Martwi Głosu Nie Mają (I)

Akt I | Central | Mieszkanie Marcusa Gallowaya

Martwi Głosu Nie Mają (I)

#1
Marcus Galloway
To była jedna z tych nocy, kiedy można było odpocząć od zgiełku Elizjum i knowań Spokrewnionych. Tak by się wydawało przynajmniej w teorii, bo prawda była taka, że machinacje nieumarłych toczyły się nieustannie, zarówno nocą, jak i za dnia, za sprawą śmiertelnych w roli ich pionków. Cały ten system, cała ta struktura, na której opierała się Camarilla, były pełne zepsucia. Podobnie było w środowisku, w którym obracał się za życia, gdzie szerzyła się korupcja, a człowieczeństwo schodziło na dalszy plan. Galloway miał zamiar wbić klin tam, gdzie tylko miał sposobność, by spróbować coś zmienić i zaszkodzić starym, nieumarłym potworom, które toczyły świat niczym zaraza. Swój plan mógł jednak realizować wyłącznie drobnymi kroczkami, gdyż zmuszony był trzymać głowę nisko, by ktoś nie została ona ścięta.
Pozostawało nasłuchiwanie plotek w Elizjum, podpytywanie znanych Marcusowi wampirów i czytanie o wydarzeniach w Wietrznym Mieście w gazetach. Te pierwsze, dla Marcusa słyszalne, zdawały się skupiać głównie wokół rosnących dla Spokrewnionych zagrożeń. Wieści o brudnych interesach, które można było teoretycznie pokrzyżować, raczej nie docierały do ucha Gallowaya. Przynajmniej jeszcze nie, nie na etapie, gdzie był wciąż stosunkowo świeży w mieście i niesprawdzony. Przeglądając jednak gazety kilka nocy wcześniej, gdzieś na dalszej stronie znalazł ciekawy wpis mówiący o młodej, białej kobiecie znalezionej martwej w alejce. Przyczyną śmierci miało być uduszenie, i w sumie było to tyle z informacji na ten temat. Technicznie nie było by w tym nic zaskakującego, bo morderstwa, i to w znacznie bardziej paskudnym stylu, nie były szczególnie rzadkie. Zainteresowanego Marcusa dobiegły jednak informacje od reportera, który postanowił podzielić się informacją pro bono, jakoby sprawa miała zostać bardzo szybko zamieciona pod dywan. Zbyt szybko, bo ponoć umorzono dochodzenie raptem kilka dni po tym zdarzeniu.
Marcus widział takie sytuacje już wcześniej, gdy jeszcze pracował w policji, dlatego praktycznie od razu skojarzył, nawet z obecnymi, posiadanymi przez niego strzępami informacji, że nie jest to normalna procedura. Ktoś najpewniej próbował coś ukryć. Pozostawały więc dwa, proste pytania, których odpowiedzi mogły nie być proste do odkrycia; kto i dlaczego.
Dawny, nieumarły już policjant mógł zbadać ten ślad korupcji i spróbować dojść do tego, co się stało i dlaczego tak szybko umorzono śledztwo. Gdzie jednak miał zacząć? Marcus nie znał co prawda imienia swojego kontaktu, reportera który wcześniej badał sprawę, ale miał jego numer. Nie miał pewności, czy ponownie zechce nieodpłatnie zdradzić coś więcej, ale może warto było spróbować pociągnąć go za język, chyba że Brujah miał inne pomysły na podejście do tej sprawy.

Re: Martwi Głosu Nie Mają (I)

#2
Pięć lat temu doszło w Marcusie do przemiany nie tylko w stopniu biologicznym, lecz również duchowym. Jeszcze przed przyjęciem mrocznego daru klątwy Kaina i przystąpieniem do Wieży z Kości Słoniowej, spojrzał na swój świat i poczuł wstyd. Wstyd, wstręt i oburzenie. Społeczeństwo jego miasta, nie, całej Ameryki było zepsute. Sen Ojców Założycieli, którzy pragnęli uczynić z tego kraju bezpieczną przystań dla wszystkich ludzi na tym bezbożnym świecie, był bezczelnie deptany w imię osobistego zysku. Narody wokoło patrzyły i dostrzegały wspaniałą fasadę kraju ludzi wolnych, pełnego możliwości, gdzie można było rozpocząć życie na nowo w dobrobycie. Ale, rzecz jasna, to tylko fasada. A on, policjant, był od dziecka uwarunkowywany, by podtrzymywać tę fasadę. I gdy tylko zdał sobie z tego sprawę, gdy zdecydował się coś zmienić, sama góra systemu, który dotychczas bronił, zaczęła rzucać mu kłody pod nogi.
Jeżeli walka z zepsuciem niszczy system, to system zasługuje na zniszczenie.
Teraz jednak, jako drapieżnik i władca nocy, kiedy działał poza znanymi mu ramami, miał wolną rękę. Mógł wreszcie dokonać czegoś ważnego dla ludzi oraz Spokrewnionych - i jeszcze odpowiedzieć ogniem na reakcję tych, z którymi podjął walkę. Jego krucjata będzie długa i bolesna, ale spokojnie. Rzymu nie zbudowano w jeden dzień. Ma czas. Ma czas...
Teraz jednak miał dość polityki. Dość Elizjum, Wieży i intryg, które leją wodę na młyn Księciu i jego Spokrewnionym. Przyszła dla Marcusa pora ponownie wcielić się w swoją dawną rolę śledczego. Ach, jakże odświeżające to uczucie!
Znalazł ciekawą wiadomość w gazecie. Śmierć młodej kobiety w alejce. Uduszona. Ale to nie wszystko. To nie mogło być wszystko. Brzmiało to tak jakby miejscowa policja "miała lepsze rzeczy do roboty". Zmiotą sprawę pod dywan, bo najprawdopodobniej nie chodzi o byle zabójstwo. W tym było coś więcej, dużo więcej - wiedział o tym nie tylko ze względu na swoje własne doświadczenie w takich sprawach, lecz także dzięki jego nowemu, hm, "przyjacielowi" z gazety.
Alejka. Martwa młoda kobieta. Motyw... Rabunek? Nie, człowiek dla forsy od tak nie dusi drugiej osoby - trwa zbyt długo. Gwałt? Prawdopodobne oraz dawałoby motyw dla wyciszenia sprawy przez policję. Być może ktoś na górze poczuł chuć i poszedł na łatwiznę kosztem drugiej osoby, a potem zdecydował się pozbyć dowodów. Ale do tego potrzebowałby sprawdzić samo ciało. I przy okazji znaleźć pomoc w oględzinach, bo na medycynie sądowej niespecjalnie się znał. Powinien się temu przyjrzeć. Ale najpierw...
Spojrzał raz jeszcze na notatkę, na której miał zapisany numer telefonu do tego dziennikarza. Marcus uznał, że najlepiej będzie w pierwszej kolejności do niego zadzwonić. Podszedł do telefonu i wykręcił powoli numer. Miał nadzieję, że człowiek jest jeszcze na nogach. Nie było przecież aż tak późno w nocy, prawda?
INVENIAM VIAM AVT FACIAM

Re: Martwi Głosu Nie Mają (I)

#3
Sen o wolnej, bezpiecznej Ameryce nigdy nie miał się ziścić. Zgnilizna przeszła kości tego kraju zepsucia. Wszystko to było jedynie umiejętnie ułożoną iluzją, skrywającą krew na rękach tych, którzy byli twarzami postępu, czy nawet straży porządku. Marcus przejrzał tę iluzję i próbował walczyć z elementami tego brudnego systemu, który był obracany przeciwko prostemu ludowi, zamiast mu służyć. Systemowi, który był narzędziem w rękach bogatych i wpływowych elit, widzących postęp, owszem, ale w swoich interesach, nie dbając o to czyje życie będzie to kosztować.
I tak, kolejne życie zostało zniszczone, a sprawiedliwość za tę śmierć miała nie zostać nigdy dostarczona, bo ktoś zdecydował o tym, by puścić to w niepamięć. Nie był to pierwszy, ani ostatni raz, gdy takie coś miało miejsce. Ale być może teraz Galloway miał szansę, by móc coś z tym zrobić, znaleźć odpowiedzi i wymierzyć sprawiedliwość temu, kto stał za tą tragedią. Rozważał możliwe motywy, biorąc pod uwagę najbardziej błahe i przyziemne powody, które mogły stać za morderstwem tej kobiety. Na razie miał teorie i jakiś zarys pierwszych kroków. Wiedział jednak, że wpierw musiał spróbować zasięgnąć języka u swojego tajemniczego kontaktu.
Brujah pochwycił za słuchawkę, wybierając zapisany numer. Po chwili po drugiej stronie można było usłyszeć znajomy, męski głos. Mężczyzna, jak się okazało, pracował po nocach, to też telefon o tak późnej godzinie nieszczególnie mu przeszkadzał. Przedstawiwszy cel swojego telefonu, dziennikarz nie był szczególnie zachwycony, mówiąc że musiał odpuścić, gdyż odbijał się od ścian i nie miał możliwości dotrzeć do sedna sprawy. Z tego względu był chętny pomóc Gallowayowi, mając pewną nadzieję, że może on da radę pociągnąć to dalej tam, gdzie on sam poległ.
Z tego co udało mu się zasłyszeć, ciekawostką było to, że rodzina ofiary bezskutecznie walczyła o wydanie im ciała dziewczyny celem pochówku. Ba, nie pozwolili im nawet jej zobaczyć. Nie wiedzieć czemu, dość szybko odpuścili i przestali domagać się jej wydania. Rozmówca Marcusa podejrzewał, że być może zostali w jakiś sposób zastraszeni, jednak nie mógł tego potwierdzić, gdyż odmawiali rozmowy, a gdy mężczyzna próbował naciskać, to robiło się dość nerwowo i nieprzyjemnie. Osobista wizyta w ich domu prawie skończyła się tragedią, gdy do akcji wkroczył brat zamordowanej. Dziennikarzyna został odcięty od wszelkich możliwych tropów, bo ani policja, ani rodzina ofiary nie byli skłonni do rozmowy. Fakt, że rodzina dziewczyny była tak oporna i niechętna do współpracy, nie budził szczególnego optymizmu. Spokrewniony nie mógł mieć pewności, czy jeśli zaangażuje się w to śledztwo, to będzie w stanie cokolwiek zdziałać nie mając żadnych kontaktów ani wpływów.
ImageTo bierzesz tę sprawę? Jak tak to zaraz poszukam papiery i powiem ci co wiem. — Brujah wiedział, że jeśli faktycznie się tego podejmie, to nie będzie odwrotu i albo dojdzie do sedna, albo zdechnie próbując. No, może nie byłoby aż tak dramatycznie - prawdopodobnie - ale tak czy inaczej, nie był to przecież facet, który łatwo się poddawał.

Re: Martwi Głosu Nie Mają (I)

#4
W ciszy przetrawił i zakonotował sobie podane informacje. Nie dość, że policja nic nie robiła, to jeszcze rodzina ofiary nie wykazywała się szczególnym uporem, by doprowadzić sprawę do końca lub przynajmniej uzyskać pozwolenie na pochowanie krewnej. Nie ulegało wątpliwości byłego śledczego, że sami byli pod czyimś naciskiem, bo raczej nie mogli tak bardzo nie przepadać za kobietą, by od tak powiedzieć "krzyżyk na drogę" i dać sobie z nią spokój, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę wzburzenie jej brata podczas rozmowy z informatorem Marcusa.
Aż przyprawiało o mdłości to, z jaką łatwością przychodzi ludziom popełniać takie zbrodnie, niszczyć jedno życie i upadlać życia wszystkich powiązanych z ofiarą. Skurwysyny. Wciągnął powietrze, wypuścił. Nie czas na gniew. Jeszcze nie czas.
- Biorę - odrzekł do słuchawki twardym, zdecydowanym głosem. Sięgnął po papier i ołówek, gotów do robienia notatek. - Dawaj, co tylko masz.
Kimkolwiek był sprawca, Marcus już wiedział, że mu nie podaruje. Pociągnie tą sprawę do końca albo zginie, próbując. Tak. Tak właśnie będzie.
INVENIAM VIAM AVT FACIAM

Re: Martwi Głosu Nie Mają (I)

#5
Paskudnie to wyglądało, ale przynajmniej dawało klarowny obraz tego, że komuś bardzo zależało na tym, by wszyscy o zapomnieli o sprawie oraz o ofierze. Tak jawnego śladu zepsucia i korupcji Marcus nie mógł zignorować. Ktokolwiek stał za morderstwem i jego zatuszowaniem musiał zostać osądzony. Żadna ziemska siła się nie kwapiła, by to uczynić, więc to Galloway stał w tym momencie jako ostatnia linia oporu. Nie wiedział, czy zdoła rozprawić się ze skurwysynem, dla którego zniszczenie ludzkiego życia było jak splunięcie, ale nie zamierzał odpuścić. Pewny swojego zaangażowania w to śledztwo, nie dopuszczając nawet myśli o jego porzuceniu, poinformował rozmówcę o swojej decyzji.
Mężczyzna poprosił w związku z tym o chwilę, by znaleźć dokumenty z tej właśnie sprawy. Zajęło mu chwilę grzebanie w nich, co dało się usłyszeć w słuchawce. Wreszcie jednak ponownie się odezwał, przekazując dobre wieści o znalezieniu papierów.
ImageOfiara nazywała się Elizabeth Davis, dwadzieścia osiem lat, niezamężna. Najbliższymi członkami rodziny Elizabeth była matka, Laura Davis, i młodszy brat, Charles. Oboje mieszkają w posiadłości położonej w dzielnicy Lakeview, w rejonie North Side. Rodzina Davis należy do średnio zamożnych. — Przekazując informacje, dziennikarz podał również dokładny adres matki ofiary, który mógł okazać się potencjalnie pierwszym przystankiem Spokrewnionego w drodze do prawdy. Teraz miał co prawda już pewien punkt zaczepienia, ale mógł spróbować dopytać dziennikarza o inne detale, jeśli przyszło mu do głowy coś, co mogłoby się przydać, nawet jeśli nie było gwarancji, że otrzyma odpowiedź.

Re: Martwi Głosu Nie Mają (I)

#6
Twarz Gallowaya stężała. Takie właśnie rzeczy burzyły mu krew: kiedy ktoś od tak rujnuje swojego bliźniego i myśli, że ujdzie mu to na sucho. Jakikolwiek motyw nie kierował sprawcą zbrodni, fakt, że sprawę próbowano zatuszować świadczył, że w grę wchodziły miejskie wyższe sfery. Policja? Miejscowy polityk? Gangi? Jakiś znudzony i pozbawiony sumienia bogacz? Wiele opcji, ale jedna niewątpliwa wspólna cecha: ktokolwiek to zrobił, miał dostatecznie dużo wpływów, by uciszyć i policję, i rodzinę, i zatrzeć za sobą ślady.
Elizabeth Davis, dwadzieścia osiem lat. Krewni: matka Laura Davis, brat Charles Davis; ojciec nieznany, prawdopodobnie zmarły lub rozwiedziony. Zamieszkała w Lakeview, North Side. Znaleziona martwa w alejce. Uduszenie. Marcus konstruował sobie mentalną mapę myśli, wolną ręką notując wszystko na papierze. W głowie miał jeszcze parę pytań, na które odpowiedzi mogłyby rzucić trochę światła na sprawę.
- Gdzie konkretnie doszło do morderstwa? Widziała się z kimś przed śmiercią? - zapytał swojego informatora. Ustalenie lokalizacji pomoże w przeczesaniu terenu i odnalezieniu potencjalnych świadków zdarzenia, a nie przypominał sobie, by gazety wspominały o miejscu spoczynku Elizabeth.
INVENIAM VIAM AVT FACIAM

Re: Martwi Głosu Nie Mają (I)

#7
Marcus rozważał wszelkie możliwe opcje, co do tego kto mógł za tym stać. Możliwych scenariuszy było całkiem sporo, nawet jeśli zawęzić grono możliwych sprawców tylko do tych bardziej wpływowych grup, trzymających miasto w swoich szponach. Póki co brakowało jednak wskazówek, mogących skierować uwagę nieumarłego śledczego w którymś konkretnym kierunku. Można było jedynie mieć nadzieję, że w toku badania tropów obraz ten stanie się nieco bardziej klarowny.
Po zanotowaniu i ułożeniu w głowie sobie pozyskanych od dziennikarza informacji, Galloway postanowił zadać, zdawało się, istotne pytanie odnośnie miejsca zdarzenia. Po drugiej stronie znów można było usłyszeć szelest papieru, by po chwili otrzymać odpowiedź. Według jego doniesień, ciało zostało znalezione w Lower West Side, kawałek na północ od South Branch Chicago River. Podał wampirowi dokładny adres, gdzie kobieta została znaleziona.
ImageMoże uda ci się znaleźć tam kogoś, kto coś widział albo słyszał. — Nie był niestety w stanie powiedzieć nic na temat ludzi, z którymi mogła się spotkać przed tym, jak spotkała swój mroczny los. Już na tym etapie dziennikarz trafił na solidne blokady ze strony służb mundurowych, które odmawiały współpracy i dzielenia się informacjami.
Sam ten adres sporo pomagał, bo poszerzyło to nieco możliwości Gallowaya. Mógł teraz, oprócz przesłuchania rodziny ofiary, sprawdzić także miejsce, gdzie znaleziono jej zwłoki. To wciąż był dość zaludniony obszar, więc musieli tam być jacyś świadkowie. Marcus musiał jednak brać pod uwagę, że jeśli zastraszono rodzinę Elizabeth, to potencjalni świadkowie mogli również paść ofiarą w tej strategii uciszania.

Re: Martwi Głosu Nie Mają (I)

#8
Lower West Side... W takim miejscu wręcz roić się mogło od potencjalnych świadków. Prawda, wśród nich mogły znaleźć się osoby równie niechętne do współpracy, co rodzina Elizabeth, niemniej jednak warto spróbować. Również przyjrzy się samej alejce, w której doszło do morderstwa. Może policja nie uprzątnęła wszystkiego i Marcus odnajdzie tam jakąś poszlakę, która zawęziłaby pole poszukiwań sprawcy lub pokierowała w miejsce bogatsze we wskazówki.
Tyle niewiadomych... tyle różnych opcji... Jednak nie pozwoli, żeby winny uniknął sprawiedliwości.
- Zajmę się tym najszybciej jak mogę - zapewnił swojego rozmówcę Marcus. Na tym zakończywszy rozmowę, chyba że dziennikarz sam chciał coś dodać, odłożył słuchawkę i zaczął szykować się do wyjścia. Zabrał broń, amunicję, narzucił na siebie kurtkę, naciągnął na oczy kaszkiet i ruszył do wyjścia.
Na początek wyruszy na samo miejsce zbrodni. Najlepiej przyjrzeć się tej alejce i poszukać świadków, zanim ślady zostaną zatarte.
INVENIAM VIAM AVT FACIAM

Re: Martwi Głosu Nie Mają (I)

#9
Ryzyko trafienia na opornych ludzi było dość duże. Nie zniechęcało to jednak Gallowaya. Miał dość doświadczenia i wprawy, by w jakiś sposób podejść takich ludzi i wycisnąć z nich to co chciał wiedzieć, czy to po dobroci, czy siłowo.
Celem dotarcia do alejki, w której znaleziono kobietę, Marcus, nie posiadając własnego środka transportu, wziął taksówkę (-$0.74). Szczęściem nie musiał szukać długo, i wkrótce wypatrzył żółty pojazd, którym dojechał pod wyznaczony adres.
| przejście do Lower West Side

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości