bestia w ciałach obu wampirów się przebudziła, ale zagrożenie ze strony płonącego, małego drewienka ze szczyptą siarki, nie było na tyle duże, by spowodować silniejszą reakcję.
Image Prowadź do Noaha i wyjaśnij mi o co chodzi. — Dodał nieco bardziej spokojny, pozwalając dymowi papierosa unosić się swobodnie do góry. Brak płuc uniemożliwiał palaczowi pełne delektowanie się tytoniem, jednakże pomagało w zaspokojeniu starego przyzwyczajenia.
Image Nie zabraknie tych, dla których te dziesięć lat twojej nieobecności to będzie wciąż za mało. Ale na pewno pamiętasz jak wielu zalazłeś za skórę i ilu wolałoby, żebyś nigdy nie wrócił. — Wspominając stosunkowo niedawną, jak dla teoretycznie nieśmiertelnego wampira, przeszłość, Greer zaznaczył, że wielu Spokrewnionych nie miało być zachwyconych powrotem Ridera. Oczywiście ten doskonale o tym wiedział. Zdawał sobie również sprawę z tego, iż opiekun pariasów nie zdawał się uwzględniać w tej wypowiedzi siebie samego, co mogło być trochę pocieszające, zważając na okoliczności.

Re: Starzy znajomi

#25
Rider spokojnie szedł obok Jamesa czując, że chyba powoli udaje mu się trochę rozwiązać sprawę, rozmawiał dalej ze swoim towarzyszem:
-Nie aż tak tajemnicza, ale nie wiem na ile ściany mają tutaj uszy...Wiesz o czym mówię- gdy Rider wysłuchał reakcji na jego "bieg" tylko lekko się uśmiechnął pod nosem nie dodając nic więcej. W momencie kiedy bestia na chwilę się zagotowała przy ogniu uśmiechnął się jeszcze szerzej patrząc przez czarne szkła na Greera:
-Johnston został u Ciebie przed siedzibą, a sprawa jest dosyć prosta, polubiłem tego młodego i w pierwszej kolejności chciałbym mu trochę pomóc, a kto mu nie pomoże lepiej jak my dwaj? A w drugiej sprawie, jesteś moim jedynym kontaktem w związku z poszukiwaniami Ghosta- szybko streścił Rider prowadząc Greera w stronę młodego Neonaty. Na komentarz o tym, że wielu zasmuciło się na powrót Ridera ten rzucił tylko żartobliwie:
-Zawsze byłem rozczarowaniem

Re: Starzy znajomi

#26
Image
Dwoje wampirów powoli przemierzało między budynkami lekko oświetlone uliczki dzielące Leon's Haven i kryjówkę Greera. W nielicznych oknach wciąż widać było palące się światło. Nikt jednak nie wyglądał na zewnątrz, chyba że z mroku swego apartamentu. Pomijając dźwięk sporadycznie przejeżdżających główną ulicą automobili, jakichś zawołań czy psiego szczekania w oddali, to panował w tej okolicy spokój. Greer spalał powoli papierosa i jedynie burknął potwierdzająco na wspomnienie o potencjalnych podsłuchiwaczach.
Image Ta, on ma coś w sobie. Przetrwał niezły syf i dalej stoi na nogach. Wbrew pozorom to twardy zawodnik. — James odniósł się do osoby Johnstona, który stosunkowo niedawno został włączony do społeczności Spokrewnionych po naprawdę srogich próbach.
Image Twój stary chadza własnymi ścieżkami. Nie mam z nim tak dobrego kontaktu jak myślisz, choć pewnie mógłbym pociągnąć za parę sznurków i zobaczyć co z tego wyniknie. — Odparł chłodno, wzruszając przy tym ramionami.
Nieumarli przemierzyli spory kawałek i prawie dotarli do celu. Greer tylko parsknął z lekkim uśmiechem na żart Brujaha. Po kilku minutach zbliżali się już do miejsca, gdzie Noah cierpliwie oczekiwał na powrót wampirów. Opiekun Pariasów zdążył spalić do końca swojego papierosa, gdy akurat się zbliżali do młodego neonaty.
Image Młody. Ten dziad cię tu zostawił samego, co? — Rzucił pytaniem do Johnstona, witając się i zaczynając z nim dialog od żartobliwego pytania. Wyciągnął do niego rękę i uścisnął, jeśli ten zrobił to samo.

Re: Starzy znajomi

#27
Spoiler | 

Przybywający mężczyźni ujrzeli przycupniętego Johnstona przy motocyklu. Balsamista zaciekawiony maszyną, a może po prostu odczuwający nudę, badał ją wzrokiem i dotykiem. Kiedy zorientował się o nadejściu starszych wampirów, powstał na równe nogi i odwrócił się do nich. Widok idących obok siebie uliczników uradował go, to oznaczało, iż w pokojowy sposób rozwiązali nieporozumienie w Leon's Haven. Noah, zadowolony z tego, co widział, uśmiechnął się, a potem wyszedł na powitanie.
— Istotnie, dżentelmen Rider w chwili uświadomienia sobie powagi występków swojej bandy, zerwał się do biegu jak na dzikiego wilka przystało — odpowiedział czarnym humorem na powitalny tekst Jamesa. W tonie młodego pariasa nie było żalu czy rozdrażnienia, natomiast była kpina piętnująca niezwykle brawurowy wyskok Krzykacza. — Tak czy siak rad jestem widzieć was, panowie, w zdrowiu — dodał zupełnie szczerze, ciepłym głosem.
Noah uścisnął prawicę swojego mentora. Chwilę później zerknął na niego, a potem na Ridera, zadumał się przez moment i postanowił poruszyć nowy wątek.
— Przemówienie Arystarcha Galatisa poruszyło grono Spokrewnionych w Elizjum. Muszę przyznać, że pierwszy raz widziałem tak porywającego mówcę, zabarwiającego merytoryczną wypowiedź licznymi figurami retorycznymi. Jak animator spektaklu kukiełkowego, pokierował swoich słuchaczy do właściwego punktu — Noah przedstawiał w sposób wykwintny relację z ostatniego wydarzenia w Wolności na rozluźnienie sytuacji, jednocześnie dążąc do uderzającej puenty. James wiele razy już gadał z Johnstonem. Wiedział, że zazwyczaj młody nie popisywał się swoją elokwencją i nie udawał pajaca, oralnie żonglując ładnymi słówkami. Ewidentnie neonata teraz żartował sobie z Galatisa, udając jego sposób komunikacji. — Mówiąc serio, urobił sobie audytorium jak rasowy politykier. Co sądzicie o jego przemowie? Kim właściwie są Feng i Skadi? Zrozumiałem, że są Starszymi, ale najwidoczniej ich pozycja została szarpnięta, skoro Galatis w otwarty sposób ich skrytykował.
Pytanie także miało na celu intelektualne ożywienie gangsterów, żeby poruszyć kwestię najważniejszą i istotną.
— Tak się składa, Jamesie — spojrzał na mistrza skupionym wzrokiem. Nawet teraz młody wampir patrzył na niego jak na wzór, skarbnicę wiedzy — że ja i Rider zamieniliśmy kilka słów z Arystarchem, zaś później dołączyła do nas sama Primogen, Irène Celeste Lévêque. Harpia jest zainteresowany rozwikłaniem zagadki tajemniczych i brutalnych morderstw ludzi, spowodowanych domniemaną aktywnością lupinów. Ta rzekoma plotka okazała się na tyle intrygująca, że Lévêque udzieli nam swojego wsparcia. We własnej osobie — przedstawił rzeczowy raport Greerowi.
— Mam jej towarzyszyć przy badaniu zwłok. Natomiast Rider, jako ekspert w dziedzinie polowań, zobowiązał się do poczynienia rekonesansu oraz zebrania grupy uderzeniowej, jeśli walka ma nastąpić, czyż nie? — zadał pytanie już bezpośrednio rewolwerowcowi.

Re: Starzy znajomi

#28
Rider przez całą drogę zastanawiał się czemu właściwie idą...Podobno Greer przyjechał tutaj samochodem, miał pewne domysły, ale wolał nie wyciągać ich na światło dzienne. Gdy gangster powiedział coś o ich młodszym przyjacielu rewolwerowiec uśmiechnął się i dodał:
-Odszczekał mi się w Elizjum...Wtedy wiedziałem, że warto się trzymać z tym chłopakiem. Gdy rozmowa przeszła na temat Ghosta Rider nieco posmutniał i spoważniał rzucając tylko:
-Wiem Greer, wiem, że o wiele Cię proszę, ale jeśli w sprawę Wilczków zaangażowali się Najstarsza Róża i Galatis to warto by było by i on ruszył swój niemiecki zadek. Możliwe, że Rider chciał mówić dalej, ale w tym momencie temat się zmienił, a po czasie doszli do Johnstona, który właśnie oglądał jego Mustanga, Rider od razu podbiegł i sprawdził stan maszyny kiedy pozostali dwaj się witali, dokładnie wygłaskał go po kierownicy i wyszeptał klepiąc go po siedzeniu:
-Już jestem spokojnie Mustang, a następnie spojrzał na Johnstona i rzucił z uśmiechem:
-Przepraszam młody, ale dziękuję, że zaopiekowałeś się moim rumakiem!- następnie spojrzał wzrokiem pełnym gromów na resztkę Wilków która była w stanie dalej za nim iść, o ile poszła i powiedział:
-Później się policzymy, pilnujcie Mustanga- jeśli jednak ich tu nie było policzenie się z nimi zostawił na późniejszy moment. W tym momencie podszedł do reszty rozmówców i dopowiadał to o czym Johnston zapomniał:
-Feng? Primogen Krawaciarzy czy jak to oni wolą Arystokratów. Główny Przełożony Galatisa, działają jak dobrze zorganizowana mafia albo inne przedsiębiorstwo, a Skadi...Stara jest i dzika, zbyt dzika nawet jak dla mnie. Ona chyba była matką tego ważnego Indiańca, dobrze pamiętam Greer?- dodał krótki komentarz na pytanie Neonaty jednocześnie zagajając Protektora Pariasów.
W momencie gdy padło bezpośrednie pytanie do jego osoby Rider uśmiechnął się i odpowiedział poprawiając swoje okulary przeciwsłoneczne:
-Dokładnie i dlatego przychodzę do Ciebie, ponieważ nawet jeśli nie będziesz chciał zawalczyć to na pewno ktoś z mojego ulubionego klanu któremu przewodzisz byłby na to gotów. Poza tym jesteś jedynym który może mieć kontakt z moim starym, a nie będzie chciał za to powiesić mnie za kły na kościele czekając aż nadejdzie wschód...Oczywiście jeśli Ty nie pomożesz mogę jeszcze próbować z Hunterem, ale wiesz jaki on jest- Rider postanowił szybko streścić po co tak właściwie tutaj przyszedł poza oczywistą radością jaką odczuwał przy spotkaniu swojego dawnego przyjaciela. -Poza tym...-tutaj na chwilę zawiesił dokładnie przyglądając się swoim rozmówcom przez czarne szkła -Ja jestem pewien, że w mieście działają Wilczki, jak nie w tym przypadku to w innym. Przynajmniej od dziesięciu lat- rzucił enigmatycznie i wyciągnął papierosa by i on mógł zapalić w tym towarzystwie jednocześnie wyciągając paczkę by pozostali mogli spróbować. Następnie rewolwerowiec odpalił zapałkę i szluga oraz zaciągnął się dymem na tyle na ile pozwalały mu na to zmarłe w poprzednim wieku płuca i dodał enigmatycznie:
-Wycie słychać w każdej części miasta...

Re: Starzy znajomi

#29
Image
Potwierdzające kiwnięcie głową Greera w odpowiedzi na słowa Ridera jasno świadczyły o jego aprobacie wobec asertywnego charakteru jego podopiecznego. Radził sobie i nie dawał sobą pomiatać. Musiało go to troszkę radować. Nie wszyscy jego dawni podopieczni mieli w głowie dość oleju, by przyswoić sobie nauki potrzebne im do przetrwania.
Image Ma głowę na karku. Co nie znaczy, że powinieneś ciągnąć go do batalii z wilkołakami. — Odparł z pewną nieskrywaną krytyką. Noah nie był co prawda jego potomkiem, ale spędził jednak z nim dużo czasu, więc pojawiła się jakaś więź.
Image A z resztą. Jest inteligentny, więc raczej sam dojdzie do tego, gdzie są granice jego możliwości i gdzie nie powinien pchać łap. — Dodał po krótkiej chwili, pokładając wiarę w intelekcie młodego neonaty. Po dotarciu na miejsce i powitaniu dwójki Pariasów, Greer zaśmiał się lekko w reakcji na określenie pyskatego Krzykacza mianem dżentelmena.
Image Dżentelmen? Ehe, niech będzie. Mam tylko nadzieję, że nikt nie widział tego dzikiego zrywu. Wiecie, Maskarada i te sprawy. — Odpowiedział Johnstonowi, wymownie spoglądając po obu Spokrewnionych, gdy wspomniał o Pierwszej. Wszakże nie sposób było mieć pewności, czy Brujah przedostał się przez te kilka przecznic bez zwracania uwagi śmiertelników.
Rider mógł zauważyć, że poobijanych członków jego gangu nie było na miejscu. Po starciu z Jamesem, gdy stojące jeszcze na nogach wilki wyciągnęły pozostałych na zewnątrz, cała grupa najpewniej powróciła do kryjówki, gdzie liżąc rany mieliby oczekiwać na osąd swego nieumarłego lidera. Tak zapewne było najlepiej, gdyż ich widok z pewnością nie przysłużyłby się dobrej atmosferze w dyskusji z Greerem. Napsuli mu w końcu krwi, robiąc zamęt w barze. Jakby się zastanowić, to chyba niewiele brakowało, by opiekun Pariasów wdał się w bitkę z Brujahem, który był mocno nabuzowany w tamtym momencie.
Image Tak jak mówisz Rider. Dlatego właśnie Skadi była taka wkurwiona, i w zasadzie to chyba tylko przez tę ich więź w ogóle wiemy, że ktoś go usiekł. Szczerze mówiąc, to od obu trzymałbym się z dala. W sensie od Feng Longa i Skadi. To podobnie stare, paskudne drapieżniki. A na ich politykę to mam wywalone, chociaż no fakt, ten monolog Galatisa to było niezłe przedstawienie. — Potwierdził słowa Krzykacza, ostrzegając przy tym przed kontaktami ze wspomnianymi Starszymi.
James wysłuchał z uwagą obu nieumarłych, mówiących na temat śledztwa. Westchnął ciężko, jakby zawiedziony. Trudno powiedzieć, czy ich zaangażowaniem, czy samym faktem, że rzeczywiście za całą sprawą mogły stać te przeklęte, kudłate bestie.
Image W sensie, że co? Chcecie żebym szedł się tłuc z wilkołakami razem z wami? — Skrzywił się nieco, unosząc przy tym brwi z widocznym zdziwieniem, patrząc po obu wampirach.
Image Na razie mogę ogarnąć co z twoim starym, Rider. A jak przyjdzie co do czego i rzeczywiście będzie tam zagrożenie, z którym nie będziecie mogli sobie poradzić, to wiadomo, wzywajcie kawalerię i się wtedy ogarnie co dalej. — Kontynuował, kiwając głową i dając znać Brujahowi, że sprawdzi tropy w sprawie Ghosta. Jednakże jego zaangażowanie w możliwą sieczkę z lupinami, na którą Rider chyba liczył, nie było pewności, czy można było się spodziewać. Większość Spokrewnionych stroniło od otwartego konfliktu z wilkołakamu, i nie było w tym nic dziwnego. W końcu jedna taka maszyna do zabijania była w stanie rozerwać chodzące trupy na strzępy bez większego wysiłku. To też był z resztą powód, dla którego w rozmowie sam na sam odradzał wciąganie w to Noaha. Nie po to go wychowywał, żeby wkrótce zobaczyć jego truchło posiekane ogromnymi pazurami.

Re: Starzy znajomi

#30
Rider wsłuchiwał się w odpowiedzi Greera co jakiś czas wydmuchując toksyczny dym ze swoich martwych płuc, przytakując lekko na słowa mówione przez Greera:
-Spokojnie Stary, nie będę Cię ciągał do tych Kudłaczy, jak umrę to ktoś musi się zajmować Bezklanowcami, a bez Ciebie czeka ich wszystkich śmierć, jesteś zbyt cenny dla naszej sprawy- powiedział poważnie co mogło zaskoczyć Noaha znającego Ridera raczej jako Bon Vivanta i prostaka, dlaczego ten Brujah miałby się martwić sprawą Wampirów bez Rodowodu? No cóż na tę chwilę to musiało jeszcze zostać zagadką.
-O nic więcej nie proszę Greer, Ghost chociaż jest na mnie wkurwiony zrozumie chyba zagrożenie, ba może już jest na tropie- mówił dalej, starając się uspokoić swojego Starego Znajomego.-A właśnie...- zawiesił na chwilę głos -Kojarzysz jakiegoś jubilera czy coś w tym stylu? Będziemy potrzebowali srebra, bo raczej wykonawcę zadania już się gdzieś znajdzie, gorzej z towarem.- tutaj Krzykacz postanowił od razu przejść do rzeczy po czym zwrócił się jeszcze raz na chwilę do Neonaty:
-A Ty Johnston? Znasz się może na chemii? Bo Ogień i Srebro są dla nas jedynym sensownym wyjściem obrony w razie jakby Wilki się rozochociły przez ten czas...Tak jak mówiłem, dzisiaj w nocy słyszałem wyraźne wycie- po tych słowach wypuścił więcej dymu i rozejrzał się po twarzach swoich rozmówców, a może dookoła by sprawdzić czy żaden Wilkołak nie czai się w pobliżu? Rider przez te 10 lat mógł stać się jeszcze bardziej paranoiczny na ich punkcie niż zapamiętał to Greer, ale...Pewnie miał dobry powód

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości