Jak dwie krople wody

Prolog, Marzec 2004 | Downtown | 2305 1st Ave | The Asylum


Rozgrywany jest: Prolog: Oblezenie
Trwa: Marzec 2004
Dołącz do walki z Sabbatem i pomóż w odbiciu utraconych przez Camarillę terenów Seattle. Zbadaj losy oblężonej przez Sabbat Fundacji Franka Weavera.
Znajdź i zbadaj źródło rozszerzającej się pandemii, odkryj jej możliwy wpływ na Spokrewnionych i pomóż w jej powstrzymaniu.
Zrób co w twojej mocy, by wesprzeć Camarillę w odzyskaniu stabilizacji i dominującej pozycji w mieście do końca roku, celem odwołania wizyty Justycariusza.
Jako Nosferatu rozbuduj na powrót sieć SchreckNetu i rozwiń sieć informacyjną do użytku klanu oraz Camarilli jako całości.
Wykorzystaj obecną destabilizację wewnątrz Camarilli na swoją korzyść, by zająć miejsce w hierarchii i poszerzyć przy tym swoje wpływy
Działaj w grupie. Znajdź sprzymierzeńców. Dołącz do, lub załóż, koterię.
Cokolwiek zrobisz, pamiętaj że w pojedynkę nie przetrwasz nadchodzących nocy.

Jak dwie krople wody

#1
Ostatnie noce z pewnością były całkiem udane dla młodej toreadorki. Choć zaczynała z dość nieprzyjaznej pozycji, tak czuła po kościach, że w końcu co ważniejsze oczy w elizjum faktycznie zaczynają kierować się ku niej. Absolutnie nie oznaczało to, że zamierza poprzestać na laurach – wręcz przeciwnie. Im głośniej mówiło się w mieście o Ambrelash i jej koterii, tym większą miała siłę przebicia nawiązując relację z innymi spokrewnionymi. Z oczywistych przyczyn Elizabeth nie była jej pierwszym wyborem do nawiązania współpracy. Nie daj boże nie chodziło o antypatię. Tak długo jak należały do dwóch różnych sekt, nie stanowiły dla siebie nigdy bezpośredniej konkurencji. To różnica w ich statusie blokowała Toreadorce sensowną możliwość dialogu z Malkavianką. Bowiem kiedy Quinn miała już za sobą słynną Jeanette Voerman, prawa do używania nazwy The Asylum oraz ewidentne poparcie swoich stronników, Kendra mogła pochwalić się martwym stwórcą oraz trzystoma dolcami w gotówce. Teraz, gdy w końcu ta przepaść stopniowo zaczynała się zamazywać, mogły rozmawiać jak managerka klubu z managerką klubu.
Wchodząc do środka The Asylum, dziewczyna niemal instynktownie zaczęła chłonąć atmosferę. Stukot głośnej muzyki. Zapach alkoholu, potu i perfum. Migające światła. Przez moment poczuła się niemal jak u siebie w The Undeground, lecz tutaj… było zdecydowanie inaczej. Po początkowym obskoczeniu wzrokiem wnętrza, młoda róża standardowo ruszyła do baru. Zakładała, że już od momentu wejścia ktoś ma na nią oko, tak więc wrzucenie kilku groszy do portfela koleżanki po fachu w zamian za przepłaconego drinka z pewnością byłoby dobrze widziane. O tym, jak dobry był to pomysł przekonała się dosłownie kilka sekund później, dostrzegając, że osoba której szukała znajdowała się niemalże na wyciągnięcie ręki.
Image– Chwila przerwy? - Zagaiła przyjaźnie, starając się zwrócić na siebie uwagę krewniaczki. Choć Kendra wizualnie niczym nie różniła się od przeciętnego klienta lokalu, tak miała cichą nadzieję, że Lilith bez problemu odnajdzie w odmętach pamięci twarz młodej róży, która nigdy i nigdzie nie ruszała się bez swojego sire.

Re: Jak dwie krople wody

#2
Noc była młoda, więc klientów przybywało. Ludzie szukający rozrywki, alkoholu a może i czegoś więcej, a także młode wampiry, które też postanowiły się zabawić lub po prostu ukryć się przed światem, aby nie zostać zwierzyną. Klub oferował jedno i drugie, dla każdego. Istniało kilka zasad, o których pojęciu miały jedynie wampiry, oczywiście poza samą maskaradą. Klub był terenem neutralnym i nie zezwalano tu na potyczki. Nie wolno było też pożywiać się na ludziach i wyciągać broni, którą jednak można było wnosić.

Elizabeth kręciła się blisko wejścia, witając gości na swój specyficzny, często żartobliwy sposób. Miała dziś na sobie czarną sukienkę sięgającą lekko poniżej uda z dużym dekoltem, a także czarne botki na szpilkach. Gdyby nie jej znane imię, ciężko byłoby ją uznać za Malkavianke, ci zwykle wyróżniali się sposobem ubioru czy sposobem nakładania makijażu. A ona? Znacznie łatwiej byłoby ją wziąć za członka któregoś z bardziej gustownych klanów.

Pomimo tego, że była właścicielką, często starała się grać tu pierwsze skrzypce. Podawała drinki, serwowała je, witała gości i czasami dawała się porwać do tańca. To sprawiało jej przyjemność, poza dniami, gdy rzeczywiście lepiej, aby została u siebie, wtedy miewała gorsze chwile.

The Asylum często było dość zatłoczone, dlatego nie od razu zauważyła znajomą twarz. Stało się to, kiedy znalazła się dopiero bardzo blisko niej. Elizabeth szybko rozpoznała w niej pewną buźkę, pamiętała ją, to wystarczyło. Uśmiechnęła się bardzo szeroko i wyciągnęła ręce w jej stronę, rzucając się na nią aby ją uściskać. No cóż, Panna Quinn zawsze była bardzo ekspresyjna, szczególnie dla znanych twarzy.

- Kendra! Jak to miło, że znowu do mnie zawitałaś.- rzuciła jej do ucha radośnie, po czym odstąpiła odrobinę, ale wciąż trzymała ją dłońmi za ramiona.

Miło miło, ale gdzie jej pan? Urwała się ze smyczy?
To...dobre pytanie. A teraz zamknij się.


- Ale gdzie Amadeus? W końcu dał ci wolną rękę? Wypuścił na przeszpiegi do mnie? A może zabiłaś go, hmm? Szukasz schronienia? - puściła jej oczko wciąż uśmiechnięta. Może był to żart, ale Elizabeth była czujna. Nigdy nie wiadomo, kto zechce ci wbić nóż w plecy. Zasypała ją pytaniami pomieszanymi z teoriami.

Re: Jak dwie krople wody

#3
Miłych i przyjazny powitań nigdy nie było zbyt wiele, to też widząc nagłą falę radości, którą Kendra (przynajmniej pozornie) wywołała w sercu Quinn samą swoją obecnością, nie mogła powstrzymać się, aby nie odpowiedzieć równie przyjaznym, szerokim uśmiechem oraz czułym uściskiem. Na dźwięk kolejnych, pozytywnie nacechowantch słów, Ambrelash zaczęła wręcz żałować, że tak długo zwlekała z odwiedzinami Malkavianki. No. Przynajmniej do momentu, w którym właścicielka The Asylum nie wyprowadziła jej solidnego ciosu w twarz. Temat śmierci Amadeusa był świeży, a Camarilla z oczywistych względów nie miała w interesie nagłaśniać swoich strat. Anarchistka miała więc pełne prawo nie wiedzieć o całym zajściu, nie mniej jednak rana została rozdrapana. Czując wciąż dłonie kobiety na swoich ramionach toreadorka stała nieruchomo, gdy jej broda zaczęła niekontrolowanie drgać. Czerwone wargi rozchyliły się, jakby próbowały wydusić z siebie faktyczną odpowiedź, lecz nagły ścisk w klatce piersiowej skutecznie jej to uniemożliwił. Czując, że nie jest w stanie wydusić z siebie ani słowa zassała wargi do wnętrza ust i biorąc głęboki wdech usilnie próbowała się uspokoić. Nie wyglądała co prawda, jakby miała się rozpłakać, lecz ewidentnie nie spodziewała się takiego BUM na samym początku rozmowy.
Image– Amadeusa już nie ma. Kilka nocy temu miał pożar w mieszkaniu. - Wykrztusiła w końcu nieco przygaszonym tonem, stopniowo odzyskując fason.
Image– Więc spokojnie, dzisiaj żadnych przeszpiegów. Słowo! - Dodała od razu, usilnie starając się wrócić z rozmową na nieco bardziej stabilne tory.
Image– Huh! Wybacz. Wciąż się po tym zbieram, ale ogólnie jest już dużo lepiej. - Zakończyła finalnie, brzmiąc, jakby całe zajście w ogóle nie miało miejsca. W końcu nie chciała, aby jej rozmówczyni czuła, jakby strzeliła jedno z największych faux pas tego roku.

Re: Jak dwie krople wody

#4
Uuu, a to klops.
Amadeus is dead?
Ale jak to zdechł?
No to mała Kendra jest sama jak palec.
I już czujesz okazję, co?
A żebyś wiedziała. Potrzebni nam sojusznicy.


Elizabeth nie poczułaby, że powiedziała coś niewygodnego, nawet jakby ją przez to ktoś strzelił z liścia...no chyba. Nie miała prawa wiedzieć, a tym samym nie musiała wstydzić się tego. Lilith, jak wolała aby ją nazywać po przemianie, nie wyobrażałaby sobie utraty Jeanette, a tym samym Therese. Mimo iż szybko się rozdzieliły, to jednak była dla niej jak matka. Obie pokręcone, ale jednak lojalne wobec siebie. Lilith miała jednak ambicje, a siostry interes w tym, aby otworzyć filię w Seattle. Musiała więc dorosnąć znacznie szybciej niż by chciała i wyjść spod klosza Voerman.

Panna Quinn nie była jednak nieczuła na straty, a dostrzegła, że Kendra przeżywa tę utratę, była dobra w obserwacji ruchów ciała.

- Przykro mi. Chodźmy może porozmawiać w trochę ustronniejszym miejscu. Zapraszam na piętro. - wskazała schody prowadzące do loży dla VIPów.
- Kate! Będę na górze z przyjaciółką jakby co. - rzuciła do urodziwej kobiety stojącej obecnie za barem, która z uśmiechem jej jedynie odmachnęła, przyjmując wiadomość.

Zaprowadziwszy ją na piętro, wybrała jedną z wolnych loży, do której wprowadziła ją przodem. Wciąż było tu mnóstwo świateł, a muzyka grała z porządnych głośników. Lilith zmniejszyła jednak głośność na regulatorze, dzięki czemu mogły swobodniej rozmawiać, a do tego bez świadków.

- Siadaj Kendro, czuj się jak u siebie. Nic ci tu nie grozi. - dodała, jakby podkreślała gdzie się właśnie znalazła.

Re: Jak dwie krople wody

#5
Słysząc propozycję zmiany miejsca, toreadorka przytaknęła kilkukrotnie głową, oznajmiając, że faktycznie odpowiadał jej takowy scenariusz. Kiedy w końcu udały się na piętro, dziewczyna oczywiście bardzo uważnie zmierzyła lożę wzrokiem, zupełnie jakby szukała czegoś, co mogłaby uznać za pułapkę. Zapewnienia bezpieczeństwa ze strony Quinn z pewnością były bardzo wartościowe, lecz nic nie równało się z samodzielną oceną sytuacji. Po zajęciu wolnego miejsca, oczekiwała cierpliwie, aż jej towarzyszka dokończy resztę swoich zadań i gdy muzyka faktycznie nieco przycichła, ta poczuła gotowość, aby przejść do właściwej rozmowy.
Image– Dobrze widzieć, że sobie radzisz. Przyznam szczerze, że parę razy zdarzało mi się zastanawiać, jakim cudem biznes anarchów funkcjonuje na terenie camy, ale im częściej tu jestem, tym bardziej wydaje mi się, że rozumiem. - Zagaiła skromnym komplementem, świadomie odchodząc od tych nieco bardziej osobistych tematów.

Re: Jak dwie krople wody

#6
Elizabeth rozsiadła się na kanapie tuż obok Kendry, zwracając się do niej bokiem, opierając jedną rękę na oparciu, a drugą kładąc na własnym udzie. Spojrzała przez chwilę na nią badawczo od góry do dołu.

- Ohh nic wielkiego, wystarczy zaciągnąć do łóżka odpowiednie osoby. - roześmiała się z odrobinkę psychopatycznym zabarwieniem. Było to krótkie, ale gdy się uspokoiła, wciąż uśmiechnięta, odgarnęła dłonią włosy Kendry za ucho czule.

- Ewentualnie wyświadczyć kilka przysług, wejść w układy i pomimo bycia anarchem, stworzyć bezpieczną przystać tak dla swoich, jak i Camarilli. Bo któż odrzuciłby propozycję powstania nowego The Asylum w swoim mieście? - dodała odrobinę poważniej, ale uśmiech jej nie opuszczał.

I chociaż nie była to tajemnica, celowo uniknęła tutaj mówienia o sygnowaniu klubu znanym nazwiskiem Voerman. Quinn była świadoma, że prędzej czy później trzeba przeciąć pępowinę, jeśli chcesz zostać kimś. Z drugiej strony posiadanie po swojej stronie Sire było silną dźwignią, aby awansować, dlatego właścicielka The Asylum w Seattle musiała skrzętnie balansować, pomiędzy lojalnością wobec Jeanette, a wykazywaniem własnej inicjatywy i pomyślunku. Bądź co bądź, tak Jeanette jak i Elizabeth zależało na obopólnej korzyści i rozwoju. Voerman stałaby się jeszcze potężniejsza, jeśli i jej dziecko stałoby się Baronem w Seattle.

- No ale co tam u ciebie kochana? Wpadłaś się zabawić czy w interesach? - zagryzła na moment dolną wargę, ponownie lustrując jej osobę.

Re: Jak dwie krople wody

#7
Na wspomnienie o załatwianiu biznesu przez łóżko, Ambrelash również pokusiła się na nutkę cichego chichotu. Niby był to śmiech z grzeczności, ale w gruncie rzeczy zdawała sobie sprawę z tego, iż prawda wcale nie musi leżeć tak daleko. Obie wiedziały przecież jak działa świat, a w końcu biznes zawsze był tylko biznesem. Na zbliżającą się dłoń Malkavianki Toreadorka nastawiła się nieco, by tym bardziej ułatwić jej nawiązanie bezpośredniego kontaktu. W jej języku był to niemy dowód na to, że nie tylko darzyła Quinn szacunkiem ale i specyficznym zaufaniem.
Image Pierwotnie w interesach, ale teraz nieco się waham. - Odpowiedziała flirciarsko, pozwalając swoim oczom zarysować w sobie obraz zarówno ekscytacji jak i pożądania. Aby podkreślić budzące się w niej emocje, pozwoliła im nawet na moment wskoczyć na kark rozmówczyni. Wisiały tam na tyle długo, aby siedząca naprzeciw postać dostrzegła ten ruch, lecz na tyle krótko, aby wciąż można było udawać, że to przez przypadek.
Image Jak pewnie się domyślasz, gdy Amadeus odszedł, zostałam z niczym. - Powiedziała nieco bardziej przyziemnym tonem, jakby chcąc dać wyraźny znak, że finalny najwyższy priorytet otrzymały interesy.
Image Nie zanudzając cię szczegółami – buduję wszystko od nowa. Ale tak… wszystko. Kilka nocy temu przejęłam klub techno kilka dzielnic dalej. Kojarzysz może The Underground? - Kendra z nutką niepewności uniosła lewą brew, jakby faktycznie chcąc się upewnić, że właścicielka The Asylum zdaje sobie w ogóle sprawę z jego istnienia.
Image Zamierzam wyciągnąć z niego ile się da i przy okazji wykorzystać go jako posterunek do na południowej granicy z Sabatem. Pomyślałam więc, że skoro pracujemy w tej samej okolicy, to mogłybyśmy sobie nieco pomóc. - Z każdą chwilą, w jej głosie budziła się coraz większa iskra, zdradzająca, że planuje coś naprawdę dużego.

Re: Jak dwie krople wody

#8
Dobry gest, ale mówiący tak wiele. Reakcja Kendry na dłoń malkavianki dała dobry wstęp do dalszych rozmów. Wampiry rzadko kiedy darzyły się zaufaniem, szczególnie wobec dzieci Malkava. Lilith znała przez ostatnie lata poznała śmietankę towarzyską Seattle, a fakt, że księciem Camarilli była obecnie inna malkavianka, dodawał tylko pikanterii całej sytuacji. Jej nie interesowała Camarilla, a Anarchowie, to wśród swoich chciała zrobić karierę jak w Santa Monica jej stworzycielka. Była jednak cierpliwa szczególnie, kiedy Sabat stał u bram tak jednych, jak i drugich.

- Wahasz się? Oh ależ to cudownie, zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce w mych ramionach. - spojrzała niepośpiesznie jej w oczy.

Przysłuchując się słowom panny Ambrelash, Lilith wyglądała na rozkojarzoną odrobinę. Nic niezwykłego, ciężko było jej się skupić w 100% na jednej rzeczy, ale nie oznaczało to, że gubi informacje i nie przysłuchuje się jej.

Klub powiada? Rośnie nam tu konkurencja.
Ewentualnie sojusznik. Muzyka Seattle jeszcze nie wypełniła.
Sojusznik? Jest taka młoda, ledwie wyszła spod ręki Amadeusa, co ona może?


- The Underground powiadasz? Słyszałam, nie od wczoraj siedzę w branży. Niemniej skoro tak, to właśnie przyszłaś do konkurencji. - zaśmiała się cicho.

- A cóż takiego budujesz? I co ja mogłabym ci zaoferować? Co TY, mogłabyś mi zaoferować kochana? - zapytała zaciekawiona. Lilith zależało na pozycji i potędze, ale w obecnym czasie bycie "gwiazdą", szybko nastawiało cię na celownik wielu osób. Trzymała się swojego rewiru i klubu, nie z powodu strachu, ale bezpieczeństwa. Niemniej może Kendra powie coś, co zmieniłoby myślenie malkavianki.

Re: Jak dwie krople wody

#9
Będąc oficjalnie nazwana „konkurencją”, toreadorka przewróciła oczami, interpretując owe słowa stricte jako żart niezależnie od tego, czy rzeczywiście nim były. Owszem, może w przyszłości mogła kiedyś zostać konkurentką dla The Asylum, lecz biorąc pod uwagę obecną sytuację, potrzebowałby na to jakichś trzystu lat.
Image Mój cel jest prosty. Zależy mi na tym, żeby wyprzeć ostrze Kaina z miasta i zamierzam w pełni się poświęcić, by do tego doprowadzić. Wiem, że nie dam rady zrobić tego sama... Z resztą, nikt pewnie nie da, co widać gołym okiem. Może zabrzmię jak naiwna marzycielka, ale chcę zebrać wokół siebie ludzi, którzy będą gotowi walczyć za nasze miasto razem ze mną. Do tego potrzebuję jednak ogromnego zaplecza, oraz kontaktów. - Przedstawiła ogólnikowo i choć jej słowa mogły brzmieć nieco jako wizja naiwnej neonatki, tak faktycznie było widać, że wierzy, w to co mówi.
Image Nie zamierzam cię oczywiście namawiać, byś nadstawiała dla mnie karku, ale pomyślałam, że mogłybyśmy nawiązać sojusz. Masz uszy i posłuch wśród anarchów. Na pewno dochodzą do ciebie od czasu do czasu informacje, które mogłyby mi się przydać. Ja jestem w stanie zaoferować ci dokładnie to samo z drugiej strony. - Dodała z błyskiem w oku, szczerze licząc na to, że taka wizja w ogóle mogłaby zainteresować Malkaviankę – była w końcu na to znacznie większa szansa, niż przy nawiązywaniu relacji z jakimkolwiek innym anarchem.
Image Nie będę ukrywać, że też trochę liczę na to, aby Camarilla i Anarchowie po raz kolejny wrócili do poprzednich stosunków dyplomatycznych i razem bronili się przed zewnętrznym atakiem, ale to już chyba zbyt daleko idąca wizja. - Dziewczyna ewidentnie gotowa była grać w otwarte karty. Nie zamierzała budować tej relacji na kłamstwie z kilku różnych przyczyn. W końcu w przypadku jakiegoś wycieku zatajonej prawdy, mogłaby zyskać naprawdę wpływowego wroga.

Re: Jak dwie krople wody

#10
Młoda toreadorka miała ambitne plany. Biorą pod uwagę obecną sytuację w Seattle była to wielka okazja...albo samobójczy wybryk. Nie bez powodu Elizabeth działała dyskretnie. Tworzenie koterii i wypowiedzenie otwartej wojny Sabatowi, było ryzykownym planem. Każdego dosięgłoby polowanie.

To prawda, że jako dziecko Voerman, Elizabeth szybko zyskała posłuch wśród Anarchów. Nie było też tajemnicą, że szykowała się na objęcie stanowiska Barona, szczególnie teraz, gdy tego po prostu zabrakło i byli oni w rozsypce, pozbawieni wspólnego celu.

Kiedy Kendra skończyła mówić, Lilith usiadła wygodniej, założyła nogę na nogę, szeroko rozłożyła ręce na oparciach i odchyliła głowę do tyłu. Trwało to nawet dłuższą chwilę, co przynosiło na myśl dwie rzeczy. Ignorowała jej wywody lub mocno się nad czymś zastanawiała...albo jej wewnętrzne szaleństwo wzięło górę.

- A o tej nocy śpiewać będą przez stulecia. - wypowiedziała słowa jakby cytat, zupełnie nie zmieniając pozycji.

- Jesteś szalona jeśli sądzisz, że dasz radę Sabatowi, nawet z pomocą innych. - dodała po chwili, wciąż zachowując spokój.

- A szaleństwo to coś, co bardzo szanuję. - wreszcie podniosła głowę i spojrzała na nią, śmiejąc się krótko przy tym.

- Ale z pomocą moją i Anarchów to szaleństwo może mieć rację bytu. Widzisz, ja także sądzę, że jeśli będziemy walczyć osobno, to Sabat nas wytępi. Oczywiście klub nie może być terenem walki, ale poza nim? Jestem w stanie cię wesprzeć. - poruszyła się wreszcie i przysunęła się jeszcze bliżej Kendry, aby następnie zbliżyć swoją twarz bliżej jej. Nawiązała bliski kontakt wzrokowy, a na jej twarzy malował się uśmiech.

- Nic jednak za darmo moja droga. Nie zaryzykuję wszystkiego, nawet dla ciebie. Po pierwsze, nie próbuj traktować mnie z góry, bardzo nie chciałabym, aby nasza wyjątkowa znajomość na tym ucierpiała. Wolałabym nie usłyszeć, że traktujesz mnie jak zasób w swoich planach. - pogłaskała jej ramię. Chociaż można było wyczuć powagę w jej głosie, była przy tym pozytywnie nastawiona.

- Po drugie. Kiedy wypędzimy Sabat, poprzesz decyzję o sprawiedliwy podział miasta dla Anarchów i Camarilli. Jeśli mamy się dogadać, pozostali muszą widzieć w tym jakiś interes. Rozumiesz, muszę dać swoim jakiś argument, dla którego mieliby nadstawiać karku. I dasz znać swoim, dzięki pomocy kogo wygraliśmy tę wojnę. - jej dłoń spoczęła na jej karku i zatoczyła się na niej, łapiąc ją delikatnie za kark.

Reputacja Elizabeth nie była bezpodstawna. Ona zawsze starała się pomóc wampirom w potrzebie. Oczywiście Kendra przyszła do niej z nie lada prośbą, ale mimo to, zauważyła w tym tak okazję jak i możliwość pomocy młodej wampirzycy. Aktywność Sabatu nie była nikomu na rękę, nawet Elizabeth. Ograniczało to ruch w klubie, a także ilość możliwych przysług do wykorzystania. Oczywiście stwarzało też zagrożenie dla niej samej. Bądź co bądź, pytanie jak długo Sabat będzie uznawał neutralność The Asylum.

- A po trzecie, chciałabym cię częściej tutaj widzieć. - zachichotała cicho, darując jej delikatnego cmoka w usta.
- Ale to opcjonalne oczywiście moja droga. Niemniej twoje szaleńcze zapędy są podniecające. - puściła do niej oczko i odsunęła się głową na bezpieczniejszy dystans.

Re: Jak dwie krople wody

#11
Ambrelash z pełną uwagą wyczekiwała odpowiedzi ze strony rozmówczyni. Każda sekunda budowała w niej nutkę niepewności, podczas której poddawała w wątpliwość wszystkie, wypowiedziane do tej pory słowa. Czy rzucanie wszystkich kart na stół faktycznie było dobrym pomysłem? Czy taka skrajna bezpośredniość nie była przesadą? Wiedząc, że w tym momencie może wydarzyć się absolutnie wszystko, serce w klatce piersiowej toreadorki przyspieszyło nieludzko, jednoznacznie sygnalizując rodzący się w niej stres. Nic dziwnego więc, że gdy z ust Quinn w końcu wydobyły się słowa, ta zaciągnęła się powietrzem jakby z nadzieją, że uspokoi nim całe swoje wnętrze.
Bycie nazwaną „szalonym” w większości przypadków byłoby przynajmniej ubliżeniem. Nikt w odpowiedzi na swoje plany na przyszłość nie chciałby zostać nazwany szaleńcem – zwłaszcza, gdy zdajesz sobie sprawę, że twoje plany balansują na granicy rzeczywistości a utopijnych wizji. Z ust dziecka Malkava brzmiało to jednak niczym komplement. I to nie taki z niskiej półki. Dostrzegając błysk w oku kobiety, Kendra obróciła nieco głowę, jak gdyby chciała mieć lepszy kąt widzenia na jej osobę. Po otrzymaniu bardzo wyraźną chęć nawiązania sojuszu, kąciki jej ust pragnęły wyrwać się ku górze, lecz nie był to jeszcze moment na eksponowanie swojej nieposkromionej radości. W końcu za każdą przysługą szła odpowiednia cena.
Słysząc pierwszy z warunków, róża nawet nie zastanawiając się przez moment przytaknęła, dając Lilith jasny dowód, że jest to coś, co od samego początku zakładała. W gruncie rzeczy potrzebowała kogoś kompetentnego, kto będzie samodzielne działał w okręgu anarchów – a potencjalny, przyszły Baron był doskonałym kandydatem. Problem rodził natomiast z warunkiem numer dwa. Obietnica, którą miała właśnie złożyć mogła jej się odbić potężną czkawką w przyszłości, niezależnie od tego, czy dotrzyma owej obietnicy, czy nie. Żeby to jednak był problem, to w pierw należy zdobyć gwarant, że miasto przetrwa. A tego, póki co nie było. Po krótkim przeanalizowaniu sytuacji toreadorka wypuściła w końcu powietrze, z przyjemnością wysłuchując ostatniego, trzeciego wymogu.
Image Tak często ostatnio słyszę, że oszalałam, ale z twoich ust brzmi to znacznie lepiej. - Odpowiedziała z odczuwalną nutką ulgi. Sporo wymagasz, ale w porządku. Gdy uda nam się wskrzesić umowy Camarilli z Anarchami i wypędzimy Sabat z miasta, nie zapomnę kto stał po mojej stronie. - Co mogło rzucić się w oczy, Kendra mówiła o „swojej” stronie, poniekąd sugerując, że będzie stała w sekcie na tyle wysoko, aby samodzielnie móc podjąć jakąkolwiek decyzję. Czy było to przypadkowe niedopowiedzenie, czy może zdradzenie dodatkowych zamiarów? Cóż. Zapewne to pierwsze... Prawda?
Image Cieszę się, że potrafię zadziałać nawet na kogoś takiego jak ty. Wiesz… Jak się ładnie uśmiechniesz, to może nawet pozwolę ci się ugryźć. - Twarz róży zdradzała ewidentną chęć do tego, aby werbalne igraszki faktycznie przemieniły się w czyny, lecz sama ewidentnie nie zamierzała wykonać pierwszego kroku. Przynajmniej na razie.
Image Zwłaszcza, że mam do ciebie jeszcze jedną prośbę. Chciałabym cię poprosić o możliwość zapolowania w twoim klubie na kogoś wyjątkowego. Bowiem widzisz, moja klientela jest nieco… Specyficzna. A ja poszukuję kobiety pięknej. Zmysłowej. Pociągającej. Pewnej siebie. Takiej, od której ciężko będzie znaleźć w sobie choćby chęć, aby oderwać od niej wzrok. - Wnioskując po opisie, Kendra albo szukała bardzo specyficznego obiadu rodem dla Ventrue, albo potrzebowała nowej karty w swojej kolekcji, albo szukała potomka.
Image No chyba, że miałabyś pod ręką kogoś takiego, kogo mogłabyś mi odstąpić. To wiele by ułatwiło.

Re: Jak dwie krople wody

#12
Music in the club

Kendra była pewna siebie i Lilith umiała to dostrzec. Była też ponętna i zmysłowa, co tylko uprzyjemniało tę rozmowę. Jednakże to wszystko sprowadzało się do interesów ostatecznie. Kendra zaryzykowała już zdradzając plany właścicielce The Asylum, bo gdyby trafiła na kogoś innego, mogłaby wpaść w niezłe tarapaty. A jakby nie było i tak je ryzykuje, bawiąc się w gry dla dorosłych. To czego nauczyły jej Voerman to cierpliwość i czekanie na okazję. Taką okazją okazała się być Kendra, ale teraz musiała być cierpliwa. Zagwarantowała jej, że weźmie jej stronę, ale to nie znaczyło, że natychmiast ogłosi otwartą wojnę z Sabatem. Musiała wpierw upewnić się, że panna Ambrelash rzeczywiście zbierze wystarczające siły do wojny z Sabatem.

- Wymagam wiele, ponieważ ty złotko oczekujesz wiele. Obecnie to miejsce jest względnie szanowane przez Camarillę, Anarchów i poniekąd Sabat. Kiedy otwarcie powiem Sabatowi, że ma wypierdalać z miasta to cóż, muszę być pewna, że nie zostanę wystawiona do wiatru. Zaryzykuję reputacją klubu, swoją i zaufaniem swojej stwórczyni. Ty może nie masz nic do stracenia, ale ja tak. - podsumowała jej pierwszą odpowiedź.

Elizabeth przez 7 lat pracowała na swoją opinię, co biorąc pod uwagę malkaviańską krew nie było proste. Dużo pomogła jej oczywiście nazwa klubu i nazwisko jej stwórczyni, ale ona chciała wyrobić własne imię, nie czyjeś. A teraz ktoś oczekiwał, że od tak za "drobne" będzie tym wszystkim ryzykować? Była szalona, ale nie aż tak.

- Róży takiej jak ty nie spotyka się na każdej łące, więc czy miałabym ją zerwać i pozbawiać innych możliwości jej oglądania? Acz gdy jej płatki będą najczerwieńsze ze wszystkich, wtedy nie będę mogła się powstrzymać. - kto powiedział, że malkavianie nie umieją w poezję? Ewentualnie coś do niej zbliżonego. Malkavianka uśmiechnęła się przemiło, dłonią głaszcząc jej policzek. Zaskoczyło ją jednak następne pytanie, chociaż całe szczęście, że zapytała zanim to zrobiła.

- Czyżbyś zapragnęła mieć dziecko moja droga? - zapytała zaskoczona odrobinę, unosząc jedną brew, zabierając dłoń z jej twarzy i kładąc na swoim odsłoniętym przez suknie udzie.

Re: Jak dwie krople wody

#13
Wyłożenie wszystkich kart na stół, wyklarowanie intencji i oczekiwanie na ocenę. Jakże cholernie niespotykana była to taktyka wśród spokrewnionych w Settle. Prawdopodobnie gdyby Kendra pokusiła się na podobne zagranie przy Danielle Shaw, ta zakręciłaby nią ze czterdzieści razy i pokierowała tak, by wykorzystać jej pragnienia do własnych celów. Jaka była więc różnica pomiędzy Harpią Ventrue a właścicielką The Asylum? Tylko jedna z nich była zepsutą do szpiku kości, bezwzględną manipulatorką. Chyba. Czas pokaże.
W momencie, w którym malkavianka, róża otworzyła delikatnie usta, pozbawiając swoją twarz wszystkich wcześniejszych emocji, by zostawić na widoku jedynie skupienie. Czy to była bardzo ładna odmowa? Nah. Chyba jedynie zwykła ciekawość.
Image Dziecko? Nie, nie daj boże, haha. Szeryf by mi pewnie powyrywał kły, za samo myślenie o czymś takim bez zgody księcia. - Choć faktycznie wyglądała na nieco rozbawioną, nie ukrywała, że faktycznie jest świadoma, iż za sam taki pomysł mogłaby ponieść w swojej sekcie ostateczną śmierć.
Image To coś nieco bardziej trywialnego. Jestem strasznie wybredna, wiesz? Potrzebuję godnej reprezentantki ale mam mały wybór w zgniłych jabłkach.

Re: Jak dwie krople wody

#14
Na szczęście sprostowała swoją prośbę, która zaniepokoiła odrobinę Elizabeth.

- Proszę zatem, skosztuj moich specjałów. - wyciągniętą ręką zatoczyła półokrąg, dając jej przyzwolenie.

Zwykle Elizabeth odmawiała takich akcji na swoim terenie, ale był to gest dobrej woli. Poza tym nie chodziło tu o walkę, a Kendra wydawała się być opanowaną wampirzycą, dlatego była pewna, że nie odwali niczego głupiego.

- Tylko uważaj na tę rudowłosą za barem, jest moja. Ale chętnie w przyszłości się nią podzielę...na prywatności. - uśmiechnęła się miło, dając lojalnie wskazówkę, powoli kładąc dłoń na jej udzie, bardzo blisko jej specjalnego miejsca, lekko zaciskając dłoń. Spojrzała jej w oczy i zagryzła dolną wargę, eksponując ząbki i uśmiech.

- Więc...co planujesz dalej? - zapytała zaintrygowana, nie przestając masować jej uda.

Re: Jak dwie krople wody

#15
Tamtej nocy w The Asylum przypieczętowany został sojusz, który w istocie miał potencjał, aby w przyszłości zatrząść całym miastem. Ambrelash po otrzymaniu oficjalnej zgody na zerwanie jednego z „owoców” swojej nowej koleżanki od ploteczek, była już w pełni przekonana, iż rzeczy, które sama ma do zaoferowania Malkaviance nie zostały przyjęte z litości czy na próbę, a z realną wiarą, iż owa inwestycja się zwróci. Na znak oficjalnego zawarcia umowy, uśmiechnęła się przyjaźnie, nie przestając nawet wtedy, gdy dłoń siedzącej obok kobiety, zaczęła folgować sobie na jej ciele. Lilith od samego początku rozmowy pokazała się jako postać lubiąca wchodzić w strefę komfortu swojego rozmówcy, lecz teraz było to ewidentne badanie terenu. Czy dziewczyna chciała w pewien sposób sprawdzić, czy ma nad Kendrą władzę? Czy może badała po prostu, na jak wiele może sobie pozwolić? Czy była to próba podświadomej dominacji? A może było to całkowicie intencjonalne działanie, mające na celu upchać toreadorkę w pozycji tej uległej? W istocie róża potrafiła docenić wdzięki Quinn. Nie trudno było dostrzec, że wielokrotnie na moment utonęła w jej oczach, czy też przesadnie długo utrzymała spojrzenie na jej ustach, lecz wtedy jak i teraz, traktowała wszystkie te manewry jako część gry. Gry, w którą sama wielokrotnie przecież grała.
Image Planowałam przeżyć kilka miłych chwil. - Odpowiedziała spokojnie, a jej oddech pogłębił się wyraźnie, znacząco zmniejszając swoje tempo. Koniec końców nie oddychała już przez nos a przez delikatnie otwarte usta. Usta sugerujące gotowość do działania. – A później się zobaczy. - Dłoń Ambrelash finalnie pochwyciła nieproszonego gościa, panoszącego się bez zezwolenia na jej udzie, by ścisnąć go delikatnie i przejąć nad nim kontrolę uniemożliwiając dalsze, swobodne harce.

Re: Jak dwie krople wody

#16
Lilith nie miała na myśli niczego konkretnego, ot wypytywała ją o dalsze plany na dzisiejszą noc i następne, ale rzeczywiście zabrzmiało to w stylu malkavianki, dwuznacznie. Najwyraźniej panna Ambrelash nie miała ochoty jeszcze opuszczać Azylu, co bardzo cieszyło właścicielkę. Nieczęsto trafiały się tak piękne róże wśród tylu chwastów. A pochwycenie dłoni swojej rozmówczyni tylko ją w tym utwierdziło.

- Ta róża ma kolce, hmm? - zapytała retorycznie ciepłym głosem. Lilith nie zamierzała się jednak poddawać. Miewała różne stany, ale w interesach nie była uległa. A w prywatnych relacjach? To różnie, zależało od towarzystwa. Dzisiaj była w nastroju na dominację. Szybkim ruchem ciała zawinęła się i usiadła na Kendrze. Kolanami opierała się na kanapie, a jej lewe udo odsłoniło się, aby suknia mogła zrobić miejsce na zakrycie lewej nogi. Złapała jej ręce i przycisnęła do oparcia. Powoli "tańczyła" głową, jakby przygotowując się do "posmakowania" zwierzyny.

- Ale to szaleństwo też potrafi się bawić. - zaśmiała się jakby odrobinę złowieszczo i z uśmiechem. Wygięła swój tors w przód aby otrzeć się o Kendrę, a następnie przygryzła jej uszko delikatnie. Zeszła niżej i ucałowała jej szyję, potem drugi i trzeci raz.

W przeszłości Elizabeth także miała skłonności do dziewczyn, co jej pozostało. Niemniej teraz była znacznie bardziej odważna i otwarta na wszelkie zabawy, a wszystko dzięki szaleństwu jakim ją obdarzono. Ale czy było w tym coś złego? Skądże. Nawet malkavianie mieli uczucia, chociaż znacznie bardziej pokręcone i skomplikowane.

Re: Jak dwie krople wody

#17
Od samego początku rozmowy dwóch pijawek czas zdawał się stopniowo zwalniać. Atmosfera wspólnego biznesu i knucia przeplatała się nawzajem z podtekstami czy dotykiem, tak więc moment, w którym jedna wskoczyłaby na drugą musiał w końcu nastąpić. Jedynym pytaniem było kiedy. Prawo domeny nakazywało okazywać szacunek gospodarzowi, to też Ambrelash nie miała śmiałości, by choćby pomyśleć o odrzuceniu zalotów Quinn. Gdy ich ciała znalazły się przy sobie, spojrzenie róży wbiło się w tańczącą na niej bestię, jakby chcąc pochłonąć każdy, nawet najmniejszy ruch z tego małego przedstawienia. Role były już rozdane i tym razem wszystko wskazywało na to, iż to ona sama jest ofiarą. W ramach obrony przed Malkavianką, która bez pytania dobrała się do jej szyi, Toreadorka zamknęła oczy, by za moment odchylić również kark. Pozwoliła sobie na uległość. Pozwoliła sobie być instrumentem w rękach wirtuoza z nadzieją, że jej ciało zostanie wykorzystane do jakiejś pięknej melodii. Pochwyciwszy jedną z dłoni biodru partnerki, drugą zaczęła wplatać w jej włosy. Choć przy owej pozycji miała faktycznie możliwość, by momentalnie się wybronić, tak wolała wykorzystać ją do tego, aby pojedynczymi, impulsywnymi ściskami palców informować, która część pieśni docenia najbardziej.
Image Ugryź mnie. - Szepnęła w końcu, zdradzając płytki i rozsynchronizowany oddech. – Pokaż mi swój pocałunek. - Dodała po chwili, jakby w pośpiechu, stopniowo zaczynając kręcić ramionami w poszukiwaniu najwygodniejszej pozycji.

Re: Jak dwie krople wody

#18
Elizabeth przygryzała jej szyję delikatnie, pomiędzy momentami całując ją w usta. Jej ruchy były szybkie i gwałtowne, co mogło zdradzać, że była napalona, a chwyty Kendry tylko ją nakręcały. Dominowała nad młodą Toreadorką i podobało jej się to. Nie chciała jej dominować biznesowo czy pijawka, ponieważ miały wspólne cele, ale różne motywy. Kendra interesowała się pozycją w Camarilli, Elizabeth wśród Anarchów, ale prywatnie mogły przecież świetnie się bawić. Oddech również jej przyśpieszył w pewnym momencie, co nie mogło dziwić biorąc pod uwagę jak aktywna była na Kendrze. Wreszcie odchyliła się trochę do tyłu, spoglądając jej w oczy z zadowoleniem na twarzy i uśmiechem, zachęcającym do dalszej zabawy. Wykorzystała swoje dłonie aby teraz pomóc jej przyjaciółce ściągnąć górną część garderoby.

- Tak szybko? Zostawię to sobie na koniec. - zagryzła dolną wargę. Ugryzienie innego wampira było niczym najlepszy orgazm, więc byłoby to zmarnowaniem okazji do dobrej zabawy.

- Wolę się najpierw tobą zabawić, ale jeśli chcesz... - odgarnęła włosy na jeden bok, ukazując swoją szyję. - ...to częstuj się. Niech to będzie dowód mojego zaufania do ciebie. - dodała.

Re: Jak dwie krople wody

#19
Wszystko wskazywało na to, że dziki taniec miał dopiero się rozpocząć. Toreadorka w całej swej uległości pozwalała Malkaviance nadawać tempo oraz dyktować, w którym kierunku i jak daleko się posuną. Co by nie mówić, Lilith była pierwszą spokrewnioną poza Amadeusem, z którym mogło dojść do czegoś więcej. Jej stwórca jednak cenił sobie intensywność doznać, często omijając udawane preludium, by skupić się na tych najmocniejszych, naprawdę odczuwalnych emocjach. Nic dziwnego więc, że w momencie, w którym Quinn postanowiła ją skusić swoją szyją, twarz róży zmieniła się niemalże nie do poznania. Dziki obłęd w zakrwawionych oczach, który zastąpił pozornie ludzkie spojrzenie z pewnością mógł odwrócić uwagę od grubych, długich ostrzy, wyrastających w mgnieniu oka z górnego rzędu zębów. Wsunięta we włosy partnerki dłoń zacisnęła się naglę, oznajmiając, że akceptuje przejęcie roli prowadzącej. W asyście ręki na plecach doprowadziła od maksymalnego zbliżenia obu ciał, by bez zbędnej zwłoki skosztować doprawionej szaleństwem krwi. Chciała, aby Quinn ją poczuła, ale i ona chciała poczuć Quinn. Pragnęła wymusić na niej głód, aby i ona postawiona pod ścianą także obdarowała ją tą samą rozkoszą, którą mógł przynieść tylko i wyłącznie pocałunek. To miał być ich wieczór. Wieczór, który zapamiętają na zawsze.

(+1PK)

Re: Jak dwie krople wody

#20
Elizabeth przeszedł dreszcz i uczucie przyjemności, jakiego zaznać mogli tylko wampiry. Nie mogła tego przyrównać do zatopienia kłów w szyi Kendry, ale i tak było to niezwykłe uczucie, uczucie które chętnie przeżywała. Tym sposobem związała po części piękną Toreadorkę, pozostając sama w pełni władz umysłowych. Jej plan się powiódł i sprytnie wykorzystała młodą wampirzycę, której najwyraźniej brakowało doświadczenia. Wiele sobie mówiły i obiecały, ale Elizabeth nie była głupia a do tego Jeanette nauczyła ją sprytu. Jeśli plan Kendry miał rację wypalić, to związanie jej krwią było znacznie pewniejszą "obietnicą" z jej strony, aniżeli słowa. Chociaż jasnym było, że będzie to teraz ich słodka tajemnica. Camarilla raczej niechętnie spoglądałaby na wampirzycę, która kandydując na stanowisko Księcia, jest związana krwią z Anarchistką.

Panna Quinn nie bez powodu rozdawała karty w mieście, miała głowę na karku. To zapewniło jej wielu popleczników i opinię. Jak głupia musiała być ta istotka, że uwierzyła, iż ktoś taki jak Elizabeth Quinn podda się prostym rządzom przy pierwszym spotkaniu. Oczywiście utrzymywała zdanie, że Kendra jest pociągająca i chętnie z nią spędzi ponownie czas, ale teraz należała do niej, a przynajmniej częściowo. To wystarczyło, na razie. Elizabeth nie zamierzała wiązać się z kimś, kogo tak naprawdę nie zna. Jednakże młode wampiry często nie miały z tym problemu, przez co lądowały w jej przysłowiowych szponach.

Elizabeth jęknęła cicho z rozkoszy, jaką dawało upuszczanie krwi przez Kendrę, pilnując aby jednak nie trwało to zbyt długo. Jej wystarczyły doznania cielesne. Dłonie wsunęła pod jej koszulkę i złapała za piersi kobiety, palcami masując jej sutki, głowę układając na jej ramieniu.

- Jesteś strasznie niecierpliwa moja różo, podoba mi się to. - powiedziała cicho z pewnością w głosie i uśmiechem.

Na szczęście siostry Voerman okazały się znacznie lepszymi nauczycielkami, aniżeli Amadeus.

(-1PK)

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości

cron