Rozmowa Alfreda Leneghana & Thomasa Akwrighta

Prolog | Kontynuacja wątku "Oferta współpracy"

Image

Rozmowa Alfreda Leneghana & Thomasa Akwrighta

#1
Thomas, choć był stałym elementem towarzystwa Primogen Toreador, teraz musiał zniknąć z jej oczu i uczynić, co kazała. Nie był zadowolony z tego, że traci całe pomieszczenie z oczu, jednak w żadnym wypadku nie zamierzał ignorować polecenia swej Pani. Skinąwszy więc głową zgodził się na propozycję Alfreda i ruszył za nim w bardziej prywatne miejsce, gdzie mogli bez obaw porozmawiać.
Akwright odczekał aż najpierw usiądzie Spokrewniony. Sam zrobił to zaraz po nim zajmując większość miejsca po drugiej stronie — był wysoki na niemalże dwa metry, niewiarygodnie barczysty i można było odnieść wrażenie, że wystarczyłby mu jeden solidny cios, by kogoś powalić na ścianę. A do tego prezentował się bardzo elegancko mając na sobie koszulę i garnitur. Znał zasady panujące w tym świecie i wiedział, że teraz do pewnego stopnia jest pod jego władzą.
— W porządku. Pozwoli Pan, Panie Leneghan, że zacznę od opisu Pana Causey`a. Był to biznesmen, filantrop i inwestor na giełdzie papierów wartościowych, który zajmował się również wszelkimi sprawami biznesowymi Pani Lévêque. Jego największą słabością był niestety hazard, w dalszej kolejności silne kobiety. Lubił narkotyki, ale, co według mnie ciekawe, w ograniczonych ilościach i nawet będąc pod wpływem kokainy potrafił zachować jasność umysłu. Dzięki swojemu sprytowi, znajomości rynku i matematycznemu zacięciu samodzielnie zdobył ogromny majątek. Niestety, przez swoje wysokie osiągnięcia, stał się arogancki, buńczuczny i wyniosły. — Thomas przedstawił mu postać Archibalda zarówno od złych, jak i dobrych stron.

Re: Rozmowa Alfreda Leneghana & Thomasa Akwrighta

#2
Trudno było obejść się z wrażeniem, że wzrok Alfreda uważnie obserwuje poczynania rozmówcy, analizując jego mimikę w zestawieniu ze słowami. Nim jednak konwersacja się rozpoczęła, mężczyzna otworzył jedną z przegród w swojej podręcznej torbie i wyciągnął z niej kilka przedmiotów - zrolowany pergamin, pióro i pojemnik na atrament, a cały dialog z sugestywnymi, własnymi przemyśleniami zanotował na tejże kartce papieru.
— Wpływy i kontakty Pana Causeya muszą daleko sięgać. Nasuwa mi się wiele pytań na temat jego osoby - złożony przez Pana opis potęguje moje zainteresowanie. — Przyznał Ogar, zmieniając jednak tory, w które zboczyć miała ta rozmowa. — Proszę swobodnie odpowiadać jedynie na pytania, na które wolno Panu odpowiadać. Na dobry początek chciałbym poznać okoliczności zaginięcia Archibalda. Przybliżył mi Pan zarys poszukiwanego, niemniej winniśmy zacząć od samego incydentu. — Mężczyzna zachował grzeczny ton głosu, aczkolwiek począł konkretyzować swe wypowiedzi w serii pytań, którą przerywał, by dać Akwrightowi czas na wypowiedź. — Kiedy zauważono zniknięcie Causeya? Proszę opisać mi zarys całej tej sytuacji. Kto, potencjalnie, widział się z nim po raz ostatni?
Kainita wypytał ochroniarza Primogen niemal z każdego szczegółu obejmującego feralny dzień, kiedy odkryto nieobecność ghula, a także doprecyzował swe zagadnienia, by ustalić, czy według Thomasa mogło dojść do porwania. Generalizując, mężczyzna upewniał się między innymi, czy stanowisko miejsca pracy wyglądało na porzucone w pośpiechu, czy zniknęły jakieś przedmioty do biznesmena należące, bądź dostrzeżono przesłanki, jakoby miało dojść do walki, tudzież dewastacji jego mienia. Alfred dopatrywał się w zeznaniach wskazówek, które mogłyby skierować go do konkretnego miejsca bądź osoby.
Na twarzy Alfiego rysowało się skupienie, a coraz to większa warstwa pergaminu pokrywana była notatkami z przesłuchania. Dialog zdawał się całkowicie absorbować myśli skoncentrowanego Kainity, który dokładał wszelkich starań, by nie pominąć ani szczegółu. Ostatecznie po ukończeniu sekwencji z zaginięciem, mężczyzna zatrzymał się na chwilę, analizując przekazane informacje, aby wykorzystać je w dalszej części dialogu i w niedalekiej przyszłości skonsultować plan działania.
— Jak wspomniałem, informacje, które przekazał mi Pan na samym początku, wzbudziły moje zainteresowanie. Moją uwagę zwrócił również Pański sposób wypowiedzi, subtelnie wyrażający się na temat Archibalda w czasie przeszłym. Jeśli na tym etapie chciałbyś się ze mną podzielić istotnymi informacjami, o których dotychczas nie wspomniałeś, Panie Thomasie - jest na to najwyższa pora. — Zakomunikował, nie wzbudzając jednak wrażenia podejrzliwego. Zwyczajnie zapragnął uzyskać więcej informacji, a drążenie leżało w jego naturze. — No dobrze, przejdźmy do szczegółów w kwestii życiorysu zaginionego. Powszechnie wiadomo, że miał słabość do hazardu, ale zastanawia mnie - grywał w stałym, sprawdzonym gronie, czy określiłby go Pan stałym bywalcem kasyna? — Wówczas poprosił również o ewentualny adres. — Zdaje się, że osoba o jego pozycji powinna posiadać niemałą fortunę. Wiadomo, czy podczas rozgrywek zawsze zachowywał się uczciwie, a może był typem kanciarza? Mógł podpaść komuś gotowemu do zemsty za domniemane oszustwa? — Oderwał się teraz od kartki papieru i wyprostował kręgosłup. — No i te silne, kobiece charaktery. Ma Pan kogoś konkretnego na myśli, rzecz jasna z wyjątkiem Primogen Lévêque? — Wypowiadając nazwisko kobiety, wyraźnie zaprezentował w głosie szacunek i uznanie. — Ostatecznie dobrze byłoby również poznać namiary na dostawcę tak zwanego śniegu, w który zaopatrywał się Pan Causey.
Alfred zalał Thomasa naprawdę długim wywiadem, albowiem na tym opierała się lwia część śledztwa, szczególnie na tym etapie. Szukał więc każdego punktu zaczepienia, który sprowadziłby go na dalszy trop w tej historii. Nie omieszkał również zapytać o potencjalnych wrogów, albowiem w przypadku więzów krwi przynajmniej odsuwał na dalszy plan możliwość samodzielnej ucieczki. Niczego jednak nie wykluczał, próbując zachować otwarty umysł i poskładać puzzle we właściwy sposób. (Śledztwo)

Re: Rozmowa Alfreda Leneghana & Thomasa Akwrighta

#3
Podobnie jak Alfred obserwował swego rozmówcę, tak i Thomas dyskretnie robił to samo. Nie znał tego Spokrewnionego bardziej jak z imienia i nazwiska oraz pełnionego stanowiska, jednak skoro Lévêque z jakiegoś powodu pozwoliła lub przydzieliła mu to zadanie, to musiał być ważny. Dlatego też Akwright starał się zebrać o swoim rozmówcy jak najwięcej informacji, które mogłyby mu powiedzieć kim jest. A przy tym oczywiście odpowiadał na zapytania i uwagi zgodnie z kierunkiem wytyczonym przez Ogara.
— Oczywiście. Pan Causey cztery noce temu brał udział w pokerowej grze o wysokie stawki w Palace Casino w Lower West Side. Stawki sięgały nawet pięciuset dolarów, co równa się rocznym dochodom klasy niższej oraz dolnych warstw klasy niższej. Było to jedno z comiesięcznych spotkań, w jakich brał udział ze stałymi bywalcami. — Thomas zaczął przedstawiać sprawę konkretnie i bez koloryzowania o własne przemyślenia. Tych w zasadzie nie miał, bo nie leżało to w gestii jego zadań. — Zniknięcie Pana Causey’a zauważono po skończeniu gry. Wyszedł on z Allynem Robbinsonem, jednym z graczy, i nie wrócił do swojego domostwa. Jeśli chodzi o stałych bywalców, to Pan Causey wspomniał w swoich rozmowach jedynie o Pani Sarah Mutton, Ezajaszu Hirschelu oraz wspomnianym już Allynie. — Kontynuował. W tym momencie nie było to wiele, jednak i więcej faktów Thomas nie miał mu do przedstawienia.
— Czy mogło dojść do porwania? Być może. Wiem jedynie, że Robbinson był niegdyś bardzo sławny i ma ponadprzeciętny, matematyczny umysł oraz świetnie rozwiązuje łamigłówki. O Ezajaszu słyszałem tylko tyle, że jedną partię z Panem Causey’em przegrał o bardzo duże pieniądze, jednak nie przejawiał on chęci zemsty. O Pani Mutton mogę powiedzieć… Cóż, również niewiele. Mogę jedynie podejrzewać, że w jakimś stopniu mogła być związana z Panem Causey’em biorąc pod uwagę… — Thomas kaszlnął znacząco. — Jej reputację. Jest mężatką. — Dodał. O ile Alfred często przebywał wśród śmietanki towarzyskiej Chicago, to być może nazwisko Mutton mogłoby mu coś świtać. I kojarzyć się ze sporym bogactwem. — Jeśli chodzi o poszczególne osoby, to wiem tylko tyle, ile Panu powiedziałem. Jak wspomniałem — wyszedł on w towarzystwie Robbinsona, toteż nie sprawdzałem czy doszło do jakichś walk czy przepychanek na terenie kasyna. — Tym samym dawał mu znać, że jego wiedza kończyła się w tym punkcie. Najpewniej na polecenie Celeste zebrał najbardziej potrzebne informacje. W tym jednak było coś więcej — skoro wyszedł, to dlaczego nie wrócił?
— Nie sądzę, Panie Leneghan. Pana Causey’a nie widziano od tamtejszej nocy i w tym momencie traktujemy go jak zaginionego, stąd moja wypowiedzieć w czasie przeszłym. — Ot, Thomas nie miał żadnych ukrytych motywów, nie miał też żadnych teorii. Oczywiście, mógł jedynie podejrzewać, że Archibald zaginął, a być może nawet zginął, jednak niezależnie od tego wiedział, że sprawa musi zostać wyjaśniona. Przez kogoś bardziej… Doświadczonego.
— Pan Causey miał wiele słabości, proszę Pana, ale twierdzenie, że był nieuważny i nieświadomy ich jest nieco na wyrost. Określiłbym go raczej jako człowieka, który zdaje sobie sprawę, że hazard potrafi bardzo mocno wciągnąć, a gdy popełnia się jakiś błąd i traci bardzo wiele, to bardzo szybko wpaść w spiralę pułapki. Pan Causey zdawał się to rozumieć. Jeśli grał, to tylko w prywatnym gronie, może niekoniecznie sprawdzonym, ale na pewno nie odwiedzał kasyna, jeśli nie była to dedykowana rozgrywka. — Odpowiedział na dalsze pytania Alfreda. Być może dzięki temu Ogarowi zaczął się rysować obraz samego Archibalda, który na początku o wielu słabościach i przywarach, tak teraz został przedstawiony może nieco w zbyt idealnym świetle. — Pan Causey był dość… Specyficznym człowiekiem, jeśli mogę to tak ująć. Jego umiejętność dostrzegania szczegółów, a tym samym słabości swoich przeciwników, pozwoliła mu wygrać niejedną partię. Niektórzy mogliby, oczywiście, uznać to za oszustwa. — Dodał, a następnie pozwolił sobie na lekki, ten charakterystyczny męski uśmiech. — Tak, lubił silne kobiety… W ujęciu charakteru. Być może Pani Mutton odpowiadała jego… Upodobaniom. — Dodał, aczkolwiek nie była to pewna informacja. Dawała jakiś trop, ale na pewno nie była niczym pewnym. — Jeśli natomiast chodzi o śnieg… Tutaj Panu nie pomogę. Jeśli Pan Causey już się zaopatrywał, to moim zdaniem robił to na imprezach swoich ziomków. Nie był typem, który chodziłby po mało zaufanych miejscach.

Re: Rozmowa Alfreda Leneghana & Thomasa Akwrighta

#4
Reputacja Ogara i wpływy, którymi może się poszczycić, sprawiły, że bezpretensjonalnie emanuje swoim statusem i ciężko odmówić mu świadomości własnej wartości. Gdyby jednak ktoś ważył się zarzucić Alfredowi arogancję w tej konwersacji, a Thomas poczułby się potraktowany niby zwykła Żyła - z rezerwą, brakiem szacunku, niechęcią - byłby w błędzie. Miast tego, neonata skoncentrowany był na wypełnieniu swego zadania z należytą dokładnością. Mężczyzna w dialogu nie angażował jedynie swego języka: autentyczności i profesjonalizmu dodawała mu bowiem mowa ciała, a także stosowna intonacja wyrazów, które czyniły go niebywale interesującą personą. Jeśli Thomas ważyłby się oceniać Przeklętego, przez jego głowę na pewno przewinęłoby się słowo 'właściwy', ponieważ Alfred sprawiał wrażenie osoby znajdującej się na odpowiednim miejscu. Zauważalnie traktował swego rozmówcę z dozą szacunku, niemniej Thomas mógł jedynie spekulować, czy dzieje się tak przez wzgląd na etykietę, rzeczywiste poważanie jego persony, a może - co najbardziej prawdopodobne - Primogen Lévêque.
— Ilość informacji nie jest co prawda imponująca, ale zdołam się zadowolić wskazanym adresem i nazwiskami, Panie Akwright. — Oznajmił beznamiętnie Alfred, odkładając notatki na bok, by nawiązać teraz stały kontakt wzrokowy z rozmówcą; to doświadczenie z pewnością nie należało do przyjemnych, bowiem spojrzenie Kainity było niczym świder wiercący najgłębsze zakamarki umysłu, mogło dekoncentrować. Nie była to zasługa jego specjalnych zdolności, raczej surowej aparycji i defektów, które mogły wprawiać Thomasa w dyskomfort w obecności Ogara. — Rozumiem, nie jest Pan w stanie udzielić mi szczegółów na temat wspomnianych osób. Nazwisko Mutton faktycznie obiło mi się o uszy, być może jestem w stanie nawet skojarzyć je z twarzą. Niestety niewiele mówią mi pozostałe nazwiska. — Przyznał szczerze. — Mógłby Pan powiedzieć mi więcej na temat dawnej popularności Pana Robbinsona? Z czego słynął? Gdybym chciał dowiedzieć się więcej na jego temat, gdzie najpewniej znalazłbym więcej informacji? Można z nim powiązać jakieś afery? — Rozpoczął kolejną serię pytań, które oscylowały wokół osoby, która widziała Causeya po raz ostatni. — Wiem, że posiada Pan zapewne niewiele większe zasoby wiedzy niż ja, Panie Akwright, niemniej każdy szczegół może mnie naprowadzić na trop.
Alfred starał się nie drążyć żadnego z tematów. Wiedział, że w każdej chwili będzie mógł skomunikować się z Thomasem, a podstawione informacje najpewniej były bliskie limitowi posiadanej przez mężczyznę wiedzy. Najpewniej nie dowiedziałby się w tej chwili niczego, co mogłoby go naprowadzić na dalszy trop. W tej części rozmowy zwyczajnie pokierował przesłuchanie, aby wydobyć szczegóły na temat wspomnianych osobistości, a także samego kasyna.
— Potrzebuję więcej informacji, choćby adresów, a w przypadku Hirschela i Robinsona najlepiej fotografii, tudzież opisów, aby łatwiej było mi ich wytropić. — Zadawane przez Alfreda pytania na tym etapie mogły kłócić się ze wzbudzonym wrażeniem profesjonalizmu, wszak przecież sam mógł to sprawdzić... tylko po co, skoro pod ręką miał żywy bank informacji? Kiedy je wydobył, zmienił nieco obiekt zainteresowania. — Żyjemy w czasach rozkwitu przestępczości zorganizowanej, a obiekty takie jak kasyno, do którego uczęszczał Pan Causey stają się przedmiotem uwagi ludzi umoczonych w brudnych interesach. — Wysunął stwierdzenie Alfred, by płynnie przejść do kolejnego pytania. — Co wiemy na temat samego Palace Casino i jego właściciela? — Ogar sugestywnie spytał o dane persony, do której należał ten przybytek.
Kiedy Kainita skończył sondować Thomasa ze wszystkich posiadanych informacji, zanotował te najważniejsze i sprawnie przeskoczył do następnego tematu.
— Odwiedzał Pan mieszkanie Archibalda po jego zaginięciu? Byłbym wdzięczny za udostępnienie mi jego lokum w Pańskiej obecności do zbadania pod kątem potencjalnych śladów, gdyby Primogen Lévêque wyraziła na to zgodę. Oczywiście musiałoby się to wiązać z naruszeniem jego prywatności, aczkolwiek proszę przekazać jej tę sugestię, z pewnością podejmie właściwą decyzję. Czy chciałby Pan dodać coś jeszcze, Panie Akwright? — Alfred pozostawił mu czas na odpowiedź, następnie poinformował go o dalszym postępowaniu. — W pierwszej kolejności, zgodnie z poleceniem Pani Lévêque udam się do Pana Morri, aby zachęcić go do udziału w dochodzeniu. — Rzekł niechętnie, albowiem pracę terenową wolał wykonywać samodzielnie - z uwagi na skrajne poglądy względem jego brutalnej metodyki, które być może dotarły nawet do uszu Thomasa. — Później zasięgnę języka wśród swoich kontaktów. Zdaje się, że posiadam pewne dojścia, które mogą rzucić więcej światła na sprawę. Ścisły plan działania ustalę z Panem Morri, jeśli wyrazi chęć współpracy. Wówczas podejmę stosowne kroki, by przybliżyć się do odnalezienia Pana Causeya. — Zakomunikował. — Dziękuję za poświęcony czas i informacje, zwrócę się do Pana gdybym posiadał więcej istotnych informacji, bądź w przypadku wyjaśnienia nieścisłości. Tymczasem pozwoli Pan, że jeszcze chwilę tu zostanę i przeanalizuje swoje zapiski w ciszy, i spokoju.
Alfred pożegnał się z mężczyzną uściskiem dłoni i zasiadł w loży, rzeczywiście przyglądając się notatkom. Trwało to jednak krótką chwilę, gdyż mężczyzna zarejestrował w pamięci całą rozmowę i mógł ustalić plan działania. Pozostały czas spędzony w loży wykorzystał na przebraniu się w codzienny ubiór i skierował na piętro niżej, najpewniej w kierunku baru.

Re: Rozmowa Alfreda Leneghana & Thomasa Akwrighta

#5
Jak dotąd Thomas nie odczuł, by Alfred jakkolwiek traktował go z brakiem szacunku czy niechęcią. Rozmowa dotyczyła zaginięcia Archibalda i Akwright w pełni rozumiał, że ten musi zadać dużo pytań. Im więcej pytań, tym dokładniejszy całokształt. Nie wszystkiego dowiedziałby się od Thomasa, ale w takim wypadku lepiej zapytać niż stracić szansę na skrawek informacji. W istocie dało się odczuć, iż Neonata był skoncentrowany na wykonaniu zadania z należytą dokładnością i profesjonalizmem. Tego Thomas nie mógł mu odmówić.
Rzeczywiście, bezpośrednie spojrzenie w ślepia Akwrighta nie było komfortowe, ale i też nie stanowiło dla Thomasa niczego nowego. Przywykł już do tego, że Spokrewnieni często spoglądali mu w oczy. A przecież wśród Ventrue uciekanie wzrokiem mogłoby zostać uznane za faux pas. Wytrzymał więc jego wzrok, choć w żadnym wypadku nie siłował się z Alfredem na spojrzenie. To było zbyteczne.
— W przypadku pozostałych osób biorących udział w rozgrywce najlepiej udać się do ich organizatora, Aarona Stoddarda. Proszę wybaczyć, iż nie wspomniałem o nim wcześniej; moje myśli zaaferowały osoby z samej gry. Jeśli ktokolwiek miałby mieć pełne dane graczy, to właśnie on. — Thomas wyprostował się i swą wielką dłonią wyciągnął zza pazuchy niewielki notesik. Można było sobie wyobrazić, że ten malutki w jego rękach przedmiot mógłby się zaraz rozpaść na drobne kawałki. Po krótkiej chwili odnalazł właściwą stronę i podsunął ją Alfredowi na blacie. — To jest adres i numer telefonu Stoddarda. — Akwright nie chciał wyręczać Ogara. Wręcz przeciwnie. Dyktowanie mogłoby doprowadzić do błędów, a tego wolał uniknąć.
— Pan Causey niewiele mówił o pozostałych członkach rozgrywki. Był człowiekiem pod tym względem skrytym. Podejrzewam, że i oni sami niewiele o sobie mówili. Jeśli chce Pan zasięgnąć wieści, to chyba najlepszym miejscem ku temu będzie samo kasyno. Trudno mi jednak powiedzieć od kogo mógłby uzyskać Pan najlepsze informacje; w środku byłem tylko dwa razy. — Odpowiedział Thomas. Wysłuchał także dalszych spostrzeżeń Alfreda i zamyślił się na dłuższą chwilę. Nie był w stanie odpowiedzieć mu na kwestię samego Palace Casino, ale… — Niestety, na ten moment nic mi nie wiadomo. Zasięgnę jednak opinii co do właściciela i dam Panu znać. — Dodał, a jego poważna mina i dumna postawa sugerowały, że nie rzucił tej obietnicy na wiatr. Następnie wysłuchał kolejnych słów Leneghana.
— Tak, byliśmy w mieszkaniu Pana Causey’a razem z Panią Lévêque raz, w noc zaginięcia. Następnie sam udałem się do jego biura. W obu miejscach nie znaleziono jednakże niczego, co mogłoby naprowadzić na jakikolwiek trop. Niestety, ale moja znajomość z Panem Causey’em była dość… Lakoniczna. — Odparł i spojrzał w oczy Alfreda. — Spytam Panią Lévêque czy nie miałaby nic przeciwko, by udostępnić Panu zarówno mieszkanie, jak i biuro Archibalda. — Podczas tej rozmowy Spokrewniony zdołał więc dowiedzieć się nieco więcej informacji niż przypuszczał. Być może była to kwestia zadawania wielu pytań, które nasuwały różne myśli, a być może po prostu czas.
— Z mojej strony to wszystko, Panie Leneghan. — Dodał po chwili. Wysłuchał planu działania. — Tam, gdzie Pani Lévêque, tam i ja. — Thomas wstał, wyprostował się i wyciągnął rękę do żelaznego uścisku, a następnie odszedł pozostawiając go samego z zapiskami.
Dostrzegając, iż Primogen jest sama zdecydował się do niej podejść.

zt Thomas (tło) & Alfred Leneghan (bar)

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości

cron