Polowanie na wilki (III)
: 19 wrz 2021, 8:44
Zanim Noah opuścił swoją kryjówkę, spojrzał na siebie w lustrze. Wystylizowana broda, uczesane włosy, porządnie umyte ciało. Wyprany oraz wyprasowany garnitur, wypastowane buty, przygotowany kaszkiet. Dzisiejszego wieczoru Parias zamierzał odwiedzić lożę Spokrewnionych, Elizjum, jednak zanim wkroczyłby do elitarnego klubu, postanowił obskoczyć jedno miejsce.
Wyszedł z hotelu. Nim udał się do właściwego punktu podróży, poszwendał się kwadrans po dzielnicy w celu sprawdzenia czy nikt go nie śledził. Każdej nocy odkrywał nowe zakamarki ulic przylegających do jego schronienia. Wkrótce wtopił się w mgiełkę jednej z ciemnych uliczek.
Central: pub Leon's Haven
Otworzywszy drzwi baru, Noah wszedł wraz z porywem powietrza z ulicy, który nieco rozwiał gęsty papierosowy dym. Neonata jakiś czas temu był tutaj w towarzystwie mentora, więć wiedział, że ta speluna była pod jego ochroną. To właśnie tutaj Johnston planował przyczaić się na właściciela czeku od Bureau of Investigation, tajemnicze biuro wystawiło pokaźną sumkę, tylko idiota nie postarałby się odzyskać tej forsy.
Wychowanek Jamesa podszedł do barmana, kupił od niego paczkę Lucky Strike'ów, a potem przekazał instrukcję.
— Będzie szukała mnie pewna osoba. Prawdopodobnie facet. Jeżeli będę siedział przy tamtym stoliku — wskazał otwartą dłonią na stolik w kącie — a ta osoba powie ci hasło, że szuka grubego intelektualisty z brodą, to odeślij ją do mnie. Wiem, brzmi to absurdalnie, niemniej wdałem się w pewien rodzaj towarzyskiej zabawy, a to jest jej element. Zrobisz to dla mnie?
Po przekazaniu instrukcji Johnston pożegnał się ładnie i opuścił przybytek.
Lower West Side: klub La Liberté
Taksówką dotarł do klubu. Zapłaciwszy kierowcy, Parias wyszedł z pojazdu, a następnie skierował się do środka, stąpając po czerwonym dywanie. Kulturalnie poczekał w kolejce, wszedł do przedsionka, zostawił u szatniarza płaszcz oraz kaszkiet. Był gotów, żeby wejść do sekcji przeznaczonej śmiertelnikom. To tam spędził kilka godzin, rozmawiając z ludźmi na temat Bureau of Investigation. Próbował dowiedzieć się więcej o tej organizacji, zasięgając języka wśród wpływowej klienteli. Jego strategia pozyskania informacji była następująca: najpierw zasiadał przy barze, aby wypatrzeć dżentelmenów podobnych do niego: nieśmiałych, nieco nieporadnych w kontaktach, ale sprawiających wrażenie wpływowych. Za pośrednictwem tych szarych myszek Noah spróbował pozyskać kontakty do ludzi, którzy wiedzieli więcej. Być może jakiś gość, do którego zagadał Johnston i poczęstował go papierosami zaprosił do stolika? Wampir łapał się każdej informacji, lecz także liczył na pozostawienie tutaj tropu na własną osobę. Domyślał się, że w takim miejscu z całą pewnością członkowie biura przychodzili się odprężyć, prędzej czy później usłyszeliby o osobniku poszukującym ich śladu. W momencie, w którym Noah uzyskałby szansę na napotkanie agenta, otrzymałby również sposobność na wyciśnięciu z niego wiedzy na temat zlecenia dla tartaku na ścięcie świętych klonów.
Późną nocą Johnston rozpocząłby realizację drugiego etapu planu. Zostawił po sobie zapach, wykonał ruch na szachownicy, śmiertelni agenci uzyskali szansę na wytropienie go. Pierwszy trop był bezpośredni, prowadzący do Leon's Haven zaś drugi kierowałby tutaj, do domniemanego bywalca klubu. Parias potrzebował teraz wsparcia, rozgrywanie tej dywersji w pojedynkę było zbyt ryzykowne.
Krwiopijca podał hasło strażnikowi, chwilę później wszedł do loży Spokrewnionych. Tam Johnston musiał zupełnie zmienić taktykę interakcji społecznych. Wkurwiały go takie gierki, nie był w nich dobry, jednak musiał grać i kręcić intrygi. Nabycie zamysłu poruszania się po tematach nieumarłych wymagało praktyki, a nie dało się tego osiągnąć bez uczestnictwie w rozmowach.
Noah dość płynnie podszedł do sprawy. Wśród członków Ventrue zachowywał się w pełni uniżony sposób, łechtał ich ego komplementami dotyczącymi spójności ich klanu oraz wysokich kompetencji, dzięki którym Camarilla mogła przetrwać najgorsze. Wśród nich Parias mógł pozwolić sobie na nieśmiałość, bo to tylko wzmocniłoby poczucie wyższości u Ventrue. W momencie, kiedy balsamista urobiłby ich, to przeszedłby do sedna. Przekazałby im wieść o istnieniu organizacji Bureau of Investigation, która wydała zlecenie miejscowemu tartakowi na ścięcie drzew uważanych za święte wśród lupinów, dlatego rozszarpały robotników na strzępy. Oznaczałoby to na istnienie frakcji bydła wiedzącej coś o sprawach nadnaturalnych. Czy strażnicy Maskarady, o której tak namiętnie prawił Galatis, mogliby pozwolić na istnienie owej frakcji, zagrażającej stabilności Wieży z Kości Słoniowej? Nowicjusz był chętny na przekazanie większej ilości informacji osobie chcącej dołączyć do niego w tym śledztwie.
Toreadorom inaczej przekazał wiedzę, pokusił się o piękniejsze słownictwo, podkreślił przywiązanie natywnych Amerykanów do świętych, czerwonych klonów. Ich miłość do tradycji, poświęcenie w utrzymaniu tychże rzadkich okazów roślin poruszyło serca lupinów, którzy ewidentnie pomagali rdzennej ludności. Chęć ochrony wierzeń rozpędziła ich szpony do popełnienia zbrodni. Wśród próżnych członków klanu Róży Noah próbował podsycić ich ciekawość, zaznaczyć piękno tej pokręconej sytuacji, wyszczególnić rozpaczliwe próby obrony Indian przed postępem cywilizacyjnym wymagającym surowców naturalnych. Tam również poprosił o wsparcie, ponieważ tylko członkowie Róży rozumieli dogłębnie naturę człowieczeństwa i potrafiliby ujrzeć szerszą perspektywę - Noah lał miód na uszy, mówił to, co chcieliby słyszeć, zabawiał i przy okazji się niesamowicie wkurwiał na siebie, że jednak próbował być dwulicową szują.
Brujah dostali wywód polityczny. Johnston w ich przypadku zastosował prosty chwyt: zaznaczył, iż Bureau of Investigation wspierało kapitalistyczny wyzysk, kusząc siłę tego narodu, czyli robotników, do podejmowania się ryzykownych działań na rzecz szybkiego wzbogacenia się, gdyż w innych okolicznościach nie mieli szansy na lepszy zarobek. Znowu próżność kapitalistów sprawiła, że ludzie pracy ginęli, wykorzystani jako narzędzia w działaniach, których nie rozumieli. Aby powstrzymać kolejne ofiary, należało zrozumieć naturę tajemniczego biura, odkryć ich związek z lupinami. W istocie to ludzie, a mianowicie kapitaliści, stanowili tutaj problem, a nie wilkołaki. One po prostu broniły swojego terytorium.
Noah po przekazaniu informacji trzem klanom liczył na to, że zainteresował kogokolwiek; że wieść o dzieciaku badającym sprawę wilkołaków trafiłaby do śmiałków skłonnych pomóc mu w działaniu polegającym na uderzeniu w sedno problemu: w organizację ludzi, która sprowokowała lupinów. Nawet jeśli balsamista nie zostałby potraktowany poważnie, to przynajmniej rozbawiłby wampiry jako młodziutki pupil starający się coś ugrać w Camarilli.
Parias siedzał przy widocznym stoliku, oczekując na konsekwencję swoich działań.
Wyszedł z hotelu. Nim udał się do właściwego punktu podróży, poszwendał się kwadrans po dzielnicy w celu sprawdzenia czy nikt go nie śledził. Każdej nocy odkrywał nowe zakamarki ulic przylegających do jego schronienia. Wkrótce wtopił się w mgiełkę jednej z ciemnych uliczek.
Central: pub Leon's Haven
Otworzywszy drzwi baru, Noah wszedł wraz z porywem powietrza z ulicy, który nieco rozwiał gęsty papierosowy dym. Neonata jakiś czas temu był tutaj w towarzystwie mentora, więć wiedział, że ta speluna była pod jego ochroną. To właśnie tutaj Johnston planował przyczaić się na właściciela czeku od Bureau of Investigation, tajemnicze biuro wystawiło pokaźną sumkę, tylko idiota nie postarałby się odzyskać tej forsy.
Wychowanek Jamesa podszedł do barmana, kupił od niego paczkę Lucky Strike'ów, a potem przekazał instrukcję.
— Będzie szukała mnie pewna osoba. Prawdopodobnie facet. Jeżeli będę siedział przy tamtym stoliku — wskazał otwartą dłonią na stolik w kącie — a ta osoba powie ci hasło, że szuka grubego intelektualisty z brodą, to odeślij ją do mnie. Wiem, brzmi to absurdalnie, niemniej wdałem się w pewien rodzaj towarzyskiej zabawy, a to jest jej element. Zrobisz to dla mnie?
Po przekazaniu instrukcji Johnston pożegnał się ładnie i opuścił przybytek.
Lower West Side: klub La Liberté
Taksówką dotarł do klubu. Zapłaciwszy kierowcy, Parias wyszedł z pojazdu, a następnie skierował się do środka, stąpając po czerwonym dywanie. Kulturalnie poczekał w kolejce, wszedł do przedsionka, zostawił u szatniarza płaszcz oraz kaszkiet. Był gotów, żeby wejść do sekcji przeznaczonej śmiertelnikom. To tam spędził kilka godzin, rozmawiając z ludźmi na temat Bureau of Investigation. Próbował dowiedzieć się więcej o tej organizacji, zasięgając języka wśród wpływowej klienteli. Jego strategia pozyskania informacji była następująca: najpierw zasiadał przy barze, aby wypatrzeć dżentelmenów podobnych do niego: nieśmiałych, nieco nieporadnych w kontaktach, ale sprawiających wrażenie wpływowych. Za pośrednictwem tych szarych myszek Noah spróbował pozyskać kontakty do ludzi, którzy wiedzieli więcej. Być może jakiś gość, do którego zagadał Johnston i poczęstował go papierosami zaprosił do stolika? Wampir łapał się każdej informacji, lecz także liczył na pozostawienie tutaj tropu na własną osobę. Domyślał się, że w takim miejscu z całą pewnością członkowie biura przychodzili się odprężyć, prędzej czy później usłyszeliby o osobniku poszukującym ich śladu. W momencie, w którym Noah uzyskałby szansę na napotkanie agenta, otrzymałby również sposobność na wyciśnięciu z niego wiedzy na temat zlecenia dla tartaku na ścięcie świętych klonów.
Późną nocą Johnston rozpocząłby realizację drugiego etapu planu. Zostawił po sobie zapach, wykonał ruch na szachownicy, śmiertelni agenci uzyskali szansę na wytropienie go. Pierwszy trop był bezpośredni, prowadzący do Leon's Haven zaś drugi kierowałby tutaj, do domniemanego bywalca klubu. Parias potrzebował teraz wsparcia, rozgrywanie tej dywersji w pojedynkę było zbyt ryzykowne.
Krwiopijca podał hasło strażnikowi, chwilę później wszedł do loży Spokrewnionych. Tam Johnston musiał zupełnie zmienić taktykę interakcji społecznych. Wkurwiały go takie gierki, nie był w nich dobry, jednak musiał grać i kręcić intrygi. Nabycie zamysłu poruszania się po tematach nieumarłych wymagało praktyki, a nie dało się tego osiągnąć bez uczestnictwie w rozmowach.
Noah dość płynnie podszedł do sprawy. Wśród członków Ventrue zachowywał się w pełni uniżony sposób, łechtał ich ego komplementami dotyczącymi spójności ich klanu oraz wysokich kompetencji, dzięki którym Camarilla mogła przetrwać najgorsze. Wśród nich Parias mógł pozwolić sobie na nieśmiałość, bo to tylko wzmocniłoby poczucie wyższości u Ventrue. W momencie, kiedy balsamista urobiłby ich, to przeszedłby do sedna. Przekazałby im wieść o istnieniu organizacji Bureau of Investigation, która wydała zlecenie miejscowemu tartakowi na ścięcie drzew uważanych za święte wśród lupinów, dlatego rozszarpały robotników na strzępy. Oznaczałoby to na istnienie frakcji bydła wiedzącej coś o sprawach nadnaturalnych. Czy strażnicy Maskarady, o której tak namiętnie prawił Galatis, mogliby pozwolić na istnienie owej frakcji, zagrażającej stabilności Wieży z Kości Słoniowej? Nowicjusz był chętny na przekazanie większej ilości informacji osobie chcącej dołączyć do niego w tym śledztwie.
Toreadorom inaczej przekazał wiedzę, pokusił się o piękniejsze słownictwo, podkreślił przywiązanie natywnych Amerykanów do świętych, czerwonych klonów. Ich miłość do tradycji, poświęcenie w utrzymaniu tychże rzadkich okazów roślin poruszyło serca lupinów, którzy ewidentnie pomagali rdzennej ludności. Chęć ochrony wierzeń rozpędziła ich szpony do popełnienia zbrodni. Wśród próżnych członków klanu Róży Noah próbował podsycić ich ciekawość, zaznaczyć piękno tej pokręconej sytuacji, wyszczególnić rozpaczliwe próby obrony Indian przed postępem cywilizacyjnym wymagającym surowców naturalnych. Tam również poprosił o wsparcie, ponieważ tylko członkowie Róży rozumieli dogłębnie naturę człowieczeństwa i potrafiliby ujrzeć szerszą perspektywę - Noah lał miód na uszy, mówił to, co chcieliby słyszeć, zabawiał i przy okazji się niesamowicie wkurwiał na siebie, że jednak próbował być dwulicową szują.
Brujah dostali wywód polityczny. Johnston w ich przypadku zastosował prosty chwyt: zaznaczył, iż Bureau of Investigation wspierało kapitalistyczny wyzysk, kusząc siłę tego narodu, czyli robotników, do podejmowania się ryzykownych działań na rzecz szybkiego wzbogacenia się, gdyż w innych okolicznościach nie mieli szansy na lepszy zarobek. Znowu próżność kapitalistów sprawiła, że ludzie pracy ginęli, wykorzystani jako narzędzia w działaniach, których nie rozumieli. Aby powstrzymać kolejne ofiary, należało zrozumieć naturę tajemniczego biura, odkryć ich związek z lupinami. W istocie to ludzie, a mianowicie kapitaliści, stanowili tutaj problem, a nie wilkołaki. One po prostu broniły swojego terytorium.
Noah po przekazaniu informacji trzem klanom liczył na to, że zainteresował kogokolwiek; że wieść o dzieciaku badającym sprawę wilkołaków trafiłaby do śmiałków skłonnych pomóc mu w działaniu polegającym na uderzeniu w sedno problemu: w organizację ludzi, która sprowokowała lupinów. Nawet jeśli balsamista nie zostałby potraktowany poważnie, to przynajmniej rozbawiłby wampiry jako młodziutki pupil starający się coś ugrać w Camarilli.
Parias siedzał przy widocznym stoliku, oczekując na konsekwencję swoich działań.