Loża Regenta Domu i Klanu Tremere
: 05 sty 2021, 23:04
Powóz Regenta klanu Tremere zatrzymał się przed La Liberté, a on sam niespiesznie z niego wysiadł. Zwykle jego pamięć mimowolnie sięgała do rewolucji francuskiej i wielu okazji, jakie czas ten ze sobą niósł, a także o konfliktach i przemianach społecznych w środowisku Spokrewnionych jakie wtedy zaszły. Wspominał, do jakich napięć w strukturze samej rzeczywistości doprowadziła taka ilość umarłych, i jak posoką spływały ulice Paryża - istny raj dla tamtejszych Nosferatu. Dziś jednak, świeżo po posileniu się, nie miał głowy do takich rozważań. Szybko wydał dyspozycje swojemu woźnicy i dostojnym, niewymuszonym krokiem ruszył ku zamkniętej części klubu stanowiącej Elizjum.
W szatni, nie poświęcając żadnej uwagi służbie i ghoulom gospodarza - dał z siebie zdjąć płaszcz i okrycie, zatrzymując jednak okrycie głowy i swoją kunsztownie zdobioną w zapomniane symbole laskę. Kiedy odchodził do dalszej części klubu, jego płaszcz upadł na ziemię. Ghoul rzucił się by go podnieść, ale po chwili sytuacja powtórzyła się jeszcze parę razy.
Rogerius de Tassis szybkim wzrokiem omiótł pomieszczenie, lekko mrużąc oczy, tak jak generał ocenia pole walki. Kilka pomniejszych wampirów wymieniało swoje mizerne sekrety, targując szeptami jak kramarki miedziakami. Do jego nozdrzy napłynął też zapach krwi, jaką ktoś niedawno się raczył.
Jedyne warte uwagi osoby - jak to często bywało - siedziały przy jednym stole. Primogen klanu Torreador z gospodarzem elizjum, wraz z przyboczną Duclair, w otoczeniu mniejszego lub większego kręgu interesantów i łże-totumfackich.
W sytuacji w której pogrążeni byli w rozmowie, niezależnie od tego jak interesująca by ona nie była, nie wypadało przeszkadzać. Regent idąc przez salę wyraźnie skłonił głową w stronę stolika, okazując szacunek zarówno właścicielce sąsiadującej z jego Domeny jak i gospodarzowi elizjum. Lubił tu bywać także ze względu na niego - niewiele miał już okazji by powspominać czasy przed nadejściem bladych twarzy w takiej ilości jaką widzą tu dzisiaj.
Kiedy szedł przez salę, mniej znaczącemu wampirowi wypadł z ręki kieliszek, a kawałki szkła potoczyły się w stronę Regenta, lecz nie doleciały do niego. On sam zachowywał się, jakby nie zauważył zarówno samego zdarzenia, jak i dyskretnego chichotu który się rozległ.
Regent miał swoją dedykowaną lożę, w której lubił siadać. Atłasy, mahoń i namiastka prywatności jaką zapewniało położenie w rogu sali i drobny parawan, który stał obok. Miejsce to też oferowało spojrzenie na całą salę i możliwość spoglądania na rozmówcę i elizjum jednocześnie. Zwykle też czekała tam na niego, dzięki uprzejmości gospodarza, dzisiejsza gazeta.
Regent usadowił się, przejechał dłonią po atłasie siedzenia i drewnie stołu i najwyraźniej kontent, zaczął czytać gazetę. Bystre oko zauważyłoby, że po krótkiej chwili lektury zaczynał zwykle prowadzić cichą i dyskretną konwersację z kimś nieobecnym - albo po prostu gadał sam ze sobą, dziwak.
W szatni, nie poświęcając żadnej uwagi służbie i ghoulom gospodarza - dał z siebie zdjąć płaszcz i okrycie, zatrzymując jednak okrycie głowy i swoją kunsztownie zdobioną w zapomniane symbole laskę. Kiedy odchodził do dalszej części klubu, jego płaszcz upadł na ziemię. Ghoul rzucił się by go podnieść, ale po chwili sytuacja powtórzyła się jeszcze parę razy.
Rogerius de Tassis szybkim wzrokiem omiótł pomieszczenie, lekko mrużąc oczy, tak jak generał ocenia pole walki. Kilka pomniejszych wampirów wymieniało swoje mizerne sekrety, targując szeptami jak kramarki miedziakami. Do jego nozdrzy napłynął też zapach krwi, jaką ktoś niedawno się raczył.
Jedyne warte uwagi osoby - jak to często bywało - siedziały przy jednym stole. Primogen klanu Torreador z gospodarzem elizjum, wraz z przyboczną Duclair, w otoczeniu mniejszego lub większego kręgu interesantów i łże-totumfackich.
W sytuacji w której pogrążeni byli w rozmowie, niezależnie od tego jak interesująca by ona nie była, nie wypadało przeszkadzać. Regent idąc przez salę wyraźnie skłonił głową w stronę stolika, okazując szacunek zarówno właścicielce sąsiadującej z jego Domeny jak i gospodarzowi elizjum. Lubił tu bywać także ze względu na niego - niewiele miał już okazji by powspominać czasy przed nadejściem bladych twarzy w takiej ilości jaką widzą tu dzisiaj.
Kiedy szedł przez salę, mniej znaczącemu wampirowi wypadł z ręki kieliszek, a kawałki szkła potoczyły się w stronę Regenta, lecz nie doleciały do niego. On sam zachowywał się, jakby nie zauważył zarówno samego zdarzenia, jak i dyskretnego chichotu który się rozległ.
Regent miał swoją dedykowaną lożę, w której lubił siadać. Atłasy, mahoń i namiastka prywatności jaką zapewniało położenie w rogu sali i drobny parawan, który stał obok. Miejsce to też oferowało spojrzenie na całą salę i możliwość spoglądania na rozmówcę i elizjum jednocześnie. Zwykle też czekała tam na niego, dzięki uprzejmości gospodarza, dzisiejsza gazeta.
Regent usadowił się, przejechał dłonią po atłasie siedzenia i drewnie stołu i najwyraźniej kontent, zaczął czytać gazetę. Bystre oko zauważyłoby, że po krótkiej chwili lektury zaczynał zwykle prowadzić cichą i dyskretną konwersację z kimś nieobecnym - albo po prostu gadał sam ze sobą, dziwak.