Fama crescit eundo

Prolog | Planowana uroczystość | Zaproszenia wysłane do wszystkich Spokrewnionych

Image

Re: Fama crescit eundo

#31
Usiadła oczywiście. Elegancko, ale skromnie, na ile pozwalał barowy stołek. Na jego delikatną reprymendę pochyliła głowę, skruszona i jednocześnie zadowolona. Przytaknęła, a potem znowu spojrzała na księdza tymi swoimi wielkimi, mokrymi oczami szczeniaczka.
Wcale nie musiał zaznaczać różnicy wieku. W jego oczach i postawie było ją widać. Teraz zrozumiała jak bardzo i co te jego niby dziwne maniery tak naprawdę oznaczają. Stary wampir. Boże... znała jednego z tego gatunku odkąd była nastolatką! Pewnie na przestrzeni lat spotkała ich więcej, ale tego znała osobiście! A teraz sobie siedzieli przy barze... w bezpiecznym Elizjum dla wampirów! To heca!
-Nie wiem... spróbuję. - Westchnęła odnośnie pojawienia się w kościele. Była jakoś pozytywnie pełna nadziei jeśli o to chodzi. -Po prostu przypuszczałam, że może... no wie ksiądz... krzyże, woda święcona... te sprawy... że są tak samo zabójcze jak ogień czy słońce. - Usprawiedliwiła się. Trochę głupie? Nie wiedziała. Percival aż tak dokładnie jej nie wyjaśniał, a sama bała się sprawdzać. Jeśli o takie sprawy idzie to brakowało jej żyłki odkrywcy... samobójcą nie była.
-Rozumiem. - Przytaknęła. Jej pierwsze ciśnienie też opadało, może nawet ich powitanie było nadto osobiste, może dla niektórych kontrowersyjne albo jakieś, dla niej nie, ale miała na tyle wyczucia i oleju we łbie, żeby nie gadać na głos całkiem rzeczy... tu niepotrzebnych.
-Bardzo chętnie się z księdzem spotkam. - Znowu przytaknęła głową delikatnie. Cieszyła się. Proszę, proszę, dotychczas ta wizyta w Elizjum samych uciech jej dostarczała mimo odczuwanej presji i stresu.
Ba, nawet z księdzem będzie mogła bardziej szczerze porozmawiać, ruszyć głębsze tematy... skoro wiedziała, że on był wampirem... i ona nim była... rozmowy o duchach i Świecie Nocy stawały się jakoś bliższe i bardziej naturalne.
-Biorąc pod uwagę księdza... doświadczenie... - szukała odpowiedniego słowa zastępczego za wiek -opowiedzenie ledwo dwudziestu lat to pestka. - Zażartowała delikatnie. Teraz mogłaby powiedzieć mu dokładniej o swojej przeszłości bez obawy, że in uzna ją za wariatkę. A tu nie bała się wspomnieć o swoim wieku... i tak każdy wiedział, że jest Żółtodziobem. Nieopierzanym ptaszyskiem, które z jakiego powodu już samodzielnie z gniazda wypchnięto. Przynajmniej w miarę samodzielnie... nigdy nie wiadomo.
A kto wie, jak na jej dalsze losy wpłyną rozmowy tu i teraz? W końcu rozmawiała już z kilkoma starszymi grubo od siebie wampirami, z tego co już słychać zacnymi i zasłużonymi, w tym z Ogarem. A teraz ksiądz Arthur... to znaczy Thomas Raddison. Ciekawe jak on jest stary, znany i zasłużony i z jakiego Klanu jest. tyle pytań!
-Przepraszam, nie wiem czy mogę zapytać... często tu ksiądz przychodzi? - To chyba ostatecznie dość bezpieczne luźne pytanie. A młodej może dać pogląd na kilka swoich myśli i ułatwić przyszłe rozważania.

Re: Fama crescit eundo

#32
- Nie tak często jak mi mówiono że powinienem. Obecnie przyszedłem na mały rekonesans przed udaniem się na przyjęcie. Nie obecność tam będzie źle widziana. Postaraj się tam pojawić...
Może to nie wyglądało miło ale chyba starał się wskazać jej kierunek. Może robił tak ze wszystkimi a może tylko dla znajomej twarzy ?
- Zawsze na początku przynajmniej zapytaj o pozwolenie swojego przełożonego. Raz że to w dobrym smaku, dwa sprawdzisz czy uznaje cię za godna odpowiednich atrakcji socjalnych, trzy okażesz należyty szacunek. Cztery dowiesz się czy nie udzieli ci odpowiednich wskazówek, takich prostych spraw które może przekazać Ci tylko Twój przełożony.
Thomas chyba włączył swój mentorski tryb. Kiedy mówił i uśmiechał się przychodziło mu to bardzo naturalnie. Jego słowa płynęły niczym rześka woda w upalny dzień. Z taką manierą, głosem i podejściem do słuchacza zapewne mógłby być przyciągającym setki słuchaczy wykładowcą na najciekawszych uczelniach świata.
- Nawet na spotkanie ze mną powinnaś uzyskać aprobatę tego który Cię przemienił. Przede wszystkim na prywatne spotkanie z takimi jak ja. Grupa do której należę nie cieszy się pełnym zaufaniem choć nie mówi się tego nam w twarz, prędzej za plecami. Zasięgnij języka i sama sprawdź co mówi się o moim klanie.
Powiedział to z udawanym rozbawieniem choć uważny obserwator mógłby wyczuć w jego głosie i przede wszystkim w oczach że jest to coś co go trochę boli. Coś co uważa za nie słuszne i takie szufladkowanie jest przynajmniej jemu obce. Jednak to dało się zauważyć tylko jeśli ktoś był tak blisko jak jego rozmówczyni.
- Co do krzyża wody święconej to już rozmowa na dłuższe spotkanie. Nie ignoruj ich ale nie wierz też w każdą opowiastkę jak te o liczeniu ziarna czy innych. Choć niektóre bardzo dokładnie nas powstrzymują przed działaniami.
W ostatnim zdaniu była jakaś ukryta prawda.

Re: Fama crescit eundo

#33
- Jasne, biblioteka to bardzo dobry pomysł - Odpowiedziała, a widząc, że Diana miała w planach oddalić się do najpewniej zauważonej osoby, skinęła głową i dodała:
- Do zobaczenia więc - Chwilę prowadziła wzrokiem za kobietą, po czym sama się rozejrzała. Choć w pomieszczeniu było tak dużo innych Spokrewnionych, nikt już nie wydawał się godny jej wyczerpanej uwagi. Przeszła powoli przez salę, a jej wizerunek powrócił w pełni do chłodnego. Chłodnego jak wiatr, wciąż płynący za nią, z pewnością wyczuwalny dla większości zgromadzonych. Gdzieś w głowie, nucąc w duszy jej ulubioną melodię "Cichej Nocy", jej myśli błądziły przy spotkaniu. Widziała bardzo dokładnie tytuły ksiąg, jakie powinna przedstawić Dianie, a także czuła tę tajemniczą i pochłaniającą atmosferę okultyzmu. Na prawdę nie spodziewała się, że od razu uda jej się napotkać tu osobę o podobnych zainteresowaniach. Choć możliwość odczuwania prawdziwego szczęścia i ekscytacji już dawno została w niej wypalona, nie mogła zaprzeczyć, że ta rozmowa zasiała w niej namiastkę pozytywnych odczuć.
Z zamyślenia wyrwał ją wszechobecny hałas, przez co momentalnie się zatrzymała. Westchnęła i wodząc krytycznym wzrokiem po otoczeniu natrafiła na wolne krzesło gdzieś na uboczu. Pamiętała o planie przedstawienia się Primogen, jednak przed tym skłoniła się do chwili odpoczynku.
Usiadła na krześle, a jej fioletowe oczy zatopiły się w otrzymanej od Morriego gazecie. Nie łatwo było jej się skupić, jednak chciała wykonać polecone zadanie jak najlepiej.

Re: Fama crescit eundo

#34
-Słyszałam o tym. Takie okazje strasznie mnie stresują... to nie oficjalne polityczne kolacje jeszcze ze śmiertelnym tatą. Ale i tak pewnie nie będę miała wyjścia. - Westchnęła z kwaśną miną. Pojawienie się tutaj dość dużo ją kosztowało, a bal, na którym będzie jeszcze więcej wampirów i cała horda żywych oficjeli? Koszmar po prostu.
-Proszę księdza, zawsze wszystko robiłam sama, uczyłam się... wszystko co poznałam, co osiągnęłam zrobiłam sama... teraz wiele się nie zmieniło... w zasadzie. Jestem tu z polecenia, nie z pozwolenia... - Jeśli ksiądz rozumie co Diana ma na myśli. Nie wszystko chciała tu mówić. Uskarżanie się na swojego Stwórcę to nie jest w dobrym tonie... w dobrym niczym chyba nie jest. Więcej więc nie dopowiedziała, ale z samej jej postawy widać było, że jest niemal jak dziecko we mgle. Po omacku, na czuja porusza się w tym obcym świecie z podstawowymi informacjami i pewnie szczątkową wiedzą ogólną.
-A jaki jest księdza Klan? - Wypaliła po jego kolejnych słowach nim zdążyła się w język ugryźć. Pewnie nie trudno byłoby się tego dowiedź, ale cóż. Z resztą, Diana jakoś nigdy nie oglądała się na stereotypy czy plotki.
Uśmiechnęła się lekko, jakoś tak pocieszająco.
-O moją opinię ksiądz martwić się nie musi. Zawsze daleko mi było do podzielania utartych stereotypów i schematów. Świadomość mas jakoś nigdy mnie nie dotknęła. Właśni sąsiedzi uważają mnie za skończoną dziwaczkę. - Powiedziała pół żartem pół serio. Bardziej serio, ale w takim tonie, by trochę ta atmosferę poluźnić. Widziała to ziarnko jakiegoś żalu, gdy mówił swoje słowa. Dobrze je znała, aż za dobrze.
-A jakby było mało, to mój Klan nazywają Świrami. - dodała niemal konspiracyjnym, rozbawionym trochę szeptem. Takie drugie dno mówiące, że nie ma co się martwić tylko robić swoje.
Kiedy mówił o krzyżach i świętych symbolach ściągnęła z uwagę brwi. Więc nie ranią, a jednak mogą. To faktycznie może być temat na całkiem spory wykład.
-Chyba rozumiem. Uproszczając... krzyż jako przedmiot... to przedmiot, ale jako... - szukała chwilę odpowiedniego słowa, które zastąpiłoby najlepiej cały opis sytuacyjny -... relikwia... może być dla nas niebezpieczny... ?? - Zawiesiła zdanie w powietrzu, ni to oznaimiająco ni pytająco. Jakby na głos robiła własne przemyślenia.

Re: Fama crescit eundo

#35
Kiedy usłyszał nazwę klanu zrobił lekki grymas niezadowolenia. Nie dlatego że do niego należała ale, że posługuje się w publicznej rozmowie tak nieładnym przydomkiem. Biedne dziecko, takie nazwy używa się mając pewność że żadnego przedstawiciela nie w pobliżu. Ponownie rzucił okiem kto się przygląda ich rozmowie. Lekko głośniej niż ona wypowiedział następne słowa.
- Nie dosłyszałem, wybacz starcowi, mówisz że należysz do szlachetnego klanu Malkavian? Ponoć jest to kara, którą na założyciela klanu nałożył sam Kain. Ja jednak wolę bardziej romantyczną wersję tej opowieści. Podobno Twój pra-stwórca doświadczył mądrości tak wielkiej i tak ostatecznej że sam Kain nagrodził go błogosławieństwem pełnego zrozumienia.
Oparł się wygodniej na krześle, widocznie zamierzał mówić trochę dłużej. Teraz mówił ciszej aby modulacją głosu wywabić tych którzy bezczelnie podsłuchują.
- Według tej legendy, wasz pra ojciec Kain bardzo zapragnął "coś" zdobyć. Nie wiadomo już dziś, czy chodziło o jakąś rzecz, osobę, czy może informację, w każdym razie potomkowie Kaina rozeszli się po całym świecie w poszukiwaniu przedmiotu pożądania swego ojca. Wielu z nich nie powróciło już w ojczyste strony, pozostali tam, gdzie zagnał ich los. Chociaż pozostałe dzieci Kaina powracały, niosąc opowieści o odległych krainach i bogate podarunki dla swego ojca, żadne jednak nie przyniosło mu tego, czego naprawdę pragnął. Gdy zdawało się już, że pragnienie Kaina zostanie niezaspokojone, z dalekiej wędrówki wrócił Malkav, niosąc upragniony dar. Kain w dowód wdzięczności obiecał spełnić jedno życzenie Malkava. Ten odrzekł, że chciałby, choć przez krótką chwilę, zobaczyć świat takim, jakim jest on naprawdę. Kain uniósł Zasłonę sprzed oczu swego potomka, który przez jedno mgnienie oka ujrzał świat widziany oczami Boga i.... postradał zmysły. Od tamtego czasu potomkowie Malkava nie tylko obdarzeni są wyzwalającym błogosławieństwem obłędu, ale też wielu z nich potrafi widzieć rzeczy niedostrzegalne dla innych.
Tylko kapłan w prostą opowieść o szaleństwie klanu Świrów mógł wpleść boga. Obserwował jakie wrażenie zrobi ta krótka historia na jego słuchaczce. Pozwolił jej chwilę w ciszy zanotować w pamięci detale. Po chwili wstał i poprawił marynarkę zapinając ją na górny guzik.
- Z symbolami wiary nie ma żartów. Weźmy na przykład miecz albo te nowoczesne muszkiety...
Tak, użył słowa nowoczesne muszkiety zamiast strzelba czy po prostu karabin. Ciekawe podejście do tematu nowoczesnej broni palnej.
- ... jeśli dasz je do ręki dziecku to raczej nie wyrządzi nikomu krzywdy. Natomiast w rękach obrońcy wiary zaprawionego w boju mogą cię zabić.
Jak przystało na dobrego bajarza chciał chyba zostawić niedosyt słuchaczom. Był już gotowy powoli do zakończenia tej rozmowy. Ukłonił bardziej niż na to zasługiwała według etykiety jej pozycja w społeczeństwie spokrewnionych ale wystarczająco do poziomu jakim gentelman żegna niewiastę. Kiedy jego twarz była schowana w ukłonie i nie dało się zauważyć mimiki malującej na twarzy.
- Należę do Klanu Tremere.
Kiedy się wyprostował nie miał na swoim obliczu nic z dumy jaką grzeszył kiedy to wypowiadał.
- Muszę teraz Cię przeprosić gdyż potrzebuję porozmawiać z jedną bardzo ważną osobą przed przyjęciem. Mam nadzieje że się na nim zobaczymy. Inaczej zanudzę się na śmierć.
Mimo że mógł już odejść pozostawił jej możliwość eleganckiego pożegnania się z nim.

Re: Fama crescit eundo

#36
Czując rękę Morriego na swoim ramieniu, przeniosła na niego wzrok, odwzajemniając tym samym głębokie spojrzenie.
- Dobrze - Odpowiedziała cicho - Tak, dziękuję - Dodała szybko, po czym pożegnała mężczyzn skinięciem głowy. Przyjemny uśmiech natychmiast zniknął z jej twarzy i zastąpiony został martwym obliczem. Jeszcze chwilę wiodła wzrokiem za Stwórcą, a następnie rozejrzała się po całym otoczeniu. Jak do licha miałaby znaleźć w tym tłumie Dianę? Westchnęła, po czym świdrując oczami przez wszystkich zgromadzonych próbowała dostrzec kobietę. Tajne śledztwo, poszukiwania śmiertelnika... wydawało jej się to zarazem interesujące i dziwne. Choć zgodziła się na uczestnictwo w tym planie, nie była do końca przekonana czy sobie z nim poradzi.
Po kilku minutach dostrzegła znajomą, kobiecą sylwetkę. Diana rozmawiała z jakimś mężczyzną, najprawdopodobniej tym, przez którego zakończyła ich fascynującą rozmowę o okultyzmie. Nie znała tego faceta, nie wiedziała nawet czy jest jednym ze Spokrewnionych, czy może ghulem. By nie wybiegać przed szereg, grzecznie podeszła i zachowując etykietę kulturalnie stanęła z boku czekając aż ci zakończą konwersację. Nie chciała długo czekać, miała na prawdę ważną sprawę do przekazania, ale nie chciała zmuszać się do robienia z siebie niewychowanej istoty. Pozostało jej wierzyć, że Diana, jeśli nie zauważy, to wyczuje jej obecność przez pryzmat arktycznego wiatru. W międzyczasie jeszcze raz rzuciła wzrokiem na gazetę, jednak jej umysł nie kodował tego, co było w niej napisane. Jedyne co miała w tym momencie w głowie to czekające ją śledztwo. Przez to wszystko nie przedstawiła się nawet Primogen. No cóż, może w niedalekiej przyszłości napatoczy się inna okazja by to zrobić.

Re: Fama crescit eundo

#37
Szlachetnego Klanu Malkavian? Usta lekko jej drgnęły, ale szansę miał to zobaczyć tylko kaznodzieja. Nie złośliwie czy coś w tym stylu, zwyczajnie słyszała już na temat własnego Klanu kilka "ciekawostek" w tonie podobnym do tego, który przedstawił Thomas mówiąc o własnym. I nie przeszkadzało jej to zbytnio. Nie była rasistką, ani nigdy w żaden sposób nikogo nie dyskryminowała nawet we własnych, wewnętrznych przemyśleniach. Nie ważna rasa, kolor skóry, religia czy inne preferencje... nie definiuje nas przynależność, zwłaszcza ta, na którą nie mamy wpływu, a tylko nasze czyny. To odbijało jej się w oczach na subtelną reprymendę mężczyzny. Nie dyskutowała jednak. Załapała jego zagranie i ostateczni skinęła tylko ze zrozumieniem głową.
Resztę zaś opowieści słuchała z zapartym tchem. Była wdzięcznym słuchaczem. Zdecydowanie bardziej lubiła słuchać niż mówić i to było teraz widać. Była bardziej rozluźniona, nie tak zestresowana, z kącików oczu zniknęły też leciutkie zmarszczki sugerujące ciągłe napięcie i czujność królika pod miedzą. Prwie jakby zatapiała się w dobrej historii opowiadanej literami w książce.
-Tej opowieści jeszcze nie słyszałam... albo takiej jej wersji. - Powiedziała z lekkim, wdzięcznym uśmiechem. Każdy dialog może być lekcją jeśli tylko chcemy i słuchamy.
-Rozumiem. - Przytaknęła gdy opowiedział o symbolach wiary, choćby powiedział o nowoczesnych muszkietach spojrzała na niego, może lekko zdziwiona, ale ewidentnie świadoma co taki dobór słów oznacza... świadomy czy nie.
Kiedy on wstał, zaraz i ona to uczyniła. Gdy dyskretnie przekazał jej swoją przynależność, w odpowiedzi, że słyszała dygnęła leciutko.
-Nie zatrzymuję. Bardzo dziękuję za poświęcony czas i pouczającą opowieść. - Odpowiedziała grzecznie i skłoniła się zgrabnie, zgodnie z etykietą na pożegnanie mężczyzny.
-Mam nadzieję księdza nie rozczarować. - Dodała i odprowadziła Tremera wzrokiem kawałeczek.
Co za noc!?
Zaraz też się rozejrzała, bo od jakiejś chwili ten arktyczny powiew, który czuła przy obrazie, znowu się nasilił. Bella, stała jakiś kawałek dalej. Więc to nie jej zwidy, ani żaden omen tylko przypadłość kobiety. W sumie to dobrze wiedzieć. Jedna rzecz do zastanowienia się mniej.
Postarała się uchwycić spojrzenie wampirzycy, wyglądała jakby na kogoś czekała. Na nią? Kiedy ta potwierdziła, Diana spokojnie podeszła, a na jej twarzy zagościł przyjacielski uśmiech.
-Witam ponownie Pani Jones. - Przywitała się raz jeszcze, ale chyba nie musiała już więcej dygać tej nocy przed nią skoro już raz pełne powitania z etykietą zaliczyły? W każdym razie głową ładnie skinęła.
-W czymś mogę Pani jeszcze dziś służyć?

Re: Fama crescit eundo

#38
Na przywitanie kobiety, Bella od razu oderwała wzrok od gazety i patrząc na Dianę uśmiechnęła się.
- Tak... mam bardzo ważną a zarazem dyskretną sprawę do Pani. Otóż... - Przerwała, po czym rozejrzała się po otoczeniu. Gdy nabrała pewności, że nikt nie jest szczególnie skupiony na tym o czym rozmawiają, ściszonym głosem kontynuowała: - Zaangażowałam się w pewne istotne śledztwo. Chodzi o znalezienie pewnego człowieka, a dokładniej Archibalda Causeya, który najprawdopodobniej powiązany jest ze światem artystycznym. Będę musiała przepytać parę osób, chociażby fanów mojej sztuki czy innych malarzy. Powinnam być również szczególnie wyczulona na osoby takie jak Sarah Mutton, Ezejasz Hirschel, Allyn Robbinson, Aaron Stoddard. Ale przejdźmy do sedna. Pani wizerunek... ten rumieniec, który sprawia, że wygląda Pani na jeszcze żywą osobę może się okazać pomocny na pewnym etapie śledztwa. Czy byłaby Pani skora pomóc mi, gdy sytuacja będzie tego wymagała? Wciąż zaznaczam, że to niezwykle poważna i równie dyskretna sprawa.-
Bella utkwiła w Dianie wzrok, w którym widać było, że jej na tym zależy. Nie chciała nikogo zawieść, a wiedziała, że pomoc kobiety może okazać się w pewnym momencie wręcz niezbędna. Zdawała sobie sprawę również z tego, że przez wydane jej zalecenia i wytyczne, przeprowadzenie tej współpracy może być trochę ciężkie, ale liczyła na to, że wszystko się uda.

Re: Fama crescit eundo

#39
Ojciec Artur, znany tu jako Thomas Radisson oddalił się po stosowanym ukłonie dla swojej rozmówczyni. Minął Belle Jones, jednak zrobił to w bardzo dziwny sposób, przechodząc obok po prostu się uśmiechnął i kiedy przekroczył aurę bijącego chłodu, zatrzymał się. Popatrzył jej prosto w oczy i wyciągnął rękę jakby chciał dotknąć cząsteczek zimnego powietrza. Obracał przez chwile palcami powoli jakby chciał złapać czy doświadczyć tego zjawiska bardziej. Wrócił wzrokiem do własnej dłoni.
- Zdumiewające, czytałem o tym ale nie miałem okazji poczuć. Musisz być interesująca osobą.
Kiedy to mówił dało się zaobserwować jeden fakt. To musiał być Tremere z krwi i kości.
- Efekt odczuwalny lecz nie fizyczny, brak szronienia na powierzchni skóry stykającej się z aurą. Przybliżony promień około półtorej metra. Bark widocznych zmian wnikających z długotrwałego przebywania w środowisku o zmniejszonej temperaturze na powierzchni ubrań obiektu. Sugerowany kontakt z poszczególnymi formami życia w następującej kolejności: rośliny, owady, płazy ze względu ich stała ciepłotę ciała, małe ssaki, dziecko i dorosłego. Zanotować zaprosić na herbatę.
Po czym zupełnie jakby zapomniał w swojej analizie że "obiekt" go zapewne słyszy bo stoi cholera metr od niego, poszedł sobie w kierunku innej postaci. Należy w końcu przywitać się ze swoim Regentem.

Re: Fama crescit eundo

#40
-Ojej. - Zakłopotała się odruchowo robiąc szczerą, zdziwioną minę. Sprawę? Do niej? I to ważną? Do tego dyskretną!? I już tej samej nocy, której się poznały? A podobno wampiry żyją długo i nikomu nigdzie się nie spieszy...
No widać nie zawsze.
-Słucham. - Przytaknęła zaraz krótko. Była zaskoczona i onieśmielona, ale i żywo zainteresowana, co przynajmniej chwilowo skutecznie gasiło jej strach i niepokój. Ona może być komuś potrzebna?... Serio?
W skupieniu i ciszy wysłuchała słów Belli. Odnotowała skrupulatnie z pamięci nazwiska i starała się skojarzyć czy któreś jej nie świta może z rozmów jakie toczyły się na oficjalnych kolacjach z ojcem... choć tam raczej o polityce, nie sztuce... choć na dobrą sprawę nic nie wiadomo.
-Jakże śmiałabym odmówić. - Odpowiedziała od razu, ale nie unosząc niepotrzebnie głosu. Skoro sprawa dyskretna, to nie ma się co unosić.
-Jak wspominałam sama ze sztuką nic wspólnego nigdy nie miałam, więc tutaj niestety swoich kontaktów nie zaproponuję. Jeśli jednak będę mogła się przydać w rozmowach albo choćby burzy mózgów to z wielką przyjemnością. - Dodała lekko marszcząc brwi. No nie miała jak zaproponować startu tej sprawy, ale weźmie udział oczywiście, skoro naprawdę może okazać się pomocna. -Dawno nie grałam w detektywa, może dobrą odmianą będzie oderwanie się od książek. - Dorzuciła trochę enigmatycznie nic więcej nie rozwijając, ale z delikatnym uśmiechem.
Była ciekawa co z tego wyjdzie.
-Ma Pani więc jakiś punkt zaczepienia? Coś od czego mogłybyśmy zacząć dalej szukać? A te nazwiska? Należą do ludzi czy Spokrewnionych?

Re: Fama crescit eundo

#41
Bella, usłyszawszy wyrażenie zgody na pomoc ze strony Diany, lekko uniosła brwi. Nie była przekonana, czy tak świeżo poznana kobieta będzie chętna zaplątać się w śledztwo. Odpowiedź jednak wywołała w jej oczach błysk.
- Człowiek, o którym mowa jest podobno bogatym biznesmanem lubującym się w imprezach i tego typu towarzyskich spotkaniach. Sam w sobie artystą nie jest, choć jak już wcześniej wspomniałam, obraca się w tym kręgu. Nie mam dokładniejszych informacji na temat osób, które wymieniłam. Być może są tylko śmiertelnikami, ghulami, a może i Spokrewnionymi. Choć w tym trzecim przypadku raczej bym o nich słyszała. To chyba na tyle z tych w miarę ogólnych, bezpiecznych informacji. A jeśli chodzi o punkt zaczepienia... szczerze powiedziawszy, sądzę, że nie powinnyśmy stronić od większych bankietów czy imprez artystycznych. Powinnyśmy szukać w typowym dla niego środowisku. Na pewno zostaniemy w kontakcie. - Opowiedziała, dodając pod koniec miły uśmiech. Nie wiedziała, czy właśnie nie przekazała czegoś, co powinno być tajne, ale coś skłoniło ją do zaufania Dianie. Miała nadzieję więc, że obejdzie się z informacjami i działaniami dyskretnie.

Re: Fama crescit eundo

#42
Słuchała uważnie odpowiedzi na swoje pytanie. Zmarszczyła lekko brwi zastanawiając się jak ugryźć te informacje, co one dają i co mogą zrobić. Jaki krok? Samej Dianie niewiele dawały te rzeczy, nie miała kontaktów, od których mogłaby zacząć, których podpytać. Sztuka to kompletnie nie jej dziedzina.
-Może na nadchodzącym balu będzie sposobność by podpytać albo chociaż nadstawić uszu. - westchnęła. Nie było to nic pewnego, ale jednak wielka impreza zarówno dla żywych jak umarłych. Więc jeśli nawet nie będzie nikogo spośród wymienionych przez Bellę osób, to ktoś może jednak wspomni któreś z nazwisk, ktoś może coś słyszał... choćby plotkę...
Może to dobra sposobność. A tak czy siak obie tam będą, nawet jeśli nie z przyjemności to z obowiązku, więc raczej warto, jeśli do balu oczywiście sprawa nie zostanie rozwiązana. Nie miała pojęcia czy ktoś jeszcze jest w te poszukiwania zaangażowany, no bo i poszukiwanego nie znała, co to za jegomość w ogóle. Wspomnienie, że powiązany jest ze światem biznesu i sztuki wcale nie mówi wiele jak wielkim lub nie, prominentem może być.
-Oczywiście. Jestem do dyspozycji w każdej chwili. - Dodała uprzejmie i skinęła głową.
Nie chciała już teraz oceniać "wartości" tego zadania. Cóż, ta przygoda mogła obejść się bez żadnego echa, a kto wie... los płata figle. Musiała być uważna na znaki i własne przeczucia. Ten lód mógł być kruchy...

Re: Fama crescit eundo

#43
- Bardzo się cieszę - Odpowiedziała, po czym zagubiła swój wzrok w otoczeniu. Chciała już iść, gdy nagle przyszło jej coś istotnego do głowy. Do przyjęcia było jeszcze sporo czasu, być może warto by było go jakoś spożytkować. Sprawa wydawała jej się być niecierpiącą zwłoki, a poza tym kto wie, czy na nadchodzącym bankiecie znajdą którąś z poszukiwanych osób. Może okazać się, że czasu jest niewystarczająca ilość, a zgromadzonych osób będzie jeszcze więcej niż w Elizjum. Wróciła wzrokiem do Diany i z miną, jakby właśnie przypomniała sobie o czymś ważnym, dodała:
- Może mogłybyśmy wdrożyć jakieś działania jeszcze przed datą przyjęcia? Będzie ono dopiero za jakiś czas, którego marnować. Myślę, że powinnyśmy zorientować się, czy nie szykują się w najbliższym okresie jakieś, nawet drobne, imprezy. Mogą być również te tylko dla śmiertelników. Obydwie nie mamy problemu z nieco żywszym wyglądem, nie będzie więc problemu z przedostaniem się do grona ludzi. Causey nabywał sporą ilość imprezowych przyjaciół, na pewno z częścią z nich szykował różne biznesy -
Bella, licząc, że kobieta przystanie na jej propozycję, rzuciła spojrzeniem na gazetę. To było pierwsze źródło jakichkolwiek informacji, jakie przyszło jej na myśl. Wcale nie spodziewała się, że znajdzie tutaj daty najbliższych imprez, ale nie zaszkodziło sprawdzić.

Re: Fama crescit eundo

#44
Gazety potrafiły być całkiem dobrym źródłem informacji dla tych, którzy poszukiwali zarobku, sprzedaży czy wymiany różnych ciekawostek czy nawet ogłoszeń matrymonialnych. Na pierwszej stronie znalazły się jak zazwyczaj te bardziej szokujące artykuły o narastającej działalności gangów w północnych i zachodnich częściach Chicago. Znalazły się także teksty dotyczące coraz to większej popularności Ku Klux Klanu, przedstawionego jako siłę dzielnych amerykanów stojących na straży przed zgorszeniem płynąc z szerzej ogólnego “zewnątrz”, domagających się jeszcze mocniejszej kontroli w ramach prohibicji. Bella znalazła także informacje na temat wspomnianych wcześniej seansów spirytystycznych, wraz z informacją o miejscu w którym można nabyć bilety na wspomniane poza światowe doświadczenie. Drobne notatki na bardziej końcowych stronach gazety dotyczyły zaginionych osób, pochodzących głównie z północnymi dzielnicami miasta, zwłaszcza nastolatków.
Niestety, trudno było odnaleźć coś na temat drobniejszych imprez wyższych sfer, szczególnie że większość z nich odbywała się za zamkniętymi drzwiami prywatnych domostw czy klubów. Takie wydarzenia potrafiły zwrócić uwagę, szczególnie w czasach prohibicji, oraz wymagały zaproszenia z polecenia czy też przekazanych listownie, nie licząc odpowiednich członkostw czy statusu społecznego.

Re: Fama crescit eundo

#45
-Myślę, że to dobry pomysł. - Odpowiedziała krótko i zamyśliła się na chwilę marszcząc lekko brwi. Powęszenie na ludzkich imprezach nie było złą myślą, ale w czasach, które nastały ciężko o ogłoszenia w gazecie, że organizowany jest dancing, przyjęcie czy inna prywatka. Takie rzeczy ściągały uwagę władz, bo ludzie mięli to do siebie, że przy okazji takich zgromadzeń lubieli sobie popić. A jak wiadomo, alkohol był zakazany prawem. Imprezy więc też zeszły do "podziemia".
-Nie wiem tylko gdzie szukać takich imprez i jak się na nie wkręcić. - przyznała w końcu ze smutkiem. Nie była typem balowiczki, nie potrafiła się też przy ludziach zakręcić, czy kogoś uwieść, ładnie się uśmiechnąć by zdobyć coś na krzywy ryj. Była jak otwarta księga, takie kombinacje w jej wykonaniu dziecko by rozszyfrowało. To widać było nawet w jej minie.
-Strasznie mało wiemy, o tym mężczyźnie i straszne ogólniki. - Westchnęła zawieszając głos. Lubiła rozwiązywać tajemnice, ale żeby zacząć to potrzebny był trop, za którym można było pójść.
-A może... wie Pani gdzie ten mężczyzna mieszka... albo mieszkał? Może tam znalazłybyśmy więcej wskazówek, zarówno odnośnie jego osoby, jak i tego czym się zajmował, kim był, albo nawet może co planował. Byłby dobry trop do zaczepienia. - Zapytała po krótkiej chwili kolejnego zastanowienia. Gdyby dostały się do mieszkania celu, mogłyby powęszyć. Często osobiste rzeczy mówią o osobie więcej niż ta sama by chciała zdradzić. A i ten kierunek Malkaviance znacznie lepiej odpowiadał niż pakowanie się między ludzi, gdy nie miała pełnego zaufania do samej siebie... jeszcze...

Re: Fama crescit eundo

#46
Bella na kompletny brak potrzebnych informacji w gazecie westchnęła, po czym spojrzała na Dianę.
- Niestety, nic tu nie znalazłam. Ciężko będzie znaleźć jakieś informacje na temat imprez, aczkolwiek nie jest to niewykonalne. Podejrzewam, że trzeba mieć na nie jakieś specjalne zaproszenie, musimy wiedzieć gdzie szukać. Nie spodziewam się by gdziekolwiek o tym otwarcie pisali" - Rzuciła, a następnie wytężyła umysł w poszukiwaniu jakiegokolwiek pomysłu. Jedynym źródłem informacji będą więc ludzie. Czy na prawdę pozostało im tylko chodzić po ulicach i zaczepiać losowych przechodniów, pytając o najbliższe imprezy? Plan ten brzmiał dosyć absurdalnie i dziecinnie. Na pewno zmarnowałyby na nim dużo czasu, który zawsze jest przecież cenny.
- Poszukiwany mężczyzna ma jakieś powiązanie z klanem Torreador. Jednak proszono mnie, by w dialogi z przedstawicielami tego klanu się nie mieszać - Dodała nieco ciszej. Poza tym nie miała innych informacji, które mogłyby się przydać. Ba, nie miała w zasadzie żadnych innych informacji.
- O miejscu zamieszkania nic nie wiem, a fakt, że był bogaty niewiele chyba mówi. Jest podejrzenie, że brał używki. Lecz to również niewiele. Czy na prawdę zostaje nam zniżenie się do poziomu podpytywania przypadkowych osób o jakieś imprezy? Jeśli to jedyna opcja, powinnyśmy z niej skorzystać. Być może inni Spokrewnieni będą coś na ten temat wiedzieli... - W jej głosie słychać było drobną bezradność, a spojrzenie błądzące po sali potwierdzało to odczucie.

Re: Fama crescit eundo

#47
Przytaknęła ze zrozumieniem. Niestety gazeta nic nie pomogła. Kobiety musiałaby skorzystać tutaj raczej z prywatnych kontaktów i znajomości. A w tym zakresie Diana pomóc nie mogła.
-Rozumiem. Trochę to utrudnia sprawę, ale skoro takie padło polecenie, nie ma co dyskutować. - Westchnęła rozmyślając dalej nad tą zagwozdką. Nie mogły rozmawiać o tym z Toreadorami mimo, że miał facet jakieś z nimi koneksje... tylko dobre czy złe...? To zamykało im jedną ze ścieżek. Niemniej skoro takie było polecenie, to jest nadzieja, że jest inna grupa "śledcza", która tą drogą mogła iść i w dialog wejść. Diana nie miała zamiaru dyskutować ani pchać się nikomu w paradę. Za mało doświadczenia i obycia w tym Świecie.
-Tak mi przykro Pani Jones, że nie potrafię w tym momencie pomóc. - Powiedziała ze szczerym żalem. Ta sprawa, w takiej formie i z tak znikomą ilością informacji znacznie przerastała możliwości nowej wampirzycy. Bez kontaktów, pochodzącej z zupełnie innego światka, nie mogącej do końca polegać na własnych zmysłach i głowie.
Gdyby miały choć jeden konkret, który mogłyby sprawdzić, zbadać... zidentyfikować... cokolwiek... choć jakąś rzecz celu, konkretne miejsce, w którym bywał... Chicago jest wielkie i bogate w różności! Równie dobrze faktycznie mogły chodzić i ludzi zaczepiać.
Jakiś cholerny ślepy i ciemny zaułek.
-Jeśli do przyjęcia, na coś wpadnę, oczywiście Panią poinformuję. Może jednak uda się ruszyć z miejsca. - Dodała na zakończenie swojej żałosnej wypowiedzi. Naprawdę chciała być pomocna, użyteczna, z dobrego serca zwyczajnie pomóc, ale nie potrafiła w tej chwili, co bardzo jej nie pocieszało.

Re: Fama crescit eundo

#48
Bella wbiła spojrzenie w podłogę, bezradnie szukając jakichkolwiek pomysłów. Zawsze potrafiła znaleźć dobre wyjście z sytuacji, miała mnóstwo myśl i planów. Teraz jednak w swojej głowie zastała pustkę.
- Jasne, rozumiem. Mam nadzieję, że się uda. Po raz kolejny muszę podkreślić, że to ważna sprawa... - Powiedziała spokojnie, lecz przez jej ton głosu przeniknął cień zawodu. Czując jak frustracja wraz z desperacją opętują jej umysł, z powrotem zabłądziła wzrokiem pomiędzy zdaniami w gazecie. Gazeta... to przypomniało jej o osobie, która podarowała jej ten przedmiot.
- Już wiem - Rzuciła do siebie, po czym tajemniczy uśmiech wrócił na jej twarz.
- Umówimy się z moim Stwórcą na spotkanie. Myślę, że może coś więcej wiedzieć. Cóż, warto spróbować - Dodała. Jednak nie myliła się co do swojego geniuszu, zawsze ma jakiś plan.

Re: Fama crescit eundo

#49
Skinęła głową. Tyle mogła. Rozumiała doskonale co oznacza słowo ważne. Ale była bezsilna... przynajmniej na tą chwilę. Kiedy Bella jednak wpadła na jakiś pomysł podniosła na nią spojrzenie. Wysłuchała jej słów przygryzając odruchowo wargę w skupieniu.
-Oczywiście. Jeśli może nam powiedzieć coś więcej, podrzucić jakiś sensowny trop, to dobrze. - Przytaknęła. Humor jej się nieco poprawił. Może jednak ruszą z miejsca. Nie wiedziała jak oceniać jeszcze Pana Morri, ale jeśli nie wejdzie z nim w jakiś większy kontakt niż "witam" w Elizjum, to się nie dowie.

Nie było więc co więcej trwonić czasu na tym temacie. Wszystko miały panie ustalone, teraz tylko wypatrywać terminu spotkania, o ile Stwórca kobiety zgodzi się im trochę pomóc.
Kobiety więc wymieniły raz jeszcze grzeczności, po czym każda znów poszła w swoją stronę.
Noc była jeszcze młoda, a do Elizjum napływało coraz więcej osobistości.
Przechodząc dalej, Diana rozglądała się , raczej delikatnie i uprzejmie, gdy ktoś na nią spojrzał i spojrzenia się złapały zawsze grzecznie się skłoniła w powitaniu na odległość.
Nie czuła potrzeby i nie miała odwagi by samej kogoś zaczepiać... podejść, przedstawić się, przywitać, rozmowę jakąś zacząć. Chyba było dla niej jeszcze na to za wcześnie. Była jednak czujna na każdy gest przywołujący ją.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości

cron