Ostry pazur Harpii

Akt I | Przemowa Harpii odnosząca się do wydarzeń podczas przyjęcia u Francisca Belmonte

Image

Re: Ostry pazur Harpii

#31
Alexander Howard Morri
Ogromne zainteresowanie Alexandra sprawą skradzionego przedmiotu było, zdawałoby się, odczuwalne przez Primogena, który stale mu się przyglądał spod swego cylindra w trakcie wymiany szeptów.
Image Czego masz się spodziewać? Heh, kłopotów. — Krótko skwitował, unosząc kącik ust, niemalże formując lekki uśmiech, utrzymujący się nie dłużej niż sekundę, nim zastąpił go jego zwyczajowy, poważny grymas.
Image Nie widziałem go osobiście, więc niestety nie mam dla ciebie bardziej szczegółowych informacji. Może mój człowiek w magazynie będzie w stanie rzec coś więcej. — Obiekt był transportowany do miasta cholera wie skąd. Możliwe, że niewielu w ogóle miało okazję rzucić na niego okiem, jeśli był dobrze zabezpieczony. Ktoś jednak o nim wiedział, aczkolwiek to, że kradzież ta była dziełem przypadku, było również prawdopodobne. Miało się to dopiero okazać jasne po zbadaniu przez Malkaviana tropów w magazynie Primogena.
Image Jeśli okaże się to niewystarczające i będziesz potrzebować gnata, to pogadaj z Haysem. — Było dość powszechną wiedzą, że Otto był w stanie załatwić różne fanty, w tym również krótką broń palną. Nie był to co prawda facet o przyjemnym charakterze, ale nie dało się zaprzeczyć, że ten sprytny przemytnik znał się na swoim fachu.
Image Jeśli uda ci się odzyskać ładunek, dostarczysz go pod adres wskazany przez mojego człowieka. — Miejsce, do którego miał trafić odzyskany przedmiot, znajdowało się gdzie indziej. Być może miał to być ostateczny cel podróży, do którego ładunek nie dotarł. Magazyn, mający być tylko chwilowym przystankiem dla artefaktu, został okradziony raz, więc nie było sensu ponownie ryzykować.
Hawthorne, nieco zdziwiony, uniósł brwi w reakcji na pytanie o zapewnienie Morriemu pojazdu. Brak konia, powozu, czy automobilu w przypadku tego dość majętnego, stosunkowo często poruszającego się po mieście nieumarłego, mogło budzić pewne pytania.
Image Wygląda na to, że przyszedł dla ciebie czas na zakup jakiegoś automobilu, eh? Chłopcy Haysa mogą coś mieć. — Jakkolwiek paląca była sprawa, Starszy nie zamierzał, lub nie miał możliwości, posłużyć młodemu za wypożyczalnię. Po raz kolejny Ancillae usłyszał skierowanie do tego nerwowego Malkaviana, i choć nie była to szczególnie komfortowa sytuacja, to przynajmniej była szansa, że Alexander nie będzie musiał płacić jak za nówkę. Dość długi czas spędził korzystając z usług przewoźników. Może zbyt długi. Warto było wreszcie się nieco uniezależnić, nawet jeśli miało to uszczuplić zasoby Morriego. Warto było wziąć też pod uwagę fakt, że przy okazji mógłby także nabyć na miejscu broń palną, jeśli oczywiście uznałby to za konieczność. Alistair opuścił wreszcie ramiona i, opierając się jedną ręką o laskę, drugą wyciągnął zegarek kieszonkowy, któremu przyjrzał się przez chwilę i schował z powrotem do kieszeni swej kamizelki, by na powrót zwrócić się ku Alexandrowi.
Gdy Primogen Toreador przeszła obok, wspominając o sposobności oddaniu Malkavianowi automobilu, z jednej strony mógł poczuć pewną ulgę, z drugiej jednak dobrze wiedział co to oznaczało. Nieumarli, zwłaszcza ci starsi, o silnej pozycj i szerokich wpływach, nie działają bezinteresownie. Dając coś innemu Kainicie zawsze oczekiwali czegoś w zamian. Między innymi w taki sposób młodzi Spokrewnieni od setek lat wpadali w pułapki starszych, stając się ich pionkami, przez dekady odpłacając im się za pomoc i 'dobroczynność'. Nie ma nic za darmo i Morri doskonale o tym wiedział. Nie musiał grać w tę grę i uzależniać się od kolejnego, wpływowego Spokrewnionego, skoro miał środki, przynajmniej na tę chwilę, by samemu o siebie zadbać.
Image Wszystko już wiesz. Ruszaj, mój chłopcze. Przynieś mi dobre nowiny. — Gdy Morri się pożegnał, Primogen skinął pożegnalnie głową w jego stronę, nim oddalił się w kierunku innych rozmówców.
Malkavian wiedział, gdzie znajdowało się 'biuro' Haysa. Budynek, z którego prowadził swoje operacje, położony był niedaleko serca Logan Square. Jeśli Alexander chciał szybko zdobyć środek transportu, to tam miał największe szanse. W przeciwnym razie mógł wykorzystać znajomości swojego ghula, by znaleźć innego sprzedawcę funkcjonującego o tej porze.

Cornelia von Metternich
Członkini domu Tremere zwróciła uwagę co najmniej kilku nieumarłych w Elizjum. Jej reputacja była powszechnie znana, więc zapewne wielu Spokrewnionych spodziewało się, że kobieta przyszła, by węszyć i nasłuchiwać, a potem wrócić do bezpiecznych murów Fundacji, gdzie przekazałaby swym przełożonym to, co zasłyszała i miała okazję zobaczyć. Podczas gdy niektórzy, przez grzeczność i celem zachowania pozorów, wdawali się z nią w dyskusje, zważając przy tym na swoje słowa, które równie dobrze mogłyby być wypowiedziane w obecności całego domu Tremere, inni starali się unikać interakcji z nią, o ile nie potrzebowali pomocy jej szerokiej wiedzy okultystycznej. Relacje Spokrewnionych z tym Czarownikiem w pewnym sensie dobrze oddawały ogólne postrzeganie klanu Tremere przez inne klany.
Wampirzyca z uwagą wysłuchała tego, co miał do powiedzenia Harpia z klanu Ventrue, dowiedziawszy się przy tym o smaczkach minionych nocy, które, jak wielu innych Kainitów, mogła przegapić nie pojawiwszy się na balu zorganizowanym niedawno przez Primogen Toreador. To, czego się dowiedziała, było cokolwiek użyteczną wiedzą, choć, niestety, teraz już publiczną. Wciąż jednak było to coś, co jeśli umiejętnie wykorzystane, mogło pomóc Czarownikom.
Ale von Metternich nie była jedyną Tremere obecną tej nocy w Elizjum. Swoimi bystrymi oczyma wypatrzyła Wysokiego Magistra, Williama Augustusa Thorntona, pełniącego rolę prawej ręki Regenta. Ten surowy nieumarły, odziany w swój elegancki, czarny garnitur z subtelnymi, ledwo widocznymi dla postronnych zdobieniami, stał, jak zwykle, z boku, samotnie, bacznie obserwując otoczenie i słuchając przemowy Arystarcha. Gdy rozległy się oklaski, Wysoki Magister wciąż stał niewzruszony, niczym posąg, z rękoma trzymanymi za plecami, do momentu, aż kątem oka dostrzegł młodszą Magister. Wtedy też zdecydował się udać w jej kierunku. Powolnym krokiem, wyprostowany, zbliżył się do niej.
Image Magister von Metternich. We właściwym miejscu, we właściwym czasie. — Chłodne, pozbawione zbędnych grzeczności powitanie było bardziej stwierdzeniem faktu, niż czymkolwiek innym. Cornelia rzeczywiście trafiła w dobry moment, choć oczywiście, z racji wcześniejszych zapowiedzi, nie było to dziełem przypadku.
Image Interesujący obrót zdarzeń. Jaka jest twoja opinia o zaistniałej sytuacji? — Thornton nie miał w zwyczaju marnować czasu. Był zainteresowany spojrzeniem młodszej Magister na sprawę Longa i Skadi. Stale testował stojących pod nim Czarowników, zmuszając ich ciągle do przemyśleń i analiz. Tak samo postąpił i teraz wobec Cornelii. Sam miał już na pewno nakreślone w głowie motywy i scenariusze tego, co mogło być potencjalnie wynikiem występu Galatisa, jak i również kroki, jakie klan mógł podjąć, by na tym zyskać.

Rider | Arystarch Galatis | Noah Johnston | Irène Celeste Lévêque
| przejście do Polowanie na Wilki (I)

Re: Ostry pazur Harpii

#32
Morri dokładnie słuchał słów Primogena, nie potrzebował już więcej odpowiedzi, wszystko czego mógł się dowiedzieć, dowiedział się z ostatnich odpowiedzi jakie zadał, faktycznie musiał kupić automobil i to teraz stało się jego głównym zmartwieniem. Wybór Alexandra padł oczywiście na Haysa, który wydawał się może bardziej podejrzanym, ale jednak bardziej opłacalnym wyborem. Doktor nie chciał dłużej marnować czasu Najstarszego Pomyleńca w mieście więc powiedział tylko:
-Wszystko już rozumiem Primogenie, udam się pod wskazany adres jak tylko porozmawiam z Haysem o interesach, w końcu bez automobilu misja będzie dosyć trudna- trzeźwo stwierdził Malkavianin dalej obserwując Primogena, spojrzał jedynie pytająco gdy Primogen Toreadorów odeszła, zupełnie jakby chciał spytać: "czy ona wie?", ale nie odważył się zadać tego pytania. Gdy cała rozmowa była już skończona, Alexander w dokładny i w pełni wyuczony sposób zgodny z kindersztubą ukłonił się swojemu Primogenowi i powiedział:
-A więc wyruszam. Mam nadzieję, że moje wieści będą dobre Primogenie- po czym zapewne udał się w kierunku wyjścia w celu rozpoczęcia swoich poszukiwań. Sprawa Diany musiała jeszcze chwilę zaczekać. Zamówił taksówkę i pojechał w stronę biura Haysa
Wyjazd

Re: Ostry pazur Harpii

#33
Oczywiście, że nie robiła nic innego jak wytężała swój słuch, żeby dowiedzieć się, co mogą planować inni Spokrewnieni. Nie wydawało się, żeby można było dowiedzieć się czegoś, o czym plotka nie rozbiegnie się z prędkością światła, ale być może będzie można jakoś wykorzystać dane informacje dla dobra Domu. Trudno byłoby kwestionować jej lojalność wobec klanu, która była znana, i przez Klan zapewne ceniona, ale równocześnie powodowała krzywe spojrzenia pozostałych członków Rodziny. Ale czy było to ważne? Być może, gdyby nie jej reputacja mogłaby ugrać w mieście coś więcej, jednak zawsze priorytetem dla Cory było pięcie się w górę w Piramidzie poprzez swoje dokonania naukowe, nie zaś polityczne. Chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że polityczne jest dosłownie wszystko i zapewne Ventrue zanalizowali by każde jej spojrzenie i już wiedzieli, w która stronę wieje wiatr w Piramidzie. Dostrzegła Magistra Thornton z boku sali. Przez chwilę na jej twarzy pojawił się niewielki chłodny uśmiech. Darzyła starszego od siebie Spokrewnionego szacunkiem nie tylko dlatego, że tak wypadało. Gdy pojawił się koło stolika zamknęła swój skórzany notes i odłożyła pióro. Następnie z gracją wstała i skinęła głową na powitanie.
- Magister Thornton, mam nadzieję, że nie zwiodłam oczekiwań - odpowiedziała dość chłodno, ale delikatnie się uśmiechnęła. W jej oczach można było zauważyć nutkę satysfakcji. Uznała to za pochwałę, że pojawiła się tego wieczoru w Elizjum. Przestawała nawet żałować, że nie postanowiła tej nocy spędzić jednak w laboratorium chociaż ostatnio miała kilka nowych pomysłów do przetestowania. Gdy padło pytanie z ust Magistra z delikatnego uśmiechu zrobił się równie delikatny grymas, ale nie uznała za stosownie dzielić się powodem swojego zniesmaczenia. Dobrze wiedziała, że nie wypada.
- Interesujące - - zaczęła odpowiadać i po tym jednym słowie zrobiła wyraźną przerwę, która nie kończyła jednak wypowiedzi - Zastanawiam się właśnie, czy Arystokraci mają wspólny plan i szykują jakąś grubszą intrygę, dla której powodzenia ważnym jest byśmy myśleli, że są wewnętrznie podzieleni, czy zaś szykują się zmiany w ich zarządzie. W końcu oni nigdy nie łamią publicznie tego swojego dignitas bez powodu - Cornelia do pewnego stopnia szanowała Ventrue za to udawanie wewnętrznej jedności. Sama jednak czuła się od nich lepsza nie tylko przez władanie magią krwi, ale także przez fakt, że jej lojalność wobec klanu nie jest jedynie na pokaz jak u większości Arystokratów.
- Jestem też ciekawa jak i kiedy, Starsi zareagują na wypowiedź Harpii. Pan Galatis albo umocni swoją pozycję, albo wiele straci w oczach Rodziny. Wszystko zależy od tego, co jest Starszym bardziej na rękę. Jak Starsza Skadi nie będzie się tym zapewne przejmować, tak niektórym może to przeszkadzać, że uciekł się do generalizacji. Jakoby podważając ich status i kompetencje. To może być niezwykle ciekawe. Starsi, których znałam nie lubili słuchać jacy powinni być nawet z ust szanowanej od lat Harpii. To sugeruje, że nie są tacy jak powinni. Uważam, że warto obserwować sytuację - dodała dużo ciszej, miała świadomość tego, że Magister Thornton nie powinien mieć problemów z usłyszeniem najcichszego szeptu, a wolałaby, żeby nie dotarło do nieodpowiednich uszu, że zauważa pewne niedociągnięcia. - Czy coś umknęło mojej uwadze, Panie? - dodała już bez uciekanie się do szeptów i posłała mu pytające spojrzenie.

Re: Ostry pazur Harpii

#34
Bella przez cały czas odwzajemniała kontakt wzrokowy w typowy dla niej, chłodny, choć tym razem bardziej przenikający sposób. Siostra? Uśpiona, zmarła siostra? Wampirzyca rozumiała, że jej rozmówczyni nie ma do końca opanowanych dyscyplin, a konkretniej używania ich, jednak tamta noc była namnożeniem różnych, najdziwniejszych sytuacji. Tak czy inaczej, pod koniec wypowiedzi Diany skinęła głową i po krótkim namyśle odpowiedziała
- Cóż... jak najbardziej rozumiem jakiekolwiek zagubienie i nie umiejętność korzystania z dyscyplin, jednak przyznam, że to wszystko było dość... ciekawe - Tu na chwilę się zatrzymała, by wskrzesić na swojej twarzy sarkastyczny uśmiech- - Wierzę w tę historię o siostrze. Nic mnie już nie zdziwi, a tym bardziej nie uważam się za osobę zamkniętą na tyle, by to wyśmiać. Bardzo ciekawa, przepraszam za określenie, "przypadłość". Chciałabym dowiedzieć się o tym czegoś więcej jeśli jest taka możliwość. Ah, i oczywiście w gruncie rzeczy nie mam niczego za złe. Było nieciekawie, jednak w takim razie jakakolwiek wina leży po stronie tajemniczej siostry - Kończąc wypowiedź rozejrzała się po otoczeniu, by upewnić się, że nikt nie podsłuchuje tej rozmowy. Następnie ponownie wbiła spojrzenie w oczy Diany i kulturalnie poczekała na odpowiedź. Jeśli nie będzie chciała lub mogła udzielić większej ilości informacji to będzie to zrozumiałe. Mimo wszystko Bella żywiła nadzieję, gdyż to, co powiedziała Spokrewniona bardzo ją zainteresowało.

Re: Ostry pazur Harpii

#35
Image
Cornelia von Metternich
Nauka, rozwój i badania zawsze były priorytetem Czarowników. Otwarte rozgrywki polityczne wewnątrz Camarilli były czymś, w co Tremere nieczęsto się angażowali. Ich działania były zazwyczaj skryte i przemyślane, z uwzględnieniem szerokiej perspektywy i większego planu, jakim było umacnianie pozycji domu Tremere. Nawet ich obecność, tu i teraz, miała konkretny cel.
Image Intrygę? Magister von Metternich, czyniąc ten ruch, klan Ventrue zapewnił sobie pełną kontrolę nad sytuacją, która mogła, do tego momentu, zostać wykorzystana jako narzędzie do eskalacji konfliktu, a więc tym samym i destabilizacji Wieży z Kości Słoniowej. Co więcej, zwrócono tym samym uwagę na ignorowane przez wielu problemy i zagrożenia. — Kontrola była narzędziem Ventrue, a błąd ich Primogena mógł ją znacząco osłabić. Przemowa Harpii ich klanu zapewniła to, że już nikt inny nie mógł wystąpić w jego roli i obrzucić Arystokratów błotem. Arystarch powiedział wszakże wszystko, co miało zostać powiedziane, przypominając o fundamentach, na których opierała się egzystencja Spokrewnionych. Ten zabieg pomógł zachować tak cenną dla nich kontrolę, jak i również zwrócić uwagę Kainitów w stronę zewnętrznych wrogów, takich jak stąpający po piętach nieumarłych łowca wampirów.
Image Pozycja Pana Galatisa jest bezpieczna. Żaden Spokrewniony, nawet członek Primogenu, nie odważy się pomyśleć o wystąpieniu przeciwko strażnikowi porządku i bezpieczeństwa naszej społeczności. — Strażnik porządku i bezpieczeństwa Spokrewnionych, tak zasadniczo widziano obecnie Arystarcha Galatisa z klanu Ventrue. Podniósł głos poniekąd przeciwko głowie swojego klanu, stawiając na piedestale interesy Camarilli jako całości ponad interesami swojego przełożonego. Nie można było jednak zapomnieć, że Ventrue widzieli siebie jako Camarillę, tak więc zastanawiając się nad tym głębiej, to wystąpienie tak naprawdę służyło zarówno klanowi, jak i całej sekcie, nawet jeśli ugodziło w reputację Primogena Ventrue, a może właśnie dzięki temu.
Image Oczywiście, będziemy obserwować dalszy rozwój wydarzeń. Wszakże sam ruch głowy klanu Ventrue ma potencjał wywołać interesujące rezultaty. — Thornton miał rzecz jasna na myśli opuszczenie przez Feng Longa terenu Elizjum, bez chociażby słowa komentarza, na który pewnie wielu liczyło, a bez którego w głowach zebranych Kainitów niewątpliwie zaczęły rysować się różne scenariusze, zapewne uwzględniające przewidywalny obraz zemsty Primogena na Harpii, co wedle słów Wysokiego Magistra nie miało racji bytu.

Re: Ostry pazur Harpii

#36
- Jak zwykle ma Pan rację, Magistrze - odpowiedziała już z mniej zadowoloną miną. Nie była pewna, czy tak idealistyczne podejście jest właściwe, jednak nie miała na tyle silnych argumentów, żeby wejść w polemikę, której nie miałaby prawa przegrać. Zdecydowanie nie uważała, że jeśli ktoś już otrzymał status Harpii to może osiąść na laurach i nie dbać o poparcie Starszych. Harpia Harpią, ale to Starsi byli fundamentem Camarlli i w krytykowaniu ich rozsądna Harpia powinna być ostrożna, zamiast upokarzać całą Starszyznę na środku Elizjum. Nie była pewna braku konsekwencji tego ataku, ale zdawała sobie sprawę z tego, że Wysoki Magister dużo lepiej zna tutejszych Spokrewnionych. Zapewne przebywał w Chicago dłużej niż ona była na świecie.
- Być może zbyt… za bardzo ostatnio skupiłam się na swoich badaniach i przestałam śledzić, co poczyna młodzież…Do głowy by mi nie przyszło, że ktoś ignoruje zasady. Za łamanie Pierwszej Tradycji zwykło się tracić głowę. Przyzywałam do europejskich standardów, proszę mi wybaczyć- - tu zatrzymała się na chwilę bardziej dla dramatyzmu niż z potrzeby zastanowienia się. Nie ukrywała, że właściwie po części gardziła Nowym Kontynentem. Jednak egzystencja tutaj była całkiem inna niż w Europie, do której miała nadzieję, jeszcze kiedyś powrócić.
- Nie będę jednak ukrywać, że nie podoba mi się generalizowanie w tej kwestii i podważanie statusu Starszyzny. Całej Starszyzny, nie zaś piętnowania poszczególnych zachowań, a to niestety miało miejsce. Nasz Regent też jest członkiem Starszyzny, więc nie powiem, że jestem zachwycona dzisiejszą przemową - spojrzała pytająco na Magistra próbując wyczuć, czy powinna już schować język za zębami, czy dalej może dawać upust swoim skrajnie konserwatywnym poglądom. Dopatrywała się ruchów przeciwko Domowi nawet jeśli ich tam nie było. Było to do pewnego stopnia paranoiczne, i nawet czasami zdarzało się, że zdawała sobie z tego sprawę. Rzeczywiście była zaniepokojona formą wypowiedzi harpii . Doskonale wiedziała jaki jest jego status a co ważniejsze jaki ma wpływ na statusy innych. Dlatego głośno nie reagowała. Harpia na takim poziomie mogła zaszkodzić nawet Księciu. Podpadanie jej nie byłoby mądre.
- Proszę mi wybaczyć ten pragmatyzm, ale trudno nie powątpiewać w to, że dzisiejsze wydarzenie to bezinteresowna troska o nasze społeczeństwo, ale prawdopodobnie się mylę - dodała jeszcze zanim postanowiła się odnieść do ostatniej wypowiedzi Wysokiego Magistra - Tłumaczenie się miałoby znamiona przyznania się do winy. Nie można odmówić Primogenowi Ventrue klasy. Chętnie złożyłabym wyrazy uszanowania - właściwie przestała wykazywać zainteresowanie cała intrygą, którą już miała wymyśloną w głowie, gdy Thornton zgasił jej teorie spiskowe, które już sobie wymyśliła i wydawały jej się bardzo prawdopodobne.

Re: Ostry pazur Harpii

#37
Diana odpowiedziała skinieniem głowy. Cieszyła się, że Bella zaakceptowała jej słowa, na swój sposób, ale jednak. Dla bezpieczeństwa przemilczała uwagę o "przypadłości", bo pociągnięcie tego tematu, co autorka miała na myśli mógł się różnie skończyć. Nie zapominajmy, że Dana siedziała obok, a wyglądało na to, że jej wiele nie trzeba do złości. Dlatego lepiej niech sobie Bella uważa to za co chce, Diana nie będzie się sprzeczać, ani wyjaśniać... bo po co.
-Czegoś więcej? - Zapytała niepewnie, gdy tamta skończyła. Minę miała przepraszającą, co sugerowało, że nie bardzo rozumie co mogłaby jeszcze tutaj powiedzieć.
-Nie wiem dokładnie o co Pani chodzi. Moja siostra zginęła w tragicznym pożarze teatru, gdy miałyśmy 3 lata. To moja bliźniaczka. Zginęła razem z naszą mamą i wieloma innymi ofiarami tamtego wieczora. - Westchnęła ze smutkiem, obstawiając w ciemno, że może chodzić o nieco więcej szczegółów samej historii.
-Miałyśmy jednak silną więź, jak to bliźniaczki. Nie odeszła więc. Jej dusza czekała. Przebudziła się, gdy byłam w niebezpieczeństwie. - Zakończyła spokojnie, z lekką miękkością w głosie. Odzyskała siostrę po tylu latach, czy to się komuś podobało czy nie. Nie miała zamiaru za to szczęście przepraszać. Wyjaśnienia jednak się należały, więc na ile potrafiła, to starała się to przekazać.

Re: Ostry pazur Harpii

#38
Image
Cornelia von Metternich
Chłodna, realistyczna ocena sytuacji Arystokratów miało w tak naprawdę niewiele wspólnego z idealizmem, z kolei polemika pomiędzy Tremere była jednym z motorów napędowych, na których opierała się ich ambicja zgłębiania wiedzy i poszerzania horyzontów. Właśnie poprzez dyskusję, lawirowanie pomiędzy trudnymi tematami, pobudzanie niełatwych dyskusji, Thornton badał zdolności swoich uczniów. Każde wypowiedziane zdanie było, niewątpliwie, przez niego analizowane, tak jak i słowa niewypowiedziane, oddające miejsce niewygodnej, jakkolwiek krótkiej ciszy.
Image Mhm. — Mruknął pod nosem w reakcji na przytaknięcie przez Magister do jego wypowiedzi. Czy oczekiwał czegoś więcej? Czy miał nadzieję, że Cornelia pociągnie temat dalej? Nie sposób było stwierdzić, gdyż surowa twarz prawej ręki Regenta pozostawała niezmienna. Można było jednak wyciągnąć pewne wnioski po długich latach spędzonych na studiach w Chicagowskiej fundacji.
W normalnych okolicznościach, w rzeczy samej, sprawca tak jawnego pogwałcenia Pierwszej Tradycji winien był spotkać Ostateczną Śmierć. Okoliczności okazały się jednak cokolwiek odbiegać od norm.[/b] — Jeśli za normy przyjąć niedoświadczonych, bądź nazbyt aroganckich młodzików, którzy przez własną głupotę dopuszczali się złamania najważniejszą z Tradycji, tak odbiegającą od tego była sytuacja, gdzie nadzwyczaj impulsywną reakcję Starszego spowodowało unicestwienie jego potomka, będącego wpływowym członkiem społeczności nieumarłych. Zdawało się to kreować nie tyle usprawiedliwienie tego zachowania, co ogólne zrozumienie, skutkujące przymknięciem oczu i zamiecieniem sprawy pod dywan. Oczywiście skutki takiego działania mogły być opłakane, gdyby inne wampiry winne naruszeń Maskarady zażądałyby podobnej amnestii. I to właśnie takiej tragedii zapobiegł, można mieć nadzieję, Harpia Ventrue, przywołując tamto zdarzenie i budując wokół tego problemu wysoki mur.
Image Odniesienie się do braku podjętych względem winowajców działań jest, poniekąd, zrozumiałe, choć niekoniecznie taktowne było robić to na forum publicznym. Błędnym jest jednak odczytywanie wypowiedzi Pana Galatisa jako wystąpienia przeciwko Starszym jako całości. Jej adresatami oraz głównym tematem było przeca tylko dwoje z nich. — Prawdą było, że pewne rzeczy należało rozwiązywać za kulisami, w bezpośredniej dyskusji z tymi, których obowiązkiem było zadbać o rozwiązanie problemu. Podniesienie głosu na temat pewnej bezczynności władz Camarilli zamiast wejścia z nią dialog mogło, i zapewne zostało, przez niektórych odebrane negatywnie. Wiekowe, doświadczone wampiry, nawet jeśli odczuwały niesmak w związku z wypowiedzią Harpii, to wątpliwym było, by jawnie to okazały, nie w sytuacji gdzie Spokrewniony ten miał sporo racji w tym co mówił. Oczywistym było, że w takiej sytuacji jakikolwiek ruch przeciwko niemu byłby co najmniej nierozważny, jak i również nazbyt oczywisty.
Image Motyw tej przemowy był, rzecz jasna, dwuznaczny. Nie można wszak powiedzieć, że zagrożenia, o których ostatnio mowa, nie istnieją. A jeśli wspomniany łowca jest przynajmniej w połowie tak sprytny, jak się mówi, to wszyscy musimy mieć się na baczności. — Przekazem bezpośrednim, który miał poniekąd za zadanie maskować ten rzeczywisty, była oczywiście Maskarada i niebezpieczeństwa związane z jej nieprzestrzeganiem. Pomiędzy wierszami z kolei, jak Wysoki Magister słusznie zauważył, widać było narzędzie do kontroli nieciekawej sytuacji, którą z resztą głowa klanu Ventrue spowodowała.
Image Trudno się nie zgodzić, iż był to właściwy ruch. Żadne słowa nie cofnęłyby tego, co już się zdarzyło, a jedynie poruszyłyby kolejną falę. — William zakończył potwierdzeniem słów von Metternich, która z racji swojego wieku i doświadczenia dobrze rozumiała już różne gesty i ruchy wykonane na politycznej arenie nieumarłych.

Diana Harper
Słowa kobiety spowodowały widoczną irytację u Dany, która parsknęła i uwolniła sarkastyczny śmiech, robiąc kółko wokół Belli.
Image Przypadłość? Poważnie? Mówi wampirzyca, która siedzi z boku jak zbity pies i nie wie co ze sobą zrobić. Ciekawe jaka jest jej przypadłość. Pffft. — Pokręciła głową zniesmaczona i jednocześnie rozbawiona słowami rozmówczyni Diany.
Image Po co jej to tłumaczysz? I tak nie zrozumie. Wątpię, czy ona lub ktokolwiek tutaj ma tu jakiekolwiek więzi poza sobą i swoją bestią. — Dana westchnęła ciężko, wracając na swoje miejsce obok siostry i słuchając dalej rozmowy.

Re: Ostry pazur Harpii

#39
Czasami w towarzystwie dużo starszych od siebie Spokrewnionych, szczególnie przedstawicieli Domu i Klanu Tremere, Cornelia zaczynała czuć się jak za życia. Bywała na wielu przyjęciach, balach, rautach, na których poruszane były tematy polityczne. Często chciała się odezwać. Wiedziała, że jej uwaga jest błyskotliwa i zdecydowanie bardziej celna niż chociażby słowa jej brata. Jednak ponad bystrość umysłu cenione było posłuszeństwo i zachowanie zgodne z wyznaczoną hierarchią i etykietą. Dlatego za życia milczała, tak jak i przez bardzo długi czas po śmierci. W tym momencie do Wysokiego Magistra oczywiście, że nie odezwałaby się pierwsza. Mimo że zdawała sobie sprawę, że wolno jej dużo więcej niż wtedy, gdy była jeszcze Panienką von Metternich, to potrafiła pamiętać, gdzie jest jej miejsce w Piramidzie i nie miała zamiaru niepotrzebnie się wychylać. Zapewne mało którzy z Czarowników uważał, że mniej musi się liczyć ze słowami po śmierci niż za życia, ale to zapewne dlatego że dopiero od stosunkowo niedawna w klanie na stałe zaczęły pojawiać się kobiety. Cornelia zdecydowanie nie była damą, mimo wyuczonych manier i braku zrozumienia dla niezgodnych z etykietą zachowań czy ubioru. Ale nie była też wytrawnym politykiem, mimo że przez lata nauczyła się już dość dużo.
- Nieważne, jakie są okoliczności. Ważne jakimi się je przedstawi - odpowiedziała jednym tchem, bez najmniejszych emocji. Tak, jakby to była najoczywistrza oczywistość, że nic nie jest tak oczywiste jak to, że Spokrewnieni wykorzystają każdą okoliczność do swoich intryg.
- Proszę o wybaczenie, Wysoki Magistrze - skinęła głową w geście szacunku, który jak można było zauważyć, był jak najbardziej szczery. - Ale nie mogę się zgodzić z tym, że dobrane słowa nie mogły zostać zinterpretowane przynajmniej dwojako. Oczywiście, przy odrobinie dobrej woli, można uznać to za zwrócenie uwagi dwójce Starszych, ale z taką samą dozą braku dobrej woli generalizacje na temat zachowania Starszyzny można uznać za obelgę. Nigdy moim zadaniem nie było analizowanie polityki Ventrue, ale nie byłabym taka pewna, że ktoś nie wykorzysta nie do końca odpowiednio dobranych słów przeciwko Harpii - - odpowiedziała tonem rzeczowym, ale zachowując wszelkie wyrazy szacunku do swojego rozmówcy. - Niemniej, zdaje mi się, że szykuje nam się ciekawy spektakl, dla którego warto było wyjść z laboratorium - dodała i szybko pobieżnie omiotła wzrokiem salę. Zmarszczyła czoło.
- Co się łowców tyczy, Panie Magistrze... - przez chwilę się zastanawiała - Jeśli mogę zadać pytanie... Zdaje mi się, że ich poczynania odbiegają od tego, jak zwykle zachowują się śmiertelnicy. Jakby było w nich coś... coś więcej - widać było, że jest szczerze zainteresowana tematem. Nie mniej niż tematem przemówienia Harpii. A może nawet odrobinę bardziej. Gdy mówiła o swoich zainteresowaniach w jej oczach pojawiało się coś szaleńczego. - Zajmował się ktoś tym tematem? Pochwycenie jednego z nich byłoby zapewne trudniejsze niż pochwycenie Lupina, ale może komuś się udało? - spojrzała na Magistra z zaciekawieniem. - Naszą krew znamy dość dobrze, chociaż ciągle skrywa przed nami tajemnice, gdyby porównać ją z krwią innych stworzeń... Może zobaczyć czy u łowców jest coś interesującego... - zaczęła mówić trochę mniej składnie, kiedy już zaczęła sobie wyobrażać hipotetyczne wyniki takich badań.

Re: Ostry pazur Harpii

#40
Image
Cornelia von Metternich
Ścisła, zdominowana przez mężczyzn hierarchia Tremere nie pozostawiała jej członkom wiele swobody. Istniała ona, oczywiście, ale sprowadzała się przede wszystkim do wolności ambicji, zarówno tych umysłowych, jak i politycznych. Niemądrym było występować słowem przeciwko swemu przełożonemu, aczkolwiek w pewnych okolicznościach było to wskazane, a nawet i czasami pożądane. Przedstawianie swojego punktu widzenia, swoich poglądów, wiele mówiło o wampirze. Dotyczyło to zarówno samej treści, jak i sposobu, w jaki była ona przekazywana. Cornelia była inteligentną Spokrewnioną i dobrze wiedziała kiedy się odzywać, kiedy nie, oraz w jaki sposób formułować swoje wypowiedzi, by pozostało to w dobrym smaku. Thornton musiał w jakiś sposób to doceniać, skoro był tak zaangażowany w dyskusję z młodszą Magister.
Image Nie jest to zawsze prawdą, Magister von Metternich. Kluczowymi są świadomość i pojmowanie motywów tak sprzymierzeńców, jak i nieprzyjaciół, jednostek w hierarchii nadrzędnych jak i podległych. Równie istotnym jest wyciąganie z nich wniosków, celem zobaczenia szerszego spektrum, uwzględniającego zarówno przyczyny jak i skutki. — Dwoista natura Spokrewnionych rzeczywiście wymagała szerszego spojrzenia zarówno na samych nieumarłych, jak i ich otoczenie. W pewnych sytuacjach koniecznym wręcz było zrozumienie szerszego obrazu rzeczy, gdyż ten mógł okazać się znacznie bardziej niepokojący.
Image Stoimy bowiem w obliczu niecodziennej sytuacji. Unicestwiono znanego, powszechnie szanowanego Spokrewnionego o silnej krwi i rosnących wpływach. Okoliczności jego ostatecznej śmierci, jak i również sprawcy, owiane są jednak gęstą mgłą tajemnicy, gdzie świadomi tego zdarzenia jesteśmy tylko i wyłącznie za sprawą więzi dzielonej miedzy nim a jego Sire. — Przywołanie tematu śmierci Kuruka było oczywistym następstwem w toku tej dyskusji. Zdawało się jednak, że tutaj Magister dążył do czegoś głębszego.
Image Niepokojącym jest nasza ślepota na znaczące w tym mieście wydarzenia. Wysoce niepokojącym. — Gdy William wspomniał o ślepocie, Cornelia mogła łatwo wywnioskować, że miał na myśli Klan, bądź nawet Camarillę, jako całość, mówiąc oczywiście o lokalnym jej organie. Podczas gdy umysł większości wampirów trawiła płytka natura zaistniałej sytuacji, gdzie Spokrewnieni koncentrowali się na klanie Ventrue oraz osobie ich Primogena, czy nawet samej Skadi, starszy klanu Tremere koncentrował się na tym, co kryło się pod powierzchnią, pod płaszczem pozorów.
Image Winniśmy skoncentrować więc naszą uwagę na tym, co pozostaje niebezpiecznie ulotne. Potencjalne - i przewidywalne - skutki przemowy Harpii Ventrue będą łatwe do śledzenia. — Magister Thornton na swój sposób zwrócił uwagę na to, że głowienie się nad losem Arystarcha było stratą czasu, jako iż cokolwiek miało się w rezultacie jego występu stać, byłoby to wiadome, a także nieszczególnie niespodziewane. Z kolei wspomniana ślepota Sekty, a w tym i domu Tremere, zdawała się być rzeczywiście alarmująca. Starszy Taumaturg wysłuchał z zainteresowaniem pytania młodszej Magister, po czym dał jej odpowiedź.
Image Klan Nosferatu bada stale urywające się tropy tego osobnika. Choć łowcy są prawie zawsze śmiertelnie niebezpieczni, to ich ruchy przeważnie pozostają stosunkowo łatwe do przewidzenia. Jednakże ta jednostka, lub grupa, lawiruje przez miasto niczym duch, zdając nam śmiertelne ciosy z ukrycia. Fakt, iż ten łowca pozostał nieuchwytny mimo swej aktywności, świadczy jasno o jego doświadczeniu w starciu z naszym rodzajem. — Nieumarły klarownie przedstawił powagę sytuacji w związku z obecnym w mieście łowcą. Był niebezpieczny, nie było co do tego wątpliwości. Do tego nieprzewidywalny. Wciąż nie było wiadomo, czy była to jedna osoba, czy liczniejsza grupa. Należało wobec tego być gotowym na najgorsze i trzymać się na baczności.
Image Łowcy nie różnią się wiele od reszty bydła. Jedyne, co ich wyróżnia, to świadomość istnienia nadnaturalnych oraz fanatyczna wręcz wizja naszej destrukcji. Rzadkością jest, by towarzyszyła temu rzeczywista wiara, mogąca fizycznie oddziaływać na Spokrewnionych. — Thornton natychmiast zdementował jakoby łowcy mieliby być czymś wartym uwagi, z perspektywy potencjalnych badań. Mieli być zwykłymi ludźmi, którzy w jakiś sposób dowiedzieli się o istnieniu Spokrewnionych i innych stworzeń świata mroku, które pragnęli zniszczyć. To, czy stała za tym indoktrynacja, czy zakorzeniona wiara w walkę ze złem, miało niewielkie znaczenie. Istotne było zagrożenie, jakie stanowili dla Spokrewnionych. Co mogło jednak pozostać interesującym był fakt istnienia ludzi o wierze tak silnej, że rzeczywiście byli w stanie wpływać na nieumarłych.

Diana Harper
Tymczasem Diana rozmówiła się ze swą współklanowiczką, której wyjawiła co stało za okolicznościami jej przemiany minionej nocy. Bella okazała zrozumienie, nie negując historii o siostrze Malkavianki i akceptując, że to nie Diana była za sterami, gdy doszło do szarpaniny. Pewne słowa pani Jones drażniły Danę, która ostatecznie opanowała się i pozwoliła siostrze w spokoju dokończyć widocznie nurzącą ją dyskusję. Po wyjaśnieniu całej sytuacji, po krótkiej wymianie zdań, obie Malkavianki mogły wrócić do swoich zajęć.

Re: Ostry pazur Harpii

#41
Wolność zapewne była ostatnim przymiotem, który kojarzyłby się Spokrewnionym z Domem i Klanem Tremere. Jednak Cornelia czuła się jak najbardziej wolna. Zdecydowanie bardziej niż przed wejściem w strukturę Piramidy. A prawdziwą wolność poczuła wtedy, gdy pozwolono jej po raz pierwszy prowadzić badania na własną rękę. Klan Tremere był tym, czemu zawdzięczała wszystko i niósł wartości, dla których mogła poświęcić wszystko. Była przekonana, że to, co ją spotkało było najlepszym możliwym rozwiązaniem.
Oczywiście ma Pan rację. Moje stwierdzenie było jakoby uproszczeniem i przypomnieniem, że każde wydarzenie. Nawet pozornie jednoznaczne, może zostać przedstawione w świetle, w którym jednoznaczne być przestaje. Wszystko jest sprawą polityczną, a nawet jeśli nią nie jest bardzo często może się stać - odpowiedziała właściwie zgadzając się z diagnozą postawioną przez Wysokiego Magistra. Polityka była zdecydowanie bardziej skomplikowana, zmiennych było wiele i rozmowy o potencjalnych scenariuszach nadchodzących wydarzeń mogłyby ciągnąć się przez wiele nocy.
-Ostateczna śmierć tego członka Rodziny to niepowetowana strata. Nie można wykluczyć, że zwiastuje to problemy dla całej społeczności. Zapewne Szeryf postanowił już zbadać tę sprawę. To conajmniej niepokojące, że ktoś taki został zamordowany… - odpowiedziała niezbyt wiedząc w którą stronę ciągnąć rozpoczęty przez wyższego stopniem Tremere temat Kuruka. Na stwierdzenie, że ślepota jest niepokojąca von Metternich nie odpowiedziała. Spojrzała jedynie pytająco na Wysokiego Magistra mając nadzieję, że dowie się jaki szczegół zaistniałej sytuacji został przez nią przeoczony. Nie miała takiego doświadczenia jak Starszy, ale cieszyła się tym, że z doświadczenia Starszych Klanu mogła korzystać i prosić o radę w obrębie Piramidy. Starsi, posiadający wyższą pozycję w Klanie byli dla niej wzorem, do którego dążyła. Zmarszczyła czoło słysząc dalszą część wypowiedzi Thorntona. Nie do końca wiedziała, jak powinna interpretować jego słowa. Sama była niezmiernie ciekawa jaką intrygę Ventrue przygotowali tym razem, żeby zapewne wyrwać dla siebie większy kawałek władzy w tej domenie.
Uniosła jedną brew z zainteresowanie przysłuchując się odpowiedzi na jej pytanie.
- Pomyślałam, że można zaoferować im pomoc, w końcu przy odpowiednim przygotowaniu wyśledzenie kogoś nie sprawia większych problemów, ale skoro nie różnią się wiele od reszty bydła narażanie kogokolwiek z Domu i Klanu, żeby odprawił rytuał nie powinno mieć miejsca. Fanatyczny łowca jest na tyle niebezpieczny, że lepiej nie ryzykować - stwierdziła wyraźnie jednak rozczarowana, że łowca nie byłby interesującym obiektem do badań. Cornelii wydawało się jakoby słyszała gdzieś o jakiś specjalnych zdolnościach przynależących łowcom, co skłoniłoby ją do prób pozyskania takiego obiektu, ale jeśli pogłoska nie okazała się prawdą wiedziała, że powinna odpuścić.

Re: Ostry pazur Harpii

#42
Image
Cornelia von Metternich
Rozwój Cornelii, wiedza którą posiadała, to wszystko, rzeczywiście, można było zawdzięczać domowi Tremere, który zapewnił jej miejsce w swojej strukturze. Trudności, komplikacje i rywalizacja budowały jej ambicje, które przyczyniły się do jej obecnej, stosunkowo wysokiej, pozycji w Piramidzie. Jej płeć nie przeszkodziła jej w przewyższeniu niejednego taumaturga. Była widocznym symbolem zmian, gdzie coraz więcej bystrych, kobiecych umysłów miało być zaangażowanych w rozwój Piramidy.
Image W rzeczy samej, Magister von Metternich, w rzeczy samej. — Odrzekł, zgadzając się z przedstawioną przez Cornelię kwestię polityki. Wszystko, nawet sama obecność Tremere w tym miejscu, w tym czasie, miała podłoże polityczne. Każdy szept, każda uściśnięta dłoń, wszystko to składało się na elementy uprawianej przez Spokrewnionych od stuleci gry.
Gdy Spokrewniona kontynuowała temat unicestwienia lidera Gangreli, rzucając niewerbalne pytanie w stronę przełożonego, ten zdawał się wyglądać na nieco rozczarowanego. Wyglądało na to, że jeśli w niedawnej historii tego miasta i egzystujących Spokrewnionych było więcej podobnych zagadek, to młoda Magister nie była ich świadoma. Sprawiło to, że chwilę wcześniej widoczne u Thorntona zainteresowanie dyskusją nieco osłabło. Postanowił jedynie skinąć głową potwierdzająco na słowa wampirzycy, zdawało się nie widząc powodu, by kontynuować dalej temat uśmierconego Gangrela.
Image Podczas gdy zachowanie najwyższej ostrożności jest konieczne, nic nie opowiada się przeciwko udzieleniu wsparcia agentom Nosferatu. Wiedza i zdolności Tremere mogą okazać się nieocenione w tropieniu tego nieuchwytnego przeciwnika. — Wysoki Magister wyraził zdecydowaną aprobatę wobec pomysłu wsparcia przez klan działań Nosferatu. Było oczywistym, że sukces w takim przedsięwzięciu przysłużyłby się całemu klanowi. Wszystko wskazywało jednak na to, że nierozważnym byłoby działanie w pojedynkę. Choć z drugiej strony patrząc, co jeśli zagrożenie byłoby o tyle większe, gdyby zaangażowanych w tę sprawę było więcej nieumarłych. Jeśli von Metternich chciała zająć się tą sprawą osobiście, to musiała dobrze przemyśleć swoje kroki.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości