Alfred Leneghan z tematu Zaginiony Ghul (II)
Ezajasz Hirschel. Żyd. Jeden z graczy Aarona Stoddarda. Bogaty, biorąc pod uwagę, że jego gry były o wysokie stawki. Od Aarona wiadomo było, że jest on najprawdopodobniej członkiem gangu, a konkurencja pomiędzy nim, a Archibaldem bywała różna, aczkolwiek względnie zdrowa. Jak mówił Aaron — panów w żadnym wypadku nie łączyła jakakolwiek zażyłość, lecz wyłącznie chłodne interesy. Samego Hirschela jak dotąd Leneghan nie miał okazji spotkać, jednakże Stoddard opisał mu mężczyznę: wysoki, mierzący sobie około stu osiemdziesięciu pięciu centymetrów, o bujnych brązowych włosach i oczach oraz dość kanciastej twarzy, której najbardziej charakterystycznym elementem był chyba kartoflany nos. Ubierał się zazwyczaj w szare garnitury i buty typu chelsea. Jego dodatkowym charakterystycznym elementem był papieros w ustach, którego miał chyba zawsze, odkąd tylko Aaron pamiętał.
Mając adres Ezajasza Alfred doskonale wiedział gdzie ma się tej nocy udać. Pod wskazanym adresem jednakże nikogo nie było. Po dłuższym oczekiwaniu spotkał staruszkę, zapewne rasową plotkarę tego budynku, która pokierowała go do baru dwie ulice dalej — pełnego Irlandczyków, trzeba rzec. Wielce prawdopodobnym był fakt, że teren ten należał do gangu, sądząc po zebranych już przez grupę wampirów informacjach o tym, w jakich kręgach się obracał i kim najprawdopodobniej był.
Jeśli Alfred zdecydował się wejść do środka i znaleźć Ezajasza, to wywołał tam niemałe zainteresowanie. W progach baru rzadko stawał ktoś, kto nie był związany irlandzką narodowością lub interesami z nimi. Wnętrze wyglądało na dość zadbane, porządnie oświetlone i serwujące pierwszorzędne whiskey. Więcej tu mężczyzn niż kobiet; tych drugich raczej w roli kelnerek, dziwek i karczmarek.
Po chwili obserwacji Ventrue mógł dostrzec Hirschela siedzącego przy stole wraz z czterema innymi irolami. Wszyscy z nich pili piwo, a dwóch z nich grało w kości. Jedni dopingowali drugich w obcojęzycznym wyrażając swoje emocje. Bar był pełen jego kolegów i kompanów.
Ezajasz Hirschel. Żyd. Jeden z graczy Aarona Stoddarda. Bogaty, biorąc pod uwagę, że jego gry były o wysokie stawki. Od Aarona wiadomo było, że jest on najprawdopodobniej członkiem gangu, a konkurencja pomiędzy nim, a Archibaldem bywała różna, aczkolwiek względnie zdrowa. Jak mówił Aaron — panów w żadnym wypadku nie łączyła jakakolwiek zażyłość, lecz wyłącznie chłodne interesy. Samego Hirschela jak dotąd Leneghan nie miał okazji spotkać, jednakże Stoddard opisał mu mężczyznę: wysoki, mierzący sobie około stu osiemdziesięciu pięciu centymetrów, o bujnych brązowych włosach i oczach oraz dość kanciastej twarzy, której najbardziej charakterystycznym elementem był chyba kartoflany nos. Ubierał się zazwyczaj w szare garnitury i buty typu chelsea. Jego dodatkowym charakterystycznym elementem był papieros w ustach, którego miał chyba zawsze, odkąd tylko Aaron pamiętał.
Mając adres Ezajasza Alfred doskonale wiedział gdzie ma się tej nocy udać. Pod wskazanym adresem jednakże nikogo nie było. Po dłuższym oczekiwaniu spotkał staruszkę, zapewne rasową plotkarę tego budynku, która pokierowała go do baru dwie ulice dalej — pełnego Irlandczyków, trzeba rzec. Wielce prawdopodobnym był fakt, że teren ten należał do gangu, sądząc po zebranych już przez grupę wampirów informacjach o tym, w jakich kręgach się obracał i kim najprawdopodobniej był.
Jeśli Alfred zdecydował się wejść do środka i znaleźć Ezajasza, to wywołał tam niemałe zainteresowanie. W progach baru rzadko stawał ktoś, kto nie był związany irlandzką narodowością lub interesami z nimi. Wnętrze wyglądało na dość zadbane, porządnie oświetlone i serwujące pierwszorzędne whiskey. Więcej tu mężczyzn niż kobiet; tych drugich raczej w roli kelnerek, dziwek i karczmarek.
Po chwili obserwacji Ventrue mógł dostrzec Hirschela siedzącego przy stole wraz z czterema innymi irolami. Wszyscy z nich pili piwo, a dwóch z nich grało w kości. Jedni dopingowali drugich w obcojęzycznym wyrażając swoje emocje. Bar był pełen jego kolegów i kompanów.