Oferta współpracy

Prolog | Loża Gospodarza Elizjum

Image

Oferta współpracy

#1
Droga do celu upstrzona była antycznymi latarniami okrywającymi blaskiem twarze przechodniów, zazdrośnie sondujących wzrokiem połyskliwą limuzynę toczącą się wzdłuż ulicy. Kierowca lustrował sylwetki mijanych osobistości skracając dystans do La Liberté, jak gdyby doszukiwał się w nich nadzwyczajnych cech. Minąwszy czerwony dywan, zaparkował elegancki samochód marki Pierce Arrow na tyłach klubu. Alfred Leneghan, tutejszy bywalec musiał cieszyć się szczególnymi względami lokalnego personelu; może za sprawą wpływów, może perswazji bądź nieczystych zagrywek. Zbliżywszy się do drzwi obsługi, dyskretnie wkroczył na teren lokalu, dzierżąc w dłoni gustowną, podręczną torbę. Uraczył skinieniem głowy kilka niewiast darzących go uśmiechem i skierował się ku wejściu do Elizjum, strzeżonego przez znanego mu już bramkarza, Martina Winchestera. Jak przy każdej wizycie wygłosił subtelnie hasło, zyskując dostęp do zamkniętego dla śmiertelników sektora klubu.
Rozpromienił się sztucznie, witając taktownie mijających go przedstawicieli wampirzej społeczności. Na pierwszym piętrze gościło naprawdę wielu Spokrewnionych, zharmonizowanych pod wpływem żelaznych reguł. Choć salonowe pieski nie odpowiadają standardom towarzystwa, jakie obrał Alfred, jest tutaj częstym gościem - nie-życie nauczyło go chwytać okazję wszędzie, gdzie może się trafić. Elizjum było idealnym miejscem na zawarcie nowych znajomości, wykonanie kilku przysług w zamian za przysługi. I w tym celu zagościł tej nocy w La Liberté, jego obecność sprowadzała się do interesów. Pośpiesznie przemieścił się na drugie piętro budynku i zajął pustą lożę, w której rozgościł się, odkładając torbę na wyścielonej delikatnym, czerwonym materiałem kanapie. Niemal natychmiast wyciągnął swój rewolwer zza pazuchy, umieszczając go tymczasowo na blacie stolika. Kainita dobył zawartość torby, którą ze sobą przyniósł, by chwilę później przebrać się w nowe odzienie. Złożył z dokładnością elementy swego codziennego ubioru, dobył skrytą w pochwie szablę i usytuował ją przy pasie, prezentując się teraz w pełnym majestacie dziewiętnastowiecznego munduru oficerskiego. Zabezpieczył broń, wyciągając z komory wszystkie sześć nabojów i złożył je w odpowiednim pojemniku. Tak przygotowany ekwipunek w całości schował w torbie na samym wierzchu, w następstwie opuszczając lożę, by wrócić na pierwsze piętro.
Przyjął grymas uśmiechu, tym razem emanujący szczerą dumą i kroczył dostojnie na salonach, niechętnie ucinając pogawędkę ze znajomymi bywalcami. Grzecznie zbywając towarzyszy dialogu, obrał na cel lożę, w której przebywała zazwyczaj Primogen klanu Toreador, piastująca urząd Gospodarza wampirzej oazy. Kiedy odnalazł obiekt zainteresowania, spokojnie wyczekał odpowiedni moment i skrócił dystans, kulturalnie witając się z kobietą.
Primogen Lévêque – wykonał lekki ukłon, wyciągając rękę po dłoń kobiety, by złożyć na niej pocałunek. – Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkodziłem swoim wtargnięciem.
Irene zdołała wcześniej zapoznać się z Alfredem, który wyraźnie próbuje zyskać rozgłos w światku Spokrewnionych. Opinię na jego temat może czerpać z wielu źródeł: informacji i plotek zasianych przez jego Stwórcę, własnych obserwacji, historii o dokonaniach. Zainteresowanie jego osobą może wzmocnić anomalia rany postrzałowej na karku, do której stali bywalcy Elizjum zdołali już nawyknąć. Wampir niechętnie jednak dzielił się informacją na temat tego przedziwnego defektu. Jeśli Szeryf nawykł chwalić podwładnych, do jej uszu mogła dotrzeć rekomendacja jego umiejętności bojowych, czy śledczych. Wszystkie te informacje sprawiają, że osobowość Alfreda budzi zaufanie i sygnały rzetelności, dyskrecji.
Przybywam, bowiem doszły mnie słuchy o zaginięciu ghula przedstawiciela Waszego klanu. – przeszedł do sedna przy możliwej sposobności – Niezmiernie mi przykro, że borykacie się z tym problemem. Specjalizuję się w ich rozwiązywaniu, wobec czego pragnę wyrazić chęć udzielenia pomocy, w ramach skromnej przysługi.
Przyjął dumną postawę, aczkolwiek wszyscy zgromadzeni zaobserwować mogli szacunek, jakim darzy starszych od siebie, stawiając się we właściwym miejscu w hierarchii. Rozmowa z Gospodarzem wywołała u niego niewielki stres, który tuszował kamiennym, surowym spojrzeniem. W oczekiwaniu na odpowiedź spojrzał prosto w oczy swej rozmówczyni, składając dłonie za plecami. Śmiała oferta skierowała na niego spojrzenia zebranych w pobliżu Toreadorów, żywo zainteresowanych przebiegiem dialogu.

Re: Oferta współpracy

#2
| Druga sesja | Początek lutego 1920 r.

Irène, od razu po przybyciu do Elizjum, zwyczajowo zasiadła w towarzystwie Kuruka i Louvenii. Rzadko zdarzało się, by tych dwoje tu nie było, a nawet jeśli, to Kuruk jako Gospodarz zostawiał komuś tymczasowe zastępstwo, coby sprawy Elizjum toczyły się dalej. Do niektórych Spokrewnionych doszły już wieści o planowanym przyjęciu u Francisca Belmonte, do niektórych jeszcze niestety nie. Nie szkodzi — o to chodziło, aby sprawa nabrała tempa i dowiadywały się o tym kolejni Spokrewnieni. Elizjum było dla tego celu idealnym miejscem.
To także jedyne lokalizacja Spokrewnionych, gdzie można z całkowitą pewnością nawiązać lub kontynuować znajomości, wymienić przysługi, zdobyć informacje. Niestety, oaza wampirów to też teren, na którym nie można korzystać z Dyscyplin ani wnosić broni. Jeśli zaistniałyby jakiekolwiek zatargi między Spokrewnionymi, ukrócały je nie tylko etykieta, ale także dodatkowo Gospodarz Elizjum. Większość wampirów załatwiała tutaj jednak interesy lub przychodziła zebrać informacje, toteż rzadko dochodziło do tak drastycznych, a jednocześnie delikatnych sytuacji. Wszyscy mieli świadomość, że każdy ruch, każdy czyn, każde słowo — były obserwowane i komentowane przez innych. Należało mieć się na baczności nawet wtedy, gdy sądziło się, że jest się względnie bezpiecznym.
Gdy spostrzeżono, iż przebrany Alfred Leneghan, “ten z szabelką”, zmierza w ich stronę, Panna Duclair usunęła się celem przygotowań do swego występu pozostawiając Irène z Kurukiem.
— Panie Leneghan. — Primogen Lévêque uśmiechnęła się, przerzucając z jednej dłoni do drugiej cygarniczkę z papierosem, a następnie delikatnie wyciągając ku niemu dłoń. — Ależ oczywiście, że nie. Proszę do nas dołączyć. — Po tych słowach z Alfredem przywitał się również Kuruk. Oboje znali tego nieśmiertelnego już nawet nie przez wzgląd na jego Sire, ale pozycję Ogara. Wśród wampirów trudno nie rozpoznać tego mężczyzny, o ile bywało się w typowych dla nich miejscach.
— Och… — Wydobyło się z ust Primogen, po czym zapadła dłuższa chwila ciszy. Uśmiech zszedł z twarzy Irène. — Niestety, ale zaginął mój własny ghul. Archibald Causey. Zajmował się… Cóż, moimi interesami. — Odwzajemniła bezpośrednie spojrzenie Leneghana. Z jednej strony jego propozycja była sprzyjająca, a z drugiej zaś… Cóż. W tym wypadku była zmuszona w jakimś stopniu zaufać Ventrue i przyjąć, że może zechcieć prześwietlić jej ludzkie sprawy. Któż jednak nadawał się do tego zadania bardziej niż Ogar? — Byłabym niezmiernie wdzięczna, gdyby zechciał Pan zająć się tą sprawą. Thomas przekaże Panu wszelkie potrzebne informacje. — Powszechnie wiadomym była informacja, iż ochroniarzem i szoferem Celeste był właśnie wielkolud o imieniu Thomas. Zajmował się on także załatwianiem drobnych spraw dla Primogen Toreador.

Re: Oferta współpracy

#3
Szabla oficerska stała się niemal ikonicznym przedmiotem, znakiem rozpoznawalnym Alfreda - zaraz obok anomalii, które stale budzą kłopotliwe pytania. Dla mężczyzny była czymś więcej niż tylko bronią: symbolem dawnej pozycji, który trzymał Bestię w ryzach. Sentymentalista zdawał się w tej kwestii wymijać dobre obyczaje, często spotykając się z nieprzychylnymi komentarzami, rzadziej skargami do samego Gospodarza. Niemniej, póki nikt nie wyciągał z tego konsekwencji - szablę traktował jak element wzniosłego ubioru, ozdobę, tak jak nieśmiertelniki prezentujące się na srebrnym łańcuszku.
Ogar obejrzał się za Toreadorką, która usunęła się z loży, kiedy zbliżał się w ich stronę. Przez jego głowę przemknęła myśl, jakoby kobieta nie darzyła go specjalną sympatią, co było powszechnym zjawiskiem. Aparycja, maniery, defekty, pozycja - wszystko to sprawiało, że skierowane na niego oczy Spokrewnionych spoglądały na przemian z zazdrością, niechęcią czy strachem. Inni Kainici rzadziej dopatrywali się w Alfredzie towarzysza dialogu bez ukrytych intencji, ale wszyscy byli zgodni co do jednego - ten Spokrewniony dotrzymuje danego słowa, a nawet nieufne niedowiarki, które wejdą z nim w dialog zmienią zdanie pod wpływem jego niebywałej charyzmy. Nie było teraz czasu na zaprzątanie sobie głowy takimi rzeczami. Ogar przywitał się z Kuruk po dżentelmeńsku, ściskając jego dłoń z wyczuciem. Jego uwadze nie umknęła lufka, którą dostojnie dzierżyła Primogen artystów. Wywołało to kolejną dawkę wspomnień i stłumiony odruch sięgnięcia po papierośnicę, której w istocie nie posiadał. Zgodnie z poleceniem kobiety, Alfred zajął miejsce w loży i wsłuchał się w jej wypowiedź, utrzymując kontakt wzrokowy. Trudno nie ulec wrażeniu, że uroda Irène budzi u mężczyzny dozę podziwu i uznania, co potęgowało jego zdanie na jej temat. Począł analizować przebieg rozmowy, wyłapując jak najwięcej szczegółów. Neonata złożył właśnie ofertę kobiecie o niebywałej pozycji i zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie to za sobą niesie.
— Oczywiście, Pani Lévêque. Zasięgnę języka i rozpocznę poszukiwania z nadzieją, że uda mi się zdobyć dla Pani wartościowe informacje. — Alfred wiedział, że igra z ogniem podejmując się współpracy z kobietą. Niezależnie od wrażenia, jakie wywoływał każdy Spokrewniony, zawsze należało polegać na własnym instynkcie i wykazywać się dozą dystansu. Niemniej, w duchu rad był, że ghul należał do samej Primogen. Wyraźnie liczył, że sukcesywne rozwiązanie problemu pozwoli mu zyskać w oczach Starszej, a kiedy sam będzie miał kłopot - będzie miał się do kogo zwrócić po pomoc. — Nie zaskoczę Pani stwierdzeniem, że nie mogę niczego obiecać. Ponadto, aby w ogóle rozpocząć poszukiwania, będę musiał dowiedzieć się więcej na temat samego zaginionego i jego zakresu zadań - w tym “interesów”, którymi się dla Pani zajmował. — Wyraźnie nadepnął na odcisk kobiety, jednak kontynuował. — Proszę się nie obawiać, każdy ma swoje sekrety. Dołożę wszelkich starań, by Pani tajemnice pozostały Pani tajemnicami. Potrafię zachować dyskrecję w delikatnych sprawach, takich jak ta - nawet jeśli czasem będę musiał węszyć tam, gdzie nie powinienem.
Ogar próbował wybadać kobietę i określić, jak daleko będzie mógł się posunąć podczas rozwiązywania sprawy. W swej wypowiedzi starał się nie wywołać wrażenia nachalności, miast tego wykorzystał swą wrodzoną charyzmę, by wzbudzić jej zaufanie. Wobec tego zagrał w otwarte karty, stawiając na szczerość i spróbował uspokoić kobietę, jednocześnie informując ją o swoich zamiarach.
— Ostatecznie w Pani rękach jest decyzja o rozpoczęciu, a wraz z jego postępem, kontynuowaniu śledztwa. Informacje na bieżąco mogę dostarczać Panu Thomasowi, bądź bezpośrednio do Pani. — rzekł, wyczekując decyzji Irène. W międzyczasie oderwał wzrok od rozmówczyni, rozglądając się subtelnie za jej ochroniarzem.

Re: Oferta współpracy

#4
Dobrze jest mieć elementy, które trzymają Bestię w ryzach. Dla jednych Spokrewnionych był to sentymentalizm, dla innych zaś drobne tiki czy nawiązania do człowieczych zachowań jak chociażby ludzkie odruchy i emocje, nawet jeśli były one wymuszone i teatralne. Każdy wampir miał swój własny sposób na utrzymanie wewnętrznego zwierzęcia; jedni mniej charakterystyczne, inni bardziej. Alfred ze swoją niecodzienną szablą i mundurem oficerskim w tym względzie się wyróżniał, trudno więc było go zignorować przez wampiry, zarówno te starsze, jak i młodsze. I chociaż Dzieci Nocy już dawno zostały przyzwyczajone do obecności Alfreda z takim wyglądem, tak wciąż w niektórych budziło to niewielkie zaufanie mimo, iż Leneghan jeszcze ani razu nie podniósł swej broni na któregokolwiek z bywalców.
Och, nie należało tak pochopnie oceniać Louvenii! Była to bowiem Spokrewniona, która nie angażowała się w politykę jedynie wspierając Primogen Toreador w sprawach klanowych. Bardzo możliwe, że wcześniej czy później dowie się od Primogen swojego klanu lub Kuruka najważniejszych informacji. Z kolei po postawie i zachowaniu Leneghana trudno było nie odnieść wrażenia, że chce właśnie porozmawiać na jeden z poważniejszych tematów. A potem, po spojrzeniu i zmianie zachowania Celeste, że w istocie tak było.
Primogen Toreador, choć w oczach niektórych Spokrewnionych dość ekscentryczna i o nietypowych zainteresowaniach jak na członka klanu Artystów, również nie zwykła łamać danego słowa ani zrywać umów. Dlatego też jeśli już decydowała się na pewne działania, zarówno te własne, jak i innych wampirów, można było się spodziewać, że słowa dotrzyma. Była też jednakże jedną z najbardziej nieufnych person. Niezwykle ciężko było zdobyć zaufanie Irène, a jedyne osoby, którym z całą pewnością ufała można było policzyć na palcach jednej ręki.
Niewątpliwie złożona jej oferta niosła za sobą poważne konsekwencje. Zarówno te dobre, jak i złe. I tylko od Alfreda Leneghana zależało jak wykorzysta zdobyte podczas tego śledztwa informacje… Oraz komu je przekaże. Z całą pewnością mógł być świadom wagi złożonej przez siebie obietnicy.
— Wierzę w Pańskie umiejętności, Panie Leneghan. Szeryf Kimbolton nie omieszkał mi wspomnieć o kilku z nich, a niektóre Pańskie dokonania doszły i mych uszu. W przeciwnym wypadku nie zdecydowałabym się na powierzenie Panu tego zadania. — Trudno jednakże określić czy Celeste mu właśnie słodziła czy rzeczywiście doceniała jego zdolności. Niemniej, z całą pewnością między innymi dokonania Alfreda oraz jego współpraca z Kimboltonem nie były bez znaczenia. Zaciągnęła się delikatnie z cygarniczki lekko odchylając głowę do tyłu.
— Jestem świadoma, że sprawy mogą przybrać różny obrót, Panie Leneghan. Archibald był dość… Impulsywny i przekonany o swojej wartości. — W tym momencie Kuruk zaśmiał się dyskretnie pod nosem. Causey bowiem miał swoje silne zalety, ale również paskudne wady. I jedną z nich był hazard. A po usłyszeniu kolejnych słów delikatnie zaśmiała się również sama Lévêque. Zapewnienia o dyskrecji być może były potrzebne… W przypadku kogoś takiego, jak Alfred. To przynajmniej dowodziło, że jest świadom skutków propozycji, którą jej złożył, choć żył już wystarczająco długo, by w pełni rozumieć prawidła rządzące światem Spokrewnionych. Szczególnie, iż był Dzieckiem Arystarcha. — Absolutnie rozumiem, co chce mi Pan powiedzieć, Panie Leneghan, jednakże… — Kuruk pokręcił z zażenowaniem głową. Leneghan tłumaczył się cokolwiek jak jakiś świeży Neonata, a nie poważany i szanowany Spokrewniony. Irène ponownie pociągnęła z cygarniczki.
— Żaden Spokrewniony nie wyda swoich sekretów, Panie Leneghan. Thomas przekaże Panu tylko i wyłącznie te informacje, które okażą się istotne dla samego śledztwa. — Dokończyła Celeste. Spojrzenie Kuruka bacznie obserwowało Alfreda; nie tylko wypowiadane przezeń słowa, ale także postawę, gesty, mimikę. Już po samym spojrzeniu sprawiał wrażenie persony niezwykle charyzmatycznej i pewnej siebie.
— Bądź ostrożny, Panie Leneghan. — Rzekła tylko z lekkim uśmiechem na wargach. Nieco drapieżnym, ale w gruncie rzeczy całkiem przyjaznym i rozumiejącym intencje Ogara. W żadnym wypadku też nie dało się odczuć nachalności; raczej potrzebę pokazania, że zna się konsekwencje płynące z tego zadania i poinformowania, że nie ma się złych zamiarów.
— Dobrze. Proszę, by na bieżąco informował Pan Thomasa. Gdyby się okazało, że waga sprawy jest na tyle istotna, by wymagała mego działania, wówczas sama się do Pana zwrócę, Panie Leneghan. — Strząsnęła do popielniczki popiół z papierosa.

Re: Oferta współpracy

#5
Alfred traktował pogłoski na temat Spokrewnionych z dozą rezerwy. Były dla niego godnymi wskazówkami, niemniej zawsze samodzielnie wyrabiał sobie opinię - rzadziej ujawniał ją na światło dzienne. Przebieg rozmowy wcale nie uspokoił Leneghana. Zebrani w loży Spokrewnieni najwyraźniej opacznie zrozumieli przekaz jego wypowiedzi, może i dobrze. Wcale nie próbował uzyskać od nich informacji, w których posiadaniu być nie powinien. Ogar sugestywnie próbował zbudować dozę zaufania względem jego osoby, bowiem śledztwa, w które uwikłane są takie osobowości to śliski grunt. Mężczyzna mógł przecież natrafić na niewygodne wskazówki, stając się niekorzystnym świadkiem, a takich zazwyczaj sprząta się, nim zdołają mrugnąć okiem. A tak wpływowy Kainita jak Irène mógł odebrać Alfredowi naprawdę wiele. Status. Godność. Może nawet nieśmiertelność. W końcu najbrudniejsze sekrety przyciągają najwięcej kłopotów, a czymże jest tajemnica, której treść staje się powszechnie znana wrogowi? Alfred miał obawy, że wówczas może stać się nim dla Primogen Toreador, a jeśli ktoś maczał palce w zaginięciu jej ghula, może wiedzieć więcej na temat grzeszków i tajemnic tej kobiety, niż przypuszczał Spokrewniony. Lekka paranoja Ogara ustępowała jednak ambicji. W dalszym ciągu miał plecy u swego Stwórcy, który gotów był służyć mu radą i stawić się za nim, gdyby posunął się za daleko w dochodzeniu. Alfred dokładnie przemyślał za i przeciw nim ostatecznie złożył wizytę w Elizjum tej nocy. Nie zamierzał jednak dzielić się swoimi przemyśleniami z nikim. Rozważał jednak kontakt z Arystarchem, by zasięgnąć porady i poinformować go o przyjętym zleceniu. Wiedział, że Harpia ostatecznie wskaże mu granicę, której przekraczać nie warto.
— Porozmawiam z Panem Thomasem i skonsultuję z nim plan działania. — Alfred zdawał się nie przejmować niesłusznymi, w jego mniemaniu, śmiechami i gestami dezaprobaty Kuruka. Chciał jedynie skoncentrować się na rozwiązaniu sprawy, której pozytywny rezultat mógł znacznie wpłynąć na jego reputację. — Dziękuję za zaproszenie na przyjęcie w posiadłości Pana Belmonte, chętnie na nim zagoszczę. Spodziewam się wybitnych występów i dobrego towarzystwa. — Rzekł po krótkiej pauzie, odpowiadając uśmiechem na zadziorny grymas kobiety. — I za wysłuchanie mojej oferty. Życzę udanego wieczoru.
Alfred pożegnał się z zebranymi i rozejrzał za ochroniarzem Primogen. Jeśli znalazł go na sali, zaprosił go do odosobnionej loży, z dala od wścibskich uszu. W innym wypadku najpierw się przebrał i zszedł na parter, dopatrując się jego obecności tutaj, bądź przed lokalem. Wówczas udali się do wnętrza limuzyny Pierce Arrow, gdzie odbyć się miała rozmowa.
— Pani Lévêque zleciła mi zadanie odnalezienia Archibalda Causeya. Powiedziano, że udzieli mi Pan wszelkich informacji w tej sprawie. — zakomunikował, inicjując dialog z szoferem Spokrewnionej. — Porozmawiajmy zatem o Archibaldzie Causey i okolicznościach jego zaginięcia.

Re: Oferta współpracy

#6
Nie każdą informację należało traktować jak wyrocznię. Ważne było kto, jak i o czym — lub o kim — mówił. I bardzo często trzeba było taką daną rewidować z tym, co się już zasłyszało lub samemu wiedziało. Leneghan zdawał się to bardzo dobrze rozumieć. Wszak nie bez powodu został Ogarem. Primogen ufała Percivalowi na tyle, na ile można zaufać drugiemu Spokrewnionemu o jego pozycji, i wiedziała, że Alfred nie pełni tej funkcji przez kaprys.
Gdyby ten Ventrue rzeczywiście popełnił karygodny błąd, wówczas być może wiele by przez to stracił. Wydawał się jednak być na tyle rozważnym Kainitą, by wiedzieć, co i jak może oraz musi zrobić oraz znać granice. Nie znała go na tyle, by traktować go bardziej przystępnie, lecz również dotychczas nie popełnił żadnego błędu, który mógłby go zrzucić z obecnej pozycji.
Ambicja była ważną częścią życia Spokrewnionego. Ważną, ale i też mogącą prowadzić do zguby. Najważniejszym było zachowanie rozsądku i świadomość własnych zalet i wad. Jeśli znało się własne ograniczenia, można było stać się bardzo potężnym poprzez nie.
— Proponuję również skorzystać ze wsparcia Alexandra Howarda Morriego. Być może jego umiejętność dostrzegania prawideł nauki pozwoli Panu w śledztwie. — Tym samym Primogen Toreador właśnie nakazała mu współpracę z Malkavianem. Być może razem dostrzegą rzeczy, o których nie wiedziała nawet sama Lévêque? Wówczas, nawet jeśli informacje nie byłyby dla niej przychylne, mogłaby podjąć stosowne, a przez to również właściwie, decyzje.
Pyknęła z cygarniczki, gdy wspomniał o przyjęciu u Belmonte. Na jej pełnych wargach zagościł delikatny uśmiech, który dla człowieka mógłby być sygnałem okazującym sympatię. Z całą pewnością Ogar wiedział jednak, że to tylko uprzejmość. — Tuszę, iż przyjęcie okaże się dla Pana owocnie spędzonym czasem w wyśmienitym towarzystwie. — Odparła spokojnie. Poprzez te słowa mówiła, że na przyjęciu pojawią się znamienite osobistości nie tylko ze świata Spokrewnionych, lecz również ludzi. To było znaczną zaletą takich przyjęć, szczególnie dla tych, którzy chcieli nawiązać nowe kontakty, interesy, a być może nawet zyskać jakichś Sprzymierzeńców. — Znajdzie Pan Thomasa na dole, najpewniej siedzącego po lewej stronie baru. — Pokierowała Leneghana. Tym samym dawała mu również znać, że jest to na tyle zaufany ghul, by wiedział o Spokrewnionych. — Dziękuję. Również życzę Panu udanego wieczoru. — Odpowiedziała. Kuruk także kulturalnie się z nim pożegnał, jeśli nie poprzez uścisk dłoni, o ile Leneghan ją wyciągnął, to skinieniem głowy. Wydawał się podczas konwersacji tej dwójki zupełnie nieobecny, jednak uważnie obserwował jej przebieg i słuchał. Tym razem sprawa dotyczyła wyłącznie Primogen Toreador i nie była to swobodna rozmowa.
Gdy tylko Alfred odszedł od stolika, Irène odwróciła się i dyskretnie dała znać Thomasowi, że zaraz podejdzie do niego pewien wampir. Kiedy Ogar nawiązał kontakt z ghulem Toreadorki, bez problemu mogli oni przejść do osobnej loży.

zt: Alfred Leneghan & Irène Celeste Lévêque --> Rozmowa Alfreda Leneghana & Thomasa Akwrighta

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości

cron