Poszukiwanie Misy (III)

Akt I | West Side | Dalsze poszukiwania zaginionego artefaktu Primogena

Poszukiwanie Misy (III)

#1
Posłaniec Hawthorne'a, którego rolę pełnił teraz Alexander, miał dość czasu 'sam na sam' ze swoimi myślami, będąc wiezionym do miejsca przeznaczenia. Mógł rozważyć potencjalne scenariusze spotkań z ludźmi Tony'ego, którzy byli obecnie głównymi podejrzanymi w sprawie kradzieży skrzyni z artefaktem należącym do Primogena Malkavian. Wilfred Lindh, Archie Griffith, Oliver White, Frank Hass, Jesse Cowell. Piątka ludzi, która miała dostęp do magazynu, która albo przyczyniła się do zaginięcia skrzyni, albo byli skrajnie niekompetentni i nie zauważyli złodzieja. Niezależnie od scenariusza, schrzanili sprawę i musieli za to zapłacić.
Automobil kierował się na dalekie krańce zachodniej części West Side, przemierzając kolejne skrzyżowania w drodze do celu. Mocno zurbanizowane tereny ustępowały w miarę oddalania się od centrum miasta. Można było zaobserwować zmniejszające się zagęszczenie wysokich budynków i nieco mniejszy ruch, docierając wreszcie do osiedli mieszkalnych, na które składały się w pewnej części, podobne do siebie, prefabrykowane domki. Nie brakowało też i nieco starszych, ceglanych domów rodzinnych.
Tam, na skraju miasta, pomiędzy tymi licznymi rodzinnymi budynkami mieszkalnymi, znajdował się cel podróży Malkaviana. Zatrzymawszy się pod prefabrykowanym parterowym, niedużym, białym domkiem, Alexander mógł chcieć przyjrzeć się, czy to aby na pewno właściwy adres, gdyż miejsce wydawało się bez życia. Żadnego auta pod domem, do tego ciemno w oknach. Czyżby ci ludzie spali? Była taka możliwość. Adres się zgadzał, więc należało przyjrzeć się bliżej i sprawdzić, czy ktoś jest w środku.

Re: Poszukiwanie Misy (III)

#2
Alexander miał powoli dość tej sprawy, nazwiska nie układały mu się jeszcze w żaden klucz, w dodatku ten dom...Zupełnie bez życia, nawet bardziej niż on sam. Nie miał czasu przyglądać się czy skradać. Rzucił tylko do swojego szofera by obserwował podwórko w razie gdyby ktoś próbował uciec, a następnie zapukał głownią swojej laski w wejście do budynku, liczył, że kogoś obudzi, a jeśli nikt mu nie otworzy? Wejdzie sobie sam...Frustracja wypełniała żyły Malkavianina w tym momencie już w podobnym stopniu co szaleństwo. Chciał wiedzieć, jego faustyczne zapędy osiągnęły zenit. Krzyknął tylko do zamkniętego przed nim wejścia:
-PROSZĘ OTWIERAĆ. BARDZO WAŻNA SPRAWA, CHODZI O ŻYCIE I ŚMIERĆ! i czekał...

Re: Poszukiwanie Misy (III)

#3
Cisza. Grobowa wręcz. Nikt nie odpowiedział na pukanie. Śmiertelnik obserwujący z teren z wnętrza pojazdu wytężał wzrok, próbując dojrzeć, czy coś się dzieje. Nic. Wreszcie wampir stracił cierpliwość i po chwili krzyknął w stronę drzwi. Znów chwila oczekiwania. Jedyny dźwięk, jaki można było usłyszeć po krzyku Spokrewnionego, było szczekanie psów kawałek dalej, które uaktywniły się, najpewniej, słysząc właśnie donośny głos Alexandra. Minęła chwila, nadal brak ruchu, brak jakiegokolwiek dźwięku.
Dopiero po chwili nieumarły chwycił za klamkę i, ku jego zdziwieniu, drzwi okazały się nie być wcale zakluczone. Wewnątrz panowała ciemność, jednak znajdujący się nieopodal przełącznik pozwolił rzucić nieco światła na to miejsce. Jego oczom ukazały się pootwierane, w większości puste szafy i szuflady, gdzie nie gdzie walające się stare, niechciane ubrania, porzucone ozdoby i pamiątki właścicieli. Ktoś opuścił to miejsce w ogromnym pośpiechu, zostawiając za sobą trochę dobytku, jakkolwiek mało wartościowego.
Jeśli Jesse Cowell rzeczywiście tu mieszkał, to zmył się odpowiednio wcześnie, by uniknąć osądu. Nic bardziej nie wołało "winny" niż ucieczka z własnego domu. Czyżby spodziewał się, że ktoś przyjdzie go szukać i zawinął się ze swoją kochanką? Było to dość prawdopodobne. Rozglądając się po domu, Morri nie znalazł nic, co mogłoby wskazywać na to, dokąd Howell się udał. Pośród kilku porozrzucanych w sypialni papierów nie było żadnych wskazówek, i choć w piecu można było dojrzeć zwęglone już kawałki papieru, to brakowało interesujących elementów, które mogłyby nasycić głodny umysł Malkaviana. Trafienie do ślepego zaułka nie mogło być szczególnie komfortowe. Był to jednak dopiero początek i, być może, u pozostałej czwórki będzie miał większe powodzenie znalezienia winnych, bądź ich śladów.
Gdy po zbadaniu domu Jesse'ego nieumarły powrócił do swojego automobilu, mógł wybrać kolejny cel podróży. Pozostali żyli w mieszkaniach i apartamentach hoteli bliżej serca West Side.
Badając miejsca zamieszkania trójki kolejnych mężczyzn z listy; Wilfreda, Olivera i Archiego, trafił na widok dość podobny do tego, co zastał u Cowella, co służyło jako żelazne potwierdzenie ich zaangażowania w zaginięcie własności Hawthorne'a. Mieszkania opustoszałe, z pootwieranymi i opróżnionymi szafami i szufladami, u tego drugiego nawet całkowicie wyciągniętymi i zostawionymi na podłodze. Tak samo można było znaleźć w pośpiechu zostawione rzeczy o niskiej wartości; jakieś nieszczególnie atrakcyjne ubrania, wazony z roślinami, zastawę stołową, stare listy i różne graty. Co prawda nie udało się trafić na żaden użyteczny trop, ale ciekawostką była popielniczka na stole w apartamencie Griffith'a. Niedopalony, zgaszony tam papieros wciąż lekko się tlił, gdy Spokrewniony przeszukiwał jego mieszkanie. Musiał je opuścić na niedługo przed przybyciem Alexandra. Co za pech. Ale nie minął się z nikim, kiedy wchodził na górę, więc mogło to być dłuższą chwilę wcześniej. Nie mniej, ta sytuacja mogła zostawić pewien niesmak.
Szlag by to. Cztery miejsca przetrząśnięte i żadnego śladu ani jednego z nich. Nawet w śmietnikach, jakby Morri chciał tam zaglądać, nie sposób było znaleźć nic użytecznego. I w ten oto sposób został jeden, Frank Hass, którego wynajmowany apartament mieścił się na drugim piętrze w niedużym hotelu kilka przecznic dalej. Im prędzej wampir ruszyłby w drogę, tym większe szanse miałby, że jeszcze zostanie tego ostatniego z wielkiej piątki, zanim zbiegnie. Mógł mieć jedynie nadzieję, że już tego nie zrobił, bo w takiej sytuacji Malkavianin zostałby z niczym, bez żadnego tropu, którym mógłby podążać.

Re: Poszukiwanie Misy (III)

#4
Wściekły Alexander szybko nakazał swojemu tymczasowemu szoferowi zawiezienie go na miejsce spotkania z ostatnim z podejrzanych, liczył, że chociaż jego jeszcze znajdzie, bo jeśli nie...Całe śledztwo trafiłby szlag. Postanowił udać się prosto do wynajmowanego przez Hassa apartamentu, jeśli minąłby jakiegoś mężczyznę był gotowy nawet zatrzymać go i spytać o Pana Haasa, wykorzystując swoje analityczne spojrzenie na ludzkie emocje byłby zapewne w stanie wyczuć kłamstwo gdyby do takiego doszło.
Wściekłość wywołana frustracją zaczęła potęgować szaleństwo Malkavianina, ten zaczął już układać teorie, które miały mu powiedzieć co zrobić jeśli żadnego z nich nie znajdzie...Żałował, że nie uczył się nadwrażliwości...No cóż to był plan na następne noce, ale teraz trzeba było znaleźć tego cholernego robola...Dlaczego to zawsze oni są winni? Chaotyczna narracja wewnątrz głowy Fausta nasilała się gdy wchodził po schodach zaciskając mocno rękę na swojej laseczce...Był w tej chwili gotowy nawet zabić dla informacji co na pewno widoczne było w jego źrenicach, które zwężyły się w pragnieniu mordu, gdy doszedł do drzwi o ile wcześniej żaden mężczyzna go nie zatrzymał zapukał delikatnie i powiedział do drzwi pretensjonalnym tonem pozbawionym już typowego dla niego zimna:
-Sprawa życia i ŚMIERCI. Otwieraj!

Re: Poszukiwanie Misy (III)

#5
Pośpiech był bardziej niż wskazany. Brakło czasu i wampir nie mógł pozwolić na to, by ostatni z wielkiej piątki zdołał uciec, gdyż oznaczałoby to klęskę. Szofer docisnął gaz do dechy, prując przez oświetlone latarniami miasto, mijając kolejne przecznice i docierając do ceglanego budynku, w którym mieścił się hotel, gdzie miał znajdować się Frank. Oczy Alexandra zaczynały zdradzać szaleństwo, gdy jego cierpliwość się kończyła, a irytacja sięgała zenitu. Dotarłszy do budynku, zaczepił pierwszego lepszego przechodnia o poszukiwanego przez niego mężczyznę, by jedynie otrzymać niezadowalające go "nie znam człowieka". Ruszył do środka, po drewnianych schodach do góry, prosto na drugie piętro.
Nerwy, jakie toczyły teraz Malkaviana, sprawiały że myślał tylko o tym, by jak najszybciej dopaść do mężczyzny, jeśli wciąż był na miejscu. Docierając do mieszkania wynajmowanego przez Hassa, zapukał do drzwi i zawołał, licząc na jakiś odzew. Przysłuchując się, mógł usłyszeć szmer w środku. Ktoś tam był, jednak się nie odezwał. Nim Morri odezwał się po raz kolejny, po zasłyszanym dźwięku skrzypiącego panelu podłogowego wewnątrz mieszkania, następnym odgłosem było ciche, metalowe kliknięcie i... Huk! Odgłos wystrzału broni palnej rozebrzmiał w całym budynku, gdy kula spenetrowała drzwi wejściowe, przed którymi stał Spokrewniony, mijając go o dobre kilka centymetrów. Zaraz po pierwszym wystrzale był kolejny. Huk! Kolejny nietrafiony pocisk utknął gdzieś w ścianie.
Dobór słów może nie był właściwy. Lokator mieszkania wiedział, że ten kto do niego przyszedł, nie miał wobec niego pokojowych zamiarów, o czym świadczyły wystrzały bez słowa ostrzeżenia. Następstwem tych wystrzałów była cisza, jednak dało się wyczuć, że lokator miał się na baczności. Nie zamierzał dać wziąć się żywcem. Zapewne miał świadomość jaki los go czekał, jeśli miałby zostać pojmany przez podwładnych Hawthorne'a. Sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie.

Re: Poszukiwanie Misy (III)

#6
Wystrzał absolutnie nie zaskoczył Alexandra, który w swoim obecnym szaleństwie tylko lekko przelizał swoje kly...Wyczuł krew. Prawą ręką wyciągnął szable z laseczki, której pozostałą część jako etui schował do wewnętrznej kieszeni fraku i ustawiając się lewym bokiem do drzwi pobudził krwią swoją siłę (1 punkt krwi w celu zwiększenia Siły) i naciskając na klamkę zaczął napierać na drzwi licząc, że ustąpią jego wampirycznemu pragnieniu. Jeśli się uda Alexander zamierza szybkim machnięciem uderzyć tępą stroną szabli w nadgarstek Hassa tak by wytrącić mu broń, a następnie spojrzeć mu głęboko w oczy i wysyczeć krótki rozkaz:
-Idź za mną(Dominacja, Rozkaz)
Alexander był wściekły, nie miał czasu na pokojowe rozmowy czy trzymanie się maskarady, cel i tak po wszystkim stanie się obiektem jego badań albo pozbawioną pamięci istotą. Nawet gdyby robotnik zdążył wcześniej trafić w wampira nie miałby żadnych szans zabić go jednym strzałem z takiej pukawki, poza tym zaraz tutaj przyjdzie policja albo ochrona, nie ma na to czasu, trzeba uciekać. Oczy Alexandra wyglądały teraz jak oczy głodnego węża, który był gotowy pożreć swój cel w całości tylko po to by dostać strzępek informacji, poświęcił już tak dużo...Czym więc jest życie jednego robola w jego oczach? A mimo to nie uciął mu od razu ręki...Chyba była mu potrzebna? Chaotyczne myśli dalej kręciły się w głowie Doktora: -Co? Dlaczego? Po co? Może powinienem go od razu zabić? Może jeszcze mi się przyda? Chyba tak...Chyba tak...- w czasie całej tej akcji tego typu słowa układały mu się w głowie w kolejne zagadki których jedyne potencjalne rozwiązanie stało teraz przed nim...Faust był obłąkany

Re: Poszukiwanie Misy (III)

#7
Chybione strzały z pistoletu nie poruszyły wampira, nie w sposób, w jaki lokator mieszkania by chciał. Alexander nie poczuł potrzeby wzmożonej ostrożności, nie powodował nim też nagle strach. Zamiast tego zaczął napierać na drzwi, zwiększając tymczasowo siłę przy użyciu swojej vitae. Za sprawą znacznie silniejszego nacisku, klamka ustąpiła, gdy najsłabsze elementy mechanizmu złamały się i pokruszyły. Gdy wtargnął do pomieszczenia, ubrany w ciemnobrązowy płaszcz i kapelusz mężczyzna, stojący prawie pod przeciwną ścianą, oddał kolejny strzał. Tym razem, widząc swojego napastnika, nie chybił. Kula z rewolweru przebiła klatkę piersiową wampira, jednak z racji, iż nie było pod nią pracujących organów, a ciało było wysuszone, strzał nie wyrządził szczególnych szkód. (Poobijany ♦)
W oczach zdenerwowanego mężczyzny pojawiła się konsternacja, a następnie strach, gdy pocisk okazał się nie wyrządzić nieumarłemu żadnych szkód. Nim zdążył ponownie wycelować i oddać kolejny strzał, płynny ruch szablą wytrącił z jego dłoni rewolwer nie powodując, o dziwo, żadnych obrażeń dłoni trzymającego, sprawiając że broń upadła na podłogę parę metrów dalej. Nim mężczyzna zdołał zrozumieć co się dzieje, Alexander dopadł do niego i, spoglądając swoimi ślepiami w jego oczy, wydał mu rozkaz, któremu ten natychmiastowo uległ. Morri nie marnował czasu i wyprowadził wciąż zszokowanego mężczyznę z mieszkania, głowiąc się nad tym zajściem. Śmiertelnik dociekał po drodze jakim cudem ta kula nic mu nie zrobiła, czego wampir w ogóle od niego chce i dokąd zabiera. Mimo kwestionowania tego co zaszło, posłusznie podążał za Malkavianem.

Re: Poszukiwanie Misy (III)

#8
Alexander mimo wszystko wiedział, że chodzenie po ulicy z niekrwawiącą dziurą w brzuchu może być problemem, dlatego chowając szablę do laseczki pobudził swoją krew w celu wyleczenia obrażeń, ale dalej nieprzerwanie prowadził swój cel do automobilu w celu przesłuchania go, obserwował go od czasu do czasu by w razie zakończenia działania rozkazu być gotowym do szybkiej interwencji, jego oczy dalej zdradzały wężowe pragnienie, a głowa pełna była coraz większej ilości pytań: -Czemu do mnie strzelał? Musi mieć coś za uszami tylko co?
Automobil był kolejnym wspólnym przystankiem, Morri wciąż brutalny, wściekły i zwyczajnie sfrustrowany nakazał swojej "ofierze" wsiąść do pojazdu po czym z zimnym i psychopatycznym uśmiechem powiedział do kierowcy:
-Do Biblioteki w North Center tam gdzie już byliśmy tej nocy- następnie przeniósł wężowy wzrok na zdezorientowanego pracownika Primogena i wysyczał przez zęby: -Nie zadawaj pytań, a będziesz żył

Re: Poszukiwanie Misy (III)

#9
Opuszczając pomieszczenie, gdzie znajdował się pistolet i, kątem oka zauważona przez Alexandra, spakowana walizka, wampir mógł usłyszeć ruch w sąsiednich mieszkaniach. Jednak zanim ktoś zdążył odważyć się wyjrzeć za drzwi, Morri wyprowadził zdominowanego mężczyznę i zaciągnął go do pojazdu, który szybko opuścił miejsce zdarzenia po wskazaniu przez Morriego kierunku. Facet z pewnością miał coś na sumieniu, i wkrótce wampir miał się przekonać co było na rzeczy. Pojazd posuwał się do przodu pomiędzy budynkami w kierunku biblioteki, mijając pojedyncze automobile i, niezainteresowanych ruchem na ulicy, przechodniów. Nawet gdyby mężczyzna chciał krzyczeć i zwrócić czyjąś uwagę, to nie miał szczególnej sposobności, by to uczynić. Wiedział, że mógłby przypłacić to życiem.

| przejście do North Side, dalsza część "Poszukiwania misy (IV)".

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość