Dzika Sprawiedliwość (III)

Akt I | Central | Galeria sztuki w The Loop

Dzika Sprawiedliwość (III)

#1
Dowiezieni przez szofera Lasombry, oboje dotarli bezpiecznie i w krótkim czasie do tętniącej życiem dzielnicy The Loop. To właśnie tam działo się najwięcej, zarówno w świecie kultury i sztuki, jak i biznesu. Szofer zaparkował, wedle niezmiennych instrukcji, w ciemniejszej alejce nieopodal budynku, do którego zaprowadził adres otrzymany przez Toreadora w Elizjum. Był to wysoki na dwa piętra budynek z ciemnej cegły. Front charakteryzował się przyjemnym minimalizmem. Wysokie okna na parterze były dokładnie zasłonięte od środka. Do wnętrza prowadziły znajdujące się na samym środku wysokie, dwuskrzydłowe, drewniane drzwi malowane na kolor szarości, oświetlone przez stylizowane na pochodnie elektryczne oświetlenie umieszczone po obu stronach drzwi.
Drzwi były otwarte. Był to dobry znak, gdyż oznaczało to, że szanse na spotkanie z Mathiasem były realne. Podłoga w skromnym lobby pokryta była ciemnoczerwonym, rozciągającym się od pustej już szatni po lewej do ściany, pod którą stały pokryte skórą ławy i stolik. Z kolei szare cegły, z których składały się wewnętrzne ściany, oświetlone były delikatnym światłem wiszących na nich lamp. Kawałek dalej, na końcu sali, znajdowały się kolejne dwuskrzydłowe drzwi, otwarte do środka, za którymi znajdowały się schody prowadzące w dół, do obszernej piwnicy z licznymi kolumnami, pod którymi stały wiernie odwzorowane, kamienne rzeźby żołnierzy i wojowników z okresu średniowiecza, jednak z różnych kultur. Można było pośród nich znaleźć zarówno Europejskich rycerzy, jak i dostojnych, Japońskich samurajów.

Image

Z kolei ściany tej rozległej piwnicy zachęcały wiszącymi na nich płaskorzeźbami, ilustrującymi różne średniowieczne batalie, jakie musiały rozegrać się na kartach historii. Gdzieś pomiędzy tymi licznymi, ceglanymi kolumnami przemieszczał się dostojnie i młodo wyglądający brunet z włosami zaczesanymi do tyłu, odziany w kraciasty, ciemny garnitur. W jego towarzystwie był nieco starszy osobnik zapisujący coś w notesie, podczas gdy brunet mówił coś do niego, idąc ze złączonymi przed sobą dłońmi, sporadycznie nimi gestykulując. Żywe kolory skóry uniemożliwiały określenie który z nich, o ile w ogóle, mógł być wampirem. Jednak już dominująca, wywyższająca postawa ciemnowłosego zdawała się być dobrą wskazówką. Obserwując go przez chwilę można było dojrzeć poważny, surowy wyraz twarzy. Ta surowość, wcześniej wspomniana przez towarzyszącego Primogen Kainitę, ukazywała jego naturę. Można było czekać na zakończenie dyskusji, ale nic nie wskazywało na to, by jej koniec był bliski. Pozostało wtrącenie się i liczenie na to, że nie zostanie to źle odebrane.

Re: Dzika Sprawiedliwość (III)

#2
Gdy na barkach dźwiga się brzemię przeszło dwustu lat doświadczeń, a klątwa Kaina ubarwia egzystencję perspektywą wiecznego życia, nie sposób rozpatrywać je przez pryzmat doczesności. Próżną arogancją byłoby jednak branie tego za pewnik; toczona przez tysiąclecia gra zwana Jyhadem wciąga w swoje macki nawet najbardziej ostrożnych, a to tylko jedno z wielu zagrożeń czyhających na jej (nie?)świadomych uczestników. Weźmy za przykład tę parę Spokrewnionych, mknących teraz przez miasto tanim sedanem, bogatych w nowe długi wdzięczności, które niespłacone będą ciągnąć się za nimi całe wieki... o ile w ogóle dożyją jutra. Wchodząc do La Liberte, pan Drakenberg miał tylko jeden cel - zdobyć zaufanie i popleczników. Niestety czyny w zjednywaniu ich liczą się bardziej niż słowa i Lasombra wiedział, że przyjdzie mu za to ponieść pewną cenę. Teraz kiedy podróż przez miasto irracjonalnie mu się dłużyła, a czas jakby zwolnił tempo, osamotniony z myślami i wzrokiem wbitym gdzieś w mijające ich ulice, zdał sobie sprawę, jak wysoką i niewspółmierną do zysków. Raz kolejny desperacja zwiodła go na szlak, którego winien był unikać jak ognia. Piętrzące się zaciągane przysługi, angaż w politykę Primogenu... smród Skadi, która obrała za cel wszystkich maczających palce w zabójstwie jej potomka. Złowróżbnie unosił się w powietrzu wokół Niklasa, który ujawnił swą obecność i powiązania ze sprawą, rysując sobie tarczę na czole. Starsza Gangreli działała nierozważnie, dziko, rwąc się do zemsty wymierzonej na oślep w chaosie pozbawionym metodyki w dążeniu do prawdy. Zbędny przelew krwi jedynie przetrzebiłby struktury Camarilli i cholernie osłabił jej pozycję w mieście, a gangrelskie szpony najpewniej nie sięgnęłyby osoby (może więcej niż jednej) odpowiedzialnej za morderstwo Kuruka. Więc po chuj cała ta chryja?
Zresztą, nie miało to dla niego większego znaczenia. Teraz kiedy władował się w jeszcze większe tarapaty, liczyło się już tylko przetrwanie.
A żądza przetrwania pogłębiała desperację.
Był wkurwiony. Może udawało mu się skrupulatnie ukrywać to w Elizjum, jednak tutaj, wlokąc się tym pieprzonym złomem do celu, czuł coraz większe podminowanie. Coś w kościach mówiło mu, że jeśli ten cały Pierce nie okaże się pomocny z dobrej woli, doraźnie zrobi mu w głowie sieczkę i osiągnie cel, a konsekwencjami będzie martwił się później. Kolejny błąd w myśleniu, który narobi mu więcej kłopotów - i jasne, że był tego świadom. Ale przynajmniej kupi sobie trochę czasu, prawda?
Kiedy dojechali na miejsce, zachęcił Erikę do towarzyszenia mu w rozmowie. Gdyby musiał zmusić tego gbura do współpracy, jej... porywcza natura mogłaby okazać się pomocnym aspektem w agresywnej negocjacji. Bywał w takich miejscach, znał etykietę i panujące tu obyczaje, być może nie pierwszy raz spotykał się z wystawianą tu sztuką - i w normalnych okolicznościach byłoby go stać, by licytować najdroższe z obrazów, byle tylko wywiesić je na ścianie pokaźnej posiadłości. Mimo to, do środka wszedł pewnym krokiem, pozbawionym kurtuazji i maniery, na które ewidentnie kończył mu się czas. I przybył tu domagać się wsparcia opiekuna tego miejsca.
Lustrował przez chwilę dyskutujących, by wprawnym okiem określić ich tożsamość i haniebnie wtrącić się w dyskusję.
Pan Mathias Pearce, jak mniemam? Pani Lévêque powiedziała mi, że właśnie tutaj Pana zastanę. Ufam, że nie przeszkadzam zanadto swoim wtargnięciem i liczę, że znajdzie Pan dla mnie kilka chwil. — powołanie się na Primogen jego klanu, zresztą zgodne z prawdą, musiało wieścić o wadze sprawy, z którą do niego przychodził. Czymkolwiek nie zawracał sobie teraz głowy, słowa Niklasa mogły sugerować, że działa w jej imieniu... i choć to byłoby już błędnym dopowiedzeniem, czuł, że zyska sobie jego uwagę, a zaangażowanie Pani Lévêque ostanie się gdzieś w podświadomości rozmówcy.
Gdyby tak się stało i gospodarz miejsca zabrałby ich z dala od niepożądanych oczu i uszu, Niklas przedstawiłby się, podając mu rękę, jednocześnie wypowiadając się już znacznie swobodniej o sprawach związanych z wampirycznym światkiem.
Proszę wybaczyć brak manier, acz sprawa nagli. Niklas Theodor Drakenberg, a to moja towarzyszka - Erika. Przekazano nam informację, jakoby z chęcią udzieli nam Pan pomocy w odnalezieniu dwójki Spokrewnionych z klanu Gangrel, których poszukuje obecna tu ich członkini. Mowa o niejakiej Zorze i Bernardzie, przybocznych zamordowanego Kuruka, z którymi winniśmy się rozmówić. Jak najszybciej. — dobór słów był bardzo sugestywny i nakłaniający do udzielenia pomocy. Tkwiła w nim determinacja i przytłaczająca niemal pewność, że mężczyzna ją uzyska.

(Niklas nie wypowiadałby się swobodnie nt. spraw Spokrewnionych w obecności kogoś obcego, gdyby na przykład Mathias nie chciał odprawić rozmówcy. Przepraszam za długie oczekiwanie na post)

Re: Dzika Sprawiedliwość (III)

#3
Image
Nie sposób było ocenić, jak potoczy się dalej ta noc w obliczu zaciąganych dalej przysług i wrogów depczących Drakenbergowi po piętach, ograniczających jego pole manewru i zmuszając go do wyjścia z komfortu swojego cienia i dając zaczepić na swoich plecach niewidzialne łańcuchy, za które Kainici mieli pociągnąć w dowolnym, wybranym przez nich momencie. Jeszcze chwilę wcześniej był tylko on kontra dwójka Brujahów i psy Sabbatu. Za sprawą jego decyzji, na jego głowie pojawiło się jeszcze więcej zmartwień. Całe to zamieszanie, jakie wywoływała Starsza Gangreli, powodowało dość nerwową i napiętą atmosferę, a Niklas miał pomóc rozwiązać tajemnicę destrukcji jej wpływowego potomka, robiąc przy tym wszystko, by ewentualna wina za porażkę w tej misji nie była powiązana z jego osobą.
Nadchodzące spotkanie z Toreadorem mogły wywoływać nieprzyjemne emocje, gdyż pozyskane wcześniej informacje sugerowały, iż przyjdzie wampirowi zaciągnąć kolejnej już tej nocy zobowiązanie. Miał to być kolejny hak w jego plecach. No ale, Spokrewnieni z natury nie byli bezinteresowni. Wszystko miało swoją cenę, i to za sprawą tej polityki udawało im się przetrwać setki lat. Każdy wykorzystywał każdego, każdy był coś komuś winny. Długi i zobowiązania były wszakże najcenniejszą walutą pośród społeczności nieumarłych.
Będąc już na miejscu, pod galerią sztuki, Erika wciąż mogła wykazywać niechęć i niezadowolenie. Trzymała się raczej z tyłu, gdyż nie miała ochoty ani nawet cierpliwości, by użerać się z Degeneratem. Zostawiła gadkę swojemu dyplomatycznemu towarzyszowi. Odnajdując Toreadora w głębi galerii, pomiędzy kolumnami i stojącymi pod nimi rzeźbami, nie czekał szczególnie długo, a zamiast tego przerwał rozmowę wampira, który z tego co dało się usłyszeć, ustalał jakieś terminy spotkań. Pierce stał wyprostowany z dumnie uniesioną głową i prawym ramieniem opartym o wciśniętą pod nie ręką. Ustawiony był bokiem do dwójki Kainitów, a gdy Lasombra przemówił, Pierce nie odwrócił głowy, a zamiast tego wymownie uniósł wyprostowany palec prawej dłoni ku górze, dając wyraźny sygnał, żeby goście zaczekali na swoją kolej, kontynuując dialog i przekazując wytyczne na temat dni i godzin jakiś wydarzeń i spotkań przez kolejne parę minut, nim odesłał mężczyznę i odwrócił się w stronę dwójki Spokrewnionych, mierząc oboje surowym wzrokiem od dołu do góry.
Image Drakenberg... Hmm... Możliwe, że słyszałem już to imię... A może i nie... — Odparł, wzruszając ramionami i wzdychając jakby znużony. Być może faktycznie nie był pewien, a może po prostu próbował przekazać, że Lasombra nie był dla niego nazbyt istotny.
Image Ciebie z całą pewnością nie znam. — Spojrzał na Erikę podejrzliwie.
Image Widać pewien szyk i klasę. Nie wyglądasz na Gangrela. — Ocenił kobietę, zamyślony przez moment dotykając palcem swoich ust, zdradzając mimiką twarzy pewną aprobatę dla jej ubioru. Po krótkiej chwili wrócił wzrokiem do swego rozmówcy.
Image Sprawa zaiste słuszna, przyznaję, to też nie dziwi mnie zaangażowanie w ją samej Primogen, której niewątpliwie zależy na wykryciu sprawcy. Jednak ciekawi mnie co spowodowało zainteresowanie waszej dwójki po tak długim czasie. Wszakże minęło parę dobrych tygodni. — Pociągnął pytającym, niemalże zainteresowanym, wzrokiem po obu wampirach, sprawiając jednak wrażenie, za sprawą swoich grymasów, jakby znał już odpowiedź. Zdradzały to również jego oczy.
Image No ale, do rzeczy. Chcecie znaleźć Zorę i Bernarda. Hmm? Nie jest to łatwe. Nie było nawet za egzystencji Kuruka. To wyjątkowo nieuchwytni drapieżnicy. O tak. Muszę tutaj rzec, nie chwaląc się oczywiście, że jestem jedną z niewielu osób, a może nawet jedyną, która wie jak ich znaleźć. — Oczywiście, że się chwalił. Można było nawet odnieść wrażenie, że trochę się przy tym napuszył jak dumny paw. Wiedział coś, czego nie wiedzieli inni. Posiadał, prawdopodobnie jako jedyny, coś, czego Drakenberg i Erika potrzebowali.
Image Rad będę udzielić pomocy w tak słusznej sprawie. — Dodał, pochylając przy tym głowę w geście szacunku. Coś jednak mówiło Niklasowi, że za chwilę usłyszą jakieś "ale", które zmarnuje sporą część ich nocy.
Image Jednakże... — Oto i ono. Cóż za niespodzianka.
Image ...Mam pewien problem, który muszę najpierw rozwiązać, a wasza dwójka zjawiła się w doskonałym momencie, by mi z tym pomóc. — Sugestywnie spojrzał ostrym wzrokiem, z poważnym wyrazem twarzy, w oczy Drakenberga, dając mu jasny sygnał, że jego pomoc będzie kosztować. Tym razem jednak nie miała to być przysługa, za którą miało przyjść płacić za jakiś bliżej nieokreślony czas. Nie. Tym razem krwiopijca, z którym mieli do czynienia, miał dla wampirów zadanie do wypełnienia już teraz, i wbrew jego uprzejmościom oraz powołaniem się przez jego gości na Primogen klanu Róży, zdawało się, że nie uda się pominąć tej wymiany. Już na pierwszy rzut oka wyglądał na Spokrewnionego, który wiedział czego chce i nie waha się mówić o tym głośno. Z jego spojrzenia biła pewna bezwzględność, niczym góra lodowa wynurzając się z wód elegancji i uprzejmości.
W ciągu kilku chwil, od przybycia do galerii, Pierce pokazał, w nieco subtelny sposób, że to on ma tam kontrolę i on dyktuje warunki. Może i w jego żyłach płynęła krew Toreador i parał się sztuką, do której niewątpliwie miał ogromne zamiłowanie, ale swą postawą przypominał raczej jednego z Arystokratów. Była to interesująca, o ile nie niebezpieczna, mieszanka. Drakenberg, wbrew temu, co wcześniej zakładał, stanął w sytuacji gdzie musiał rozważyć zmianę swojej strategii.

Re: Dzika Sprawiedliwość (III)

#4
By przysporzyć sobie wrogów, w Świecie Mroku wystarczał jeden zaiste błahy powód. Złośliwość i skrupulatne planowanie zemsty ciągnęło się za ofiarą przez lata, albowiem jeśli jest jedna rzecz, którą można powiedzieć o Spokrewnionych z całą pewnością - to pomimo swej długowieczności mają kurewsko dobrą pamięć, kto i kiedy zalazł im za skórę. Drakenberg tego wieczoru zdecydował się przemilczeć zlekceważenie swojej osoby, bo wiedział, że nie jest w pozycji, by unosić się dumą, jednakowoż zapamiętał gest i obycie Mathiasa Pierce, bowiem kiedy nastanie czas pokoju, arogant mu za to zapłaci.
A jakież poczyniłeś kroki, by rozwikłać tę jakże słuszną sprawę przez minione tygodnie? — skoro tak chętnie wściubia nos w nieswoje sprawy, mógłby zainteresować się tą, która przysporzy pożytku dla społeczności Spokrewnionych.
Zaiste ciekawi mnie, z czego wynika ich nieuchwytność i dlaczego jesteś jedyną osobą, która może nas do nich doprowadzić? — było już jasne, że i tym razem ktoś inny rozdawał karty. Drakenberg zwątpił w siłowe rozwiązanie, które najpewniej zamknęłoby im drogę do rozwiązania tej sprawy w przypadku niepowodzenia. Dodatkowym atutem pokojowego rozwiązania był fakt, że Pierce potrafił sprecyzować swoją ofertę już teraz.
Każdy ma swoją cenę, wyraź więc swoją. — spoglądał na niego wyczekująco. Drakenberg także był facetem stojącym na równych nogach i wiedział, czego chce - a cierpliwość już dawno stracił.

Re: Dzika Sprawiedliwość (III)

#5
Image
Lasombra był dumny i pamiętliwy. Mimo iż miał dość na głowie, nie miał zamiaru zapomnieć tego, jak został potraktowany. Wiedział, że kiedy już upora się z tymi, którzy grożą mu najbardziej, będzie mógł odpłacić pięknym za nadobne tym, którzy nie traktowali go z należytym mu szacunkiem. Pierce właśnie znalazł się na jego czarnej liście. Co prawda w tej chwili to on miał kontrolę, ale było przecież jak wiadomo, podłoże stale przesuwało się pod nogami Spokrewnionych. Wszystko nieustannie się zmieniało, przynajmniej dla tych poniżej pułapu Starszych, których pozycja była znacznie pewniejsza niż pozycja Ancillae czy Neonatów.
W odpowiedzi na ciekawość Toreadora, Niklas obił piłeczkę. Nie miał czym się pochwalić, jednak miał też nadzieję, bądź spekulował, że noszący się niczym arystokrata Degenerat był w podobnej pozycji.
Image Och, panie Drakenberg. Schlebia mi pańskie zainteresowanie. — Odpowiedział z pewną ledwo dostrzegalną nutą nieco sarkastycznego tonu, kładąc dłoń na swej piersi.
Image Nie przeczę, iż miałem swój wkład. — Dodał pewnym głosem. To czy mówił prawdę, czy nie, nie było możliwe do zweryfikowania. Niezależnie od tego, jaka była prawda, zdołał przynajmniej przedstawić się w nieco lepszym świetle niż niecierpliwy Lasombra, który nie miał czasu ani chęci bawić się w gierki Pierce'a.
Gdy padło pytanie na temat dwójki Gangreli i kontaktu z nimi, Mathias znów spojrzał z pewną oznaką znużenia, pewnego zawodu, a może nawet i lekkiej irytacji. Ciężko westchnął, spoglądając po obu wampirach, nim ponownie otworzył usta.
Image Przychodzicie po wskazówki, nie wiedząc nawet do końca kim są Spokrewnieni, których szukacie. Nie jest to szczególnie rozważne podejście. — Chłodna ocena sytuacji ze strony Pierce'a mogła dać do myślenia. Rzeczywiście, Niklas i Erika nie dociekali wcześniej, w rozmowie z przybłędą, na temat tej dwójki Gangreli. Gdyby to zrobili, zapewne dowiedzieliby się o nich nieco więcej, i mieli nieco większe zrozumienie tego, z kim będą mieli do czynienia.
Image Zora i Bernard znają dzikie tereny Chicago lepiej niż ktokolwiek. Można ich znaleźć tylko jeśli na to pozwolą. Jeśli się wie gdzie i czego szukać. A jeśli zaś chodzi o mnie... — Zrobił krótką pauzę, znów unosząc z dumą głowę.
Image ...Cóż, można łatwo nawiązać wiele znajomości, a czasami nawet przyjaźni, kiedy jest się aktywnym towarzysko. — Krótko wyjaśnił, zostawiając pewne pole do rozmyślań. Nasuwało się pytanie, czy komentował on pod adresem Drakenberga i jego wyłączenia z życia społecznego? Czy też było to po prostu ogólne nawiązanie do zrozumiałych zależności?
W końcu przyszedł czas, by przejść do sedna, czyli ceny pomocy Toreadora. Chociaż raz tej nocy Kainici nie musieli błądzić po omacku i zastanawiać się kiedy oraz w jaki sposób przyjdzie im się zrewanżować. Pierce wykonał gest głową, zapraszający gości, by podążyli za nim. Zatrzymali się pod płaskorzeźbią na ścianie, przedstawiającą oblężenie dobrze ufortyfikowanego zamku. Na plakietce widniał napis "Oblężenie Osaki, rok 1615". Mathias złączył dłonie za plecami, patrząc na rzeźbę.
Image Znacie historię tego zamku? Pewnie nie. To historia Japonii. Zamek Osaka był nie do zdobycia, a oblężenie trwało wiele miesięcy. Pewnie trwało by jeszcze bardzo długo, gdyby nie jedno zdarzenie, które zaważyło o porażce. Widzicie, ktoś ze służby wzniecił ogień wewnątrz samego zamku, a ten bardzo szybko się rozprzestrzenił. Jak się pewnie domyślacie, skutkowało to zdobyciem twierdzy. — Opowiedział krótko, nie odrywając wzroku od obiektu. Dopiero po chwili znów odwrócił się do Spokrewnionych.
Image Podobnie zostałem zdradzony i ja. Ktoś podłożył ogień w mojej twierdzy, próbując osłabić moją defensywę. Na jego nieszczęście, nie docenił mnie. Co więcej, doskonale wiem kim on jest, mimo jego starań, by zatrzeć za sobą ślady. — Mimo spokoju, jakim się charakteryzował, jego oczy zdradzały gniew. Sprawa była poważna, przynajmniej dla niego.
Image Członek mojego klanu, któremu ufałem, okradł mnie. Zabrał coś... kogoś... bliskiego memu sercu. — Toreador zacisnął zęby, starając się opanować emocje, które wypływały jakby pod wpływem otwarcia świeżej rany.
Image Muszę ją odzyskać, a ten... osobnik... musi dostać nauczkę. — Mówił w taki sposób, jakby była to niemalże kwestia życia i śmierci, a przynajmniej kwestia honoru. Krótka przerwa w środku zdania sygnalizowała, jakoby Pierce miał na myśli pewne nieprzyjemne epitety, na określenie wspomnianego zdrajcy, od których użycia się jednak powstrzymał. Bardzo szybko odzyskał pełne opanowanie, a ogień w jego oczach zniknął, zostawiając tylko ostry chłód.
Image To moja cena. Zajmiecie się tym, a powiem wam jak znaleźć Zorę i Bernarda. — Spojrzał po swych gościach, czekając na odpowiedź. Nie zdradził jeszcze wszystkich detali, nie mając pewności, czy Drakenberg w ogóle przystanie na te warunki. Mathias nie był głupi i raczej widział, że nie ma do czynienia z wampirem, który ma w naturze robienie za chłopca na posyłki.

Re: Dzika Sprawiedliwość (III)

#6
Trudno orzec, czy to desperackie wodze fantazji podsycane urażoną dumą, czy realny plan zemsty za zniewagę autorytetu - Drakenberg w obecnym położeniu był wystarczająco rozgniewany, by oczami wyobraźni widzieć klęskę wszystkich istot stających mu na drodze do celu. Wielką nierozwagą byłoby więc podjąć decyzję, która stawiałaby w roli przeszkody właśnie jego, a wyniosłość i agresja najpewniej taki rezultat by tutaj odniosły. Niklas w pewien sposób zaakceptował swoją pozycję w tym spektaklu. Być może kiedyś przyjdzie mu zając dogodniejsze miejsce w konfrontacji z tym oponentem; teraz, nauczony własną arogancją i latami manipulacyjnych doświadczeń, po prostu chylił czoła i nieco złagodniał, by ten cholerny Degenerat przestał się z nim droczyć i zwyczajnie przeszedł do sedna.
Kurator sztuki wcale nie wypadł najlepiej; wymijająca odpowiedź wedle protokołu dyplomatycznego to zaiste próżne zachowanie. Patrząc na jego ekscytację dokonaniami i zasobami, którymi faktycznie mógł się pochwalić, Niklas zwątpił, jakoby udział w śledztwie Pierce'a był dostatecznie istotny, ażeby w ogóle godny wspomnienia. Oczywiście, można było zakładać, jakoby utajnienie wkładu Toreadora przed obcymi było zamierzone, aczkolwiek Spokrewnieni nigdy nie słynęli z dopowiadania sobie pochlebstw nierzutujących na ich własną reputację. Wygodniej było uznać rozmówcę za nieszczerego aroganta, który łechtał własne ego.
Większa część dialogu przypominała w zasadzie monolog. Drakenberg świadomie pozwolił Mathiasowi przejąć pałeczkę w tej dyspucie, aby dowiedzieć się więcej o Spokrewnionych, których za zadanie miał odszukać. Niestety z jego ust płynęły jedynie frazesy i spodziewany egocentryzm, na podstawie którego Lasombra uzmysłowił sobie, jak wielki wkład mężczyzna miał w owe śledztwo.
Kątem oka zerknął na Erikę, ciekaw jej reakcji na ten bełkot. Przedziwne było, że przez cały ten czas po prostu milczała i pozwalała im gadać; znał ją krótko, ale dostatecznie, by wiedzieć, że z jej ust winna wylecieć salwa przekleństw w stronę tego tępaka.
Cóż, racją było, że na temat historii oblężenia Zamku Osaki miał nikłe pojęcie. Nazwa najpewniej gdzieś obiła mu się o uszy, wszak nawiedzał świat od ponad dwustu lat, tym niemniej na polu konwersacji wspólny język zdecydowanie prędzej odnalazłby z okultystami i teologami, poświęciwszy tym dziedzinom znaczną połać czasu swego ży-i-nieżycia. Nie można jednak zapomnieć o istotnym fakcie, jakoby - choć koneserem sztuki nie był - to był przede wszystkim cholernie bogatym gościem, o ile nie jednym z najbogatszych w całym mieście. Sztuka dla przepychu gościła na ścianach jego posiadłości, a on sam nierzadko odwiedzał takie miejsca; rozejrzał się więc po galerii sztuki, być może w celu odnalezienia znajomego dzieła i alegorii, która pozwoliłaby mu zabłysnąć w rozmowie.
Wsłuchiwał się w opowieść Degenerata z pewną satysfakcją. Płomienny gniew dostrzegalny w jego oczach, dla Drakenberga zdawał się przygasać w otchłani mroku własnych źrenic. Nie był empatą, żeby zinterpretować jego prawdziwe emocje; domniemywał jednak, że cieniste, temperamentne spojrzenie nie mogło obejść się z nim bez wzbudzenia choćby dozy niepokoju. Pierce w tym spojrzeniu, poza arogancją, dostrzegł pewien błysk; entuzjastyczną gotowość do wypełnienia tej przysługi.
Zdradź nam szczegóły, a jeszcze tej Nocy Twoja własność na powrót trafi w Twoje ręce, a wróg zostanie ukarany. — i miejmy to już wreszcie za sobą, dopowiedział w myślach.

Re: Dzika Sprawiedliwość (III)

#7
Image
Nie trudno było odczuć podnoszące się ciśnienie, gdy słuchało się słów narcystycznego Degenerata, który równie dobrze mógł być zwykłym pozerem i nikłych, o ile w ogóle istniejących, dokonaniach i wkładzie w sprawy Spokrewnionych. Oczywiście, nie można było jednak tracić głowy i poddać się emocjom, które mogły powodować chęć sprowadzenia Mathiasa do parteru, gdyż oznaczałoby to utratę jedynej znanej drogi do celu. Niestety, mimo irytacji, stopniowej utraty cierpliwości i rosnącego gniewu, Niklas nie mógł pozwolić sobie na to, by unosić się dumą i arogancją, nie tutaj, nie teraz. Zarówno on jak i Erika musieli z pokorą znosić jego gadaninę i ten cholerny monolog, gdyż droga do poszukiwanych Gangreli prowadziła przez niego i nie było innych widocznych alternatyw. Lasombra słusznie utrzymywał więc swe fantazje na wodzy i nie pozwolił, by zagroziły one przebiegowi śledztwa.
Drakenberg nie przerywał, gdy gospodarz galerii prowadził swój monolog. Chyba lubił brzmienie swojego głosu i lubił mieć kontrolę, być może dlatego, że w rzeczywistości nie miał żadnej. Gdyby miał znaczący status i wpływy, z pewnością byłoby o nim głośno słychać. Z drugiej jednak strony, Niklas nie prowadził aktywnego życia towarzyskiego, więc równie dobrze to mogło być powodem, dla którego jego imię było mu obce. Tak czy inaczej, goście Toreadora nie mieli zamiaru pozbawiać go tej iluzji kontroli, ani pozbawiać go autorytetu. Mógł sobie pofolgować w tym konkretnym, krótkim momencie, wewnątrz tej nic nie znaczącej, pustej z resztą, galerii sztuki.
Spoglądając w trakcie tego przemówienia na Erikę, Drakenberg mógł dojrzeć jak z ledwością utrzymuje nad sobą panowanie. Jej irytacja w istocie zdawała się sięgać zenitu. Zamiast przejść szybko do rzeczy, Pierce pieprzył bez sensu na temat, który nie wnosił absolutnie nic do sprawy. Kto wie, czy nie marzyło jej się, by urwać facetowi łeb i zrobić z niego kolejny element tejże wystawy. Wiedziała jednak, podobnie jak jej pomocnik, że musi znieść to traktowanie oraz postawę i niezamykającą się jadaczkę Degenerata. Gdyby nie waga tej sprawy, niewątpliwie dosadnie powiedziała by mu co myśli o nim i jego domniemanych dokonaniach. Tymczasem jednak starała się zachować względny spokój, choć było po niej widać, jak bardzo miała dość tego osobnika i tego miejsca, i z jaką trudnością powstrzymuje się przed rzuceniem w stronę aroganckiego gospodarza wielu niepochlebnych i niecenzuralnych komentarzy.
Otaczające wampira rzeźby niewiele mu mówiły. Najbliżej znajdowały się te, przedstawiające Japońskich samurajów, tematycznie pasując do płaskorzeźby, która znajdowała się przed trójką nieumarłych. Nieco dalej można było dojrzeć już rzeźby Europejskich rycerzy z podobnego okresu, a także płaskorzeźbę przedstawiającą bitwę z udziałem tychże żołnierzy. Niestety, wiedza Niklasa, lub raczej jej brak nie pozwoliła zidentyfikować umiejscowienia na płaszczyźnie historycznej, ani określić artystycznej wartości żadnej z tych rzeźb. Nie przypominały w żaden sposób obrazów, jakie widniały na jego ścianach. Co prawda rycerskie zbroje Europejskie były czymś, do czego mógł odnieść się właściwie każdy, nawet najmniej obeznany z historią i sztuką, ale nie na poziomie, jaki był wymagany, by zainteresować Toreadora, będącego nie tylko kuratorem sztuki, ale i osobą mogącą się pochwalić znajomością historii.
Dało się zauważyć, że mimo iż Pierce nie miał problemu z utrzymaniem kontaktu wzrokowego ze śmiertelnikiem, który wcześniej mu towarzyszył, nie był w stanie zrobić tego samego ze swoimi obecnymi gośćmi. W rzeczy samej, zetknięcia spojrzeń jego i Eriki oraz Niklasa były bardzo krótkie, przelotne. Mimo aury autorytetu, jaką roztaczał, mimo siły jego surowego charakteru, zdawał się chyba odczuwać pewien dyskomfort, gdy przychodziło do kontaktu wzrokowego z tą dwójką Kainitów. Było to co najmniej intrygujące, a z pewnością i łechtające ego Odszczepieńca.
Mathias kiwnął głową zadowolony w reakcji na potwierdzone słownie zawarcie współpracy, która miała być owocna dla obu stron, będąc gotowym, by zdradzić dwójce nieumarłych szczegóły zlecenia.
Image Spokrewniony, który jest waszym celem, zwie się Julius Emanuel Loretta. Ten dwulicowy... krętacz... — Ponownie zrobił pauzę, powstrzymując się przed wyrzuceniem ze swych ust bardziej wulgarnych obelg opisujących jego rywala, utrzymując nadal stoicki spokój i godność mimo targających nim emocji.
Image ...Porwał moją drogą Celię. Celia Clément to cudowna, młoda artystka; malarka i rzeźbiarka. Julius przetrzymuje ją teraz w swej zakichanej willi. Dobrze wiedział jak bliska i ważna jest ona dla mnie ona oraz jej twórczość. Ta młoda, wschodząca gwiazda ma potencjał, by zdobyć serca ludzi w całym stanie. Nie, nie tylko stanie. Ona może sięgnąć znacznie dalej. Ten zazdrosny sous-merde wykorzystał moje zaufanie i moją nieuwagę, by ją zabrać i wykorzystać. Musi za to zapłacić. — Opowiadał z ogromną powagą i płomieniem w oczach. W jego słowach czuć było intensywne emocje. Ta kobieta naprawdę była dla niego nadzwyczaj wartościowa i czuł się wyraźnie dotknięty tą zdradą. Gdzieś w tej przemowie wślizgnęło się coś, co brzmiało na język Francuski. Niewykluczone, iż była to jakaś obelga, choć bez znajomości języka nie sposób było mieć pewności.
Image Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wszystko co ma, zawdzięcza mnie. MNIE! To ja wyciągnąłem go z rynsztoka i wprowadziłem w świat Chicagowskiej kultury. Powinien całować mnie po stopach za wszystko, co dla niego zrobiłem. Beze mnie byłby nikim. Niewdzięczny, pozbawiony honoru sans-couilles. Jeśli myślał, że pozwolę mu na to, by kontynuował budowę swej reputacji wykorzystując moją Celię, to się mocno przeliczy. — Słowa Mathiasa sugerowały, że był on dla Juliusa kimś w rodzaju mentora, a może nawet sponsora, a sam Julius był jedynie pozerem, który miał zaistnieć wyłącznie za sprawą swego nauczyciela. Niuanse polityki Toreadorów były co prawda obce Niklasowi i Erice, ale mogli łatwo zrozumieć tę zdradę i emocje jakie powodowała.
Image Znajdziecie Celię i przyprowadzicie ją z powrotem do mnie. Ale to nie wszystko. Julius zapłaci za to co zrobił. Demaskując go i pokazując czym jest naprawdę, pozbawię go tego, na czym mu najbardziej zależy. Jego reputacji. Głupiec będzie żałował swojej decyzji. Zamiast pławić się w świetle reflektorów, wróci na ulicę, skąd przybył. — Czuć było gniew Pierce'a, który planował bezwzględnie rozprawić się ze swoim dawnym pupilem. Reputacja była dla Spokrewnionego wszystkim. Najcenniejszą walutą i kartą przetargową. Nie było ważne, czy był z klanu Toreador, czy jakiegokolwiek innego. Zniszczona reputacja oznaczała koniec wampira w kręgach lokalnych Kainitów, a zależnie od wpływów tych, którym zaszedł za skórę, mógł znaleźć się w znacznie gorszej pozycji i być zmuszonym omijać nawet większy obszar, niż tylko jedno miasto.
Image Julius trzyma w swojej posiadłości kolekcję tomów, a właściwie kilka kopii tego samego tomu, jedynych jakie istnieją. Cała tożsamość Juliusa, całe jego jestestwo opiera się na historii bohatera tejże opowieści. Wszystkie historie i plotki, jakie opowiadał na swój temat na salonach, wszystkie osiągnięcia, jakimi się chwalił, wszystkie jego wzloty i upadki, wszystko pochodzi z tego właśnie tomu. Nie potrzebuję wszystkich kopii, tylko jednej. To książka w błękitnej oprawie o tytule "L'aventure de Jules". Wszystkie kopie tej opowieści będą dobrze ukryte. Zapewne w jednym miejscu. Sugerowałbym sprawdzenie miejsc, które mogą zdawać się istotne dla Juliusa. Mimo jego pochodzenia, ma dość duże ego, co będzie dla niego zgubne. — O ukrytym tomie i jego związku z przeszłością Juliusa Toreador opowiadał tak, jakby sam pomógł swemu pupilowi zbudować jego tożsamość i renomę. Prawdopodobnie tak właśnie było i był najpewniej jedynym, który znał prawdziwą tożsamość tego Spokrewnionego. W odwecie miał zamiar wywlec jego sekret na światło dzienne i zniszczyć jego reputację, która zbudowana była na kłamstwie.
Image Mój człowiek... — Wykonał gest głową w stronę znajdującego się przy schodach śmiertelnika, którego Spokrewnieni widzieli już wcześniej, gdy przybyli na miejsce.
Image ...Poda wam dokładny adres willi Juliusa. Nie obchodzi mnie, w jaki sposób to rozegracie, czy po cichu, czy siłowo. Jedyne czego chcę uniknąć, to jego destrukcji. To jego reputację chcę zniszczyć, nie jego samego. Ostateczna śmierć byłaby dla niego zbyt łaskawa. Najważniejsze jest to, by Celia wróciła do mnie cała i zdrowa, i macie dostarczyć mi razem z nią tę książkę. Jakieś pytania? — Ton głosu Degenerata sugerował trochę, jakoby skłaniał się nawet ku użyciu siły wobec jego wychowanka. Nawet jeśli było to tylko mylne wrażenie, to nie zdawało mu się robić to różnicy w żadną stronę. Spoglądał teraz surowym wzrokiem to na Erikę, to na Niklasa, czekając na możliwe pytania, lub deklarację zrozumienia i gotowości do wykonania zadania.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości

cron